EURO 2020 tylko w Anglii? Premier Wielkiej Brytanii zapewnia: Jesteśmy na to gotowi

Premier Wielkiej Brytanii zadeklarował, że Anglia jest gotowana na przejęcie mistrzostw Europy. UEFA wciąż sprawdza warianty i wierzy, że turniej odbędzie się na dwunastu europejskich stadionach.

EURO wyłącznie w Anglii?

Głos w sprawie organizacji EURO 2020 zabrał Boris Johnson, premier Wielkiej Brytanii. Polityk uważa, że jest gotowy na przyjęcie innych meczów turnieju.

– Będziemy organizować półfinały i finał EURO. Jeśli UEFA chce, żeby odbyły się u nas także inne mecze, to jesteśmy na to gotowi – cytuje Johnsona brytyjskie The Sun.

„To ojczyzna piłki nożnej”

Johnson ma także chrapkę na zorganizowanie mundialu w Wielkiej Brytanii. Polityk twierdzi, że Anglia to ojczyzna piłki nożnej.

– Jesteśmy również bardzo chętni na sprowadzenie piłki nożnej do domu w 2030 roku. To odpowiednie miejsce na organizację mundialu. Jesteśmy ojczyzną piłki nożnej, to będzie cudowne dla całego kraju.

Źródło: The Sun

Paulo Sousa musi powołać tego zawodnika. Ekspert nie ma wątpliwości

Powołania na marcowe mecze reprezentacji Polski zbliżają się wielkimi krokami. Eksperci i kibice zastanawiają się, na kogo na swoim pierwszym zgrupowaniu postawi Paulo Sousa. Kamil Kosowski uważa, że szansę musi dostać Michał Helik.

25 marca Sousa zadebiutuje w roli selekcjonera reprezentacji Polski. „Biało-Czerwoni” zainaugurują wówczas meczem z Węgrami eliminacje do mistrzostw świata 2022. Trzy dni później kadrę czeka mecz z Andorą, zaś 31 marca zakończymy zgrupowanie spotkaniem z Anglią.

Wraz ze zbliżającymi się meczami zbliża się również dzień, kiedy Paulo Sousa wyśle powołania do zawodników. Na tę chwilę mamy wiele niewiadomych, gdyż będzie to pierwszy raz, kiedy Portugalczyk bliżej przyjrzy się naszym piłkarzom. W mediach padają już jednak nazwiska, którymi nowy selekcjoner powinien się zainteresować.

Nie stać nas na pomijanie go

Kamil Kosowski w „Przeglądzie Sportowym” stwierdził, że swoje powołanie musi otrzymać Michał Helik. Ekspert Canal+ wprost przyznaje, że pominięcie go byłoby błędem. Po prostu nie stać na to, żeby chociaż nie przyjrzeć się bliżej stoperowi z Barnsley.

– Przed tym transferem wydawało się, że jest zbyt słaby fizycznie, by odnaleźć się na Wyspach. Championship to niezwykle fizyczna i wymagająca liga. Helik jest co prawda wysoki, ale brakowało mu masy mięśniowej. On szybko przebił się do składu, daje radę i w obronie, i w ataku – zauważa Kosowski.

– Sousa powinien wybrać się do Anglii i na własne oczy zobaczyć Helika w akcji. Jeśli byłby zadowolony z jego występu, to należałoby go powołać, by przez kilka dni zgrupowania z bliska przyjrzeć się, jak wygląda wśród kadrowiczów. Kamil Glik powoli szykuje się do zakończenia pięknej reprezentacyjnej kariery, mamy młodych Bednarka i Walukiewicza, ale nie stać nas na pomijanie grającego regularnie w Championship stopera, który w dodatku potrafi dać sporo drużynie w ataku – podsumował były reprezentant Polski.

Helik w tym sezonie wystąpił 36-krotnie w barwach Barsnley. Stoper strzelił także pięć bramek, a ostatnio znalazł się nawet w najlepszego drużynie lutego w Championship.

