Stefan Effenberg udzielił wywiadu niemieckiemu serwisowi „Sport1”. Były piłkarz Bayernu Monachium wypowiedział się na temat dyspozycji zespołu po odejściu Roberta Lewandowskiego.
Większa wolność dla reszty zespołu
Stefan Effenberg w rozmowie ze „Sport1” stwierdził, że odejście Roberta Lewandowskiego uwolniło jakość innych zawodników. Były piłkarz Bayernu Monachium uważa, że brak Polaka powoduje więcej wolności dla reszty zespołu.
– Wszystko inne kwitnie bez Lewandowskiego, ponieważ całość nie skupia się już na nim. To stwarza również więcej wolności i przestrzeni dla innych zawodników. Ci gracze mają ogromną jakość – powiedział Stefan Effenberg.
John van den Brom odpowiedział na pytania dziennikarzy podczas konferencji prasowej po meczu Lecha Poznań z Vikingurem Reykjavik. Trener mistrzów Polski uważa, że piłkarze Kolejorza nie zasłużyli na tak ostre potraktowanie przez swoich kibiców.
Vikingur pokonany
Lech Poznań wygrał z Islandczykami 4:1. Kolejorz był jednak bardzo nieskuteczny, przez co na rozstrzygnięcie musieliśmy poczekać do końca dogrywki. Trener Kolejorza podczas konferencji prasowej wyjawił, że mistrzowie Polski mieli aż 21 okazji, aby rozstrzygnąć ten dwumecz.
Wiele mówiło się także o zachowaniu kibiców Lecha Poznań. Fani Kolejorza nie byli zadowoleni z gry swojego klubu, dlatego dawali o tym znać okrzykami i szyderczym „Ole!” przy podaniach. John van den Brom przyznał, że to spotkanie kosztowało zespół wiele emocji.
– Cóż za mecz, było dzisiaj bardzo wiele emocji. Najważniejszy jest awans, ale sami byliśmy winni temu, że stało się to dopiero w dogrywce. Mieliśmy mnóstwo szans, a na końcu przeciwnik zdobył gola. Mentalnie był to trudny moment, jednak drużyna zmobilizowała się w dogrywce i wykonała cel – ocenił trener Lecha Poznań.
– Dziwi mnie zachowanie kibiców, nie rozumiałem jednak tego, co krzyczeli z trybun. Kibice zareagowali bardzo emocjonalnie, jednak dobrze zareagowaliśmy na boisku. Jeszcze 2 miesiące temu wszyscy z drużyny byli dumni, a teraz zawodnicy musieli grać przeciwko swoim kibicom – dodał.
– Nie wszystko jest idealne, ale przecież jesteśmy bliscy celu, jakim jest awans do Ligi Konferencji. Przed nami kolejne 2 mecze w Poznaniu i bardzo potrzebujemy wsparcia kibiców. Piłkarze, którzy jeszcze 2 miesiące temu byli oklaskiwani nie zasługują na takie słowa kibiców, jak dzisiaj – podsumował van den Brom.
Lech Poznań awansował do IV rundy eliminacji Ligi Konferencji, jednak styl gry Kolejorza pozostawiał wiele do życzenia. Kibice mistrzów Polski po spotkaniu podeszli pod płot obok terenu, z którego wychodzą piłkarze. Fani Lecha dyskutowali z zawodnikami na temat ich zaangażowania w grę.
Fatalna skuteczność i kompromitacja pomimo wygranej
Lech Poznań pokonał u siebie Vikingura Reykjavik (4:1) w III rundzie eliminacji do Ligi Konferencji. Spotkanie trwało jednak 120 minut, ponieważ Kolejorz w samej końcówce starcia stracił bramkę na 2:1, wcześniej marnując wiele sytuacji.
