NEWSY I WIDEO

Grzegorz Lato uważa, że kiedyś to było lepiej. Bo byli polscy trenerzy w kadrze

Dariusz Ostafiński z ramienia „Polsat Sport” przeprowadził wywiad z Grzegorzem Lato. Legenda polskiej piłki i były prezes PZPN rzucił bardzo odważną tezę w tamtejszej rozmowie. Stwierdził, że, co tu dużo mówić, KIEDYŚ TO BYŁO.

Lato wypowiedział się na wiele istotnych tematów. W rozmowie z Ostafińskim nie ma pustych frazesów, populizmów czy oklepanych formułek. Między innymi poruszono temat VARu w eliminacjach do mundialu oraz powołań dla Kamila Grosickiego. To była jednak cisza przed burzą.

Kiedyś to było

Kiedy rzucono temat zmiany na stanowisku selekcjonera w reprezentacji Polski Lato zaczął dość bezpiecznie i rozważnie. Stwierdził, że moment na taki ruch był źle wybrany. Taka decyzja mogłaby zapaść na przykład w czerwcu po Euro, lub wcześniej, przed eliminacjami.

To był tylko wierzchołek góry lodowej. Prawdziwa jazda bez trzymanki miała się dopiero zacząć.

– Wszyscy płakali, że Brzęczek słaby zapominając, że na Euro awansował, czyli zadanie wykonał. Potem odmładzał skład, próbował zawodników w Lidze Narodów i to się odbiło na wynikach, ale żeby od razu zmieniać – zaznaczył Lato.

– Po tych meczach Ligi Narodów głośno mówiło się, że jesteśmy za słabi na mocnych. Opinia publiczna nie mogła się z tym pogodzić, prezes Zbigniew Boniek chyba też nie – dodał.

– Ja uważam, że mieliśmy dobre wyniki, jak byli polscy trenerzy. Dawniej to byli Górski, Gmoch i Piechniczek. Ostatnio Engel, Janas czy Nawałka. Jak już Brzęczek miał odejść, to trzeba było wziąć w zamian Polaka. Nie wiem, dlaczego uparliśmy się na zagranicznego – podsumował.

Syn Maradony zakochany w Zielińskim. „Jest najlepszy w Europie”

Syn zmarłego Diego Maradony w rozmowie z „WP Sportowe Fakty” rozpływał się nad umiejętnościami Piotra Zielińskiego. W obszernym wywiadzie nie mógł się nachwalić jego umiejętności. Jak zapewnia, Polak jest jednym z jego ulubionych piłkarzy.

Piotr Zieliński nie ma za sobą najlepszego zgrupowania. Zdaniem dziennikarzy i piłkarskich ekspertów pomocnik zawiódł najbardziej w meczu z Anglią, kiedy powinien brylować, pod nieobecność Lewandowskiego.

Mimo nieudanych występów w biało-czerwonych barwach nie można mu odmówić świetnego sezonu. 26-latek rozgrywa prawdopodobnie najlepszy sezon w swojej karierze, od kiedy trafił do Serie A. Odnotował to także Diego Maradona junior.

Ulubieniec

W rozmowie z „WP Sportowe Fakty” syn legendarnego Argentyńczyka wymienił największe atuty Zielińskiego. Nie ukrywa również, że Polak należy do grona jego ulubionych zawodników.

– Zieliński jest jednym z moich ulubionych piłkarzy. Uwielbiam go za to, że jest piłkarzem kompletnym. Może grać na każdej pozycji w pomocy, świetnie gra lewą i prawą nogą, bardzo dużo widzi i potrafi błyskawicznie zareagować na to, co się dzieje na boisku. Strzela gole, ma asysty. I pięknie się rozwija – zauważa Diego Maradona junior.

Co więcej, uważa on, że Zieliński już teraz jest absolutnie topowym piłkarzem na swojej pozycji. Według niego, póki co tylko jeden pomocnik może się z nim równać.

