Fernando Santos nie skreśla Kamila Glika. „Wiem, że jest doskonałym kapitanem”

Fernando Santos wciąż widzi miejsce w reprezentacji Polski dla Kamila Glika. Stawia jednak warunek – 35-latek musi być w optymalnej formie fizycznej.

W marcu miało miejsce pierwsze zgrupowanie reprezentacji Polski pod wodzą Fernando Santosa. Zabrakło na nim Kamila Glika. 103-krotny reprezentant Polski nie mógł się pojawić ze względu na kontuzję, której nabawił się w styczniu. Polak wrócił do gry w klubie 15 kwietnia.

Sytuacja Glika

Od kilku lat w grze Kamila Glika można dostrzec pewne mankamenty fizyczne. 35-latek nie należy do najszybszych i najbardziej zwrotnych zawodników. Nadrabia on jednak dużą wolą walki oraz doświadczeniem. Przy Gliku zdecydowanie lepiej wyglądają również inni obrońcy.

„Jest doskonałym kapitanem”

Powierzenie reprezentacji nowemu selekcjonerowi często oznacza odmłodzenie kadry. W marcu zabrakło między innymi Grzegorza Krychowiaka. Co dalej z Kamilem Glikiem? Fernando Santos nie skreśla doświadczonego obrońcy, o czym opowiedział na łamach „TVP Sport”. Do tej pory portugalski selekcjoner nie miał jednak okazji obserwować Glika ze względu na jego kontuzję. Teraz jednak wznowił obserwację.

– Gdy nie grał, nie mieliśmy okazji go zobaczyć. Teraz będziemy mieli szansę go obserwować. Przeprowadzimy dwie-trzy obserwacje – zapowiedział Fernando Santos.

– Mnie interesuje, jak Glik wygląda na boisku. Wiele jednak o nim słyszałem. Wiem, że jest doskonałym kapitanem, ma wspaniały charakter – powiedział selekcjoner reprezentacji Polski.

– Jeśli nie będzie ok fizycznie, nie będzie mógł występować w reprezentacji Polski – podkreślił Portugalczyk.


źródło: sport.tvp.pl

Piłkarz Lechii Gdańsk nie ma już nadziei na utrzymanie w Ekstraklasie. „Spadliśmy my, spadła Lechia, spadła drużyna”

Lechia Gdańsk doznała sromotnej porażki z Rakowem Częstochowa 0:4. Sytuacja gdańskiego klubu jest dramatyczna. Jakub Bartkowski, piłkarz Lechii, nie wierzy już w utrzymanie w Ekstraklasie.

W piątek Raków Częstochowa podejmował na własnym stadionie Lechię Gdańsk. Oba kluby są obecnie w zgoła odmiennej sytuacji. Raków zmierza po mistrzostwo kraju, a Lechia jest na najlepsze drodze do spadku z Ekstraklasy. W bezpośrednim starciu między tymi ekipami niespodzianki nie było. Raków rozbił Lechię 4:0.

Fatalna sytuacja

Po 30 rozegranych meczach Lechia Gdańsk ma na swoim koncie zaledwie 26 punktów. Gdańszczanie wyprzedzają jedynie Miedź Legnica i znajdują się w strefie spadkowej. Do miejsca dającego utrzymanie tracą obecnie 6 punktów. Przed nimi 4 ostatnie mecze. Zmierzą się w nich z kolejno: Zagłębiem Lubin, Stalą Mielec, Legią Warszawa i Piastem Gliwice.

Brak nadziei na utrzymanie

Sytuacja Lechii jest dramatyczna. Patrząc na grę klubu z Gdańska, szanse na utrzymanie są naprawdę nikłe. W osiągnięcie celu nie wierzy nawet piłkarz Lechii, Jakub Bartkowski. Po meczu z Rakowem na antenie „Canal+” przyznał, że klub praktycznie spadł do I ligi.

