Rosjanie chcą stworzyć Ligę Mistrzów wyłącznie dla swoich klubów. Kolejny szalony pomysł

Na początku tygodnia UEFA ogłosiła szeroki pakiet sankcji wobec rosyjskiego futbolu. W związku z wykluczeniami tamtejsza federacja planuje stworzenie własnej Ligi Mistrzów. 

W poniedziałek europejska federacja piłkarska ogłosiła, że w sezonie 2022/2023 rosyjskie kluby nie wezmą udziału w rozgrywkach pod jej szyldem. Jest to podtrzymanie decyzji, która została podjęta po rozpoczęciu wojny w Ukrainie.

Dodatkowo wykluczenia obejmą także rosyjskie reprezentacje – agresorzy nie wezmą udziału w kobiecym EURO oraz Lidze Narodów.

Rosyjska Liga Mistrzów

Według informacji przekazanych przez Sport-Express tamtejsza federacja ma w planach stworzenie alternatywnej Ligi Mistrzów. W rozgrywkach miałoby grać 16 rosyjskich klubów, najpierw faza grupowa, później pucharowa. Spotkania miałyby się odbywać we wtorki, środy i czwartki, na wzór europejskich pucharów.

Czym turniej będzie różnił się od standardowego krajowego pucharu? Jedynie wprowadzeniem podziału na grupy w jego pierwszej fazie. W Polsce podobne rozgrywki funkcjonowały w latach 2006-2009 pod nazwą „Puchar Ekstraklasy”.

Fotoreporterzy przedstawili swoją perspektywę incydentu z finału PP. „Żądamy dialogu” [WIDEO]

Po meczu Lecha Poznań z Rakowem Częstochowa (1:3) w finale Pucharu Polski doszło do przepychanki piłkarzy Kolejorza z jednym fotografem. Stowarzyszenie Fotoreporterów postanowiło odnieść się do całej sytuacji i przedstawić swoją perspektywę zdarzeń.

Atak na fotografa

Raków Częstochowa pokonał Kolejorza w finale Pucharu Tysiąca Drużyn. Jeden z fotoreporterów chciał uwiecznić płaczącego piłkarza Lecha Poznań, jednak spotkało się to z agresją ze strony innych zawodników i pracowników klubu.

Komentarz rzecznika

Rzecznik prasowy Lecha Poznań, Maciej Henszel wytłumaczył zachowanie piłkarzy Kolejorza. Płaczący zawodnik był przerażony w związku z reanimacją jego rodzica.

Odpowiedź fotoreporterów

Stowarzyszenie Fotoreporterów skomentowało sprawę w oświadczeniu. Odniesiono się w nim do słów rzecznika Lecha Poznań, zachowania PZPN i postawiono żądania.

W poniedziałek obiegła media i media społecznościowe informacja o tym, że „piłkarze i działacze Lecha Poznań po meczu szarpali fotoreportera”. Napisał o tym Rafał Musioł na Twitterze, więc zrobił się news dla portali: Interia, Sportowe Fakty, Sport, Polska Times. Głos na TT zabrał rzecznik Lecha Poznań Pan Maciej Henszel, który w swoim mniemaniu wyjaśnił sytuację, pisząc: „rodzic jednego z piłkarzy Lecha był reanimowany i jeden z „fotoreporterów” uznał, że jest to wyśmienita okazja do uwiecznienia tego. I zrobiło się zamieszanie, kompletnie nie mające nic wspólnego z ceremonią. Dziękuję rzecznikowi PZPN @KwiatkowskiKuba za szybką reakcję.”

Sprawdziliśmy:

1. Pan Jakub Kwiatkowski, rzecznik PZPN przyznał akredytację fotoreporterowi J. na podstawie wypełnionego przez niego prawidłowo wniosku.
2. Po przegranym przez Lecha meczu wszyscy, co zrozumiałe, fotografowali mniejszy lub większy smutek piłkarzy.
3. Wszyscy fotoreporterzy przeszli na środek boiska, gdzie sznurek wyznaczał dla nich przestrzeń do fotografowania ceremonii wręczenia medali i pucharu.
4. Fotoreporter J. widząc płaczącego piłkarza Lecha na ławce rezerwowych, założył, że to rozpacz po przegranej i sfotografował tę sytuację.
5. Płaczącego piłkarza fotografującemu reporterowi zaczęli zasłaniać pozostali piłkarze Lecha.
6. Trzech z nich: Bartosz Salamon, Jesper Karlstrom i Dawid Kownacki zaatakowali słownie i fizycznie fotoreportera. Obrażali go słowami uznanymi za obelżywe i żądali skasowania zdjęć.
7. Do fizycznego ataku na fotoreportera włączył się prezes Lecha Poznań i jednocześnie członek Zarządu PZPN, Karol Klimczak oraz kierownik Lecha Poznań, Mariusz Skrzypczak, którzy zaczęli wyrywać J. aparat. Dorzucając też kilka obelg.
8. Interweniował rzecznik PZPN Jakub Kwiatkowski, który zagroził „że więcej nie wyda J. akredytacji” i zażądał skasowania zdjęć.
9. Fotoreporter J. skasował zdjęcia płaczącego piłkarza.

