Milik na remis! Bramkarz bez szans [WIDEO]

W sobotnim meczu Ligue 1 Olympique Marsylia prowadzi z Montpellier 2:1. Bramkę na remis zdobył Arkadiusz Milik. Napastnik pozostawił golkipera rywali bez szans.

https://twitter.com/footballvideop/status/1380971262953017345?s=20

Szczepłek o przesądności Nawałki. „Do autokaru reprezentacji nie miała prawa wejść kobieta”

Adam Nawałka znany jest ze swoich przesądów. Stefan Szczepłek w książce „Mecze polskich spraw” zdradził jedną z wielu sytuacji, kiedy natura byłego selekcjonera reprezentacji Polski dała o sobie znać.

Przesądność Nawałki

Stefan Szczepłek we wspomnianej książce skupił się na reprezentacji Polski. W publikacji przebrnął przez historię najważniejszych spotkań biało-czerwonych. Dziennikarz przytoczył również anegdotę na temat przesądności Adama Nawałki. Szczepłek zdradził, że były selekcjoner reprezentacji Polski nie życzył sobie, by autokar prowadziła kobieta.

„Do autokaru reprezentacji nie miała prawa wejść kobieta. „Nawet żona Grześka Krychowiaka” – żartowali piłkarze.”

„Kiedy podczas Euro we Francji okazało się, że autokarem mającym odwieźć piłkarzy na mecz kieruje kobieta, trener powiedział, że nigdzie nie pojadą, dopóki za kierownicą nie siądzie mężczyzna. Francuzi na tyle stanowczo uświadomili trenerowi, że pani kierowca jest w pracy i polski trener nie będzie jej zwalniał, że musiał ustąpić. I nie był to mecz przegrany.”

Nie chcieli go denerwować

To nie była jedyna taka sytuacja za kadencji Adama Nawałki. Szczepłek przytoczył, iż innym razem selekcjoner nie dał za wygraną i spowodował zmianę dziennikarki prowadzącej studio.

„Ale trener postawił na swoim w innej sytuacji. Był bardzo niezadowolony, kiedy na stadionie w Kopenhadze zobaczył znaną dziennikarkę prowadzącą studio telewizyjne. Nie mógł jej odwołać. Ponieważ jednak Polska przegrała 0:4, to trzy dni później, na meczu w Warszawie, stacja, nie chcąc narażać się na gniew selekcjonera, zastąpiła dziennikarkę jej kolegą.”

Źródło: Mecze polskich spraw (Stefan Szczepłek), Twitter

Paulo Sousa chce przywieźć z Euro jak najwięcej: „Potrzeba zwycięskiej mentalności”

Paulo Sousa miał możliwość sprawdzenia się w roli selekcjonera polskiej reprezentacji. Portugalski szkoleniowiec w rozmowie dla portalu UEFA zdradził, jaki ma cel na najbliższe Euro.

Pierwsze koty za płoty

W styczniu Zbigniew Boniek ogłosił, że Paulo Sousa zostanie nowym selekcjonerem reprezentacji Polski. Była to dość szokująca wiadomość, ponieważ jeszcze w listopadzie prezes PZPNu utwierdzał nas w przekonaniu, że to Jerzy Brzęczek poprowadzi kadrę na najbliższym turnieju.

Paulo Sousa ma już za sobą pierwsze zgrupowanie z biało-czerwonymi. Bilans nie jest zły – kadra w przeciągu trzech spotkań zdobyła 4 punkty. W czerwcu w ramach Euro 2020 zmierzymy się z Hiszpanią, Szwecją i Słowacją. Portugalczykowi zostały już tylko mecze sparingowe, aby odpowiednio przygotować się na mistrzostwa.

– Skupimy się na awansie z fazy grupowej do pucharowej, bo to najbardziej realistyczny cel. Powiedziałem również moim zawodnikom, że musimy pomyśleć o ważnych celach, a to oznacza zdobywanie tytułów. Do tego potrzeba zwycięskiej mentalności. Przed nami długa droga, nie możemy od razu myśleć, co możemy osiągnąć, ale musimy wyznaczyć cele – powiedział Sousa.