Fatalna skuteczność i forma zawodników Kolejorza spowodowała frustrację kibiców. Fani przez większość dogrywki szydzili z piłkarzy, krzycząc „Ole!” po podaniach. Mocno oberwało się również Afonso Sousie. Portugalczyk zmarnował rzut karny, niedługo później jednak się zrehabilitował i trafił do siatki Islandczyków po udanej akcji zespołu. Reakcja trybun była dość szokująca – fani Kolejorza wygwizdali strzelca.
Po spotkaniu doszło do kolejnego zamieszania z udziałem kibiców Lecha. Ludzie licznie zgromadzili się obok miejsca, z którego wyjeżdżają piłkarze. Fanatycy mistrzów Polski chcieli podyskutować z zawodnikami i sztabem.
Ludzie gromadzą się przy bramie wyjazdowej. Zapowiada się ciężka noc dla zawodników i sztabu Lecha Poznań.
Po pewnym czasie pojawili się piłkarze i doszło do dyskusji. Do z niej wyniknęło? Z naszych źródeł wynika, że kibice zarzucali zawodnikom kiepską grę i brak zaangażowania. W rozmowach mieli brać udział Mikael Ishak, Bartosz Salamon, Artur Rudko i Radosław Murawski.
– Kibice zarzucali kiepską grę i brak zaangażowania. Do głosu doszedł Salamon, Rudko, Ishak i „Muraś”. Fani mówili, że wszędzie jeżdżą za klubem po Europie, a piłkarze się nie odwdzięczają. Kapitan zespołu, Mikael Ishak miał skontrować zarzuty kibiców, że wcale nie jest tak, iż się nie starają – przekazał nam jeden z fanów Kolejorza, który był obecny przy całym zamieszaniu.
"Jeszcze było, że wszędzie po Europie za nimi jeździmy, a oni się nie starają. Ishak skontrował, że wcale tak nie jest, że się starają".
Dawid Kownacki zareagował na wulgarny wpis „kibica”, który obrażał Filipa Marchwińskiego. Były piłkarz Kolejorza nie oszczędzał mocnych słów w kierunku komentującego.
Frustracja w internecie
Lech Poznań awansował do IV rundy kwalifikacji Ligi Konferencji. Styl, w jakim piłkarze Kolejorza wygrali z islandzkim Vikingurem pozostawiał jednak wiele do życzenia. Fani wylali swoją frustrację w mediach społecznościowych. Oberwało się m.in. Filipowi Marchwińskiemu. W obronie wychowanka Lecha Poznań stanął były piłkarz Kolejorza, Dawid Kownacki.
Jeden z „kibiców” skomentował na Instagramie wpis informujący o bramce Filipa Marchwińskiego. Wulgaryzmy w kierunku strzelca bramki zostały zauważone przez… Dawida Kownackiego. Piłkarz Fortuny Düsseldorf postanowił zareagować na to zachowanie.
– Chłopaku, chyba coś Ci się w głowie popier****ło. Rozpędź się i wiesz co zrób. Ogarnijcie się ludzie, bo wasza głupota przechodzi ludzkie pojęcie. Ten internet i myślenie, że jesteście bezkarni was totalnie zgorszyła. Nie pozdrawiam – napisał 7-krotny reprezentant Polski.
Po czasie komentarze zniknęły z internetu. Wiele wskazuje na to, że użytkownik, który publicznie obrażał Filipa Marchwińskiego, zreflektował się po odpowiedzi od Dawida Kownackiego.
Lech Poznań wywalczył awans do IV rundy eliminacji Ligi Konferencji Europy. Nie było o to jednak aż tak łatwo, Kolejorz musiał walczyć o awans w dogrywce rewanżowego meczu z mistrzem Islandii. Poznaniacy zdołali uniknąć kompromitacji. Mimo to w mediach pojawiła się cała masa negatywnych komentarzy w kierunku mistrzów Polski.
Za nami mecze III rundy eliminacji Ligi Konferencji Europy. Na tym etapie rozgrywek Polskę reprezentowały zaledwie dwa zespoły – Lech Poznań i Raków Częstochowa. Obie drużyny zobaczymy w IV rundzie kwalifikacji.
