NEWSY I WIDEO

Krychowiak ostro o artykule Przeglądu Sportowego po meczu Lecha. „Jak można coś takiego napisać…”

Lech Poznań bezbramkowo zremisował w wyjazdowym meczu przeciwko Bodo/Glimt w ramach 1/16 finału Ligi Konferencji Europy. Grzegorz Krychowiak wziął w obronę mistrzów Polski, po tym, jak dziennikarz Przeglądu Sportowego skrytykował ich grę.

Kontrowersyjny artykuł po meczu Lecha

Pierwsze spotkanie pomiędzy Lechem Poznań a Bodo/Glimt zakończyło się bezbramkowym remisem. Taki rezultat w wyjazdowym spotkaniu może napawać polskich kibiców optymizmem przed rewanżem w stolicy Wielkopolski.

Pracownik z wozu VAR nie przyznaje się do winy: „To nie była „eLka”, a gest rock and rolla” [CZYTAJ]

Po meczu na stronie internetowej Przeglądu Sportowego pojawił się tekst autorstwa Marka Wawrzynowskiego. Dziennikarz nie był zadowolony ze stylu prezentowanego przez Kolejorza. W tytule stwierdził, że poznaniacy zagrali mecz niegodny mistrzów Polski.

„Lech Poznań zagrał mecz niegodny mistrza Polski. Żenada, kompromitacja. A wynik niezły”

– Zawodnicy Johna van den Broma wyglądali przy nich jak drwale, kierowcy ciężarówek i pracownicy firm przeprowadzkowych, którzy po godzinach uprawiają amatorsko piłkę. Nie było w tym nic z holenderskiej myśli. (…) Norwegowie wymienili 646 podań, zaś Lech 347. To też pokazuje, że gospodarze mieli pełną kontrolę nad grą. W strzałach było 17:2, w celnych 3:0. ZERO! Tyle celnych strzałów oddali zawodnicy van den Broma. To kompromitacja – napisał dziennikarz.

Artykuł Marka Wawrzynowskiego wzbudził spore emocje wśród kibiców Lecha Poznań. Dziennikarzowi zwrócono uwagę, że Kolejorz jest jedną z dwóch drużyn, która nie straciła bramki na stadionie Bodo/Glimt (poza Lechem czyste konto z tego terenu wywiózł tylko Arsenal).

W obronie Lecha Poznań stanął również Grzegorz Krychowiak. Pomocnik reprezentacji Polski ironicznie skomentował artykuł opublikowany na stronie internetowej Przeglądu Sportowego.

– Hej Lech Poznań trzeba było przegrać 4:0 po pięknym meczu i heroicznej walce to byłby oklaski. Żenada i kompromitacja. Jak można coś takiego napisać po 0:0 polskiej drużyny w dwumeczu europejskich pucharów… – napisał na Twitterze Krychowiak.

Źródło: Twitter/Przegląd Sportowy

Pracownik z wozu VAR nie przyznaje się do winy: „To nie była „eLka”, a gest rock and rolla”

Miniona kolejka Ekstraklasy przyniosła nam jak zwykle wiele emocji, ale także kontrowersji i to nie sędziowskich. Jeden z pracowników wozu VAR tuż przed meczem Legii z Cracovią pokazał ręką znak, który wszyscy zidentyfikowali jako eLka. Ów oskarżony, Dariusz Jurczak, w rozmowie dla Weszlo.com uważa, że wykonał zupełnie inny gest.

Dariusz Jurczak – człowiek, który minionej niedzieli był na ustach wszystkich śledzących Najlepszą Ligę Świata. Niestety stało się to przez skandal, który sam wywołał. Podczas meczu Legia Warszawa – Cracovia, hitu minionej kolejki, Dariusz zasiadał na VARze, gdzie pomagał sędziom odpowiedzialnym za wideoweryfikację. Podczas prezentacji składu arbitrów, która obejmowała również wóz z powtórkami, pracownik techniczny firmy Live Park, która jest odpowiedziana za realizację spotkań, wykonał gest eLki.

https://twitter.com/tomilo88/status/1624810249264812036?s=20

W sieci zawrzało i nie ma się co dziwić. Mimo że Dariusz nie jest sędzią, to jednak współpracuje z nimi podczas meczu. Pracownik techniczny swoim zachowaniem podważył z lekka obiektywność całego wozu VAR. Krótko po tym zdarzeniu pojawiła się informacja, iż Dariusz nie będzie w przyszłości pomagać przy wideoweryfikacji.