Rafał Augustyniak w reprezentacji Polski? „Nie było żadnego kontaktu ani od Brzęczka, ani od Sousy”

Rafał Augustyniak był gościem w programie Sekcja Piłkarska. Piłkarz Uralu Jekaterynburg zdradził, że liczy na powołanie do kadry biało-czerwonych.

Dobre występy Polaka

Augustyniak zbiera dobre noty, odkąd zmienił Miedź Legnica na klub z rosyjskiej Premier Ligi. W miniony weekend zdobył dwa gole w ligowym meczu przeciwko Krasnodarowi. 27-latek opowiedział w programie, że ani Jerzy Brzęczek, ani Paulo Sousa nie kontaktowali się z nim w sprawie powołania do reprezentacji Polski.

– Nie tyle miałem żal do trenera Brzęczka, słyszałem, że było zainteresowanie z jego strony, gdy występowałem jeszcze w Miedzi Legnica. Później zagrałem fajny sezon w Rosji. Być może teraz się coś zmieni. Jest jakaś szansa, są kontuzje, ale ja nie wysyłam powołań – cytuje defensywnego pomocnika portal meczyki.pl.

– Nie było żadnego kontaktu ze strony sztabu reprezentacji. Być może za daleko wyjechałem i to dlatego – dodał Augustyniak.

Bilans Rafała Augustyniaka w sezonie 2020/2021 to 18 występów, 3 bramki i 1 asysta. Transfermarkt wycenia 27-latka na 1.5 mln euro. Jego umowa z Uralem Jekaterynburg wygasa w czerwcu 2023 roku.

Źródło: Meczyki.pl, Sekcja Piłkarska

Bale nie lubi Legii? Wymowny gest Walijczyka [WIDEO]

W niedzielnym spotkaniu Premier League Tottenham pokonał Burnley 4:0. Po pierwszej bramce Son zrobił z palców literę „K”, a Bale literę „W”. W celebracji przeszkodził Lucas, który postanowił pokazać gest „elki”. 31-letniemu skrzydłowemu nie do końca się to spodobało.

Kylian Mbappe przejdzie do Realu Madryt? Wiele zależy od Garetha Bale’a

Coraz więcej mówi się o potencjalnym transferze Kyliana Mbappe do Realu Madryt. Według hiszpańskich mediów wiele zależy od tego, jak szybko Królewscy sprzedadzą Garetha Bale’a.

Powrót na właściwe tory

Gareth Bale chyba przypomniał sobie, jak się gra w piłkę. Walijczyk jeszcze niedawno miał problem z wywalczeniem sobie miejsca w podstawowej jedenastce Tottenhamu, a tym czasem w czterech ostatnich spotkaniach strzelił 4 gole i zanotował 3 asysty.

Jest to bardzo dobra wiadomość dla Realu Madryt. Bale przebywa na wypożyczeniu w Tottenhamie do końca czerwca, po czym wróci do Królewskich, z którymi ma podpisany kontrakt ważny do połowy 2022 roku. Zarząd Realu liczy na dobrą grę 31-latka, aby ten wzbudził zainteresowanie innych klubów.Według hiszpańskiego dziennika „AS”, odejście Bale’a w czerwcu tego roku pozwoliłoby zaoszczędzić Królewskim 30 milionów euro.

Mbappe za Bale’a

Pieniądze zaoszczędzone na Bale’u mogłyby pomóc w sprowadzeniu Kyliana Mbappe. Real Madryt marzy o ściągnięciu Francuza do siebie, jednak wiązałoby się to z dużymi wydatkami. Odejście Bale’a zwolniłoby znaczną część finansów, które można by było przeznaczyć na opłacenie 22-latka.

Kyliana Mbappe do czerwca 2022 roku obowiązuje kontrakt z PSG. Francuz nie przedłużył jeszcze umowy z Paryżanami, co otwiera furtkę Królewskim. Real może przygotować odpowiednią ofertę dla 22-latka i zachęcić go do przenosin na Santiago Bernabéu.

