Wiele wskazuje na to, że w piłce nożnej może dojść niedługo do sporych zmian. Według doniesień „The Telegraph” sędziowie będą mogli pokazywać zawodnikom… niebieską kartkę.
Sędziowie od 1970 roku mogą pokazywać zawodnikom dwie kartki – w kolorze żółtym i czerwonym. Wiele wskazuje na to, że niedługo dojdzie do zmiany w tym temacie. Według doniesień „The Telegraph” arbitrzy będą mogli skorzystać z trzeciego rodzaju upomnienia – w kolorze niebieskim.
Wspomniane źródło przekonuje, że w piątek zostanie ogłoszone wprowadzenie tego rodzaju kary wobec zawodników. Niebieska kartka będzie czymś pomiędzy czerwoną a żółtą kartką. Oznaczać będzie usunięcie zawodnika na 10 minut z boiska. Dwie niebieskie kartki lub niebieska i żółta oznaczają wydalenie piłkarza z boiska.
Football Association Board na razie nie przewiduje, aby wprowadzić te przepisy na najwyższym poziomie. Na początku dojdzie do testów w mniej prestiżowych rozgrywkach. Nie można jednak wykluczyć obecności niebieskiej kartki w Pucharze Anglii od następnego sezonu.
Pomysł IFAB nie przypadł do gustu UEFIE. Szef federacji Aleksander Ceferin nie wyraża zgody na zmianę przepisów. Wspomniany rodzaj upomnienia nie będzie więc zastosowany w trakcie Ligi Mistrzów i Mistrzostw Europy w Niemczech w 2024 roku.
Lech Poznań w poprzednim sezonie zafundował kibicom wiele emocji w europejskich pucharach. Prowadzący portal „Ranking UEFA” Jan Sikorski przedstawił, ile pieniędzy ta przygoda przyniosła Kolejorzowi.
Lech Poznań w minionym sezonie dotarł do ćwierćfinału Ligi Konferencji Europy. Podopieczni Johna van den Broma odpadli dopiero po trafieniu na włoską Fiorentinę. Po niespełna roku od tej rywalizacji dowiedzieliśmy się, ile pieniędzy Kolejorz dostanie od UEFY za przygodę w pucharach.
Na konto Lecha Poznań trafiło ponad 8,4 milionów euro. Powyżej miliona euro z tej puli pochodzi z market pool (podział za prawa telewizyjne – przyp. red.). Prawie 500 tys. euro to zarobek za miejsce w 10-letnim rankingu.
Wyniki w grupie przyniosły Kolejorzowi niemal 2 miliony euro, runda barażowa – 0,3 mln euro, 1/8 finału – 0,6 mln euro, 1/4 finału – 1 mln euro.
Premie dla Lecha Poznań z UEFA za LKE 2022/23:
Kwota startowa: 2,94 mln € Ranking 10-letni: 0,445 mln € Market pool: 1,071 mln € Wyniki w grupie: 1,941 mln € Runda barażowa: 0,3 mln € 1/8 finału: 0,6 mln € 1/4 finału: 1 mln € Nadwyżka: 0,112 mln €
Aurelio De Laurentiis wypowiedział się na temat zakończenia współpracy z Piotrem Zielińskim po zakończeniu bieżącego sezonu. Prezes SSC Napoli obwinił za to agenta piłkarza, Bartłomieja Bolka.
SSC Napoli niedawno poinformowało niedawno o rozstaniu się z Piotrem Zielińskim po zakończeniu sezonu. Polak wielokrotnie dawał sygnały o chęci pozostania na Stadio Diego Armando Maradona. Rozmowy klubu z agentem nie zakończyły się jednak porozumieniem.
Teraz wiele wskazuje na to, że po sezonie Piotr Zieliński dołączy do Interu jako wolny agent. Nad tym faktem ubolewa prezes Napoli, Aurelio De Laurentiis. Według piłkarskiego działacza winę za odejście „Zielka” z Neapolu ponosi Bartłomiej Bolek.