Minęło kilka dni, zanim ktoś zapytał o zdanie samego zainteresowanego. Postanowił zrobić Jakub Białek z Weszlo.com. Dariusz Jurczak opowiedział dziennikarzowi, co tak naprawdę wydarzyło się w niedzielę w wozie VAR.

– Dlaczego odebrano mnie jako kibica Legii? Nie wiem, ja nie sympatyzuję z żadną drużyną Ekstraklasy. Wie o tym każdy, kto mnie zna, a pracuję przy piłce od połowy lat 90. Nie jestem kibicem żadnego klubu. Dzięki temu jestem obiektywny i sprawiedliwy – powiedział pracownik Live Park.

– Przed samym meczem mieliśmy spore problemy techniczne. Pojawił się nawet strach, że nie będziemy w stanie obsłużyć tego spotkania wozem VAR. Urządzenie po prostu odmówiło nam posłuszeństwa. Mieliśmy nerwówkę. Naprawiliśmy je dzięki pomocy kolegów ze wsparcia technicznego – zdradził.

– Kibice śpiewali, my ogarnęliśmy problemy techniczne. Sprawdzamy. Łączność działa. Serwery działają. Sędziowie w formie. Wszystko pójdzie dobrze. […] Właśnie wtedy chciałem dać znać, że wszystko jest dobrze i pokazałem ten gest. To nie była „eLka”, a gest rock and rolla. Dwa palce wyciągnięte do przodu, mały i wskazujący, do tego kciuk. Gest, który każdy doskonale zna. Dokładnie to chciałem pokazać. Wyszło mi coś innego, bo mam uszkodzony mały palec w lewej ręce. Swoją drogą uszkodził mi go monitor VAR, który jakiś czas temu spadł mi na rękę. No i co? Zamiast rzetelnego gestu rock and rolla wyszło mi coś takiego – dodał.

W rozmowie z Jakubem Białkiem Dariusz zdradził, że nie sympatyzuje z żadną z drużyn. Pracownik ekipy technicznej dodał również, że jego niby-eLka nie ma z nią nic wspólnego z tą prawdziwą.

– Nigdy nie wykonuję „eLki”, teraz też nie chciałem. Nie sympatyzuję z Legią. Myślałem o zupełnie innym geście. Zresztą jeden z moich kolegów sędziów często go wykonuje. Chociaż mieszkam na Gocławiu i po każdym meczu Legii mam pod domem śpiewy kibiców, nie ma to na mnie żadnego wpływu. Ludzie związani z piłką wiedzą w ogóle, że legijna „eLka” tak nie wygląda, więc skąd to skojarzenie? Ja sam nie miałem o tym pojęcia. Dowiedziałem się dopiero, gdy zadzwonił do mnie kolega, który jest kibicem Legii. – O co im chodzi? To nie jest żadna „eLka”, nie ten sposób, nie ta ręka. Druga sprawa jest taka, że żaden z kibiców Legii jakoś mnie nie poparł, niczego nie napisał. Czyli nikt, kto za ten symbol dałby się pokroić, nie dostrzegł w nim „eLki”. Wręcz przeciwnie: widziałem, że ktoś zamieścił prawidłowy znak „eLki”, pisząc „o, tak powinno się ją pokazywać” – przyznał Jurczak.

– Ja generalnie dużo gestykuluję podczas transmisji. Gdy urodził mi się wnuczek, wraz z Szymonem Marciniakiem i asystentem wykonaliśmy na wozie VAR kołyskę. Jak Szymon wrócił z medalem mistrzostw świata i robiliśmy pierwszy mecz, pokazałem na niego, gdy obserwowała nas kamera, bo uważam, że zrobił coś niebywałego, co już może nigdy się nie powtórzyć. Jak każdym, kierują mną pewne emocje – zdradził.

Podczas rozmowy dla Weszlo.com Dariusz opowiedział również o tym, czym zajmuje się podczas meczów.

Uruchamiam wóz. Łączę się, by mieć sygnał ze wszystkich kamer. Na meczu albo pracuję jako operator, albo zabezpieczam transmisję technicznie, będąc poza wozem. Zawsze jest nas dwóch. Co mecz się wymieniamy, żeby mieć czyste głowy. Kiedy dana sytuacja zwraca uwagę sędziego, moją rolą jest pomóc mu w obejrzeniu obrazka w jak najlepszej dla niego jakości. Jeśli nie widać tego na jednej kamerze, szukam drugiej. Odpowiadam za obrazek, który widzi, by mógł wyrobić sobie jak najlepszą opinię na temat zdarzenia. Natomiast nie mogę na nic wpłynąć. Z prostej przyczyny: to sędzia podejmuje decyzję – powiedział pracownik.