Raków Częstochowa w III rundzie el. LKE mierzył się ze Spartakiem Trnava. Wicemistrzowie Polski i zdobywcy Pucharu Polski wygrali oba mecze przeciwko słowackiemu zespołowi (2:0, 1:0). W IV rundzie kwalifikacji podopieczni Marka Papszuna zmierzą się z czeską Slavią Praga.
Dużo więcej emocji było w dzisiejszym meczu Lecha Poznań. Kolejorz mierzył się na własnym obiekcie z islandzkim Vikingurem Reykjavik. Mistrzowie Polski przegrali pierwszy mecz 0:1 i musieli dziś odrobić straty. Piłkarze Lecha przez większość meczu byli stroną przeważającą. Wydawało się, Polacy odniosą zwycięstwo 2:0. Niestety, w doliczonym czasie gry Islandczycy strzelili bramkę na 1:2 i tym samym doprowadzili do dogrywki. Na szczęście w dodatkowych 30 minutach gry lepsi byli piłkarze Lecha, którzy strzelili dwie kolejne bramki i wygrali 4:1. Tym samym Lech zagra w IV rundzie el. LKE, w której zmierzy się z luksemburskim Dudelange.
Pod koniec podstawowych 90 minut gry wydawało się, że Lech spokojnie dowiezie zwycięstwo do ostatniego gwizdka sędziego. W ostatnich minutach meczu Kolejorz miał kilka dogodnych sytuacji do zdobycia bramki, jednak żadnej wykorzystał. Skutecznością wykazali się natomiast Islandczycy, którzy wykorzystali niefrasobliwość Polaków i zdobyli gola w 95. minucie gry. Po tej bramce w sieci ruszyła lawina negatywnych komentarzy w kierunku piłkarzy Lecha.
Gratulacje dla @LechPoznan za awans, ale po tym #LPOVIK jestem starszy o osiem lat… Nie chcę nawet myśleć o ile postarzeli się kibice Kolejorza. Na końcu liczy się jednak awans. I z Dudelange Lech zaczyna zabawę od nowa. Powodzenia👍🏻
Być może Lech dotarla się do fazy grupowej. Oby to zrobił. Ale jeśli tak się stanie, ten sezon naprawdę mocno będzie pachniał zeszłoroczną Legią i Lechem sprzed dwóch lat.
Lech Poznań bohaterem kolejnego wydania martyrologii polskiego futbolu klubowego. Tym razem po niesamowicie zaciętym boju udało mu się przejść zawsze silny i nieprzyjemny Vikingur Reykjavik.
Lech wygrał po dogrywce, hura!!!🤦♂️🤦♂️ Wiecie co jest najlepsze, że jutro nasz "gwiazdy"będą miały wolne po "ciężkim" meczu a Islandczycy jutro będą musieć wrócić do swojej prawdziwej pracy, bo dla nich piłka to tylko zabawa.
Zbigniew Boniek był ostatnio gościem w programie „Pogadajmy o piłce” na antenie „Meczyków”. Były prezes PZPN ocenił decyzję nowych władz polskiej federacji piłkarskiej odnośnie wyboru Czesława Michniewicza na nowego selekcjonera reprezentacji Polski.
Przez 9 lat Zbigniew Boniek pełnił rolę prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej. Były reprezentant Polski przebywał na tym stanowisku przez dwie kadencje. W 2021 roku zakończył swoją pracę w polskiej federacji piłkarskiej. Następcą Bońka został Cezary Kulesza, który pokonał w wyborach Marka Koźmińskiego.
Niedługo minie rok, odkąd Cezary Kulesza jest prezesem PZPN. W tym czasie przed 60-latkiem postawiono kilka ciężkich wyzwań. Jednym z nich był Paulo Sousa, który na przełomie 2021 i 2022 rok chciał rozstać się z PZPN i dołączyć do Flamengo. Nowy prezes polskiej federacji musiał uporać się z Portugalczykiem, a do tego znaleźć jego następcę. Wybór padł na Czesława Michniewicza.
