Lech Poznań wciąż walczy o tytuł mistrza Polski. Szkoleniowiec Kolejorza odpowiedział na pytania dziennikarzy podczas konferencji prasowej przed meczem z Piastem Gliwice. Maciej Skorża zapowiedział, że porażka w finale Pucharu Polski nie spowodowała obniżki determinacji wśród zawodników.
Raków Częstochowa i Lech Poznań zdominowali polskie rozgrywki w bieżącym sezonie. Oba zespoły wciąż walczą o mistrzostwo. Kolejorz jest jednak w nieco gorszej sytuacji. Poznaniacy muszą liczyć na utratę punktów Rakowa.
Ważną kwestią w kontekście walki o mistrzostwo Polski będzie też reakcja obu zespołów na wydarzenia z finału Pucharu Polski. Przypomnijmy, że Raków Częstochowa pokonał Lecha Poznań w ostatnim meczu „Pucharu Tysiąca Drużyn”. Maciej Skorża zapewnia jednak, że w zespole nie widzi zrezygnowania.
– Jeszcze w szatni zaraz po finale Pucharu Polski powiedzieliśmy sobie, co dalej. Wiemy, co chcemy zdobyć, a determinacja z każdym dniem jest coraz większa. Nie widzę u zawodników zrezygnowania, czy też postawy, która mogłaby martwić. Wierzę w ten zespół, wierzę w mistrzostwo Polski – oznajmił szkoleniowiec Kolejorza.
Eintracht Frankfurt pokonał West Ham United w półfinale Ligi Europy. Kibice niemieckiej drużyny wtargnęli na murawę, aby świętować awans do finału rozgrywek.
Rewelacja rozgrywek
Pierwszy mecz West Hamu United z Eintrachtem Frankfurt zakończył się zwycięstwem gości 1:2. Niemcy przypieczętowali awans w rewanżu, notując wygraną 1:0. Dla tego klubu to pierwszy awans do finału europejskich pucharów od 1980 roku.
Kibice jeździli po całej Europie
W każdym ze spotkań podopieczni Glasnera mogli liczyć na liczne wsparcie kibiców. Na Camp Nou pojawiło się ich 30 tysięcy, a na Stadionie Olimpijskim w Londynie około 10 tysięcy.
Kibice Lecha Poznań nie mogli wejść na mecz finału Pucharu Polski. Tomasz Włodarczyk w programie „Poznań vs. Częstochowa” na antenie kanału „Meczyki” zdradził, że fanatycy próbowali wymusić na piłkarzach opóźnienie spotkania.
Ultrasi Lecha Poznań podjęli decyzję, że żaden fan Kolejorza nie wejdzie na sektor, dopóki na trybunie nie pojawi się oprawa. Tomasz Włodarczyk donosi, że kibice klubu z Poznania przed meczem wysyłali wiadomości do piłkarzy. Poproszono ich o opóźnienie meczu.
– Zastanawiam się, na ile wydarzenia z kibicami wpłynęły na piłkarzy Lecha. Z tego co wiem, to oni otrzymywali wiadomości od najważniejszych fanów „Kolejorza”, żeby w związku z ich protestem i niewniesieniem oprawy spróbowali opóźnić to spotkanie – powiedział Włodarczyk w programie „Poznań vs. Częstochowa” na kanale „Meczyki”.
– Nie wiem, czy to jest najlepszy moment, żeby wpływać w ten sposób na swoich piłkarzy tuż przed gwizdkiem jednego z najważniejszych momentów i meczów sezonu. Liczysz na mocnego kopa, a wychodzisz na ten stadion i jest stypa. Te problemy przerosły organizatorów, władze miasta, straż pożarną, policję i inne instytucje. Mam wrażenie, że piłkarze Lecha Poznań zaczęli ten mecz mocno rozkojarzeni i to było widać po pierwszej bramce – dodał dziennikarz.
Janne Andersson udzielił wywiadu serwisowi Sportbladet. Selekcjoner reprezentacji Szwecji po raz pierwszy zabrał głos od porażki z Polską. Szkoleniowiec wrócił myślami do wydarzeń ze Stadionu Śląskiego w Chorzowie.
Niedowartościowani piłkarze Trzech Koron
– Wszyscy doszliśmy do wniosku, że to było całkiem ciężkie losowanie. Później przyszła ta straszna wojna, która dała Polsce przewagę i nie polepszyło to naszej szansy. Wielu piłkarzy przyjechało na zgrupowanie z niskim poczuciem własnej wartości. To się dzieje, gdy nie gra się w klubie. Mieliśmy dwa dni pracy nad tym aspektem. Naszym sposobem było stworzenie środowiska, gdzie piłkarze czują się bezpieczni poprzez bycie klarownym – powiedział Janne Andersson na łamach Sportbladet.