– Mój szef faktycznie mnie zawiesił. Po meczu przy Łazienkowskiej powinienem był jechać w poniedziałek do Grodziska Wielkopolskiego na spotkanie Warty z Miedzią. Zostałem odsunięty. Tego samego dnia dostałem też informację, że nie pojadę na najbliższą kolejkę. Nie rozmawiałem jeszcze z szefem. Jest w podróży w Stanach, skąd wróci na początku tygodnia. Mam nadzieję, że porozmawiamy – zdradził Jurczak.

To skłoniło Santosa do objęcia reprezentacji Polski? Jego przyjaciel zdradził zaskakujący powód

W styczniu Fernando Santos został ogłoszony nowym selekcjonerem reprezentacji Polski. Przyjaciel portugalskiego szkoleniowca w rozmowie z Faktem zdradził, dlaczego 68-latek zdecydował się poprowadzić biało-czerwonych.

Z końcem ubiegłego roku kontrakt Czesława Michniewicza wygasł, a PZPN zdecydował się poszukać jego następcy zagranicą. Ku zaskoczeniu wszystkich wybór padł na Fernando Santosa. 68-latek jeszcze niedawno prowadził reprezentację Portugalii, z którą w 2016 roku sięgnął po mistrzostwo Europy.

Antonio Muchaxo, przyjaciel Fernando Santosa, w rozmowie z Faktem zdradził, co kierowało Portugalczykiem, że ten zdecydował się akurat na pracę w Polsce.

 – Dobrym powodem jest to, że u was jest… żubrówka. Ciekawa jest też historia. To stary kraj, jak Portugalia – powiedział Muchaxo.

– Poza tym człowiek potrzebuje zmiany. Pozostając w jednym miejscu, przestaje się rozwijać. Zwłaszcza w takiej branży jak futbol. Piłka nożna potrafi zjadać ludzi. Buduje ich, a potem niszczy. Myślę, że to dobry moment na zmianę otoczenia dla niego – dodał przyjaciel naszego selekcjonera.

Debiut Fernando Santosa na ławce trenerskiej biało-czerwonych zbliża się wielkimi krokami. Pierwsze spotkanie, które Polacy zagrają pod wodzą Portugalczyka odbędzie się 24 marca. Wtedy to nasza reprezentacja zmierzy się w Pradze z Czechami w ramach eliminacji do Euro 2024.

Tomasz Kaczmarek zabrał głos ws. pracy w reprezentacji Polski. „Na dziś nie jest to temat najbardziej aktualny”

 

Tomasz Kaczmarek wypowiedział się na temat pracy w sztabie szkoleniowym reprezentacji Polski. Były trener Lechii Gdańsk przyznał, że kwestia jego kandydatury do asystowania Fernando Santosowi nie jest zbyt aktualna.

Kaczmarek raczej nie zostanie asystentem Santosa

Fernando Santos wciąż nie wybrał swoich polskich asystentów do sztabu reprezentacji Polski. Jednym z kandydatów na to stanowisko był Tomasz Kaczmarek. Były trener Lechii Gdańsk na antenie „Meczyków” przyznał jednak, że nie jest to aktualny temat.

Norweski dziennikarz przed meczem Lecha z Bodo/Glimt. „Nie są przyzwyczajeni do drużyn, które stosują wysoki pressing” [CZYTAJ]

– Z tego, co się orientuję, to na dziś nie jest to temat najbardziej aktualny. Dostałem telefon od prezesa Kuleszy i w trybie pilnym zaprosił mnie na rozmowy. To było na początku, kiedy selekcjoner został zaprezentowany w Polsce. Byłem w Warszawie, rozmawiałem, ale na tym się skończyło – powiedział Tomasz Kaczmarek na antenie „Meczyków”.

Źródło: Meczyki.pl

fot. Kacper Polaczyk/Polczyk FOTO

Norweski dziennikarz przed meczem Lecha z Bodo/Glimt. „Nie są przyzwyczajeni do drużyn, które stosują wysoki pressing”

Lech Poznań zmierzy się z Bodo/Glimt w ramach 1/16 finału Ligi Konferencji Europy. W związku z tym Eirik Nesset Hjelvik udzielił wywiadu portalowi „sport.tvp.pl”, w którym wypowiedział się na temat szans mistrzów Polski z ekipą z Norwegii.

