NEWSY I WIDEO

Piłkarz Rakowa odpowiada dziennikarzowi. „Nie wiedziałem, że jesteś częścią sztabu”

Napastnik Rakowa Częstochowa Leonardo Rocha zabrał głos po krytycznym komentarzu dziennikarza Nawylot.tv. Portugalczyk odpowiedział bezpośrednio na wpis Kamila Głębockiego dotyczący jego formy na treningach.

Napięcie wokół przyszłości Rochy w Rakowie

Leonardo Rocha trafił do Rakowa zimą z Radomiaka Radom za 700 tysięcy euro. Jego bilans w Ekstraklasie przed transferem był solidny – 11 goli w barwach klubu z Radomia. Po przenosinach do Częstochowy dorzucił tylko jedno trafienie i dwie asysty. Łącznie spędził na boisku zaledwie 189 minut.

Według Szymona Janczyka z Weszlo.com, Raków może być zainteresowany sprzedażą 28-letniego napastnika. Klub ma oczekiwać 1,5 miliona euro i 10 procent od kolejnego transferu. Jednocześnie dziennikarz zaznaczył, że sam piłkarz wolałby powalczyć o miejsce w składzie.

W niedzielę w serwisie X pojawił się komentarz Kamila Głębockiego z Nawylot.tv, który porównał Rochę do Jesúsa Díaza ze Stali Rzeszów. Raków ma wykupić Kolumbijczyka po udanym wypożyczeniu.

– Poziom Rochy, a Díaza jest w ogóle nieporównywalny. Portugalczyk na treningach prezentuje się bardzo, bardzo słabo. Díaz wręcz przeciwnie – jest świetny na treningach i dlatego na końcu sezonu grał w wyjściowym składzie – napisał Głębocki.

Na odpowiedź napastnika nie trzeba było długo czekać.

– Świetnie, że codziennie oglądasz treningi. Nie wiedziałem, że jesteś częścią sztabu – odparł Rocha bezpośrednio pod wpisem.

Kontrakt Leonardo Rochy z Rakowem obowiązuje do połowy 2028 roku. Klub ma więc mocną pozycję negocjacyjną, jeśli zdecyduje się na sprzedaż.

Na ten moment nie wiadomo, czy 28-latek rzeczywiście zostanie wystawiony na listę transferową, czy dostanie kolejną szansę. Portal transfermarkt.de wycenia go na 800 tysięcy euro.

Źródło: X

fot. Raków (YouTube)

Anatolij Tymoszczuk oskarżony o zdradę stanu. Były kapitan Ukrainy wspierał rosyjską armię

Były reprezentant Ukrainy Anatolij Tymoszczuk został oskarżony o zdradę stanu. Według ukraińskiej prokuratury brał udział w działaniach wspierających rosyjską armię, w tym przekazał swoją koszulkę na aukcję, z której dochód zasilił rosyjskie siły zbrojne.

Z bohatera do wroga państwa

Tymoszczuk to postać, która przez lata uchodziła za ikonę ukraińskiego futbolu. Reprezentował kraj przez 16 lat. Rozegrał w kadrze 144 mecze, z czego wiele jako kapitan.

Występował w Wołyniu Łuck, Szachtarze Donieck, Zenicie, Bayernie Monachium i Kajracie Ałmaty. Karierę zakończył w 2017 roku i wkrótce potem zamieszkał w Rosji.

Podjął tam pracę w sztabie szkoleniowym Zenita St. Petersburg. Już samo to spotkało się z krytyką. Prawdziwą burzę wywołało jednak jego milczenie po wybuchu pełnoskalowej wojny w Ukrainie.

Nie potępił rosyjskiej agresji, nie zerwał kontaktów z rosyjskim futbolem. W odpowiedzi Ukraiński Związek Piłki Nożnej pozbawił go wszystkich honorów. Odebrano mu licencję trenerską, a jego nazwisko wymazano z kart historii.

Tymoszczuk nie zgodził się jednak z decyzją tamtejszej federacji. Złożył apelację do Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu, gdzie okazała się skuteczna.

Prokuratura stawia poważne zarzuty

Dziś jednak sytuacja Tymoszczuka jest dużo poważniejsza. Jak informuje Sport.ua, prokuratura w Kijowie oskarżyła 46-latka o zdradę stanu.

