Marciniak znów w Europie. Poprowadzi ćwierćfinał Ligi Europy

Szymon Marciniak ponownie pojawi się na europejskich boiskach. Tym razem poprowadzi ćwierćfinałowy mecz Ligi Europy pomiędzy Tottenhamem a Eintrachtem Frankfurt.

Skład sędziowski z polskim trzonem

UEFA wyznaczyła Marciniaka do sędziowania jednego z najciekawszych meczów tej fazy rozgrywek. Starcie Tottenhamu z Eintrachtem odbędzie się w czwartek.

Na boisku Polakowi będą towarzyszyć Tomasz Listkiewicz i Adam Kupsik jako sędziowie liniowi. Czwartym arbitrem będzie Paweł Raczkowski. W obsadzie VAR tym razem zabraknie Polaków. UEFA powierzyła to zadanie Hiszpanom: Alejandro Jose Hernandezowi Hernandezowi oraz Cesarowi Soto Grado.

Bilans z tego sezonu

Dla Szymona Marciniaka będzie to drugie spotkanie w obecnym sezonie Ligi Europy. Wcześniej prowadził mecz fazy grupowej pomiędzy Twente a Besiktasem.

W sumie w obecnym sezonie sędziował już osiem spotkań w europejskich pucharach – sześć razy w fazie grupowej Ligi Mistrzów, raz w eliminacjach tych rozgrywek oraz raz właśnie w Lidze Europy.

Katalończycy zachwyceni słowami Szczęsnego. „Stawia dobro drużyny ponad swoje interesy”

Wojciech Szczęsny znów pokazał klasę. Jego wypowiedź o rywalizacji z Markiem-Andre ter Stegenem poruszyła hiszpańskie media.

Wielka klasa Szczęsnego

Ter Stegen wraca do zdrowia po kontuzji kolana, której nabawił się we wrześniu. W Barcelonie mówi się, że może być gotowy na końcówkę sezonu. Jego powrót stawia pod znakiem zapytania przyszłość Szczęsnego w wyjściowym składzie.

Polak odniósł się do tej sytuacji w rozmowie z TVP Sport. Pokazał przy tym ogromną klasę i pełne zrozumienie dla drużynowej hierarchii.

– Nie będę miał absolutnie żadnego problemu, jeśli Marc wróci i to miejsce w bramce po prostu sobie weźmie. Chcę pomagać zespołowi i spisywać się jak najlepiej na boisku, ale jeśli trener uzna, że wraca kapitan zespołu i broni, to dla mnie jest to sytuacja zrozumiała – powiedział Szczęsny.

Fair play w praktyce

Katalońskie media z opóźnieniem odnotowały te słowa, ale gdy już to zrobiły, nie szczędziły Polakowi pochwał. „Mundo Deportivo” nazwało wypowiedź Szczęsnego „wielką lekcją fair play”.

– Szczęsny pozostawił decyzję w rękach Flicka. Jasno dał do zrozumienia, że stawia dobro drużyny ponad swoje własne interesy – skomentowała gazeta.

Również dziennik „Sport” docenił postawę Polaka.

– Na razie wydaje się mało prawdopodobne, żeby Flick zdecydował się na wystawienie Niemca. Szczęsny wysłał jednak pojednawczy komunikat w tej sprawie – ocenili dziennikarze.

Szczęsny do tej pory rozegrał 20 spotkań w barwach Barcelony. Nie przegrał żadnego z nich. W środę stanie między słupkami w ćwierćfinale Ligi Mistrzów przeciwko Borussii Dortmund.

Źródło: Mundo Deportivo, Sport, TVP Sport, Meczyki.pl

Goncalo Feio mógł wylądować w innym klubie. Polski dyrektor ujawnił kulisy negocjacji

Zanim Goncalo Feio objął stanowisko trenera Legii Warszawa, był o krok od podpisania kontraktu z bułgarskim Botewem Płowdiw. Według Artura Płatka, dyrektora sportowego tego klubu, rozmowy były bardzo zaawansowane.