Rio Ferdinand wypowiedział się na temat meczu Realu Madryt z Manchesterem City. Ekspert telewizji BT Sport skrytykował ekipę przyjezdnych.
„To nie była przekonująca drużyna”
Real Madryt wyeliminował Manchester City w półfinale Ligi Mistrzów. Królewscy pokonali Obywateli 3:1. Rio Ferdinand podsumował środowy mecz na antenie stacji BT Sport.
– Ten stadion pozbawił City życia. Widziałeś wagę historii, wielkość stadionu. Goście nigdy nie wyglądali, jakby mieli całkowitą kontrolę. To nie była przekonująca drużyna – powiedział legendarny obrońca Manchesteru United.
– Nigdy nie można wątpić w jakość tego zespołu. Serce, pragnienie, charakter. Oni widzieli to już tyle razy. Ci zawodnicy patrzą na siebie i ufają sobie nawzajem. Przede wszystkim przy tej publiczności. Ta publiczność dodała im skrzydeł – dodał były reprezentant Anglii.
Królewscy zmierzą się w finale z Liverpoolem. Ostatni mecz tej edycji Ligi Mistrzów odbędzie się w Paryżu. Spotkanie zaplanowano na 28 maja.
Marek Papszun udzielił wywiadu portalowi TVP Sport. Szkoleniowiec opowiedział o swoim celu, który chciałby osiągnąć przed pójściem na emeryturę. Odniósł się również do słów Sławomira Stępniewskiego z Radomiaka Radom.
Emerytura i walka o mistrzostwo Polski
47-letni szkoleniowiec wielokrotnie powtarzał, że będzie trenerem tylko do 50. roku życia. Marek Papszun w rozmowie z TVP Sport zdradził, że jednym z jego celów na ostatnie lata pracy jest zdobycie mistrzostwa Polski.
– Ja mam faktycznie taki plan, to nie są nieprzemyślane opowieści. Zawsze staram się planować o krok do przodu. Oczywiście, w świecie sportu nie wszystko da się zaplanować, ale na pewne rzeczy mamy wpływ – powiedział trener zdobywców Pucharu Polski.
– Prawda jest taka, że jeśli ktoś powiedziałby mi, że jako wicemistrz Polski obronimy Puchar Polski, a na trzy kolejki przed końcem będziemy w walce o mistrzostwo, uznałbym, że to niepoważny człowiek, który nie ma żadnej wiedzy na temat piłki. A jednak tak się to potoczyło i nie wiemy, co będzie dalej. Fajnie byłoby wycisnąć z tego okresu maksa. By jak najlepiej wykorzystać ten czas – dodał.
– Wiadomo, że to, co się dzieje w tym sezonie, jest trochę na wyrost, bo mistrzowskich ambicji jeszcze nie mieliśmy, ale może to jest ten moment? Jesteśmy niby blisko, ale wciąż bardzo daleko. Jeśli w tym roku się nie uda, za rok spróbujemy ponownie. Nie wiem, czy klub będzie miał takie możliwości i aspiracje, ale ja przed pójściem na emeryturę chcę zdobyć mistrzostwo – przyznał.
Raków Częstochowa zajmuje pierwsze miejsce w tabeli PKO BP Ekstraklasy. Drugi Lech Poznań ma tyle samo punktów co Medaliki. Do końca sezonu pozostały trzy kolejki.
Odpowiedź na słowa Sławomira Stempniewskiego na temat długofalowej wizji
– Haha, dobrze, że nie słyszał tego Alex Ferguson, bo by się obraził na pana Sławka. Ciekawa teoria… Wiadomo jak to w piłce. Można stawiać różne tezy, a później próbować je obronić – powiedział.
– Jeśli pan Sławek tak uważa, jeśli twierdzi, że to jest dobre dla klubu, to trzeba to robić, zmieniać trenerów, byle była skuteczność tych działań. Zobaczymy, co życie przyniesie. Wierzę jednak, że była szersza argumentacja tych działań – zakończył.
Zbigniew Boniek podsumował finał Pucharu Polski. Były prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej przedstawił swoje wnioski z wydarzeń z Warszawy.
Kibice Lecha Poznań nie weszli na finał Pucharu Polski na Stadionie Narodowym. Ultrasi Kolejorza zablokowali wejście dla tysięcy kibiców. Wszystko przez to, że nie dopuszczono do wniesienia flag i banerów o wymiarach większych niż 2 m x 1,5 m.
Mocne słowa
Spora część fanów ekipy ze stolicy Wielkopolski chciała wejść na obiekt bez oprawy, jednak im to uniemożliwiono. Zbigniew Boniek podsumował tę sytuację na swoim profilu na Twitterze. Były prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej użył mocnych słów w kontekście blokujących kibiców.
