Polacy zadomowili się w Oberlidze. „W Polsce próbowano nam zapłacić przeterminowanym gulaszem” [WYWIAD]

Młodzi polscy piłkarze wyjeżdżają za granicę po jednej udanej rundzie w Ekstraklasie. Okazuje się jednak, że exodus Polaków nie ogranicza się tylko do najwyższej ligi. Ciekawym przykładem jest niemiecka Oberliga (piąty poziom). O szczegółach i zapleczu organizacyjnym w tych rozgrywkach porozmawialiśmy z Sebastianem Jaroszem.

Szybko opuszczają Ekstraklasę

Polscy zawodnicy wyjeżdżają do zagranicznych lig po zaledwie jednej udanej rundzie w Ekstraklasie. Europejskie kluby bardzo wnikliwie obserwują nasz rynek, przez co piłkarze wychodzący ponad przeciętną ligową mogą liczyć na transfer do innego kraju. Taka sytuacja ma swoje plusy i minusy. Przez masową „ucieczkę” polskich zawodników za granicę, słabnie średnia ligowa. Tacy piłkarze są drodzy w utrzymaniu, dlatego kluby w ich miejsce najczęściej sprowadzają obcokrajowców.

Jako przykład niech posłuży Mateusz Praszelik, który w PKO Ekstraklasie zaliczył 46 spotkań, notując przy tym 5 trafień oraz 9 asyst. Ofensywny pomocnik zimą 2022 roku zmienił Śląska Wrocław na włoski Hellas Verona. Jest to w pełni zrozumiałe. Oprócz poziomu sportowego wystarczy spojrzeć na zdjęcia z miasta ze sztuki „Romeo i Julia”.

Zaletami, jakie można przypisać do tak szybkiej sprzedaży polskich piłkarzy, jest zarobek polskich klubów i możliwość rozwoju młodych zawodników w innym środowisku. Przykładowy Mateusz Praszelik może poznać kulturę gry w innym kraju, a przy okazji jego były klub zarobi na nim konkretne pieniądze, które mogą zostać zainwestowane w akademię. Doskonale wiemy jednak, jak polskie zespoły potrafią „przepalać” pieniądze, ale to już temat na inną dyskusję.

Wyjeżdżają też z niższych lig

Exodus Polaków nie ogranicza się jednak tylko do Ekstraklasy. Biało-Czerwoni coraz częściej decydują się na wyjazd do niższych lig z zagranicy. Ciekawym przykładem jest niemiecka NOFV-Oberliga Nord, w której występuje 19 zespołów. W ośmiu z nich gra przynajmniej jeden Polak. Oto pełne zestawienie Biało-Czerwonych w poszczególnych klubach tych rozgrywek (według danych Transfermarkt):

MSV 1919 Neuruppin (1 Polak)

  • Andrzej Malik (22 lata, za granicą od stycznia 2022 roku)

1.FC Lok Stendal (2)

  • Mateusz Złotogórski (24 lata, za granicą od sierpnia 2021 roku)
  • Adam Wolak (24 lata, za granicą od sierpnia 2021 roku)

SV Victoria Seelow (4)

  • Artur Tumaszyk (31 lat, za granicą od lipca 2018 roku)
  • Dawid Jankowski (30 lat, za granicą od stycznia 2012 roku)
  • Gracjan Horoszkiewicz (27 lat, za granicą od marca 2017 roku z 3-miesięczną przerwą na grę w Bałtyku Gdynia w okresie 2.09.2019 – 1.01.2020)
  • Eligiusz Krzeptowski (25 lat, brak danych)

Rostocker FC 1895 (1)

  • Aviv Bitton (20 lat, piłkarz z Izraela z polskim paszportem, w Niemczech od stycznia 2022 roku)

Blau-Weiß 90 Berlin (1)

  • Elias Burda (19 lat, paszport polski i niemiecki, brak danych o tym, kiedy wyjechał)

TSG Neustrelitz (5)

  • Piotr Delner (19 lat, za granicą od lipca 2021 roku)
  • Przemysław Przysowa (28 lat, za granicą od sierpnia 2021 roku)
  • Artur Bednarczyk (31 lat, za granicą od sierpnia 2019 roku)
  • Oskar Fijałkowski (27 lat, za granicą od stycznia 2018 roku)
  • Sebastian Jarosz (22 lata, za granicą od października 2021)

Torgelower FC Greif (14)

  • Paweł Bielecki (29 lat, za granicą pierwszy raz grał od lipca 2013 roku – trwało to pięć miesięcy, drugie podejście do ligi niemieckiej zaliczył w styczniu 2018 roku i trwa w niej do dziś)
  • Adrian Skorb (26 lat, za granicą od lipca 2020 roku)
  • Marcin Miśta (38 lat, za granicą od stycznia 2009 roku, kapitan zespołu)
  • Jakub Hilicki (24 lata, za granicą od lipca 2018 roku)
  • Mateusz Sobolczyk (30 lat, za granicą od sierpnia 2013 roku)
  • Mateusz Kosacki (26 lat, za granicą od lipca 2021 roku)
  • Jakub Klimko (26 lat, za granicą od stycznia 2017 roku)
  • Kacper Flasza (brak danych)
  • Marcin Juszczak (30 lat, za granicą od lipca 2013 roku)
  • Patryk Galoch (27 lat, za granicą od lipca 2015 roku)
  • Mikołaj Midzio (22 lata, za granicą od stycznia 2022 roku)
  • Przemysław Brzeziański (29 lat, za granicą od lipca 2021 roku)
  • Kamil Zieliński (27 lat, za granicą od lipca 2016 roku z półroczną przerwą na grę w Stilonie Gorzów Wielkopolski)
  • Maciej Ropiejko (35 lat, za granicą od września 2018 roku)

Trenerem Torgelower FC Greif jest Polak, Dariusz Buciński, który w przeszłości występował jako piłkarz w niższych ligach niemieckich.

Jak to wygląda od środka?