Zarzut dotyczy udziału w wydarzeniu wspierającym rosyjską armię. We wrześniu Tymoszczuk wziął udział w meczu charytatywnym w Rosji. Przed spotkaniem przekazał na aukcję swoją podpisaną koszulkę reprezentacji Ukrainy.

– Wylicytowano ją za 700 tysięcy rubli, (czyli ponad 33 tysiące złotych – przyp. red.). Pieniądze trafiły bezpośrednio na konto rosyjskich sił zbrojnych – podaje Sport.ua.

Śledztwo prowadzi Służba Bezpieczeństwa Ukrainy. Zbierane są wszystkie możliwe dowody, które mogą zostać wykorzystane w procesie.

Tymoszczukowi grozi wieloletnie więzienie. Za zdradę stanu według ukraińskiego prawa zagraża mu kara od kilku do kilkunastu lat pozbawienia wolności.

Źródło: Sport.ua

Jakub Kamiński zabawił się w Jana Bednarka przed meczem z Finlandią. „Wszyscy mogą myśleć o urlopach”

Reprezentacja Polski nie przestaje zaskakiwać. Jakub Kamiński wprost stwierdził, że mecz z Finlandią może nie być najłatwiejszy, bo… kadrowicze mogą myśleć o urlopach.




„Biało-Czerwoni” wygrali kilka dni temu z Mołdawią (2-0) mecz sparingowy. Już we wtorek czeka ich kolejne spotkanie, tym razem o punkty. W eliminacjach mistrzostw świata podejmą na wyjeździe Finlandię.

Urlopy…

Mecz zapowiada się na kluczowy, jeśli chodzi o naszą grupę eliminacyjną. Podobnie uważa Jakub Kamiński. W rozmowie z „RMF FM” zaznaczył jednak, że będzie to trudne starcie. Także przez to, że piłkarze mogą już myśleć o… urlopach.




– Myślę, że dziennikarze jak i my również zdajemy sobie sprawę, że to będzie arcyważny mecz odnośnie eliminacji. Nie jest też to łatwe, bo wszyscy mogą myśleć o urlopach już po tym meczu – wypalił.

– Wiadomo będziemy wybierać się na te urlopy po sezonie, ale swoją robotę trzeba wykonać. To jest kadra narodowa i bardzo ważny mecz tych eliminacji, więc miejmy nadzieję, że zadanie wykonamy i dopiszemy trzy punkty – sprostował po chwili.

Przed starciem z Finlandią Polacy zajmują pierwsze miejsce w grupie eliminacyjnej. W pierwszych dwóch meczach zdobyli sześć punktów. Najpierw wygrali z Litwą (1-0), a następnie pokonali Maltę (2-0). Aby utrzymać fotel lidera, „Biało-Czerwoni” muszę chociaż zremisować w Helsinkach.

Dramatycznie niskie zainteresowanie KMŚ. FIFA przecenia bilety o ponad 80%

W tym roku zostaną rozegra pierwsze Klubowe Mistrzostwa Świata w nowej formule. Turniej, który ma zostać rozegrany w USA, nie cieszy się jednak dużym zainteresowaniem miejscowych kibiców.

Rewolucja w modelu KMŚ

FIFA zdecydowała się na przeprowadzenie rewolucji w formule Klubowych Mistrzostw Świata w piłce nożnej. Turniej został zdecydowanie bardziej rozbudowany. Od teraz turniej ten będzie rozgrywany nie co rok, a co 4 lata. Do tej pory w zmaganiach rywalizowało 7 drużyn – 6 mistrzów kontynentalnych rozgrywek + gospodarz. Po przemodelowaniu turnieju udział w nim wezmą aż 32 drużyny.




Klubowe Mistrzostwa Świata 2025

Tegoroczne Klubowe Mistrzostwa Świata wystartują już za kilka dni. Zostaną one rozegrane w Stanach Zjednoczonych. Rozgrywki potrwają od 15 czerwca do 13 lipca. Z Europy zagra aż 12 drużyn, są to: Real Madryt, Chelsea, Manchester City, Bayern Monachium, PSG, Inter, FC Porto, Benfica, Borussia Dortmund, Juventus, Atletico Madryt oraz RB Salzburg. Z pozostałych federacji zagrają takie zespoły jak m.in. Al Hilal, Inter Miami, Flamengo czy Boca Juniors.