– Chłodne wnioski po finale Pucharu Polski. Po pierwsze, obecny PZPN (zrobił wszystko) nie ponosi żadnej winy za decyzję PSP. Po drugie, myślenie o zmianie miejsca finału to ogromny krok w tył. Po trzecie, nie można pozwolić, by patologia decydowała, kto wchodzi, a kto nie – napisał Zbigniew Boniek.
Chłodne wnioski po Finale PP – 1. Obecny PZPN ( zrobił wszystko) nie ponosi żadnej winy za decyzje PSP 2. Myślenie o zmianie miejsca Finału to ogromny krok w tył – prestiżowy, propagandowy itd 3. Nie można pozwolić by patologia decydowała kto wchodzi a kto nie na mecz finałowy..
Liverpool awansował do finału Ligi Mistrzów po tym, jak wyeliminował Villarreal (5:2 w dwumeczu). Mohamed Salah po spotkaniu wypowiedział się na temat wymarzonego rywala w ostatnim meczu turnieju.
Już w środę dojdzie do rewanżu pomiędzy Manchesterem City a Realem Madryt. W pierwszym spotkaniu Obywatele pokonali Królewskich u siebie 4:3. Wygrany tego dwumeczu zmierzy się w finale Ligi Mistrzów z Liverpoolem.
Rachunki do wyrównania
Mohamed Salah wypowiedział się na temat swojego wymarzonego rywala w ostatnim meczu turnieju. Egipcjanin chciałby zagrać przeciwko Realowi Madryt, aby zrewanżować się za porażkę z 2018 roku.
– Chcę grać z Realem. Muszę być szczery. Manchester City to naprawdę trudny rywal, gramy z nim kilka razy w sezonie. Ale ja wolałbym mecz z Realem. Wtedy przegraliśmy, więc chcę z nimi grać. Mam nadzieję, że tym razem z nimi wygram – powiedział atakujący The Reds.
Michał Listkiewicz w felietonie dla Super Expressu rozpisał się na temat zachowania fanatyków Lecha Poznań, którzy uniemożliwili wejścia innym kibicom. Były prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej nazwał ich „terrorystami”.
Raków Częstochowa pokonał Lecha Poznań (3:1) w finale Pucharu Polski. O samym meczu mówiło się jednak bardzo mało ze względu na sytuację panującą pod Stadionem Narodowym.
Brak flag i oprawy
Kibice Kolejorza w kilkutysięcznym tłumie czekali na wejście. Ostatecznie się nie doczekali ze względu na decyzję ultrasów o bojkocie meczu. Wszystko za sprawą warunku, jaki postawiła Komenda Miejska Państwowej Straży Pożarnej. Kibicom zabroniono wnoszenia dużych flag i opraw.
Zadecydowała grupka, czekały tysiące
Michał Listkiewicz w felietonie dla Super Expressu nie unikał mocnych słów w stronę decyzyjnych kibiców Kolejorza. Były prezes polskiej federacji nazwał ich „terrorystami mieniącymi się kibicami Lecha”.
– Bezsensownym uporem pozbawili swoich rzekomych pupili wsparcia z trybun, a tysiącom wielkopolskich rodzin przybyłych do stolicy zepsuli majówkę. Pocieszałem pod stadionem zapłakane dzieci w koszulkach Kolejorza. Jak im wytłumaczyć, dlaczego po przejechaniu setek kilometrów stały godzinami pod bramą stadionu, na którym tak bardzo pragnęły być? – napisał Michał Listkiewicz.
Utrudnienia z transportem, zakorkowane miasto, blokada przy bramie, bałagan wokół stadionu, latające butelki, agresja policji, gaz i pałki. Za nieodpowiednie zachowanie garstki odpowiedzieli wszyscy.
To miał być wielki dzień dla polskiej piłki. Święto futbolu okazało się stypą. Ludzie nakręcali się na wyjazd do Warszawy od tygodni. Głód trofeum w kibicach Lecha jest ogromny, zwłaszcza w tak szczególnym sezonie. Mowa oczywiście o stuleciu istnienia.
Postanowiłem wybrać się z grupą fanatyków Kolejorza na finał Pucharu Polski, aby obejrzeć spotkanie z ich perspektywy. Niestety meczu prawie nikt nie zobaczył. Przepuszczono pojedyncze osoby z dziećmi, reszta musiała stać w kilkutysięcznym tłumie pod bramą nr 10.
Problemy z pociągami
Z obozu kibiców Lecha Poznań co jakiś czas wychodziły komunikaty o utrudnieniach związanych z wyjazdem na finał Pucharu Polski. Zaczęło się od sporu z PKP. Fanatycy próbowali załatwić optymalny transport. Okazało się jednak, że fani Kolejowego Klubu Sportowego otrzymali o wiele wyższe ceny za przejazd, niż ci z Rakowa. Zaporowa kwota zmusiła organizatorów wyjazdu do podjęcia decyzji o reorganizacji. Stanęło na tym, że większość wybrała się do stolicy autobusami oraz pociągami rejsowymi. Pozostali dotarli na własną rękę lub jednym (załatwionym w ostatnich dniach) pociągiem specjalnym.