– Wszyscy spadliśmy. Wszyscy mamy nóż na gardle. Cztery mecze trzeba wygrać. Możemy tak mówić, ale mówimy tak od początku tego roku – powiedział Jakub Bartkowski.

– Spadliśmy my, spadła Lechia, spadła drużyna. Czy ona jest podzielona, czy nie, to już każdy inaczej bierze to do siebie – stwierdził.

– Sytuacja jest taka, że spada klub, spada miasto, spadają kibice, spadają ludzie związani z miastem, którzy oddają serce od wielu, wielu lat, kibice, którzy jeżdżą na każdy mecz. Co jeszcze można powiedzieć? Mamy cztery mecze, trzeba je wygrać – zakończył piłkarz Lechii.

Piast Gliwice bez licencji na grę w nowym sezonie Ekstraklasy. Klub winą obarcza Waldemara Fornalika

Piast Gliwice nie otrzymał w pierwszym terminie licencji na grę w nadchodzącym sezonie PKO BP Ekstraklasy. Klub postanowił obarczyć winą byłego trenera, Waldemara Fornalika. Ma to związek z wypłatą odszkodowania dla 60-letniego trenera.

W piątek Komisja ds. Licencji Klubowych Polskiego Związku Piłki Nożnej podjęła decyzję odnośnie licencji dla klubów na grę w PKO BP Ekstraklasie w sezonie 2023/2024. W pierwszym terminie licencja nie została przyznana Piastowi Gliwice. Ma to związek z z niespełnieniem kryterium F.04 Podręcznika Licencyjnego. Klub odwołał się od tej decyzji.

Decyzji komisji licencyjnej ma związek z wypłatą odszkodowania dla Waldemara Fornalika. Przypomnijmy, że 60-letni trener zakończył pracę w Piaście w październiku 2022 roku, mimo że miał ważny kontrakt z klubem do końca sezonu 2023/2024. Obie strony miały dojść do porozumienia w sprawie 6-miesięcznej rekompensaty w przypadku, gdyby trener nie podjął pracy w innym klubie. Nieco ponad miesiąc po odejściu z Piasta Fornalik związał się z Zagłębiem Lubin. W związku z tym gliwicki klub uznał, że byłemu trenerowi rekompensata się nie należy.

W związku z zaistniałą sytuacją Piast Gliwice zgłosił się do Waldemara Fornalika z prośbą, aby przesunąć płatności odszkodowania na koniec 2023 roku. Trener się na to jednak nie zgodził. Gliwicki klub zadeklarował w oświadczeniu, że wypłaci byłemu trenerowi odszkodowanie. Zapowiedział jednak odwołanie się do Piłkarskiego Sądu Polubownego PZPN.

Treść komunikatu Piasta Gliwice:

„Decyzja Komisji ds. Licencji Klubowych PZPN ma związek z odszkodowaniem dla trenera Waldemara Fornalika. Piast Gliwice podejmując decyzję o rozstaniu z trenerem Waldemarem Fornalikiem miał na celu wyłącznie dobro Klubu. W momencie zmiany szkoleniowca Klub znajdował się w trudnej sytuacji finansowej, a zespół zajmował miejsce w strefie spadkowej z najwyższej klasy rozgrywkowej. Mając powyższe na uwadze, Klub odsunął Waldemara Fornalika od pełnienia funkcji pierwszego trenera i zawarł z nim porozumienie. Trener Waldemar Fornalik otrzymał sześciomiesięczną rekompensatę z Klubu oraz dwumiesięczną rekompensatę z firmy kar-tel na wypadek braku podjęcia współpracy z innym klubem. Przed zawarciem porozumienia, Klub stał na stanowisku, że obowiązywały ustalenia ustne o trzymiesięcznym wynagrodzeniu w przypadku wcześniejszego rozwiązania umowy. Niemal od razu po rozwiązaniu umowy z Piastem Gliwice, Waldemar Fornalik nawiązał współpracę z nowym klubem, co może sugerować, że sytuacja była umówiona wcześniej – kiedy Waldemar Fornalik negocjował pisemne porozumienie z Piastem Gliwice, to wiedział o możliwości szybkiego podjęcia pracy w nowym klubie.

