Neymar może opuścić mecz z FC Barceloną! Wszystko, przez ten faul [WIDEO]

Liga Mistrzów wraca już za kilka dni, a PSG prawdopodobnie straci kluczowego piłkarza na mecz z Barceloną. Neymar nie dokończył ostatnie meczu pucharowego z Caen (1-0), co wzbudza obawy kibiców. 

Brazylijczyk murawę opuścił w 60. minucie. Zdaniem „L’Equipe” odniósł kontuzję mięśnia przywodziciela po faulu Steeve’a Yago w środkowej strefie boiska. W czwartek zawodnik przejdzie jeszcze szczegółowe badania, które oficjalnie potwierdzą czy będzie zdolny do gry w meczu z FC Barceloną.

Demony przeszłości

Nie jest to pierwsza taka sytuacja w przypadku Neymara. Brazylijczyk w 2018 roku oglądał z trybun, jak Real Madryt wyrzuca jego drużynę już w 1/8 finału rozgrywek. Podobna sytuacja miała miejsce przed dwoma laty. Wtedy to Manchester United okazał się katem paryżan, a skrzydłowy znowu oglądał wszystko z boku.

W ostatniej edycji Ligi Mistrzów Neymar stał się ważnym ogniwem drużyny (wówczas) Thomasa Tuchela. Poprowadził mistrza Francji aż do finału, gdzie dopiero ulegli Bayernowi Monachium. Wydawało się, że w tym roku piłkarz będzie mógł potwierdzić swoją pozycję w zespole, jednak nie wiadomo, czy będzie mieć ku temu okazję.

https://twitter.com/Fastgoal2/status/1359618541067128846

– Trudno mi powiedzieć jak poważna jest jego kontuzja. Wszyscy czekamy na czwartek – stwierdził trener PSG, kiedy zapytano go o kontuzję 29-latka.

Co gorsza, Neymar nie byłby jedynym wielkim nieobecnym. Mauricio Pochettino nie będzie mógł skorzystać z usług swojego rodaka, Angela Di Marii. Argentyńczyk od kilku dni zmaga się z urazem uda i nie pojedzie z drużyną z mecz z Barcą.

Powrót do domu

Dwumeczowi PSG z FC Barceloną smaczku dodaje fakt, że 29-latek odbyłby swoistą podróż do przeszłości. Pierwsze spotkanie pomiędzy ekipami odbędzie się na Camp Nou, gdzie Neymar święcił swoje największe triumfy podczas piłkarskiej kariery. W końcu Brazylijczyk przez długi czas przywdziewał barwy „Blaugrany”. W Katalonii grał od 2013 do 2017 roku.

Nowy piłkarz Manchesteru United ukarany finansowo! 18-latek trafił do Europy na lewych papierach

Amad Diallo, nowy zawodnik Manchesteru United, ma do zapłacenia wysoką karę. Wszystko dlatego, że piłkarz trafił do Europy posługując się fałszywymi dokumentami.

Wielkie nadzieje

Amad Diallo trafił do Atalanty w 2015 roku. Przez ten czas 18-latek przeszedł przez wszystkie szczeble młodzieżowej akademii, aż w końcu trafił do pierwszej drużyny, gdzie rozegrał 5 spotkań. Iworyjczyk we wrześniu 2020 roku przeszedł do Manchesteru United za kwotę 37 milionów funtów. Diallo nie zdążył jeszcze zadebiutować w pierwszej drużynie.

Fałszywe dokumenty

18-latek ma do zapłacenia karę w wysokości 42 tysięcy funtów nałożoną przez Włoski Związek Piłki Nożnej. Diallo trafił na Półwysep Apeniński na podstawie fałszywych dokumentów oraz z nieprawdziwymi rodzicami. Wszystko dlatego, aby przeprowadzić się z Wybrzeża Kości Słoniowej do Europy. Identyczną grzywnę nałożono również na jego brata, Hameda Diallo, który reprezentuje barwy Sassuolo. Dzięki karze pieniężnej piłkarskie rodzeństwo uniknęło kary więzienia.