Problemy z oprawą
Niecały tydzień przed finałem Pucharu Polski PZPN opublikował komunikat, w którym poinformował o warunkach postawionych przez prezydenta Warszawy i Komendę Miejską Państwowej Straży Pożarnej. „Kibice nie wejdą na stadion z flagami i banerami o wymiarach większych, niż 2 m x 1,5 m”. Był to podobno efekt opinii KM PSP, jednak nikt do końca nie wie, kto odpowiada za postawienie tego warunku. Po fakcie dochodzi do przerzucania winy na siebie (patrz zdjęcie poniżej).
Polski Związek Piłki Nożnej postanowił odwołać się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Fani Kolejorza poprosili o pomoc wojewodę województwa wielkopolskiego. Ostatecznie nic nie wskórano. Kibicom nie pozwolono wnieść flag, banerów i opraw.
Blokowanie wejścia
Nasz autokar wjechał do stolicy niedługo po godzinie 12:00. Korki w centrum spowodowały, że na parkingu pod stadionem wylądowaliśmy o 13:00. Pod bramami byliśmy 20 minut później. Na bilecie widniała informacja o otwarciu wejść o godzinie 14:00. Organizatorzy jednak widzieli ogromne tłumy, przez co już o 13:30 zakomunikowano, że otwarto bramy.
Do głosu doszli „decyzyjni”, padł jasny komunikat. „Wiara, (po poznańsku „ludzie” – przyp. red.), czekamy, aż wejdzie oprawa. Nikt nie wchodzi, dopóki nie wniesiemy flag”. Reakcje kibiców na ten komunikat były mieszane, ale ostatecznie wszyscy się dostosowali. Nikt nie wchodził, były śpiewy. Irytacja rosła z każdą minutą. Część niebiesko-białego tłumu krzyczała, aby piłkarze nie wychodzili na murawę.
Część kibiców była w wyraźnym stanie nietrzeźwości, co doprowadziło do późniejszej eskalacji. Po kilkudziesięciu minutach nerwy były tak ogromne, że oprócz przyśpiewek szarpano bramę, rzucano butelkami w stronę stewardów i policji. To jednak nie była większość, a tylko jednostki. Później zaczęły się problemy.
Stanie na słońcu w kilkutysięcznym (o ile nie kilkunastotysięcznym) tłumie spowodowało, że część mdlała. Fani, którzy byli z przodu dostali gazem od policji. Kibice wołali „karetka, karetka„. Medycy pojawili się kilka minut później.
Ludzie mdleją, karetki przyjeżdżają. Nikogo nie wpuszczają. Zajebisty finał.
— Jakub Kamiński Fan Account (@Oliwier1922) May 2, 2022
Jednostki prowokowały, a cierpieli wszyscy
Czekaliśmy pod bramą ponad trzy godziny, około 30. minuty meczu postanowiliśmy, że idziemy coś zjeść. Do food trucków mieliśmy aż trzy podejścia. Za pierwszym razem strzelano gazem w kibiców. Prawdopodobnie część fanatyków starła się z policją, a funkcjonariusze postanowili uderzyć we wszystkich. Uciekliśmy w stronę dworca Warszawa Stadion.
Drugie podejście. Spokojnie idziemy, gdy nagle biegnie na nas tłum ludzi, a za nimi „białe kaski” z pałkami w rękach. Uciekamy do autokarów (kilkaset metrów od bramy nr 10). W tym samym czasie na stadionie rozgrywano mecz.
Za trzecim podejściem poszliśmy okrężną drogą. Jedna z osób zapytała funkcjonariusza, czy możemy tędy przejść. „Jak chcecie, to idźcie” – usłyszeliśmy w odpowiedzi. Przechodząc obok uzbrojonego w odbezpieczoną pałkę policjanta, czułem lęk, że zaraz mogę otrzymać cios w plecy. Na szczęście nic się nie stało. Doszliśmy do food trucków, a wokół widać tylko syf. Nikt nie zadbał, aby podstawić kontenery na śmieci.
Niedługo po zakończeniu meczu zaczął się chaos, którego w zastanych warunkach nie dało się uniknąć. Organizator nie pomyślał i postanowił oddzielić parkingi kibiców Rakowa i Lecha tylko małym płotem. Sfrustrowani bojówkarze Kolejorza dali upust swojej złości. Do akcji ponownie wkroczyła policja. Podobnie jak wcześniej, ucierpiała większość. Nawet ci, co zachowywali się odpowiednio. Jeden kibic został staranowany przez konia.
Tak Polska Policja traktuję kibiców niewinnych, na filmie widać jak koń taranuje człowieka! chłopak który został staranowany przez konia trafił do szpitala jego stan jest ciężki! Brak słów!…..