Oświadczamy, że zachowanie Panów Salamona, Karlstroma, Kownackiego, kierownika Skrzypczaka i prezesa Klimczaka, oraz innych używających przemocy słownej i fizycznej wobec fotoreportera jest nieakceptowalne i naganne. Pragniemy stanowczo podkreślić – fotografowane były emocje piłkarza, nie sytuacja reanimacji. Nikt nie rozmawiał z fotoreporterem, nikt niczego nie wyjaśniał. Nikt nie poinformował o przyczynie rozpaczy piłkarza Lecha. Wielu natomiast prymitywnie J. zaatakowało.

Żądamy przeprosin dla zaatakowanego J. i wdrożenia procedur, aby podobna sytuacja nigdy więcej nie miała miejsca wobec żadnego fotoreportera.

To zaś, co zrobił Jakub Kwiatkowski z przedstawicielami klubu z Poznania, zmuszając fotoreportera szantażem i przemocą do usunięcia zdjęć, jest naruszeniem Prawa Prasowego. Tłumienie Krytyki Prasowej i stosowanie przemocy wobec dziennikarzy jest zagrożone karą .

Oczekujemy ze strony PZPN wyjaśnień i wypracowania z przedstawicielami naszego Stowarzyszenia dobrych praktyk i zaprzestania naruszania prawa do informacji. Żądamy pilnego spotkania z prezesem Cezarym Kuleszą. To nie pierwsze kłopoty organizatora z traktowaniem fotoreporterów. Nie zapomnieliśmy o zachowaniu delegata PZPN na meczu GKS Katowice – Widzew Łódź, które naraziło fotoreporterów na niebezpieczeństwo i działaniach, które utrudniały im pracę podczas tego spotkania.

Od rzecznika Lecha Poznań żądamy przeprosin dla J. i fotoreporterów, bo wprowadził opinię publiczną w błąd informując, kogo fotografował J. Spowodował tym falę komentarzy, których nie da się zacytować w kulturalnym piśmie, na temat J. i naszej pracy. Na marginesie, bo nie reanimacja była fotografowana, nie uważamy, że fotografowanie reanimacji jest naganne, ale uwrażliwiamy fotoreporterów, by nie publikować takich zdjęć bez uzasadnionej interesem publicznym przyczyny.

Od wszystkich, którzy napisali nieprawdę w mediach i mediach społecznościowych żądamy sprostowania błędnie podanych informacji. (skierujemy to oświadczenie do autorów tych nierzetelnych tekstów)

Wszystko się zaczęło od wideo, opinii dziennikarza bez sprawdzenia faktów i błędnie zrozumianej przez rzecznika lojalności wobec swoich ludzi i „dzięki temu” mamy festiwal niewybrednych epitetów pod adresem fotoreporterów na Twitterze. Tego cofnąć się nie da, ale przeprosić należy.

Jesteśmy przerażeni cenzurowaniem zdjęć przez PZPN. To się da naprawić tylko właściwymi procedurami.
Żądamy dialogu.

Ludmiła Mitręga
prezes Stowarzyszenia Fotoreporterów

„Chcę grać z Realem”. Mohamed Salah oczekuje rewanżu na Królewskich w finale Ligi Mistrzów

Liverpool awansował do finału Ligi Mistrzów po tym, jak wyeliminował Villarreal (5:2 w dwumeczu). Mohamed Salah po spotkaniu wypowiedział się na temat wymarzonego rywala w ostatnim meczu turnieju.

Już w środę dojdzie do rewanżu pomiędzy Manchesterem City a Realem Madryt. W pierwszym spotkaniu Obywatele pokonali Królewskich u siebie 4:3. Wygrany tego dwumeczu zmierzy się w finale Ligi Mistrzów z Liverpoolem.

Rachunki do wyrównania

Mohamed Salah wypowiedział się na temat swojego wymarzonego rywala w ostatnim meczu turnieju. Egipcjanin chciałby zagrać przeciwko Realowi Madryt, aby zrewanżować się za porażkę z 2018 roku.

– Chcę grać z Realem. Muszę być szczery. Manchester City to naprawdę trudny rywal, gramy z nim kilka razy w sezonie. Ale ja wolałbym mecz z Realem. Wtedy przegraliśmy, więc chcę z nimi grać. Mam nadzieję, że tym razem z nimi wygram – powiedział atakujący The Reds.

Źródło: Daily Mail, Meczyki

Były prezes PZPN ostro o decyzyjnych kibicach Lecha. „Jak to wytłumaczyć dzieciom?”

Michał Listkiewicz w felietonie dla Super Expressu rozpisał się na temat zachowania fanatyków Lecha Poznań, którzy uniemożliwili wejścia innym kibicom. Były prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej nazwał ich „terrorystami”.

Raków Częstochowa pokonał Lecha Poznań (3:1) w finale Pucharu Polski. O samym meczu mówiło się jednak bardzo mało ze względu na sytuację panującą pod Stadionem Narodowym.

Brak flag i oprawy

Kibice Kolejorza w kilkutysięcznym tłumie czekali na wejście. Ostatecznie się nie doczekali ze względu na decyzję ultrasów o bojkocie meczu. Wszystko za sprawą warunku, jaki postawiła Komenda Miejska Państwowej Straży Pożarnej. Kibicom zabroniono wnoszenia dużych flag i opraw.