Cała sprawa jest skomplikowana. Dochodzenie dotyczyło grupy handlarzy dziećmi, którzy mieli przerzucić braci Diallo z Afryki do Włoch. Fałszywe dokumenty miały pomóc im w podpisaniu kontraktów z młodzieżowymi klubami. Kilka spraw nadal pozostało niewyjaśnionych. Nie wiadomo czy „Amad Diallo” to prawdziwe nazwisko zawodnika Czerwonych Diabłów oraz czy Hamed jest jego bratem.

Dietrich Mateschitz zatwierdził transfer polskiego obrońcy. Agent o kulisach transferu Kamila Piątkowskiego

Dyrektor agencji menadżerskiej, która prowadzi karierę Kamila Piątkowskiego opowiedział o kulisach transferu piłkarza Rakowa Częstochowa. Według Macieja Zielińskiego sprawa polskiego obrońcy trafiła do właściciela koncernu Red Bulla.

Kulisy transferu

Maciej Zieliński był gościem programu Sekcja Piłkarska. Dyrektor ProSport Manager zdradził kulisy transferu Piątkowskiego do RB Salzburg. Przypomnijmy, że 20-latek dołączy do mistrzów Austrii w lipcu. Raków Częstochowa ma zarobić na nim około 6 milionów euro.

Zatwierdzenie prezesa koncernu

Okazało się, że Dietrich Mateschitz musiał zatwierdzić ten transfer, ponieważ taka kwota zalicza się do TOP 5 największych transferów Salzburga.

– Ten temat wisiał w próżni przez kilka dni. Dlatego bo to jest duży transfer jak na warunki Salzburga. Według różnych źródeł jest to czwarty lub piąty transfer w historii klubu. Mam wrażenie, że zawodnik z ligi polskiej wymykał się widełkom w Red Bullu. Sześć milionów euro za piłkarza z 32. ligi w Europie to coś, co nie do końca zgadzało w Excelu – stwierdził.

– Ten transfer bardzo wysoko wisiał w Red Bullu. Z tego co wiem u samego właściciela koncernu. On musiał dać zielone światło. Czekaliśmy na sygnał z góry. Gdy do tego doszło, wiedzieliśmy, że dojdzie do transferu. Jak już byliśmy w klubie, by podpisać papiery, dyrektor sportowy powiedział nam, że Kamil to piłkarz, który wpisuje się tabelkę sportową we wszystkich trzech kluczowych aspektach: przygotowanie fizyczne, potencjał piłkarski oraz – to co dla nich jest chyba kluczowe – głowa – mówił w sekcji piłkarskiej Maciej Zieliński.

Źródło: Sekcja Piłkarska

Kartka wjechała na murawę, ale nie mogła wyjechać. Piłkarze przyszli z pomocą [WIDEO]

Wyobrażacie sobie sytuację, kiedy ulegliście wypadkowi, przyjeżdża po was pogotowie i… nie może ruszyć. Brzmi to jak zły sen, ale stało się to naprawdę. I to podczas meczu.

Do wspomnianej sytuacji doszło podczas pucharowego meczu w Portugalii. Było to pierwsze spotkanie półfinałowe, które Braga zremisowała z FC Porto (1-1). W 67. minucie doszło do bardzo niebezpiecznego wydarzenia.

Luis Dias biegł z impetem w stronę bramki gospodarzy. Wówczas wszedł z impetem w nogi Davida Carmo, a jego kostka wykręciła się w bardzo nienaturalny sposób. Piłkarz doznał na tyle poważnego urazu, że nie był w stanie podnieść się z murawy. I wtedy zaczęły się problemy.

https://twitter.com/NotaNaContaSCP/status/1359620888111558657

Ambulans, który nie może wyjechać

Z powodu odniesionych obrażeń Carmo musiał zostać opatrzony przez ratowników. Na boisko wjechała karetka, a zawodnika udało się zapakować do pojazdu. Kiedy ambulans chciał opuścić murawę, okazało się… że nie może.

Wina leżała po stronie boiska, które było na tyle śliskie, że samochód nie był w stanie samodzielnie wyjechać. Na szczęście piłkarze zareagowali ekspresowo i przyszli z pomocą służbie medycznej. Wspólnymi siłami popchnęli ambulans, który po nabraniu odpowiedniej prędkości mógł wyjechać z murawy.