– Jestem zły na jego agenta Bolka. Kiedy zaoferowałem mu dużo pieniędzy, a on nie chciał, żeby został, to bardzo się rozzłościłem. Jest najlepiej zarabiającym zawodnikiem w drużynie i kiedy Bolek musi cię sprzedać, bo musi zarabiać, to ja mam odmienne zdanie. Nie jestem absolutnie zły na piłkarza, ale na tych, którzy zechcieli go zabrać – powiedział szef mistrzów Włoch.
Od tego momentu Piotr Zieliński nie będzie pełnił głównej roli w Napoli. Klub odsunął go od Ligi Mistrzów. Polak nie znalazł się również w kadrze na mecz z Hellasem. Najprawdopodobniej nie zostanie jednak całkowicie odsunięty. Polak będzie pełnił rolę rezerwowego.
Lukas Podolski i inni piłkarze PKO BP Ekstraklasy wzięli udział w Q&A (pytania i odpowiedzi – przyp. red.) na kanale „Meczyków”. Ligowi zawodnicy mieli wskazać największego buraka w rozgrywkach.
Dziennikarz portalu „Meczyki.pl” przeprowadził z piłkarzami PKO BP Ekstraklasy Q&A. Zawodnicy mieli między innymi wskazać największego buraka na boisku. Ciekawą odpowiedź na to pytanie podał Lukas Podolski, który wybrał Josue i… siebie.
Na to pytanie odpowiedział również napastnik Rakowa Częstochowa, Łukasz Zwoliński. 30-latek również wskazał na portugalskiego piłkarza Legii Warszawa. Zaznaczył jednak, że nie poddaje się jego prowokacjom.
– Wydaje mi się, że Josue. Ale nie mam 18 lat, żeby dawać się prowokować tego typu zagrywkom – stwierdził.
PKO BP Ekstraklasa wraca już w najbliższy piątek. W pierwszym ligowym spotkaniu w 2024 roku Stal Mielec zagra u siebie z Puszczą Niepołomice. Start spotkania zaplanowano na godzinę 18:00.
Denizlispor grał w niedzielę u siebie z Etimesgutem Belediyespor w ramach trzeciej ligi tureckiej. Spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem. Podczas meczu doszło jednak do niecodziennej sytuacji.
W trakcie drugiej połowy piłkarz gospodarzy, Emre Saglik wyszedł na boisko z telefonem. Kamery zarejestrowały, jak 26-latek biegnie pod własną bramkę z urządzeniem w ręce. Wideo szybko zyskało popularność w internecie i wywołało lawinę komentarzy. Część internautów zasugerowała, że zawodnik Denizlisporu mógł być zaangażowany w korupcję.
Denizlispor'un bugün oynadığı karşılaşmada Denizlisporlu futbolcu Emre Sağlık elinde cep telefonu ile mücadele etti pic.twitter.com/BEsdGg7Ez7
W kolejnych minutach meczu sprawa się jednak rozwiązała. Okazało się, że Emre Saglik znalazł telefon po zakończeniu przerwy. Defensor podniósł urządzenie, a później przekazał je chłopcu od podawania piłki. Wiele wskazuje na to, że telefon wypadł mu przed powrotem zespołów z przerwy.
Maciej Skorża zdobył dwa mistrzostwa Polski z Lechem Poznań. Jego odejście z Kolejorza spowodowane problemami osobistymi wywołało spory smutek wśród kibiców i pracowników klubu. Władze Lecha są jednak wciąż otwarte na powrót szkoleniowca. Tomasz Rząsa w magazynie „Gol” w „TVP Sport” wypowiedział się na temat tej kwestii.
Władze Lecha zwolniły niedawno Johna van den Broma. Jego miejsce do końca sezonu zajmie Mariusz Rumak. Wiele wskazuje na to, że w Kolejorzu od lipca zawita nowy szkoleniowiec. Nie od dziś wiadomo, że właściciele poznańskiego klubu są zafascynowani Maciejem Skorżą.
Wiele wskazuje na to, że Lech Poznań poczyni starania o sprowadzenie doświadczonego szkoleniowca do siebie. Tomasz Rząsa w programie „Gol” na antenie „TVP Sport” wypowiedział się w tej kwestii.