Przez pięć lat pracy trenera Waldemara Fornalika w Piaście Gliwice wszystkie należności były zawsze wypłacane na czas. Oprócz comiesięcznego wynagrodzenia dochodziły do tego wszelkie nagrody za osiągane wyniki, tj. mistrzostwo Polski, brązowy medal, występy w eliminacjach do europejskich pucharów, czy zajmowane miejsca w tabeli. Wynagrodzenie za cały czas pracy wynosiło kilka milionów złotych.

W nowych okolicznościach, tj. podjęcia pracy przez Waldemara Fornalika, Klub zwrócił się do trenera z prośbą o przesunięcie terminu płatności odszkodowania do końca 2023 roku, na którą trener się nie zgodził.

Mimo zaistniałej sytuacji, życzymy Waldemarowi Fornalikowi wszystkiego dobrego. Jeśli jednak w polskiej piłce będzie więcej trenerów, którym zależy wyłącznie na pieniądzach, a nie na dobru klubów, to polska piłka nie będzie się rozwijać tak, jak wszyscy byśmy sobie tego życzyli. Klub nie obarcza trenera Waldemara Fornalika całą winą, ale w momencie, kiedy odchodził on z Piasta, to Klub znajdował się w trudnej sytuacji finansowej oraz trudnej sytuacji w tabeli Ekstraklasy.

Gliwicki Klub Sportowy Piast SA współpracował z wieloma trenerami i za każdym razem, w momencie kończenia współpracy, dochodził z nimi do porozumienia. Wielu z nich wypowiada się o Klubie wyłącznie w pozytywnych słowach.

Klub odwoła się do Komisji Odwoławczej ds. Licencji Klubowych PZPN oraz wypłaci odszkodowanie trenerowi Waldemarowi Fornalikowi, ale będzie dochodził swoich racji w Piłkarskim Sądzie Polubownym Polskiego Związku Piłki Nożnej. Klub w miesiącu marcu wniósł do PSP pozew o ustanie nieistnienia prawa Waldemara Fornalika do otrzymania odszkodowania z uwagi na podjęcie pracy i brak utraty zarobku.

Do czasu zakończenia procesu licencyjnego Gliwicki Klub Sportowy Piast SA nie będzie udzielał dodatkowych komentarzy.

Gliwicki Klub Sportowy Piast SA”


źródło: Piast Gliwice

Bartosz Salamon z emocjonalnym wpisem. „Zawsze się podnosiłem. Teraz też tak będzie”

 

Bartosz Salamon zabrał głos w sprawie swojej sytuacji po dłuższej przerwie. Piłkarz Lecha Poznań ma nadzieję, że codzienne przebywanie z rodziną oraz trening pozwolą mu na gotowość po zakończeniu zawieszenia.

Dramat Salamona

Bartosz Salamon został wytypowany do testu antydopingowego po meczu z Djurgardens IF. Próbka A u piłkarza wykazała pozytywny wynik. W związku z tym UEFA kilku dniach od tej informacji zawiesiła go na trzy miesiące.

Lech Poznań i piłkarz zatrudnili włoskich prawników, aby pomógł stronom w tej sprawie. Reprezentant Polski regularnie otrzymywał słowa wsparcia od kibiców i kolegów z boiska. Sam jednak głosu nie zabierał. Aż do teraz.

Złe informacje dla Arkadiusza Milika. Juventus chce kupić napastnika z Premier League [CZYTAJ]

Bartosz Salamon opublikował emocjonalny wpis na swoim profilu na Instagramie. Piłkarz mistrzów Polski ma nadzieję, że koszmar, jaki aktualnie przechodzi, niedługo się zakończy. Obrońca zapewnił, że regularny trening i czas spędzony z rodziną może mu pomóc w powrocie na boisko.