Przekazywałem piłkarzom, że większość z nich grała jako dzieci na ulicach, w lokalnych klubach i marzyli o grze dla drużyny narodowej. Dziś muszą marzyć o zdobyciu międzynarodowego tytułu dla Polski. To pierwszy krok. Następnie musimy te cele mieć w naszych umysłach, a na boisku pokazywać grę i mentalność odpowiednią do ich realizacji. To oznacza ambicję, odwagę, organizację i agresywność. I strategiczne sposoby, które pomogą nam wygrać z zespołami od nas lepszymi – dodał.

Sousa nie ukrywa, że jednym z powodów, dla których objął posadę selekcjonera reprezentacji Polski, była możliwość współpracy z Robertem Lewandowskim.

– Był to jeden z kluczowych powodów, dla których przyjąłem pracę selekcjonera reprezentacji Polski. To otwiera nowe możliwości. Jest to również bardzo wymagające dla mnie i mojego sztabu ze względu na to, co osiągnął, co robi w tym sezonie. On również jest bardzo wymagający wobec siebie, zawsze zadaje pytania, by lepiej zrozumieć pewne rzeczy, chce tę wiedzę przekazać innym. Naszą rolą jest przekonanie pozostałych piłkarzy, by oni robili to samo: przekazywali te idee kolegom – zdradził Portugalczyk.

– Potrzebujemy jakości, wiary, oczekiwań i tacy zawodnicy jak Robert to mają. Od pierwszej chwili o tym rozmawialiśmy, odbyliśmy niesamowitą, trzygodzinną dyskusję. Pomógł mi i moim współpracownikom, jako osobom z zewnątrz, dowiedzieć się, o co chodzi w reprezentacji Polski, o zawodnikach i o tym, jak możemy współpracować. Przekazaliśmy również nasze przemyślenia, analizę zespołu i zaczęliśmy dzielić się pomysłami. Dla mnie to był sposób na przedstawienie mojej wizji, rozjaśnienie jej w głowie. Robert jest kimś, kto wpłynął na moją decyzję, kto oferuje nam możliwości, by rosnąć wraz z jego charakterem – zakończył selekcjoner.

Filip Jagiełło z bramką przeciwko Pescarze. Piękny strzał z dystansu w wykonaniu Polaka [WIDEO]

Początek soboty przynosi dobre wieści z włoskich boisk. Filip Jagiełło wypożyczony z Genui do Brescii zdobył bramkę przeciwko Pescarze w meczu Serie B.

Były reprezentant polskiej młodzieżówki zmienił Zagłębie Lubin na Genoę latem 2019 roku. Od tego czasu jednak nie mógł się przebić w składzie ekipy z Serie A. Władze klubu postanowiły wypożyczyć Polaka do Brescii, która w poprzednim sezonie spadła do drugiej ligi.

Na zapleczu najlepszych włoskich rozgrywek Jagiełło może liczyć na regularne występy. W bieżącym sezonie zagrał w 29 meczach. Łącznie uzbierał ponad 1700 minut, podczas których zaliczył cztery asysty. Sobotnie trafienie w meczu z Pescarą było jego piątym w tej kampanii.

Polak znalazł się w odpowiednim miejscu przed polem karnym. Przyjął piłkę i pewnym strzałem zza szesnastki pokonał bramkarza gości.

https://twitter.com/FFutbolu/status/1380860129491484677

Portal transfermarkt.de wycenia Filipa Jagiełło na 1,8 mln euro. 23-latek po sezonie ma wrócić do Genui.

Rodzina piłkarza Slavii Praga przeprasza sąsiadów. „Na usprawiedliwienie, mój młodszy brat strzelił gola Arsenalowi”

Przygoda Slavii Praga w Lidze Europy cały czas trwa. Czesi w ubiegły czwartek zremisowali z Arsenalem. W związku z tym, jeden członków rodziny strzelca bramki musiał przeprosić sąsiadów.