— Kolejowy Klub 🥇🥇🥇🥇🥇🥇🥇🥇 (@KolejowyKlubLP) May 3, 2022
Co chwilę było słychać strzały, wpuszczano gaz do autobusów. Widziałem, jak funkcjonariusz wszedł do jednego autokaru, grożąc pałą niewinnemu kierowcy. Do naszego też weszli, ale szybko zdołaliśmy ich wygonić i zamknąć drzwi. Przez kilkanaście minut próbowaliśmy wyjechać, gdy w tle działy się sceny rodem z lat dziewięćdziesiątych.
Moje miejsce w autobusie było przy oknie. Obawialiśmy się, czy szyba nie pęknie, ponieważ obok ciągle padały strzały oraz rzucano petardami. Jedna z nich wybuchła tuż przy naszym autokarze. Z parkingu wyjechaliśmy około godziny 19:00. W Poznaniu byliśmy o północy ze względu na jeden postój w połowie drogi. Co ciekawe, na wspomnianym MOP-ie nie było żadnej policji. Kilkuset kibiców było bez żadnego zabezpieczenia (fani wrogiego Kolejorzowi Widzewa Łódź nie mieszkają daleko, dlatego mogło dojść do niezłej jatki). Ktoś zorientował się dopiero po kilkunastu minutach. Wtedy przyjechało pięć radiowozów.
Tak wyglądał wyjazd ze Stadionu Narodowego w "święto futbolu". Niejednokrotnie funkcjonariusze pozwolili sobie na wejście do autokarów. Autobusy kibiców Rakowa i Lecha były blisko, więc po meczu doszło do zamieszek. Niestety, obrywali też ci, którzy zachowywali się normalnie. pic.twitter.com/z9I8cxRWM6
Piłkarskie święto okazało się zlotem osób posiadających bilet na finał Pucharu Polski. To był bardzo smutny dzień nie tylko dla kibiców Lecha. Kilka osób w krawacie postanowiło nie dopuścić do wnoszenia flag, przez co tysiące osób zostało narażonych na utratę zdrowia.
Po meczu pojawiało się wiele komentarzy, co do zasadności bojkotu kibiców z Poznania. „Przecież dobrze wiedzieliście, że nie wejdziecie. Dlaczego nie mogliście zostawić flag i wejść bez nich?” Odpowiadam: Nie było takiej możliwości. Nawet jeśli ktoś bardzo chciał wejść na stadion, to nie mógł. Ultrasi zadecydowali.
Co do samego wejścia na stadion. Nikt nie mógł. Decyzyjni zabronili i zablokowali. Współczuję rodzicom z małymi dziećmi, dla których to miał być wspaniały dzień. pic.twitter.com/Agogltnkzf
Organizatorzy finału Pucharu Polski będą mieli ogromne pole do analizy. Finał Pucharu Polski odzyskał swój blask i prestiż, jednak zbyt często dochodzi do zadym. Organizacja wydarzenia była poniżej wszelkiej krytyki. Liczne przeszkody (od pociągów, po flagi) wywołały ogromne emocje wśród bardziej fanatycznych kibiców. Miejmy nadzieję, że ten finał będzie nauczką dla wszystkich.
Brak pociągów, brak flag, autobusy kibiców Lecha i Rakowa obok siebie. Syf wokół stadionu (brak śmietników). Agresja policji.
Ktoś z organizacji powinien za to odpowiedzieć. Chcieliśmy obejrzeć mecz, a uciekaliśmy przed policją z pałami i staliśmy pod bramami kilka godzin.
Radomiak Radom zwolnił Dariusza Banasika. Były szkoleniowiec beniaminka PKO BP Ekstraklasy opowiedział o sztabie, jaki mu „zapewniono” w ekipie RKS-u.
Dariusz Banasik przebył długą drogę z Radomiakiem Radom. 48-letni szkoleniowiec wprowadził klub z drugiej ligi do pierwszej, a następnie do Ekstraklasy. Podczas pierwszego kryzysu z najwyższej klasie rozgrywkowej zarząd go zwolnił.
Trener opowiedział o kulisach swojej pracy w programie Stan Futbolu na antenie Weszło TV. Były szkoleniowiec Radomiaka Radom zdradził, z jakimi problemami musiał się mierzyć podczas pracy w tym klubie. Członków sztabu było bardzo mało, a część z nich uczęszczała jeszcze do innej pracy, przez co dochodziło do kuriozalnych sytuacji.
– Można powiedzieć, że sztab wyglądał fatalnie. Miałem asystenta, który pracował w szkole. Czasami dochodziło do kuriozalnych sytuacji, że nie mógł być na treningu. Miałem także Zbyszka Wachowicza, dla którego to też nie była jedyna praca. Jeszcze jedna osoba odpowiadała za bramkarzy i jednocześnie była kierownikiem zespołu. Tylu było trenerów – powiedział Dariusz Banasik w Stanie Futbolu.
