NEWSY I WIDEO

Historyczny sukces polskich klubów. Polska z 15. miejscem w rankingu

Polska piłka klubowa osiągnęła ogromny sukces. Jagiellonia Białystok i Legia Warszawa awansowały do ćwierćfinału Ligi Konferencji Europy. Dzięki ich zwycięstwom Polska zajmuje 15. miejsce w rankingu UEFA. To oznacza lepszy start w europejskich pucharach od sezonu 2026/27.

Co daje 15. miejsce w rankingu UEFA?

Dzieki 15. miejscu w rankingu UEFA będziemy mieli aż 5 polskich klubów w europejskich pycharach. Od sezonu 2026/27 polskie drużyny zaczną eliminacje europejskich pucharów z lepszych rund:

  • Mistrz Polski wystartuje od II rundy eliminacji Ligi Mistrzów (bez zmian).
  • Wicemistrz zagra w II rundzie eliminacji Ligi Mistrzów ścieżki niemistrzowskiej (zamiast eliminacji Ligi Konferencji).
  • Zdobywca Pucharu Polski rozpocznie od III rundy eliminacji Ligi Europy (zamiast I rundy).
  • Dwa zespoły z Ekstraklasy wystartują od II rundy eliminacji Ligi Konferencji.

Szansa na 14. miejsce

Polska może jeszcze awansować w rankingu. Jeśli Legia i Jagiellonia wygrają kolejne mecze, możliwe będzie 14. miejsce.

Dałoby ono mistrzowi Polski start od IV rundy eliminacji Ligi Mistrzów. Wystarczyłoby wtedy przejść tylko jedną rundę, by zagrać w fazie ligowej.

W tym sezonie w grze wciąż mamy 2 polskie kluby. Mogą one jeszcze poprawić naszą sytuację w rankingu UEFA. Co ciekawe, większą liczbę drużyn na polu bitwy mają tylko Anglia, Hiszpania, Włochy i Niemcy.

Źródło: Piotr Klimek, Jan Sikorski

Chorwaccy sędziowie podzieleni w sprawie decyzji Marciniaka. „Oglądałem to dziesięć razy i nadal nie jestem pewien”

Decyzja Szymona Marciniaka o anulowaniu rzutu karnego Juliana Alvareza w meczu Atletico Madryt – Real Madryt wciąż budzi kontrowersje. Portal 24sata.hr zapytał dwóch chorwackich sędziów o ocenę tej sytuacji – ich opinie były skrajnie różne.

Sędziowie podzieleni ws. Marciniaka

Pierwszy z chorwackich arbitrów, który prowadzi mecze tamtejszej ekstraklasy, przyznał, że po wielokrotnym obejrzeniu powtórek nadal nie jest przekonany, czy doszło do podwójnego kontaktu piłki z nogami Alvareza.

– Oglądałem ten moment dziesięć razy i nadal nie jestem pewien, czy przed strzałem doszło do kontaktu piłki ze stopą. Uważam też, że interwencja VAR była dość niezwykła – powiedział anonimowy sędzia.

Podkreślił, że w sytuacjach niejednoznacznych technologia nie powinna ingerować.

– Jeśli nie ma pewności, VAR nie powinien zmieniać decyzji sędziego głównego – dodał.

Drugi z zapytanych arbitrów, mający doświadczenie w europejskich pucharach, miał odmienne zdanie. Jego zdaniem interwencja VAR była słuszna, ale dodał też dość kontrowersyjną opinię dotyczącą wpływu wielkich klubów na decyzje sędziów.

– Real to Real i tam wszystko jest jasne. Gdyby piłkarz Królewskich zrobił to samo, co Alvarez, ten gol nie zostałby anulowany – stwierdził.

– Smuci mnie, że jeden szczegół decyduje o losach meczu tej rangi – dodał.

Kwestia tej sytuacji budzi spore emocje sporo godzin po meczu. Wiele wskazuje jednak na to, że polski arbiter podjął słuszną decyzję.

Źródło: 24sata.hr, Sport.pl

Kulisy decyzji Szymona Marciniaka. „Poprosił sędziego VAR, żeby to sprawdził”

Według doniesień TVP Sport, Szymon Marciniak po rzucie karnym Juliana Alvareza poprosił VAR o sprawdzenie, czy Argentyńczyk nie dotknął piłki dwukrotnie. Powtórki potwierdziły jego przypuszczenia. Ostatecznie decyzja o anulowaniu gola miała kluczowy wpływ na losy dwumeczu.