Kapustka wróci do reprezentacji Polski? „Poczekajmy z tymi komplementami”

Coraz więcej mówi się o możliwym powrocie Bartosza Kapustki do reprezentacji Polski. Nie wszyscy są jednak fanami 24-letniego piłkarza. Wśród nich znalazł się m.in. Dariusz Dziekanowski.

Kapustka coraz bliżej reprezentacji?

Po tym, jak Bartosz Kapustka powrócił do rodzimej ligi, z miesiąca na miesiąc gołym okiem widać znaczący progres w grze 24-latka. Co prawda nie jest to jeszcze taka forma, w jakiej był Bartek podczas EURO 2016, jednak z każdym występem przybliża się on do reprezentacji Polski. Tym bardziej że w linii pomocy Paulo Sousa może mieć w najbliższym czasie niemały ból głowy.

W ostatnich miesiącach Bartosz Kapustka jest wyróżniającą się postacią już nie tylko w Legii Warszawa, ale i w całej naszej lidze. Jasne, nie jest to zbyt wielkie osiągnięcie, jednak Paulo Sousa z pewnością skupi uwagę na 24-latku. W związku z ostatnimi obiecującymi występami wielu kibiców oraz ekspertów widzi miejsce w kadrze Sousy właśnie dla Bartka Kapustki.

Nie wszyscy są fanami Kapustki

Negatywnie nastawiony do Bartosza Kapustki jest z kolei Dariusz Dziekanowski. 63-krotny reprezentant Polski w swoim felietonie na łamach „Przeglądu Sportowego” podzielił się swoją opinią nt. 24-letniego piłkarza Legii Warszawa.

– Niektórzy widzą go już w roli tego, który zastąpi Grosickiego. Bo powoli odbudowuje się w Legii i w kilku meczach pokazał się z dobrej strony. Tutaj chciałbym postawić pytanie: czego spodziewamy się po takim zawodniku? […] Ja nie widzę w nim jeszcze ani wysokiej, stabilnej formy, ani aż tak wyraźnej determinacji. Zbyt wczesny powrót mógłby na niego źle podziałać, zdemotywować – napisał Dariusz Dziekanowski w felietonie dla „Przeglądu Sportowego”.

Po tym, co pisze Dariusz Dziekanowski, można wywnioskować, że Kapustka najpierw musi wygrać coś z Legią, aby mógł pojechać na EURO.

– Poczekajmy z tymi komplementami pod adresem Kapustki jeszcze chwilę. Dajmy mu się wykazać, osiągnąć jakiś sukces (mistrzostwo lub Puchar Polski). A wtedy, może latem, nie będzie już żadnych wątpliwości co do jego powołania – dodał były reprezentant Polski.

źródło: Przegląd Sportowy

Wzorowy kapitan w akcji. Dusan Tadić pokazał, co znaczy być liderem

W niedzielę odbył się mecz na szczycie holenderskiego. Starcie PSV z Ajaxem było hitem 24. kolejki Eredivisie. Obie ekipy przed spotkaniem dzieliło sześć punktów różnicy. Gospodarze z Eindhoven potrzebowali zwycięstwa nad liderem ligi, żeby jeszcze nawiązać do walki o tytuł. Finalnie jednak starcie zakończyło się podziałem punktów, ale emocji nie zabrakło.

Jeszcze w pierwszej połowie w lepszych humorach byli piłkarze PSV. Eran Zahavi w 39. minucie wyprowadził ich na prowadzenie, więc do szatni schodzili z podniesionymi głowami. Przez długi czas wydawało się, że Ajax nie zdoła już wyrwać punktów w Eindhoven, aż do 92. minuty. W doliczonym czasie gry bohaterem amsterdamczyków został Dusan Tadić.

Kapitan z żelazną psychiką

Emocje towarzyszące spotkaniu PSV z Ajaxem były gigantyczne. Niedość, że generalnie był to mecz dwóch holenderskich potęg, to jeszcze lidera z wiceliderem ligi. Nic więc dziwnego, że obu stronom zależało na zwycięstwie.