Okazuje się więc, że z Polski można się wyrwać, grając w niższych rozgrywkach. Poziom piątej ligi niemieckiej może nie brzmieć spektakularnie, jednak piłkarze chwalą sobie w tych klubach znacznie większy profesjonalizm. O tym, jak wygląda sytuacja w jednym z zespołów NOFV-Oberligi Nord porozmawialiśmy z Sebastianem Jaroszem. 22-latek, który piłkarsko wychował się w akademii Lecha Poznań, obecnie reprezentuje barwy TSG Neustrelitz.

Adam Dworak (Ekstraklasa Trolls): Co spowodowało, że chciałeś opuścić Polskę? Dlaczego akurat Oberliga?

Sebastian Jarosz (TSG Neustrelitz): Chciałem opuścić Polskę, ponieważ czułem, że muszę spróbować czegoś nowego. Poznać inną filozofię gry, żeby się rozwinąć. Z różnych źródeł słyszałem o tym, jak wygląda piłka w Niemczech i postanowiłem spróbować. Zmieniłem agencję menedżerską na FutNat, która dała mi możliwość wyjazdu na testy. Spodobałem się drużynie, chcieli podpisać ze mną kontrakt.

Przypuśćmy, że jestem piłkarzem z niższej ligi polskiej. Jak wygląda taki proces transferu do piątej ligi niemieckiej?

Tym akurat zajmowała się moja agencja, ale z tego, co wiem, kwestia przerejestrowania oraz doprowadzenia transferu do końca nie jest specjalnie skomplikowana.

Jak wygląda zaplecze TSG Neustrelitz? Mógłbyś, proszę porównać twój klub do któregoś poziomu ligowego w Polsce?

Ciężko porównać do konkretnego poziomu, ponieważ w Polsce są kluby, które stabilnie funkcjonują w trzeciej lidze i są też kluby niekoniecznie stabilne w wyższych ligach. Zespół, w którym obecnie się znajduję, jest dobrze zorganizowany oraz ma zaplecze, by awansować do wyższej ligi. Miasto żyje klubem, mamy kameralny stadion. Jeżeli chodzi o sztab, wygląda to podobnie jak w Polsce. Trener, drugi trener, motoryczny, dwóch ludzi od sprzętu, kierownik i „fizjo”.

A jak to wygląda jeśli chodzi o finanse?

Porównując ze sobą Polskę i Niemcy, klub klubowi nie równy, jeżeli chodzi o poziom finansowy. TSG Neustrelitz jest klubem stabilnym finansowo i nie ma jakichś nieprzyjemnych sytuacji związanych z finansami, co w Polsce – grając w niższej lidze się zdarzało. Na myśl przychodzi mi sytuacja, gdy grając w trzeciej lidze, klub zalegał półtora miesiąca z wynagrodzeniem. Poszliśmy do zarządu po pieniądze, a wróciliśmy z gulaszem i to w dodatku przeterminowanym (śmiech).

Jaka jest różnica czysto piłkarska pomiędzy tymi poziomami?

To, co rzuca się w oczy na początku, to wysokie tempo. Szybkie konstruowanie akcji, co przekłada się na dużo sytuacji bramkowych. Rzadko kiedy mecz z perspektywy kibica jest nudny. Gra tutaj jest bardzo agresywna, a sędziowie często na to przyzwalają. Można również zobaczyć, że zespoły dążą do szybkiego konstruowania akcji, co przekłada się na wiele sytuacji bramkowych w meczu. Organizacja gry w pierwszej lidze w Polsce jest być może na wyższym poziomie, aczkolwiek czysto pilkarsko są tu zawodnicy z niezłą przeszłością w wyższych ligach i z dużą jakością.

Podoba mi się to, że jest duże przyzwolenie na pojedynki „1 na 1”. Nawet jak nie zawsze to wychodzi, to wymagają, byś próbował, co w Polsce czasem kończy się to reprymendą czy to ze strony zawodników, czy trenerów. Treningi również są na dużej intensywności i nikt nie odkłada nogi.

Jakie jest twoje piłkarskie marzenie?

Na ten moment chcę po prostu jak najlepiej grać i cieszyć się z tego, co przyniesie życie. Zobaczymy. Oczywiście mam swoje indywidualne i zespołowe cele oraz marzenia, ale zachowam je dla siebie. Wolę nie narzucać sobie dodatkowej presji, co w przeszłości często było moim błędem. Teraz podchodzę z większym luzem i widzę tego efekty.

Olaf Kobacki o Atalancie, Lechu i różnicach w szkoleniu. „Chciałbym przejść do seniorskiej piłki w jak najlepszym stylu” [WYWIAD]

Po długiej przerwie spowodowanej drugą falą koronawirusa we Włoszech wróciła Primavera. Pierwszym spotkaniem młodzieżowych rozgrywek był finał superpucharu. Atalanta z Olafem Kobackim w składzie sięgnęła po trofeum. Polak zdobył wówczas bramkę na 2:1.

Wychowanek Lecha Poznań w rozmowie z Ekstraklasa Trolls mówi o uczuciach związanych z tym golem. Atakujący Atalanty poruszył również wątek zabijania kreatywności w polskiej szatni i… potencjalnego powrotu do Kolejorza.

Adam Dworak (Ekstraklasa Trolls): Ostatnie dni są dla ciebie na pewno szalone. Gol w finale superpucharu, przeprowadzka.

Olaf Kobacki: Zgadza się, trochę mam na głowie, ale czuję się z tym bardzo dobrze. Cieszy nas wygrany puchar, szkoda tego przegranego meczu z Cagliari. Myślę, że zagraliśmy dobry mecz, ale zabrakło trochę skuteczności, postawienia kropki nad i.

Co czułeś po strzeleniu bramki z Fiorentiną? Po reakcji było widać, że to dla ciebie bardzo ważne.

Euforia (śmiech). Czułem wszystko na raz, niewiele pamiętam po strzelonej bramce. To był bardzo ważny gol na 2:1, ciężko mi to opisać. Graliśmy ten mecz na stadionie Atalanty. To spotęgowało emocje.

Czujesz presję związaną z ostatnim sezonem jako junior?

Nie, nie nakładam na siebie dodatkowej presji. Wiem, że to mój ostatni sezon juniorski, ale staram się robić swoje.