Wybór Czesława Michniewicza na selekcjonera reprezentacji Polski wzbudził w naszym kraju wiele kontrowersji. Wszystko za sprawą przeszłości 52-latka i jego kontaktów z byłym szefem piłkarskiej mafii w naszym kraju. Nie pomogło także zachowanie władz PZPN. Cezary Kulesza zamiast wyjaśnić kwestie budzące kontrowersje, wolał się od nich po prostu odciąć. Zdaniem Zbigniew Bońka, w tym aspekcie jego następca popełnił błąd.
– Wydaje mi się, że Czarkowi trochę źle podpowiedziano. Wystarczyło, według mnie, powiedzieć: „Panowie dziennikarze, jeśli chodzi o przeszłość pana Michniewicza i macie jakieś pytania, zapraszam jutro do Polskiego Związku Piłki Nożnej, Czesław Michniewicz jest do Waszej dyspozycji. Natomiast dziś prezentujemy selekcjonera reprezentacji Polski” – ocenił Zbigniew Boniek.
– Ja, kiedy chciałem zatrudnić Czesława Michniewicza, wykonałem telefon do prokuratury. Pojechałem, jako prezes chciałem wiedzieć, na co muszę być przygotowany. […] Zadzwoniłem do prokuratury i zadałem proste pytanie: „Czy w stosunku do Czesława Michniewicza są jakieś oskarżenia?”. Nie, nie było żadnych. […] Panowie, dla mnie sprawa jest czysta – skomentował były prezes PZPN.
– Jak ja bym był prezesem, to Sousa by był cały czas selekcjonerem. […] Natomiast tam trochę poszło to drugą stroną. Czuł, że jest trochę inaczej. Normalnie, po ludzku, chcieli się rozejść – przekazał Boniek.
Kosta Runjaić odpowiedział na pytania dziennikarzy podczas konferencji prasowej przed meczem z Widzewem Łódź. Niemiecki szkoleniowiec Wojskowych wypowiedział się na temat sytuacji finansowej klubu.
Fakt ograniczonego budżetu nie podoba się trenerowi Legii. Szkoleniowiec chciałby mieć kolejnego napastnika w swoim zespole, jednak rozumie sytuację finansową klubu. Kosta Runjaić podczas konferencji prasowej przed piątkowym meczem z Widzewem zabrał głos w tej sprawie.
– Musi się naprawdę dużo zadziać, abym w nocy miał koszmary. Sprawa sprowadzenia napastnika jest w toku. Nie jest to prosty temat, ale z natury jestem optymistycznie nastawiony do życia. Spodziewam się, że w ciągu kolejnych dni uda się ogłosić pozyskanie nowego zawodnika – powiedział.
– To jest fakt, że klub podjął decyzję o obcięciu budżetu pierwszej drużyny i podjął kurs na oszczędności. To nie ułatwia pracy dyrektorowi sportowemu i trenerowi. W ekonomii czy też na giełdzie mówi się, że gdy kursy akcji spadają, to należy zachować spokój, a nawet je dokupić – akurat ten przypadek nas nie dotyczy. Najważniejsze, że wewnątrz klubu panuje spokój – dodał.
– Jeśli chodzi o jakość graczy składających się na zespół, to nie mam do tego większych zastrzeżeń. Można dyskutować o głębokości składu, ale na to nie zawsze mamy wpływ. Musimy wycisnąć maksimum z tego, co obecnie mamy. I to właśnie staram się czynić. Niezależenie od powrotu Blaza Kramera, nadal uważam, że pozyskanie napastnika jest kluczowe – zakończył trener Legii Warszawa.
Christo Stoiczkow domaga się Złotej Piłki dla Roberta Lewandowskiego! Bułgar wrócił do tematu plebiscytu z 2020 roku.