– Powrót Mariusza Rumaka był możliwy, więc powrót Skorży też jest realny. Maciej jest tutaj szanowany i ceniony. Pewnie wielu kibiców widziałoby go w Poznaniu. Teraz pracujemy jednak z Mariuszem i to przed nim są największe wyzwania. Absolutnie koncentrujemy się na tym, co tu i teraz – powiedział Tomasz Rząsa.
Maciej Skorża po przerwie od pracy zatrudnił się w japońskim Urawa Red Diamonds. Niedawno Polak odszedł z tego klubu i dzisiaj pozostaje wolnym szkoleniowcem. Lech Poznań sprowadził kilka tygodni temu do klubu jego najbliższego asystenta, Rafała Janasa.
Kolejorz zajmuje trzecie miejsce w tabeli PKO BP Ekstraklasy. Lech Poznan w 19 meczach uzbierał 33 punkty i traci 8 „oczek” do lidera – Śląska Wrocław.
Jeden z dziennikarzy obecnych na Gali Tygodnika „Piłka Nożna” zapytał Cezarego Kuleszę o alkoholu wokół Polskiego Związku Piłki Nożnej. Prezes federacji uważa, że doniesienia o pijaństwie nie są sprawdzone.
W ostatnich miesiącach pojawiło się sporo afer wokół Polskiego Związku Piłki Nożnej. Kilka z nich dotyczyło alkoholu (m.in. pijani goście na pokładzie samolotu, wysyłka trunków do Kataru i regularne bycie „na bani” podczas turnieju). Jeden z dziennikarzy obecnych na Gali Tygodnika „Piłka Nożna” zapytał Cezarego Kuleszę o rzekome pijaństwo wśród działaczy federacji.
– Jak pan się odniesie do tego, że wokół PZPN-u słowo wódka jest odmieniane przez absolutnie wszystkie przypadki w ostatnim czasie? – zapytał dziennikarz.
– Trudno mi na to reagować. Każdy reaguje tak, jak uważa. Nie przyjmuję tej krytyki, bo żeby stwierdzić, czy ktoś jest pijany, to trzeba dać alkomat, prawda? Jak pan prowadzi samochód, po czym może policja stwierdzić? Po tym, jak panu poda alkomat. Wiemy, że można różne rzeczy pisać, tylko że to są rzeczy niesprawdzone i ja mam na to dowody – odpowiedział Cezary Kulesza.
Prezes PZPN C. Kulesza o związku i napojach procentowych. "Trzebaby mieć, alkomat" pic.twitter.com/ckCuNQtZ2G
Robert Lewandowski udzielił wywiadu Łukaszowi Wiśniowskiemu i Jakubowi Polkowskiemu. Kapitan reprezentacji w rozmowie z „Foot Truckiem” wypowiedział się między innymi na temat sporu z Cezarym Kucharskim.
Nie od dziś wiadomo, że relacja Roberta Lewandowskiego z jego byłym menadżerem nie należy do najlepszych. Cezary Kucharski po rozstaniu z polskim napastnikiem toczy z nim medialny i sądowy konflikt.
Robert Lewandowski w rozmowie z Łukaszem Wiśniowskim i Jakubem Polkowskim wypowiedział się na temat byłego agenta. Według kapitana reprezentacji Polski zachowanie Cezarego Kucharskiego jest obsesyjne.
– Dla mnie to już jest obsesja. Jak coś teraz powiem, to pewnie daję mu paliwo, żeby się wypowiadał. Wypowiedziałem się na jego temat tylko i wyłącznie w rozmowie z Mateuszem Święcickim, to były chyba jedyne dwa zdania, które powiedziałem na jego temat, nic więcej. Nie współpracuję z nim od siedmiu lat, oficjalnie od sześciu – powiedział Robert Lewandowski.
– Swój najlepszy okres miałem, gdy się z nim rozstałem. Wygrałem wszystko, miałem najlepsze wyniki, najlepiej czułem się w klubach. Rozstałem się z nim na początku 2018 roku, ale nieoficjalnie jeszcze wcześniej. Nie rozumiem jednej rzeczy. Jak się kłócimy, ja jestem ci coś winien albo ty mi, to idź do sądu i niech sąd to rozstrzygnie – dodał kapitan reprezentacji Polski.
