Gareth Bale zakończy karierę? „Pragnie poświęcić się grze w golfa”

Jaka przyszłość czeka Garetha Bale’a? Walijczyk zastanawia się nad porzuceniem kariery piłkarskiej! Tak zaskakujące wieści przekazali dziennikarze „ABC Deportes”.

31-latek aktualnie zdaje się sam nie wiedzieć, jak dalej poprowadzić karierę. Ostatni sezon spędził w Tottenhamie, gdzie wypożyczono go z Realu Madryt. Teoretycznie niebawem powinien wrócić do Hiszpanii, jednak nie jest to takie pewne.

Wiadomo, że Real najchętniej pozbył się piłkarza na dobre. „Koguty” są natomiast zainteresowane jedynie kolejnym wypożyczeniem skrzydłowego. Klub z Londynu nie chce się zdecydować na definitywny transfer Bale’a, co stanowi kość niezgody między stronami.

Ostatni turniej?

Nowe światło na sprawę rzuciło „ABC Deportes”. Z ustaleń dziennikarzy wynika, że Bale poważnie rozważa zakończenie kariery po nadchodzących mistrzostwach Europy. Według portalu 31-latek nie czuje już radości z gry w piłkę. Po odwieszeniu butów na kołek chciałby zająć się swoją pasją, a więc golfem.

Oczywiście w tym celu musiałby się zgodzić na przedwczesne rozwiązanie kontraktu z Realem Madryt. To jednak oznaczałoby, że otrzymałby odszkodowanie dużo niższe, niż wynosi jego aktualna pensja.

– Bale nie lubi presji zawodowej piłki nożnej. Pragnie poświęcić się grze w golfa, a nawet profesjonalnej rywalizacji. O swoich planach rozmawiał już z rodziną – sugeruje „ABC Deportes”.

Fernando Torres zamierza wznowić karierę?! Zagadkowy wpis 37-latka

Fernando Torres wraca do gry?! Były zawodnik między innymi Atletico Madryt opublikował dosyć jednoznaczny post na Instagramie, w którym zapowiada wznowienie kariery. 

37-latek karierę zakończył pod koniec sierpnia 2019 roku. Wówczas był związany z japońskim Sagan Tosu, jednak przez lwią część kariery reprezentował barwy Atletico Madryt, którego zresztą jest wychowankiem. Sporo czasu spędził także w Premier League, gdzie najlepiej dał się poznać kibicom Chelsea i Liverpoolu.

Powrót do gry?

Jakiś czas temu w sieci pojawiły się zdjęcia Fernando Torresa, dłuższy czas od zakończenia kariery. Okazało się, że Hiszpan nie próżnował i mocno przypakował na siłowni. Potężna sylwetka 37-latka stworzyła natomiast plotki, według których miał on być zaproszony na galę WWE. Ostatecznie jednak nic z tego nie wyszło, a informacja najpewniej była fejkiem.

https://twitter.com/Football__Tweet/status/1351609269200760838

Niemniej Torres szykuje dla nas prawdziwą niespodziankę, zdaje się nawet, że lepszą niż udział we wrestlingu. Mistrz świata z 2010 roku opublikował na Instagramie zagadkowe zdjęcie. W opisie dodał, że zamierza… wrócić do gry, zaś w piątek przedstawi nam, w jakim klubie.

– Życie rozumiem tylko w jeden sposób: grając. Dlatego zdecydowałem się na powrót. W piątek podam, gdzie – czytamy.

 

Wyświetl ten post na Instagramie.

 

Post udostępniony przez ???????? ?????? (@fernandotorres)

22-latek powołany do reprezentacji Chile dzięki Football Managerowi. #BreretonALaRoja

W listopadzie zeszłego roku na Twitterze pojawił się hasztag „#BreretonALaRoja”. Utworzył i spopularyzował go gracz Football Managera, Alvaro Perez. Mężczyzna chciał w ten sposób zwrócić uwagę władz chilijskiej federacji na piłkarza Blackburn Rovers, Bena Breretona. I udało mu się to!

Jak fantastyczną grą jest Football Manager nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć. Nie chodzi jednak o sam aspekt grywalności czy mechanik, ale o historie, jakie tworzą się właśnie dzięki temu tytułowi.