Remis w Londynie

Pierwszy ćwierćfinałowy mecz Ligi Europy pomiędzy Arsenalem a Slavią Praga zakończył się remisem 1:1. Pierwsza bramka padła dopiero w 86. minucie. Do siatki trafił Pepe z Arsenalu. Czesi nie pozostali jednak dłużni i odpowiedzieli po ośmiu minutach.

Wzruszająca historia

Do bramki Bernda Leno w 94. minucie trafił 28-letni Tomas Holes. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie historia, która wydarzyła się po spotkaniu. Brat obrońcy Slavii Praga przeprosił swoich sąsiadów za krzyk około godziny 23 poprzedniej nocy. Na usprawiedliwienie napisał, że jego młodszy członek rodziny zdobył bramkę w meczu przeciwko Arsenalowi.

– Przepraszam Was wszystkich za krzyk około 11 wieczorem. Na usprawiedliwienie, mój młodszy brat strzelił gola w ćwierćfinale LE przeciw Arsenalowi w 90. minucie na 1:1. Jeszcze raz przepraszam – napisał na kartce wywieszonej na klatce schodowej. 

Miejmy nadzieję, że sąsiedzi wybaczyli krzyki brata piłkarza. Piękna przygoda Slavii Praga nadal trwa. Rewanżowe starcie londyńczyków z Czechami odbędzie się 15 kwietnia na Sinobo Stadium w Pradze.

Źródło: Twitter

Oficjalnie. Maciej Skorża wrócił do Lecha Poznań! Mecz z Legią obejrzy z trybun

No to oficjalnie! Maciej Skorża wrócił do Lecha Poznań i podpisał kontrakt na dwa lata. Najbliższe spotkanie z Legią obejrzy jednak z trybun. W poniedziałek przejmie zespół – poinformował Lech na Twitterze.

Od zwolnienia Dariusza Żurawia minęło już kilka dni. W ostatnich dniach nasiliły się plotki o potencjalnym następcy szkoleniowca „Kolejorza”. Większość głosów przemawiała za Maciejem Skorżą, którego ostatecznie rzeczywiście przedstawiono jako nowego trenera Lecha.

Polskie El Clasico z trybun

Poznański klub na Twitterze poinformował o podpisaniu ze Skorżą dwuletniego kontraktu. Jednocześnie dodano, że szkoleniowiec dopiero w poniedziałek oficjalnie przejmie drużynę i obowiązki pierwszego trenera. Oznacza to, że najbliższe, sobotnie spotkanie z Legią Warszawa obejrzy z trybun stadionu przy Bułgarskiej.

– Znajdujemy się w trudnym momencie, nasza drużyna gra od dłuższego czasu zdecydowanie poniżej oczekiwań i poniżej swoich dużych możliwości, które prezentowaliśmy wiosną i wczesną jesienią. Chcemy to zmienić i jesteśmy przekonani, że Maciej Skorża jest odpowiednią osobą żeby przywrócić Lecha na zwycięską ścieżkę – skomentował prezes Rutkowski.

49-latek jest dobrze znany kibicom Lecha. Prowadził drużynę w sezonie 2014/15. Wówczas sięgnął z „Kolejorzem” po mistrzostwo Polski, a także Superpuchar Polski.

– Lechowi się nie odmawia. Dobrze wspominam czas mojej poprzedniej pracy w Poznaniu. Udało nam się wówczas sięgnąć po mistrzostwo Polski, ale też przeżyć gorycz porażki. Teraz wracam mądrzejszy o tamte doświadczenia i pełen energii do pracy – powiedział Maciej Skorża.

Jednak nie Dublin i Bilbao? Gdzie ostatecznie zagrają Polacy na EURO? Możliwe nowe opcje

Z tygodnia na tydzień poznajemy coraz więcej szczegółów dot. tegorocznych Mistrzostw Europy. W kontekście miast, które zorganizują turniej, wszystkie szczegóły mamy poznać do 19 kwietnia, kiedy zapadną ostateczne decyzje. 

EURO z kibicami!

