Przejdzie 100 kilometrów na mecz Radomiaka. „Cała ta historia wynikła z przypadku” [WYWIAD]

Janek, kibic Ekstraklasy, uda się w 100-kilometrową podróż na mecz Radomiaka Radom. Janek dotrzymał słowa i pokona ten dystans na piechotę. – Cała ta historia wynikła z przypadku i warunek był praktycznie nie do spełnienia i to jest w niej najlepsze – mówi w rozmowie z nami.

Głośna historia Janka rozpoczyna się pierwszego kwietnia tego roku. Wszystko za sprawą gola strzelonego przez bramkarza Radomiaka Radom, Gabriela Kobylaka. Wspomniany Janek w lutym zamieścił wpis na Twitterze, w który zadeklarował, że jeśli którykolwiek bramkarz zdobędzie gola w rundzie wiosennej Ekstraklasy, to uda się na mecz jego klubu na piechotę. Słowa dotrzymał.

Nikt nie musiał wyciągać wpisu Janka sprzed kilku tygodni, gdyż zrobił to sam. Niemal natychmiast zadeklarował, że słowa dotrzyma i uda się do Radomia na piechotę. Temat szybko podłapały media, a o Janku zrobiło się bardzo głośno. Nie tylko na Twitterze, ale także w innych mediach. Pełną historię opisywaliśmy TUTAJ.

Janek zdecydował, że uda się na mecz Radomiaka Radom z Zagłębiem Lubin. Ten odbędzie się w najbliższą niedzielę. Skontaktowaliśmy się z Jankiem i zapytaliśmy go o najbardziej nurtujące kwestie. Poznaliśmy jego plany na nadchodzącą wyprawę. Cała podróż będzie relacjonowana na jego Twitterze i Instagramie.




Michał Budzich (Ekstraklasa Trolls): Zacznijmy od początku. Siódmego lutego zamieściłeś wpis na Twitterze, w którym zadeklarowałeś, że w przypadku zdobycia bramki przez któregokolwiek bramkarza w rundzie wiosennej Ekstraklasy, to udasz się piechotą na stadion jego klubu. Spodziewałeś się wtedy, że taka sytuacja może mieć miejsce?

Janek: Nie spodziewałem się, że bramkarz strzeli bramkę akurat w tej rundzie. W polskiej lidze gole bramkarzy są szczególnie rzadkie, bo trenerzy nie pozwalają bramkarzom wchodzić w pole karne w ostatnich minutach. Dobrym przykładem był trener Rumak niedawno, gdy zabronił Mrozkowi wejść w pole karne w doliczonym czasie.

Twoja historia odbiła się szerokim echem nie tylko na Twitterze, ale także w innych mediach. Wystąpiłeś chociażby na Kanale Sportowym, pisało o Tobie wiele portali. Spodziewałeś się takiego rozgłosu?

Spodziewałem się co najwyżej niewielkiego poruszenia w społeczności Fantasy Ekstraklasy.

Czeka cię wyprawa do Radomia. Jako, że jesteś z okolic Sandomierza, to mogło trafić zdecydowanie gorzej. Podjąłbyś się ewentualnej wyprawy do Szczecina?

Do Szczecina to byłaby już zbyt ekstremalna podróż jak dla mnie. Może rowerem tak, ale na piechotę zdecydowanie nie.

Czy myślałem choćby przez moment, by wycofywać się z tego pomysłu?

Nie, od początku byłem zdecydowany i zacząłem planować trasę.

Wybierasz się na mecz Radomiaka z Zagłębiem, który odbędzie się w tę niedzielę. Czemu akurat ten mecz?

Powód był czysto logistyczny, na następny mecz z Rakowem nie udałoby się wszystkiego załatwić na czas, a później Radomiak grał dwa mecze na wyjeździe i dopiero mecz z Zagłębiem grają u siebie.

Czeka cię około 100 km spaceru. Jak idą przygotowania do tej wyprawy? Jaki jest plan na Twoją podróż?

Przygotowane jest już praktycznie wszystko, w ostatniej chwili wyszły małe kłopoty z noclegiem w Ostrowcu, ale to też już załatwione. Planujemy wyruszyć w czwartek spod stadionu Wisły Sandomierz i dojść do Ostrowca Świętokrzyskiego, zwiedzając po drodze parę stadionów z niższych lig. Następnego dnia z Ostrowca musimy dojść do Iłży, gdzie klub Polonia Iłża zaproponował nam przybliżenie historii klubu który ma już ponad 100 lat. W sobotę rano wyruszamy z Iłży do Skaryszewa na mecz miejscowej drużyny, a po meczu prosto na stadion Radomiaka.

Pojawił się jakiś kontakt ze strony Radomiaka Radom?

Tak, szczegóły, takie jak bilety, już są ogarnięte. Dopinamy jeszcze sprawy spotkania się w sobotę i przywitania się z Radomiem.

Czy planujesz kolejne tego typu zakłady w przyszłości?

Może, jak wymyślę coś kreatywnego. Cała ta historia wynikła z przypadku i warunek był praktycznie nie do spełnienia i to jest w niej najlepsze. Wątpię, że przydarzy się druga taka okazja.




Michał Budzich

Dodaj komentarz