#BreretonALaRoja

Finał jednej z nich otrzymaliśmy w poniedziałek. Na początku tygodnia ogłoszono listę powołanych zawodników na mecze reprezentacji Chile z Argentyną i Boliwią. Wśród znanych piłkarzy pojawiło się zaskakujące nazwisko. Chodziło o Bena Breretona, który do tej pory grał wyłącznie w młodzieżowych drużynach Anglii.

Zawodnik Blackburn Rovers miał podwójne obywatelstwo. Urodził się w Stoke-on-Trenet, jednak jego matka była Chilijką. 22-latek miał niewielkie szanse na powołanie do pierwszej kadry „Synów Albionu”, ale wtedy sprawy w swoje ręce wziął gracz Football Managera.

Wspomniany Alvaro Perez lubował się w wyszukiwaniu zawodników z podwójnym obywatelstwem. W listopadzie ubiegłego roku podczas poszukiwań natknął się właśnie na Breretona. Postanowił nagłośnić hasztag „#BreretonALaRoja”, który szybko podłapały media w Chile. Po pół roku od całej akcji 22-latek oficjalnie otrzymał powołanie do reprezentacji i czeka na mecze z Argentyną oraz Boliwią.

 

Wyświetl ten post na Instagramie.

 

Post udostępniony przez Ben Brereton (@ben.brereton)

Lewandowski, Błaszczykowski i Piszczek znowu zagrają w BVB?! Last Dance polskiego trio

Choć Łukasz Piszczek zaledwie kilka dni temu pożegnał się z Borussią Dortmund to niewykluczone, że niedługo znowu zobaczymy go w żółto-czarnej koszulce. Ba, nie tylko jego, ale też Roberta Lewandowskiego czy Jakuba Błaszczykowskiego! Władze BVB planują zorganizowanie wielkiego meczu, z udziałem gwiazd sprzed niemal dziesięciu lat.

Polskie trio z Signal Iduna Park znowu razem? Scenariusz, który wydawał się jedynie pięknym snem niebawem może się ziścić. O co chodzi?

Last Dance

Hans-Joachim Watzke wyznał, że chciałby uhonorować piłkarzy, którzy pozwolili Borussii sięgnąć w 2012 roku po mistrzostwo Niemiec. Było to o tyle wyjątkowe wydarzenie, że na tę chwilę to ostatnie trofeum ligowe, jakie zdobyło BVB. Od tamtej pory Bundesligę nieprzerwanie wygrywa Bayern Monachium.

Na 2022 rok przypada zatem dziesiąta rocznica od ostatniego mistrzostwa. Dyrektor sportowy Borussii chciałby właśnie wtedy podziękować byłym piłkarzom jego klubu. W tym celu planuje zorganizowanie specjalnego meczu gwiazd.

– Mamy taki pomysł i bardzo chcemy go zrealizować w 2022 roku. Chcemy, żeby nasz pierwszy zespół zmierzył się z drużyną, która w 2012 roku wygrała Bundesligę – przyznał Watzke w rozmowie z oficjalną stroną BVB.

Nie trzeba raczej nikomu tłumaczyć, co taki mecz oznacza dla polskich kibiców. To byłaby ostatnia szansa na ujrzenie ponownie polskiego trio na murawie w koszulkach Borussii Dortmund.

Piękna niespodzianka dla Lewandowskiego na treningu kadry. Kapitan powitany szpalerem [WIDEO]

W poniedziałek rozpoczęło się zgrupowanie reprezentacji Polski w Opalenicy. Kadrowicze jeszcze tego samego dnia odbyli trening pod okiem Paulo Sousy. Na miejscu specjalne przywitanie czekało na Roberta Lewandowskiego, który w sobotę pobił rekord Gerda Mullera. 

W weekend 32-latek przeszedł do historii Bundesligi strzelając swojego 41. gola w kończącym się sezonie. Tym samym „Lewy” został pierwszym od 49 lat zawodnikiem, któremu udała się ta sztuka.