Alternatywna droga przed Legią

Feio, zanim trafił do Warszawy, zbierał doświadczenie jako asystent Marka Papszuna w Rakowie Częstochowa, a potem prowadził Motor Lublin. Po awansie z tym zespołem do I ligi i rozstaniu się z nim w marcu zeszłego roku szkoleniowiec miał więcej niż jedną opcję podjęcia nowej pracy.

Wkrótce po odejściu z Motoru Feio otrzymał propozycję z Bułgarii. Taką informację podawał wówczas Tomasz Włodarczyk z Meczyków. Potwierdził to Artur Płatek w rozmowie z „Przeglądem Sportowym”.

– Zadzwoniłem do niego kilka dni po zwolnieniu z Motoru. Naszemu trenerowi Dušanowi Kerkezowi kończył się kontrakt. To nie było tak, że nie byliśmy z niego zadowoleni. Byliśmy, ale właściciel szukał alternatywy w innym sposobie grania. Goncalo był w Bułgarii, na pewno w tym momencie nie miał Legii. Rozmawialiśmy o kadrze na przyszły sezon, spotkał się z właścicielem i przekonał go do swojego pomysłu – ujawnił Płatek.

Płatek przyznał, że rozmowy dotyczyły pracy od nowego sezonu. Feio był już po słowie z Botewem. Gdy pojawiła się propozycja z Legii miał jednak dylemat.

– Rozmawialiśmy z nim w kontekście lata. (…) Z Goncalo byliśmy dogadani, od nowego sezonu miał pracować w Botewie. Był w Bułgarii, kiedy zapoznawał się z ofertą Legii. Czuł się zakłopotany wobec mnie, więc mu powiedziałem wtedy: „Leć do Polski, bo takiemu klubowi się nie odmawia” – dodał dyrektor sportowy Botewu.

Dziś Goncalo Feio ma za sobą 52 spotkania w roli trenera Legii. Jego drużyna znajduje się na piątym miejscu w Ekstraklasie, ale dotarła też do finału Pucharu Polski oraz ćwierćfinału Ligi Konferencji Europy, gdzie zmierzy się z Chelsea.

Źródło: Przegląd Sportowy

Tomasz Smokowski o kulisach odejścia z Polsatu. „To nie była moja grupa krwi”

Tomasz Smokowski kojarzony jest głównie z Canal+, ale przez kilkanaście miesięcy pracował także w Polsacie. Dziennikarz opowiedział o powodach zakończenia współpracy w wywiadzie dla kanału Meczyki.pl. Jak się okazuje, jednym z powodów była… kuchnia w studiu Ligi Mistrzów.

Kącik kulinarny problemem

W lutym 2020 roku Tomasz Smokowski ogłosił na Twitterze, że żegna się z Polsatem. Jego współpraca z tą stacją trwała półtora roku. W rozmowie z Meczyki.pl zdradził, dlaczego zdecydował się odejść.

– Już w drugim tygodniu czułem, że to nie jest moja „grupa krwi”. Nie wiedziałem na co się piszę, bo moje rozmowy z Marianem Kmitą nie uwzględniały rzeczy, które wymyślił, a zapomniał mi powiedzieć. A zapomniał powiedzieć, że owszem, chce żebym prowadził studio Ligi Mistrzów – i super, bardzo chciałem je prowadzić, ale powiedziałem mu, że musi pamiętać, że przyjdzie czas, że będę chciał robić coś swojego w internecie, Marian o tym trochę później zapomniał, ale do tego już nie chcę wracać. Natomiast zapomniał mi powiedzieć jednej ważnej rzeczy – że będzie gotowanie. Nie lubię tego robić. Powiedziałem „Marian, przepraszam, ale ja tego nie zrobię”. Była pierwsza kolejka Ligi Mistrzów, moi synowie oglądali studio – dzwonią do mnie i pytają: „Tato, ty będziesz to robił?” – opowiedział komentator.

