Bartosz Salamon przemówił po zawieszeniu od piłki. „Została mi przyznana racja”

 

Bartosz Salamon udzielił wywiadu Maciejowi Sypule z klubowych mediów Lecha Poznań. Obrońca Kolejorza wypowiedział się między innymi na temat zawieszenia za pozytywny wynik testu antydopingowego.

 

Powrót Salamona

Bartosz Salamon osiem miesięcy nie mógł grać w piłkę nożną przez zawieszenie spowodowane pozytywnym wynikiem testu antydopingowego. Obrońca Lecha Poznań w rozmowie z Maciejem Sypułą opowiedział o kulisach całego zdarzenia.

 

Polska firma została oficjalnym partnerem Juventusu! Jej nazwa pojawi się na koszulkach [CZYTAJ]

W jakich okolicznościach dowiedział się o wyniku?

– To było dla mnie wielkie zaskoczenie. Dowiedziałem się o tym w dniu wolnym po meczu z Pogonią. Dostałem telefon z klubu, że mam pilnie stawić się na stadionie. Byłem bardzo zaskoczony takim telefonem. Pojawiłem się i dowiedziałem się o tej sytuacji. Wtedy zaczął się cały koszmar – powiedział Salamon.

Gotowy do badań

Od razu po podaniu informacji o pozytywnym wyniku testu Bartosz Salamon oddał się w ręce klubu i lekarzy. Obrońca Lecha Poznań był gotowy poddać się wszelkim testom, które ostatecznie wykazały, że substancja wykryta w jego organizmie była zanieczyszczeniem.

 

– Jestem alergikiem, dlatego bardzo muszę uważać, na to, co zażywam, bo mam alergie pokarmowe, na które reaguję duszeniem. Każdy, kto ma takie problemy, wie, jak musisz uważać, co zażywasz. Gdy dowiedziałem się o tej substancji, byłem zdziwiony. Nie znałem tej nazwy, dlatego od razu oddałem się w ręce klubu i doktorów, aby mnie przebadali – przyznał.

– Substancja to był diuretyk, który w piłce nożnej nie jest dopingiem i nie pomaga w poprawieniu występów. Jest zakazany, dlatego rzuciło to podejrzenie maskowania brania czegoś. Od razu poddałem się testom włosów, paznokci i powiedziałem jasno, żeby mnie przebadali całego – dodał.

– Nikogo nie chciałem oszukać. Te testy pokazały moją rację. Znaleziono tam mikro objętość diuretyku i musieliśmy znaleźć, skąd ona się tam wzięła. Gdybym zażył całą tabletkę, stężenie byłoby kilkaset razy większe. Ta obecność była malutka. To zanieczyszczenie – zdradził.

– Nie chciałem nikogo oszukiwać. Moja rodzina mogła być spokojna. Klub mógł być spokojny. Wiedzieli, że mają przed sobą szczerego zawodnika, a nie oszusta. To było dla mnie najważniejsze, że nie brałem dopingu. Musiałem niestety odczekać swoje, ale wszystko zostało wyjaśnione. Została mi przyznana racja. Dyskwalifikacja byłaby zdecydowanie większa, gdyby tak nie było – ocenił.

 

Wsparcie i krytyka

Bartosz Salamon we wspomnianym wywiadzie dodał również, że wielokrotnie otrzymywał wsparcie od Lecha Poznań, kolegów z drużyny i kibiców. Piłkarz ma także żal do dziennikarzy, którzy nie chcieli głębiej zbadać sprawy przed wydaniem własnej opinii.

– Dla mnie bardzo ważne było to, jak zachował się klub, koledzy z drużyny i kibice. Nie zapomnę do dzisiaj, jak skandowali moje nazwisko. Chodząc po mieście, czułem wsparcie rodziny Lecha – przyznał doświadczony obrońca.

– Co do osób z innych części kraju. Tak… akceptuję to, że często w takich sytuacjach łatwiej klikają się tytuły, kiedy zawodnika skazuje się na wieloletnią dyskwalifikację i „dopingowicza”. Z drugiej strony mam żal. Rzetelni dziennikarze powinni przed opinią zagłębić się w sprawę. Kto się zagłębił, to zrozumiał, że w moim przypadku, jednoznacznie w moim ciele nie znaleziono dopingu – podsumował Salamon.

Źródło: Lech Poznań