Filmik z tej sytuacji możecie obejrzeć poniżej:

https://twitter.com/SPORTTVPortugal/status/1359622604324282374

W międzyczasie, kiedy Carmo był opatrywany, sędzie postanowił posłużyć się VAR-em. Po obejrzeniu całego zajścia postanowił ukarać Diaza czerwoną kartką za jego faul na rywalu. Co ciekawe, Porto mecz skończyło w dziewiątkę. W końcówce murawę opuścił także Uribe.

„Solidny występ”, chociaż… „Moder nie był tak dobry”. Anglicy ocenili debiut Polaków

Po kilku tygodniach oczekiwania w końcu byliśmy świadkami debiutu polskiego duetu w Brighton. Zarówno Jakub Moder, jak i Michał Karbownik zaliczył pełne 96 minut w starciu z Leicester City w FA Cup. Obydwaj panowie zebrali dobre, jeśli nie bardzo dobre recenzje.

Na tablicy wyników podczas środowego starcia przez bardzo długi czas wyświetlał się bezbramkowy remis. Finalnie „Mewy” nie dociągnęły do dogrywki, a w 95. minucie bramkę dla Leicester strzelił Kelechi Ieheanacho.

Dla nas jednak najbardziej liczył się występ wspomnianej wcześniej dwójki. Trzeba przyznać, że warto było czekać. Obydwaj panowie zaprezentowali się ze świetnej strony i zaskarbili sobie dobre opinie kibiców. Media także doceniły ich wkład w grę.

Solidny debiut

W angielskiej prasie można przede wszystkim przeczytać opinie o poprawnym występie Polaków. Brytyjczycy podkreślają, że obaj zagrali na podobnym poziomie. Lokalny portal „Brightonandhoveindependent.co.uk” przyznał Karbownikowi i Moderowi „szóstkę” w dziesięciostopniowej skali.

– To był solidny występ dwóch polskich debiutantów. Karbownik zapewnił kreatywną iskrę w pierwszej połowie, ale z biegiem meczu miał coraz mniej wpływu na grę – napisano przy pierwszym zawodniku.

– Moder to pracowity zawodnik grający od jednego pola karnego do drugiego, który potrafi łączyć grę ofensywną i defensywną – opisano byłego piłkarza Lecha.

Nieco mniej równo nasz duet oceniono w „sussexlive.co.uk”. Tamtejsi redaktorzy przyznali Karbownikowi „siódemkę”. Ich zdaniem Moder zasłużył na jedną ocenę w dół.

– Karbownik wyglądał dobrze w swoim debiucie. Był wystarczająco silny w obronie i chciał iść naprzód przy każdej okazji. Moder nie był tak dobry, jak jego młodszy rodak. Pokazał przebłyski tego, co potrafi, ale czasami miał złe wybory – podsumowano.

Jakub Moder i Michał Karbownik zadebiutowali w Brighton! Kibice ocenili występ Polaków

Środowego wieczoru Brighton & Hove Albion przyjechało na King Power Stadium. Podopieczni Grahama Pottera zmierzyli się z Leicester City w ramach FA Cup. W spotkaniu od pierwszej minuty zagrali Jakub Moder oraz Michał Karbownik.

Dla wspomnianych piłkarzy mecz z Lisami był debiutem:

Polscy zawodnicy Mew przypodobali się kibicom z Anglii, którzy już po pierwszych 45 minutach wypisywali o nich pochlebne opinie.

https://twitter.com/ItsGonnaMove/status/1359596033869836291

Niektórzy z kibiców zaczęli nawet wypytywać o kolejne talenty z Polski:

Pojawiły się również urywki z zagraniami Karbownika:

Nie zabrakło też pochwał z kategorii tych nietypowych. Jakub Moder wykazywał się na boisku niebywałą dojrzałością:

https://twitter.com/_yaser0_/status/1359603697999896581

W drugą połowę lepiej wszedł Michał Karbownik, który wykazywał się bardzo dużą aktywnością.

Mecz Leicester – Brighton z pewnością nie należał do najprzyjemniejszych do oglądania. Podstawowy okres spotkania wyłonił zwycięzcę do kolejnej rundy FA Cup. Gospodarze zdobyli bramkę w doliczonym czasie gry drugiej połowy.

Według SofaScore lepiej z Polaków wypadł Jakub Moder. Wspomniane źródło oceniło wychowanka Lecha Poznań na 7.1. Karbownikowi przypisano notę 6.5. Obaj panowie zagrali pełne spotkanie.