Zadecydowała grupka, czekały tysiące

Michał Listkiewicz w felietonie dla Super Expressu nie unikał mocnych słów w stronę decyzyjnych kibiców Kolejorza. Były prezes polskiej federacji nazwał ich „terrorystami mieniącymi się kibicami Lecha”.

– Bezsensownym uporem pozbawili swoich rzekomych pupili wsparcia z trybun, a tysiącom wielkopolskich rodzin przybyłych do stolicy zepsuli majówkę. Pocieszałem pod stadionem zapłakane dzieci w koszulkach Kolejorza. Jak im wytłumaczyć, dlaczego po przejechaniu setek kilometrów stały godzinami pod bramą stadionu, na którym tak bardzo pragnęły być? – napisał Michał Listkiewicz.

Organizacyjna porażka. Niebiesko-Biała perspektywa finału Pucharu Polski [REPORTAŻ]

Źródło: Super Express

Kolejna szpilka w mapie Michniewicza. Gdzie teraz uda się selekcjoner?

Niedawno Czesław Michniewicz odbył tournée po Stanach Zjednoczonych. To jednak nie koniec podróży selekcjonera. Niebawem uda się również do Włoch, gdzie między innymi przyjrzy się Nicoli Zalewskiemu.

Michniewicz skrupulatnie pracuje nad przygotowaniem reprezentacji Polski do mistrzostw świata w Katarze. Jeszcze w czerwcu „Biało-Czerwoni” zagrają z Walią, Holandią oraz dwukrotnie z Belgią w Lidze Narodów. Selekcjoner rozważa różne warianty składu i wciąż obserwuje polskich zawodników.

Podróże

Niedawno szkoleniowiec udał się do Stanów Zjednoczonych, gdzie spotkał się między innymi z Gabrielem Sloniną. Według „Interii” kolejnym przystankiem Michniewicza będą Włochy.

52-latek zamierza przede wszystkim obejrzeć mecz półfinału Ligi Konferencji Europy z udziałem AS Romy i Leicester City. W składzie „Giallorossich” najpewniej pojawi się Nicola Zalewski, który notuje świetne występy.

Michniewicz obejrzy jednak także inne spotkanie. W planach ma mieć mecz Sampdorii Bartosza Bereszyńskiego z Lazio.

„Będzie chciał się pożegnać z kibicami” – Brzęczek zapowiada powrót Błaszczykowskiego

Jakub Błaszczykowski w bieżącym sezonie tylko dwa razy pojawił się na murawie w meczu Ekstraklasy. Jerzy Brzęczek zapewnia jednak, że piłkarz powróci jeszcze do gry. Zapewnił o tym w rozmowie ze sport.pl.

Byłego reprezentanta Polski prześladują problemy z kolanem. Początkowo Błaszczykowski za wszelką cenę chciał uniknąć operacji. Niestety finalnie musiał się ugiąć i przejść zabieg, który wydłużył jego powrót na boisko.

Będzie pożegnanie?

Wiele osób stwierdziło, że operacja może przyspieszyć zakończenie kariery Błaszczykowskiego. Okazuje się jednak, że 36-latek może jeszcze się pojawić na murawie. Jerzy Brzęczek zapewnił o tym w rozmowie ze sport.pl.

– Kuba po tej operacji czuje się lepiej niż po tej, którą miał w 2014 roku. Po tym, co się wydarzyło, jeszcze wróci na boisko. Wiem to, bo widzę jego zaangażowanie w rehabilitację. Będzie chciał się pożegnać z kibicami w stroju sportowym jako czynny zawodnik – powiedział były selekcjoner.

– Trudno jest się wczuć w to, co przeżywa Kuba. Po zerwaniu więzadeł nie poddał się operacji, liczył, że wygra walkę z kontuzją rehabilitacją, ciężką pracą. Widziałem, jak on pracuje. Też myślałem, że mu się uda. Bardzo chciałby pomóc drużynie nawet z trybun. Wiemy, jaki ma charakter i pasję do futbolu – podsumował Brzęczek.

Ancelotti potwierdził zakończenie kariery trenerskiej. Nie wykluczył zostania selekcjonerem

Carlo Ancelotti oficjalnie potwierdził, że zamierza zakończyć karierę trenerską. Włoch zapowiedział, że nie poprowadzi już innego klubu, niż Real Madryt. Zaznaczył jednak, że nie wyklucza objęcia reprezentacji. 

Ancelotti został w sobotę pierwszym trenerem w historii, który wygrał mistrzostwo wszystkich topowych lig europejskich. Co więcej, Włoch ma na koncie trzykrotny triumf w Lidze Mistrzów. Tym samym osiągnął już wszystko, co mógł osiągnąć jako trener klubowy.

Koniec kariery czy nowy początek?

W rozmowie z „Prime Video” szkoleniowiec przyznał, że myślał już o przejściu na emeryturę. Zaznaczył, że Real Madryt będzie jego ostatnim klubem i po swojej drugiej przygodzie w Hiszpanii zakończy karierę. „Królewskich” będzie prowadził jednak tak długo, jak będzie chciał tego jego pracodawca.

