Lech Poznań może sięgnąć po tytuł mistrza Polski już w najbliższą sobotę. Warunek jest prosty — musi pokonać Piasta Gliwice. Trener Niels Frederiksen mimo problemów kadrowych emanuje spokojem i wiarą w swój zespół.
Wszystko w rękach Lecha
Lech Poznań stoi przed decydującym krokiem. W ostatniej kolejce sezonu zmierzy się z Piastem Gliwice. Tylko zwycięstwo gwarantuje „Kolejorzowi” mistrzostwo. W przypadku remisu lub porażki, szansa otwiera się przed Rakowem Częstochowa.
Oczywiście, może być również tak, że Medaliki także stracą punkty. Poznaniacy muszą zatem zdobyć tyle samo lub więcej punktów w ostatniej kolejce od Rakowa.
Mimo presji przed końcem sezonu i braków kadrowych Frederiksen nie traci wiary. Duńczyk wypowiedział się na temat nadchodzącego spotkania z Piastem Gliwice.
– Mimo problemów wyglądaliśmy ostatnio dobrze. Udźwignęliśmy presję, z siedmiu ostatnich meczów wygraliśmy pięć, a dwa razy zremisowaliśmy. Nie mam większych wątpliwości co do składu. Musimy być mocni mentalnie i poradzić sobie z emocjami. To będzie ważne, zawodnicy znają stawkę meczu, ja mam jednak dobre przeczucie co do tego pojedynku – powiedział Duńczyk.
Jesienią Lech nie potrafił sforsować defensywy Piasta. Spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem. Teraz taki wynik nikogo w Poznaniu nie zadowoli.
– Nam podoba się to, że mamy wszystko w swoich rękach. Nie możemy się już doczekać tego meczu, chcemy wygrać. Widzę po zawodnikach spokój i koncentrację. Czeka nas trudny bój, ale chcemy po tym meczu wszystkich uszczęśliwić – zaznaczył Frederiksen.
Trener Lecha musi sobie radzić bez kilku kluczowych zawodników. Kontuzje wykluczyły m.in. Radosława Murawskiego, Bartosza Salamona i Filipa Jagiełłę. Z powodu kartek nie zagrają Patrik Walemark i Daniel Hakans.
Spokój u trenera
Zapytany o to, czy specjalnie przygotuje drużynę do meczu o tytuł, Frederiksen zaskoczył lekko żartobliwą odpowiedzią.
– To będzie ekstremalnie nudne. W sobotę pospacerujemy po lesie, będzie obiad, odprawa, potem będzie rozgrzewka, a po niej przyjdzie mecz. Strzelimy jednego gola, będzie przerwa, potem strzelimy drugiego i wygramy – podsumował.
Źródło: Głos Wielkopolski