Zdarza ci się trenować z pierwszą drużyną Atalanty. Kto zrobił na tobie największe wrażenie?

Myślę, że Papu Gomez. Przez ostatnie wydarzenia często z nami trenował. Teraz poszedł do Sevilli, ale myślę, że liczby z poprzednich sezonów oddają jego wielkość. Zaimponował mi również Josip Ilicić.

Jeśli chodzi o zawodników z mojej pozycji, to Luis Muriel i Duvan Zapata. Widać, że mają tę kolumbijską nić porozumienia. Bardzo dobrze się uzupełniają.

Jak się czujesz na tle zawodników regularnie grających w Serie A?

Czuję się nieźle. Podczas jednej gierki udało nam się zremisować z pierwszą drużyną 4:4. Strzeliłem wówczas cztery bramki. Cieszę się, bo dzięki temu mogłem się pokazać trenerowi.

Jakie wrażenie zrobił na tobie Gian Piero Gasperini?

Z tego, co mi mówili koledzy, to trener jest cichą osobą. Nie rozmawia za dużo z zawodnikami. Osobiście wolę bardziej otwartych trenerów, z którymi mogę się wymienić spostrzeżeniami.

W tym przypadku niektórzy mogą mieć problem ze zrozumieniem pewnych rzeczy. Ciężko mi powiedzieć coś więcej na ten temat, bo nie znam aż tak dobrze trenera Gasperiniego.

Włoski reżim treningowy mocno różni się od polskiego? Zauważyłeś jakiś kontrast?

Aktualnie ciężko mi to porównać, bo nie trenowałem z żadną seniorską drużyną w Polsce. Spróbuję się jednak odnieść do czasów z akademii, czyli sekcji u16-u17.

Taką zauważalną różnicą była intensywność. W Atalancie mamy na pewno dużo więcej interwałów niż w innych drużynach. Przyszedł do nas chłopak z FC Barcelony i był zaskoczony. Mówił, że nie biegali tylu interwałów, co u nas się robi. Taką kluczową różnicą jest właśnie intensywność i zwracanie większej uwagi na detale. Wymagają zdecydowanie lepszej dokładności i precyzji.

Trenerzy kładą też duży nacisk na to, żeby próbować kiwać i nie stracić. Później taki element gry 1 na 1 możemy wykorzystać w meczu.

Zgodzisz się z Dawidem Kownackim, który w FootTrucku stwierdził, że polska szatnia zabija kreatywność?

Ma rację. Dla porównania mogę powiedzieć, że mam kolegę, który gra w trzecioligowym klubie i za takie próby gry 1 na 1 jest ganiony. Po takiej akcji starsi znajomi z szatni krzywo się na niego patrzą i mówią „co ty robisz w ogóle?”.

Włosi faktycznie kładą tak duży nacisk na taktykę?

Jest tego dużo, ale spodziewałem się więcej. Im wyższy szczebel, tym częściej trenujemy taktykę. W Polsce też było dużo odpraw i analiz.

Mam wrażenie, że we Włoszech jest mniej analiz. Trenerzy bardziej skupiają się na przełożeniu tego na jednostki treningowe w środku tygodnia. Wszystko rozkładają na czynniki pierwsze. Potem staramy się naprawić to, co nie zagrało w meczu.

Zdarzają się treningi na chodzonego?

Tylko dzień przed meczem. Luźniejszy trening, kiedy skupiamy się na stałych fragmentach, elementach taktycznych, ustawieniu się pod przeciwnika i tak dalej.

Przedstawiono ci plan rozwoju twojej kariery? Czy w grę wchodzi np. wypożyczenie?

Prawdopodobnie po sezonie pójdę na wypożyczenie. Na ten moment wiele nie mogę powiedzieć, bo od dawna nie graliśmy. Pandemia mocno pokrzyżowała plany. Teraz ciężko nawet stwierdzić w jakiej jestem formie. Od wznowienia Primavery zagraliśmy tylko dwa spotkania.

Jeśli chodzi o kierunek wypożyczenia, to na razie nie ma konkretów. Wszystko okaże się po sezonie.

Jakie jest twoje piłkarskie marzenie?

Od zawsze chciałem zagrać w Premier League. Już za dzieciaka bardzo lubiłem tę ligę. Po szkole zawsze leciały jakieś powtórki na Canal+. Oglądałem mecze albo jakieś skróty. Zdecydowanie bardziej interesowałem się ligą angielską niż hiszpańską czy włoską.

Jak przebiegło twoje rozstanie z Lechem Poznań?

Rozstanie odbyło się w dobrej atmosferze. Negocjacje się ciągnęły, po prostu nie zadowoliła mnie ich oferta. Po artykule opublikowanym na stronie klubowej po moim odejściu ludzie wnioskowali, że oferowano mi kontrakt z pierwszą drużyną. Tak nie było, zaproponowano mi kolejną umowę z akademią. A, że miałem do wyboru najlepszą akademię w Polsce i najlepszą we Włoszech – wybrałem Atalantę.

Chciałbyś pewnego dnia wrócić?

Jestem z Poznania, za dzieciaka to zawsze było marzeniem, żeby zagrać w Lechu. Nie skreślam swojej przeszłości, nie jestem obrażony. Może Lech jest obrażony na mnie, ale tego nie wiem (śmiech). Na pewno nie zamykam sobie tej furtki, ale pytanie, czy kiedyś będą mnie chcieli.

Brakuje ci reprezentacji?

Na pewno brakuje. W poprzednim sezonie od sierpnia do stycznia męczyły mnie kontuzje. Miałem problemy z pachwiną, które się wydłużyły. Później złamałem kość strzałkową, a potem wybuchła pandemia. Było ciężko.

Rozmawiałeś z Jackiem Magierą w kontekście powołania do kadry u20 na Mistrzostwa Świata w 2019 roku?

Nie. Nie było żadnego kontaktu w tej sprawie. Bardzo fajnie jest reprezentować swój kraj, ale jak się nie jest powoływanym, to trzeba robić swoje. Może kiedyś uda mi się zagrać w pierwszej reprezentacji Polski.