– Jeśli przygotowujesz dwa lata wszystko, żeby medialnie to rozegrać pod siebie, to już są rzeczy, które nie są akceptowalne i nigdy tego nie zaakceptuję. W sądzie? Okej, niech sąd rozstrzygnie, ty masz rację, ja mam rację – nie ma znaczenia. I koniec. Wszystko, co się wokół dzieje, to takich rzeczy w życiu się nie robi. Niezależnie od tego, czy mówimy na biznesowym punkcie widzenia, czy prywatnym, czy zawodowym, czyli piłkarskim. Jeśli ktoś atakuje mnie, to tam jedno, ale jeśli atakuje moją rodzinę, to na to nie pozwolę. Ta obsesja jest już na wysokim poziomie – podsumował.
Kamil Grosicki udzielił wywiadu portalowi „sport.tvp.pl”. Piłkarz Pogoni Szczecin w rozmowie z Piotrem Kamienieckim wypowiedział się na temat odmładzania kadry i potencjalnej rewolucji w szeregach Biało-Czerwonych.
Eksperci i kibice wielokrotnie sugerowali selekcjonerom reprezentacji Polski odmłodzenie kadry. Wielu z nich chętnie skreśliłoby Kamila Grosickiego na rzecz mniej opierzonych zawodników. Piłkarz Pogoni Szczecin odniósł się do ciągle wracających słów o byciu „za starym” na kadrę.
– Żyję w zgodzie z założeniem, że jeśli poczuję, że w kadrze na mojej pozycji są zdecydowanie lepsi piłkarze ode mnie, to… powiem pas. Na razie tego nie widzę. Właśnie dlatego cały czas walczę na boiskach PKO BP Ekstraklasy i chcę udowadniać, że należy mi się miejsce w kadrze – powiedział „Grosik”.
– Odmładzanie? To normalna kolej rzeczy. Chcemy rozwoju reprezentacji i musimy wprowadzać nowych zawodników do drużyny narodowej. Pytanie, czy wszyscy gracze, o których rozmawia się w tym kontekście w mediach, są już gotowi na kadrę. Reprezentacja i gra w klubie to dwa inne bieguny – dodał.
Kamil Grosicki w rozmowie z Piotrem Kamienieckim podkreślił, że o jego przyszłości w reprezentacji Polski mogą zdecydować marcowe baraże o awans do EURO 2024. Według piłkarza Portowców brak awansu najprawdopodobniej spowoduje, że był to jego ostatni taniec z kadrą Biało-Czerwonych.
– Musimy wykorzystać szansę, którą dają baraże. Jeśli to się nie uda, to reprezentację czeka poważne trzęsienie ziemi. Wtedy najstarsi zawodnicy na pewno będą musieli pogodzić się z przyszłością. Dojdzie do rewolucji. Nawet w moim przypadku… Jeśli awansu nie będzie, to marcowe zgrupowanie będę mógł pewnie określić mianem „last dance” – podsumował doświadczony zawodnik Pogoni.
Mecz reprezentacji Polski w barażach do EURO zaplanowano na 21 marca. Biało-Czerwoni zmierzą się u siebie z Estonią. Pierwszy gwizdek w meczu wybrzmi o godzinie 20:45.
Kamil Stoch nie popisał się w sobotnim konkursie Pucharu Świata w Willingen. Polski skoczek narciarski w rozmowie z Eurosportem opowiedział o słabym występie i braku awansu do finału.
Kamil Stoch w piątkowych kwalifikacjach oddał słaby skok, przez który zajął dopiero 49. miejsce. Problemy Polaka potwierdziły się w sobotę. 36-latek skoczył 120 metrów, dzięki czemu skończył konkurs na 43. lokacie i nie awansował do finału.
Dziennikarz Eurosportu po zawodach zapytał Kamila Stocha o powód tak nieudanego występu. Doświadczony sportowiec początkowo zaskoczył redaktora, ale następnie przeszedł do rzetelnej analizy.