– Po mojej przygodzie z Realem Madryt najprawdopodobniej przejdę na emeryturę. Jeśli jednak Real będzie chciał, żebym został tutaj na kolejne dziesięć lat, to zostanę dziesięć lat – oznajmił Włoch.

Zawód trenera jest niezwykle wyczerpującym i czasochłonnym zawodem. Ancelotti chciałby zakończyć karierę, aby spędzić więcej czasu z bliskimi oraz zwiedzić miejsca, w których do tej pory nie był.

Chciałbym być blisko moich wnuków, pojechać na wakacje z żoną. Jest tyle rzeczy, które można zrobić, a które odkładałem… Chciałbym odwiedzić miejsca, w których do tej pory nie byłem jak Australia czy Rio de Janeiro. Chcę częściej odwiedzać swoją siostrę. Niestety nie na wszystko jest czas, dlatego gdy przejdę na emeryturę, będę miał co robić – argumentował.

Ancelottiego zapytano przy okazji o ewentualne objęcie reprezentacji. Na taką opcję 62-latek pozostaje otwarty. Jedną z potencjalnych kadr, jakie mógłby poprowadzić Włoch jest Kanada, z której pochodzi jego żona.

Kanada? Czemu nie. Ostatnio bardzo dobrze sobie radzili – podsumował.

„Carletto” nadal pozostaje w grze o wygranie Ligi Mistrzów 2021/22. Najpierw jednak Real musi pokonać Manchester City w rewanżowym spotkaniu półfinałowym. Po pierwszym meczu „Królewscy” przegrywają 3-4.

Gianni Infantino skomentował śmierć pracowników w Katarze. „Jeżeli dajesz komuś pracę, to dajesz mu godność i dumę”

Gianni Infantino po raz kolejny skompromitował się swoją wypowiedzią. Prezydent FIFA na pytanie dotyczące tysięcy zmarłych pracowników w Katarze odpowiedział, mówiąc o godności i dumie, płynących z możliwości pracy.

Korupcja

2 grudnia 2010 roku Katar został wybrany na gospodarza Mistrzostw Świata 2022. FIFA zrezygnowała z kandydatur Australii, Japonii, Korei Południowej i Stanów Zjednoczonych. Wybór ten od samego początku budził wiele kontrowersji. Wraz z kolejnymi miesiącami kolejni dziennikarze próbowali dowieść, że doszło do korupcji. Magazyn „France Football” przeprowadził śledztwo, które wykazało, że katarscy szejkowie kupili sobie Mundial. Więcej o kulisach przyznania Mundialu Katarowi przeczytacie TUTAJ.

Mundial na jesieni

Kolejnym problemem na przeszkodzie organizacji Mundialu w Katarze był także tamtejszy klimat. W związku z wysokimi temperaturami panującymi latem FIFA zadecydowała o rozegraniu Mundialu późną jesienią 2022 roku. Decyzja wzbudziła ogromne kontrowersje, i nie ma się co takiej reakcji dziwić, gdyż będzie to pierwszy taki przypadek w historii.

Śmierć tysięcy pracowników

Na tym problemy i kontrowersje się niestety nie kończą. W kolejnych latach docierały do nas także informacje o fatalnych warunkach, w jakich przyszło pracować robotnikom przy budowie stadionów i całej infrastruktury potrzebnej na zorganizowanie Mundialu. Mówi się, że w Katarze w pracy przy organizacji MŚ zginęło około siedmiu tysięcy osób.

Co o śmierci tysięcy pracowników sądzie Gianni Infantino? Ostatnio prezydent FIFA został o to zapytany. Jego słowa aż ciężko skomentować. Po prostu musicie je zobaczyć na własne oczy.

– Moi rodzice wyemigrowali z Włoch do Szwajcarii. Jeżeli dajesz komuś pracę, nawet w trudnych warunkach, to dajesz mu godność i dumę. To nie jest działalność charytatywna – skomentował prezydent FIFA.

– Te kilka tysięcy osób mogło zginąć w innych pracach. Oczywiście FIFA nie jest światową policją i nie odpowiada za wszystko, co dzieje się na całym świecie. Ale dzięki FIFA, dzięki piłce nożnej byliśmy w stanie zająć się statusem wszystkich 1,5 miliona pracowników pracujących w Katarze – dodał.

– To także kwestia dumy, że mogliśmy zmienić warunki dla tego półtora miliona ludzi. To jest coś, z czego również jesteśmy dumni – podkreślił.

Przeczytaj więcej informacji nt. Mundialu w Katarze:


źródło: associated press

Piłkarz Lecha Poznań ostro po porażce w finale Pucharu Polski. „Raków zniszczył nas mentalnie”

Raków Częstochowa został zwycięzcą Pucharu Polski w sezonie 2021/2022, po pokonaniu w finale Lecha Poznań 3:1. Po meczu piłkarz Kolejorza, Nika Kvekveskiri, w jednym z wywiadów przyznał, że Raków zniszczył ich mentalnie.

Tegoroczny finał Pucharu Polski rozgrywany na Stadionie Narodowym miał być wielkim świętem dla kibiców obu drużyn. Niestety, z powodu wprowadzonych przez organizatorów różnych zakazów wydarzenie okazało się ogromną kompromitacją, głównie na tle organizacyjnym. O wszelkich problemach związanych z finałem Pucharu Polski przeczytacie w naszym reportażu, klikając TUTAJ.