Po tej rozmowie Smokowski zaproponował rozstanie w przyjaznej atmosferze.

– Poszedłem do Mariana i powiedziałem, że go przepraszam, ale jeśli chce, to możemy po cichu rozwiązać nasze porozumienie dzisiaj, bo tego nie zrobię. Obraził się i na następny dzień zostałem relegowany do studia Ligi Europy, ale tam nie było gotowania. Nie traktuje tego jako zawodowej porażki – popracowałem też przy Lidze Mistrzów i fajnie, tam pracują świetni ludzie w Polsacie – dodał.

Smokowski wspomniał też o swojej nietypowej sugestii dla Mariana Kmity.

– Powiedziałem też „Marian, ja ci coś powiem, tylko proszę cię, nie wprowadzaj tego pomysłu w życie, bo uważam, że jest kiepski, ale jeżeli ty chcesz się otworzyć na szerszego widzą niż widz piłkarski przy okazji studia Ligi Mistrzów, to rozbierz dziewczyny jak przy włoskiej telewizji. Zobaczysz jakie będziesz miał oglądalności. Tylko na serio tego nie rób, bo one zareagują jak ja i nie będą chcieć robić tego studia” – wspominał dziennikarz.

Źródło: Meczyki.pl

Kuriozalna wpadka bramkarza SA Bulo Bulo. To trzeba zobaczyć [WIDEO]

Rodrigo Saracho mógł zostać antybohaterem SA Bulo Bulo. Argentyński bramkarz popełnił fatalny błąd, który niemal kosztował jego drużynę utratę gola. Ostatecznie uratował sytuację w ostatniej chwili.

SA Bulo Bulo z wygraną w Copa Libertadores

W czwartek SA Bulo Bulo pokonało Olimpię Asuncion 3:2 w pierwszej kolejce fazy grupowej Copa Libertadores. Mecz dostarczył kibicom wielu emocji, a jednym z jego głównych bohaterów był Rodrigo Saracho.

31-letni golkiper zaliczył pięć udanych interwencji i zebrał pozytywne oceny za swój występ. Niewiele brakowało jednak, by został zapamiętany z zupełnie innego powodu.

Fatalny błąd bramkarza

Podczas jednej z akcji Saracho otrzymał podanie od kolegi z drużyny. Chciał przyjąć piłkę podeszwą lewego buta, lecz kompletnie się z nią minął. Futbolówka przeleciała tuż pod jego stopą i zaczęła zmierzać w kierunku bramki.

Bramkarz zareagował błyskawicznie. Natychmiast się odwrócił, ruszył w pogoń za piłką i wykonał desperacki wślizg na linii bramkowej. W ostatniej chwili zdołał ją wybić, ratując swój zespół przed kompromitującą stratą gola.

Kuriozalna sytuacja nie umknęła kibicom i błyskawicznie obiegła media społecznościowe. Wideo z interwencją Saracho stało się viralem. Mimo tej wpadki Argentyńczyk może być zadowolony. SA Bulo Bulo zanotowało ważne zwycięstwo.

Źródło: Copa Libertadores

Kulesza nie dostał się do Komitetu UEFA. Jego miejsce zajął kontrowersyjny Estończyk

Cezary Kulesza nie zdobył miejsca w Komitecie Wykonawczym UEFA. Zabrakło mu jednego głosu. Tymczasem do tego prestiżowego grona dołączył Aivar Pohlak, estoński działacz oskarżany o korupcję i przemoc domową.

Kulesza bez miejsca w UEFA

Przez ostatnie lata Polska miała swojego przedstawiciela w najważniejszym piłkarskim organie Europy. Był nim Zbigniew Boniek. Po zakończeniu jego kadencji o to stanowisko ubiegał się Cezary Kulesza. Prezes PZPN-u liczył na poparcie europejskich działaczy i próbował znaleźć się w gronie siedmiu wybranych spośród jedenastu kandydatów.