Dwa lata temu gala Złotej Piłki nie odbyła się z powodu szalejącej pandemii koronawirusa. Na „France Football” spadły wówczas gromy. Redakcja argumentowała swoją decyzję niespotykaną dotąd sytuacją. Robert Lewandowski był murowanym faworytem do odebrania nagrody.
Po latach do odwołanego plebiscytu wraca Christo Stoiczkow. Legenda FC Barcelony przyznaje, że redakcja „France Football” powinna wręczyć w 2020 roku Złotą Piłkę Lewandowskiemu.
– Muszę przyznać, że jestem bardzo oburzony tym, co wydarzyło się za sprawą „France Football”. Uważam, że ta instytucja wykazała się wyjątkową nieudolnością, a ludzie tam zatrudnieni brakiem inteligencji – wraca Stoiczkow na łamach „Przeglądu Sportowego”.
– Nikt tego roku nie zasługiwał na tę nagrodę bardziej niż Polak. Jeśli ich wymówką miało być to, że w związku z pandemią gala nie mogła się odbyć, to od czego jest poczta? Mogli przecież wysłać nagrodę i ktoś mógł ją wręczyć chociażby na stadionie czy szatni – dodał Bułgar.
– Nigdy nie zrozumiem decyzji, aby nie uhonorować tak ciężko pracującego i mającego tak wybitny sezon Roberta. Dla mnie to była wielka, wtopa, która dla „France Football” już zawsze będzie oznaczać rysę na wizerunku – podsumował.
Według hiszpańskich mediów Xavi Hernandez poinformował Joana Laportę, że jeden z dwójki Aubameyang – Depay musi odejść z klubu. Hiszpański trener miał powiedzieć, że woli, aby Gabończyk został w zespole.
Tłok w ataku
FC Barcelona ma kłopot bogactwa na pozycji napastnika. Po przyjściu Roberta Lewandowskiego swojej przyszłości mogą obawiać się Pierre-Emerick Aubameyang i Memphis Depay. Hiszpańska prasa twierdzi, że Xavi Hernandez powiedział prezesowi klubu o tym, kto ma odejść z zespołu.
Według dziennika „AS” hiszpański trener powiedział Laporcie, że woli Pierre-Emericka Aubameyanga od Memphisa Depaya. Xavi ma w stu procentach liczyć na byłego piłkarza Arsenalu. Szkoleniowiec i klub cenią umiejętności Gabończyka. Dużo dodaje też fakt, że Aubameyang zgodził się na obniżkę pensji, aby pomóc w rejestracji Dembele.
Wiele wskazuje więc na to, że potencjalny transfer Gabończyka do Chelsea nie wypali. Thomas Tuchel jest zdeterminowany, aby ekipa The Blues sprowadziła Aubameyanga do siebie, jednak w obliczu decyzji Xaviego może być to utrudnione.
Według medialnych doniesień Memphis Depay jest już na wylocie z klubu. Holender ma dołączyć do Juventusu. Wiele wskazuje na to, że FC Barcelona pozwoli na odejście Depaya za darmo. Tym samym w klubie zwolni się kasa, która była przeznaczona na pensję dla wychowanka PSV.
Według Tomasza Włodarczyka z portalu Meczyki.pl holenderski klub interesuje się piłkarzem Zagłębia Lubin. Na celowniku Go Ahead Eagles Deventer znalazł się Łukasz Łakomy.
Dobry start sezonu
Łukasz Łakomy zanotował dobre wejście w sezon 2022/23. Młodzieżowy reprezentant Polski pomógł Zagłębiu Lubin w niedawnym meczu z Lechem Poznań. 21-latek strzelił w tym spotkaniu piękną bramkę, która przybliżyła Miedziowych do remisu z mistrzami Polski.
Niezła forma pomocnika została zauważona przez zagraniczne kluby. Nowe informacje w sprawie potencjalnego transferu 21-latka przekazał Tomasz Włodarczyk. Dziennikarz twierdzi, że Łukasz Łakomy znalazł się na celowniku holenderskiego Go Ahead Eagles Deventer.