Szpaler

Obecnie Lewandowski przebywa już wraz z resztą reprezentacji w Opalenicy. W poniedziałek rozpoczęto tam zgrupowanie, zaś na kapitana „Biało-Czerwonych” czekała miła niespodzianka. Gdy rozpoczynał się trening pozostali koledzy przywitali snajpera przywitano szpalerem.

https://twitter.com/LaczyNasPilka/status/1396841788732739584

Warto przypomnieć, że podobny gest wykonali także piłkarze Bayernu. Oni utworzyli jednak szpaler w trakcie meczu z Freiburgiem, kiedy Lewandowski wyrównał rekord Mullera bramką z rzutu karnego.

Laporte zmienił nazwisko! Wszystko przez powołanie na Euro

Aymeric Laporte zdecydował, że w seniorskiej reprezentacji będzie występować w barwach La Furia Roja. Z tej okazji 26-letni obrońca zmienił swoje nazwisko w social mediach na „hiszpańskie”.

Zmiana barw

Aymeric Laporte w przeszłości grał w młodzieżowych reprezentacjach Francji. Obrońca ze względu na swoje baskijskie korzenie postanowił, że w seniorskiej kadrze będzie występować w hiszpańskiej koszulce. 26-latek ma do tego pełne prawo, ponieważ nie rozegrał żadnego spotkania w barwach Trójkolorowych.

Laporte znalazł się w szerokiej kadrze La Roja na Mistrzostwa Europy 2020. Z tej okazji zawodnik The Citizens postanowił zmienić swoje nazwisko na „Lapuerta”. Cała ta akcja jest jedną grą słowną. „La porte” po francusku oznacza „drzwi”, tak samo, jak „la puerta” po hiszpańsku.

https://twitter.com/polczyk_foto/status/1396815213614206982?s=20

Złota Piłka wciąż w zasięgu Lewandowskiego? Dziennikarz wierzy w sukces Polaka

Robert Lewandowski w zeszłym sezonie był zdecydowanym faworytem do zdobycia Złotej Piłki. Niestety, plebiscyt „France Football” nieoczekiwanie odwołano. Aktualnie notowania Polaka są dużo niższe, jednak wciąż niezerowe. W zwycięstwo 32-latka w głosowania wierzy Karlheinz Wild, dziennikarz „Kickera”.

W tym sezonie Lewandowski znowu zachwycał formą, podobnie jak w poprzednich rozgrywkach. Polak mimo kontuzji i niemal miesięcznej nieobecność zdołał pobić rekord Gerda Mullera i strzelić 41 bramek w Bundeslidze. Pod jego nieobecność Bayernu odpadł jednak z Ligi Mistrzów, co znacząco obniżyło szanse napastnika na wygranie Złotej Piłki.

Nie wszystko stracone?

Choć notowania Lewandowskiego spadły, to nadal znajduje się on w czołówce światowego futbolu. W zgarnięcie przez Polaka Złotej Piłki wierzy dziennikarz „Kickera”, Karlheinz Wild. W rozmowie z „WP Sportowe Fakty” wyjaśnił, czemu wciąż podkłada nadzieje w 32-latku.

– Ja osobiście nie widzę na razie lepszego piłkarza. Kylian Mbappe? Nie! Musimy jednak poczekać na to co wydarzy się w najbliższych tygodniach i miesiącach, aż do samych wyborów – stwierdził.

– Wiadomo jednak, że Bayern nie może być usatysfakcjonowany tylko jednym tytułem. Ich głównym wyzwaniem był Puchar Europy – dodał Wild.

„Idealny”

Dziennikarz odniósł się także do wydarzenia z ostatniej soboty. W meczu z Augsburgiem Robert Lewandowski strzelił swojego 41. gola w tym sezonie Bundesligi, dzięki czemu pobił 49-letni rekord Gerda Mullera.

– Jeszcze kilka lat temu nie pomyślałbym, że ktoś będzie w stanie pobić ten legendarny wynik. To był jego najlepszy sezon dotychczas. Idealny – zachwycał się Wild.

– Pamiętajmy, że istnieją różnice w ogólnym sposobie gry czy nawet samych warunkach w jakich grali. Dziś mamy VAR, nie ma już śniegu na boiskach, są one w lepszym stanie itd. Mueller wyśrubował swój wynik w sezonie 1971/72, ale żadnego gola nie strzelił z rzutu karnego. Lewandowski miał ich 8. To takie najważniejsze różnice między nimi. Łączy ich natomiast fakt bycia prawdziwym gigantem w obrębie pola karnego i niesamowity instynkt do odnalezienia szansy na zdobycie bramki – podsumował.