Niestety Kulesza zakończył głosowanie na ósmym miejscu. To oznacza, że nie będzie miał wpływu na kluczowe decyzje dotyczące futbolu na Starym Kontynencie. Tymczasem jedno z miejsc w Komitecie Wykonawczym UEFA otrzymał kontrowersyjny prezes Estońskiego Związku Piłki Nożnej – Aivar Pohlak.

Kim jest Aivar Pohlak?

62-latek od lat zarządza estońską piłką w autorytarny sposób. Nie toleruje sprzeciwu i skutecznie blokuje inicjatywy, które nie pasują do jego wizji. Dobitnym przykładem jest jego sprzeciw wobec powstania Ligi Bałtyckiej. Projekt zakładał rywalizację klubów z Estonii, Litwy i Łotwy, co mogłoby podnieść poziom tamtejszego futbolu.

Pohlak od lat faworyzuje również FC Flora Tallinn, klub, który sam założył i przez wiele lat prowadził jako prezes. Choć formalnie nie pełni już tej funkcji, jego syn przejął stery, a wpływy 62-latka pozostają niepodważalne.

Nowy członek Komitetu Wykonawczego UEFA był wielokrotnie oskarżany o korupcję. Pomimo tych zarzutów nie poniósł żadnych konsekwencji, a UEFA nie widzi problemu w przyznaniu mu decydującego głosu na kolejne cztery lata.

Cieniem na jego wizerunku kładzie się także sprawa rozwodu z byłą żoną Signe. Kobieta oskarżyła go o przemoc domową, w tym regularne upokarzanie i bicie podczas trwania małżeństwa. Sprawa trafiła do sądu, jednak została umorzona z powodu przedawnienia. Mimo to Pohlak nadal piastuje wysokie stanowiska w europejskim futbolu.

Źródło: Marcin Jaz, Transfery.info

Piłkarz Manchesteru City z nietypowym przesądem. Od lat trzyma się jednej zasady

Ederson w rozmowie z BBC Football Focus opowiedział o swoim nietypowym przesądzie. Brazylijski bramkarz Manchesteru City wyjawił, że gra każdy mecz w tych samych bokserkach.

Manchester City w walce o trofea

„Obywatele” zajmują czwarte miejsce w tabeli Premier League. Mają 51 punktów na osiem kolejek przed końcem rozgrywek. Oprócz ligowych zmagań Manchester City skupia się także na Pucharze Anglii, gdzie w półfinale zmierzy się z Nottingham Forest.

W tym sezonie kluczową rolę w drużynie pełni Ederson. Brazylijczyk rozegrał już 31 spotkań i zachował osiem czystych kont. Nie obyło się jednak bez problemów. 31-latek zmagał się z kontuzjami i opuścił kilka meczów.

Mimo to, po powrocie do zdrowia nadal pozostaje pierwszym wyborem Guardioli. Jakiś czas temu bramkarz zwrócił na siebie uwagę nie tylko dobrą grą, ale też nietypowym wyznaniem. W rozmowie z BBC Football Focus ujawnił swój meczowy rytuał.

– Mam tylko jeden przesąd. Gram każdy mecz w tych samych bokserkach. (…) Osiem lat w tych samych bokserkach – przyznał Ederson.

W następnej kolejce Premier League Manchester City pojedzie na Old Trafford, aby zmierzyć się z Manchesterem United. To spotkanie 31. kolejki zaplanowano na 6 kwietnia o 17:30.

Źródło: BBC Football Focus

Thomas Müller ma odejść z Bayernu. Niemcy chcą mu wybrać nowy klub

Thomas Müller zbliża się do końca swojej przygody z Bayernem Monachium. Według niemieckich mediów, „Die Roten” nie planują przedłużenia kontraktu 35-latka, a jego przyszłość może być związana z amerykańską MLS. Bawarczycy chcą mu nawet wybrać kolejny klub.