Wczoraj informowaliśmy o tym, iż 8 z 12 miast-gospodarzy EURO 2020(1) jest gotowych wpuścić kibiców na trybuny w co najmniej 25% całkowitej pojemności stadionu. Z tych ośmiu lokacji jedynie Budapeszt zagwarantował możliwość pełnego zapełnienia Puskás Arény. Więcej o tym pisaliśmy TUTAJ.

Wciąż pozostają 4 miasta, które nie oszacowały, ile osób będzie mogło wejść na stadiony. Do tego grona należą: Dublin, Bilbao, Rzym oraz Monachium. Przypomnijmy, że reprezentacja Polski miała rozegrać mecze fazy grupowej na obiektach w Bilbao oraz w Dublinie.

Tajemnicza wiadomość Bońka

Zbigniew Boniek, prezes PZPN, umieścił na twitterze dość tajemniczy wpis. Wiele osób domyśliło się, że chodzi o możliwość zmiany miast-gospodarzy. Tak jak wspomnieliśmy, ostateczne decyzje w sprawie EURO mają zapaść do 19 czerwca.

Legendarny piłkarz regularnie ogląda polską 1. Ligę. Jest wujkiem jednego z zawodników

W 2019 roku Zagłębie Sosnowiec pozyskało Quentina Seedorfa. Wujkiem 20-latka jest legendarny Clarence. Młody zawodnik w rozmowie z „Łączy nas Piłka TV” zdradził, że były piłkarz Ajaxu czy Milanu ogląda jego poczynania w 1. Lidze.

Clarence Seedorf karierę zakończył w 2014 roku. W swoim dorobku ma między innymi czterokrotne zwycięstwo w Lidze Mistrzów. W CV pochwalić się z kolei może występami dla Ajaxu, Realu Madryt, a także Milanu.

Legenda ogląda 1. Ligę

Jak się okazuje, wujek Quentina bacznie śledzi jego występy w polskiej 1. Lidze. W rozmowie z „Łączy nas Piłka TV” 20-latek zdradził, że po każdym meczu pyta Clarence’a o swoje postępy. 45-latek z kolei zawsze mówi mu, co robił dobrze, a co musi jeszcze poprawić.

– Praktycznie po każdym meczu pytam wujka, co sądzie o mojej grze. Daje mi trochę wskazówek, dzieli się przemyśleniami, mówi, co powinienem robić lepiej. Jest dla mnie bardzo ważny – opowiedział Quentin, po czym dodał –  To część mojej rodziny. Kiedy byłem dzieckiem, oglądałem jego mecze. Rozmawiałem z nim o piłce nożnej. Dla mnie jest wzorem do naśladowania.

W tym sezonie 20-latek dziesięciokrotnie wybiegał na pierwszoligowe boiska. Holender w ostatnim meczu Zagłębia z Widzewem Łódź strzelił nawet dwie bramki. Jak przyznaje – był to dla niego wyjątkowy moment.

– Pierwszy gol był dla mnie bardzo ważny, również dlatego, że wcześniej ich nie strzelałem. To dla mnie bardzo istotne, że wreszcie doświadczyłem tego uczucia. Teraz chcę zdobywać kolejne bramki, robić to regularnie i cały czas poprawiać swoją grę – zapewnił.

Mimo dobrego występu Seedorfa w ostatnim spotkaniu to sytuacja jego klubu nie jest do pozazdroszczenia. W tabeli Zagłębie zajmuje dopiero 15. miejsce. Przewaga nad ostatnim GKS-em Bełchatów wynosi natomiast jedynie trzy punkty.

El Clásico już dziś! W jakich składach zagrają Real Madryt i FC Barcelona?

Już za kilka godzin rozpocznie się spotkanie, na które czekają kibice na całym świecie. Spotkanie rozpocznie się o 21:00 i odbędzie się w Madrycie. Hiszpańscy dziennikarze od samego rana próbują przewidzieć składy, w jakich zagrają obie ekipy. Czy ich prognozy się sprawdzą?