Włoski stan umysłu. Kibice Atalanty chcą porażki z Milanem, żeby Juventus grał w Lidze Europy

Dymy w Bergamo! Kibice Atalanty zebrali się tłumnie pod Bortolotti, czyli ośrodku treningowym klubu i żądają… porażki w meczu z AC Milan. O co chodzi?

W niedzielę przed 21 rozpoczną się ostatnie mecze tego sezonu Serie A. Od ich wyników ważą się losy Juventusu, który wciąż nie jest pewny gry w Lidze Mistrzów w następnych rozgrywkach. Okazuje się, że sprawa stwarza o wiele większe emocje, niż mogło się wydawać na pierwszy rzut oka.

Protest

Kibice Atalanty przybyli pod klubowy ośrodek, aby wywrzeć presję na zawodnikach z Bergamo. Okazuje się, że chcą porażki ich zespołu z Milanem. W ten sposób Juventus definitywnie straciłby szansę na grę w Lidze Mistrzów w przyszłym sezonie.

Przy zwycięstwie „Rossonerrii” mieliby na koncie 79 punktów. Jeśli Napoli równolegle pokona Veronę, to zgromadzi identyczną ilość punktów. Wówczas, nawet przy wygranej Juventusu, „Stara Dama” uzbierałaby jedynie 78 „oczek” i nie wskoczyłaby do TOP4 (miejsca premiowane grą w LM).

Dlaczego jednak kibicom Atalanty tak bardzo na tym zależy? Otóż traktują to jako zemstę za rok 2006 i aferę „Calciopoli”, w której główną rolę odegrał właśnie Juventus.

https://twitter.com/PTaunts/status/1396388931386626051

Sędzia odpuścił Lewandowskiemu w meczu z Augsburgiem? Polak uniknął dotkliwej kary

Sędzia główny meczu Bayernu z Augsburgiem odpuścił Lewandowskiemu? Polaka po bramce ominęła kara, choć Markus Schmidt miał powody, aby pokazać mu żółtą kartkę. 

Gdy w 90. minucie Robert Lewandowski zapakował gola Augsburgowi euforia wybuchła nie tylko w polskich domach. Także sam 32-latek nie ukrywał, że zeszła z niego ogromna presja. W końcu dzięki temu trafieniu zdołał ustanowić nowy rekord i pobić osiągnięcie legendarnego Gerda Mullera.

Uniknął kary

Kiedy Lewandowski w końcu umieścił piłkę w siatce Rafała Gikiewicza wprost emanował radością. Natychmiast rzucił się do świętowania, ściągając przy tym koszulkę. Teoretycznie Markus Schmidt, sędzia główny tego spotkania mógł za to ukarać Polaka żółtą kartką. To natomiast oznaczałoby, że inaugurację Bundesligi w sezonie 2021/22 oglądałby z trybun.

Czemu? Dla Lewandowskiego byłaby to piąta żółta kartka w tegorocznych rozgrywkach. Jeśli zawodnik uzbiera wspomnianą liczbę kartoników – musi pauzować jeden mecz.

Sędzia postanowił jednak nie odbierać 32-latkowi radości z tego szczególnego momentu. Schmidt doskonale wiedział, ile nerwów kosztował Polaka ten wyczyn i nie chciał psuć jego momentu. Chwilę po trafieniu „Lewego” zakończył także starcie, bez doliczania dodatkowych minut.

Horror w Monachium! Robert Lewandowski pobił rekord Gerda Mullera w 90. minucie [WIDEO]

Gikiewicz ostro podsumował wyzwiska pod swoim adresem. „Nie rozumiem polskiego szamba”

Robert Lewandowski w sobotę ustanowił nowy rekord Bundesligi. Polak zdobył najwięcej (41) goli w jednym sezonie ligowym. Pech chciał, że na drodze do zapisania się w historii stanął jego rodak, Rafał Gikiewicz. Bramkarz nie zamierzał podarować napastnikowi Bayernu rekordu, za co… wylało się na niego mnóstwo niemiłych słów. O tym, jak się z tym czuł i co właściwie o tym sądzi opowiedział na kanale „Prawda Futbolu”.