– Wszystko jest nie tak, począwszy od złego ruszania z belki, a kończąc na długości lotu. Staram się, jak mogę, ale nie wiem, co mam ci powiedzieć i kibicom. Nie wiem, gdzie jest problem, nie mogę go zdefiniować, a tym bardziej rozwiązać, nie mam pojęcia, naprawdę – dodał Stoch.
– Często zmieniamy różne rzeczy, więc może brakuje stabilizacji, punktu zaczepienia, na którym mógłbym się oprzeć. Ale problem też jest we mnie, skoro nie mogę wykonać tego, czego wymagają ode mnie trenerzy – podsumował.
Bartosz Salamon udzielił wywiadu Maciejowi Sypule z klubowych mediów Lecha Poznań. Obrońca Kolejorza wypowiedział się między innymi na temat zawieszenia za pozytywny wynik testu antydopingowego.
Bartosz Salamon osiem miesięcy nie mógł grać w piłkę nożną przez zawieszenie spowodowane pozytywnym wynikiem testu antydopingowego. Obrońca Lecha Poznań w rozmowie z Maciejem Sypułą opowiedział o kulisach całego zdarzenia.
– To było dla mnie wielkie zaskoczenie. Dowiedziałem się o tym w dniu wolnym po meczu z Pogonią. Dostałem telefon z klubu, że mam pilnie stawić się na stadionie. Byłem bardzo zaskoczony takim telefonem. Pojawiłem się i dowiedziałem się o tej sytuacji. Wtedy zaczął się cały koszmar – powiedział Salamon.
Bartosz Salamon o pozytywnym wyniku testu antydopingowego:
🧵🧵🧵
– To było dla mnie wielkie zaskoczenie. Dowiedziałem się o tym w dniu wolnym po meczu z Pogonią. Dostałem telefon z klubu, że mam pilnie stawić się na stadionie. Byłem bardzo zaskoczony takim telefonem. pic.twitter.com/sTZuJmzkKJ
Od razu po podaniu informacji o pozytywnym wyniku testu Bartosz Salamon oddał się w ręce klubu i lekarzy. Obrońca Lecha Poznań był gotowy poddać się wszelkim testom, które ostatecznie wykazały, że substancja wykryta w jego organizmie była zanieczyszczeniem.
– Jestem alergikiem, dlatego bardzo muszę uważać, na to, co zażywam, bo mam alergie pokarmowe, na które reaguję duszeniem. Każdy, kto ma takie problemy, wie, jak musisz uważać, co zażywasz. Gdy dowiedziałem się o tej substancji, byłem zdziwiony. Nie znałem tej nazwy, dlatego od razu oddałem się w ręce klubu i doktorów, aby mnie przebadali – przyznał.
– Substancja to był diuretyk, który w piłce nożnej nie jest dopingiem i nie pomaga w poprawieniu występów. Jest zakazany, dlatego rzuciło to podejrzenie maskowania brania czegoś. Od razu poddałem się testom włosów, paznokci i powiedziałem jasno, żeby mnie przebadali całego – dodał.
– Nikogo nie chciałem oszukać. Te testy pokazały moją rację. Znaleziono tam mikro objętość diuretyku i musieliśmy znaleźć, skąd ona się tam wzięła. Gdybym zażył całą tabletkę, stężenie byłoby kilkaset razy większe. Ta obecność była malutka. To zanieczyszczenie – zdradził.
– Nie chciałem nikogo oszukiwać. Moja rodzina mogła być spokojna. Klub mógł być spokojny. Wiedzieli, że mają przed sobą szczerego zawodnika, a nie oszusta. To było dla mnie najważniejsze, że nie brałem dopingu. Musiałem niestety odczekać swoje, ale wszystko zostało wyjaśnione. Została mi przyznana racja. Dyskwalifikacja byłaby zdecydowanie większa, gdyby tak nie było – ocenił.
Bartosz Salamon we wspomnianym wywiadzie dodał również, że wielokrotnie otrzymywał wsparcie od Lecha Poznań, kolegów z drużyny i kibiców. Piłkarz ma także żal do dziennikarzy, którzy nie chcieli głębiej zbadać sprawy przed wydaniem własnej opinii.
