Deleu w rozmowie dla Ekstraklasa Trolls: „Praca z dziećmi to moja przyszłość”

Luiz Carlos Santos, pseudonim Deleu, po siedmiu latach wrócił do grania w Gdańsku. Brazylijczyk ma na swoim koncie 178 meczów w Ekstraklasie. Przez 10 lat spędzonych w Polsce, 36-latek reprezentował barwy takich klubów, jak Lechia Gdańsk, Cracovia, Miedź Legnica czy Chojniczanka Chojnice.

Deleu tydzień temu rozwiązał kontrakt z Bytovią Bytów i przeszedł do czwartoligowego Jaguara Gdańsk. Celem Brazylijczyka będzie walka o awans do 3. ligi, a także pomoc w szkoleniu młodzieży. 36-latek w rozmowie z Ekstraklasa Trolls wrócił wspomnieniami do swojego pierwszego przyjazdu do Polski, a także zdradził plany na piłkarską emeryturę.

Kacper Polaczyk (Ekstraklasa Trolls): Po prawie siedmiu latach przerwy Pańska kariera wróciła do Gdańska. Czy to prawda, że jest Pan bardzo związany z tym miastem?

Deleu (Jaguar Gdańsk): Oczywiście, że tak. Gdańsk to moje miasto. Od zawsze powtarzam, że to jest moje miejsce na Ziemi. Nawet gdy miałem ważny kontrakt z Cracovią, mówiłem, że wrócę do Gdańska.

KP: Myślał Pan, żeby wrócić na stałe do Brazylii?

D: Od drugiego roku w Lechii postawiłem, że zostanę w Gdańsku. Mam tutaj wielu znajomych. W sezonie 2011/2012 kupiłem tutaj mieszkanie, a kilka miesięcy później poznałem kobietę, która jest obecnie moją żoną. To była ta kropka nad i.

KP: Co Pan najbardziej lubi w Polsce?

D: Teraz to można powiedzieć, że wszystko, nawet pogodę (śmiech). Oczywiście nie, jak deszcz pada, ale jak tydzień temu były wysokie mrozy, to bardzo mi się podobało.

KP: Jak wspomina Pan swój pierwszy przyjazd do Polski?

D: Pierwszy raz był naprawdę śmieszny. Nie wiedziałem wtedy nic o Polsce, oprócz tego, że jest zimno i święty Jan Paweł II był Polakiem. Przyleciałem 22 czerwca przekonany, że zastanie mnie zima. Zabrałem ze sobą długie spodnie, dwie lub trzy bluzy, a w Warszawie prawie 30 stopni Celsjusza. Pomyślałem, że mnie oszukali i nie przyjechałem tam, gdzie powinienem (śmiech). Nie zastanawiałem się, gdzie lecę, po prostu chciałem spełniać swoje marzenia.

KP: Jak wyglądały Pana początki w Polsce?

D: Na początku trenowałem z Widzewem Łódź. Tam trochę pomógł mi Dudu Paraiba, jednak u niego było kiepsko z językiem. Plus taki, że on mógł kontaktować się z chłopakami po angielsku, bo ja to nic nie rozumiałem. Po pięciu dniach w Widzewie pojechałem na zgrupowanie do Lechii Gdańsk, gdzie od razu zagrałem w sparingu. Mój styl gry spodobał się trenerowi Kafarskiemu. Po trzecim meczu klub zdecydował, że podpisze ze mną kontrakt.

KP: Jak Pana język polski? Na początku sprawiał pewnie wiele kłopotów.

D: Nadal sprawia. Nie mówię jeszcze wszystkiego poprawnie, wielu słów jeszcze nie znam. Przez ponad dziesięć lat nie miałem żadnej lekcji języka polskiego. Ciągle powtarzam żonie, że zaczynam zajęcia, ale ciężko jest mi się za to zabrać. Kiedyś na pewno się wybiorę.

KP: Poza Brazylią Polska jest jedynym krajem, gdzie grał Pan w piłkę. Jak to się stało, że wyjechał Pan z rodzinnego kraju?

D: Mieliśmy wielu wspólnych znajomych z Edsonem. Daliśmy sobie nawzajem płyty z naszymi najlepszymi akcjami i jak któryś z nas znalazłby menadżera, to od razu postara się pomóc temu drugiemu. Po kilku latach okazało się, że mieszkałem w Recife około 200 metrów od Edsona. On był akurat bez klubu (wcześniej grał w Legii Warszawa – przyp. red.), spotkaliśmy się, pokazałem mu nowe nagranie z akcjami. Edson zapytał mnie czy nie chcę grać w Polsce. Powiedziałem mu: „Kurde, Edson. Oczywiście, że tak”. Akurat skończył mi się kontrakt z Club Atletico Metropolitano. Chcieli przedłużyć ze mną umowę, ale za takie same pieniądze. Odmówiłem im. Byłem 3 miesiące bez klubu, zanim Edson załatwił mi testy w Polsce.

KP: Spędził Pan w Ekstraklasie prawie 8 lat. Jak wspomina Pan ten czas?

D: Bardzo dobrze się czułem. Jednym z plusów dla mnie było to, że często pojawiałem się w podstawowym składzie. Poznałem wielu ludzi przez te 8 lat. W niektórych miejscach w Polsce nadal widujemy się na meczach. Jest mi naprawdę miło z tego powodu.

KP: Ma Pan jakieś ulubione wspomnienie z tego czasu?