Bayern rozbił Augsburg na zakończenie sezonu (5-2). Ostatniego gola w meczu strzelił właśnie Robert Lewandowski, który tym samym ustanowił nowy rekord strzelecki w jednym sezonie Bundesligi. 32-latek dokonał tego w ostatniej akcji meczu.

Świetny mecz, fala krytyki

Problemem nie było to, że rozgrywał on słaby mecz. Wręcz przeciwnie, Lewandowski miał kilka bardzo dobrych okazji do zdobycia gola jeszcze w pierwszej połowie. Świetnie dysponowany był jednak Rafał Gikiewicz, który bronił każdy strzał rodaka.

W trakcie spotkania na golkipera Augsburga wylało się bardzo wiele krytyki. Co gorsza, pochodziła ona przede wszystkim od polskich internautów. Nie szczędzili oni wyzwisk i wulgaryzmów pod adresem 33-latka. Niektóre ze wpisów Gikiewicz opublikował w mediach społecznościowych.

https://twitter.com/gikiewicz33/status/1396219989582045190

„Nie rozumiem tego polskiego szamba”

Bramkarz o całej sytuacji i odczuciach dotyczących zamieszania opowiedział w programie „Prawda Futbolu”. W rozmowie z Romanem Kołtoniem „Giki” nie gryzł się w język i ostro wypowiedział się na temat wyzywających go osób.

– Nie rozumiem tych negatywnych wiadomości, zawiści, nazwijmy to po imieniu, tego polskiego szamba. Bo to nie ma nic wspólnego z fair play, nie ma nic wspólnego ze sportem – stwierdził 33-latek.

– Jeśli ktoś uprawiał sport, to wychodzi na boisko i robi swoje. Ja już powiedziałem na początku tygodnia, że życzę Robertowi jak najlepiej, jest legendą, będzie nią i było mi bardzo miło grać przeciwko niemu – dodał.

– Co do tego szamba, to od tej chwili już mało mnie bawią te wszystkie komentarze i jechanie po mnie czy mojej rodzinie. Wyciągnę konsekwencje z każdej wiadomości, która obraża mnie i moich bliskich. Ja jestem otwartym gościem, można sobie pożartować, mam do siebie ogromny dystans, ale nie pozwolę, żeby ktoś, Janusz na kanapie, obrażał mnie i moją rodzinę. Nie jesteśmy anonimowi w Internecie i musimy sobie z tego zdawać sprawę. To jest lekkie przegięcie pały na Twitterze czy w innych mediach społecznościowych – podsumował bramkarz.

Polak królem strzelców ligi słowackiej! Kurminowski zapakował 4 gole w ostatnim meczu sezonu

Dawid Kurminowski w sobotę strzelił aż cztery gole w meczu MSK Żyliny ze Zlate Moravce (5-1). Tym samym wychowanek Lecha Poznań uzbierał w tym sezonie ligi słowackiej 19 bramek, dzięki czemu został królem strzelców rozgrywek. 

Żylina zakończyła zmagania w słowackiej ekstraklasie na 4. miejscu grupy mistrzowskiej. Drużyna dwójki Polaków, a więc Jakuba Kiwiora oraz Dawida Kurminowskiego zapewniła sobie grę w play-offach o Ligę Konferencji.

Polski król

Sobota w głównej mierze minęła nam pod znakiem Roberta Lewandowskiego i jego pościgu za rekordem Gerda Mullera. 32-latek zdobył upragnionego 41. gola w Bundeslidze i został królem strzelców sezonu 2020/21. Jednak nie tylko on był najskuteczniejszy w swojej lidze.

Na Słowacji podobne osiągnięcie zdobył Dawid Kurminowski, który w sumie uzbierał 19 bramek. Co ciekawe, aż cztery ustrzelił w ostatnim meczu sezonu rozgrywanym przeciwko Zlate Moravce. 22-latek po skompletowaniu czteropaku awansował na 1. miejsce klasyfikacji strzelców, wyprzedzając drugiego Erica Ramireza o trzy trafienia.