Finał Pucharu Polski

W wielkim finale Pucharu Polski spotkały się ze sobą zespoły Lecha Poznań i Rakowa Częstochowa. Mimo że przed pierwszym gwizdkiem sędziego ciężko było wskazać jednoznacznego faworyta, to większa presja spoczywała mimo wszystko na piłkarzach Lecha Poznań. Wynikało to przede wszystkim z tegorocznej setnej rocznicy klubu, w związku z którą władze klubu wymarzyły sobie zdobycie co najmniej jednego trofeum.

Zwycięstwo Rakowa

W tym roku Kolejorzowi pozostało już walczyć jedynie o mistrzostwo w Ekstraklasie, gdyż Puchar Polski padł łupem Rakowa Częstochowa. Podopieczni Marka Papszuna pokonali zespół dowodzony przez Macieja Skorżę 3:1. Bramki dla Rakowa strzelili Ivi Lopez, Mateusz Wdowiak oraz Vladislavs Gutkovskis. Honorową bramkę dla Lecha zdobył Joao Amaral. Dzięki wczorajszej wygranej Raków obronił tytuł zdobyty przed rokiem. Wówczas zespół Marka Papszuna pokonał Arkę Gdynia.

Komentarz piłkarza Lecha Poznań

Po meczu o komentarz został poproszony piłkarz Lecha Poznań, Nika Kvekveskiri. Gruzin przyznał, że jego zespół przegrał to spotkanie nie tylko na boisko, ale także w głowach.

– Emocje były duże, bo chyba po siedmiu latach mieliśmy ponownie mecz o tytuł. Miało to być szczególne wydarzenie dla nas i dla klubu, więc tym bardziej ta przegrana jest nie do zaakceptowania nie tylko dla mnie, ale również dla moich kolegów, bo widziałem ich w szatni po meczu. Raków zniszczył nas mentalnie – skomentował Nika Kvekveskiri.


źródło: przegląd sportowy

Organizacyjna porażka. Niebiesko-Biała perspektywa finału Pucharu Polski [REPORTAŻ]

Utrudnienia z transportem, zakorkowane miasto, blokada przy bramie, bałagan wokół stadionu, latające butelki, agresja policji, gaz i pałki. Za nieodpowiednie zachowanie garstki odpowiedzieli wszyscy.

To miał być wielki dzień dla polskiej piłki. Święto futbolu okazało się stypą. Ludzie nakręcali się na wyjazd do Warszawy od tygodni. Głód trofeum w kibicach Lecha jest ogromny, zwłaszcza w tak szczególnym sezonie. Mowa oczywiście o stuleciu istnienia.

Postanowiłem wybrać się z grupą fanatyków Kolejorza na finał Pucharu Polski, aby obejrzeć spotkanie z ich perspektywy. Niestety meczu prawie nikt nie zobaczył. Przepuszczono pojedyncze osoby z dziećmi, reszta musiała stać w kilkutysięcznym tłumie pod bramą nr 10.

Problemy z pociągami

Z obozu kibiców Lecha Poznań co jakiś czas wychodziły komunikaty o utrudnieniach związanych z wyjazdem na finał Pucharu Polski. Zaczęło się od sporu z PKP. Fanatycy próbowali załatwić optymalny transport. Okazało się jednak, że fani Kolejowego Klubu Sportowego otrzymali o wiele wyższe ceny za przejazd, niż ci z Rakowa. Zaporowa kwota zmusiła organizatorów wyjazdu do podjęcia decyzji o reorganizacji. Stanęło na tym, że większość wybrała się do stolicy autobusami oraz pociągami rejsowymi. Pozostali dotarli na własną rękę lub jednym (załatwionym w ostatnich dniach) pociągiem specjalnym.

Problemy z oprawą

Niecały tydzień przed finałem Pucharu Polski PZPN opublikował komunikat, w którym poinformował o warunkach postawionych przez prezydenta Warszawy i Komendę Miejską Państwowej Straży Pożarnej. „Kibice nie wejdą na stadion z flagami i banerami o wymiarach większych, niż 2 m x 1,5 m”. Był to podobno efekt opinii KM PSP, jednak nikt do końca nie wie, kto odpowiada za postawienie tego warunku. Po fakcie dochodzi do przerzucania winy na siebie (patrz zdjęcie poniżej).

Polski Związek Piłki Nożnej postanowił odwołać się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Fani Kolejorza poprosili o pomoc wojewodę województwa wielkopolskiego. Ostatecznie nic nie wskórano. Kibicom nie pozwolono wnieść flag, banerów i opraw.

Blokowanie wejścia

Nasz autokar wjechał do stolicy niedługo po godzinie 12:00. Korki w centrum spowodowały, że na parkingu pod stadionem wylądowaliśmy o 13:00. Pod bramami byliśmy 20 minut później. Na bilecie widniała informacja o otwarciu wejść o godzinie 14:00. Organizatorzy jednak widzieli ogromne tłumy, przez co już o 13:30 zakomunikowano, że otwarto bramy.