– Według mnie tylko Kevin De Bruyne jest jeszcze tak dobry, może nawet trochę lepszy. Tylko że Zieliński jest młodszy od Belga, wciąż się rozwija, dojrzewa, więc nie mam wątpliwości, że któregoś dnia będę mógł już bez wątpliwości powiedzieć: tak, Piotr Zieliński na swojej pozycji jest najlepszy w Europie – przekonywał.

Choć w mediach pojawiło się mnóstwo doniesień o możliwym odejściu Zielińskiego z Neapolu, to Diego Maradona junior wierzy, że Polak nie odejdzie z klubu. 26-latek może zostać w klubie na długie lata.

– Według mnie Piotr Zieliński jest wart około 65-70 milionów euro. Niewielu, bardzo niewielu, zwłaszcza w tych czasach, byłoby stać na taki wydatek. Po drugie, ostatnio Zieliński udzielił wywiadu, w którym powiedział, że bardzo dobrze mu w Neapolu i nigdzie się nie wybiera. I po trzecie: prezes De Laurentiis oświadczył, że nie sprzeda Zielińskiego, bo Piotr jest przyszłością Napoli. To wszystko sprawia, że jestem w miarę spokojny – stwierdził.

 

Niecodzienna sytuacja w Hiszpanii. Dwóch przegranych w jednym meczu

W niedzielę SAD Villaverde wygrało z CD Mostoles 3:1. Mimo wyniku, obie drużyny ostatecznie przegrały to spotkanie.

Zmiany, zmiany, zmiany

W hiszpańskich rozgrywkach panuje niemałe zamieszanie. Rozgrywki na trzecim szczeblu prowadzone są w pięciu grupach, a krajowy związek piłki nożnej od przyszłego sezonu chce zmniejszyć ich liczbę do jednej. Przez tę zmianę większość drużyn czeka spadek, a najgorsi mogą zlecieć nawet o 2 stopnie.

Desperacja

Nic w tym więc dziwnego, że kluby starają się chwytać każdej możliwej okazji, a nawet korzystają z nieregulaminowych rozwiązań. Taka sytuacja miała miejsce na czwartym szczeblu rozgrywek, gdzie w niedzielę SAD Villaverde  wygrało na wyjeździe z CD Mostoles 3:1. Po meczu gospodarze złożyli protest, ponieważ goście skorzystali z niezgłoszonych zawodników. Taka sama sytuacja miała miejsce w CD Mostoles, o czym SAD Villaverde nie zawahali się wspomnieć. Ostatecznie obie drużyny otrzymały walkowera i żadna z nich nie zdobyła choćby punktu.

https://twitter.com/J_Krecidlo/status/1377898206810488835?s=20

Lucas Torreira chce wrócić do Ameryki Południowej. „Pragnę grać dla Boca Juniors”

Lucas Torreira nie chce kontynuować gry na Starym Kontynencie. Urugwajczyk chciałby wrócić do Ameryki Południowej. Jego celem jest gra dla Boca Juniors.

Chce zmienić kontynent

Torreira jest piłkarzem Arsenalu. Na początku tego sezonu wypożyczono go jednak do Atletico. W 22 meczach zagrał tylko 629 minut. Ostatnio zadeklarował, że nie chce kontynuować gry w Europie.

– Nie chcę dłużej grać w Europie. Chciałbym przejść do Boca Juniors – powiedział w rozmowie z ESPN.

Osobista tragedia

Jego kontrakt z Arsenalem obowiązuje do czerwca 2023 roku. Powrót do Ameryki Południowej wiążę się także z rodzinną tragedią Urugwajczyka. Niedawno zmarła jego matka.

Źródło: Nicolo Schira, Jakub Kręcidło (Twitter)

Lucky Loser Ekstraklasa w Totolotku

Po emocjach reprezentacyjnych przychodzi pora na powrót rozgrywek ligowych. Na boiska wrócą także piłkarze Ekstraklasy, która będzie objęta promocją Lucky Loser w Totolotku.

Obstaw mecze w promocji Lucky Loser (szczegóły promocji TUTAJ) za min. 33 PLN i nie martw się o wynik – jeśli przegrasz, otrzymasz bonus 33 PLN!