– Łukasz Łakomy ma propozycję z Eredivisie. Słyszę o Go Ahead Eagles, ale nie jest to super oferta dla Zagłębia. Gracz ma też na stole nowy kontrakt. Jeśli nie znajdzie się odpowiedni kupiec latem, na początku września może przedłużyć umowę – powiedział Tomasz Włodarczyk w programie „Okno Transferowe” na antenie Meczyków.
EAGLES AFTER LAKOMY 🇳🇱
Zagłębie Lubin's Łukasz Łakomy has received an offer from Go Ahead Eagles.
According to 'Meczyki', Zagłębie are not satisfied with the offer.
If Łakomy does not find a suitable buyer this month, he will extend his contract with Zagi in September.#ESApic.twitter.com/6yQyhguwhi
Bartosz Bosacki udzielił wywiadu Super Expressowi. Były piłkarz Lecha Poznań opowiedział o swoich obawach przed meczem Kolejorza z Vikingurem Reykjavik.
Kiepski nastrój przed rewanżem
Lech Poznań niespodziewanie przegrał w pierwszym meczu trzeciej rundy eliminacji do Ligi Konferencji z islandzkim Vikingurem. Już w czwartek o 20:30 dojdzie do rewanżu pomiędzy tymi drużynami. Kolejorz jest zdecydowanym faworytem, jednak nie brakuje obaw przed tym starciem.
Bartosz Bosacki w rozmowie z Super Expressem opowiedział o swoich wątpliwościach dotyczących rewanżu Lecha Poznań z Vikingurem Reykjavik. Były kapitan mistrzów Polski twierdzi, że Kolejorzowi brakuje pomysłu na granie.
– W ubiegłym sezonie drużyna miała styl bez względu na to, czy była w lepszej, czy gorszej formie. To przeciwnik musiał się dopasować do gry Lecha. Drużyna potrafiła reagować w trudnych momentach, gdy przegrywała, a w meczu z Vikingurem tego brakowało – powiedział były reprezentant Polski w wywiadzie dla Super Expressu.
– W pierwszej połowie trochę powojował na boisku Michał Skóraś, a po przerwie już go nie było, gdy rywale zobaczyli, skąd jest zagrożenie. Boję się, że Islandczycy wyjdą odważnie, nie mając nic do stracenia. Mogą być kłopoty – dodał Bosacki.
UEFA nałożyła surową karę na Pogoń Szczecin za zachowanie pseudokibiców przed meczem z Broendby. Duński klub wyszedł z sytuacji bez szwanku.
„Portowcy” otrzymali w rewanżu z Broendby solidną lekcję futbolu. Pogoń przegrała aż 0-4 i pożegnała się z europejskimi pucharami. W trakcie meczu doszło do starcia pseudokibiców polskiego klubu z duńską policją. Kibole próbowali sforsować ogrodzenie na trybunach, co wymagało interwencji służb porządkowych.
UEFA ogłosiła dziś swoją decyzję ws. zachowania fanatyków „Portowców”. Pogoń musi zapłacić karę wynoszącą 20 tysięcy euro. Klub został także zobowiązany do naprawy wyrządzonych szkód. Pseudokibice natomiast otrzymali zakaz wyjazdowy na trzy mecze w pucharach.
20 tysięcy Euro grzywny, zakaz wyjazdowy na trzy mecze w pucharach i zobowiązanie do naprawienia szkód – to kara UEFA wymierzona Pogoni za wyjazdowy mecz z Brondby.
Podczas pierwszego meczu Pogoni z Broendby nie popisali się natomiast kibice Duńczyków. Obrzucali butelkami zawodników oraz kibiców rywali. UEFA ich jednak nie ukarała.
Legia Warszawa nie zamknęła jeszcze letniego okna transferowego. „Wojskowi” w dalszym ciągu szukają nowego napastnika. Jacek Zieliński, dyrektor sportowy klubu zdradził, jak obecnie wygląda sytuacja na rynku.