Po raz ostatni oba zespoły spotkały się w październiku tamtego roku, wówczas lepszy okazał się Real, który odniósł zwycięstwo 3:1 na Camp Nou. Tak więc dzisiejszy pojedynek będzie idealną okazją do rewanżu dla „Blaugrany”. Sytuacja w LaLiga jest napięta i nawet najmniejsze potknięcie może skutkować utratą szans na mistrzostwo kraju. Na ten moment liderem jest Atletico z 66 punktami, Barça zajmuje drugą lokatę i ma na swoim koncie 65 „oczek”, z kolei Real okupuje najniższe miejsce na podium i posiada 63 punkty.

Real Madryt vs FC Barcelona – jakie składy?

Zacznijmy od „Królewskich”, gdyż niemal wszyscy dziennikarze z Hiszpanii są zgodni. Podopieczni Zinedine’a Zidane’a zagrają w formacji 4-3-3.

Przewidywany skład Realu:

Thibaut Courtois; Ferland Mandy, Nacho, Eder Militao, Lucas Vazquez; Toni Kroos, Casemiro, Luka Modrić; Marco Asensio, Karim Benzema, Vinicius Junior

Przewidywany skład Barcelony

Kadra „Blaugrany” stawia przed nami zdecydowanie więcej tajemnic. Ronald Koeman upodobał sobie formację z trzema środkowymi obrońcami i dwoma wahadłowymi i najprawdopodobniej z takiej opcji skorzysta Holender. Jeśli jednak chodzi o nazwiska i ich umiejscowienie na boisku, to predykcje hiszpańskich ekspertów trochę się różnią. Jedynie „Sport” oraz „Marca” zgadzają się ze sobą w 100%.

Ustawienie wg „Mundo Deportivo”:

Marc-Andre ter Stegen; Clement Lenglet, Frenkie de Jong, Ronald Araujo; Jordi Alba, Pedri, Sergio Busquets, Sergino Dest; Antoine Griezmann, Ousmane Dembele, Lionel Messi

Ustawienie wg „Sportu”:

Marc-Andre ter Stegen; Clement Lenglet, Gerard Pique, Ronald Araujo; Jordi Alba, Pedri, Frenkie de Jong, Sergio Busquets, Sergino Dest; Ousmane Dembele, Lionel Messi

Ustawienie wg „ASa”:

Marc-Andre ter Stegen; Clement Lenglet, Gerard Pique, Oscar Mingueza; Jordi Alba, Pedri, Frenkie de Jong, Sergio Busquets, Sergino Dest; Ousmane Dembele, Lionel Messi

Ustawienie wg „Marki”:

Marc-Andre ter Stegen; Clement Lenglet, Gerard Pique, Ronald Araujo; Jordi Alba, Pedri, Frenkie de Jong, Sergio Busquets, Sergino Dest; Ousmane Dembele, Lionel Messi

https://twitter.com/madridreigns/status/1380766554640498690

źródło: fcbarca.com

Były piłkarz Barcelony został brutalnie podsumowany. „On nie jest piłkarzem”

Malcom, delikatnie mówiąc, nie był najlepszym transferem w historii FC Barcelony. Aktualnie Brazylijczyk występuje w Zenicie Sankt Petersburg, jednak tam także jego gra pozostawia wiele do życzenia. Na temat jego sytuacji wypowiedział się Denis Ugarow, były piłkarz mistrzów Rosji.

Kiedy w 2018 roku Barcelona sięgnęła po Malcoma, pokładano w nim duże nadzieje. Blaugrana wydała na transfer aż 41 mln euro, żeby wyciągnąć go z Bordeaux. Brazylijczyk nie poradził sobie jednak na Camp Nou i za 40 mln został oddany do Zenita.

Równie duża kwota wydana przez Rosjan na skrzydłowego nakazywała sądzić, że zostanie gwiazdą drużyny. Tak się natomiast nie stało, a 24-latek znowu zaczął zawodzić.

„Malcom nie jest piłkarzem”

O sytuacji zawodnika wypowiedział się były gracz Zenita, Denis Ugarow. W rozmowie z mediami niemal zrównał Malcoma z ziemią.