Nie masz konta w Totolotku? Zarejestruj się klikając TUTAJ i odbierz 500 zł bonusu od depozytu!

Zasady:

– Promocja obowiązuje wyłącznie w dniu 03 – 04.04.21 (SB-ND)
– Postaw min. 33 PLN, w przypadku przegranej otrzymasz bonus 33 PLN
– Na kuponie wyłącznie Ekstraklasa
– Promocja dla nowych i obecnych graczy

Nie masz konta w Totolotku? Zarejestruj się klikając TUTAJ i odbierz 500 zł bonusu od depozytu!

Legendarny trener o pracy Jerzego Brzęczka z reprezentacją. „Ma jedną wadę – został trenerem”

Orest Lenczyk porozmawiał z Mateuszem Migą na łamach TVP Sport o ostatnich wydarzeniach związanych z reprezentacją Polski. 78-latek wypowiedział się nt. ostatnich spotkań Biało-Czerwonych, a także o Paulo Sousie i jego poprzedniku – Jerzym Brzęczeku.

Trener Lenczyk o meczu z Anglią

Reprezentacja Polski poległa na Wembley w spotkaniu z reprezentacją Anglii. Trener Lenczyk jest nie tyle zadowolony z postawy naszych piłkarzy, o tyle jest zaskoczony tak słabą grą „Synów Albionu”.

– O Anglikach. Jedno zdanie. Nie spodziewałem się, że tak słabo zagrają, szczególnie biorąc pod uwagę to, co wiem o Liverpoolu, Tottenhamie, Chelsea itd. […] Pierwsza połowa była bardzo słaba w wykonaniu Anglików. Polacy grali tak, by nie przegrać. A w takiej sytuacji najczęściej jednak przegrywasz – ocenił były trener.

– Uda się zdobyć bramkę lub nie i od razu powstają artykuły, wygłaszane są opinie. Jednego trenera z błotem zmiesza, a drugiemu daje koronę. Spokojnie. To jest piłka. Najgłupszy sport jaki istnieje – dodał trener Lenczyk.

Jerzy Brzęczek powinien nadal pracować z reprezentacją?

W styczniu tego roku doszło do zmiany selekcjonera reprezentacji Polski. Prezes Boniek podjął odważną decyzję, gdyż trener Sousa nie ma miejsca na żadne eksperymenty. Portugalczyk zaczął swoją pracę od meczów w eliminacjach do Mistrzostw Świata, a w czerwcu rozpoczyna się EURO 2020(1). Trener Orest Lenczyk uważa, że selekcjonerem reprezentacji Polski powinien nadal być Jerzy Brzęczek.

– Jurek Brzęczek wiedział wszystko o tej drużynie i o kandydatach do gry. Uważam, że powinien być do końca trenerem – wyznał Orest Lenczyk.

– Jurek wiedział wszystko na ten temat. Żył tym! Pod koniec zeszłego roku mocno nim poniewierano. Bardzo mi było przykro, tym bardziej, że znam go osobiście. To bardzo porządny człowiek. Ale ma jedną wadę – został trenerem – ocenił były trener m.in. Śląska Wrocław.

– A ja ciągle powtarzam i do końca życia zdania nie zmienię, że zawód trenera to zawód dla idioty. Jak można wykonywać zawód, gdzie w najważniejszych momentach nie ma się żadnego wpływu na rozwój sytuacji? Wynik każdego meczu zależy w dużej części od szczęścia, a później media robią z tego dumę narodową i niesamowity wynik – zakończył wątek Jerzego Brzęczka.

Cały wywiad przeczytacie tutaj, serdecznie polecamy.

McKennie, Dybala i Arthur przyłapani na imprezie. Czekają ich wysokie kary?

Piłkarze Juventusu złamali restrykcje Włochów dotyczące walki z pandemią koronawirusa. Weston McKennie zorganizował imprezę, na którą przyszli m.in. Arthur i Paulo Dybala. Stara Dama myśli nad karą dla swoich zawodników.