Według dziennikarzy Sky Italia właściciele Manchesteru City prowadzą zaawansowane rozmowy w sprawie wykupienia Palermo. Legendarny klub dołączyłby do piłkarskiej grupy City Football Group.
Poszerzenie grupy
Właściciele City Football Group posiadają kilka klubów piłkarskich. Mowa o m.in. Manchesterze City, New York City, Melbourne City czy Mumbai City. Do tej grupy miałoby dołączyć włoskie Palermo.
Rozmowy trwają
Według dziennikarzy Sky Italia właściciele City Football Group prowadzą zaawansowane negocjacje ws. kupna 80% udziałów tego legendarnego klubu. Włoscy żurnaliści twierdzą, że przejęcie trzecioligowca ma kosztować około 6 milionów euro.
80% of Palermo is expected to be purchased by City Football Group (valued at €6m).
They own 10 other clubs around the world, including Man City, and want to add Palermo to their global brand.
They’re in the due diligence phase but are planning to close a deal ASAP.
Dariusz Banasik był gościem sobotniego programu „Stan Futbolu” na antenie Weszło TV. 48-latek opowiedział o kulisach zwolnienia z Radomiaka Radom, którego wyciągnął z 2. ligi do Ekstraklasy.
Zwolnienie Dariusza Banasika spotkało się z negatywnym odbiorem dziennikarzy i kibiców. Szkoleniowiec, który przebył długą drogę z klubem z Radomia, nie otrzymał szansy na wyjście z kryzysu w Ekstraklasie.
Puchary po pierwszym sezonie?
Zarząd klubu na czele ze Sławomirem Stempniewskim pożegnał 48-letniego szkoleniowca, mimo utrzymywania się w górnej połowie tabeli. Władze Radomiaka Radom sugerowały, że celem zespołu są europejskie puchary.
– Po kilku gorszych wynikach słyszałem w klubie, że piąte albo szóste miejsce Radomiaka będzie rozczarowaniem – powiedział Dariusz Banasik w „Stanie Futbolu”.
– Przekonały mnie argumenty prezesów, że jeśli coś ma nastąpić, to może lepiej teraz – dodał.
Liczne utrudnienia
48-latek przyznał, że praca w Radomiu była trudna ze względu na kiepską infrastrukturę wokół klubu. Banasik stwierdził, że trener nie powinien się mierzyć z takimi rzeczami.
– Radomiak trenował na różnych boiskach, trzeba było dopasować treningi do tego, co da się zrobić, a nie co można zrobić. Jeździliśmy dookoła Radomia, wynajmowaliśmy boiska (…) Mierzyłem się z rzeczami, z którymi trener nie powinien się mierzyć – ocenił.
– Gra na jeden kontakt na treningach była niemożliwa, to się potem przekładało na mecze. Motywowałem zawodników, ale z czasem widziałem, że mam coraz mniejszy wpływ na zespół – podsumował.
Już w poniedziałek 2 maja odbędzie się finał Pucharu Polski. W ostatnim meczu tegorocznych rozgrywek „Pucharu Tysiąca Drużyn” zmierzą się Lech Poznań i Raków Częstochowa. Obie drużyny zdominowały polskie rozgrywki w sezonie 2021/22.
Déjà vu Macieja Skorży
Zwycięstwo jednej z drużyn może znacząco wpłynąć na morale drugiego zespołu. Taki obrót spraw może spowodować, że przegrana ekipa „wypisze się” z walki o mistrzostwo Polski. Ale czy na pewno? Przykładem może być Lech Poznań z sezonu 2014/15. Kolejorz przegrał finał na Stadionie Narodowym przeciwko Legii Warszawa. Później Niebiesko-Biali pokonali CWKS na Łazienkowskiej i pewnie dotarli do celu, jakim było mistrzostwo Polski.
Triumf w Pucharze Polski może rozluźniająco wpłynąć na zwycięzców, tak jak było w 2015 roku. Podobne zdanie na ten temat ma Maciej Skorża, który po meczu Lecha Poznań ze Stalą Mielec wrócił myślami do mistrzowskiego sezonu z Kolejorzem.
– Mam takie déjà vu z poprzedniego finału, kiedy prowadziłem wtedy Lecha. Wtedy po przegranym finale wszyscy mówili „to teraz Legia jest mistrzem, bo dostaną takiego mentalnego kopa”. Stało się dokładnie odwrotnie, więc nie ma reguły. Myślę, że to jest kwestia charakteru ludzi w szatni. I Raków, i Lech to są takie drużyny, które twardo stąpają po ziemi. Piłkarze są mega zmotywowani. Wydaje mi się, że bez względu na to, jak zakończy się finałowy mecz, to walka o mistrzostwo Polski będzie zupełnie innym rozdziałem – powiedział szkoleniowiec Lecha Poznań na konferencji prasowej.