Bayern nie przedłuży umowy

Thomas Müller to bezsprzecznie jedna z legend Bayernu Monachium. Przez kilkanaście lat nieprzerwanej gry w pierwszym zespole zdobył wiele trofeów i był kluczową postacią w sukcesach bawarskiego klubu. Jednak wszystko wskazuje na to, że jego czas na Allianz Arenie dobiega końca.

Kontrakt Müllera wygasa z końcem czerwca i według informacji przekazanych przez Christiana Falka i Tobiego Altschaffla z „Bilda”, Bayern Monachium nie planuje oferować mu nowej umowy. 35-letni zawodnik w obecnym sezonie pełni głównie rolę rezerwowego pod wodzą Vincenta Kompany’ego. To z kolei sugeruje, że klub przygotowuje się do życia bez swojej legendy.

Statystyki Niemca są imponujące – 742 mecze, 247 goli i 273 asysty w barwach Bayernu. Mimo że nie odgrywa już tak ważnej roli na boisku, jego odejście będzie końcem pewnej ery w monachijskim klubie.

Wiele wskazuje na to, że Müller zdecyduje się na transfer do Stanów Zjednoczonych. Według doniesień „Bilda” zainteresowanie nim wykazują FC Cincinnati i San Diego FC, jednak Bayern Monachium najchętniej widziałby go w Los Angeles FC.

Nie jest to przypadkowe – klub z Miasta Aniołów jest partnerem biznesowym Bawarczyków, a przejście Müllera do LAFC mogłoby otworzyć drzwi do dalszej współpracy, w tym pełnienia przez niego roli ambasadora Bayernu na rynku amerykańskim.

Sam Müller może mieć inne plany. Jeśli nie zdecyduje się na przedłużenie współpracy z Bayernem, już 1 lipca stanie się wolnym agentem i będzie mógł podpisać kontrakt z dowolnym klubem. Możliwe, że Niemiec będzie chciał pozostać w Europie i jeszcze przez jakiś czas rywalizować na najwyższym poziomie.

Na ten moment Los Angeles FC zajmuje ósme miejsce w Konferencji Zachodniej MLS, a Bayern pozostaje liderem Bundesligi.

Źródło: BILD

Spore zmiany w Lechu Poznań? Dziennikarz przypomina słowa władz „Kolejorza”

Lech Poznań nie jest już głównym faworytem do zdobycia mistrzostwa Polski. Po serii słabszych wyników „Kolejorz” znalazł się w trudnej sytuacji, a brak trofeum może wywołać istotne zmiany w strukturach klubu. Według Damiana Smyka, konsekwencje mogą dotknąć pion sportowy.

Kolejny nieudany sezon?

Lech Poznań przystępował do sezonu z jasnym celem – odzyskanie tytułu mistrza Polski po rozczarowującej poprzedniej kampanii, w której zajął piąte miejsce i nie zakwalifikował się do europejskich pucharów. Na stanowisko trenera sprowadzono Nielsa Frederiksena. Początek sezonu dawał nadzieję, że decyzje te przyniosą oczekiwane rezultaty.

Duńczyk dobrze rozpoczął swoją pracę przy Bułgarskiej, a Lech przez długi czas przewodził tabeli PKO Ekstraklasy. Pierwszy poważny sygnał ostrzegawczy nadszedł jednak już we wrześniu, gdy „Kolejorz” skompromitował się w Pucharze Polski, odpadając po porażce z drugoligową Resovią Rzeszów.

Od tamtej pory forma zespołu zaczęła falować. Lech spadł na trzecie miejsce w tabeli i traci obecnie pięć punktów (a w zasadzie sześć, z uwagi na bilans bezpośredni z „Medalikami” – przyp. red.) do lidera, Rakowa Częstochowa. W kontekście walki o mistrzostwo oznacza to, że klub nie ma już wszystkiego w swoich rękach. Niektóre z wyliczeń sugerują, że poznański klub ma około 3,5% szans na triumf w lidze.