Znamy nazwisko następcy Roberta Lewandowskiego? Młody napastnik na oku Bayernu Monachium

Pogromca Lecha Poznań może zostać następcą Roberta Lewandowskiego w Bayernie Monachium. Według mediów Darwin Nunez jest poważnym kandydatem na nowego napastnika mistrzów Niemiec.

Coraz starszy

Robert Lewandowski coraz częściej schodzi przed końcem spotkania z boiska. Władze Bayernu to widzą i rozglądają się za napastnikiem, który mógłby zastąpić kapitana reprezentacji Polski. W tym kontekście wymieniano już wiele nazwisk, jednak teraz media skupiły się na jednym przypadku. O potencjalnym następcy „Lewego” pisze Don Balon.

– To jedna z perełek, którą bacznie obserwują giganci. Nunez chce opuścić Benfikę Lizbona w letnim okienku transferowym. Urugwajski napastnik zdaje sobie sprawę z tego, że musi zrobić krok do przodu. Wprawdzie obecnie nie strzela goli, ale jego umiejętności plasują go w gronie największych talentów na całym świecie – piszą dziennikarze wspomnianej redakcji.

Dobry kandydat

Niemieckie media również skupiły się na przedstawieniu sylwetki Urugwajczyka w kontekście zastąpienia Lewandowskiego. Nunez w tym sezonie zagrał 28 spotkań, w których zdobył 10 goli i zanotował 9 asyst. Jego umowa z klubem obowiązuje do czerwca 2025 roku.

– W umowie zawarto klauzulę odejścia, która wynosi 150 mln euro. Portugalscy działacze gotowi są rozpocząć rozmowy ws. transferu, gdy na stole pojawi się kwota o połowę mniejsza – cytuje zagranicznych dziennikarzy portal meczyki.pl.

Źródło: Meczyki.pl, Don Balon

Były bramkarz Italii chwali Bartłomieja Drągowskiego. „Jest obecnie jednym z najlepszych bramkarzy”

Bartłomiej Drągowski cały czas zachwyca Italię. Były reprezentant Włoch Emiliano Viviano pochlebnie wypowiedział się na temat polskiego bramkarza na łamach Corriere Fiorentino. Porównał go do Łukasza Fabiańskiego, z którym dzielił szatnię w Arsenalu.

Dobra forma

Drągowski jest jednym z najjaśniejszych punktów Fiorentiny w tym sezonie. Polak zachował jednak tylko pięć czystych kont w 21 spotkaniach. Według mediów były zawodnik Jagiellonii często ratował Violę przed wyższymi porażkami.

Porównanie do legendy

Na temat polskiego bramkarza wypowiedział się Emiliano Viviano, który porównuje „Drążka” do Fabiańskiego.

– Jest obecnie jednym z najlepszych bramkarzy. Jest niezły w grze nogami, co w nowoczesnym futbolu ma znaczenie. Gdybym był we Fiorentinie, zatrzymałbym go. Jest dobry, jest młody, musimy budować przyszłość, zaczynając od takich ważnych graczy jak on – cytuje Viviano portal WP Sportowe Fakty.

– Przypomina mi trochę jego rodaka Łukasza Fabiańskiego, z którym grałem w Arsenalu – zakończył 35-latek.

Źródło: WP Sportowe Fakty, Corriere Fiorentino

Łukasz Fabiański w kapitalnej formie. Dziennikarze na Wyspach zakochani w bramkarzu

West Ham United uległ we wtorek po dogrywce Manchesterowi United. „Czerwone Diabły” po golu Scotta McTominaya w 97. minucie awansowały do 1/4 finału Pucharu Anglii. Łukasz Fabiański został doceniony przez brytyjskich dziennikarzy, pomimo braku czystego konta. Polak popisał się wcześniej dwiema kapitalnymi interwencjami.

„Młoty” niemal przez cały mecz pozostawały w defensywie. Przez długi czas tlenem londyńskiej ekipy był Łukasz Fabiański. Reprezentant Polski w świetnym stylu bronił dostępu do swojej bramki, jednak finalnie skapitulował w dogrywce.

