Kulesza zaprzeczył doniesieniom o zarobkach Santosa. Wbił także szpilkę Bońkowi

Pensja, jaką Fernando Santos ma pobierać za prowadzenie reprezentacji Polski budzi spore emocje w piłkarskim środowisku. Głos w tej sprawie zabrał Cezary Kulesza. Prezes PZPN zaprzeczył wysokości wynagrodzenia dla 68-latka.

Kilka dni temu oficjalnie ogłoszono, że nowym selekcjonerem reprezentacji Polski został Fernando Santos. Portugalczyk nie zamierza próżnować i od lutego ma na stałe zamieszkać w Warszawie. Za prowadzenie „Biało-Czerwonych”, według medialnych informacji, ma inkasować nawet 2,5 mln euro rocznie.

Kwota o połowę mniejsza

Zarobki 68-latka wzbudziły sporo kontrowersji. Zdaniem niektórych dziennikarzy i kibiców kwota jest za wysoka. Biorąc pod uwagę zarobki wcześniejszych selekcjonerów Santos jest zdecydowanym liderem. Cezary Kulesza postanowił odnieść się do tego tematu w rozmowie z portalem „GOL24”.

Gdy rozmawialiśmy telefonicznie umawiając się na ten wywiad, zapytałem skąd czerpane są takie informacje? Z magla, czy może ktoś coś podobnego usłyszał, stojąc w kolejce za jakimś luksusowym towarem, bo kwota 2,5 miliona euro, która obiegła media, a pan wówczas przytoczył, jest nieprawdziwa – oznajmił prezes PZPN. 

– Nie wolno mi mówić, ile konkretnie zarabia selekcjoner Santos w PZPN, bo to jest tajemnica. W kontrakcie mamy zapis, że nie będziemy ujawniać wysokości pensji, więc nawet nie powinienem tego komentować. Na pewno jednak dużo, dużo mniej niż pan wspomniał. Można określić, że nawet nie połowę – podsumował.

Szpilka w poprzedniego prezesa

Kulesza wcześniej odniósł się także do warunków, na jakich został skonstruowany kontrakt Santosa. Obecny prezes PZPN, korzystając z okazji, wbił szpilkę w swojego poprzednika – Zbigniewa Bońka, który pod koniec swojej kadencji zwolnił Jerzego Brzęczka, mimo awansu reprezentacji Polski na Euro 2020.

Jeśli trener Santos awansuje do finałów mistrzostw Europy w Niemczech, to kontrakt automatycznie przedłuży się na cykl eliminacyjny mistrzostw świata. Jeśli selekcjoner wprowadzi reprezentację Polski do Euro, to będzie po prostu dowód, że zasługuje na pracę z naszą kadrą na dłuższym dystansie – zaczął.

– To byłoby chore, gdyby awans miał dyskryminować szkoleniowca. Tak się nie robi, w każdym razie ja tak nie zrobię. Jeżeli awansujemy na mistrzostwa Europy, to dosłownie za chwilę będziemy grać eliminacje mistrzostw świata z tym samym selekcjonerem na ławce – podsumował Kulesza.