Władze Lecha od dłuższego czasu podkreślały, że klub nie może już pozwalać sobie na błędy. Z zespołu w trakcie sezonu odchodzili zawodnicy, którzy nie spełniali oczekiwań, np. Loncar czy Ba Loua. Jeśli poznaniakom nie uda się sięgnąć po tytuł, podobny los może spotkać osoby odpowiedzialne za pion sportowy.

– Doskonale pamiętam słowa ludzi z klubu przed sezonem: „Skończył się margines błędu”. Podejrzewam, że skoro Lech, który miał wszystko pod kontrolą, nie zdobędzie mistrzostwa, to dojdzie do jakiejś zmiany w pionie sportowym. Pytanie tylko, czy dotyczyć to będzie Tomasza Rząsy, czy Jacka Terpiłowskiego, bo nie sądzę, by klub zdecydował się na zmianę trenera. Wydaje mi się, że Niels Frederiksen będzie pracował także w przyszłym sezonie – przyznał Damian Smyk na kanale Meczyki.pl.

Dziennikarz dodał również, że jeśli „Kolejorz” zakończy sezon poza podium, może dojść wręcz do „trzęsienia ziemi” w strukturach klubu.

Tomasz Rząsa pełni funkcję dyrektora sportowego Lecha od 2018 roku. Były reprezentant Polski przeżywał już w Poznaniu wiele trudnych momentów. Kibice kilkukrotnie domagali się jego zwolnienia, szczególnie w momentach, gdy klub nie spełniał oczekiwań. Jeśli Lech ponownie zakończy sezon z pustymi rękami, fala krytyki może ponownie uderzyć w jego stronę.

Źródło: Meczyki.pl

Tomasz Hajto dosadnie o reprezentacji Polski: „Nie ma zasad. Probierz nadaje się do klubów”

Były reprezentant Polski, Tomasz Hajto, ostro ocenił sytuację w kadrze Biało-Czerwonych. Skrytykował Michała Probierza za brak dyscypliny i kwestionował jego przydatność jako selekcjonera w jednym z programów na antenie Polsatu Sport.

„Ostatni, który miał zasady, to Nawałka”

Polska reprezentacja wygrała z Maltą 2:0, ale atmosfera wokół drużyny daleka jest od idealnej. Michał Probierz mierzy się z falą krytyki – nie tylko za taktykę, ale również za brak odpowiedniego przygotowania mentalnego zawodników. Właśnie na ten aspekt zwrócił uwagę Tomasz Hajto. Mówił to jeszcze przed poniedziałkowym spotkaniem.

– W tej reprezentacji nie ma zasad. Ostatni, który jakieś zasady wprowadził i jakieś miał, to był Adam Nawałka. Prowadził to twardą ręką – stwierdził.

Były kadrowicz zaznaczył, że po sukcesie Nawałki zespół stopniowo tracił swoją hierarchię i dyscyplinę. Hajto nie ukrywa wątpliwości co do kompetencji Michała Probierza jako selekcjonera reprezentacji Polski. Jego zdaniem trener dobrze odnajduje się w pracy klubowej, ale prowadzenie kadry wymaga innego podejścia.

– Na dzień dzisiejszy nie wierzę we wszystko, co mówi Michał Probierz – dodał.

– Wydaje mi się, że on nadaje się do piłki klubowej, ale niekoniecznie reprezentacyjnej. Tu jest trener, tu jest selekcjoner. Tutaj się dostaje gotowy produkt, z którego trzeba wyciągnąć najlepszych piłkarzy. Wiele ludzi śmiało się ze wcześniejszych odpraw, ale wierzcie mi, świętej pamięci Janusz Wójcik umiał drużynę zmotywować – podsumował w Polsacie Sport.

Do tej pory Michał Probierz poprowadził kadrę w 19 meczach, z czego wygrał dziewięć.