– Nawet po najgorszej burzy wychodzi słońce. Miałem wiele upadków w mojej karierze, ale zawsze się podniosłem i wróciłem, tam gdzie chciałem. Teraz też tak będzie. Czas z rodziną i codzienny trening pozwoli mi być gotowym, gdy ten koszmar się skończy – napisał Bartosz Salamon.

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Bartosz Salamon (@salamon1991)

Pod wpisem reprezentanta pojawiło się wiele komentarzy ze strony kolegów z boiska. Wsparcie w stronę Salamona okazali m.in. Łukasz Teodorczyk, Piotr Zieliński czy piłkarze Lecha Poznań.

Źródło: Instagram

Złe informacje dla Arkadiusza Milika. Juventus chce kupić napastnika z Premier League

Arkadiusz Milik może mieć niebawem poważnego konkurenta do walki o skład w Juventusie. Według Nicolo Schiry „Stara Dama” obrała na celownik Gianlukę Scamaccę. 

W ostatnim czasie główny napastnik Juve, którym jest Dusan Vlahović, popadł w przeciętność. Pozostali napastnicy także nie grzeszą jednak skutecznością. Ani Arkadiusz Milik, ani Moise Kean nie wysyłają do działaczy pozytywów. Z tego względu klub zaczął rozważać wzmocnienia.

Konkurencja

Na razie nie wiadomo, czy Juventus zdecyduje się na pozbycie kogoś ze wspomnianej trójki. Nadal nie wyjaśniła się przede wszystkim przyszłość Arkadiusza Milika, który może zostać wykupiony z Olympique Marsylii. Włosi wciąż nie podjęli w jego sprawie decyzji.

Zamiast tego rozglądają się za kolejnym snajperem. Nicolo Schira podał, że na ich celowniku znalazł się Gianluca Scamacca. Napastnik, występujący w West Hamie ma spore problemy w nowej lidze. Wcześniej doskonale prezentował się w Serie A. Od momentu przejścia do Premier League zdobył zaledwie 8 goli.

W potencjalnej walce o Scamaccę Juventus ma jednak konkurencję. Mowa o Milanie i Interze, które także widziałyby 24-latka u siebie.

Piotr Zieliński dostał ultimatum od Napoli. Od tego zależy jego przyszłość w klubie

To będą sądne dni w karierze Piotra Zielińskiego. Włoskie media podają, że władze Napoli postawiły Polakowi ultimatum w kwestii nowego kontraktu. Jeśli pomocnik chce zostać w klubie – musi zgodzić się na sporą obniżkę pensji. 

Kwestią czasu wydaje się zdobycie przez Napoli mistrzostwa Włoch. „Azzurri” pewnie zmierzają po scudetto, które przyklepać mogą już w weekend w meczu z Salernitaną Paulo Sousy. Przy ich zwycięstwie Lazio musiałoby jeszcze stracić punkty z Interem.

Co z Zielińskim?

W tle świetnego sezonu, jaki gra Napoli, wciąż toczą się rozmowy o przyszłości Piotra Zielińskiego. Polak ma spory wpływ na formę swojej drużyny, ale nie wiadomo, czy zostanie w niej na kolejny sezon. Od dłuższego czasu pojawiają się informacje, że strony nie mogą się dogadać w kwestii przedłużenia umowy 28-latka. Ta wygasa z kolei w przyszłym roku.

W ostatnim czasie negocjacje miały stanąć w martwym punkcie. Według „La Gazzetty dello Sport” w końcu coś w tej sprawie ruszyło, ale raczej nie tak, jak życzyłby sobie tego Zieliński. Dziennikarze podają, że pracodawcy postawili Polakowi ultimatum – jeśli chce przedłużyć kontrakt, to musi zgodzić się na obniżkę pensji.

Obecnie Zieliński zarabia 3,5 mln euro za sezon gry. Gdyby zdecydował się jednak na odejście, to nie miałby problemów ze znalezieniem nowego klubu. Ostatnio pojawiały się informacje, że reprezentanta Polski obserwuje Newcastle czy Lazio.