Goście mieli sporo powodów do zmartwień. Sobotnie spotkanie było jednym z tych, kiedy strzelasz, tworzysz akcje, robisz wszystko, ale piłka nie chce wpaść do bramki. Takim sposobem to PSV prowadziło przez dłuższy czas gry, bo aż do doliczonego czasu drugiej połowy.

Wówczas, w 92. minucie sędzie podyktował rzut karny dla gości, po tym jak w polu karnym ręką zagrał Denzel Dumfries. Piłkę z jedenastego metra miał uderzyć Dusan Tadić, jednak rywale nie chcieli mu tego ułatwiać. Przy „wapnie” zebrało się kilku piłkarzy gospodarzy, którzy próbowali rozkopać miejsce ułożenia futbolówki. Chwilę wcześniej kłócili się z sędzia o słuszność przyznanego Ajaxowi stałego fragmentu. Oczywiście karny był ewidentny, ale oni nie chcieli się z tym pogodzić.

Finalnie kapitanowi gości udało się podejść do piłki. I zrobił, co do niego należało. Serb wytrzymał presję i dał Ajaxowi, jakże potrzebny, remis.

Trudne zadanie

Sprawa wykonania „jedenastki” była o tyle utrudniona, że Tadić od początku był mocno dekoncentrowany. Raz, że od niego zależały w tamtym momencie losy wyniku, a dwa, że rywale nadal mu nie odpuszczali. Od Dumfriesa, który rzut karny sprokurował, miał usłyszeń sporo niemiłych słów.

– Powiedział, że jestem pi*dą. Że nie jestem prawdziwym liderem. I że na pewno spudłuje – przyznał po meczu Tadić.

Oczywiście zaraz po trafieniu na wagę remisu Serb postanowił odpłacić rywalowi pięknym za nadobne. Zemsta na Dumfriesie musiała smakować wyjątkowo dobrze.

– Co powinienem zrobić po strzeleniu bramki? Powiedzieć „dzięki, że nazwałeś mnie pi*dą”? Nie. W takich sytuacjach odpowiadasz mu tym samym – krzyczał po wykorzystaniu karnego.

Na tym się jednak nie skończyło. Tadić ruszył natychmiast do rywala, który wcześniej go wyzywał, a koledzy z drużyny nie mogli nad nim zapanować. Ostatecznie jednak udało się bezpiecznie doprowadzić mecz do końca, a Ajax utrzymał przewagę nad wiceliderem z Eindhoven.

Kibice wyrazili swoje niezadowolenie

Po ostatnim gwizdku sędziego nadal było gorąco. Kiedy piłkarze gości opuszczali stadion PSV czekała na nich grupka kibiców gospodarzy. Kilku z nich próbowało wtargnąć między zawodników a ich autokar, ale ochronie ostatecznie udało się z nimi uporać. Chociaż nie bez kłopotów.

Niektórych jednak nie udało się powstrzymać. Pojedyncze jednostki ze wspomnianej grupki obrzucały piłkarzy monetami. Jedna z nich trafiła nawet Tadicia w głowę.

https://twitter.com/TheEuropeanLad/status/1366061804175175680

Sprawa Michała Ż. trafiła do sądu. Wiadomo, co grozi byłemu reprezentantowi Polski

Poznaliśmy dalsze konsekwencje grudniowego występku Michała Ż. Prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko byłemu reprezentantowi Polski. 

Przypomnijmy, że w grudniu ubiegłego roku Michał Ż. spowodował wypadek w centrum Warszawy. 44-latek doprowadził do kolizji z autobusem stojącym na czerwonych światłach. Nikomu nic się nie stało, jednak za byłym piłkarzem konsekwencje nadal się ciągną.

Oskarżenia

Do wypadku doszło 22 grudnia na skrzyżowaniu ulicy Miodowej i Długiej. Około godziny 00:40 pijany kierowca samochodu marki bmw wjechał w autobus. Badanie alkomatem wykazało, że sprawca miał w wydychanym 1,6 promila alkoholu.