Jesteś w kontakcie z selekcjonerem reprezentacji do lat u21?

Na razie nie było żadnych rozmów, ale ja też nie miałem się jak pokazać. Dopiero teraz mamy taki okres, że mogę swoimi występami spowodować zainteresowanie trenera kadry u21.

W gorszych momentach miałeś chwile zwątpienia?

Dużo myślałem w trakcie pandemii. Zastanawiałem się nad przejściem do jakiejś seniorskiej drużyny tylko po to, żeby grać. Krajowych rozgrywek nie zawieszono, zastanawiałem się nawet nad jakimś wypożyczeniem do Polski na pół roku.

Postanowiłem jednak, że zostanę. Wiedziałem, że od stycznia rusza Primavera i będzie dużo grania. Atalanta jest też dobrym miejscem, żeby się pokazać. Zawsze jest szansa na debiut w pierwszej drużynie, więc wolałem zostać.

Było zainteresowanie z Polski?

Było, ale bez konkretów. Menadżer tylko mi przekazał, że kilka klubów o mnie pytało.

Bergamo mocno odczuło pandemię. Jak wygląda to teraz?

Jest o wiele spokojniej. Mamy pomarańczową strefę. Chłopaki muszą co 2-3 dni iść do szkoły, więc trochę się ustabilizowało. Przed każdym meczem mamy robione testy.

Jest ogromna różnica w porównaniu do marca, kiedy wyjeżdżałem do Polski. Wtedy nie było widać żywej duszy w mieście, jedynie kolejki do supermarketów.

Czego sobie życzysz na 2021 rok?

Przejścia do seniorskiej piłki w jak najlepszym stylu.

fot. Instagram/@koobacki

Deleu w rozmowie dla Ekstraklasa Trolls: „Praca z dziećmi to moja przyszłość”

Luiz Carlos Santos, pseudonim Deleu, po siedmiu latach wrócił do grania w Gdańsku. Brazylijczyk ma na swoim koncie 178 meczów w Ekstraklasie. Przez 10 lat spędzonych w Polsce, 36-latek reprezentował barwy takich klubów, jak Lechia Gdańsk, Cracovia, Miedź Legnica czy Chojniczanka Chojnice.

Deleu tydzień temu rozwiązał kontrakt z Bytovią Bytów i przeszedł do czwartoligowego Jaguara Gdańsk. Celem Brazylijczyka będzie walka o awans do 3. ligi, a także pomoc w szkoleniu młodzieży. 36-latek w rozmowie z Ekstraklasa Trolls wrócił wspomnieniami do swojego pierwszego przyjazdu do Polski, a także zdradził plany na piłkarską emeryturę.

Kacper Polaczyk (Ekstraklasa Trolls): Po prawie siedmiu latach przerwy Pańska kariera wróciła do Gdańska. Czy to prawda, że jest Pan bardzo związany z tym miastem?

Deleu (Jaguar Gdańsk): Oczywiście, że tak. Gdańsk to moje miasto. Od zawsze powtarzam, że to jest moje miejsce na Ziemi. Nawet gdy miałem ważny kontrakt z Cracovią, mówiłem, że wrócę do Gdańska.

KP: Myślał Pan, żeby wrócić na stałe do Brazylii?

D: Od drugiego roku w Lechii postawiłem, że zostanę w Gdańsku. Mam tutaj wielu znajomych. W sezonie 2011/2012 kupiłem tutaj mieszkanie, a kilka miesięcy później poznałem kobietę, która jest obecnie moją żoną. To była ta kropka nad i.

KP: Co Pan najbardziej lubi w Polsce?

D: Teraz to można powiedzieć, że wszystko, nawet pogodę (śmiech). Oczywiście nie, jak deszcz pada, ale jak tydzień temu były wysokie mrozy, to bardzo mi się podobało.

KP: Jak wspomina Pan swój pierwszy przyjazd do Polski?

D: Pierwszy raz był naprawdę śmieszny. Nie wiedziałem wtedy nic o Polsce, oprócz tego, że jest zimno i święty Jan Paweł II był Polakiem. Przyleciałem 22 czerwca przekonany, że zastanie mnie zima. Zabrałem ze sobą długie spodnie, dwie lub trzy bluzy, a w Warszawie prawie 30 stopni Celsjusza. Pomyślałem, że mnie oszukali i nie przyjechałem tam, gdzie powinienem (śmiech). Nie zastanawiałem się, gdzie lecę, po prostu chciałem spełniać swoje marzenia.

KP: Jak wyglądały Pana początki w Polsce?

D: Na początku trenowałem z Widzewem Łódź. Tam trochę pomógł mi Dudu Paraiba, jednak u niego było kiepsko z językiem. Plus taki, że on mógł kontaktować się z chłopakami po angielsku, bo ja to nic nie rozumiałem. Po pięciu dniach w Widzewie pojechałem na zgrupowanie do Lechii Gdańsk, gdzie od razu zagrałem w sparingu. Mój styl gry spodobał się trenerowi Kafarskiemu. Po trzecim meczu klub zdecydował, że podpisze ze mną kontrakt.

KP: Jak Pana język polski? Na początku sprawiał pewnie wiele kłopotów.

D: Nadal sprawia. Nie mówię jeszcze wszystkiego poprawnie, wielu słów jeszcze nie znam. Przez ponad dziesięć lat nie miałem żadnej lekcji języka polskiego. Ciągle powtarzam żonie, że zaczynam zajęcia, ale ciężko jest mi się za to zabrać. Kiedyś na pewno się wybiorę.

KP: Poza Brazylią Polska jest jedynym krajem, gdzie grał Pan w piłkę. Jak to się stało, że wyjechał Pan z rodzinnego kraju?

D: Mieliśmy wielu wspólnych znajomych z Edsonem. Daliśmy sobie nawzajem płyty z naszymi najlepszymi akcjami i jak któryś z nas znalazłby menadżera, to od razu postara się pomóc temu drugiemu. Po kilku latach okazało się, że mieszkałem w Recife około 200 metrów od Edsona. On był akurat bez klubu (wcześniej grał w Legii Warszawa – przyp. red.), spotkaliśmy się, pokazałem mu nowe nagranie z akcjami. Edson zapytał mnie czy nie chcę grać w Polsce. Powiedziałem mu: „Kurde, Edson. Oczywiście, że tak”. Akurat skończył mi się kontrakt z Club Atletico Metropolitano. Chcieli przedłużyć ze mną umowę, ale za takie same pieniądze. Odmówiłem im. Byłem 3 miesiące bez klubu, zanim Edson załatwił mi testy w Polsce.