Niskie zainteresowanie

Przez poprzednie lata Klubowe Mistrzostwa Świata przez niemal wszystkich były traktowanie z przymrużeniem oka. Czy przeprowadzona przez FIFA rewolucja zmieni spojrzenie kibiców na te rozgrywki? Czas pokaże. Póki co, na to się nie zanosi. Startujący za kilka dni turniej nie cieszy się wielkim zainteresowaniem ani w Europie, ani w USA, gdzie odbędą się mecze. Bilety na mecz otwarcia wciąż są dostępne w dużej liczbie.

Przecenione bilety

Meczem otwarcia Klubowych Mistrzostw Świata będzie starcie Interu Miami z Al Ahly. Spotkanie zostanie rozegrane na stadionie Hard Rock Stadium mogącym pomieścić 65 tysięcy kibiców. Zagraniczne źródła donoszą, że na to spotkanie wciąż nie sprzedano dziesiątek tysięcy biletów. Mówi się, że póki co sprzedano niespełna 20 tysięcy wejściówek, choć FIFA temu zaprzecza. Co robi FIFA? „The Athletic” zauważyło znaczny spadek cen biletów. W grudniu najtańsze wejściówki miały kosztować 349 dolarów. W styczniu cena wynosiła już 230$. Z kolei teraz bilety mają kosztować 55,75$! To oznacza spadek cen ok 84%.




Bilety na inne mecze

Najdroższe bilety na fazę grupową dotyczą meczu Realu Madryt z Al Hilal. Ich cena rozpoczyna się od 299,51$. Z kolei najmniej atrakcyjnym meczem wydaje się być potyczka River Plate z Urawa Red Diamons. Bilety na to spotkanie zaczynają się już od 24,45$.


źródło: The Athletic, SportsPro

Nie tylko Lech Poznań! Kolejny polski klub zainteresowany Luquinhasem

Wciąż istnieje możliwość pozostania Luquinhasa w Ekstraklasie. Daniel Trzepacz ustalił, że nie tylko Lech Poznań interesuje się Brazylijczykiem. Rozmowy z 28-latkiem miała rozpocząć także Pogoń Szczecin.




Luquinhas nie będzie w przyszłym sezonie piłkarzem Legii Warszawa, do której wrócił na wypożyczenie latem ubiegłego roku. Kilka dni temu pojawiły się jednak informacje, że może zostać w Polsce. Piłkarz miał być zainteresowany przenosinami do Lecha Poznań.

Inny interesant

Na horyzoncie pojawił się jednak jeszcze inny gracz. Według Daniela Trzepacza, rozmowy z Luquinhasem rozpoczęła Pogoń Szczecin. „Portowcy” mieli skontaktować się zarówno z Brazylijczykiem, jak i jego agentem.




– Sporo ostatnio ploteczek, ale ta wychodzi z bardzo dobrego źródła. Poczynione zostały już pierwsze ruchy, aby ściągnąć do Pogoni Luquinhasa znanego z występów w Legii. Nawiązany został już kontakt z agentem i klubem zawodnika – przekazał Trzepacz.

Wojciech Kowalczyk odpowiada na słowa Puchacza. „Na groźnego to on, kuźwa, nie wygląda”

Wojciech Kowalczyk odniósł się do wypowiedzi Tymoteusza Puchacza, która odbiła się szerokim echem w polskich mediach. 53-latek nie przebierał w słowach i wypowiedział się równie ostro, co jego młodszy kolega.




W sobotni poranek na kanale „Warszawski Koks” pojawił się długi materiał z Tymoteuszem Puchaczem w roli głównej. Reprezentant Polski sprawdził się w wyciskaniu na ławce poziomej, a przy okazji porozmawiał przez blisko 2 godziny na temat swojej kariery oraz ogólnie o piłce nożnej. Jedna z jego wypowiedzi odbiła się szerokim echem. Puchacz odniósł się w niej do krytyków reprezentacji Polski, a w szczególności do Wojciecha Kowalczyka.

– Są rzetelni eksperci i są nierzetelni. Powiedziałeś nazwisko Kowala. Bawi mnie, bo nie pierd*li się i mówi, żartuje, ale to jest brak szacunku. Jakby powiedział mi to w twarz, to bym wyjeb*ł mu liścia. Tak by się skończyło. Szacunek przede wszystkim – powiedział Tymoteusz Puchacz.

