Jagiellonia przygotowuje się na świętowanie tytułu? Zenek Martyniuk wyjawił plany klubu

Zespół muzyczny Akcent mógł nieświadomie ujawnić plany Jagiellonii Białystok na ewentualne świętowanie tytułu mistrzowskiego. W harmonogramie zespołu Zenona Martyniuka znalazł się koncert na stadionie w Białymstoku.




Trwający sezon jest niezwykle udany dla Jagielloni Białystok. Po 29 kolejkach zespół dowodzony przez Adriana Siemieńca jest liderem Ekstraklasy. Na 5 kolejek przed końcem ligi Jaga ma 4 punkty przewagi nad drugim w tabeli Śląskiem Wrocław.

Jagiellonia zmierza po mistrzostwo Polski. Przewaga nad resztą stawki nie jest duża, jednak ostatnia forma największych rywali białostoczan jest dramatyczna. Jagiellonia jest liderem ligi nieprzerwanie od 24. kolejki.

Na tę chwilę Jagiellonia wydaje się być największym faworytem do zdobycia mistrzostwa Polski. Bardzo prawdopodobne, że w Białymstoku szykują się już na świętowanie sukcesu, jakim niewątpliwie byłoby wygranie Ekstraklasy. Choć władze Jagi nic oficjalnego jeszcze nie zapowiedziały, to w mediach pojawiły się pewne przecieki.

Potencjalne plany Jagielloni mógł ujawnić zespół muzyczny Akcent. Na ich profilu na Facebooku pojawił się ostatnio harmonogram wydarzeń, w których Zenek Martyniuk i spółka wezmą udział. Przy dacie 25 maja pojawiła się informacja o koncercie na stadionie Jagielloni po meczu z Wartą Poznań. Będzie to ostatnie spotkanie Jagi w tym sezonie Ekstraklasy. W przypadku zdobycia mistrzostwa byłaby to idealna okazja do świętowania tytułu.




Wspomniany wpis szybko został edytowany. W historii edycji wciąż jednak widnieje informacja o koncercie zespołu Akcent na obiekcie Jagielloni. Póki co w tym temacie nie ma żadnych oficjalnych informacji. Należy to uznać za ciekawostkę, choć z pewnością, coś może być na rzeczy.

AKTUALIZACJA:

Tuż po opublikowaniu niniejszego artykułu uzyskaliśmy informację z klubu w tym temacie. Koncert Zenona Martyniuka był zaplanowany już dużo wcześniej. Nie ma to nic wspólnego z ewentualnym świętowaniem tytułu mistrzowskiego. Pojawienie się gwiazdy disco polo jest związane z obecnością na meczu z Wartą Młodej Ultry. Na specjalnie przygotowanym sektorze ma pojawić się do 5 200 najbardziej zagorzałych młodych kibiców Jagiellonii. Koncert Zenka Martyniuka miał być niespodzianką właśnie dla tych najmłodszych kibiców. Pierwsze wydarzenie z udziałem Młodej Ultry miało miejsce w maju ubiegłego roku przy okazji meczu z Cracovią, wówczas w specjalnym sektorze młodych ultrasów pojawiło się 4 500 młodych kibiców.


źródło: Facebook (Akcent)

Wisła Kraków chce sprowadzić głośne nazwisko. Na jej celowniku były król strzelców Ekstraklasy

Wisła Kraków może sprowadzić swojego byłego piłkarza. Zdaniem mediów na powrót ma być otwarty także sam zawodnik.




Na celowniku Wisły Kraków znalazł się Carlos Lopez, znany kibicom jako Carlitos. O możliwym powrocie Hiszpana informuje Gazeta Krakowska. Na powrót do krakowskiego klubu otwarty jest także sam zainteresowany. Czytamy, że Carlitos nie czuje się w Kazachstanie najlepiej. Z opublikowanych informacji wynika, że 33-latek byłby skłonny zasilić szeregi Wisły, nawet jeśli Biała Gwiazda nie wywalczyłaby awansu do Ekstraklasy w tym sezonie. Do transferu miałoby dojść latem.

Carlitos jest obecnie zawodnikiem FC Astana. Do kazachskiego klubu dołączył w marcu tego roku. W barwach nowego klubu zaliczył jednie 3 występy. Obecnie zmaga się z urazem.