KP: Spędził Pan w Ekstraklasie prawie 8 lat. Jak wspomina Pan ten czas?

D: Bardzo dobrze się czułem. Jednym z plusów dla mnie było to, że często pojawiałem się w podstawowym składzie. Poznałem wielu ludzi przez te 8 lat. W niektórych miejscach w Polsce nadal widujemy się na meczach. Jest mi naprawdę miło z tego powodu.

KP: Ma Pan jakieś ulubione wspomnienie z tego czasu?

D: Spotkania, w których strzelałem bramki. Nie było ich wiele, ale na zawsze pozostaną w pamięci. Do tego jeszcze derby przeciwko Arce, jak i te krakowskie. To nie były zwykłe mecze, nie zapomnę ich nigdy.

KP: A mecz przeciwko FC Barcelonie i koszulka od Leo Messiego?

D: Zawsze będę miał w głowie ten mecz. Czasami są sytuacje, że zapominam o tym spotkaniu, ale odświeża mi się pamięć, gdy przypominam sobie o koszulce Messiego. Swoją drogą, niedługo pojawi się ona w Muzeum Lechii Gdańsk razem z moim strojem oraz nagrodami, które dostałem. Rozmawiałem z panem Zbyszkiem (kustoszem Muzeum Lechii Gdańsk – przyp. red.) i powiedział, że będę mógł zabrać koszulkę Messiego, kiedy tylko zechcę. Jak będę miał dom, to wtedy zrobię dla niej specjalne miejsce, ale na razie przez kilka dobrych lat będzie jeszcze w muzeum.

KP: Tydzień temu rozwiązał Pan kontrakt z Bytovią Bytów i przeszedł Pan do Jaguara Gdańsk. Czy otrzymał Pan jakieś inne oferty?

D: To wyglądało tak, że miałem ważny kontrakt do końca sezonu, ale poprosiłem o rozwiązanie, ponieważ dostałem propozycję przejścia do Jaguara. Oferta była dla mnie bardzo przyszłościowa. Nie mam zamiaru kończyć jeszcze kariery, ale idzie ona powoli w stronę, w którą bym chciałbym, żeby szła. Będę mógł grać w piłkę i zajmować się szkoleniem młodzieży. Propozycja trenera Marka Szutowicza i prezesa Michała Jadanowskiego bardzo mi się spodobała. Nie mogłem dostać chyba lepszej oferty.

KP: To nie będzie pierwszy raz, gdy będzie pracować Pan z młodzieżą. Jeszcze grając w Ekstraklasie pomagał Pan w ich szkoleniu.

D: Kiedy miałem czas wolny, przychodziłem do dzieciaków na treningi i pomagałem im. Trenowałem z nimi, pokazywałem, jak podawać i jak zachowywać się na boisku. Wszystko zaczęło się w Gdańsku. Wtedy jeszcze Krzysztof Brede pracował w Lechii, tak samo, jak jeden z obecnych trenerów Jaguara. W Krakowie też starałem się pomagać. Zawsze mówiłem, że praca z dziećmi to moja przyszłość.

KP: Ma Pan duże doświadczenie w polskiej piłce. Rozegrał Pan prawie 180 meczów w Ekstraklasie, a także występował Pan na boiskach pierwszej i drugiej ligi. Teraz przeszedł Pan do czwartoligowca. Jak osoba z pańskim doświadczeniem może pomóc drużynie, która liczy się w walce o awans do 3. ligi?

D: To był jeden z pomysłów trenera Marka i prezesa Michała, aby moje doświadczenie było na boisku i pomagało w walce o awans do trzeciej ligi. Jeżeli chodzi o grę, to nie wiem czy będę tak zaangażowany, jak byłem w Ekstraklasie. Kiedy grałem w Cracovii, to zdarzyło się, że jednego dnia grałem połowę z pierwszą drużyną, a następnego w rezerwach. Robiliśmy wtedy awans z drugim zespołem. Śmiałem się do chłopaków z Jaguara, że ja już jeden mam, więc liczę na kolejny. Praktycznie wszystkich chłopaków, którzy reprezentują teraz Jaguara, pamiętam z czasów w Lechii. Wtedy grali oni w juniorach czy w Młodej Ekstraklasie. Są też i tacy, z którymi miałem okazję trenować w pierwszej drużynie. Jest łatwiej, ponieważ znam prawie wszystkich i atmosfera jest dobra. Wydaje mi się, że fajnie będzie, jak dołożę swoją cegiełkę do awansu.

KP: Jaki jest Pana piłkarski cel w Jaguarze?

D: Walczyć o awanse. Nie lubię grać po to, żeby grać, tylko po to, żeby pomagać drużynie i osiągnąć zamierzony cel. Teraz mamy 9 punktów straty do lidera i będziemy walczyć o awans do końca. Chociaż jak rozmawiałem z prezesem, to najważniejsze jest teraz szkolenie młodzieży, pomaganie im na boisku. Głównym celem dla klubu jest to, aby któryś z chłopaków zagrał w przyszłości w Ekstraklasie.

KP: A cel trenerski?

D: Na razie nie mam swojej grupy, trenuję ze wszystkimi. Staram się zobaczyć, co chłopaki robią źle oraz pomagać im. Gdy tylko będę mógł, to chcę zrobić sobie papierek trenerski, aby mieć na przyszłość. Jeszcze mi nie potrzebny, bo nadal myślę o graniu, ale jestem już dla młodych trenerem i staram się im pomagać. Nie chcę jednak prowadzić drużyn seniorskich, wolę pracować z młodzieżą.

KP: Ma Pan jakiś inny plan na życie po zakończeniu kariery poza szkoleniem młodzieży?