Blaz Kramer, który trafił do Legii na początku okienka transferowego, niespodziewanie doznał kontuzji. Legia obecnie szuka sobie nowego napastnika, który miałby migiem wskoczyć do drużyny. Brakuje jednak odpowiedniego kandydata.
Legia w dalszym ciągu nie znalazł pasującego zawodnika. Możliwe, że wpływ mają na to wymagania, jakie stawiają „Wojskowi”. Jacek Zieliński wyjaśnił w programie „Tylko Legia”, jakiego piłkarza szuka.
– Pracujemy nad tym od dawna. Problem polega na tym, że jeśli chcemy dobrego napastnika za niezbyt wygórowaną cenę, to proces jest bardzo żmudny. Są kluby, które mają większe budżety, a również mierzą się z problemem znalezienia skutecznego napastnika. Jednego już ściągnęliśmy, myśleliśmy, że spokojnie dogadamy się z drugim – który docelowo miał być pierwszym – ale z pewnych powodów nie udało się tej kwestii dopiąć – przyznał dyrektor sportowy Legii.
W ostatnim czasie pojawiło się wiele informacji, według których do Warszawy miałby wrócić Aleksandar Prijović. Temat transferu Serba został jednak definitywnie zakończony.
– Wydaje się, że to jest temat, do którego już nie wrócę, bo jest zbyt trudny do zrealizowania. Prawdę mówiąc już dwa tygodnie zacząłem mniej o tym myśleć, a skupiłem się nad innymi nazwiskami – wyjawił Zieliński.
– Jestem w kontakcie z Carlitosem, czasem rozmawiamy, ale kwestia jego transferu do Legii nie była brana pod uwagę przez jego kwotę odstępnego. Ona topnieje, gdyby zmniejszyła się jeszcze bardziej, moglibyśmy pomyśleć – dodał.
Do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów wpłynęło blisko 10 skarg na firmę Viaplay. Międzynarodowa spółka może mieć niedługo duże problemy. Polskie władze mogą nałożyć na spółkę karę finansową, jeśli ta, nie wyjaśni problemów, o których mowa w skargach złożonych do UOKiK.
Platforma streamingowa Viaplay zadebiutowała na polskim rynku 3 sierpnia 2021 roku. Od tamtej pory w sieci można przeczytać w zdecydowanej większości negatywne komentarze odnośnie działania platformy. Na domiar złego użytkowników tej platformy wkrótce czeka podwyżka ceny abonamentu.
Przez ostatni rok pracownikom Viaplay nie udało się rozwiązać problemów, na jakie notorycznie napotykają użytkownicy platformy. Jednym z takich problemów jest występowanie kilkudziesięciosekundowego opóźnienia. Kolejnym aspektem, na jaki skarżą się widzowie, jest jakość transmisji wydarzeń sportowych, która maksymalnie wynosi 720p. Często się także zdarza, że transmisja, z przyczyn niezależnych od klienta, po prostu przestaje działać.
Wkrótce platformę Viaplay mogą czekać poważne problemy. Portal „Wirtualne Media” przekazał, że do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów wpłynęło w ostatnim czasie niemal 10 skarg na omawianą platformę streamingową. Niewykluczone, że na firmę zostanie nałożono kara finansowa.
– Do UOKiK wpłynęły skargi na platformę Viaplay. Konsumenci wskazywali na problemy techniczne (przerwy w dostępie do usługi, buforowanie transmisji, przycinanie obrazu) uniemożliwiające im dostęp do usługi i oglądanie w czasie rzeczywistym treści, za które zapłacili. Skarżyli się też, że składane w takiej sytuacji reklamacje są odrzucane lub spółka oferuje im niesatysfakcjonujący rabat w opłacie za subskrypcję na kolejny miesiąc. Prezes UOKiK wystąpił do przedsiębiorcy o wyjaśnienia – przekazał departament komunikacji UOKiK.
– Tak, Prezes UOKiK może podejmować działania wobec przedsiębiorców z innych krajów – podkreśliło biuro prasowe UOKiK.