Jak ustalił serwis „wiadomosci.wp.pl” w piątek 26 lutego sprawę skierowano do Sądu Rejonowego dla Warszawy Śródmieście. Były piłkarz usłyszał zarzut prowadzenia pojazdu w stanie nietrzeźwości (art. 178a Kodeksu Karnego). Ż. grozi nawet do dwóch lat więzienia, a także utrata prawda jazdy na okres trzech lat.

Oskarżony w przeszłości wystąpił 102-krotnie w barwach „Biało-Czerwonych” w latach 1999-2011. Dla reprezentacji zdołał strzelić również trzy bramki. Po zakończeniu piłkarskiej kariery w 2013 roku Ż. został dyrektorem sportowym Legii Warszawa.

Aktualnie 44-latek pełnił tę samą funkcję w Motorze Lubin. Jego przyszłość w klubie była niepewna po popełnionym przestępstwie, jednak klub już pod koniec roku wydał swoje oświadczenie. W nim informuje, że Ż. pozostanie na stanowisku.

Były prezes Realu Madryt zdradził kulisy transferu Cristiano Ronaldo. „Nie chciał opuścić Manchesteru United”

Były prezes Realu Madryt, Ramon Calderon w rozmowie z ONTime opowiedział o kulisach transferu Cristiano Ronaldo. 69-latek przyznał, że Portugalczyka ciężko było kupić, ponieważ ten chciał zostać w Manchesterze United. Po dwóch latach prób jednak udało się go sprowadzić na Estadio Santiago Bernabeu.

Cristaino Ronaldo trafił do Realu Madryt latem 2009 roku. Wcześniej w barwach Manchesteru United zdobył Złotą Piłkę i wygrał Ligę Mistrzów. Ramon Calderon przyznał, że atakujący nie chciał opuścić Czerwonych Diabłów. Były prezes Królewskich zdradził kulisy transferu Portugalczyka.

– Nie było łatwo pozyskać z Ronaldo, ponieważ nie chciał opuścić Manchesteru United. Przez dwa lata próbowaliśmy go pozyskać i w końcu to się udało, było to warte każdego grosza – powiedział w rozmowie z ONTime 69-latek.

– W 2008 roku Ronaldo był najlepszy na świecie obok Messiego. Na Argentyńczyka nie było szans, ponieważ grał w Barcelonie. Podpisanie kontraktu z Ronaldo było więc okazją, którą musieliśmy wykorzystać. Zapłaciliśmy za niego 94 miliony euro. W tamtym czasie wydawało się, że to bardzo wysoka kwota, ale Ronaldo udowodnił swoją wartość – cytuje Calderona portal meczyki.pl.

Ocena Pereza

Były prezes Królewskich ocenił również dotychczasową pracę Florentino Pereza. Calderon uważa, że działacz popełnił dwa kluczowe błędy. Mimo wszystko, twierdzi, że Perez odniósł sukces.

– Bez wątpienia odniósł sukces. Czterokrotnie wygrał Ligę Mistrzów. Podpisał również kontrakt z jednym z najlepszych trenerów w historii Realu. Wydaje mi się, że popełnił dwa błędy. Pozwolił na odejście Raula, później nie zatrzymał Cristiano Ronaldo – wyliczył.

Źródło: ONTime, meczyki.pl

Jakub Moder opowiedział o trudnych początkach w Brighton i kontakcie od Paulo Sousy. „Zrobił na mnie dobre wrażenie”

Jakub Moder udzielił wywiadu tygodnikowi Piłka Nożna, w którym opowiedział m.in. o kontakcie z Paulo Sousą, problemach w Brighton i grze w Premier League.

Kontakt z Sousą

„Modziu” zdradził Przemysławowi Pawlakowi swoje odczucia co do nowego selekcjonera reprezentacji Polski. Według 21-latka Sousa wypadł bardzo dobrze.

– Paulo Sousa zrobił na mnie dobre wrażenie. Selekcjoner chciał przywitać się z zawodnikami, przedstawić się. Zostałem zaproszony na spotkanie on-line. Jego sztab ma być w kontakcie z piłkarzami, plan trenera na grę zespołu będzie nam sukcesywnie przekazywany w najbliższych tygodniach.