D: Mam kontrakt ważny jeszcze przez półtora roku i mam w planach zrealizować go. Chciałbym grać, dopóki zdrowie mi pozwoli, czyli myślę, że tak ze 3/4 lata jeszcze dam radę. Mam dodatkowy plan na przyszłość, jednak na razie wolę angażować się w to, co jest.

Rozmawiał Kacper Polaczyk

Zdjęcie: materiały prasowe Jaguar Gdańsk

Jakub Kiwior szczerze dla Ekstraklasa Trolls: „Cieszę się z tego, jak przebiega moja kariera”

„Cieszę się z tego, jak przebiega moja kariera. Mogłem się nadziać, jak odchodziłem z Anderlechtu, niektórzy mogą powiedzieć, że głupio tak iść za granicę do takiego klubu, przebywać w szkółce w Belgii i trafić do ligi słowackiej. Ja się cieszę, że podjąłem taką drogę” – mówi w wywiadzie z Ekstraklasa Trolls Jakub Kiwior. 20-latek występuje w słowackim klubie MSK Żylina, z którym zajmuje 3. miejsce w tabeli słowackiej Super Ligi. Stoper został wybrany do XI rundy jesiennej rozgrywek.

Jakiś czas temu napisałem artykuł o Jakubie Kiwiorze. 20-latek zaimponował mi (i nie tylko mi) swoim profesjonalizmem w stosunku do ligi, w której występuje. Młody piłkarz MSK Żylina udzielił po jednym ze spotkań wywiadu, w którym płynnie posługiwał się językiem słowackim. Dziś udało mi się porozmawiać chwilę z obiecującym obrońcą.

Kamil Walczak (Ekstraklasa Trolls): Jak oceniasz swój drugi sezon w Żylinie po rundzie jesiennej?

Jakub Kiwior (MSK Żylina): Dla mnie najważniejsze jest to, że praktycznie zacząłem grać regularnie. To mnie akurat cieszy. Jasne, to mogło być spowodowane tym, że czternastu zawodników (w tym dwóch stoperów) odeszło po pierwszej przerwie, kiedy pojawiła się korona. To też mi mogło pomóc, z tym że wskoczyłem do składu, bo wcześniej było mówione, że muszę się zaaklimatyzować.

KW: Byłeś w GKS-ie Tychy i od 2,5 roku przebywasz na Słowacji. Widzisz jakąś różnicę między Ekstraklasą a słowacką Super Ligą?

JK: Jest ciężko to porównać. Nie mogłem zagrać w Ekstraklasie. Oglądając w telewizji, mogą się różne mecze zdarzyć, raz lepsze, raz słabsze, no różne są scenariusze. Nie wiem, teraz możliwe, że za niedługo się przekonamy, bo mamy sparingi z polskimi drużynami, więc to będzie dobry przykład tego, która liga jest mocniejsza.

KW: Z którymi drużynami zagracie z Polski?

JK: Pierwszy mecz mamy z Podbeskidziem. Mamy też Cracovię i Wisłę Kraków, i chyba jeszcze GKS Tychy z tych polskich.

KW: No to będzie dla ciebie taki powrót do korzeni.

JK: Jasne, graliśmy jeden mecz sparingowy w ostatnim okresie przygotowawczym, więc się cieszę, że będą mogli mieć rewanż z nami.

KW: Coś na Słowacji zrobiło na tobie jakieś duże wrażenie?

JK: Jest kilka rzeczy, które podobają mi się na Słowacji. Tak, jak na przykład u nas widać, że nie boją się postawić na młodych. Dają szansę praktycznie wszystkim. Trener mówi, że miałby ciężko wystawić „jedenastkę”, taką, która by miała ciągle grać, bo jesteśmy wszyscy na podobnym poziomie i chce dać każdemu szansę, żeby się pokazał, i żeby była rywalizacja na każdym meczu czy treningu. Podoba mi się to, że nie widać podziału na 1. „jedenastkę” i „tych słabszych”.

KW: A sam kraj zaskoczył cię czymś pozytywnym, pomijając stronę sportową?

JK: Co do mieszkania, co do przebywania na Słowacji bardzo mi się tu podoba. Ludzie nastawieni są pozytywnie, zawsze da się porozmawiać nawet z nieznajomym czy to w sklepie, czy gdziekolwiek. Wszyscy są jakoś tak pozytywnie nastawieni i nie słyszałem jeszcze, żeby ktoś się jakoś niemiłą gadką do ciebie odezwał.

KW: Ty tym bardziej problemów z komunikacją nie masz, co pokazał twój wywiad po meczu. Dałeś się poznać polskim kibicom z bardzo profesjonalnej strony. Jak ciężko było opanować słowacki do takiego stopnia?

JK: Będąc na Słowacji 2,5 roku, to mi się wydaje, że każdy by już się potrafił dogadać. Ja już w Podbrezovej zaczynałem się uczyć. Jak przyszedłem, to akurat miałem wyjazd na obóz do Turcji, więc dwa tygodnie byłem z drużyną prawie cały czas. Próbowałem rozmawiać z nimi po słowacku, z niektórymi dogadywałem się już normalnie po tym czasie. Ciągle spędzałem z nimi czas i zapamiętywałem sobie, co mówią właśnie w takim kontekście pozaboiskowym, jak np. kolega gada z kolegą. Szybko mi wpadło, a tym bardziej że polski nie różni się tak bardzo od słowackiego, więc się cieszę, że tak szybko poszło.

KW: Fakt, że byłeś dobrze zaaklimatyzowany na Słowacji na pewno wpłynął na Dawida Kurminowskiego. Pomagałeś mu trochę?

JK: Nie, nie do końca. Dawid też już był wcześniej w Michalovcach, u nich są dwa języki, więc nie wiem, jak to tam u nich wyglądało. On przyszedł do drużyny rezerw, więc już tam potrafił normalnie rozmawiać z chłopakami, nie miał żadnego problemu z dogadaniem się.

KW: Wspomniałeś o koronawirusie. Jak to wygląda na Słowacji, restrykcje mocno dają wam się we znaki?