Czas na europejską wiosnę

W czwartek 16 lutego o godzinie 18:45 odbędzie się pierwsze spotkanie Lecha Poznań z Bodo/Glimt w ramach 1/16 finału Ligi Konferencji Europy. Piłkarze i sztab Kolejorza w pierwszym meczu zagrają na wyjeździe, aby tydzień później zamknąć dwumecz przy ulicy Bułgarskiej.

Trzech piłkarzy Lecha Poznań na sto procent nie zagra w meczu z Bodø/Glimt. Trener zdradził nazwiska [CZYTAJ]

Choć bukmacherzy stawiają Bodo/Glimt w roli zdecydowanego faworyta, to większość ekspertów przewiduje wyrównane starcia. Eirik Nesset Hjelvik w rozmowie z TVP Sport opowiedział o szansach Lecha Poznań w dwumeczu z Norwegami.

– Bodo/Glimt nie jest przyzwyczajone do drużyn, które stosują wysoki pressing i utrzymują się przy piłce. Ale na Aspmyra Stadion zwykle trudno przejąć kontrolę komuś innemu niż gospodarzom. U siebie są zdecydowanymi faworytami. Ale trudniej jest to ocenić w perspektywie dwumeczu. Bodo/Glimt jest poza sezonem, co Lech może wykorzystać – powiedział norweski dziennikarz TV2.

– Kibice w Norwegii z szacunkiem podchodzą do Lecha. Wiedzą, że jest to klub z tradycjami. Liczą na otwarty mecz, w którym będzie dużo gry ofensywnej i padnie kilka goli – dodał.

Źródło: sport.tvp.pl

Trzech piłkarzy Lecha Poznań na sto procent nie zagra w meczu z Bodø/Glimt. Trener zdradził nazwiska

John van den Brom odpowiedział na pytania dziennikarzy podczas konferencji prasowej przed meczem z Bodø/Glimt w 1/16 finału Ligi Konferencji Europy. Holenderski szkoleniowiec zdradził nazwiska piłkarzy, którzy nie zagrają w Norwegii.

Osłabiony Lech

Lech Poznań zmierzy się z Bodø/Glimt w 1/16 finału Ligi Konferencji Europy. John van den Brom podczas przedmeczowej konferencji prasowej wypowiedział się na temat stanu kadry mistrzów Polski. Holenderski szkoleniowiec wyjawił, że w spotkaniu z Norwegami na sto procent nie zagrają Joao Amaral, Barry Douglas i Lubomir Satka. Wymienieni piłkarze nie znaleźli się w kadrze na spotkanie (Douglas i Satka z powodu kontuzji – przyp. red.).

Fernando Santos intensywnie pracuje. Portugalczyk ma zaplanowane kilka wyjazdów [CZYTAJ]

Spotkanie Bodø/Glimt z Lechem Poznań odbędzie się w czwartek 16 lutego o godzinie 18:45. Rewanż, który odbędzie się na stadionie przy ulicy Bułgarskiej, zaplanowano na 23 lutego o 21:00.

Źródło: Lech Poznań

Fernando Santos intensywnie pracuje. Portugalczyk ma zaplanowane kilka wyjazdów

Fernando Santos ma napięty grafik. Tomasz Włodarczyk z portalu meczyki.pl opisał, jakie plany na najbliższy czas ma selekcjoner reprezentacji Polski. Portugalczyk będzie między innymi dalej obserwować zawodników z Ekstraklasy. 

68-latek przyleciał do Polski w zeszłym tygodniu i od razu wziął się do pracy. Santos był już na kilku meczach Ekstraklasy, które oglądał z trybun. Spotkał się także z kapitanem kadry, Robertem Lewandowskim.

Tourne

Obecnie selekcjoner ponownie rezyduje w Warszawie. Nie zamierza jednak próżnować i już szykuje się do kolejnych wyjazdów. Według Tomasza Włodarczyka z portalu meczyki.pl w sobotę będzie obecny na trybunach podczas meczu Rakowa Częstochowa z Górnikie Zabrze. Następnie zacznie latać do innych krajów, aby przyjrzeć się występującym za granicom Polakom.

W planach ma być między innymi obejrzenie na żywo derbów Aten – PAOK – AEK. Na murawie prawdopodobnie zobaczymy Tomasza Kędziorę i Damiana Szymańskiego. W przyszłym tygodniu ma być natomiast obecny w Poznaniu na meczu rewanżowym Ligi Konferencji Europy – Lech – Bodo/Glimt.