Raków Częstochowa chce czołowego strzelca Ekstraklasy. Rywalizacja z innymi klubami

Raków Częstochowa powoli zaczyna zbrojenie przed kolejnym sezonem. Według medialnych informacji na celowniku „Medalików” znalazł się Łukasz Zwoliński. Pozyskanie 30-latka może jednak nie być takie proste.

Lechia Gdańsk fatalnie radzi sobie w tym sezonie Ekstraklasy. Zwoliński wyróżnia się jednak na tle reszty kolegów i ma na koncie 13 goli. Wiele wskazuje na to, że gdańszczanie spadną do 1. ligi, natomiast „Zwolak” zostanie wolnym zawodnikiem przez wygasający kontrakt.

Trafi do mistrza?

Ze względu na dobrą formę 30-letni napastnik nie powinien mieć problemu ze znalezieniem nowego klubu. Już teraz słychać o zainteresowaniu z kilku stron. Obecnie najmocniej przebija się jednak Raków Częstochowa, który powoli zbroi się na potencjalne eliminacje do Ligi Mistrzów w przyszłym sezonie (wiele wskazuje na to, że wygrają mistrzostwo Polski).

Informacje o zainteresowaniu Rakowa Zwolińskim podał portal meczyki.pl. Tomasz Włodarczyk zaznacza, że „Zwolak” idealnie pasuje do taktyki, jaką stosuje drużyna Marka Papszuna. I, choć od nowego sezonu zastąpi go Dawid Szwarga, to wcześniejsze założenia nadal będą kontynuowane.

Dziennikarz podkreśla także dobrą pozycję, z jakiej będzie negocjować kontrakt z Rakowem. Liderzy Ekstraklasy będą rywalizować z klubami z zagranicy, które już teraz mają o Zwolińskiego pytać. Co więcej, to prawdopodobnie ostatnia taka umowa dla 30-letniego napastnika. Zapewne będzie on chciał wyjść na niej jak najlepiej finansowo.

Fernando Santos skomentował aferę premiową. „Ten problem nie powinien wypłynąć”

Fernando Santos odniósł się do ciszy medialnej, której zarządził krótko po objęciu reprezentacji Polski. Portugalczyk wrócił przy tym do niesławnej afery premiowej. Zaznaczył, że nigdy nie powinna ona wyjść na światło dzienne. 

Podczas mistrzostw świata w Katarze „Biało-Czerwoni” po raz pierwszy od wielu lat wyszli z grupy. Choć sukces był historyczny, to wiele do życzenia zostawiał między innymi styl. Największy szum wywołała jednak sprawa afery premiowej, która wybuchła po porażce z Francją (1-3).

Ponowny powrót tego tematu miał w marcu, gdy Polacy przygotowywali się do pierwszego meczu eliminacji Euro 2024 z Czechami. Wówczas w wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego” Łukasz Skorupski zdradził, że kadrę cała afera mocno podzieliła. Fernando Santos po wypowiedzi swojego zawodnika postanowił zarządzić ciszę medialną.

Problem, który nie powinien wypłynąć

Teraz selekcjoner był gościem Jacka Kurowskiego w „TVP Sport”. Portugalczyk ponownie został zapytany o sytuację sprzed swojego debiutanckiego zgrupowania. Stwierdził, że musiał podjąć jakąś decyzję, aby rozwiązać zaistniałą sytuację.

Nigdy nie słyszałem o sprawie afery premiowej. Dowiedziałem się dopiero w trakcie zgrupowania i porozmawiałem z piłkarzami na ten temat. Być może ktoś uznał, że zachowuję się jak dyktator i nie pozwalam zawodnikom o tym mówić, ale dla mnie oni są wolnymi ludźmi i mogą komentować co tylko chcą – przyznał Santos. 