W przeszłości Carlitos występował w Legii Warszawa i w Wiśle Kraków. Do Polski został sprowadzony właśnie przez Białą Gwiazdę. W jej barwach występował w sezonie 2017/2018. Zdołał wówczas zdobyć 24 bramki w 36 meczach, co pozwoliło mu zdobyć koronę króla strzelców Ekstraklasy.


źródło: gazeta krakowska

Mamy komunikat FIS ws. rekordowego skoku Ryoyu Kobayashiego. Definitywny przekaz federacji

Międzynarodowa Federacja Narciarska i Snowboardowa (FIS) wydała oświadczenie w sprawie głośnego skoku Ryoyu Kobayashiego. Z komunikatu dowiadujemy się, że FIS nie uznaje rekordu Japończyka.




W ostatnich dniach miało miejsce głośne wydarzenie w świecie skoków narciarskich. Red Bull przygotował w Islandii specjalną skocznię narciarską. I to na niej miał zostać pobity rekord odległości w skokach narciarskich. Próby tej miał podjąć się Ryoyu Kobayashi.

Oficjalny rekord świata w długości lotu należy do Stefana Kraft. Austriak ustał próbę na 253,5 metra. Podczas specjalnego wydarzenia zorganizowanego przez Red Bull miała zostać podjęta próba przebicia bariery 300 metrów. Choć Ryoyu Kobayashiemu się to nie udało, to jego wynik i tak jest bardzo imponujący. Japończyk skoczył 291 metrów! Więcej o próbie Ryoyu pisaliśmy TUTAJ.




Komunikat w tej sprawie wydała Międzynarodowa Federacja Narciarska i Snowboardowa (FIS). Bez większego zaskoczenia – federacja nie uznaje rekordu Kobayashiego. FIS argumentuje to tym, że próba Japończyka nie odbyła się w warunkach oficjalnych zawodów.

Komunikat FIS:

„Wszystkie oficjalne zawody w skokach narciarskich i lotach narciarskich opierają się na Przepisach Międzynarodowych Zawodów Narciarskich (ICR) FIS. Wspomniane przepisy zapewniają rozegranie zawodów, zazwyczaj w dwóch seriach, w porównywalnych warunkach dla wszystkich uczestników w celu wyłonienia najlepszych zawodników.

Zawody w lotach narciarskich muszą odbywać się w oparciu o certyfikowany przez FIS system pomiaru odległości oraz na skoczni do lotów posiadającej homologację FIS, aby móc porównywać do siebie próby i uznawać je za oficjalny rekord w lotach narciarskich.

Jednocześnie obowiązują przepisy dotyczące materiałów, które muszą zostać przetestowane przez certyfikowanego kontrolera sprzętu FIS. Mowa np. o długości nart oraz rozmmiarach kombinezonu.

Aktualnymi rekordzistami świata są Silje Opseth (Norwegia) z wynikiem 230,5 metra oraz Stefan Kraft (Austria) z rezultatem 253,5 metra.

Skoki Ryoyu Kobayashiego na Islandii nie odbyły się w warunkach zawodów oraz w zgodzie z przepisami FIS. Prezentują one niezwykłe osiągnięcia sportowca uzyskane w bardzo szczególnych warunkach, ale nie można ich porównywać z Pucharem Świata FIS w lotach narciarskich, ponieważ zarówno data rozpoczęcia, jak i cały projekt są dostosowane do konkretnego zawodnika, a co za tym idzie do jednego skoku/lotu.

FIS ma nadzieję, że podjęto niezbędne środki ostrożności, aby zapewnić bezpieczeństwo zawodnika i FIS jest podekscytowany perspektywą zobaczenia Ryoyu Kobayashiego w nadchodzącym sezonie Pucharu Świata FIS walczącego o oficjalny rekord świata FIS.”


źródło: FIS, skijumping.pl

Nietypowa prośba Kamila Stocha. PZN zaakceptował propozycję skoczka

Kamil Stoch zwrócił się z nietypową prośbą do Polskiego Związku Narciarskiego. Federacja przystała na prośbę legendarnego skoczka.




W marcu zakończył się zimowy sezon w skokach narciarskich. Po Kryształową Kulę za Puchar Świata sięgnął Stefan Kraft. Podium uzupełnili Ryoyu Kobayashi i Andres Wellinger. Klasyfikacja drużynowa padła łupem Austrii.

Sezon 2023/2024 nie potoczył się po myśli polskich skoczków. Najlepszy z nich, Aleksander Zniszczoł, zakończył rywalizację w Pucharze Świata dopiero na 19. miejscu. Piotr Żyła był 25. a tuż za jego plecami znalazł się Kamil Stoch.