Pracować będą również asystenci Portugalczyka. W weekend mają obejrzeć mecze w Niemczech oraz Włoszech, w których najprawdopodobniej pojawią się polscy piłkarze. Mowa o: Augsburg – Hoffenheim (Gikiewicz i Gumny), VfL Wolfsburg – RB Lipsk (Kamiński), a także Spezia – Juventus (Drągowski, Reca, Wiśniewski, Szczęsny).

Zawieszenie Frana Tudora zostało skrócone! Niespodziewana decyzja Komisji Ligi

Komisja Ligi podjęła niespodziewaną decyzję w sprawie Frana Tudora. Zawieszenie piłkarza Rakowa Częstochowa zostało skrócone. 

W pierwszej kolejce po przerwie zimowej Raków Częstochowa „tylko” zremisował mecz z Wartą Poznań (1-1). Wicemistrzowie Polski od 30. minuty grali jednak w osłabieniu, po czerwonej kartce dla Frana Tudora. Piłkarz uderzył łokciem Miłosza Szczepańskiego, a po analizie VAR wyleciał z boiska. Później natomiast Komisja Ligi zawiesiła piłkarza na trzy spotkania, a także nałożyła na niego karę pieniężną.

Niespodzianka

Tudor nie miał okazji zagrać z Piastem Gliwice oraz Stalą Mielec. Wszystko wskazywało na to, że ominie go także mecz z Górnikiem Zabrze. Nieoczekiwanie Komisja Ligi postanowiła jednak… zawiesić karę obrońcy Rakowa. Oznacza to, że Tudor będzie do dyspozycji Marka Papszuna.

– Fran Tudor będzie pauzował nie trzy, a dwa mecze (jeden został zawieszony na 6 miesięcy). Średnio zrozumiała decyzja, tak delikatnie rzecz ujmując – napisał na Twitterze Mateusz Rokuszewski z „Canal +”.

Zaskakujący transfer Neymara? Gigant chętny na wykupienie lidera PSG

Niewiadomo, jaka przyszłość czeka Neymara po zakończeniu obecnego sezonu. Brazylijczyk ponownie jest łączony z odejściem z PSG. Według „Le Parisien” o 31-latka zamierza powalczyć Chelsea. 

Neymar od początku sezonu 2022/23 imponował formą. Piłkarz był zdecydowanym liderem PSG, co pokazywał wielokrotnie na murawie. Od powrotu z „przerwy mundialowej” znacząco obniżył loty. Za wczorajszy występ przeciwko Bayernowi zebrał głównie negatywne oceny.

Czas na zmiany?

Słaba forma, jaką prezentuje ostatnio Neymar powoduje, że narastają plotki o jego odejściu z Paryża. Coraz częściej mówi się, że Brazylijczyk może zmienić klub po zakończeniu sezonu. „Le Parisien” podaje nawet, że na taki ruch zdecydowali się sami działacze PSG, którzy są gotowi sprzedać swojego gwiazdora.

Kontrakt 31-latka obowiązuje jednak jeszcze przez ponad dwa lata. Umowa wygasa bowiem dopiero w czerwcu 2025 roku. Na wykupienie go z Paryża nie będzie zatem stać każdego. Zdaniem francuskich dziennikarzy sytuację monitoruje Chelsea. Nowy właściciel „The Blues”, Todd Boehly ma być zwolennikiem takiego transferu.

Szef londyńskiego klubu miał się nawet w tym tygodniu spotkać z Nasserem Al-Khelaifim. Podczas rozmowy podjęto właśnie temat Neymara. Dogadano warunki potencjalnego transferu 31-latka latem. Dziennikarze piszą o kwocie około 60 mln euro.

Cezary Kulesza potwierdza. Ani Piszczek, ani Kaczmarek nie zostaną asystentami Fernando Santosa

Ani Tomasz Kaczmarek, ani Łukasz Piszczek nie zostaną asystentami Fernando Santosa w reprezentacji Polski. Taką informację przekazał sam prezes PZPN, Cezary Kulesza.

Nowym selekcjonerem reprezentacji Polski został Fernando Santos. Od ogłoszenia wyboru Cezarego Kuleszy minęły już przeszło 3 tygodnie. Na ten moment wciąż nie wiemy jednak, jak dokładnie będzie wyglądał sztab portugalskiego szkoleniowca. Wiemy jedynie, że Santos będzie miał 3 swoich asystentów z Portugalii. Co jednak z Polakami w sztabie Fernando Santosa?