Na odpowiedź ze strony „Kowala” nie musieliśmy długo czekać. 53-latek opublikował krótki felieton na łamach „Weszło”. Były reprezentant Polski nie szczędził słów i równie ostro odpowiedział Puchaczowi. W swojej odpowiedz Kowalczyk przede wszystkim wypomniał swojemu młodszemu koledze ostatnie niepowodzenia w karierze.

– Nie dziwie mnie więc, że chciałby coś w swoim życiu poprawić i dla odmiany coś wygrać, czyli na przykład starcie z 53-latkiem, ale mogłoby mu to wyjść jak Marcinowi Najmanowi – czyli sporo zapowiedzi o wpierdolu, by na końcu wyszedł wpierdol w drugą stronę. Tak, jestem od Puchacza sporo starszy, ale na groźnego to on, kuźwa, nie wygląda. Więc ten liść mógłby być jego ostatnim – odpowiedział Wojciech Kowalczyk.

– Natomiast jak chcesz, to wpadaj na Bródno. Tylko zostaw ten głupi głośniczek w domu, bo ci jeszcze spadnie i się popsuje – dodał „Kowal”.




Poza powyższym tekstem „Kowal” opublikował również nagranie wideo. A w nim dołożył kolejne „trzy grosze” w tej sprawie.

– No wybitny piłkarz z jednego prostego powodu – nie pamiętam ani jednego dobrego jego meczu w reprezentacji Polski. Nie wiem, kto mu załatwił ogólnie występy w reprezentacji Polski – skomentował „Kowal”.

– On jest wysportowany, widziałem na zdjęciach, że nawet aż dużo szerszy ode mnie, zbudowany. Dlatego też nie potrafi grać w piłkę. Jeden z najgorszych piłkarzy w historii naszego futbolu na lewej stronie. Ale on będzie chętnie bił starszych ludzi. Okazał się debilem, bo ja debilem nie jestem… – dodał.

– Jak się skompromitował, to niech tak się za nim to ciągnie. Po prostu najpierw naucz się grać w piłkę, później aspiruj do reprezentacji, a nie na odwrót – uzupełnił 53-latek.


źródło: Warszawski Koks, Weszło

Kylian Mbappe wskazał swojego faworyta do wygrania Złotej Piłki. Nie ma żadnych wątpliwości

Ousmane Dembele ma za sobą kapitalny sezon. Francuz znajduje się w gronie faworytów do wygrania Złotej Piłki. Lobbuje go do tego także Kylian Mbappe.




PSG ma za sobą swój zdecydowanie najlepszy sezon. Paryżanie wreszcie wygrali upragnioną Ligę Mistrzów. Duża w tym zasługa Ousmane’a Dembele, który strzelił 33 gole i zanotował 15 asysty w 49 meczach.

„Nie trzeba wyjaśniać”

W wielu rankingach to właśnie Dembele jest wskazywany jako faworyt do wygrania Złotej Piłki. Podobnie uważa Kylian Mbappe.




– Przyznałbym Złotą Piłkę dla Ousmane Dembele. W plebiscycie oddam na niego swój głos. Myślę, że nie trzeba tego wyjaśniać. Jeśli mówimy o Lamine Yamalu i Ousmane Dembele, ja stawiam właśnie na Dembele. Mój wybór jest oczywisty – przyznał podczas konferencji prasowej reprezentacji Francji.

Rodado blisko odejścia z Wisły Kraków. Turecki klub rozpoczął negocjacje

Wszystko wskazuje na to, że Ángel Rodado nie dokończy kontraktu z Wisłą Kraków. Agent Hiszpana potwierdził rozmowy z Trabzonsporem. Turecki klub jest gotów zapłacić za bramkostrzelnego napastnika od półtora do dwóch milionów euro.

Wisła może stracić swojego lidera ofensywy

Wisła Kraków nie awansowała do Ekstraklasy. W półfinale baraży przegrała z Miedzią Legnica i tym samym pozostanie na zapleczu ligi jeszcze co najmniej przez rok. Taki wynik oznacza jedno – odejścia kluczowych graczy są bardzo prawdopodobne.

Najwięcej mówi się o przyszłości Ángela Rodado. Hiszpan już wcześniej wzbudzał zainteresowanie klubów z zagranicy, ale ostatecznie przedłużył kontrakt z Wisłą do czerwca 2027 roku. Teraz wiele wskazuje na to, że nie dotrwa do końca umowy.

Trabzonspor wykazuje duże zainteresowanie zawodnikiem. Kwota, która może przekonać Wisłę, to minimum 1,5 miliona euro. Klub z Turcji jest w stanie spełnić te warunki.