Nieoczywista sytuacja przy rzucie karnym

Po strzale Alvareza piłka zaczęła obracać się w nietypowy sposób. To właśnie przez to niektórzy mogli sugerować dodatkowy kontakt.

Według Rafała Rostkowskiego z TVP Sport sędzia Marciniak nie zauważył tego na pierwszy rzut oka, ale czuł, że mogło dojść do złamania przepisów. Poprosił więc sędziego VAR, Tomasza Kwiatkowskiego, o szczegółową analizę.

Real sygnalizował nieprawidłowość

W tym samym czasie piłkarze Realu Madryt zaczęli protestować, twierdząc, że Alvarez wykonał nieprawidłowy strzał. Kylian Mbappé od razu zwrócił uwagę sędziemu asystentowi Adamowi Kupsikowi, który zasłonił mikrofon, by nie zakłócać komunikacji między Marciniakiem a VAR-em.

Po analizie VAR Kwiatkowski potwierdził, że Alvarez faktycznie dotknął piłki dwa razy. Marciniak szybko przekazał decyzję piłkarzom, pokazując dwa palce i wskazując kolejno na swoje buty. Jego gest miał obrazować podwójne dotknięcie piłki przez Alvareza.

Co ciekawe, niektóre ujęcia sugerują, że Argentyńczyk mógł nawet trzykrotnie dotknąć piłki. Najpierw lewą nogą, potem prawą, a na koniec ponownie lewą w wyniku poślizgu.

Po decyzji Marciniaka rzut karny został unieważniony, a Atletico ostatecznie przegrało konkurs jedenastek. Tym samym Real awansował do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Tam zmierzy się z Arsenalem.

@superbetpl

Karny Alvareza to ŻADNA kontrowersja! @Mateusz Swiecicki po meczu Atletico – Real Madryt! #piłkanożna

♬ Swear By It – Chris Alan Lee

Źródło: TVP Sport

Kylian Mbappe od razu zauważył błąd Alvareza. Momentalnie podszedł do sędziów [WIDEO]

Real Madryt awansował w środę do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. W derbach z Atletico nie brakowało kontrowersji. Największa dotyczyła rzutu karnego Juliana Alvareza, przy którym swojej interwencji próbował Kylian Mbappe.




Atletico mocno weszło w mecz z Realem. Już w 1. minucie odrobili straty z pierwszego spotkania i wyszli na prowadzenie. Wynik nie uległ zmianie ani podczas regulaminowego czasu, ani podczas dogrywki. Decydujące okazały się dopiero rzuty karne.

Interwencja Mbappe

W konkursie lepsi okazali się „Królewscy”. Decydującym momentem okazał się anulowany strzał Juliana Alvareza. Argentyńczyk przed uderzeniem piłki dotknął ją, przez co analiza VAR unieważniła trafienie.




Co ciekawe, kamery uchwyciły, że przed interwencją sędziów, nieprawidłowości dopatrzył się Kylian Mbappe. Francuz momentalnie ruszył do Adama Kupsika, asystenta Szymona Marciniaka. Wyciągnął przy tym dwa palce, na znak dwóch kontaktów Alvareza z piłką.

@superbetpl

Karny Alvareza to ŻADNA kontrowersja! @Mateusz Swiecicki po meczu Atletico – Real Madryt! #piłkanożna

♬ Swear By It – Chris Alan Lee

Diego Simeone wściekł się na Szymona Marciniaka. Przejechał się po sędziach na konferencji prasowej [WIDEO]

Real Madryt wyeliminował Atletico z Ligi Mistrzów po rzutach karnych. W derbach nie zabrakło kontrowersji. Diego Simeone był wściekły na Szymona Marciniaka.




Atletico wygrało z Realem Madryt w regulaminowym czasie gry 1-0. Tym samym w dwumeczu mieliśmy wynik 2-2, co doprowadziło do dogrywki. Ta także nie przyniosła rozstrzygnięcia, wobec czego zadecydowano o konkursie rzutów karnych.

„Nikt nie podnosi ręki!”

Wtedy doszło do bardzo dużej kontrowersji. Julian Alvarez przy swojej próbie, przed oddaniem strzału dotknął piłki lewą stopą, po czym oddał strzał. Potrzebna była analiza VAR, po której anulowano trafienie Argentyńczyka.