Kibice Lecha Poznań pod Stadionem Narodowym

Do głosu doszli „decyzyjni”, padł jasny komunikat. „Wiara, (po poznańsku „ludzie” – przyp. red.), czekamy, aż wejdzie oprawa. Nikt nie wchodzi, dopóki nie wniesiemy flag”. Reakcje kibiców na ten komunikat były mieszane, ale ostatecznie wszyscy się dostosowali. Nikt nie wchodził, były śpiewy. Irytacja rosła z każdą minutą. Część niebiesko-białego tłumu krzyczała, aby piłkarze nie wychodzili na murawę.

Część kibiców była w wyraźnym stanie nietrzeźwości, co doprowadziło do późniejszej eskalacji. Po kilkudziesięciu minutach nerwy były tak ogromne, że oprócz przyśpiewek szarpano bramę, rzucano butelkami w stronę stewardów i policji. To jednak nie była większość, a tylko jednostki. Później zaczęły się problemy.

Stanie na słońcu w kilkutysięcznym (o ile nie kilkunastotysięcznym) tłumie spowodowało, że część mdlała. Fani, którzy byli z przodu dostali gazem od policji. Kibice wołali „karetka, karetka„. Medycy pojawili się kilka minut później.

Kilkutysięczny tłum kibiców Lecha Poznań pod bramą nr 10

Jednostki prowokowały, a cierpieli wszyscy

Czekaliśmy pod bramą ponad trzy godziny, około 30. minuty meczu postanowiliśmy, że idziemy coś zjeść. Do food trucków mieliśmy aż trzy podejścia. Za pierwszym razem strzelano gazem w kibiców. Prawdopodobnie część fanatyków starła się z policją, a funkcjonariusze postanowili uderzyć we wszystkich. Uciekliśmy w stronę dworca Warszawa Stadion.

Drugie podejście. Spokojnie idziemy, gdy nagle biegnie na nas tłum ludzi, a za nimi „białe kaski” z pałkami w rękach. Uciekamy do autokarów (kilkaset metrów od bramy nr 10). W tym samym czasie na stadionie rozgrywano mecz.

Za trzecim podejściem poszliśmy okrężną drogą. Jedna z osób zapytała funkcjonariusza, czy możemy tędy przejść. „Jak chcecie, to idźcie” – usłyszeliśmy w odpowiedzi. Przechodząc obok uzbrojonego w odbezpieczoną pałkę policjanta, czułem lęk, że zaraz mogę otrzymać cios w plecy. Na szczęście nic się nie stało. Doszliśmy do food trucków, a wokół widać tylko syf. Nikt nie zadbał, aby podstawić kontenery na śmieci.

Policja obok food trucków

Chwilowy spokój, koniec meczu i kolejna zadyma

Niedługo po zakończeniu meczu zaczął się chaos, którego w zastanych warunkach nie dało się uniknąć. Organizator nie pomyślał i postanowił oddzielić parkingi kibiców Rakowa i Lecha tylko małym płotem. Sfrustrowani bojówkarze Kolejorza dali upust swojej złości. Do akcji ponownie wkroczyła policja. Podobnie jak wcześniej, ucierpiała większość. Nawet ci, co zachowywali się odpowiednio. Jeden kibic został staranowany przez konia.

Co chwilę było słychać strzały, wpuszczano gaz do autobusów. Widziałem, jak funkcjonariusz wszedł do jednego autokaru, grożąc pałą niewinnemu kierowcy. Do naszego też weszli, ale szybko zdołaliśmy ich wygonić i zamknąć drzwi. Przez kilkanaście minut próbowaliśmy wyjechać, gdy w tle działy się sceny rodem z lat dziewięćdziesiątych.

Moje miejsce w autobusie było przy oknie. Obawialiśmy się, czy szyba nie pęknie, ponieważ obok ciągle padały strzały oraz rzucano petardami. Jedna z nich wybuchła tuż przy naszym autokarze. Z parkingu wyjechaliśmy około godziny 19:00. W Poznaniu byliśmy o północy ze względu na jeden postój w połowie drogi. Co ciekawe, na wspomnianym MOP-ie nie było żadnej policji. Kilkuset kibiców było bez żadnego zabezpieczenia (fani wrogiego Kolejorzowi Widzewa Łódź nie mieszkają daleko, dlatego mogło dojść do niezłej jatki). Ktoś zorientował się dopiero po kilkunastu minutach. Wtedy przyjechało pięć radiowozów.

Zlot osób z biletami

Piłkarskie święto okazało się zlotem osób posiadających bilet na finał Pucharu Polski. To był bardzo smutny dzień nie tylko dla kibiców Lecha. Kilka osób w krawacie postanowiło nie dopuścić do wnoszenia flag, przez co tysiące osób zostało narażonych na utratę zdrowia.

Po meczu pojawiało się wiele komentarzy, co do zasadności bojkotu kibiców z Poznania. „Przecież dobrze wiedzieliście, że nie wejdziecie. Dlaczego nie mogliście zostawić flag i wejść bez nich?” Odpowiadam: Nie było takiej możliwości. Nawet jeśli ktoś bardzo chciał wejść na stadion, to nie mógł. Ultrasi zadecydowali.

Kogo za to winić?