– Rozpoczęli negocjacje z klubem. Wygląda na to, że Rodado opuści Wisłę Kraków – przekazał agent zawodnika w rozmowie z Alişanem Kılıçarslanem z portalu haberts.com.

Strata nie do przecenienia

Doniesienia z Turcji pokrywają się z informacjami Bartosza Karcza z „Gazety Krakowskiej”. Dziennikarz potwierdza, że Wisła czeka obecnie na konkretną ofertę z Trabzonu.

Rodado był bez wątpienia najważniejszym piłkarzem Wisły w ostatnim sezonie. W 43 meczach strzelił aż 30 goli i dorzucił 11 asyst. Według serwisu transfermarkt.de, jego rynkowa wartość wynosi obecnie 1,5 miliona euro.

Na razie transfer nie jest przesądzony, ale wszystko wskazuje na to, że Hiszpan opuści Kraków jeszcze przed startem nowego sezonu.

Źródło: Alişan Kılıçarslan

Koniec przygody Polaka w Hiszpanii. Klub potwierdził jego odejście

Kamil Jóźwiak oficjalnie opuszcza Granadę. Klub poinformował o zakończeniu współpracy, a reprezentant Polski znów musi szukać nowego miejsca dla siebie. Sezon 2024/25 okazał się dla niego wyjątkowo trudny.

788 minut i tylko jedna asysta

To nie była udana przygoda. Jóźwiak trafił do Granady zimą 2024 roku z amerykańskiego Charlotte. W Hiszpanii liczył na nowy start i odbudowę kariery. Skończyło się na roli rezerwowego.

W minionym sezonie wystąpił w 20 spotkaniach, ale tylko raz wpisał się do statystyk asystą. Na murawie spędził łącznie 788 minut. Był głównie zmiennikiem i nie przekonał trenerów do większego zaufania.

Od kilku tygodni wiele wskazywało na to, że nie przedłuży kontraktu. Teraz jest to już pewne. Granada oficjalnie ogłosiła rozstanie z Jóźwiakiem.

– Dziękujemy za bronienie naszej koszulki w każdym meczu – napisał klub w mediach społecznościowych, ogłaszając odejście dziewięciu zawodników, w tym Polaka.

Jagiellonia chciała, ale nie wyszło

28-letni skrzydłowy znalazł się na zakręcie kariery. Już od czterech lat nie gra w reprezentacji, choć wcześniej był regularnie powoływany – zaliczył 22 występy. Teraz znów musi szukać nowego klubu.

Zimą pojawił się temat jego transferu do Jagiellonii Białystok. Temat był konkretny, ale nie zakończył się podpisaniem umowy.

– Miałem okazję rozmawiać dziś z Kamilem. Na pewno na dzień dzisiejszy nie trafi do Jagiellonii, czego bardzo żałujemy. Tak naprawdę to był piłkarz, którego bardzo chcieliśmy i myślę, że to byłby dobry ruch dla obu stron – mówił dyrektor sportowy Jagiellonii Łukasz Masłowski w TVP Sport.

Granada zakończyła sezon na siódmym miejscu w tabeli La Liga2. Brakowało im czterech punktów do strefy barażowej. Drużyna spędzi kolejny sezon na zapleczu hiszpańskiej elity – już bez Polaka w składzie.

Według portalu Transfermarkt.de wartość Kamila Jóźwiaka wynosi 1,2 mln euro.

Źródło: TVP Sport, X

Polska wymęczyła zwycięstwo z Mołdawią. Kibice nie mają nadziei [REAKCJE]

Reprezentacja Polski pokonała w meczu towarzyskim reprezentację Mołdawii. Pomimo zwycięstwa wśród polskich kibiców ciężko jest znaleźć optymizm przed kolejnymi meczami.







W tym tygodniu rozpoczęła się ostatnia w tym sezonie przerwa reprezentacyjna. Podczas niej Biało-Czerwoni rozegrają dwa mecze. Pierwszych z nich – towarzyski z Mołdawią – już za nami. Kolejne spotkanie, tym razem już w eliminacjach do Mistrzostw Świata, zostanie rozegrane we wtorek, a rywalem Polaków będzie Finlandia.