Po zakończeniu sezonu Kamil Stoch zwrócił się z nietypową prośbą do władz Polskiego Związku Narciarskiego. 36-latek zwrócił się z prośbą o indywidualne przygotowanie się do kolejnego sezonu. Skoczkowi miałby towarzyszyć trener osobisty.

– Kamil Stoch zwrócił się do Polskiego Związku Narciarskiego, iż chciałby organizować swoje przygotowania do sezonu 2024/2025 pod okiem trenera skupiającego się wyłącznie na jego osobie – czytamy w oświadczeniu PZN.




Polski Związek Narciarski przystał na prośbę legendarnego skoczka. Federacja poinformowała, iż zajmie się teraz przygotowaniem odpowiednich warunków dla swojego podopiecznego. PZN chce jednak szczegółowo omówić tę decyzję, by znaleźć jak najbardziej optymalne rozwiązanie. W przyszłym miesiącu mają zostać omówione warunki ramowe. O szczegółach PZN poinformuje opinię publiczną.

– Polski Związek Narciarski respektuje prośbę Kamila Stocha i zajmie się stworzeniem ramowych warunków dla indywidualnego przygotowania do sezonu. Rozpatrzenie niniejszego wniosku stanowi gest dobrej woli Polskiego Związku Narciarskiego wobec Kamila Stocha, oparty na osiągnięciach sportowca – przekazała federacja.

Przejdzie 100 kilometrów na mecz Radomiaka. „Cała ta historia wynikła z przypadku” [WYWIAD]

Janek, kibic Ekstraklasy, uda się w 100-kilometrową podróż na mecz Radomiaka Radom. Janek dotrzymał słowa i pokona ten dystans na piechotę. – Cała ta historia wynikła z przypadku i warunek był praktycznie nie do spełnienia i to jest w niej najlepsze – mówi w rozmowie z nami.

Głośna historia Janka rozpoczyna się pierwszego kwietnia tego roku. Wszystko za sprawą gola strzelonego przez bramkarza Radomiaka Radom, Gabriela Kobylaka. Wspomniany Janek w lutym zamieścił wpis na Twitterze, w który zadeklarował, że jeśli którykolwiek bramkarz zdobędzie gola w rundzie wiosennej Ekstraklasy, to uda się na mecz jego klubu na piechotę. Słowa dotrzymał.

Nikt nie musiał wyciągać wpisu Janka sprzed kilku tygodni, gdyż zrobił to sam. Niemal natychmiast zadeklarował, że słowa dotrzyma i uda się do Radomia na piechotę. Temat szybko podłapały media, a o Janku zrobiło się bardzo głośno. Nie tylko na Twitterze, ale także w innych mediach. Pełną historię opisywaliśmy TUTAJ.

Janek zdecydował, że uda się na mecz Radomiaka Radom z Zagłębiem Lubin. Ten odbędzie się w najbliższą niedzielę. Skontaktowaliśmy się z Jankiem i zapytaliśmy go o najbardziej nurtujące kwestie. Poznaliśmy jego plany na nadchodzącą wyprawę. Cała podróż będzie relacjonowana na jego Twitterze i Instagramie.




Michał Budzich (Ekstraklasa Trolls): Zacznijmy od początku. Siódmego lutego zamieściłeś wpis na Twitterze, w którym zadeklarowałeś, że w przypadku zdobycia bramki przez któregokolwiek bramkarza w rundzie wiosennej Ekstraklasy, to udasz się piechotą na stadion jego klubu. Spodziewałeś się wtedy, że taka sytuacja może mieć miejsce?

Janek: Nie spodziewałem się, że bramkarz strzeli bramkę akurat w tej rundzie. W polskiej lidze gole bramkarzy są szczególnie rzadkie, bo trenerzy nie pozwalają bramkarzom wchodzić w pole karne w ostatnich minutach. Dobrym przykładem był trener Rumak niedawno, gdy zabronił Mrozkowi wejść w pole karne w doliczonym czasie.

Twoja historia odbiła się szerokim echem nie tylko na Twitterze, ale także w innych mediach. Wystąpiłeś chociażby na Kanale Sportowym, pisało o Tobie wiele portali. Spodziewałeś się takiego rozgłosu?

Spodziewałem się co najwyżej niewielkiego poruszenia w społeczności Fantasy Ekstraklasy.

Czeka cię wyprawa do Radomia. Jako, że jesteś z okolic Sandomierza, to mogło trafić zdecydowanie gorzej. Podjąłbyś się ewentualnej wyprawy do Szczecina?