JK: Przed każdym meczem mamy badania, więc na pewno to. Druga to brak kibiców na trybunach. To też się zauważa, inaczej się trochę gra. Musimy też uważać na siebie, na każdym kroku nawet jak mamy wolne, żeby nie wchodzić tam, gdzie jest dużo ludzi, mieć maseczkę, dezynfekować ręce. Musimy na to używać, bo głupio, jakby ktoś z drużyny był pozytywny, więc musimy na to zachowywać szczególną ostrożność.

KW: Mógłbyś spróbować porównać treningi w Polsce, w Belgii i na Słowacji?

JK: W Polsce było to w miarę dawno. Patrząc na to realnie, jak wyjechałem do Belgii, to zobaczyłem, jak te treningi są bardziej techniczne, dużą uwagę przykłada się do techniki i taktyki. Jak przyjechałem do Anderlechtu, to podziwiałem chłopaków, jak oni do tego podchodzą, na takim luzie, jak bawią się tą piłką. Trenerzy zwracali uwagę na rozegranie, żeby nie wybijać piłki, grać krótko, nabrać tej odwagi. Fajnie, że mogłem się tego nauczyć i nabrać tej pewności siebie przy wyprowadzaniu piłki. To było widać po tym, jak przyjechałem, a jak wyjechałem z Anderlechtu. Byłem pewniejszy siebie.
Na Słowacji dużą uwagę przywiązują do podań. Też liczy się technika, na każdym treningu mamy podania, uczymy się grać piłką, utrzymywać się, konstruować sytuacje przez różne akcje kombinacyjne.
Przygotowujemy się pod rywala. Jak gramy z kimś, na kogo można grać długą piłkę, to przed meczem jesteśmy przygotowani na każdego przeciwnika.

KW: A jak ocenisz sam poziom ligi słowackiej?

JK: Jak dla mnie to dobra liga szczególnie dla młodszych zawodników tak jak ja albo większość mojej drużyny. Myśmy byli drudzy w rankingu FIFA, co do najmłodszej drużyny, więc to pokazuje, że to dobra liga do ogrania się, nauczenia się seniorskiej piłki.

KW: Macie młody zespół, a w tabeli przegrywacie jedynie z Dunajską Stredą (39 pkt) i Slovanem Bratyslava (44 pkt). Do tych pierwszych tracicie tylko 9 punktów. Celujecie w wicemistrzostwo?

JK: No jasne, chcemy być jak najwyżej w tabeli. Zawsze chce się skończyć jak najwyżej. Ale w tej rundzie głupio traciliśmy punkty z różnymi drużynami. Np. z Dunajską Stredą wygraliśmy, byliśmy pierwszą drużyną, która pokonała ich w tym sezonie, więc potrafimy grać z tymi lepszymi drużynami. Ze Slovanem zremisowaliśmy 2:2 u siebie, a w ostatnim meczu przegraliśmy 2:3, tracąc bramkę w doliczonym czasie gry. To też pokazuje, że jesteśmy młodzi, ale nie boimy się grać z takimi drużynami, umiemy się im postawić.

KW: Trochę taki Ajax ligi słowackiej.

JK: Ja nas nie porównuje do żadnej drużyny. Staramy się patrzeć na siebie, na naszą drużynę. Nie przejmujemy się tym, że jesteśmy młodzi. Ktoś może powiedzieć, że brakuje nam doświadczenia, ale pokazujemy wszystkim, że nadrabiamy to bieganiem, charakterem i dajemy z siebie 100 procent.

KW: Co byś doradził 16-letniemu sobie?

JK: Cieszę się z tego, jak przebiega moja kariera. Mogłem się nadziać, jak odchodziłem z Anderlechtu, niektórzy mogą powiedzieć, że głupio tak iść za granicę do takiego klubu, przebywać w szkółce w Belgii i trafić do ligi słowackiej. Ja się cieszę, że podjąłem taką drogę, że nie rzuciłem się na głęboką wodę. W Anderlechcie nabrałem doświadczenia, stamtąd stopniowo, przeszedłem do ligi słowackiej, gdzie nauczyłem się seniorskiej piłki i cieszę się z takiej drogi.

KW: Co sprawiło, że zdecydowałeś o opuszczeniu Belgii?

JK: Miałem do końca kontraktu pół roku. Powiedziałem menadżerom, że w Anderlechcie to nadal u niektórych zawodników jeszcze juniorska piłka. Stwierdziłem z tatą, że fajnie byłoby wskoczyć do seniorskiej piłki. Widziałem też, jak Anderlecht bierze zawodników z młodzieżowych zespołów do pierwszej drużyny. Później szli na wypożyczenie i potem wracali. Menadżerowie powiedzieli mi, że mają dla mnie drużynę na Słowacji, że chcieliby, żebym tam trafił. Pojechałem zobaczyć, jak to wygląda i stwierdziłem, że to jest czas, żeby w końcu pograć w tych seniorach.

KW: No i był to dobry, jeśli nie bardzo dobry ruch.

JK: Tak, bardzo się cieszę, że tak to w końcu wyszło.

KW: Czy widzisz dla siebie miejsce w kadrze Jerzego Brzęczka na tę chwilę?

JK: To jeszcze nie ten moment. Nie patrzę na kadrę tak, że ja muszę już tam grać. Staram się pokazywać się trenerowi w klubie, żeby nabierać tych minut, żeby być w rytmie meczowym i wtedy okej, jeśli zauważy to selekcjoner — dostanę powołanie. Jak nie dostanę — okej, pracuję dalej. Staram się patrzeć bardziej na klub, żeby grać, i dopiero wtedy może to przynieść sukces.

KW: Czyli jeszcze nie było żadnych kontaktów w sprawie powołania?

JK: Nie, nie. Jak na razie to na spokojnie.

KW: Czy w głowie klaruje ci się jakiś plan na przyszłość, jeśli chodzi o karierę klubową?

JK: Mam kontrakt do 2023 roku z Żyliną, więc mam czas, żeby o tym pomyśleć. Ale na razie staram się zaliczać dobre występy, a jak się odezwie jakaś drużyna, to wtedy będę myślał. Nie myślę, gdzie chciałbym grać. Skupiam się na tym, co jest teraz, a nie na tym, co będzie za rok czy pół roku.