– Dla mnie bardzo ważne było to, jak zachował się klub, koledzy z drużyny i kibice. Nie zapomnę do dzisiaj, jak skandowali moje nazwisko. Chodząc po mieście, czułem wsparcie rodziny Lecha – przyznał doświadczony obrońca.
– Co do osób z innych części kraju. Tak… akceptuję to, że często w takich sytuacjach łatwiej klikają się tytuły, kiedy zawodnika skazuje się na wieloletnią dyskwalifikację i „dopingowicza”. Z drugiej strony mam żal. Rzetelni dziennikarze powinni przed opinią zagłębić się w sprawę. Kto się zagłębił, to zrozumiał, że w moim przypadku, jednoznacznie w moim ciele nie znaleziono dopingu – podsumował Salamon.
Dariusz Mioduski udzielił wywiadu TVP Sport. Szef Legii Warszawa wrócił myślami do wydarzeń z Holandii, kiedy został zaatakowany przez ochroniarza stadionu w Alkmaar.
Legia Warszawa w październiku przegrała w wyjazdowym meczu z AZ Alkmaar w ramach Ligi Konferencji Europy. W mediach więcej niż o samym meczu mówiło się o aferze po spotkaniu. Ochrona obiektu zaatakowała Dariusza Mioduskiego, sztab i piłkarzy wicemistrzów Polski.
Szef Legii Warszawa wrócił myślami do tamtej nocy. Mioduski w rozmowie z TVP Sport opowiedział o swoich odczuciach po kilku miesiącach od afery. Nawiązał przede wszystkim do sytuacji z Radovanem Pankovem. Przypomnijmy, że niedawno ustalono, iż ochroniarz rzekomo pobity przez piłkarza nie odniósł żadnych obrażeń w trakcie zamieszek pod stadionem.
– To incydent tak przykry, że ciężko w ogóle o nim wspominać. Ostatnia sytuacja z Pankovem pokazuje, że ochroniarz po prostu kłamał. Niestety dodaje to kolorytu temu wszystkiemu. Sprawa została dziwnie załatwiona przez UEFA. Dla nich jest to bardzo niekomfortowa sytuacja. Przyznali karę, która jest kompletnie nieadekwatna. Niestety, z punktu widzenia czysto prawnego, nie mamy teraz żadnych ruchów – powiedział Dariusz Mioduski.
Właściciel Wojskowych wypowiedział się również na temat najbliższych planów klubu. Celem Dariusza Mioduskiego na nadchodzące lata jest awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Biznesmen wie jednak, że do tego jest potrzebny powrót na szczyt w Polsce.
– Marzeniem jest zbudowanie Legii, która regularnie będzie grać na najwyższym europejskim poziomie. Nie tylko w fazie grupowej, ale później również z sukcesami. Mam ambicje, żeby Legia regularnie grała w pucharach. Teraz wyszliśmy z grupy Ligi Konferencji. Liczę, że w przyszłym powalczymy o Ligę Europy, może Ligę Mistrzów – stwierdził.
Antonio Lobato przekazał nowe informacje w sprawie przyszłości Lewisa Hamiltona. Według doniesień hiszpańskiego dziennikarza brytyjski kierowca może opuścić Mercedesa i dołączyć do zespołu Ferrari.
W przeszłości wielokrotnie spekulowano, że siedmiokrotny mistrz świata może opuścić zespół Mercedesa. Wiele wskazuje na to, że legenda motorsportu jest coraz bliżej takiego ruchu. Nowe doniesienia w tej sprawie przekazał Antonio Lobato.
– Z tego, co się dowiedziałem, szanse na to, że Hamilton w sezonie 2025 będzie jeździł w Ferrari, są bardzo duże. Niewykluczone, że już podpisał kontrakt – napisał hiszpański dziennikarz.
Umowa Lewisa Hamiltona z Mercedesem obowiązuje do końca 2025 roku. Jest w niej jednak opcja skrócenia o rok, co pozwoliłoby Brytyjczykowi na transfer. Wiele wskazuje na to, że Lewis Hamilton w teamie Ferrari zająłby miejsce Carlosa Sainza. Jego przyszłość nie jest pewna, po tym, jak Charles Leclerc przedłużył kontrakt.