– Malcom nie jest piłkarzem. Za pieniądze, które wyłożył na niego klub, powinien kierować działaniami ofensywnymi i pomagać w obronie. A on ogranicza się do snucia się po boisku i machania rękami – stwierdził ostro Ugarow.

– To najgorszy transfer w całej historii Zenita. Musimy pozbyć się tego zbędnego balastu – podsumował.

W tym sezonie Malcom dla Zenita rozegrał 20 spotkań, w których zdobył tylko jednego gola. Zaliczył także dwie asysty, jednak na tym kończy się jego dorobek. Kontrakt 24-latka z rosyjskim zespołem wygasa dopiero w czerwcu 2024 roku.

Sergio Ramos z żalem wrócił do rozstania z Sevillą. „Wszystko zostało zmanipulowane”

Sergio Ramos już od wielu lat jest związany z Realem Madryt. Do stolicy Hiszpanii trafił jednak z Sevilli. Kapitan „Królewskich” opowiedział o przebiegu swojego odejścia z Andaluzji i nie ukrywa, że nadal ma żal do władz byłego klubu.

35-latek jest wychowankiem Sevilli. To w jej akademii stawiał swoje pierwsze piłkarskie kroki. Nic więc dziwnego, że kiedy w 2005 roku ogłoszono jego odejście do Realu Madryt, kibice nie byli zadowoleni.

Rodzina oberwała rykoszetem

Reakcja fanów andaluzyjskiego zespołu okazała się bolesna dla samego Ramosa. Wówczas mocno „dostało się” najbliższym piłkarza. 35-latek wspomina, że jego rodzice oraz dziadkowie nie mogli normalnie pójść na stadion Sevilli.

– Wszystko zostało zmanipulowane. To było bolesne nie tylko dla mnie, ale też dla mojej rodziny. Nigdy nie wybaczę bólu, który zadano moim dziadkom i rodzicom. Nie mogli później chodzić na stadion. Z tego powodu przeciwko Sevilli grałem z wściekłością – wyjaśnił Ramos.

Kibice Sevilli wciąż nie wybaczyli Ramosowi odejścia do Madrytu. 35-latek wielokrotnie spotykał się z gwiazdami na Estadio Ramon Sanchez Pizjuan. Mimo wszystko zapewnia, że nie żałuje podjętej decyzji. Dodaje także, że gdyby miał jeszcze raz podjąć decyzję – zrobiłby dokładnie to samo.

– Podjąłbym tę decyzję jeszcze tysiąc razy. Nigdy nie pozwoliłbym jednak opowiadać ludziom różnych bzdur. Nie wyjaśniłem tego – to był jeden z największych błędów w moim życiu. Dzisiaj mogę powiedzieć, że byłem i będę piłkarzem Sevilli aż do śmierci. Ale też z dumą mówię o sobie, że jestem kapitanem Realu i reprezentacji Hiszpanii – zapewnił piłkarz, który wypracował sobie status legendy „Królewskich”.

– Moje przejście z Sevilli do Madrytu było uzgodnione między klubami. Nie odszedłem po aktywowaniu klauzuli, jak mówiono – dodał.

8 miast-gospodarzy EURO 2020 zagwarantowało obecność kibiców na trybunach! Co z z pozostałymi lokacjami?

UEFA poinformowała za pośrednictwem swojej strony internetowej o tym, iż osiem z dwunastu miast-gospodarzy EURO pozwoli kibicom wejść na trybuny. Co z pozostałymi lokacjami?

Przełożone z 2020 na 2021 rok Mistrzostwa Europy zbliżają się wielkimi krokami. W ostatnich tygodniach w mediach trwały dyskusje dot. tego, czy kibice będą wpuszczani na trybuny. UEFA zarzekała się, że turniej odbędzie się w pierwotnej formie, jednak pojawiało się w tej sprawie wiele sceptycznych komentarzy.

EURO 2020(1) z kibicami!