Impreza w dobie pandemii

O imprezie Amerykanina poinformował dziennik La Stampa. Według tego źródła pomocnik Juve zaprosił do domu 20 osób. Wśród nich byli Arthur i Paulo Dybala.

Warto zaznaczyć, że we Włoszech zabronione są tak liczne zgromadzenia. Dodatkowo obowiązuje godzina policyjna, która trwa od 22 do 5 rano.

Kary dla zawodników

Policję poinformowali sąsiedzi młodego piłkarza Juventusu. Funkcjonariusze zjawili się pod domem Amerykanina około 23:30. Każdego uczestnika imprezy ukarano mandatem o wysokości 400 euro.

Bardzo prawdopodobne, że dla piłkarzy Juve to nie jedyna kara. Według La Stampy Stara Dama rozważa karę finansową dla całej trójki. Możliwe również, że trener nie weźmie ich pod uwagę w najbliższym spotkaniu przeciwko Torino.

Posypał głowę popiołem

Paulo Dybala jako jedyny z wymienionych przyznał się do winy i przeprosił. Argentyńczyk czeka na swój pierwszy występ od dwóch miesięcy.

Źródło: La Stampa

Emocjonalne kulisy meczu z Anglią. „Większość, nie wierzy w was”. Grosicki zagrzewał kolegów [WIDEO]

Reprezentacja Polski w środę przegrała z Anglią na Wembley (1-2). „Biało-Czerwoni” zanotowali kiepską pierwszą połowę, jednak w drugiej zdołali strzelić bramkę i nawiązać walkę. Materiał na kanale „Łączy nas Piłka” przedstawił nam odprawę przedmeczową Paulo Sousy oraz jego przemowę po ostatnim gwizdku.

Polacy zebrali mnóstwo krytycznych opinii po starciu z „Synami Albionu”. Wyjątkiem w tym przypadku nie był selekcjoner, którego decyzje kwestionuje duże grono ekspertów i dziennikarzy w naszym kraju. Trzeba jednak pamiętać, że w ostatnim meczu musieliśmy sobie poradzić bez Roberta Lewandowskiego.

Po wcześniejszym remisie z Węgrami (3-3) i wygraną z Andorą (3-0) „Biało-Czerwoni” mają na koncie 4 punkty w eliminacjach mistrzostw świata. Taki wynik po marcowym zgrupowaniu był nazywany planem minimum.

„Większość w was nie wierzy”

Mimo trudnej sytuacji kadrowej przed meczem z Anglią (brak Mateusza Klicha i Roberta Lewandowskiego, a także niepewnej sytuacji Krychowiaka) Polacy wycisnęli na Wembley wszystko. Przed spotkaniem Paulo Sousa wierzył jednak w sukces.

– Dużo… albo większość ludzi, nie wierzy w was. Nie wierzy, że możecie ich pokonać – zaczął Portugalczyk.

– To trudny mecz, tak. Są naprawdę dobrzy, już od pięciu lat pracują razem. Ale my jesteśmy Polską, panowie. Możemy zacząć dziś zmieniać historię. Musimy o tym pamiętać […] – zagrzewał zawodników.

– Nie możemy być tylko odważni, tylko gotowi na rywalizację. Musimy mieć przekonanie, panowie. Nie możemy osiągać celów bez przekonania. A to zależy od was. Musimy pamiętać, by każda akcja, dosłownie każda, z piłką czy bez piłki, panowie, każda musi być nasza! – przemawiał emocjonalnie Sousa.

– Nie idziemy tylko po to, by rywalizować. Idziemy, by wygrywać! – zakończył.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Kto jest bliżej, a kto dalej wyjazdu na EURO? Lista wygranych i przegranych marcowego zgrupowania reprezentacji Polski

Bojowe nastroje

Po rozgrzewce, kiedy piłkarze zeszli do szatni także nie brakowało emocji. Tym razem oprócz Paulo Sousy w rolę motywatora wcielił się Kamil Grosicki. Piłkarz West Bromwich Albion zagrzewał swoich kolegów do boju.

– Pozytywna energia panowie, jeden drugiemu pomaga – krzyczał „Grosik”.