Diego Simeone nie mógł się pogodzić z decyzją Szymona Marciniaka. Na konferencji prasowej kontynuował swój sprzeciw. Zwrócił się bezpośrednio do dziennikarzy, zebranych w sali.

– Do wszystkich tutaj: podnieście rękę, jeśli widzieliście, że Julian dwa razy dotknął piłki przy rzucie karnym. No dalej! I? Gotowi? Nikt nie podnosi ręki! – grzmiał.

– Proszę kolejne pytanie. Nigdy nie widziałem, żeby VAR interweniował przy rzucie karnym w trakcie konkursu „jedenastek” – dodał.

@superbetpl

Karny Alvareza to ŻADNA kontrowersja! @Mateusz Swiecicki po meczu Atletico – Real Madryt! #piłkanożna

♬ Swear By It – Chris Alan Lee

To zadecydowało o porażce Atletico. To dlatego Szymon Marciniak nie uznał gola Juliana Alvareza [WIDEO]

Real Madryt wyeliminował Atletico Madryt z Ligi Mistrzów po serii rzutów karnych. Kluczowe znaczenie dla wyniku rywalizacji miał anulowany przez Szymona Marciniaka rzut karny Juliana Alvareza.

Za nami wszystkie mecze 1/8 finału Ligi Mistrzów. Jednym z najciekawszych starć tego etapu był pojedynek drużyn z Madrytu – Realu i Atletico. W pierwszym meczu górą byli Królewscy, którzy wygrali 2:1. W rewanżu po 90 minutach był wynik 1:0 dla Atletico. To doprowadziło nas do dogrywki, w której nie padł jednak żaden gol. W związku z tym rozegrane zostały rzuty karne. „Jedenastki” lepiej wykonywali piłkarze Realu i to oni mogą się cieszyć z awansu do ćwierćfinału.




Nieuznany gol Alvareza

Ogromny wpływ na końcowy wynik z pewnością miał rzut karny Juliana Alvareza z drugiej serii „jedenastek”. Argentyńczyk zdołał umieścić piłkę w siatce. Na jego nieszczęście Szymon Marciniak dopatrzył się pewnych nieprawidłowości. Polak i jego zespół zauważyli, że Alvarez podwójnie dotknął piłkę, tzn. przed samym uderzeniem delikatnie musnął piłkę nogą postawną. To oznaczało konieczność nieuznania gola Argentyńczyka. Zgodnie z przepisami, nie miał on nawet możliwości powtórzenia rzutu karnego.




Inna perspektywa

Na pierwszy rzut oka nie widać, by Alvarez faktycznie popełnił błąd. Jest to jednak zauważalne na nagraniach w przybliżeniu. Jedno z takich ujęć załączamy poniżej.

Fake konto Dariusza Szpakowskiego. Skończy się pozwem? „Możemy oczywiście zgłosić sprawę odpowiednim organom”

Wielkie zamieszanie wywołał ostatnio fejkowy profil Dariusza Szpakowskiego. Maciej Iwański wzywa osobę odpowiedzialną za podszywanie się do opublikowania przeprosin i usunięcia profilu.




Maciej Iwański za pomocą Facebooka poinformował o niezbyt ciekawej sytuacji. Z jego wpisu dowiadujemy się, że ktoś zaczął podszywać się pod Dariusza Szpakowskiego. Na fejkowym profilu 73-latka miały się pojawiać wpisy atakujące inne osoby.

Co ciekawe, fejkowe konto Dariusza Szpakowskiego zgromadziło blisko 2,5 tysiąca znajomych. Co jeszcze ciekawsze, znajdują się wśród nich znane osobistości z piłkarskiej społeczności. Można tu wymienić takie osoby jak Michał Listkiewicz, Michał Pol, Tomasz Ćwiąkała czy Maciej Sawicki. Dziennikarzy z redakcji TVP Sport aż ciężko zliczyć.




Maciej Iwański wraz z Dariuszem Szpakowskim proszą o natychmiastowe zaprzestanie dalszego prowadzeniu fejkowego profilu. Dodatkowo proszą o zamieszczenie przeprosin, a następnie o usunięcie konta. We wpisie Iwański pisze o możliwym zgłoszeniu sprawy do odpowiednich służb.