Piątkowy mecz Polska-Mołdawia nie przyniósł kibicom zbyt wielu emocji. Polacy co prawda nie dopuszczali Mołdawian do groźnych sytuacji, jednak sami nie byli w stanie regularnie zagrażać swoim rywalom. Koniec końców Biało-Czerwoni wymęczyli zwycięstwo wynikiem 2:0. Gole dla reprezentacji Polski zdobyli Matty Cash oraz Bartosz Slisz.

Gra zespołu Michała Probierza po raz kolejny nie zachwyciła kibiców. Nawet przeciwko tak słabej drużynie jak Mołdawia Polacy nie byli w stanie przejąć pełnej kontroli nad meczem. Wyraz swojego niezadowolenia dali kibice, którzy licznie zamieścili krytyczne komentarze w mediach społecznościowych.

Mocny głos byłego kadrowicza ws. nieobecności Lewandowskiego. „To nie wypali”

Nieobecność Roberta Lewandowskiego na czerwcowym zgrupowaniu reprezentacji Polski wciąż budzi kontrowersje. Napastnik Barcelony tłumaczy swoją decyzję zmęczeniem po intensywnym sezonie, ale jego postawa nie wszystkim się podoba. Głośny głos sprzeciwu wyraził były reprezentant Polski, Radosław Kałużny, który porozmawiał z Przeglądem Sportowym.

„Obawiam się, że to nie wypali”

– Robert nadal jest wybitnym piłkarzem, pięknie ‘zamiata’ w Barcelonie i nadal nie jest odpowiednim kapitanem kadry. Chyba że zamierza przejść na zdalne kapitanowanie, z odległości, lecz obawiam się, że to nie wypali – powiedział Kałużny, który w kadrze rozegrał 41 meczów.

Ibiza zamiast Helsinek

Lewandowski opuści oba mecze czerwcowego zgrupowania. W piątek 6 czerwca reprezentacja zagra z Mołdawią w Chorzowie, a 10 czerwca zmierzy się z Finlandią w eliminacjach do mistrzostw świata. Kapitan będzie w tym czasie odpoczywał – w mediach społecznościowych krążą zdjęcia z jego pobytu na Ibizie.

Niektórych kadrowiczów – jak nieoficjalnie donosi Konrad Ferszter ze Sport.pl – mocno to rozczarowało.

Kałużny z kolei nie ukrywa, że brak Lewandowskiego w meczu towarzyskim jest zrozumiały. Ale opuszczenie spotkania o punkty – już nie.

– Trzeba przyzwyczajać się do widoku składu reprezentacji bez Roberta. Rezygnację z towarzyskiego meczu rozumiem, ale z bardzo ważnego spotkania o punkty – zupełnie nie. Myślę, że byłoby uczciwiej i sensowniej ogłosić, że Robert będzie wybierać sobie mecze, w których zamierza wziąć udział, ale w takim razie na stałe powinien oddać opaskę kapitana – stwierdził.

Selekcjoner Michał Probierz zapewnił, że decyzja została podjęta wspólnie. Kałużny wątpi jednak w tę wersję.

– Sorry, ale tego nie kupuję. Podejrzewam, że selekcjoner się zagotował, jednak publicznie nie chciał tego okazywać i rozkręcać afery. Chłopaki z reprezentacji też wiedzą swoje, a słyszę z dobrych źródeł, że wśród nich wielu fanów kapitan nie ma – zaznaczył.

Reprezentacja Polski pożegna w piątek Kamila Grosickiego. Spotkanie z Mołdawią będzie dla niego ostatnim meczem w narodowych barwach. Tydzień później kadra zagra na wyjeździe z Finlandią – już bez Lewandowskiego.

Źródło: Przegląd Sportowy Onet, Sport.pl

Nawałka zostawiłby Grosickiego kadrze. „Wybitny na nasze warunki”

W piątek Kamil Grosicki po raz ostatni zagra w reprezentacji Polski. Adam Nawałka uważa jednak, że „TurboGrosik” wciąż ma wiele do zaoferowania drużynie narodowej.

Grosicki żegna się z reprezentacją

Kamil Grosicki pożegna się z reprezentacją w symbolicznym stylu. W piątkowym meczu towarzyskim z Mołdawią wybiegnie na boisko po raz 95. i spędzi na nim około 30 minut. To będzie jego ostatni występ w biało-czerwonych barwach.