– Jak ktoś zepsuje podanie… cały czas do przodu – wtórował mu Kamil Glik.

– Reakcja, cały czas reakcja, panowie. Po stracie. Cokolwiek, co się dzieje, od razu reagujemy – dorzucił także Jan Bednarek.

Oczywiście selekcjoner reprezentacji Polski również przemówił do zawodników. Sousa apelował o pokazanie chęci zwycięstwa.

– Pamiętajcie, by w waszych oczach był ogień. W każdym starciu, panowie. Chcemy wygrać każde starcie. Pamiętajcie, że tak ma się stać. Od początku, komunikacja. Motywujcie się nawzajem. Pewność, determinacja, wszystko. Zostawcie to na boisku, bo możecie to zrobić, panowie. Wierzcie w siebie, ale zróbcie to, dobra? Nie bądźcie miękcy, wyjdźcie tam, by wygrać każde starcie – zagrzewał Polaków Sousa.

Nie zasłużyli na porażkę

Niestety mecz nie ułożył się po myśli Polaków. W 19. minucie bramkę z rzutu karnego strzelił Harry Kane. Do przerwy był to jedyny gol na Wembley. Na drugą połowę „Biało-Czerwoni” wyszli z bardziej bojowym nastawieniem, co przełożyło się na odrobienie strat.

Błąd Stones’a wykorzystał Arkadiusz Milik, który po jego błędzie odebrał mu piłkę. Napastnik oddał ją do Jakuba Modera, który idealnie zmieścił ją w bramce Anglików. Niestety, kilka minut przed końcem spotkania wynik ustalił Harry Maguire.

Paulo Sousa mimo porażki był zadowolony ze swoich zawodników. W szatni po ostatni gwizdku stanowczo przyznał, że na porażkę nie zasłużyli.

– Przede wszystkim… słowa do was, panowie, do wszystkich. Przyjeżdżając na Wembley i wchodząc tu teraz do szatni, z tym poczuciem, wyraźnie widocznym, że nie zasłużyliśmy na to… na ten wynik, bo zrobiliśmy wszystko, by przejść kompletną przewagę – pocieszał kadrowiczów Portugalczyk.

– Jeśli będziemy konsekwentni, w tym co robimy, panowie, możemy być naprawdę topową drużyną. Ja w to wierzę panowie, od początku nie mam wątpliwości – dodał Sousa.

Cały materiał z kanału „Łączy nas Piłka” na YouTube znajdziecie poniżej:

Sławomir Peszko zaprezentował nowy numer na koszulce. „Prawie jak James Bond”

Sławomir Peszko zaprezentował swój nowy numer na koszulce Wieczystej Kraków. Były reprezentant Polski opublikował w mediach społecznościowych trykot, w którym miałby występować w rundzie wiosennej.

Żart „Peszkina”

Na koszulce Peszki widniał numer 0,7. Wspomniana liczba nawiązuje oczywiście do alkoholu, z którym często utożsamiany jest były zawodnik 1. FC Köln. Peszko pokazał jednak, że potrafi zażartować z przypiętej mu łatki.

 

Wyświetl ten post na Instagramie.

 

Post udostępniony przez Sławomir Peszko (@slawomirpeszko)

„Prawie jak James Bond”

Sławomir Peszko opublikował post w Prima Aprilis. Fani polskiego pomocnika nie nabrali się na ten żart. Pod zdjęciem czytamy:

– Świetny primaaprilisowy żart – napisał jeden z komentujących.

– Prawie jak James Bond – zażartował fan Sławomira Peszki.

Wieczysta miała wznowić rozgrywki kilka dni temu. Ze względu na pandemię koronawirusa przełożono start na inny termin.

Źródło: Sport.pl

Lewandowski dzień po kontuzji: „Gdybyśmy grali dwa dni później, to może na siłę” [WIDEO]

Robert Lewandowski w meczu z Andorą doznał kontuzji, która wykluczyła go zarówno z meczu z Anglią, jak i kilku meczów Bayernu. Jak napastnik zareagował na uraz? – Kadra sobie poradzi, bez problemu – stwierdził w materiale na „Łączy nas Piłka” po otrzymaniu wstępnej diagnozy.