„Szanowni Państwo,

Piszę w imieniu Dariusza Szpakowskiego i swoim. Darek nie ma profilu na FB, nigdy nie miał i mówił o tym publicznie. Na istniejącym profilu, gdzie osoba podszywająca się pod Darka zgromadziła dwa i pół tysiąca osób, pojawił się atakujący mnie wpis. Uznaliśmy, że ktoś może to wziąć na poważnie.

Wzywamy osobę prowadzącą profil Dariusz Szpakowski do natychmiastowego zaprzestania naruszeń dóbr osobistych Darka (oraz moich w wyniku zamieszczonego wpisu), opublikowania przeprosin, a następnie dezaktywowania profilu po upływie 24 h. Możemy oczywiście zgłosić sprawę odpowiednim organom, potem złożyć pozew – lepiej jednak by było, gdyby ta osoba się w końcu opamiętała.”

Wojciech Szczęsny talizmanem FC Barcelony. Katalońskie media nadal zachwycone

Wojciech Szczęsny ma za sobą kolejny udany występ w FC Barcelonie. Polak śrubuje swoja kapitalną serię meczów bez porażki w Blaugranie. Katalońskie media nazywają go „talizmanem”.




FC Barcelona dopięła wczoraj formalności i wygrała z Benficą 3-1 w rewanżowym meczu 1/8 Ligi Mistrzów. Dwumecz zakończył się w sumie wynikiem 4-1 dla „Dumy Katalonii”.

Talizman

Przeciwko Portugalczykom kolejne spotkanie zaliczył Wojciech Szczęsny. 34-latek dalej śrubuje swoją kapitalną serię. Od kiedy wskoczył do bramki Barcelony, Katalończycy nie przegrali ani jednego z piętnastu meczów. Nic dziwnego, że hiszpańskie media nazywają go „talizmanem”.




– Jego przyjazd wywołał kontrowersje, gdyż Polak latem zdecydował się odwiesić rękawiczki i przeszedł na emeryturę w Marbelli. Lewandowski polecił ten transfer, Barca skontaktowała się ze Szczęsnym, a on nie mógł odmówić. Tydzień po kontuzji ter Stegena, Szczęsny podpisał kontrakt. Pena pozostał numerem jeden, Polak ciężko trenował, aż w końcu uzyskał utracony rytm – pisze „Sport”.

– Flick uznał, że poziom Polaka jest wyższy od tego, co pokazywał Pena w poprzednich miesiącach. Szczęsny stał się talizmanem Barcelony. Od momentu debiutu 4 stycznia Barca nie zanotowała żadnej porażki. Polak ma na koncie 15 meczów: 13 zwycięstw i dwa remisy, do tego 14 straconych bramek i osiem czystych kont (57% meczów, w których brał udział) – dodał z kolei Adria Fernandez.

Łukasz Piszczek został… „Pingwinem”. Taki pseudonim nadano mu w Chinach [WIDEO]

Łukasz Piszczek zyskał nowy pseudonim. Kibic reprezentacji Polski z Chin nazwał go… „Pingwinem”.

Przez lata Piszczek wiódł prym na prawej stronie obrony w reprezentacji Polski. Na długo zdominował także tę stronę w Borussii Dortmund. To właśnie w tym klubie, wraz z Robertem Lewandowski i Jakubem Błaszczykowskim, stanowili biało-czerwone trio w Bundeslidze.

„Pingwin”

Wszystko co dobre, kiedyś się jednak kończy. W 2019 roku Piszczek zakończył reprezentacyjną karierę, zaś dwa lata później pożegnał się z BVB. Od 2021 roku prowadził swój rodzimy LKS Goczałkowice-Zdrój jako grający trener.

W lipcu minionego roku spróbował swoich sił ponownie w Dortmundzie. Tym razem został jednak asystentem Nuriego Sahina, który przejął pierwszą drużynę Borussii. Ich wspólna przygoda potrwała krótko, bo tylko do 22 stycznia 2025 roku.

10 marca Piszczka odwiedził nietypowy gość. Do Goczałkowic przyleciał Colson Chen. Dziennikarz jest redaktorem serwisu „Polskie newsy piłkarskie po chińsku”. Z pochodzenia jest Chińczykiem, który jednak publicznie deklaruje się jako kibic Lecha Poznań oraz reprezentacji Polski.

Co ciekawe okazuje się, że w Chinach Piszczek ma swój unikalny pseudonim. Nazywają go tam „Pingwinem”. Chen tłumaczy, że wzięło się to od tłumaczenia nazwiska zawodnika na język chiński.