Źródło: Polsat Sport

Mateusz Borek krytykuje pomysł oszczędzania Lewandowskiego. „Nie interesuje mnie mecz Barcelony”

Mateusz Borek nie zgadza się z pomysłem oszczędzania Roberta Lewandowskiego w meczu z Maltą. Dziennikarz uważa, że reprezentacja powinna być na pierwszym miejscu, a terminarz FC Barcelony nie powinien wpływać na decyzje selekcjonera.

Sztab szkoleniowy rozważa różne opcje

Trwają analizy dotyczące składu reprezentacji Polski na mecz eliminacyjny z Maltą. Jednym z rozważanych wariantów jest rozpoczęcie spotkania przez Roberta Lewandowskiego na ławce rezerwowych. Kapitan biało-czerwonych miałby pojawić się na boisku jedynie w razie problemów drużyny.

Takie rozwiązanie miałoby pomóc napastnikowi w regeneracji przed intensywnym okresem w Barcelonie. „Blaugrana” w ciągu 19 dni rozegra aż siedem spotkań, co oznacza duże obciążenie dla organizmu Polaka.

Mateusz Borek krytykuje pomysł oszczędzania Lewandowskiego

Nie wszyscy jednak zgadzają się z takim podejściem. Mateusz Borek otwarcie skrytykował pomysł oszczędzania Lewandowskiego, podkreślając, że priorytetem powinna być reprezentacja, a nie mecze klubowe.

– Jak 105 minut z Hiszpanią mógł wybiegać De Jong, to nie zastanawiał się Koeman, czy on ma mecz z Osasuną! Bo jego interesuje drużyna, która nazywa się reprezentacja Holandii – zauważył Borek.

Dziennikarz zaznaczył również, że mecze Barcelony nie powinny mieć znaczenia, gdy Polska gra o punkty.

– Jeśli Robert jest zdrowy i jeśli Robert jest do gry, to nie możemy w meczu eliminacyjnym patrzeć przez pryzmat tego, że Barcelona gra z Osasuną. Szczerze – nie interesuje mnie mecz Barcelony w dniu meczu kadry o punkty – podsumował.

Początek spotkania Polska – Malta zaplanowano na godzinę 20:45. Oficjalny skład biało-czerwonych poznamy około 19:30. Wtedy okaże się, czy selekcjoner Michał Probierz postawi na Lewandowskiego od pierwszej minuty.

Źródło: Kanał Sportowy

Probierzowi brakowało lidera w środku. „Zawsze brał piłkę na siebie”

Reprezentacja Polski wymęczyła zwycięstwo nad Litwą, ale styl gry pozostawił wiele do życzenia. Selekcjoner Michał Probierz po meczu przyznał, że brakowało mu Piotra Zielińskiego.

Biało-Czerwoni rozpoczęli 2025 rok od wygranej, jednak trudno mówić o optymizmie. Polska przez długi czas nie potrafiła sforsować litewskiej defensywy. Dopiero gol Roberta Lewandowskiego w 81. minucie uratował gospodarzy przed kompromitującym remisem.

Problemy w środku pola

Podczas pomeczowej konferencji Michał Probierz nie ukrywał, że nie jest do końca zadowolony z gry zespołu. Szczególnie zwrócił uwagę na środek pola, gdzie brakowało Piotra Zielińskiego.

– Wiedzieliśmy, że to będzie trudne spotkanie. Jeśli nie otworzy się szybko meczu, później jest znacznie ciężej – podkreślił Probierz.

– Brakowało nam lidera, jakim był Zieliński. Zawsze brał piłkę na siebie, był regularny. Musieliśmy szukać innych rozwiązań – dodał.

Cash zmieniony z myślą o zdrowiu

Probierz odniósł się również do Matty’ego Casha, który miał kilka udanych akcji, ale nie dograł meczu do końca.

– Za mało go wykorzystywaliśmy, zwłaszcza w pierwszej fazie gry. Wiemy, że nie przepracował pełnego okresu przygotowawczego z Aston Villą, dlatego go zmieniliśmy, żeby uniknąć problemów zdrowotnych – tłumaczył trener.