Do Szczecina to byłaby już zbyt ekstremalna podróż jak dla mnie. Może rowerem tak, ale na piechotę zdecydowanie nie.

Czy myślałem choćby przez moment, by wycofywać się z tego pomysłu?

Nie, od początku byłem zdecydowany i zacząłem planować trasę.

Wybierasz się na mecz Radomiaka z Zagłębiem, który odbędzie się w tę niedzielę. Czemu akurat ten mecz?

Powód był czysto logistyczny, na następny mecz z Rakowem nie udałoby się wszystkiego załatwić na czas, a później Radomiak grał dwa mecze na wyjeździe i dopiero mecz z Zagłębiem grają u siebie.

Czeka cię około 100 km spaceru. Jak idą przygotowania do tej wyprawy? Jaki jest plan na Twoją podróż?

Przygotowane jest już praktycznie wszystko, w ostatniej chwili wyszły małe kłopoty z noclegiem w Ostrowcu, ale to też już załatwione. Planujemy wyruszyć w czwartek spod stadionu Wisły Sandomierz i dojść do Ostrowca Świętokrzyskiego, zwiedzając po drodze parę stadionów z niższych lig. Następnego dnia z Ostrowca musimy dojść do Iłży, gdzie klub Polonia Iłża zaproponował nam przybliżenie historii klubu który ma już ponad 100 lat. W sobotę rano wyruszamy z Iłży do Skaryszewa na mecz miejscowej drużyny, a po meczu prosto na stadion Radomiaka.

Pojawił się jakiś kontakt ze strony Radomiaka Radom?

Tak, szczegóły, takie jak bilety, już są ogarnięte. Dopinamy jeszcze sprawy spotkania się w sobotę i przywitania się z Radomiem.

Czy planujesz kolejne tego typu zakłady w przyszłości?

Może, jak wymyślę coś kreatywnego. Cała ta historia wynikła z przypadku i warunek był praktycznie nie do spełnienia i to jest w niej najlepsze. Wątpię, że przydarzy się druga taka okazja.




Al Nassr planuje kolejne wzmocnienia. Na celowniku gwiazda Manchesteru City

Al Nassr się nie zatrzymuje. Klub, w którym występuje Cristiano Ronaldo, planuje ściągnąć kolejną gwiazdę. Na ich celowniku znalazł się piłkarz Manchesteru City.




W ubiegłym roku saudyjskie kluby ściągnęły do siebie kilkanaście gwiazd z Europy. Saudyjczycy skusili piłkarzy przede wszystkim wysokimi gażami. Największy szum na rynku transferowym zrobiły Al Nassr, Al Itthad, Al Hilal oraz Al Ahli.

Pierwszym wielkim transferem do Saudi Pro League było przejście Cristiano Ronaldo do Al Nassr. W kolejnych miesiącach zespół Portugalczyka zasilili Aymeric Laporte, Alex Telles, Marcelo Brozovic, Sadio Mane oraz Otavio.

Wkrótce szeregi Al Nassr może zasilić kolejna gwiazda. Jak podał Rudy Galetti, Saudyjczycy chcą sprowadzić Kevina De Bruyne. Do transferu miałoby dojść latem tego roku. W najbliższych tygodniach ma dojść do rozmów w tym temacie. Wspomniany dziennikarz nie wyklucza, że do wyścigu o Belga dołączą także inne  saudyjskie kluby.




Kevin De Bruyne ma ważny kontrakt z Manchesterem City do końca przyszłego sezonu. Portal Transfermarkt wycenia go na 60 milionów euro. Jeśli City chciałoby zarobić na Belgu, muszą rozważać jego transfer podczas najbliższego okienka. Niewykluczone jednak, że władze angielskiego klubu nie będą chciały pozbywać się swojej gwiazdy.

Policja odwiedziła Lukasa Podolskiego. Piłkarz miał złamać ciszę wyborczą

Lukas Podolski może mieć wkrótce małe problemy. Do zabrzańskiej policji wpłynęło zgłoszenie o złamaniu ciszy wyborczej przez piłkarza Górnika Zabrze.




W minioną niedzielę miała miejsce druga tura wyborów samorządowych w Polsce. Poznaliśmy już wszystkich prezydentów miast wybranych na kadencję w latach 2024-2029. W Zabrzu wygrała Agnieszka Rupniewska, która zdobyła 57,85% głosów. Jej rywalka, Małgorzata Mańka-Szulik, zdobyła 42,15% głosów.