Klasa światowa

Dziennikarze na Wyspach odnotowali, że gdyby nie doskonała postawa golkipera mecz wcale nie musiałby trwać 120 minut. Portal „football.london” ocenił Polaka na „ósemkę” w dziesięciostopniowej skali. Przy podsumowaniu zaznaczono przede wszystkim jego dwie interwencje, które uratowały West Ham jeszcze przed dogrywką.

– Świecił w przegranym meczu. Naprawdę światowej klasy obrona Fabiańskiego po główce Victora Lindelofa, gdy piłka odbiła się od Craiga Dawsona, a Polak jakoś ją sparował. W drugiej połowie w wysokim stylu obronił strzał Marcusa Rashforda – czytamy przy ocenie Fabiańskiego.

„The Independent” także przyznał 35-latkowi „ósemkę”. Była to najwyższa nota spośród wszystkich zawodników na boisku. Oprócz świetnej formy Polaka zwrócono jeszcze uwagę na grę nogami bramkarza.

Identyczną ocenę, jak poprzednicy wystawiono Fabiańskiemu również na „90min.com”. W uzasadnieniu po raz kolejny zaznaczono, że przy golu dla Manchesteru był bezradny.

– Genialna obrona po strzale Lindelofa. Przy bramce nie mógł nic zrobić – napisali dziennikarze. 

Kibice także postanowili docenić postawę reprezentanta Polski. W głosowaniu na najlepszego piłkarza meczu przygotowanym przez „BBC” wygrał oczywiście „Fabian”.

Conte pokazał środkowy palec prezesowi Juventusu. „Spier*****! Zamknij się, pajacu” [WIDEO]

Juventus we wtorek wieczorem awansował do finału Pucharu Włoch po bezbramkowym remisie z Interem Mediolan. „Stara Dama” wygrała pierwsze starcie z ekipą Antonio Conte tydzień wcześniej (2-1). Mecz przysporzył sporo emocji, jak przystało na starcie dwóch rywali, jednak to nie o samym spotkaniu było najgłośniej. Po ostatnim gwizdku sędziego uwagę na sobie skupiło inne wydarzenie.

Pojedynek na Allianz Stadium w Turynie był dobrym i wyrównanym widowiskiem. Choć kibice przed telewizorami nie zobaczyli we wtorek bramek, okazji do ich strzelenia nie zabrakło. Finalnie to gospodarze odnieśli końcowy sukces i awansowali do finału Coppa Italia.

Burzliwe relacje

Antonio Conte, który od 2019 roku związany jest z Interem Mediolan, w przeszłości był także trenerem Juventusu. Włoch święcił z drużyną „Starej Damy” sukcesy, ale w 2014 niespodziewanie zrezygnował z pełnionej funkcji. Powodem jego decyzji był konflikt, w jaki popadł z zarządem klubu.

Szkoleniowcowi nie spodobał się fakt, że nie otrzymał funduszy na transfery. Od tamtego wydarzenia jego relacje z Andreą Angellim, prezesem „Bianconerich” nie są w najlepszym stanie. Próbkę emocji, które panują przy spotkaniu się tej dwójki mieliśmy okazję zobaczyć podczas wtorkowego widowiska.

Zaczął Conte, a potem jakoś samo poszło…

Po pierwszych 45 minutach trener Interu nie wytrzymał. Schodząc z murawy i kierując się do tunelu na przerwę, pokazał w stronę Angellego środkowy palec. Sytuacja została uchwycona przez kamery.

Na tym się jednak nie skończyło. Po zakończeniu spotkania Angelli odpłacił się rodakowi i po oficjalnym awansie jego klubu do finału rozgrywek krzyknął do Conte: – Spie******! Zamknij się, pajacu 

„Powinni być bardziej uprzejmi”

Po meczu Antonio Conte został oczywiście zapytany o zaistniałą sytuację. Najpierw dziennikarze poprosili go o komentarz w pomeczowym wywiadzie. Kolejne pytanie padło natomiast na konferencji prasowej.

– Juventus powinien powiedzieć prawdę. Myślę, że czwarty sędzia słyszał i widział, co działo się przez cały mecz. Moim zdaniem powinni być bardziej uprzejmi. Potrzebują więcej sportowego ducha i szacunku do tych, którzy wykonują swoją pracę – stwierdził tuż po meczu.