Piotr Zieliński nie pojawił się na zgrupowaniu z powodu urazu mięśniowego, którego nabawił się na początku marca. Badania w Interze Mediolan wykazały uszkodzenie więzadła przyśrodkowego łydki w prawej nodze.

Źródło: Łączy Nas Piłka

Selekcjoner Litwy o słodko-gorzko o Lewandowskim. „Nie widziałem w jego grze niczego szczególnego”

Reprezentacja Litwy opuściła Warszawę bez punktów, ale z podniesioną głową. Podopieczni Edgarasa Jankauskasa byli bliscy sprawienia niespodzianki w starciu z Biało-Czerwonymi. Ostatecznie przegrali, lecz pokazali się z bardzo dobrej strony.

Litwini pokazali siłę

Litwini postawili trudne warunki Polakom i przez długi czas utrzymywali wynik 0:0. W drugiej połowie mieli nawet świetną okazję do zdobycia bramki, jednak kapitalna interwencja Łukasza Skorupskiego uratowała Biało-Czerwonych.

Ostatecznie to Robert Lewandowski przechylił szalę na korzyść Polski, choć jego trafienie było efektem rykoszetu.

Po meczu Edgaras Jankauskas nie ukrywał dumy ze swoich zawodników. Na konferencji prasowej chwalił ich za dyscyplinę taktyczną i skuteczną grę w obronie.

– Zagraliśmy solidnie przeciwko silnemu przeciwnikowi. Graliśmy kompaktowo w defensywie i mieliśmy swoje szanse – zaznaczył trener Litwinów.

– Myślę, że dobrze poradziliśmy sobie z polskim atakiem. Nie widziałem w grze Roberta Lewandowskiego niczego szczególnego – powiedział, ale mimo to litewski selekcjoner docenił klasę kapitana Biało-Czerwonych.

– Człowiek, który zdobywał po 20-30 goli w każdym sezonie, jeden z najlepszych napastników tego stulecia – nic dziwnego, że to on przesądził o wyniku – dodał Jankauskas.

– Nie sądzę, że Polska zagrała źle. To my zaprezentowaliśmy się dobrze, zwłaszcza kiedy mieliśmy piłkę – podsumował.

Teraz obie drużyny muszą skupić się na kolejnych rywalach. Polska zagra u siebie z Maltą, a Litwa zmierzy się z Finlandią.

Źródło: Weszło

Nietypowe pytanie na konferencji trenera Probierza. „Pytałem chat i powiedział, że awansujemy z pierwszego miejsca” [WIDEO]

Podczas czwartkowej konferencji prasowej selekcjonera reprezentacji Polski padło zaskakujące pytanie dotyczące prognoz sztucznej inteligencji. Trener Michał Probierz odpowiedział Łukaszowi Cionie z humorem. Nawiązał do technologii i optymistycznie ocenił szanse Biało-Czerwonych.

Nietypowe pytanie na konferencji prasowej

Znany z oryginalnych pytań Łukasz Ciona, autor vloga „Cioną po Oczach”, zapytał Michała Probierza o analizy sztucznej inteligencji dotyczące szans Polski na awans do Mistrzostw Świata 2026.

Łukasz Ciona: Według sztucznej inteligencji nasze szanse na awans wynoszą 40-60 proc. Jak pan to oceni?

Michał Probierz: Pytałem chat G6L i powiedział, że awansujemy z pierwszego miejsca.

Reprezentacja Polski rozpoczyna eliminacje do Mistrzostw Świata 2026 podczas marcowego zgrupowania. Pierwszy mecz odbędzie się 21 marca 2025 roku o godzinie 20:45 na PGE Narodowym w Warszawie przeciwko Litwie.

Trzy dni później, 24 marca o tej samej godzinie i na tym samym stadionie, Polacy zmierzą się z Maltą.

Źródło: Łączy Nas Piłka, Meczyki.pl

EkstraklasaTrolls.pl
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.