– W Chinach nazywamy cię pingwinem, ponieważ gdy wpisujemy twoje nazwisko po chińsku na klawiaturze pojawia się pingwin. Dlatego masz ten pseudonim w Chinach od ponad 10 lat. Wszyscy wiedzą, że twoja ksywka to „pingwin”. To trochę zabawne, trochę urocze, a przede wszystkim wynika z tego, że cię kochamy – powiedział Chen.

Dziennikarz ma już na swoim koncie spotkania z kilkoma innymi obecnymi kadrowiczami. Widział się między innymi z Robertem Lewandowskim czy Jakubem Moderem.

Jakub Moder błyszczy w Lidze Mistrzów! Holenderskie media doceniają Polaka

Jakub Moder długo czekał na swój moment po trudnym okresie kontuzji. Transfer do Feyenoordu miał pomóc mu wrócić na najwyższy poziom i wszystko wskazuje na to, że ten plan zaczyna się realizować. W meczu z Interem Mediolan Polak zdobył swojego pierwszego gola dla klubu, a jego występ został bardzo dobrze oceniony przez holenderskie media.

Nowy rozdział w Rotterdamie

W styczniu Moder zamienił Brighton na Feyenoord. Polak podpisał kontrakt do czerwca 2028 roku. Od tego czasu rozegrał cztery spotkania w Eredivisie i tyle samo w Lidze Mistrzów.

Feyenoord sensacyjnie wyeliminował AC Milan i awansował do 1/8 finału. W obu meczach z Milanem polski pomocnik spędził na boisku pełne 90 minut.

Gol w Lidze Mistrzów i koniec przygody Feyenoordu

W kolejnej fazie Feyenoord zmierzył się z kolejnym mediolańskim klubem – Interem. Po porażce 0:2 w pierwszym meczu Holendrzy liczyli na odwrócenie losów rywalizacji.

Nadzieję przywrócił jednak Moder, który w 40. minucie wywalczył rzut karny i pewnie go wykorzystał. Było to jego pierwsze trafienie dla „Klubu Ludu”. Ostatecznie jednak Feyenoord pożegnał się z Ligą Mistrzów po porażce 1:2.

Wyróżnienia od holenderskich mediów

Mimo odpadnięcia z rozgrywek Moder został doceniony przez holenderskie media. Według voetbalzone.nl, vi.nl i voetbalprimeur.nl zasłużył na notę 7/10. Uznali go także za jednego z najlepszych graczy Feyenoordu.

Według dziennikarzy Polak miał spory wpływ na środek pola. Zaznaczyli także jego pewność przy rzucie karnym.

Choć przygoda Feyenoordu w Lidze Mistrzów dobiegła końca, dla Modera może to być dopiero początek nowego etapu w karierze. Polak zyskał uznanie w Holandii i ma szansę na jeszcze większą rolę w drużynie Robina van Persiego.

Źródło: voetbalzone.nl, vi.nl, voetbalprimeur.nl

Nilo Effori z mocnym oświadczeniem. „Pogoń i jej kibice zasługują na transparentność”

Sytuacja w Pogoni Szczecin jest wciąż bardzo dynamiczna. Do pomorskiego klubu nadal nie wpłynęły pieniądze, które obiecywał Nilo Effori. Brazylijczyk zabrał głos w tej sprawie poprzez obszerne oświadczenie.





Przejęcie Pogoni przez Efforiego ogłoszono kilka dni temu. Do tej pory do klubu nie wpłynęły jednak obiecane przez biznesmena pieniądze. Mogło to doprowadzić nawet do zerwania umowy i przekazania klubu w ręce lokalnych podmiotów.

Effori zapewnił, że pozyskał nowego inwestora i do 14 marca ureguluje zaległości. Sytuacja jest bardzo trudna. Zadłużenie klubu sięgać natomiast już aż 50 milionów złotych. Piłkarze mają czekać na pensje od grudnia ubiegłego roku.





Biznesmen postanowił wystosować w finale oświadczenie. Pogoń Szczecin opublikowała je w swoich social mediach we wtorkowe popołudnie.

Treść oświadczenia:

„Aktualizacja w kwestii właścicielskiej Pogoni Szczecin: Zabezpieczony inwestor, natychmiastowa płatność i wezwanie do uczciwości.