– Co się stało pod koniec meczu? Nie mam potrzeby ani przyjemności tego komentować. Myślę, że we wszystkim potrzeba edukacji. To wystarczy – dokończył na konferencji.

Gwiazdy Hollywood zainwestują w klub piłkarski! Przekazali w sumie 2 miliony funtów

Ryan Reynolds oraz Rob McElhenney zainwestowali w sumie 2 miliony funtów w Wrexham AFC. Walijski klub występuje obecnie na piątym szczeblu rozgrywek w Anglii.

Duet z Hollywod ogłosił swoje zainteresowanie inwestycją w klub już we wrześniu 2020 roku. Walijski klub, który na co dzień występuje na 5. poziomie rozgrywek w Anglii, ogłosił na swojej stronie internetowej, że RR McReynolds Company LLC przejęło stuprocentową kontrolę nad klubem.

Wrexham AFC

Wrexham AFC występuje obecnie na piątym poziomie rozgrywek w Anglii. Klub został założony w 1864 roku, co czyni go 3. najstarszym profesjonalnym klubem na świecie, a zarazem najstarszym w Walii. W sezonie 2007-2008 spadł z Football League Two do niższej dywizji, w której utrzymuje się po dziś dzień.

Kim są inwestorzy?

Ryan Reynolds oraz Rob McElhenney to osoby związane z Hollywood. Pierwszy z nich jest Kanadyjczykiem i najbardziej jest znany ze swoich ról w produkcjach z serii „Deadpool”. Z kolei McElhenney jest nie tylko aktorem, ale i m.in. producentem telewizyjnym.

– Razem z zawodnikami, personelem, kibicami i lokalną społecznością możemy teraz dążyć do naszego celu, jakim jest rozwój zespołu i awans do wyższej ligi. Wrexham AFC może się rozwijać tylko dzięki niesamowitym wysiłkom fundacji Wrexham Supporters Trust. Ich członkowie są odpowiednim odzwierciedleniem spójności i ducha miasta. Zawsze będą odgrywać ważną rolę w klubie – czytamy na stronie klubu.

Kibice Wisły Kraków niezadowoleni po decyzji Buksy. Wywiesili transparenty [ZDJĘCIA]

Kibice Wisły Kraków przybyli w środowy poranek do ośrodka treningowego pierwszej drużyny Białej Gwiazdy, gdzie wywiesili transparenty skierowane do Aleksandra Buksy. Oberwało się nie tylko młodemu piłkarzowi, ale i jego ojcu.

W ostatnich dniach głośno zrobiło się o Aleksandrze Buksie, który nie zdecydował się na przedłużenie umowy z Wisłą Kraków. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że w ubiegłym roku obie strony doszły do porozumienia, jednak były to tylko i wyłącznie umowa ustna. Przed kilkoma miesiącami młody piłkarz pozował z koszulką z numerem „2023” oraz całował herb klubu.

ZOBACZ: Ojciec Aleksandra Buksy ostro o władzach Wisły Kraków. Przedstawił swoją wersję zdarzeń

Kibice nie są zadowoleni

Od samego początku, gdy sprawa wyszła na jaw, kibice Białej Gwiazdy nie byli zadowoleni. Sympatycy krakowskiego klubu zjawili się w ośrodku treningowym w Myślenicach, gdzie trenują piłkarze Wisły. Od samego ranka na ogrodzeniu widnieją liczne transparenty skierowane w stronę Olka Buksy oraz jego ojca. „Buksa Judasz”, Tatuś kupi ci karierę, ale dla nas jesteś zerem” i wiele więcej znajdziecie poniżej.

ZOBACZ: Wisła Kraków pozywa ojca Olka Buksy! Wiceprezes klubu domaga się 30 złotych na cel społeczny

Grube miliony przejdą koło nosa

Kontrakt Aleksandra Buksy z Wisłą Kraków obowiązuje do końca czerwca 2021 roku. W obecnym sezonie Ekstraklasy 18-latek zagrał w 9 spotkaniach. W większości tych starć napastnik wchodził z ławki. Portal transfermarkt wycenia młodzieżowego reprezentanta Polski na 2.5 miliona euro.