Problemy w Anglii

Jakub Moder długo po ogłoszeniu skrócenia jego wypożyczenia utknął w Polsce. Okazało się, że zachorował na koronawirusa. Po pewnym czasie jednak wyleciał i… spotkał się z problemami wydolnościowymi. Klub dał mu miesiąc, po którym jego osiągi wyglądały zdecydowanie lepiej. Według pomocnika powodem powikłań była choroba, którą mimo wszystko przeszedł łagodnie.

– Początek w Anglii był dla mnie trudny, trzy tygodnie przed wylotem nie trenowałem i nie grałem, co miało zresztą związek z opóźnionym przyjazdem do Brighton. Przechodziłem COVID-19, przebieg choroby był łagodny, niemniej na pewien czas zostałem wyłączony z normalnego funkcjonowania. Klub podszedł do sytuacji ze zrozumieniem, dostałem miesiąc na powrót do dyspozycji. Zaczynając treningi miałem problemy z wydolnością. Po spotkaniu z Leicester dostałem jednak rejestr moich osiągów od trenerów przygotowania fizycznego – wypadłem bardzo dobrze – opowiada Piłce Nożnej wychowanek Lecha Poznań.

Premier League

Pomocnik Brighton & Hove Albion stwierdził w wywiadzie, że jest gotowy na grę w Premier League. Piłkarz wie jednak, że ma pewne zaległości, które chce nadrobić. Moder zdradził, że pracuje z trenerami od przygotowania fizycznego od początku pobytu na Wyspach Brytyjskich.

– Chcę zaistnieć w Premier League. Nie wahałem się nawet sekundy, gdy otrzymałem ofertę z najsilniejszej ligi na świecie. Rozmowy z Grahamem Potterem i Danem Ashworthem tylko mnie utwierdziły w przekonaniu, że to dla mnie właściwe miejsce do rozwoju.

– Uważam, że jestem gotowy do gry w Premier League. Wiadomo jednak muszę cały czas pracować nad pewnymi aspektami – jak na przykład odpowiedzialność za piłkę, żeby zawsze dokonywać właściwych wyborów na boisku. Jedną z tych rzeczy jest także praca w siłowni, bo wiem, że tutaj mam duże możliwości i mogę się bardzo rozwinąć. Właściwie od początku pobytu w Anglii pracuję z trenerami od przygotowania fizycznego, wszystko idzie w dobrym kierunku – uzupełnił Moder.

Źródło: Piłka Nożna

fot. Brighton & Hove Albion

Pierwsze zatrzymania w Barcelonie! Wśród aresztowanych także Bartomeu

W biurach FC Barcelony policja od samego rana prowadzi poszukiwania. Akcja zaczyna przechodzić od śledztwa do faktycznych zatrzymań. Do tej pory aresztowano trzy osoby, w tym Josepa Bartomeu.

W poniedziałek rano do biur Barcelony wtargnęła policja. Hiszpańskie media sugerowały, że chodzi o aferę z Barca Gate. Informowano również o możliwych w trakcie przeszukiwań zatrzymań. Aktualnie stały się one faktem.

Kogo zatrzymano?

Pierwszymi aresztowanymi przez policję osobami byli Oscar Grau, dyrektor klubu oraz Ramón Ponti, szef działu prawnego. Oprócz wspomnianej dwójki zatrzymano także Josepa Bartomeu, do którego domu służby wtargnęły z samego rana.

Jakub Kręcidło podaje, że na tym się to nie skończy. Dodatkowo dziennikarz pisze, że padły podejrzenia o pranie pieniędzy w stosunku do zarządu.

 

Duża afera w FC Barcelonie. Policja przeszukuje biura klubu [ZDJĘCIA]

Ślady działalności Josepa Bartomeu w FC Barcelonie nie znikną najpewniej przez kilka kolejnych lat. W poniedziałkowy poranek dostaliśmy tego kolejny przykład. W biurach zarządu Blaugrany policja prowadzi przeszukanie.