D: Spotkania, w których strzelałem bramki. Nie było ich wiele, ale na zawsze pozostaną w pamięci. Do tego jeszcze derby przeciwko Arce, jak i te krakowskie. To nie były zwykłe mecze, nie zapomnę ich nigdy.

KP: A mecz przeciwko FC Barcelonie i koszulka od Leo Messiego?

D: Zawsze będę miał w głowie ten mecz. Czasami są sytuacje, że zapominam o tym spotkaniu, ale odświeża mi się pamięć, gdy przypominam sobie o koszulce Messiego. Swoją drogą, niedługo pojawi się ona w Muzeum Lechii Gdańsk razem z moim strojem oraz nagrodami, które dostałem. Rozmawiałem z panem Zbyszkiem (kustoszem Muzeum Lechii Gdańsk – przyp. red.) i powiedział, że będę mógł zabrać koszulkę Messiego, kiedy tylko zechcę. Jak będę miał dom, to wtedy zrobię dla niej specjalne miejsce, ale na razie przez kilka dobrych lat będzie jeszcze w muzeum.

KP: Tydzień temu rozwiązał Pan kontrakt z Bytovią Bytów i przeszedł Pan do Jaguara Gdańsk. Czy otrzymał Pan jakieś inne oferty?

D: To wyglądało tak, że miałem ważny kontrakt do końca sezonu, ale poprosiłem o rozwiązanie, ponieważ dostałem propozycję przejścia do Jaguara. Oferta była dla mnie bardzo przyszłościowa. Nie mam zamiaru kończyć jeszcze kariery, ale idzie ona powoli w stronę, w którą bym chciałbym, żeby szła. Będę mógł grać w piłkę i zajmować się szkoleniem młodzieży. Propozycja trenera Marka Szutowicza i prezesa Michała Jadanowskiego bardzo mi się spodobała. Nie mogłem dostać chyba lepszej oferty.

KP: To nie będzie pierwszy raz, gdy będzie pracować Pan z młodzieżą. Jeszcze grając w Ekstraklasie pomagał Pan w ich szkoleniu.

D: Kiedy miałem czas wolny, przychodziłem do dzieciaków na treningi i pomagałem im. Trenowałem z nimi, pokazywałem, jak podawać i jak zachowywać się na boisku. Wszystko zaczęło się w Gdańsku. Wtedy jeszcze Krzysztof Brede pracował w Lechii, tak samo, jak jeden z obecnych trenerów Jaguara. W Krakowie też starałem się pomagać. Zawsze mówiłem, że praca z dziećmi to moja przyszłość.

KP: Ma Pan duże doświadczenie w polskiej piłce. Rozegrał Pan prawie 180 meczów w Ekstraklasie, a także występował Pan na boiskach pierwszej i drugiej ligi. Teraz przeszedł Pan do czwartoligowca. Jak osoba z pańskim doświadczeniem może pomóc drużynie, która liczy się w walce o awans do 3. ligi?

D: To był jeden z pomysłów trenera Marka i prezesa Michała, aby moje doświadczenie było na boisku i pomagało w walce o awans do trzeciej ligi. Jeżeli chodzi o grę, to nie wiem czy będę tak zaangażowany, jak byłem w Ekstraklasie. Kiedy grałem w Cracovii, to zdarzyło się, że jednego dnia grałem połowę z pierwszą drużyną, a następnego w rezerwach. Robiliśmy wtedy awans z drugim zespołem. Śmiałem się do chłopaków z Jaguara, że ja już jeden mam, więc liczę na kolejny. Praktycznie wszystkich chłopaków, którzy reprezentują teraz Jaguara, pamiętam z czasów w Lechii. Wtedy grali oni w juniorach czy w Młodej Ekstraklasie. Są też i tacy, z którymi miałem okazję trenować w pierwszej drużynie. Jest łatwiej, ponieważ znam prawie wszystkich i atmosfera jest dobra. Wydaje mi się, że fajnie będzie, jak dołożę swoją cegiełkę do awansu.

KP: Jaki jest Pana piłkarski cel w Jaguarze?

D: Walczyć o awanse. Nie lubię grać po to, żeby grać, tylko po to, żeby pomagać drużynie i osiągnąć zamierzony cel. Teraz mamy 9 punktów straty do lidera i będziemy walczyć o awans do końca. Chociaż jak rozmawiałem z prezesem, to najważniejsze jest teraz szkolenie młodzieży, pomaganie im na boisku. Głównym celem dla klubu jest to, aby któryś z chłopaków zagrał w przyszłości w Ekstraklasie.

KP: A cel trenerski?

D: Na razie nie mam swojej grupy, trenuję ze wszystkimi. Staram się zobaczyć, co chłopaki robią źle oraz pomagać im. Gdy tylko będę mógł, to chcę zrobić sobie papierek trenerski, aby mieć na przyszłość. Jeszcze mi nie potrzebny, bo nadal myślę o graniu, ale jestem już dla młodych trenerem i staram się im pomagać. Nie chcę jednak prowadzić drużyn seniorskich, wolę pracować z młodzieżą.

KP: Ma Pan jakiś inny plan na życie po zakończeniu kariery poza szkoleniem młodzieży?

D: Mam kontrakt ważny jeszcze przez półtora roku i mam w planach zrealizować go. Chciałbym grać, dopóki zdrowie mi pozwoli, czyli myślę, że tak ze 3/4 lata jeszcze dam radę. Mam dodatkowy plan na przyszłość, jednak na razie wolę angażować się w to, co jest.

Rozmawiał Kacper Polaczyk

Zdjęcie: materiały prasowe Jaguar Gdańsk

Kacper Polaczyk