Pogoń Szczecin i jej kibice zasługują na transparentność, zaangażowanie i przywództwo oparte na uczciwości. W ciągu ostatnich tygodni mój zespół i ja pracowaliśmy rzetelnie i wytrwale, aby pozyskać nowego inwestora, który podziela naszą wizję sukcesu klubu. Ze względu na formalności nie możemy jeszcze ujawnić tożsamości inwestora, ale z niecierpliwością czekamy na ogłoszenie wkrótce. W odpowiedzi na publiczny komentarz pana Zaborowskiego nie mamy innego wyboru, jak tylko złożyć publiczne oświadczenie na temat spraw klubu w tym czasie.

Wczoraj wieczorem wysłaliśmy oficjalne pismo do Jarosława Mroczka, potwierdzając naszą gotowość do sfinalizowania transakcji finansowej i zapłacenia mu – nie tylko pierwszej zaległej raty, ale także drugiej raty przed terminem jej płatności. Aby jeszcze bardziej udowodnić nasze zaangażowanie i dobrą wiarę, uwzględniamy również odsetki za część płatności dla pana Mroczka, która została opóźniona o kilka dni. Pomimo tego, pan Mroczek i jego przedstawiciele prawni jeszcze nie odpowiedzieli. Moim zdaniem ta cisza świadczy o tym, że nie jest to tylko kwestia opłacenia udziałów, czy (poprzez tego inwestora) finansowania klubu, ale jest to kwestia tego, że Pan Mroczek nie chce oddać kontroli. Nadszedł czas, aby sfinalizować transakcję i uratować klub, jednocześnie wywiązując się z każdego pisemnego zobowiązania zawartego w naszej umowie z panem Mroczkiem.

Jednocześnie głęboko niepokojące jest to, że Karol Zaborowski, który nie ma upoważnienia ani autoryzacji od zarządu lub większościowego akcjonariusza, najwyraźniej ujawniał poufne informacje o firmie i negocjował pożyczki, długi i umowy finansowe bez mojej uprzedniej pisemnej zgody. Wszelkie ustalenia dotyczące finansowania lub pożyczek powinny być dokonywane na najwyższym poziomie kontroli, aby zapewnić, że warunki nie stanowią ryzyka dla klubu. Ponadto poinformowaliśmy zarząd, że nie musimy pozyskiwać żadnego finansowania poza zobowiązaniami nowego inwestora. Wszelkie działania mające na celu pozyskanie takiego finansowania nie tylko stawiają klub w niebezpiecznie trudnej sytuacji, ale także zagrażają naszemu nowemu inwestorowi. Wzywamy Karola do natychmiastowego zaprzestania tych szkodliwych działań i wprowadzających w błąd ataków medialnych. Działania te są nie tylko szkodliwe finansowo, ale także wizerunkowo.

Ponadto w ostatnich dniach pojawiły się niepokojące informacje dotyczące serii alarmujących i nielegalnych gróźb skierowanych przeciwko mnie i mojej rodzinie. Te akty zastraszania i zachowania przestępcze zostały formalnie zgłoszone i zostaną w pełni zbadane. Chociaż nie wiem, w jaki sposób te informacje wyciekły, mogę potwierdzić, że są one prawdziwe i podejmujemy wszelkie niezbędne środki prawne, aby się chronić.

Pomimo tych zakłóceń, jestem przekonany, że wywiążemy się z naszych zobowiązań, w tym zapewnimy, że nasi zawodnicy otrzymają obiecane wynagrodzenie w najbliższy piątek. Skontaktowałem się z kluczowymi partnerami klubu, którzy w większości okazali się bardzo pomocni. Dzięki nowej inwestycji będziemy w stanie zapłacić również tym partnerom. Następny krok jest w rękach pana Mroczka. Jesteśmy gotowi sfinalizować tę transakcję, wzmocnić klub i zbudować przyszłość, na jaką zasługuje Pogoń Szczecin i jej kibice.

Jestem podekscytowany piątkowym meczem i oczekuję od nas wszystkich ducha walki o zwycięstwo.

Nilo Effori”

Link do oświadczenia: https://x.com/PogonSzczecin/status/1899473439821303998

Syn legendarnego piłkarza w polskiej IV lidze! Trafił tam z… polskiej III ligi

Do bardzo ciekawego transferu doszło na poziomie polskiej… IV ligi. Syn legendarnego Nwankwo Kanu, Sean, zagra w barwach Dozametu Connectora Nowa Sól.