Agnieszka Rupniewska po raz pierwszy została prezydentem Zabrza. Do tej pory tytuł ten dzierżyła jej rywalka w tegorocznych wyborach, Małgorzata Mańka-Szulik.  Rządziła ona Zabrzem od 2006 roku.

Wyborami prezydenckimi w Zabrzu mocno przejmował się Lukas Podolski. Przed drugą turą otwarcie popierał Agnieszkę Rupniewską. W sobotę zamieścił wpis w mediach społecznościowych, w którym poinformował o tym, że w niedzielę pojawi się na zabrzańskich dzielnicach, by móc z każdym chętnym porozmawiać.




Jak informuje „Przegląd Sportowy Onet”, do spotkania Podolskiego z kibicami wczoraj faktycznie doszło. Tematem rozmów miały być między innymi trwające wybory. W tej sprawie do policji wpłynęło zgłoszenie o złamaniu ciszy wyborczej. Sprawą zajmuje się Zespół ds. Wykroczeń zabrzańskiej Komendy Miejskiej. Według informacji „Przeglądu Sportowego Onet” Podolskiemu grozi grzywna lub mandat do 5 tysięcy złotych.

– Dostaliśmy zgłoszenie o złamaniu ciszy wyborczej przez Lukasa Podolskiego i prowadzonej przez niego agitacji. Na miejsce przyjechał patrol, wylegitymował pana Podolskiego i sporządził dokumentację. Sprawa trafiła do naszego Zespołu ds. Wykroczeń, on zdecyduje o ewentualnym mandacie – powiedział asp. Sebastian Bijok, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej w Zabrzu.


źródło: Przegląd Sportowy Onet

Mocne słowa z obozu FC Barcelony po El Clasico. „Wszyscy widzieli, że piłka wpadła do siatki”

Niedzielne El Clasico wywołało masę kontrowersji. Decyzje sędziego roznieciły ogromną burzę w mediach. Padły mocne słowa ze strony przedstawicieli FC Barcelony.




Za nami El Clasico. Niedzielne starcie rozgrywane na Santiago Bernabeu padło łupem Realu Madryt. Królewscy pokonali FC Barcelonę wynikiem 3:2. Gole dla Realu zdobyli Vinicius Junior, Lucas Vazquez i Jude Bellingham. Dla Barcy strzelali Andreas Christensen i Fermin Lopez.

Hiszpański klasyk ma już to w zwyczaju, że jest owiany ogromną ilością kontrowersji sędziowskich. Tak było i tym razem. Największe oburzenie wywołała dziś sytuacja z pierwszej połowy meczu. Kamery nie potrafiły konkretnie pokazać, czy piłka przekroczyła linię bramkową, czy też nie. W rozgrywkach LaLiga nie ma systemu goal-line.




Powyższa sytuacja wywołała ogrom dyskusji. Nie tylko w mediach, ale także w drużynie FC Barcelony. Tuż po meczu o tej sytuacji wypowiedział się Marc-Andre ter Stegen. Niemiec skarżył się głównie na brak systemu goal-line.

– To wstyd, że nie ma takiej technologii, aby ocenić czy jest bramka. W tym świecie jest tyle pieniędzy i nie rozumiem, dlaczego nie mogą ich przeznaczyć na wdrożenie technologii, którą mają inne ligi – skomentował ter Stegen.

W podobnym tonie odnośnie tego zdarzenia wypowiedział się także Xavi. Trener FC Barcelony nie ma wątpliwości, że w powyższej sytuacji bramka powinna zostać uznana.

– Jestem bardzo rozczarowany. Jeśli chcemy, aby La Liga była uważana za najlepszą ligę świata, nie możemy na to pozwolić. Wszyscy widzieli, że piłka wpadła do siatki. To kumulacja absurdów, pokazywałem to już dawno temu czas temu – skomentował Xavi.

Groźna sytuacja w meczu ŁKS – Lech. Dani Ramirez upadł bez kontaktu z rywalem [WIDEO]

Do groźnie wyglądającej sytuacji doszło w trakcie meczu ŁKS – Lech. W pewnym momencie Dani Ramirez upadł na murawę bez żadnego kontaktu z przeciwnikiem.




W niedzielę o godzinie 15:00 rozpoczął się mecz 29. kolejki PKO BP Ekstraklasy między ŁKS-em Łódź a Lechem Poznań. Do przerwy mamy wynik 1:0 dla Kolejorza. Pierwszą bramkę w tym spotkaniu zdobył Mikael Ishak.