Pomocnik Pogoni Szczecin ma za sobą udany sezon w Ekstraklasie – strzelił 10 goli i zaliczył 15 asyst w 39 spotkaniach. Jednak niemal 37-letni zawodnik podjął decyzję o zakończeniu reprezentacyjnej kariery. Nie wszyscy się z tym zgadzają.

– Gdyby to zależało ode mnie, to namawiałbym Kamila, by został w kadrze. To jest zawodnik jak na nasze warunki wybitny – powiedział Adam Nawałka w rozmowie z Przeglądem Sportowym Onet.

Grosicki przez lata był jednym z liderów reprezentacji – szczególnie w okresie 2013–2018, czyli za kadencji Nawałki. Później jego rola malała. Kolejni selekcjonerzy nie widzieli dla niego miejsca w kadrze. Sam Grosicki nie miał jednak do nich żalu.

Nawałka z kolei nie ukrywa, że od początku wiązał z Grosickim duże nadzieje.

– Od samego początku Kamil był zawodnikiem, w którym pokładałem duże nadzieje. Bardzo dobrze pasował do modelu gry, gdzie kładliśmy nacisk na boczne sektory boiska i współpracę z zawodnikami na pozycjach 9 i 10. (…) Kamil doskonale się dopasował, bo miał pewne naturalne cechy, jak szybkość, dynamikę. Z czasem też kapitalnie zyskiwał, jeśli chodzi o rozumienie gry, był tu naprawdę na bardzo wysokim poziomie, bardzo się rozwinął pod względem taktycznym – tłumaczył były selekcjoner.

Za czasów Nawałki na skrzydłach grali Kuba Błaszczykowski i właśnie Grosicki. To był złoty okres w ofensywie reprezentacji.

– Grając na pozycji skrzydłowego, miał fantastyczną naturalną umiejętność do schodzenia do środka, a że świetnie rozumiał się z Robertem, miał podanie, ale i wykończenie, to przynosiło efekty – dodał Nawałka.

Były selekcjoner zaznaczył, że Grosicki osiągnął pełną dojrzałość piłkarską.

– Bardzo dobrze rozwijał się w tej kadrze, złapał pewność siebie i to – oraz brak kontuzji – pozwoliło mu robić szybkie postępy. A obecnie jest zawodnikiem kompletnym. W każdym aspekcie. Pod względem technicznym, taktycznym, mentalnym. Myślę, że od początku pokazał, że będzie ważną postacią kadry, gdy już w pierwszym meczu, przy stanie 0:1 z Litwą, zrobił kapitalną akcję i dograł do Arka Milika – ocenił.

Powinien zostać w kadrze?

Nawałka nie kryje, że nadal widzi miejsce dla Grosickiego w reprezentacji.

– Jako trener uważam, że trzeba wprowadzać młodych, by trzymać stały wysoki poziom, ale też trzeba korzystać z najlepszych zawodników. A Kamil jest wśród tych najlepszych i rocznik nie ma tu nic do rzeczy. Jestem absolutnie przekonany, że mógłby wciąż być tym, który swoimi cechami zmieni oblicze gry – podsumował.

Źródło: Przegląd Sportowy Onet

Tak Polska ma zagrać z Mołdawią. Michał Probierz postawi na kolejnego debiutanta

Tomasz Włodarczyk ustalił, jakim składem reprezentacja Polski ma zagrać w Chorzowie z Mołdawią. Michał Probierz może postawić na debiutanta.




Reprezentacja Polski rozegra dziś mecz towarzyski z Mołdawią. Kilka dni później poleci do Helsinek na starcie z Finlandią w spotkaniu eliminacji Mistrzostw świata.

Będzie debiut

Tomasz Włodarczyk ustalił, w jakim składzie mecz z Mołdawią rozpoczną „Biało-Czerwoni”. Wiadomo, że między słupkami stanie Marcin Bułka. Michał Probierz potwierdził to sam na konferencji prasowej.

Według dziennikarza przed bramkarzem Nicei stanie trójka stoperów: Jan Bednarek, Jakub Kiwior i Mateusz Skrzypczak. Dla piłkarza Jagiellonii będzie to debiut w reprezentacji.




Pierwszy raz od meczu z Austrią na Euro 2024 w podstawowym składzie ma się znaleźć także Bartosz Slisz. Wspierać go mają Jakub Moder i Sebastian Szymański. Pierwotnie w „jedenastce” miał znaleźć się Piotr Zieliński, jednak zmaga się z problemami zdrowotnymi.