Droga Lecha Poznań
Kolejorz rozpoczął drogę do finału od meczu ze Skrą Częstochowa (0:3). Co ciekawe, formalnym gospodarzem tego spotkania byli częstochowianie, jednak mecz odbył się na ulicy Bułgarskiej w Poznaniu z powodu braku spełnienia wymogów na obiekcie Skry.
W kolejnej rundzie Kolejorz pojechał do Skierniewic, gdzie pokonał tamtejszą Unię 2:0. Później poznaniacy trafili na krakowską Garbarnię. Podopieczni Macieja Skorży wygrali z drugoligowcem 4:0. W ćwierćfinale Kolejorz zmierzył się z Górnikiem w Zabrzu, gdzie wygrał 2:0.
Półfinał oznaczał starcie z Olimpią Grudziądz. Lech poradził sobie z trzecioligowcem bez większych problemów, notując zwycięstwo 3:0. Warto zaznaczyć, że Kolejorz przez całą drogę do finału Pucharu Polski nie stracił ani jednej bramki.
Droga Rakowa Częstochowa
Pierwszy krok Medalików do tegorocznego finału Pucharu Polski, to starcie ze Stalą Rzeszów. Ekipa z Ekstraklasy pokonała drugoligowca 4:2. W następnej rundzie Medaliki mierzyły się z KKS-em Kalisz. Podopieczni Marka Papszuna wygrali 2:1.
Raków trafił później na rywala z najwyżej ligi. RKS pokonał Bruk-Bet Termalicę 2:0 na wyjeździe. Później na drodze Rakowa stanęła Arka Gdynia. Ekipa z Częstochowy pokonała MZKS 2:0. W półfinale Medaliki pokonały u siebie Legię Warszawa 1:0.
Kursy bukmacherów
Bukmacherzy stawiają Lecha Poznań w roli faworytów. Kurs na to, że to Kolejorz zgarnie trofeum, wynosi około 1,65. Raków Częstochowa mimo statusu obrońcy tytułu, będzie się mierzył z Lechem Poznań jako „underdog”. Bukmacherzy oferują kurs na poziomie około 2,20 za triumf Rakowa.
Końcówka sezonu w Ekstraklasie i lepszy bilans Rakowa (szanse procentowe)
Liderem PKO BP Ekstraklasy jest obecnie Raków Częstochowa. Medaliki mają dokładnie tyle samo punktów co Kolejorz. Lepszy bilans meczów bezpośrednich działa jednak na korzyść podopiecznych Marka Papszuna, którzy u siebie zremisowali z Lechem Poznań 2:2 oraz wygrali na wyjeździe 1:0.
Bilans bezpośrednich spotkań przekłada się również na procentowe szanse na triumf w lidze. Paweł Mogielnicki z portalu 90minut.pl wyliczył, iż Raków Częstochowa ma 56.7% szans na mistrzostwo Polski. W przypadku Kolejorza mowa o wartości 42.3%.
1% szans na triumf w Ekstraklasie ma Pogoń Szczecin. Portowcy mają jednak trzy punkty straty do obu ekip oraz gorszy bilans meczów bezpośrednich. To oznacza, że obie drużyny musiałyby zgubić po minimum cztery punkty w ciągu trzech spotkań. Dodatkowo Pogoń musiałaby wygrać wszystkie mecze do końca sezonu.
Lech Poznań przegrał z Rakowem Częstochowa w domowym meczu PKO BP Ekstraklasy. Asystent trenera Macieja Skorży, Rafał Janas nie ukrywa, że Kolejorz zamierza się odegrać na ekipie Marka Papszuna.
– Mamy rachunki do wyrównania. Ten bilans ostatnich meczów na pewno działa na naszą niekorzyść. Jesteśmy jednak głodni zwycięstwa i wierzę, że wygramy puchar. Wiemy o co gramy. Jesteśmy maksymalnie zmobilizowani. Wciąż jesteśmy w walce o mistrzostwo Polski. Finał Pucharu Polski przed nami, czekamy na poniedziałek – powiedział 45-latek.
Swoje zdanie w sprawie odegrania się na Rakowie Częstochowa przedstawili również piłkarze. Michał Skóraś, Mikael Ishak i Radosław Murawski udzielili przedfinałowych wypowiedzi na oficjalnym kanale YouTube Lecha Poznań.
– Mamy na pewno coś do udowodnienia. Przegraliśmy u siebie z Rakowem w lidze 0:1. Rok temu też wyeliminowali nas z Pucharu Polski – przyznał 22-letni skrzydłowy Kolejorza.
– To oni są teraz na szczycie tabeli w lidze, ale my wciąż ich gonimy. Tutaj będzie jednak zupełni inaczej, bo zagramy tylko jedno spotkanie. Zwycięzca zgarnie trofeum. Nie możemy już doczekać się tego meczu – dodał szwedzki napastnik Niebiesko-Białych.