Nwankwo Kanu lata temu grał między innymi dla Ajaxu, Interu Mediolan czy Arsenalu. Nigeryjczyk w trakcie kariery wygrał Ligę Mistrzów, dwa mistrzostwa Anglii, a także trzy mistrzostwa Holandii. To jednak nie jedyne osiągnięcia byłego napastnika.

Syn legendy w Polsce

Swoich sił w piłce nożnej próbuje także jego syn, Sean. Młody piłkarz również został napastnikiem, ale na razie jego kariera nie przebiega najlepiej. Choć piłkarsko kształcił się w Watfordzie, to w październiku poprzedniego roku, niespodziewanie pojawił się w… Polsce.

Kanu został wtedy piłkarzem Górnika Polkowice. 3. Ligi jednak nie podbił. Po rundzie jesiennej jego licznik bramek wskazywał okrągłe zero, co spowodowało zakończenie przygody 19-latka na tym poziomie.




Niedawno zdecydował się na przejście szczebel niżej. Kanu został piłkarze IV-ligowego Dozametu Connectora Nowa Sól.

Źródło: X (Twitter) / @Adam_Zmudzinski

Trener Motoru broni bramkarza. „Nie ma co do tego wracać”

Pierwsza bramka w meczu Motoru Lublin z Legią Warszawa przejdzie do historii Ekstraklasy. Wszystko wskazuje na to, że do jej zdobycia przyczynił się… kibic gospodarzy.

Niefortunne zachowanie bramkarza

Spotkanie rozpoczęło się w niecodzienny sposób. Kacper Rosa złapał piłkę, po czym wyrzucił ją przed siebie, zachowując się tak, jakby wykonywał rzut wolny. Widząc to, Marc Gual nie zmarnował okazji i skierował piłkę do siatki. Sędzia uznał gola.

Po pierwszej połowie Rosa tłumaczył swoje zachowanie tym, że usłyszał gwizdek. Był przekonany, że arbiter nakazał wznowienie gry rzutem wolnym po spalonym. Po meczu o tę sytuację zapytano trenera Motoru Mateusza Stolarskiego. Szkoleniowiec nie chciał obarczać winą swojego zawodnika.

– Powiem szczerze, że też słyszałem gwizdek. Nie był to jednak gwizdek sędziego, być może był on z trybun. Proszę mnie dobrze zrozumieć. Nie chcę powiedzieć, że straciliśmy gola przez kibica, natomiast nie dziwię się Kacprowi. Chciał szybko wznowić grę, realizować jedną z naszych zasad. Nie ma co do tego wracać, to już historia. Grunt, że z tego wyszliśmy, jedziemy dalej – tłumaczył Stolarski.

Portal Gol24.pl donosi, że gwizdek, który zmylił Rosę i Stolarskiego, faktycznie pochodził z trybun. Jeden z użytkowników mediów społecznościowych twierdzi, że zrobił to „dowcipny” kibic Motoru, siedzący w sektorze G1. Co ciekawe, wcześniej miał w ten sam sposób zdezorientować zawodników Legii. Wspomnianą bramkę mogą państwo zobaczyć od 0:25 poniższego filmu.

Źródło: Gol24.pl

To nie Lech jest faworytem do mistrzostwa. Matematyk podał nowe wyliczenia

Ekstraklasa i jej rozstrzygnięcia nadchodzą coraz większymi krokami. Według matematycznych modeli Piotra Klimka to Raków Częstochowa ma obecnie największe szanse na tytuł.

Czołówka idzie łeb w łeb

Dwudziesta czwarta kolejka nie przyniosła większych zmian w ścisłej czołówce. Lech, Raków i Jagiellonia wygrały swoje mecze. „Kolejorz” wciąż prowadzi w tabeli, mając punkt przewagi nad Rakowem i dwa nad Jagiellonią.

Mimo tej pozycji, według modelu Klimka, to częstochowianie są głównym faworytem do mistrzostwa. Ich szanse oceniane są na 42%. Lech ma ich niewiele mniej, bo 40,1%. Oba zespoły są na kursie do uzyskania tej samej liczby punktów, ale Raków może liczyć na przewagę wynikającą z lepszego bilansu meczów bezpośrednich.

Jagiellonia ma z kolei 17,3% szans na obronę tytułu. Teoretycznie w wyścigu pozostają jeszcze Legia Warszawa i Pogoń Szczecin, jednak ich możliwości są już niemal iluzoryczne. Szanse tych drużyn na końcowy triumf wynoszą zaledwie 0,4% i 0,2%.