Licząc wszystkie rozgrywki wychowanek Lecha Poznań strzelił w tym sezonie łącznie 25 bramek. Do swojego dorobku strzeleckiego dołożył także pięć asyst. Biorąc pod uwagę, że rozegrał w sumie 39 meczów to wynik może sugerować, że latem zainteresują się nim mocniejsze kluby i odejdzie z Żyliny.

Świetny gest w pożegnalnym meczu braci Bender. Roman Burki nie bronił rzutu karnego [WIDEO]

Sobota w Bundeslidze okazała się dniem pożegnań. Zarówno w meczu Bayernu, jak i Borussii z Bayerem swoje ostatnie kroki w klubach stawiało wielu piłkarzy. W drużynie „Aptekarzy” byli to bracia Bender, a więc Lars i Sven. Z ich udziałem miała także miejsce świetna sytuacja. 

Borussia Dortmund z Łukaszem Piszczkiem w roli kapitana pokonała Bayer Leverkusen (3-1) na zakończenie sezonu 2020/21. Polak tym spotkaniem pożegnał się z Signal Iduna Park, jednak nie tylko dla niego był to pożegnalny mecz.

Ostatni strzał

W drużynie Bayeru występują bracia Lars i Sven Bender. Ten drugi wyszedł na spotkanie z BVB w pierwszym składzie, zaś drugi usiadł na ławce rezerwowych. Kiedy jednak w 89. minucie podyktowano rzut karny dla „Aptekarzy” zarządzono o zmianie.

W ten sposób na murawie w miejsce Svena pojawił się… Lars, którego wyznaczono do wykonania „jedenastki”. 32-latek podszedł do piłki i oddał strzał, zaś Roman Burki, bramkarz Borussii nawet się nie poruszył. W ten sposób chciał on uhonorować ostatni występ pomocnika i pozwolić mu na stuprocentową pewność co do zdobycia gola.

 

https://twitter.com/FPL_Swe/status/1396181730529267713

Wyjątkowy gest Roberta Lewandowskiego. Polak wręczył prezent żonie Gerda Mullera

Robert Lewandowski w sobotę oficjalnie przebił Gerda Mullera pod względem ilości goli strzelonych w jednym sezonie Bundesligi. Polak w meczu z Augsburgiem strzelił swoją 41 bramkę i pobił osiągnięcie legendarnego napastnika.

Bayern wygrał ostatni mecz w sezonie 2020/21 (5-2). Na trafienie Lewandowskiego musieliśmy czekać jednak do samego końca, bo do 90. minuty. Wcześniej obronną ręką z polskiego pojedynku wychodził Rafał Gikiewicz. Golkiper skutecznie powstrzymywał snajpera od ustanowienia nowego rekordu.

Ostatecznie jednak nie dał rady. Lewandowski w ostatniej akcji meczu wykorzystał mocny strzał Leroya Sane, którego nie był w stanie złapać Gikiewicz. Ten jedynie odbił futbolówkę, do której dopadł właśnie „Lewy”. Wtedy było już jasne, że pisze się nam historia.

Piękny gest

Niestety, o niebywałych wyczynach Lewandowskiego nie wie sam Gerd Muller. Ikona niemieckiej piłki jest poważnie chora, o czym kilkukrotnie informowały media, jak i jego żona – Uschi. Kobieta jakiś czas temu zapewniała jednak, że jej mąż z pewnością pogratulowałby swojemu następcy i byłby z niego dumny.

Polak ma ogromny szacunek do jednej z największych legend swojego klubu. Po spotkaniu z Augsburgiem zdobył się na cudowny gest udał się do muzeum Bayernu w towarzystwie Karla-Heinza Rummenigge. Tam spotkał się ze wspomnianą Uschi Muller, której wręczył koszulkę z podobizną jej męża i napisem „4ever Gerd”. Dodatkowo umieścił na niej osobistą dedykację.

https://twitter.com/GabrielStachPL/status/1396186812570292226

O czym myślał Lewandowski, kiedy nie mógł pokonać Gikiewicza? „Nie byłem zły”

Kosztowało nas to wiele nerwów, ale się doczekaliśmy. Robert Lewandowski strzelił 41. gola w tym sezonie Bundesligi i pobił rekord Gerda Mullera sprzed prawie 50 lat. Polak zdradził, o czym myślał w trakcie meczu, kiedy jego strzały co i rusz nie wpadały do siatki Augsburga.

