Był w Wiśle 11 dni i rozwiązano z nim kontrakt. Hall wyjawia, czemu odszedł

Tim Hall rozstał się z Wisłą Kraków już po jedenastu dniach od podpisania kontraktu. Media początkowo twierdziły, że Luksemburczyk nie może sprostać intensywności ćwiczeń Pettera Hyballi. Piłkarz zdradził jednak kulisy swojego odejścia w rozmowie z Przemysławem Langierem z „Goal.pl”. 

Reprezentant Luksemburga Ekstraklasy nie podbił. Nie minęły nawet dwa tygodnie od finalizacji transferu, a Wisła już rozwiązywała z nim kontrakt. Według pierwszych spekulacji na temat nowego nabytku „Białej Gwiazdy” ustalono, że nie potrafił sprostać treningom Petera Hyballi.

Więcej o tych doniesieniach pisaliśmy w linku poniżej:

Nowy piłkarz chce odejść z Wisły Kraków. W klubie jest… od tygodnia

Jak było jednak naprawdę?

Były już piłkarz „Białej Gwiazdy” postanowił udzielić wywiadu „Goal.pl”. W rozmowie z Przemysławem Langierem zdradził, jak naprawdę wyglądała jego krótka przygoda z polską ligą.

– Owszem, był problem z trenerem, ale po rozmowach w klubie zdecydowaliśmy, że pójdę na wypożyczenie. Wtedy pojawiły się publikacje zawierające bzdury, na czele z tą, że wymiotowałem po treningach, że mogłem być pijany po jakiejś imprezie. To były fake newsy, to w mojej karierze nigdy się nie zdarzyło. Media w bardzo dużym stopniu przyczyniły się do rozwiązania kontraktu – Stwierdza dosadnie Hall.

23-latek nie zrzuca jednak całej winy na media. Zdaniem Luksemburczyka Hyballa także miał swój udział w jego odejściu.

– W ostatnim czasie potrzebowałem kilku dni, by przedostać się z Portugalii do Polski, odbyłem testy medyczne i dopiero w piątek miałem trening z Wisłą. Po którym – podkreślam – nie wymiotowałem. Po trzech treningach Hyballa wykopał mnie z zajęć z drużyną na kolejnych pięć-sześć tygodni. Nie mogłem tego tak po prostu przyjąć, to jeden z ważniejszych powodów mojego odejścia – Dorzucił stoper.

– Naprawdę tego nie rozumiem, jak po pierwszym treningu można kogoś tak potraktować. Zaczął mnie błyskawicznie oceniać, mówić, że nie jestem odpowiednio przygotowany fizycznie. Po trzech dniach od tego zdarzenia było już mnóstwo dyskusji wokół mnie. Jak można w ogóle tak szybko dojść do takich wniosków? W piątek odbyłem pierwszy trening, w sobotę zabrano mnie na mecz, bym obejrzał, jak to wszystko w Wiśle funkcjonuje, bym był z drużyną, a w niedzielę oddelegowano mnie do indywidualnego treningu na 2,5-3 godziny. Naprawdę ciężkiego. Po tym wszystkim w poniedziałek trenowałem dwa razy, więc oczywiste jest, że moje nogi nie były w tym samym stanie, co w piątek – Zakończył.