Organizatorzy finału Pucharu Polski będą mieli ogromne pole do analizy. Finał Pucharu Polski odzyskał swój blask i prestiż, jednak zbyt często dochodzi do zadym. Organizacja wydarzenia była poniżej wszelkiej krytyki. Liczne przeszkody (od pociągów, po flagi) wywołały ogromne emocje wśród bardziej fanatycznych kibiców. Miejmy nadzieję, że ten finał będzie nauczką dla wszystkich.

Kibice Lecha Poznań chcą zbojkotować finał Pucharu Polski. Czekają na decyzję organizatorów

Kibice Lecha Poznań mogą nie pojawić się na trybunach Stadionu Narodowego podczas finału Pucharu Polski. Wynika to z zakazu wnoszenia flag, banerów i innych elementów oprawy, które przekraczają określone rozmiary.

W poniedziałek, 2 maja o godzinie 16:00 ma rozpocząć się finał Pucharu Polski. W decydującym o końcowym triumfie w rozgrywkach pojedynku zmierzą się ze sobą Lech Poznań oraz Raków Częstochowa. Podopieczni Marka Papszuna bronią trofeum, które zdobyli rok temu.

Na zaledwie godzinę przed meczem kibice Lecha Poznań wciąż przebywają pod bramami stadionu. Jest to swego rodzaju sprzeciw przeciwko zakazowi, jaki wprowadzili organizatorzy finału. Kibice nie mogą wnieść na stadion flag i banerów, które przekraczają wymiary 1,5 metra na 2 metry.

Fani Kolejorza domagają się zezwolenia na wniesienie elementów oprawy meczowej. Jeśli go nie otrzymają, to niewykluczone, że zbojkotują wydarzenie i nie pojawią się na stadionie.

Świetny czas Nicoli Zalewskiego. Zbigniew Boniek: „Mourinho się w nim zakochał”

Nicola Zalewski przeżywa piękny okres w swojej karierze. W polskim piłkarzu zakochał się sam Jose Mourinho, o czym opowiedział Zbigniew Boniek.

Kariera Nicoli Zalewskiego w końcu nabrała rozpędu. O talencie 20-letniego piłkarza wiemy nie od dziś, już wiele miesięcy temu podkreślał to także trener AS Romy, Jose Mourinho. Portugalski szkoleniowiec na początku tego sezonu jednak oszczędnie korzystał z usług polskiego piłkarza. Kiedy jednak Zalewski otrzymał szansę, to ją wykorzystał i od połowy lutego regularnie gra w barwach AS Romy na lewym wahadle. Polskiego piłkarza wielokrotnie wychwalały także włoskie media.

Zakochany Mourinho

Jose Murinho od dawna podkreśla talent Nicoli Zalewskiego. Ostatnio publicznie przyznał, że oglądanie Polaka w akcji jest czymś wspaniałym. Teraz te słowa podkreślił Zbigniew Boniek, który stwierdził, że Mourinho zakochał się w polskim piłkarzu.

Mourinho się w nim zakochał. Mourinho absolutnie zakochał się w Nicoli Zalewskim. Uważam, że ten chłopak tak samo, jak teraz, grał sześć czy siedem miesięcy temu, natomiast Mourinho widział go wtedy tylko jako młodego, wchodzącego do zespołu chłopaka. Teraz zaś zaistniała taka sytuacja, że kilka słabych meczów zaliczył Matiasa Vinii na lewej obronie, więc Mourinho przemodelował system i wystawił Zalewskiego na wahadle. I załapało, wypaliło – skomentował Zbigniew Boniek.

– Zalewski jest piłkarzem szybkim, wytrzymałym, z dobrą techniką użytkową, potrafił się wkomponować do tego zespołu. Jak każdy młody zawodnik, jest też oceniany w sposób ciut bardziej entuzjastyczny niż zawodnicy bardziej od niego doświadczeni. To dobry zawodnik, z perspektywami na wielką karierę, ale jeszcze aż nie zachwycałbym się nim, dajmy mu czas. Umie grać w piłkę. Ma strzał, ma drybling, ma dośrodkowanie. Poprawia się w grze w defensywie. Może być alternatywą na lewej stronie w reprezentacji Polski. Im wyżej będzie grał, tym lepiej – dodał Boniek.

Statystyki

W tym sezonie Nicola Zalewski wystąpił w 19 meczach w barwach AS Romy, biorąc pod uwagę wszystkie rozgrywki. W tym czasie zaliczył dwie asysty, obie w Lidze Konferencji Europy. Portal „Transfermarkt” wycenia Zalewskiego na 2,5 miliona euro.

Więcej nt. Nicoli Zalewskiego znajdziecie poniżej:


źródło: weszło

Włoski polityk ponownie krytykuje Zalewskiego. Prosi Mourinho, by nie powoływał Polaka na mecz z Leicester

Antonello De Pierro ponownie zabrał głos w sprawie Nicoli Zalewskiego. Tym razem włoski polityk wzywa Jose Mourinho, by ten nie powoływał polskiego piłkarza na najbliższy mecz przeciwko Leicester City.