Dziś europejska federacja piłkarska potwierdziła gotowość 8 z 12 miast gospodarzy w kwestii wpuszczenia kibiców na stadiony. Ostateczne decyzja w tej sprawie ma jednak zapaść 19 kwietnia.

– Obecnie osiem krajów-gospodarzy potwierdziło pojemność stadionów z kibicami w oparciu o ich prognozy dotyczące poprawy sytuacji zdrowotnej w ich krajach w czerwcu i lipcu, biorąc pod uwagę szereg czynników, w tym wdrożenie szczepień w danym kraju, planowane działania na rzecz ponownego otwarcia gospodarki i przewidywane spowolnienie transmisji wirusa ze względu na cieplejszą porę roku – czytamy na uefa.com.

Wspomniane 8 miast gospodarzy to: Londyn, Bukareszt, Amsterdam, Glasgow, Kopenhaga, Sankt Petersburg, Baku oraz Budapeszt. Wszystkie z nich zagwarantowały możliwość zapełnienia stadionów w co najmniej 25%.

Londyn zapewnił możliwość wpuszczenia kibiców w co najmniej 25% całkowitej pojemności obiektu. W Bukareszcie, Amsterdamie, Kopenhadze oraz Glasgow kibice zapełnią stadiony w przedziale 25%-33%. Baku oraz  Sankt Petersburg zagwarantowały wypełnienie trybun w 50%. Jedynie Budapeszt celuje w pełne wypełnienie Puskás Arény przez kibiców.

Co z pozostałymi miastami?

Pozostałe 4 miasta mają czas na przedstawienie swoich stanowisk do 19 kwietnia. W tym dniu mają zapaść ostateczne decyzje w kwestii wpuszczania kibiców na stadiony podczas EURO. Są to: Dublin, Bilbao, Rzym oraz Monachium.

Warto zaznaczyć, że reprezentacja Polski swoje spotkania w fazie grupowej rozegra w Bilbao oraz w Dublinie.

Jerzy Brzęczek wróci na ławkę trenerską? W Ekstraklasie zwolniło się miejsce!

Po kilku tygodniach przerwy ponownie na ławce trenerskiej może zasiąść Jerzy Brzęczek! Jak donosi „Przegląd Sportowy”, były selekcjoner reprezentacji Polski wzbudził zainteresowanie Wisły Płock.

18 stycznia jak grom z jasnego nieba spadła na nas informacja o zwolnieniu Jerzego Brzęczka. Niedługo później dowiedzieliśmy się, że następcą byłego reprezentanta Polski będzie Paulo Sousa.

Brzęczek wróci do futbolu?

Gdzie trafi Jerzy Brzęczek? A no najprawdopodobniejszą opcją na ten moment jest powrót do Wisły Płock, z której to Brzęczek w przeszłości wybił się do reprezentacji Polski. 8 kwietnia Radosław Sobolewski, obecny szkoleniowiec „Nafciarzy”, ogłosił, iż po zakończeniu obecnego sezonu opuści klub. Warto zaznaczyć, że pod koniec lutego o Jerzego Brzęczka pytał również inny klub z Ekstraklasy, więcej tutaj.

– Ja już podjąłem decyzję. Odchodzę z Wisły wraz z końcem tego sezonu – powiedział Sobolewski na konferencji prasowej.

Na ten moment Wisła Płock zajmuje 13. lokatę w Ekstraklasie z sześcioma punktami przewagi nad strefą spadkową. Do końca sezonu pozostało im siedem gier. Jutro wyjadą do Szczecina, gdzie podejmą miejscową Pogoń. „Portowcy” znajdują się w czubie tabeli, w związku z czym przed podopiecznymi Sobolewskiego stoi twardy orzech do zgryzienia.