Na swojego gola 32-latek czekał aż do samego końca. Bramka Lewandowskiego padła dopiero w 90. minucie, po czym on sam eksplodował z ulgi i radości. Nic dziwnego, gdyż walczył o przejście do historii Bundesligi i zostania legendą Bayernu Monachium już na zawsze.

Horror w Monachium! Robert Lewandowski pobił rekord Gerda Mullera w 90. minucie [WIDEO]

„Nie zły, ale rozczarowany”

Lewandowski po końcowym gwizdku i odebraniu statuetki dla najlepszego strzelca sezonu porozmawiał chwilę z mediami. Napastnik zdradził, o czym myślał, kiedy nie mógł pokonać Rafała Gikiewicza niemal przez cały mecz.

– Podczas meczu nie byłem zły, ale rozczarowany. Zadawałem sobie pytanie, dlaczego nie mogę strzelić gola – przyznał „Lewy”.

– Brak mi słów. Próbowałem strzelić przez 90 minut, próbowałem wszystkiego i zrobiłem to w 90 minucie. Jestem bardzo, bardzo szczęśliwy – dodał.

– Widziałem, że Leroy będzie strzelał, więc po prostu spodziewałem się dobitki. Oczywiście chciałem strzelić wcześniej, ale wiedziałem, że w pewnym momencie nadejdzie ta szansa. Dziękuję również kolegom z drużyny, że próbowali wszystkiego – podsumował Polak.

Hansi Flick nie wierzył w pobicie rekordu Mullera. „Powiedziałem: to się dzisiaj nie wydarzy”

Hansi Flick zaskoczył na konferencji po meczu z Augsburgiem. Trener Bayernu nie wierzył, że Lewandowski pobije rekord Gerda Mullera, mimo że brakowało mu tylko jednego trafienia. Jego przewidywania, bądź co bądź prawie się potwierdziły, gdyż Polak bramkę zdobył dopiero w 90. minucie. 

Kiedy już wydawało się, że rekord Gerda Mullera nie zostanie przebity Lewandowski wziął sprawy w swoje ręce. Nie było to jednak łatwe zadanie. Rafał Gikiewicz bronił każde uderzenie swojego rodaka. Nieco gorzej szło mu ze strzałami kolegów 32-latka.

Augsburgowi jeszcze w pierwszej połowie bramki strzelali Coman, Gnabry czy Kimmich. Do tego doszło jeszcze samobójcze trafienie, które notabene otworzyło wynik ostatniego meczu w tym sezonie na Allianz Arenie.

Finalnie jednak także i Lewandowski zdołał odnaleźć drogę do siatki Gikiewicza. Snajper fenomenalnie zareagował po strzale Leroya Sane i dobił piłkę wygarniając ją spod ręki golkipera.

„Nie pobije rekordu”

Po trafieniu widać było, że z 32-latka zeszły wielkie emocje. To, jaką radością emanował można było nawet odczuć oglądając mecz w telewizji. Nie powinno to oczywiście dziwić. W końcu presja narastała z każdą kolejną minutą, a na poczynania Lewandowskiego patrzyła nie tylko cała Polska czy Niemcy, ale cały świat.

W to, że kapitan „Biało-Czerwonych” jest w stanie przebić rekord Gerda Mullera nie wątpił nikt. Nie każdy jednak wierzył, że faktycznie mu się to uda. W tym gronie był co ciekawe Hansi Flick.

– W pierwszej połowie graliśmy doskonale. Powiedziałem do Toniego Tapalovicia [trenera bramkarzy –przyp. red.] „to się dzisiaj nie wydarzy, nie pobije rekordu” – wyjawił na konferencji pomeczowej.

– Ale to jest właśnie klasa napastnika. I Lewy pobił rekord. Bardzo się z tego powodu cieszę – dodał.

– Wygrywamy razem, dlatego zawsze jesteśmy skupieni. Mamy dużo jakości i „Lewy” naturalnie na tym korzystał – podsumował.