Trzeba to było jednak jakoś rozwiązać, a ten problem w ogóle nie powinien wypłynąć. Trenowałem różne drużyny narodowe i zawsze powtarzałem piłkarzom: mówcie, co chcecie, ale w drużynie powinniśmy być przyjaciółmi. Na zgrupowaniach przez cały dzień musimy tworzyć rodzinę, a nie mówić o rzeczach, które mogą nam zaszkodzić – dodał.

Ta cisza medialna nie odbiła się na naszym zespole, nie wpłynęła na koncentrację i jakość treningu. Ominęliśmy przeszłość. Jeżeli ktoś atakuje naszą drużynę, to wszyscy jej bronimy, by utrzymać jej dobry obraz. Uprzedziłem piłkarzy, żeby na przyszłość byli bardzo ostrożni. W Grecji miałem pewne kłopoty, bo zawodnicy opowiadali różne rzeczy, a dziennikarze chcieli dowiedzieć się wszystkiego. Z początku miałem problemy z dziennikarzami, a teraz są moimi przyjaciółmi – podsumował selekcjoner.

Fernando Santos nie chciał meczu z Niemcami. „Ważny mecz to jest ten z Mołdawią” [WIDEO]

Przed kilkoma dniami PZPN poinformował o zorganizowaniu towarzyskiego meczu z reprezentacją Niemiec. Dziś wszystkich zszokował natomiast Fernando Santos. Selekcjoner reprezentacji Polski stwierdził, że mecz z Niemcami jest mu niepotrzebny.

Najbliższe zgrupowanie reprezentacji Polski odbędzie się już w czerwcu. Podczas nadchodzącej przerwy reprezentacyjnej Biało-Czerwoni rozegrają dwa mecze. Na początek czeka ich mecz towarzyski z reprezentacją Niemiec. Następnie rozegrają niezwykle istotny, wyjazdowy mecz z reprezentacją Mołdawii w ramach eliminacji EURO 2024.

Mecz z Niemcami miał być wielkim świętem dla polskich kibiców. Spotkania z naszymi zachodnimi sąsiadami zawsze mocno rozgrzewają Polaków. Co więcej, przy okazji tego spotkania ma nastąpić pożegnanie Jakuba Błaszczykowskiego. Za sprowadzenie reprezentacji Niemiec do naszego kraju, PZPN miał zapłacić niemalże 3 miliony złotych. W związku z tym polska federacja postanowiła podnieść ceny biletów na mecz reprezentacji Polski.

Całą tworzącą się otoczkę wokół nadchodzącego meczu z Niemcami szybko zrujnował selekcjoner Fernando Santos. Jak wyznał w wywiadzie dla „TVP Sport”, mecz z Niemcami nie jest mu potrzebny. Dla selekcjonera ważniejszy będzie mecz z Mołdawią.

– Dla mnie ważny, tak naprawdę, jest nie mecz z Niemcami, a ten zbliżający się z Mołdawią. Okej, ten mecz był już zaplanowany, nic z tym nie można zrobić. Szanuję, że ten mecz został zorganizowany, ale jeżeli teraz, by mnie zapytano, czy mamy grać ten mecz, powiedziałbym, że nie – stwierdził Fernando Santos.

– Nie interesuje mnie, nie jest mi to potrzebne. Ważny mecz to jest ten z Mołdawią. Za mecz z Niemcami nie dostaniemy punktów – powiedział selekcjoner.

Niespodziewana propozycja dla Garetha Bale’a. Walijczyk… wróci do gry w piłkę?!

Właściciele Wrexham namawiają do powrotu z emerytury… Garetha Bale’a! Osobiście zwrócili się do niego właściciele walijskiego klubu. 

Na początku stycznia Bale oficjalnie ogłosił zakończenie kariery, na które od dłuższego czasu się zanosiło. Były zawodnik Realu Madryt, od odejścia z klubu, spędził zaledwie kilka miesięcy w LA Galaxy. MLS nie podbił, a obecnie skupia się na swojej największej pasji, czyli grze w golfa.

Last Dance?