David Ornstein poinformował o ciekawym transferze Radomiaka Radom. Według doniesień dziennikarza „The Athletic” Luka Vušković wzmocni skład ekipy prowadzonej przez Macieja Kędziorka.
Kim jest 16-latek z Hajduka Split? Urodzony w 2007 roku piłkarz niedawno zaliczył rekordowy transfer do Tottenhamu za 13,8 mln euro plus bonusy. Klub odda go jednak w lipcu 2025 roku. W związku z brakiem minut na boisku postanowiono go wypożyczyć.
Środkowy obrońca dołączy do Radomiaka na zgrupowaniu w Turcji. Do Chorwacji wróci latem, skąd ma zostać ponownie wypożyczony do Holandii lub Niemiec. Wspomniany proces ma przygotować młodego zawodnika do gry w Premier League.
🚨 EXCL: Tottenham prospect Luka Vuskovic to join Polish club Radomiak Radom on loan from Hadjuk Split. Done by #Hadjuk to give 16yo defender regular starts until summer, when expected to be loaned to higher level before #THFC switch in 2025 @TheAthleticFChttps://t.co/8hFN5Ov6xv
Włodzimierz Lubański wypowiedział się na temat formy Roberta Lewandowskiego w rozmowie z „Super Expressem”. Były reprezentant Polski zasugerował napastnikowi FC Barcelony transfer do Arabii Saudyjskiej.
Kibice reprezentacji i FC Barcelony w ostatnich miesiącach regularnie negatywnie oceniają grę Roberta Lewandowskiego. Włodzimierz Lubański w rozmowie z Super Expressem przyznał, że lawina krytyki w stronę kapitana Biało-Czerwonych jest spowodowana wyznaczonymi przez niego standardami. Według legendarnego piłkarza wraz z wiekiem „Lewemu” będzie ciężej sprostać oczekiwaniom kibiców.
– Jego ocena na dzisiaj jako piłkarza będzie taka, że jeśli gra słabiej, to będzie krytykowany. Najważniejsze przy ocenie Roberta są oczekiwania wobec jego osoby i czy je spełnia. Wiadomo, że wobec tej klasy zawodnika oczekiwania są bardzo wysoko postawione. Im będzie starszy, coraz trudniej będzie spełniać to, czego oczekują kibice czy też koledzy z zespołu. Sądzę, że dla niego jest ważne, żeby wytyczył sobie pewną drogę i powiedział: Ok, będę grał do tego czy innego momentu. Dlatego, żeby nie stracił tego, co osiągnął do tej pory – powiedział Włodzimierz Lubański.
Były piłkarz reprezentacji Polski dał również radę aktualnemu kapitanowi kadry. Według Lubańskiego transfer Lewandowskiego do Arabii Saudyjskiej na zakończenie kariery byłby dobrym pomysłem.
– Jeśli Robert wyjechałby w tamtym kierunku, to byłoby zamknięcie kariery w bardzo dobrym stylu, poparte dużym zastrzykiem finansowym. Moja opinia jest taka, że obojętnie w jakim klubie będzie grał, to bardzo ważne jest jego otoczenie na boisku. Współpraca z zawodnikami grającymi obok Roberta w tym sezonie wymaga dopracowania, bo przecież doszło kilku nowych piłkarzy i muszą się ze sobą rozumieć – dodał.
– Wyłącznie jego sprawą i decyzją będzie to, czy chce kontynuować karierę na wysokim poziomie w Europie, w klubie jak Barcelona, czy też będzie chciał kontynuować ją w krajach, gdzie wyjeżdża wielu piłkarzy w jego wieku – podsumował.
Robert Lewandowski zanotował w bieżącym sezonie 29 występów. W tym czasie 35-letni napastnik trafił do siatki rywali 13 razy. Do statystyk dorzucił również 6 asyst. Umowa Lewandowskiego z FC Barceloną obowiązuje do końca czerwca 2026 roku.