Dwaj kandydaci

Według „Przeglądu Sportowego” zarząd klubu z Płocka na tę chwilę rozważa dwa nazwiska. Pierwszym z nich jest oczywiście wspomniany Jerzy Brzęczek, a drugim były trener Legii Warszawa, Aleksandar Vuković. Płocczanie mają jednak jeszcze dużo czasu na namyślenie się i znalezienie odpowiedniego kandydata, gdyż trener Sobolewski, o ile nic nie ulegnie zmianie, poprowadzi drużynę do końca sezonu. Nie wiadomo jednak, jak zareagują piłkarze na tak szybką i niespodziewaną decyzję swojego trenera.

Afera po tym, jak sędzia poprosił Haalanda o autograf. „To jest niedopuszczalne”

Po ostatnim meczu Manchesteru City z Borussią Dortmund (2-1) w Lidze Mistrzów, jeden z arbitrów-asystentów poprosił o autograf Erlinga Haalanda. Sytuację zarejestrowały kamery, zaś zachowanie sędziego ostro skomentował Roberto Rosetti, głównoprowadzący tamtejsze starcie.

Rumuński arbiter liniowy, Octavian Sovre po ostatnim gwizdku w pierwszym meczu „Obywateli” z BVB w tunelu poprosił Haalanda o podpis. Norweg miał mu go złożyć na żółtej oraz czerwonej kartce.

Gniew głównego sędziego

Roberto Rosetti pełnił w tamtym meczu rolę głównego arbitra. Odnosząc się bezpośrednio do zachowania asystenta napisał maila do innych arbitrów. Skrytykował postawę Sovre oraz nawoływał do zachowania profesjonalizmu podczas spotkań.

– Temu mamy pomóc, wyglądając i zachowując się jak stanowczy i profesjonalni atleci. Jeśli chcemy być szanowani tak samo, jak piłkarze, to dlaczego mamy ich prosić o autograf czy koszulkę? Czy oni mają takie same prośby wobec nas? To jest po prostu niedopuszczalne. To także kwestia godności. I pamiętajcie o liczbie kamer na meczach UEFA – one wyłapują dosłownie wszystko – miał napisać Rosetti. Do maila dotarła telewizja „Sky Sport”.

Rumuńskie media twierdzą z kolei, że Sovre chciał autografu Haalandu na cel charytatywny. Sędzia liniowy zamierza wesprzeć zbiórkę na rzecz ośrodka pomagającego chorym na autyzm.

Co dalej z Michałem Karbownikiem? Trener Brighton wyjaśnił jego sytuację

Graham Potter na przedmeczowej konferencji poprzedzające spotkanie Brighton z Everton wyjaśnił, czemu Michał Karbownik wciąż czeka na debiut w Premier League. Do tej pory 20-latek rozegrał zaledwie jeden mecz w barwach „Mew”. Szkoleniowiec uspokoił jednak zaniepokojone nastroje.

Razem z Karbownikiem na Wyspy wyleciał Jakub Moder. Póki co to były zawodnik Lecha Poznań lepiej radzi sobie w angielskim otoczeniu. Powoli wyrabia on sobie w Anglii renomę, czego nie można powiedzieć o lewym obrońcy.

„Potrzebuje więcej czasu”

Graham Potter, trener Brighton wyjaśnił, czemu Karbownik nie dostaje swoich szans. Jednocześnie zapowiedział, że 20-latek wystąpi w najbliższy weekend w spotkaniu rezerw „Mew”. Wszystko po to, aby zaczął wchodzić w rytm meczowy.

– Michał miał lekką kontuzję, kiedy tu przyjechał. Zajęło trochę czasu, zanim doszedł do pełni zdrowia. Jest młodym zawodnikiem, który skorzystał na treningach z nami i przebywaniu w grupie – uspokoił Potter na konferencji przed meczem z Evertonem.

– Potrzebuje więcej czasu. Minuty na boisku dadzą mu korzyści, ale rozwija się dobrze, biorąc pod uwagę fakt, że jest w nowym środowisku – dodał.

– W najbliższych dniach wystąpi w drużynie U-23, aby kontynuować proces adaptacji do brytyjskiego futbolu. Znalazł na ławce rezerwowych na Old Trafford i doświadczył bycia z drużyną. To dobrze, ale musi nadal pracować – podsumował trener „Mew”.