Bartomeu zostawił po sobie wiele złych wspomnień. Mnóstwo z nich będzie się ciągnąć za Barceloną przez najbliższe lata. Oprócz zrujnowanych marzeń o powrocie na szczyt futbolowej piramidy potęg Duma Katalonii musi się teraz gęsto tłumaczyć przed policją.

Echa Barca Gate

Hiszpańskie media od rana zasypują nas informacjami o trwających przeszukaniach w organach FC Barcelony. Z ustaleń Mundo Deportivo wynika, że policja weszła w poniedziałek do pomieszczeń biurowych klubu. Do sieci trafiły również zdjęcia z akcji.

https://twitter.com/_BarcaInfo/status/1366319403911028743

Jak informują media z Półwyspu Iberyjskiego, nieznane są szczegóły operacji. Wiadomo jednak, że od kilku miesięcy toczy się śledztwo w sprawie niesławnej agencji Barca Gate. Jest to oczywiście pokłosie afery korupcyjnej, która wyszła na światło dzienne pod koniec kadencji Bartomeu.

https://twitter.com/_BarcaInfo/status/1366331154048163843

Informowano także o możliwych zatrzymaniach poszczególnych osób z zarządu. Docierają do nas wiesi o pierwszych tego typu wydarzeniach.

https://twitter.com/_BarcaInfo/status/1366336966594289666

Bartomeu ARESZTOWANY

Kolejne wieści z policyjnej akcji w Barcelonie. Z Hiszpanii dochodzą wieści o aresztowaniu byłego prezesa klubu, Josepa Bartomeu! Do zatrzymania doszło w poniedziałek z samego rana w jego domu.

https://twitter.com/_BarcaInfo/status/1366339317329764352

 

Kamery nagrały szokujące zachowanie Joao Felixa. Uciszał… kolegę z drużyny [WIDEO]

W wyjazdowym spotkaniu z Villarreal Atletico Madryt wróciło na zwycięską ścieżkę. „Rojiblancos” wygrali spotkanie 2-0 po samobójczym trafieniu Alfonso Pedraza i bramce Joao Felixa. Właśnie trafienie Portugalczyka wzbudziło sporo kontrowersji, a raczej to, co stało się po nim.

Ostatni okres dla ekipy Diego Simeone nie był najlepszy. Po dobrym starcie sezonu Atletico zanotowało w lidze dwa kolejne mecze bez zwycięstwa. Do tego doszła także porażka w Lidze Mistrzów z Chelsea. Passę meczów bez wygranej przerwało zwycięstwo na wyjeździe z Villarreal.

Uciszanie kolegi z drużyny

W niedzielę „Żółta Łódź Podwodna” musiała uznać wyższość „Rojiblancos”. Podpieczni Diego Simeone wygrali 2-0, a autorem bramki ustanawiającej wynik był Joao Felix. Portugalczyk dobił rywali w 69. minucie, po czym… wykonał bardzo wymowną cieszynkę.

Napastnik Atletico po bramce przyłożył palec do ust, w geście uciszania. Jak się okazało, kierował go w stronę jednego ze swoich kolegów z drużyny. Co więcej, chwilę później krzyknął – zamknij, ku*wa, ryj!

https://twitter.com/halfonzio/status/1366152572168503300

Pochwała trenera

Diego Simeone na pomeczowej konferencji został zapytany o zachowanie swojego podopiecznego. Szkoleniowiec Atletico nie ukrywał, że podobał mu się gest Felixa. Nie wiedział jednak, do kogo napastnik go skierował.

– Uwielbiam to, gdy zawodnicy się buntują, gdy chcą być silni. Musielibyśmy zapytać Joao Felixa o świętowanie tej bramki – przyznał „Cholo”.

Hiszpańskie media wzięły sytuację z meczu pod lupę. Dziennikarze doszli do wniosku, że Felix uciszał Renana Lodiego. Brazylijczyk przed spotkaniem z Villarreal miał dogryzać młodszemu koledze. Zdaniem piłkarza Portugalczyk nie grał ostatnio na swoim poziomie.