Na wahadłach nie będzie niespodzianek. Z lewej strony zagrać ma Nicola Zalewski, a po drugiej stronie zobaczymy Matty’ego Casha.

Z kolei duet ofensywny utworzą Adam Buksa i Kamil Grosicki. Piłkarz Pogoni rozegra około 30 minut, po czym zostanie zmieniony. Będzie to dla niego ostatni, pożegnalny mecz w reprezentacji.




Przewidywany skład reprezentacji Polski na mecz z Mołdawią wg. meczyki.pl:

Bułka – Kiwior, Skrzypczak, Bednarek – Zalewski, Slisz, Moder, Szymański, Cash – Grosicki, Buksa

Lewandowski przyszykował niespodziankę dla Grosickiego! Kapitan jednak osobiście pożegna kolegę z kadry

Robert Lewandowski jednak pojawi się w Polsce, aby pożegnać Kamila Grosickiego! Okazuje się, że cała akcja była zaplanowana już wcześniej. O jej kulisach poinformował Tomasz Włodarczyk.




Na kilka dni przed zgrupowaniem Robert Lewandowski opublikował komunikat, w którym poinformował kibiców, że nie pojawi się na czerwcowym zgrupowaniu reprezentacji Polski. Decyzja wywołała spore kontrowersje. Dodatkowo niesmak wzbudził fakt, że podczas meczu z Mołdawią pożegnany zostanie Kamil Grosicki.

Niespodzianka

Sam piłkarz Pogoni Szczecin nie ukrywał, że nieobecność wieloletniego kolegi z kadry go zabolała. Przyznał, że chciałby, żeby Lewandowski był obecny podczas jego ostatniego meczu w reprezentacji.

– Chciałbym, żeby Robert tu był. Czy jest mi przykro? Zachowam to dla siebie – mówił Grosicki.




Niespodziewanie Tomasz Włodarczyk przekazał, że Lewandowski jednak pojawi się w Chorzowie. Kapitan od początku planował całą akcję, aby zaskoczyć swojego kolegę. Około 17:00 ma wylądować prywatnym odrzutowcem w Katowicach i pojawi się wieczorem na meczu z Mołdawią.

W akcję była wtajemniczona zaledwie garstka osób, w tym Michał Probierz i Cezary Kulesza. Nikt nie zdradził jednak planu 36-latka. Tym samym Grosicki nie miał pojęcia o niespodziewanej wizycie Lewandowskiego.

Źródło: Tomasz Włodarczyk / meczyki.pl

Zaskakujący komentarz Dawidowicza o nieobecności Lewandowskiego. „Na jego miejscu…”

Nieobecność Roberta Lewandowskiego na zgrupowaniu wciąż budzi emocje. W rozmowie z Pawłem Paczulem o tę sprawę został zapytany Paweł Dawidowicz. Na łamach „Weszło” reprezentant Polski przyznał, co zrobiłby na miejscu kapitana.




„Biało-Czerwoni” rozegrają dzisiaj mecz towarzyski z Mołdawią. Kilka dni później zmierzą się z Finlandią w eliminacjach mistrzostw świata. W obu starciach zabraknie Roberta Lewandowskiego.

„Złapałbym się za udo, zrobił kwaśną minę”

O swojej absencji poinformował sam 36-latek. Na kilka dni przed rozpoczęciem zgrupowania Lewandowski opublikował komunikat, w którym przekazał, że decyzja została podjęta wspólnie. Nie spodobała się ona jednak kibicom.




Inaczej na tę sprawę patrzy Paweł Dawidowicz. Piłkarz Hellasu Verona uważa wręcz, że takie zachowanie wymagało od kapitana odwagi. Wyznał przy tym, co sam zrobiłby na jego miejscu.

Kibicom nieobecność Roberta się nie podoba. Pewnie niektórym piłkarzom też. Ale ja uważam, że facet pokazał jajaprzyznał.

Na jego miejscu w 88. minucie ostatniego meczu Barcelony złapałbym się za udo, zrobił kwaśną minę, poprosił o zmianę i dzień później wypuścił komunikat, że nabawiłem się kontuzji. A on się w nic takiego nie bawił. Powiedział, jak jest. Udowodnił, że krytykę ma w du*ie. Natomiast wierzę, że Robert jeszcze wróci i nieraz nam pomożedodał w rozmowie z Pawłem Paczulem.


TROLLNEWSY I MEMY

EkstraklasaTrolls.pl
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.