Rozmawiał: Kamil Walczak

Serie A: Juventus czy Inter? Przewidywania przed sezonem 2020/2021

Podczas poprzedniego sezonu ligi włoskiej emocjonowaliśmy się walką o tytuł bardzo długo. W walce o Scudetto byli bowiem zamieszani Juventus, Inter oraz Lazio. Ostatecznie to Stara Dama zdobyła trofeum. Co przyniesie nowy sezon Serie A? O to zapytaliśmy redaktorów Che Juventus, Intermediolan.com oraz Typowa Serie A.

Adam Dworak: Kto według Ciebie był pozytywnym i negatywnym zaskoczeniem minionego sezonu Serie A jeśli chodzi o zespoły?

Krzysztof Witek z Che Juventus: Do przerwy wywołanej pandemią, dużym zaskoczeniem była świetna postawa Lazio, które długo deptało Juventusowi po piętach. Na pewno zaimponował też Inter Mediolan, który w porównaniu z poprzednim sezonem zdobył o 13 punktów więcej i pewnie wywalczył wicemistrzostwo. Największe rozczarowanie to zdecydowanie drużyna Napoli. Z drugiej siły w Italii spadli do poziomu zespołu walczącego ledwie o grę w Lidze Europy.

Paweł Świnarski z Intermediolan.com: Jeśli miałbym wybrać największe rozczarowanie to wybrałbym Napoli. 7. miejsce w tabeli to nie to na co liczyli. Największym pozytywnym zaskoczeniem dla mnie było Lazio, które długo deptało po piętach Interowi. Mieli lepszy bilans bramkowy od Juventusu. Ktoś mógłby podać Atalantę, ale ten klub mnie nie zaskoczył, widać od pewnego czasu, że są mocnym zespołem.

#mrq z Typowa Serie A: Jeżeli chodzi o pozytywne zaskoczenie to zdecydowanie Atalanta, która swoją ofensywną grą skradła serca wielu kibiców nie tylko we Włoszech, ale i w całej Europie. Najbardziej rozczarowała mnie Fiorentina. Patrząc na potencjał kadrowy 10. miejsce na koniec sezonu to zdecydowanie poniżej oczekiwań.

Czy ktoś jest w stanie zdetronizować Juventus w najbliższym sezonie?

K.W. – Juventus jest kadrowo i finansowo zdecydowanie przed resztą ligi. Jedynym zespołem, który w obliczu kryzysu Starej Damy może mieć szansę na mistrzostwo jest obecnie Inter Mediolan. Mają mocną kadrę, odpowiedniego trenera oraz bardzo solidnie prowadzony projekt.

P.Ś. – To się okaże, ale Inter robi wszystko co w jego mocy, aby być właśnie tym klubem. Myślę, że był potencjał by tego dokonać już w minionym sezonie przy sprzyjających wiatrach, ale tego właśnie zabrakło. Różnica między klubami w liczbach (przychody, budżet, wartość piłkarzy) nadal jest spora, ale jak wiadomo w piłce nie zawsze tylko to się liczy.

#mrq – Tak. W mojej opinii jedynie Inter dysponuje składem, który może tego dokonać.

Jak typujesz podium na koniec sezonu 2020/2021 w Serie A?

K.W. – Pewniakami na podium wydają się być Juve oraz Inter. O miejsce w TOP 3 powalczą też Napoli, Milan, Lazio i Atalanta.

P.Ś. – 1. Inter, 2. Juventus, 3. AC Milan – nawiązując do poprzedniego pytania, liczę na detronizację Juventusu przez Inter oraz spodziewam się powrotu Milanu. Chyba pierwszy raz od dawna nie zmienili przed sezonem trenera i udało im się pozyskać Sandro Tonalego, który może być impulsem by coś w tym klubie się ruszyło.

#mrq – 1. Juventus, 2. Inter, 3. Milan.

Po którym z transferów do ligi włoskiej obiecujesz sobie najwięcej?

K.W. – Arturo Vidal (o ile potwierdzi się jego transfer), może być kluczową postacią Interu Mediolan w nadchodzącym sezonie. Pomimo wieku, jest to nadal klasowy zawodnik o ogromnym doświadczeniu, na którego brak u Barelli czy Sensiego zwracał uwagę Antonio Conte.

P.Ś. – Inter bardzo dużo zapłacił za Hakimiego, więc chciałbym, aby ten młody zawodnik był w Interze kimś pokroju Maicona. Boki obrony Interu to jednak newralgiczna pozycja, gdzie co roku pojawiają się nowi gracze. Od czasów Maicona czy Zanettiego nikt im nie potrafi dorównać.  Myślę, że furorę w Juventusie może zrobić Arthur. To bardzo dobry i niesamowity technicznie zawodnik. Obawiam się również Kulusevskiego, który już w Parmie w meczach z Interem sprawiał Nerazzurrim sporo problemów.

#mrq – Jeżeli mówimy o transferach już dokonanych, to takim w mojej opinii jest Achraf Hakimi. Istny majstersztyk w wykonaniu Giuseppe Marotty. Jeżeli szybko zaaklimatyzuje się w Serie A, może stać się z miejsca najlepszym prawym wahadłowym w lidze.

Czy ktoś zdetronizuje Bayern? Poznaliśmy zdanie polskich dziennikarzy

Wielkimi krokami zbliża się nowy sezon Bundesligi. Postanowiliśmy zapytać ludzi z redakcji związanych z najlepszymi klubami z tej ligi o ich przewidywania. Nie zabraknie wspominek z poprzedniej kampanii.

Przed poprzednim sezonem nastawiano się na niesamowitą walkę o mistrzostwo do końca. Borussia Dortmund zrobiła wówczas fantastyczne transfery i była po sezonie, w którym na własne życzenie przegrała tytuł. Ostatecznie ligę wygrał jednak Bayern, który zdominował całą piłkarską Europę. Jak będzie w sezonie 2020/2021? Zapytaliśmy o to redaktorów z RB Lipsk Polska, Borussia.com.pl oraz Die Roten.