Niewykluczone jednak, że Bale ponownie zacznie kopać piłkę. Do Walijczyka zwrócili się bowiem właściciele AFC Wrexham, czyli klubu, który dopiero co wywalczył awans do League Two (4. poziom rozgrywek w Anglii). Najpierw zawodnika, przebywającego an emeryturze zaczepił na Twitterze Rob McElhenney.

– Hej Gareth, pograjmy w golfa, gdzie na pewno nie spędzę czterech godzin próbując cię przekonać do wznowienia kariery na jeden, magiczny sezon – napisał współwłaściciel Wrexham, jednocześnie dziękując Bale’owi za gratulacje z okazji awansu klubu do wyższej ligi.  

Aktor otrzymał szybką odpowiedź. Bale stwierdził, że być może zagra z nim w golfa, ale w zależności, na jakim polu mieliby się zmierzyć. Temat podłapał także Ryan Reynolds, drugi ze współwłaścicieli klubu.

 – Wygole plecach McElhenny’ego pole golfowe, jeśli zgodzisz się zagrać jeden sezon w Wrexham – zażartował aktor. 

Obecnie trudno wyrokować, czy faktycznie zobaczymy jeszcze Bale’a na murawie. Trzeba jednak przyznać, że taki ruch byłby na pewno sportowym awansem dla Wrexham, ale także stanowiłby potężną reklamę marketingową. Na razie musimy się jednak uzbroić w cierpliwość.

Jarosław Niezgoda z bramką i asystą przeciwko Orange County SC. „Prawdopodobnie najlepszy mecz Polaka w tym sezonie” [WIDEO]

 

Jarosław Niezgoda zaliczył imponujący występ przeciwko Orange County SC. Jego Portland Timbers ograło wspomnianą drużynę 3:1, a Polak strzelił bramkę oraz zanotował asystę.

Dobry mecz Polaka

Jarosław Niezgoda zameldował się na boisku w 34. minucie. Polak trzy minuty po wejściu na murawę zanotował asystę. W doliczonym czasie gry dorzucił trafienie. Eksperta od amerykańskiej piłki, Katarzyna Przepiórka oceniła występ Jarosława Niezgody, jako jego najlepszy mecz w tym sezonie.

Rząd dofinansuje budowę stadionu Ruchu. Premier spotkał się z prezydentem miasta i prezesem klubu [CZYTAJ]

Źródło: Twitter

Czego zabrakło Barcelonie w starciu z Rayo? Lewandowski skomentował zaskakującą porażkę

Robert Lewandowski strzelił wczoraj jedynego gola dla FC Barcelony, która przegrała zaskakująco z Rayo Vallecano (1-2). Polak skomentował klęskę Blaugrany na gorąco po zakończeniu spotkania. 

Wczoraj niespodziewanie FC Barcelona poległa w starciu ze zdecydowanie niżej notowanym Rayo. Gospodarze na prowadzenie wyszli jeszcze przed przerwą, zaś po zmianie stron dołożyli drugie trafienie. Blaugrana długo nie była w stanie odpowiedzieć rywalom. Dopiero w samej końcówce piłkę w siatce umieścił Robert Lewandowskim, który przełamał serię kilku spotkań bez gola.

Czego brakowało?

Strzelec jedynego gola dla Barcelony po ostatnim gwizdku spotkał się z dziennikarzami. Przyznał, że na terenie Rayo gra się bardzo niewygodnie. Wskazał także, czego brakowało jego drużynie w tym spotkaniu.

– Zawsze jest trudno tutaj grać. Staraliśmy się walczyć o trzy punkty, ale zabrakło nam opanowania, aby stworzyć więcej sytuacji bramkowych. Musimy iść dalej i patrzeć w przyszłość na kolejny mecz. Trudno było poradzić sobie z wysokim pressingiem Rayo. Jesteśmy w dobrej sytuacji. Mamy teraz dwa mecze u siebie i musimy starać się grać dobrze i myśleć o tym, co musimy zrobić, aby grać lepiej w siedmiu meczach, które nam pozostały – wyjaśnił Polak. 