– W Rakowie mieli też dużo szczęścia. Nie zabieramy im ich jakości, ale równie dobrze my mogliśmy wywieźć trzy punkty z Częstochowy. Mogliśmy załatwić mecz dużo wcześniej u nas, ale tak się nie stało. Piłka nie wpadła do bramki i mamy niekorzystny bilans. Ale tak, jak mówię, to jest dobry moment, żeby to przełamać i pokazać swoją wyższość nad rywalem i naszą jakość – podsumował Radosław Murawski.
Czy wygrany zgarnie wszystko? Wypowiedzi Michała Skórasia i Iviego Lopeza
– Myślę, że trzy zwycięstwa w lidze dadzą nam mistrzostwo. Jeśli wygramy Puchar i następne mecze w lidze, to ja mocno w to wierzę, że zdobędziemy tytuł. Wiadomo, że to nie jest zależne od nas, bo Raków jak wygra wszystkie spotkania, to przeskoczy nas w tabeli. Myślę jednak, że jeśli pokonamy ich w poniedziałek, to może im się jeszcze gdzieś noga powinąć – powiedział Michał Skóraś w rozmowie z oficjalną stroną Lecha Poznań.
– Myślę, że faworytem do mistrzostwa Polski zawsze bywały drużyny totalne, bo zazwyczaj są to duże kluby i silne drużyny, tak jak Legia. Od takich klubów oczekuje się, że zawsze będą wysoko. My jesteśmy niespodzianką i myślę, że skoro w zeszłym roku zostaliśmy wicemistrzem, to w tym możemy być mistrzem. Nie możemy jednak mieć na tym punkcie obsesji. Musimy iść krok po kroku, mecz po meczu. Teraz gramy w Pucharze, więc myślimy tylko o tym i o wygranej. Później zajmiemy się ostatnimi trzema meczami w lidze, koncentrując się na każdym z nich – powiedział Ivi Lopez w rozmowie z klubowymi mediami Rakowa Częstochowa.
„Wyjątkowa” otoczka finału Pucharu Polski
Poniedziałkowe spotkanie nie będzie takie samo, jak poprzednie finały Pucharu Polski. Po dwóch latach rozgrywania decydującego starcia bez kibiców przyjdzie na mecz z widzami. To jeden z niewielu pozytywów dotyczących „oprawy” finału.
PZPN poinformował niedawno o decyzji ws. organizacji finału Pucharu Polski i warunku, jaki federacja otrzymała od władz Warszawy (za opinią Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej). Fanatycy Lecha Poznań i Rakowa Częstochowa nie będą mogli wnieść banerów i flag o wymiarach większych, niż 2 m x 1,5 m. To oznacza, że podczas tego spotkania najprawdopodobniej nie zobaczymy opraw.
West Ham United przegrał z Eintrachtem Frankfurt (1:2) w czwartkowym półfinale Ligi Europy. Podczas meczu doszło do skandalu z udziałem kibiców Młotów. Fani gospodarzy zaatakowali niemieckich dziennikarzy.
Fani Eintrachtu Frankfurt zasłynęli z licznej grupy wyjazdowej na mecz z FC Barceloną. Nie inaczej było w przypadku spotkania w Londynie. Na Stadionie Olimpijskim w stolicy Anglii pojawiło się około 10 tysięcy fanów z Niemiec. Ci przekrzykiwali gospodarzy, co w pewnym momencie zezłościło kibiców Młotów.
Zaatakowani komentatorzy z Niemiec
Dwóch niemieckich dziennikarzy poinformowało, że zostali zaatakowani przez kibiców West Hamu United. Phil Hofmeister i Tim Borockmeier twierdzą, że uderzono ich pięścią. Do całej sytuacji odniósł się klub, który opublikował specjalny komunikat.
– Nie jest łatwo komentować mecz, kiedy cały czas myślisz, że ktoś może podejść z tyłu i zadać cios – mówił niemiecki komentator.
– Zgodnie z naszym podejściem, każdy zidentyfikowany kibic zostanie przekazany policji. Otrzymają oni bezterminowy zakaz i nie będą mogli wejść na stadion oraz podróżować z klubem. Nie ma miejsca na tego rodzaju zachowania – napisano w oświadczeniu West Hamu United.
Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.
Ściśle niezbędne ciasteczka
Niezbędne ciasteczka powinny być zawsze włączone, abyśmy mogli zapisać twoje preferencje dotyczące ustawień ciasteczek.
Jeśli wyłączysz to ciasteczko, nie będziemy mogli zapisać twoich preferencji. Oznacza to, że za każdym razem, gdy odwiedzasz tę stronę, musisz ponownie włączyć lub wyłączyć ciasteczka.