Lewandowski czy Gerd Muller? Niemiecka legenda nie pozostawia wątpliwości

Robert Lewandowski z roku na rok staje się coraz lepszy, a w trwającym sezonie może przebić kolejną barierę. Polak goni legendarny wyczyn Gerda Mullera, który w jednej kampanii strzelił aż 40 bramek w Bundeslidze. Pościg „Lewego” wzbudza w Niemczech niemałe poruszenie. Franz Beckenbauer twierdzi, że w dzisiejszych czasach były snajper Bayernu strzeliłby jeszcze więcej niż 40 goli.

Nie będzie wielkim odkryciem napisać, że Lewandowski już zapisał się na stałe w historii Bundesligi. Kapitan reprezentacji Polski ustanowił tyle rekordów, strzelił tyle bramek, że ciężko nie mówić o nim jak o legendzie ligi.

Oczywiście 32-latek wciąż może jeszcze mocniej odcisnąć swoje piętno na historii niemieckiej piłki. Przed napastnikiem wciąż stoi bowiem osiągnięcie Gerda Mullera, który w sezonie 1971/72 strzelił aż 40 bramek dla Bayernu Monachium.

Co, gdyby grał dzisiaj?

Franz Beckenbauer, inna legenda niemieckiego futbolu uważa, że kiedyś Muller miał ciężej. Zdaniem byłego piłkarza, gdyby „Bomber der Nation” grał w piłkę aktualnie mógłby spokojnie strzelił nie 40, a 80 bramek.

– Mueller był kryty przez 2-3 piłkarzy. Przy obecnej swobodzie piłkarzy i kryciu strefami, zdobyłby dwa razy więcej goli – przyznał na łamach „Bilda”.

Na ten temat wypowiedział się także Robert Lewandowski. Polak został poproszony o porównanie piłkarzy z tamtych lat oraz drużyny, w której to on gra aktualnie. 32-latek ma wielki szacunek do legend Bayernu, jednak nie ukrywa, że wszystkiego nie da się porównać przez wzgląd na zmiany, jakie zaszły w piłce.

– Myślę, że jeśli chodzi o tempo, wygralibyśmy. Z pewnością jesteśmy też lepsi taktycznie i pod względem kondycji. Ale trudno jest porównywać piłkę nożną sprzed 30, 40, 50 lat. Piłka nożna rozwija się co 10 lat – stwierdził napastnik Bawarczyków.

– Wtedy różnica między pierwszym a ostatnim zespołem była znacznie większa. Często były wyniki takie jak 11:2 – podsumował.

W tym sezonie Robert Lewandowski zgromadził aż 24 trafienia w 19 meczach w Bundeslidze. Do swojego dorobku dołożył także 6 asyst.

Bayern przebywa obecnie w Katarze na Klubowych Mistrzostwach Świata. W meczu półfinałowym „Lewy” odegrał główną rolę. Polak ustrzelił dublet, a Bawarczycy po jego golach pokonali Al-Ahly Kair 2-0.

Zbigniew Boniek gotowy do rozmów. „Liczę, że kibice wrócą w marcu, ale to decyzja rządu”

We wtorek Zbigniew Boniek udzielił krótkiego wywiadu dla portalu Meczyki.pl. Prezes PZPN zapowiedział, że jest gotów porozmawiać z premierem o powrocie kibiców na stadiony.

Odmrażamy stadiony

W poniedziałek w internecie pojawiła się informacja o możliwym powrocie kibiców na piłkarskie stadiony. Według doniesień Tomasza Włodarczyka rząd obawia się jednak, że fani nie podporządkują się zasadom sanitarnym. Decyzja ma ukazać się 26 lutego.

ZOBACZ: Kibice wrócą na stadiony? Dużo zależy od planu przedstawionego przez PZPN

„Jesteśmy gotów do rozmów”

We wtorek na portalu Meczyki.pl pojawił się wywiad ze Zbigniewem Bońkiem. Prezes PZPN zdradził, że związek ma przygotowany specjalne zasady dla kibiców powracających na stadiony.

Marek Doliński, który jest dyrektorem PZPN od spraw bezpieczeństwa i organizowania imprez masowych, wyraził na Komisji nasze zdanie, że już czas na powrót kibiców. Mamy protokół, ale przedstawimy go w szczegółach odpowiednim instytucjom. To nasz krok i sygnał, że jesteśmy gotowi – powiedział Boniek.