Polscy asystenci

Od samego początku Cezary Kulesza powtarzał, że chciałby, aby w sztabie Fernando Santosa znaleźli się polscy trenerzy. W tym kontekście wymieniano głównie Łukasza Piszczka oraz Tomasza Kaczmarka. Wiemy już, że ani jeden, ani drugi nie będą pracować w sztabie reprezentacji Polski. Informację tę przekazał sam Cezary Kulesza w rozmowie z „Polsatem Sport”.

Łukasz Piszczek

W przypadku Łukasza Piszczka decyzję podjął sam zawodnik. Były reprezentant Polski odrzucił możliwość pracy w sztabie Fernando Santosa. Decyzja wynika przede wszystkim z natłoku obowiązków 37-latka.

– Kandydatura Łukasza Piszczka była zaakceptowana przez PZPN i przez trenera Santosa, ale my za Łukasza nie zdecydujemy o przyjęciu tej oferty. To jego świadomy wybór, który należy uszanować. Podkreślam, kierunek był dobry, ale nie zmuszę nikogo do pracy w reprezentacji Polski. Łukasz ma swoje sprawy na głowie, nie dopytywałem o szczegóły. Podziękował grzecznie i tak się ta sprawa zakończyła – zdradził Cezary Kulesza.

Tomasz Kaczmarek

Natomiast jeśli chodzi o Tomasza Kaczmarka, to decyzję o odrzuceniu tej kandydatury podjął sam Fernando Santos. Selekcjoner uznał, że ma on już w swoim sztabie asystenta, który wykonuje takie obowiązki, jakie miałby wykonywać Kaczmarek.

– Tu już oparliśmy się na opinii trenera Santosa, on uznał, że asystenta wypełniającego takie funkcje już ma w sztabie. To podobnie jak w klubie – nie ściągasz napastnika o profilu takim, jak zawodnicy, których posiadasz. Trener Santos, po rozmowie z Tomaszem Kaczmarkiem, nie chciał na siłę powiększać sztabu, dublować stanowisk, bo nie o to w tym wszystkim chodzi – powiedział prezes PZPN.


źródło: Polsat Sport

Afera z udziałem FC Barcelony! Klub miał płacić ogromne pieniądze byłemu sędziemu

Hiszpańskie media poinformowały o kolejnej aferze w tamtejszym futbolu. Według doniesień redakcji „Cadena SER” FC Barcelona miała płacić ogromne sumy byłemu sędziemu, który w hiszpańskim futbolu pełnił również funkcję wiceprzewodniczącego Komitetu Technicznego Arbitrów.

Dziennikarze „Cadena SER” poinformowali o współpracy na linii FC Barcelona-Jose Maria Enriquez Negreira. Hiszpan w przeszłości pracował jako sędzia, a także pełnił funkcję wiceprzewodniczącego Komitetu Technicznego Arbitrów w hiszpańskiej federacji piłkarskiej. Przedmiotem współpracy miało być „doradztwo” w ramach prywatnej działalności Hiszpana.

Zgodnie z doniesieniami w latach 2016-2018 FC Barcelona miała przelać spółce należącej do Negreiry 1,4 miliona euro. Co jednak wzbudza największe kontrowersje to fakt, że w tamtym czasie Jose Maria Enriquez Negreira pełnił funkcję wiceprzewodniczącego Komitetu Technicznego Arbitrów. W 2018 roku nastąpiła ostatnia wpłata na konto wspomnianej spółki, w tym samym roku Negreira zakończył swoją pracę na dotychczasowym stanowisku w Hiszpańskim Związku Piłki Nożnej (RFEF).

Jose Maria Enriquez Negreira nie zdołał dostarczyć żadnej dokumentacji odnośnie świadczonych usług. Miało to wynikać z faktu, że jego działalność opierała się na ustnym doradzaniu. Aktywność miała polegać na m.in. przekazywaniu instrukcji dla piłkarzy, jak ci mają zachowywać się przed poszczególnymi sędziami.

W tej sprawie oświadczenie wydała zarówno FC Barcelona, jak i Komitet Techniczny Aribtrów.