Po ostatnim gwizdku sędziego Lodi również odniósł się do gestu snajpera w mediach społecznościowych. Postanowił w ten sposób załagodzić sytuację.

– Nie złość się. Jesteśmy razem, bracie – napisał na Instagramie.

Jan Tomaszewski oddaje hołd Kazimierzowi Górskiemu. „Jest papieżem polskiej piłki”

Jan Tomaszewski opowiedział w rozmowie z portalem Interia Sport o współpracy z Kazimierzem Górskim. Były bramkarz reprezentacji Polski nazwał go papieżem polskiej piłki nożnej.

Setna rocznica

Już 2 marca minie 100 lat od urodzin legendarnego trenera. Górski urodził się we Lwowie 1921 roku. Jan Tomaszewski oddał hołd zmarłemu już selekcjonerowi w rozmowie z Interią Sport.

– Mocno wierzył w nas i nasz sukces. Nikomu innemu w Polsce lat 70-tych to wszystko by się nawet nie przyśniło. Przed nim nasza kadra była przeciętną drużyną. Mieliśmy talent do piłki, ale za granicą byliśmy anonimowi – opowiada były bramkarz reprezentacji Polski.

„Piłka to tylko gra, ale nie jest kwestią życia i śmierci”

Według bohatera meczu z Anglią Kazimierz Górski jest papieżem polskiej piłki. Tomaszewski opowiedział o świadomości i spokoju legendarnego trenera reprezentacji biało-czerwonych.

– On wyprowadził nas za żelazną kurtynę, dlatego dla mnie jest papieżem polskiej piłki. Cudowna była siła jego spokoju. Mawiał, że najczęściej przegrywa ten, kto się boi porażki. On nie bał się nigdy. Tu nie chodziło o odwagę, ale świadomość, że piłka to tylko gra: ważna, wspaniała, ale nie jest kwestią życia lub śmierci – uzupełnił „Tomek”.

Źródło: Interia Sport

Arkadiusz Milik ocenił swój występ przeciwko Lyonowi. „Żałuję, że nie miałem więcej szans”

Olympique Marsylia zremisowało z Olympique Lyon 1:1 w 27. kolejce Ligue 1. Bramkę dla gospodarzy zdobył Arkadiusz Milik, który skomentował przebieg meczu.

Nie wykorzystali przewagi

To już druga bramka Polaka w barwach Marsylii. Wcześniej zdobył bramkę przeciwko Lens, jednak kontuzja zatrzymała go od kolejnych występów. Spotkanie zakończyło się remisem, jednak Marsylia nie może być w pełni usatysfakcjonowana, ponieważ grała 20 minut w przewadze. Drugą żółtą kartkę w 71. minucie obejrzał pomocnik Lyonu, Lucas Paqueta.

– Żałuję, że nie miałem więcej szans. Zdobyłem gola, ale niestety nie odwróciliśmy losów spotkania. Chciałbym mieć więcej szans. Graliśmy 11 na 10 przez 20 minut, ale to nie wystarczyło – cytuje Polaka portal meczyki.pl.

– Czułem się bardzo dobrze. Zwłaszcza, że były moje urodziny. Teraz skupiamy się na następnym meczu – opowiadał po meczu Arkadiusz Milik.

Świat według… Milika

Pierwsze tygodnie polskiego napastnika w Marsylii były z pewnością szalone. Piłkarz odniósł kontuzję, kibice zaatakowali ośrodek treningowy, zmieniono trenera i prezesa. Milik odniósł się w kilku słowach do zaistniałej sytuacji.

– Odkąd przyjechałem, wydarzyło się wiele dziwnych rzeczy. Ale skupiam się tylko na piłce nożnej. Skupiam się na byciu lepszym, na boisku i powrocie do rytmu. Jestem szczęśliwy po strzeleniu gola i cieszę się, że grałem. Chcę pomóc OM wygrywać mecze – podkreślił 56-krotny reprezentant Polski.

Źródło: Meczyki.pl, coeurmarseillais.fr