Chcemy pomóc klubom, które podobnie jak inne gałęzie gospodarki cierpią przez efekty lockdownu. Uważam, że gdyby na trybuny wróciło na przykład 25 procent kibiców, nie stworzyłoby to żadnego zagrożenia. Mecze odbywają się na świeżym powietrzu. Stadiony są duże. Ludzi można w odpowiedni sposób rozmieścić po sektorach – stwierdził były reprezentant Polski.

Zbigniew Boniek zaznaczył, że wiele zależy od podejścia kibiców.

Oni tez muszą czuć odpowiedzialność, jeśli chcą dopingować swoje kluby z poziomu trybun. My możemy pomóc, ale jak w każdym innych obszarze, to obywatel musi stanąć na wysokości zadania. W galerii handlowej, tramwaju, hotelu czy na stadionie – przyznał prezes PZPN.

Po pierwszym powrocie kibiców nie było żadnych badań ani obserwacji, że jest to miejsce bardziej podatne na rozprzestrzenianie się koronawirusa niż ulica, centrum handlowe, basen czy stok narciarski. Na dzisiejszych obradach Komisji, która zaprosiła PZPN, aby porozmawiać o stanie polskiej piłki, przedstawiliśmy nasze zdanie według którego od marca kibice mogliby zacząć stopniowo pojawiać się na stadionach – zauważył Boniek.

Jutro lub pojutrze wyślemy naszą propozycję i dokładny protokół do Kancelarii Premiera, bo to ona jest tutaj najważniejszym organem. Jesteśmy gotowi, aby usiąść i przedyskutować wszystkie za i przeciw. Widząc, że polski rząd zdecydował się na poluzowanie niektórych obszarów gospodarki uważam, że jest to dobry moment, aby pochylić się także nad polską piłką. Ta potrzebuje kibiców jak tlenu. Ich obecność na trybunach to nie tylko zabawa, ale też istotny zastrzyk gotówki dla klubów, które czerpią stałe zyski z czterech źródeł: praw telewizyjnych, marketingu, merchandisingu oraz biletów. To są realne pieniądze i miejsca pracy dla wielu ludzi. Liczę, że porozmawiamy i pan premier zgodzi się na odmrożenie polskiej piłki – podsumował.

Cały wywiad znajdziecie tutaj.

 

Lech Poznań sprowadzi nowego napastnika? Obserwuje go od 2013 roku

Lech Poznań cały czas poszukuje napastnika w zastępstwie za kontuzjowanego Nikę Kaczarawę. Według informacji Piotra Koźmińskiego z WP Sportowe Fakty do Kolejorza ma dołączyć Aron Johannsson.

Nieudana walka

Lech Poznań próbował do siebie sprowadzić Felicio Browna Forbesa. Do transferu nie doszło, ponieważ piłkarz nie może reprezentować więcej niż dwóch klubów w jednym sezonie. Przez wspomniany zapis transakcja upadła.

Nowe informacje

Piotr Koźmiński z WP Sportowe Fakty donosi, że do Kolejorza dołączy Aron Johannsson. Wspomniany napastnik reprezentował wcześniej barwy Hammarby, z którym odpadł z europejskich rozgrywek po spotkaniu z Lechem Poznań (0:3).

– Zawodnik wkrótce ma się pojawić w Poznaniu, przejść testy medyczne i podpisać umowę. Jak nieoficjalnie słyszymy, miałby to być kontrakt na 2,5 roku – informuje dziennikarz.

,,Obserwowaliśmy go bardzo długo”

Okazuje się, że Amerykanin islandzkiego pochodzenia był przymierzany do Lecha Poznań już dawno temu. Internauci szybko wyszukali, że napastnik miał trafić na Bułgarską w styczniu 2013 roku.

Wolny zawodnik z liczbami

Aron Johansson w sezonie 2020 (Szwedzi grają systemem wiosna-jesień) zanotował 20 występów, w tym czasie zdobył 12 bramek. W przeszłości reprezentował barwy takich klubów jak AZ Alkmaar czy Werder Brema.

Od 1 stycznia 2021 roku jest wolnym agentem. Oprócz pozycji napastnika może „obsłużyć” również miejsce ofensywnego pomocnika. Portal transfermarkt.de wycenia Johanssona na 700 tysięcy euro.

Źródło: WP Sportowe Fakty (ARTYKUŁ)