Całe zamieszanie związane z Nicolą Zalewskim i Antonello De Pierro rozpoczęło się od wypowiedzi polskiego piłkarza. Po pierwszym meczu pomiędzy Leicester City a AS Romą Nicola Zalewski powiedział, że wybrał polską reprezentację z szacunku dla swojej rodziny. 20-latek podkreślił także, że w 100% czuje się Polakiem. Całą wypowiedź znajdziecie TUTAJ.

Krytyka ze strony włoskiego polityka

Po deklaracji polskiego piłkarza głos zabrał Antonello De Pierro. Włoski polityk uważa, że słowa Zalewskiego są przejawem braku wdzięczności ze względu na to, że niemal całe życie spędził we Włoszech. Życzył Polakowi także krótkiej kariery. Wypowiedź przeczytacie TUTAJ.

Prośba do Mourinho

Po kilku dniach Antonello De Pierro ponownie dał o sobie znać. Tym razem Włoch wezwał Jose Mourinho, by ten nie powoływał polskiego piłkarza na najbliższy mecz przeciwko Leicester City w Lidze Konferencji Europy. Polityk chce ukarania piłkarza za przejaw braku szacunku do kraju, w którym się wychował.

Bartosz Frankowski pod ostrzałem Czechów. Podyktował kontrowersyjny rzut karny [WIDEO]

Bartosz Frankowski miał przyjemność sędziowania meczu na szczycie ligi czeskiej, pomiędzy Slavią Praga a Viktorią Pilzno. Niestety nasz arbiter podyktował kontrowersyjny rzut karny, który może przesądzić o mistrzostwie. Na rozjemcę spotkania wylała się fala krytyki. 

W niedzielę rozegrało się spotkanie, które mogło przesądzić o mistrzostwie Czech. Liderująca w tabeli Viktoria Pilzno podejmowała drugą Slavię Praga, nad którą ma dwa punkty przewagi. Do poprowadzenia tego meczu ściągnięto z Polski Bartosza Frankowskiego.

Kontrowersje

Widowisko zakończyło się remisem (1-1). Tym samym przewaga Viktorii nie uległa zmianie. Doszło do tego jednak w niezwykle kontrowersyjnych okolicznościach. W 88. minucie polski arbiter podyktował rzut karny dla Slavii, którego na bramkę zamienił Ondrej Kudela.

Viktoria szybko rzuciła się do ataku, aby jeszcze w końcówce odrobić straty. W pole karne rywali wpadł Matej Trusa, który runął na murawie po kontakcie z przeciwnikiem. Frankowski podyktował kolejny rzut karny. Wykorzystał go Jean David Beauguel i ustawił wynik na remisowy.

Podyktowana „jedenastka” wzbudziła ogromne kontrowersje. Arbiter nie zdecydował się na obejrzenie powtórki, co tylko bardziej rozwścieczyło kibiców.

– W Premier League takiego karnego by nie było. Moim zdaniem Trusa wcale nie musiał upaść. Jeśli był kontakt, to minimalny – stwierdził czeski dziennikarz Pavel Hartman.

– Trusa stracił równowagę. Kontakt był minimalny. Moim zdaniem nie doprowadził do upadku piłkarza Viktorii – dodał z kolei doświaczony szkoleniowiec Vlasimil Palicka.

Włoskie media zachwycone Skorupskim. Polak okrzyknięty bohaterem meczu z Romą

Łukasz Skorupski ma za sobą kolejny udany mecz w barwach Bolonii. Tym razem Polak świetnie spisał się przeciwko AS Romie. Włoskie media okrzyknęły zgodnie naszego golkipera bohaterem i najlepszym piłkarzem spotkania. 

W niedzielę na Stadio Olimpico w Rzymie nie uświadczyliśmy żadnych goli. Spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem, a duża w tym zasługa Łukasza Skorupskiego, który zanotował kolejny świetny występ między słupkami Bolonii. Dla 30-latka był to szczególny mecz. W AS Romie przebywał przez pięć lat (2013-2018).

Bohater meczu

Dodatkowo Polak ma po nim spore powody do zadowolenia. Świetnie zaprezentował się w bramce Bolonii, zachowując czyste konto. Włoskie media zgodnie stwierdziły, że był najlepszym piłkarzem na boisku oraz okrzyknęły go bohaterem swojego zespołu.

– Przedłużył dobrą passę Bolonii. Wielki bohater wieczoru na Stadionie Olimpijskim. Najpierw powiedział „nie” Zaniolo, zamknął drzwi przed Carlesem Perezem, a potem klasowo zatrzymał Kumbullę napisało „TuttoMercatoWeb”, oceniając Polaka na „7,5”.

– Bez wątpienia najlepszy w stawce. Był autorem ważnych interwencji. Najpierw odmówił radości z gola Zaniolo, a potem Perezowi, ale prawdziwym majstersztykiem była obrona przeciwko Kumbulli w drugiej połowie – dodaja calciomercato.com, które przyznało Skorupskiemu tę samą ocenę. 

Włoski oddział „Eurosport” przyznał Polakowi nieco niższą ocenę. Redakcja stwierdziła jednak mimo to, że był najlepszym piłkarzem na boisku.

– Zareagował na strzał Zaniolo, dobry po uderzeniu Pereza, niesamowity po strzale głową Kumbulli. Trzy ważne interwencje – argumentowano.