Wrocław i Gdańsk zagrożone spadkiem

Nie tylko walka o mistrzostwo budzi emocje. W dole tabeli sytuacja dla niektórych zespołów wygląda dramatycznie. Śląsk Wrocław jest murowanym kandydatem do spadku – jego szanse na degradację sięgają aż 92,9%.

Podobny los może spotkać Lechię Gdańsk, która ma 65,3% szans na opuszczenie Ekstraklasy. Ostatnie miejsce spadkowe prawdopodobnie zajmie jedna z drużyn: Puszcza Niepołomice lub Zagłębie Lubin. Ich szanse na utrzymanie są niemal równe i oscylują wokół 50%. Znacznie lepiej wyglądają perspektywy Stali Mielec, Widzewa Łódź i Radomiaka Radom.

Teoretycznie zagrożone są jeszcze Korona Kielce oraz GKS Katowice, jednak prawdopodobieństwo ich spadku jest minimalne i wynosi ułamki procenta.

Co ciekawe, według modelu Piotra Klimka porażka Stali Mielec z Lechem Poznań przybliżyła ich do utrzymania. Dzięki wspomnianym wyliczeniom wiemy również, że Śląsk Wrocław nie będzie reprezentował Polski w następnym sezonie europejskich pucharów.

Przed nadchodzącą przerwą na mecze reprezentacji zespoły rozegrają jeszcze jedną kolejkę. Może ona mocno wpłynąć zarówno na walkę o mistrzostwo, jak i utrzymanie. Raków zmierzy się z Legią, Jagiellonia podejmie Lecha, a w starciach o przetrwanie Stal zagra ze Śląskiem, a Radomiak z Lechią.

Źródło: Piotr Klimek (X)

Bramkarz Motoru tłumaczy kuriozalną sytuację. „Usłyszałem gwizdek”

W meczu Motoru Lublin z Legią Warszawa doszło do komicznie wyglądającej sytuacji. W przerwie między obiema połowami z całego zamieszania próbował wytłumaczyć się bramkarz Motoru, Kacper Rosa.




W meczu kończącym 24. serię gier PKO BP Ekstraklasy spotkały się Motor Lublin i Legia Warszawa. To niezwykle emocjonujące spotkanie zakończyło się remisem. W sumie padło aż 6 bramek. Końcowy wynik to 3:3.

O dzisiejszym meczu Motoru z Legią zrobiło się niezwykle głośno za sprawą pierwszej bramki w tymże pojedynku. Bramkę na 1:0 dla Legii strzelił Marc Gual. Hiszpan wykorzystał zamieszanie na boisku. W jaki sposób? Na stadionie Motoru można było usłyszeć gwizdek. To spowodowało, że cała obrona Motoru (wraz z bramkarzem) nagle się zatrzymała i zaczęła zbierać się do wykonania rzutu wolnego. Piłkę do bramki postanowił jednak kopnąć Marc Gual. Chwilę później sędzia główny wskazał na środek boiska, uznając bramkę dla Legii. Jak się okazało, arbiter nie używał w tej sytuacji gwizdka, musiał użyć go ktoś z trybun.

Cała sytuacja wyglądała niezwykle komicznie. Jeszcze w trakcie meczu z całego zamieszania tłumaczył się Kacper Rosa. Bramkarz Motoru w przerwie między obiema połowami wytłumaczył, jak to wyglądało z jego perspektywy.

Usłyszałem gwizdek. To nie był gwizd, tylko gwizdek, taki jak przy wznowieniu gry. Byłem przekonany, że sędzia pokazał spalonego. Szukam sędziego po boisku, czy on ma gwizdek w ustach czy nie. Usłyszałem gwizdek, to chciałem wznowić grę z ziemi, ale sędzia mówi, że on nie gwizdał, więc gdzieś na trybunach ktoś możeskomentował Kacper Rosa.

Stało się i nie będę tego roztrząsał. Biorę to na klatę i tyle. To najbardziej absurdalna bramka, jaką straciłem w karierze, ale to wynika z tego, że jest dzisiaj mnóstwo ludzi i ludzie gwizdają – dodał bramkarz Motoru.





źródło: Canal+, Weszło


TROLLNEWSY I MEMY

EkstraklasaTrolls.pl
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.