Lewandowski powiększył golem z Rayo swój dorobek strzelecki w La Lidze. Obecnie przewodzi klasyfikacji strzelców z 18 bramkami na koncie. Drugi Karim Benzema ma natomiast 14 trafień. Warto jednak odnotować, że dla naszego snajpera była to pierwsza bramka od 1 kwietnia.

Rząd dofinansuje budowę stadionu Ruchu. Premier spotkał się z prezydentem miasta i prezesem klubu

 

Ruch Chorzów aktualnie rozgrywa swoje mecze na stadionie Piasta Gliwice z uwagi na niespełnienie warunków licencyjnych obiektu przy ulicy Cichej (obecnie trwa tam rozbiórka – przyp. red.). W związku z tym klub chciałby, aby miasto rozpoczęło budowę nowej areny. Premier Mateusz Morawiecki zobowiązał się do dofinansowania tej inwestycji.

Rząd dofinansuje budowę stadionu Ruchu

Szef rządu spotkał się z prezydentem Chorzowa, aby omówić kwestię stadionu Ruchu. Premier Mateusz Morawiecki zapewnił o dotacji w wysokości 50% na budowę nowego obiektu przy ulicy Cichej.

Paweł Raczkowski przerwał milczenie. „Nagranie to jedna wielka manipulacja” [CZYTAJ]

– Szef rządu zapewnił o wsparciu ze środków rządowych budowy nowego stadionu przy Cichej 6. Mówimy o dotacji na poziomie 50 procent wartości inwestycji – napisano w komunikacie opublikowanym przez UM w Chorzowie.

Ruch Chorzów jest na dobrej drodze do Ekstraklasy. Niebiescy zajmują drugie miejsce w pierwszej lidze. Ekipa z Chorzowa ma przewagę dwóch punktów nad trzecią Wisłą Kraków i czwartą Termalicą.

Źródło: Mateusz Morawiecki, Urząd Miejski w Chorzowie

Paweł Raczkowski przerwał milczenie. „Nagranie to jedna wielka manipulacja”

 

Paweł Raczkowski w rozmowie z portalem „Sport.pl” wypowiedział się na temat incydentu, do którego doszło w Grecji. – Wyzywali od sku***li i „korupcyjnych świń„.

Zamieszanie w samolocie do Grecji

Paweł Raczkowski miał sędziować spotkanie AEKu Ateny z Arisem Saloniki. Tak się jednak nie stało z uwagi na incydent podczas podróży. Polski arbiter pokłócił się z jednym kibicem, przez co wybuchło medialne zamieszanie. Teraz Polak odniósł się do nagrania, w którym słychać, jak wyzywa greckiego fana.

– Samo nagranie to jedna wielka manipulacja, która jest stworzona, by mnie oczernić. Nie chcę tego komentować, bo to jest sfabrykowane. Ale konia z rzędem temu, kto potrafi być spokojny i opanowany, gdy ktoś pluje mu w twarz, wyzywa rodzinę i popycha – powiedział Paweł Raczkowski.

– Po wylądowaniu, kiedy wyjmowaliśmy bagaże z półki nad siedzeniami, ni stąd, ni zowąd słownie zaatakowali nas dwaj mężczyźni. Wyzywali od sku***li i „korupcyjnych świń. „Jesteśmy z Panathinaikosu, wiemy, co zrobiłeś w Poznaniu, nie posędziujesz jutro w Atenach, my cię zniszczymy. Jutro wszystko będzie w mediach. Na początku potraktowałem to jako przejaw głupiego zachowania pasażera odurzonego alkoholem. Kolejna próba sprowokowania mnie miała jednak miejsce w rękawie samolotu. Jak czekałem na kolegę z klasy ekonomicznej, kibic dalej mnie wyzywał i splunął mi w twarz – dodał polski arbiter.

Więcej informacji dot. sprawy Pawła Raczkowskiego:

Źródło: Sport.pl