Oświadczenie FC Barcelony:

  1. FC Barcelona korzystała w przeszłości z usług zewnętrznego konsultanta technicznego, który dostarczał, w formacie wideo, raportów technicznych dotyczących piłkarzy z niższych lig w Hiszpanii dla dyrekcji technicznej klubu.
  2. Dodatkowo współpraca z tym samym zewnętrznym dostawcą została rozszerzona o raporty techniczne związane z profesjonalnym arbitrażem w celu uzupełnienia informacji wymaganych przez sztab trenerski pierwszego zespołu i rezerw, praktykę powszechną w zawodowych klubach piłkarskich.
  3. Obecnie tego typu usługi zewnętrzne zlecane są profesjonalistom oddelegowanym do Obszaru piłkarskiego.
  4. Barcelona żałuje, że takie informacje pojawiły się właśnie w najlepszym sportowym momencie obecnego sezonu.
  5. FC Barcelona podejmie kroki prawne przeciwko każdemu, kto szkodzi wizerunkowi Klubu poprzez ewentualne insynuacje przeciw reputacji klubu, które mogą powstać w wyniku tych informacji.

Oświadczenie Komitetu Technicznego Arbitrów

W nawiązaniu do opublikowanych w ostatnich godzinach informacji na temat byłego wiceprezesa CTA, Jose Marii Enriqueza. CTA chce dać do zrozumienia, że Enriquez Negreira nie należy do żadnej struktury federacyjnej od czasu zmiany rządu przeprowadzonej po wyborach w 2018 roku. Komitet Techniczny Arbitrów wyraża ubolewanie z powodu zachować, które mogą naruszać etykę pracy. Żaden aktywny sędzia ani członek CTA nie może wykonywać żadnych prac, które mogą powodować konflikt interesów. CTA oddaje się do dyspozycji wymiary sprawiedliwości, aby zaoferować współpracę w kwestii jakiegokolwiek typu informacji, którą Komitet może udostępnić w tej sprawie.


źródło: fcbarca.com, barcainfo

Marek Saganowski gotowy do rozmów ws. pracy w reprezentacji. „Grałem w Portugalii przez osiem miesięcy, coś jeszcze pamiętam”

 

Wciąż nie wiadomo, kto zasiądzie w polskiej części sztabu szkoleniowego Fernando Santosa. Głos w tej sprawie zabrał Marek Saganowski. Były piłkarz Legii Warszawa w rozmowie z TVP Sport przyznał, że byłby zainteresowany posadą asystenta selekcjonera reprezentacji Polski.

„Sagan” gotowy do rozmów

Fernando Santos nadal nie wybrał swoich polskich asystentów do sztabu reprezentacji Polski. Wcześniej mówiło się m.in. o kandydaturze Łukasza Piszczka i Tomasza Kaczmarka. Żaden z nich jednak nie zostanie współpracownikiem Portugalczyka.

W związku z tym na ustach kibiców i dziennikarzy pojawiają się inne nazwiska. Jednym z kandydatów do objęcia stanowiska asystenta Fernando Santosa jest Marek Saganowski. Były piłkarz Legii Warszawa w rozmowie z TVP Sport przyznał, że jest gotowy do rozmów.

– Na razie nikt się ze mną nie kontaktował, nic się nie dzieje. Może w przyszłym tygodniu będzie wiadomo coś więcej. Ale oczywiście, jestem gotowy do rozmów. Szkoliłem się na trenera przez kilka lat, więc mógłbym pracować z kadrą w roli asystenta, a nie innej. Ale to byłoby do uzgodnienia – powiedział Marek Saganowski w rozmowie z TVP Sport.

Mourinho miał wpływ na relację Pique z Ramosem? „Zanim przyszedł do Madrytu, byliśmy przyjaciółmi” [CZYTAJ]

– Grałem w Portugalii przez osiem miesięcy, coś jeszcze pamiętam. I myślę, że większość ważnych piłkarskich kwestii po portugalsku na pewno bym sobie przypomniał – podsumował były piłkarz Legii Warszawa.

Źródło: TVP Sport

Mourinho miał wpływ na relację Pique z Ramosem? „Zanim przyszedł do Madrytu, byliśmy przyjaciółmi”

 

Gerard Pique w rozmowie z „Deportes Cuatro” wypowiedział się na temat atmosfery w El Clasico i jego stosunkach z Sergio Ramosem. Legendarny obrońca FC Barcelony przyznał, że wiele zmieniło przyjście Jose Mourinho do Realu Madryt.

„Później El Clasico stały się pełne napięcia”

Spotkania pomiędzy FC Barceloną i Realem Madryt od dawna budzą wiele emocji. Nie inaczej było wśród piłkarzy. Wielu z nich grało jednak ze sobą w reprezentacji Hiszpanii. Tak było w przypadku Gerarda Pique i Sergio Ramosa, którzy stanowili blok defensywny wspomnianej kadry.