Pod koniec pierwszej połowy doszło do niezwykle groźnie wyglądającej sytuacji. Niespodziewanie na murawę upadł Dani Ramirez. Hiszpan osunął się na ziemię bez żadnego kontaktu z rywalem. Rzecz jasna nie mógł on dalej kontynuować meczu.




Po upadku Daniego Ramireza wokół niego natychmiast pojawili się piłkarze jednej i drugiej drużyny. Sędzia od razu wezwał pomoc medyczną. Kiedy był znoszony z boiska podniósł dłoń, sygnalizując, że wszystko jest w porządku.

Wielki powrót do Legii Warszawa! Klub ma zasilić była gwiazda zespołu

Jak donoszą brazylijskie media, Luquinhas ma zasilić szeregi Legii Warszawa! Brazylijczyk ma zostać wypożyczony do polskiego klubu.




Luquinhas występował w Legii Warszawa w latach 2019-2022. Do Polski trafił z portugalskiego Desportivo Aves za milion euro. W lutym 2022 roku opuścił Legię na rzecz występującego w MLS New York Red Bulls. Amerykanie zapłacili za Brazylijczyka 3,2 miliona euro.

W styczniu tego roku Luquinhas zamienił NY Red Bulls na brazylijską Fortalezę. W nowym zespole nie cieszy się jednak dużym zaufaniem u swojego trenera. Do tej pory zaliczył 9 występów, jednak głównie były to wejścia z ławki rezerwowych.

W związku z trudną sytuacją w klubie Luquinhas ma zmienić klub. Jak donoszą brazylijskie media, 27-latek ma wrócić do Legii Warszawa! Zawodnik ma zostać wypożyczony do polskiego klubu na rok z opcją wykupu na poziomie 8 milionów reali. Przy obecnym kursie jest to około 1,4 mln euro.




Przez blisko 3 lata pobytu w Polsce Luquinhas rozegrał w barwach Legii 110 meczów. Strzelił w nich 12 bramek i zanotował 18 asyst. Dwukrotnie zdobył mistrzostwo Polski.


źródło: legia.net

Zdaniem Jacka Magiery Czesi nie zmieniają często trenerów. Rzeczywistość jest „nieco” inna

Zdaniem Jacka Magiery polskie kluby powinny wzorować się na czeskich pod kątem zaufania dla trenerów. Podał przykład Slavii i Sparty Praga, gdzie w ostatniej dekadzie miało rzekomo pracować maksymalnie dwóch trenerów. Rzeczywistość okazała się zdecydowanie inna.




Jacek Magiera na piątkowej konferencji prasowej wygłosił niezwykle ciekawą tezę odnośnie czasu pracy trenerów w polskich klubach. Szkoleniowiec Śląska Wrocław stwierdził, że w Polsce trenerzy powinni otrzymywać dużo więcej czasu. Magiera dodał, że cieszy się, iż jego druga kadencja w Śląsku trwa już rok. Jak na polskie standardy faktycznie jest to całkiem długi czas pracy.

– Wróciłem do Wrocławia 21 kwietnia, tego dnia zagramy przy Łazienkowskiej. Pierwszy raz się zdarza, że przez rok będę szkoleniowcem w jednym klubie. Cieszę się, ale ważna jest praca długoterminowa – skomentował Jacek Magiera.

W tym kontekście Jacek Magiera porównał się do Czechów. 47-latek stwierdził, że w Czechach dużo rzadziej zmienia się trenerów. Podał przykład Legii , Rakowa, Śląska, Lecha oraz Slavii i Sparty.

– Często porównujemy się do Czechów, ich drużyn grających w europejskich pucharach, lecz widziałem ciekawą statystykę odnośnie tego, ilu było trenerów w ostatnich 10 latach – w Legii 7 lub więcej, w Rakowie dwóch, w Śląsku chyba 8, w Lechu 7, w Sparcie Praga jeden, w Slavii dwóch – stwierdził Jacek Magiera.




W powyższych słowach nie byłoby nic nadzwyczajnego, gdyby nie… rzeczywistość. Od początku 2014 roku w Slavii Praga pracowało 6 trenerów. W Sparcie jest jeszcze lepiej, bo w ostatnich 10 latach było tam aż 14 szkoleniowców. Część z nich to jednak trenerzy tymczasowi.


źródło: legia.net, transfermarkt