Pierwszy z wymienionych w rozmowie z „Deportes Cuatro” wypowiedział się na temat relacji z kolegą z drugiej strony barykady. Gerard Pique uważa, że Sergio Ramos był jego przyjacielem do czasu przyjścia Jose Mourinho.

Sergio Ramos zaatakował fotoreportera po spotkaniu z Bayernem [WIDEO]

– Ja i Sergio Ramos byliśmy przyjaciółmi niemal przez cały czas, zanim Mourinho przybył do Madrytu. Później El Clasico stały się pełne napięcia – powiedział Gerard Pique.

Źródło: Deportes Cuatro, meczyki.pl

Sergio Ramos zaatakował fotoreportera po spotkaniu z Bayernem [WIDEO]

 

Paris Saint-Germain przegrało z Bayernem Monachium (0:1) we wtorkowym meczu Ligi Mistrzów. Sergio Ramos po spotkaniu nie wytrzymał ciśnienia i zaatakował fotoreportera.

Nie wytrzymał

Sergio Ramos po porażce z Bayernem Monachium chciał podziękować kibicom PSG, którzy pojawili się na stadionie. Hiszpan znalazł się jednak w tłumie reporterów, którzy chcieli zrobić zdjęcie Messiemu i Neymarowi. Po chwili były piłkarz Realu Madryt stracił cierpliwość i popchnął jednego z pracowników.

Bartosz Kapustka o przedłużonym kontrakcie z Legią. „Bardzo dobrze się tu czuję” [CZYTAJ]

Źródło: Twitter

Bartosz Kapustka o przedłużonym kontrakcie z Legią. „Bardzo dobrze się tu czuję”

Bartosz Kapustka udzielił wywiadu oficjalnej stronie internetowej Legii Warszawa. Pomocnik opowiedział o szczegółach niedawno przedłużonego kontraktu z Wojskowymi.

„Tego potrzebowałem”

Bartosz Kapustka dołączył do Legii Warszawa w sierpniu 2020 roku. Od tamtego czasu pomocnik wystąpił w 61 spotkaniach tego klubu, notując przy tym 6 trafień i 6 asyst. Niedawno przedłużył kontrakt do 2026 roku. O szczegółach negocjacji opowiedział w rozmowie z oficjalną stroną klubu.

– Pierwszy sezon w klubie od razu zakończył się mistrzostwem i grą w europejskich pucharach. Później nabawiłem się kontuzji. Ten cały zły okres jest już jednak za mną. W tym sezonie zbudowaliśmy bardzo dobrą drużynę i czuję, że możemy coś razem osiągnąć. Będę grał tak, jak powinno się grać w Legii Warszawa – o najwyższe cele. Już podczas kontuzji Legia skorzystała z opcji i przedłużyła ze mną kontrakt o rok. Dostałem sygnał, że klub liczy na mnie w kontekście o wiele dłuższej przyszłości. Bardzo doceniam ten fakt. Legia łączyła ze mną przyszłość i łączy ją nadal. Myślę, że obie strony mogą tylko na tym zyskać – powiedział Bartosz Kapustka.

Rewolucyjny pomysł Artura Wichniarka. „Byli piłkarze na wozie VAR pomogliby interpretować sytuacje” [CZYTAJ]

– Wszystko przebiegło sprawnie. Rozmowy nie były długie. Wiedzieliśmy pod koniec 2022, że usiądziemy do rozmów i sprawnie podejmiemy decyzję. Wszystko odbywało się w spokojnej atmosferze. Ja od początku wiedziałem, jaki jest mój cel. Chciałem zostać w Warszawie. Najważniejsze w tym wszystkim okazało się duże zaufanie obu stron. Bardzo dobrze czuję się w Legii. Cieszę się, że zostaję tutaj na dłużej. To chyba pierwszy taki klub w mojej karierze, w którym rzeczywiście będę dłuższy okres. Jestem pewny, że właśnie tego potrzebowałem – dodał pomocnik Legii Warszawa.

Portal transfermarkt.de wycenia Bartosza Kapustkę na 1,2 mln euro. 26-latek w przeszłości reprezentował m.in. barwy Cracovii, Freiburga, Leicester City.

Źródło: legia.com


TROLLNEWSY I MEMY

EkstraklasaTrolls.pl
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.