Po zamieszaniu w polu karnym Andory jeden z rywali upadł na nogę Lewandowskiego. Chwilę później kapitan „Biało-Czerwonych” zszedł z murawy. Według diagnozy sztabu medycznego reprezentacji pewne było, że nie zagra z Anglią na Wembley.

„Ryzyko byłoby duże”

32-latek początkowo miał pauzować 5-10 dni. Na kanale „Łączy nas Piłka” na YouTube pojawił się materiał sprzed meczu z Anglią. Zawarto w nim również reakcję Lewandowskiego na swoją kontuzję, na krótko przed wyjazdem ze zgrupowania.

– To wydarzyło się dwie minuty przed moim zejściem. W polu karnym była taka sytuacja. Wybiłem piłkę i mi spadł przeciwnik na moją prawą nogę. I trochę przegięło – powiedział Lewandowski.

– Niestety, nie zagram na Wembley. W najgorszym momencie. Pierwsze dni… najgorsze, najbardziej niebezpieczne przy tego typu kontuzjach. Kolano jest trochę osłabione, jak nie ma stabilizacji, to wtedy ryzyko jest duże – dodał.

Kapitan przyznał także, że była szansa na jego występ na Wembley. Jednak zarówno zawodnik, jak i sztab reprezentacji uznali, że byłoby to za duże ryzyko.

– Kadra poradzi sobie bez problemu. Ryzyko byłoby duże. W piłce nożnej trzy, cztery dni robią różnicę. Gdybyśmy grali ze dwa dni później, to może na siłę…. A teraz w piłce nie ma czasu na nic. Co trzy dni mecze, nie ma czasu na regenerację czy ćwiczenia – stwierdził 32-latek.

– Szkoda, zagrać z Anglią zawsze fajnie. Wembley to Wembley. Zagra się na Stadionie Narodowym – skwitował.

Szybszy powrót

Po powrocie do Monachium kolejne badania wykazały, że Lewandowski do gry wróci jednak dopiero po około czterech tygodniach. Taka informacja była poważnym ciosem dla Bayernu. „Die Roten” muszą sobie poradzić bez Polaka w hitowym dwumeczu z PSG w Lidze Mistrzów oraz między innymi w meczu z RB Lipsk.

„Kicker” podał w czwartek, że przerwa 32-latka może potrwać krócej. Niemieccy dziennikarze są przekonani, że górę weźmie nieustępliwy charakter Polaka i jego profesjonalizm. Mówi się nawet o możliwym powrocie piłkarza na rewanż z paryżanami. Więcej o tym przeczytacie TUTAJ.

Nawet jeśli snajper zdąży się wykurować wcześniej, to ostateczna decyzja co do jego powrotu zależeć będzie od Bayernu. Hansi Flick zapowiedział już, że także nie będzie podejmować zbędnego ryzyka.

Macedońskie media naśmiewają się z Timo Wernera. „Przyznali” mu obywatelstwo

Timo Werner w ostatnim meczu reprezentacji Niemiec zanotował fatalne pudło. Napastnik w dużym stopniu przyczynił się do wygranej Macedonii Północnej nad wyżej notowanymi rywalami (2-1). Po meczu prasa w bałkańskim kraju nie oszczędziła 25-latka i… przyznała mu obywatelstwo.

Porażka Niemców w środowym meczu wywołała szok. Ekipa Joachima Loewa przegrała u siebie z Macedonią Północną w trzecim meczu eliminacji mistrzostw świata. Dziennikarze naszych zachodnich sąsiadów nie zostawiły na swoich reprezentantach suchej nitki.

Mocno oberwało się szczególnie Timo Wernerowi, który mógł zostać bohaterem spotkania. W 80. minucie miał stuprocentową okazję na wyprowadzenie swojego zespołu na prowadzenie, jednak fatalnie skiksował. Niedługo później Macedonii udało się zdobyć bramkę i wywieźć z Niemiec trzy punkty.

„Nagroda”

W macedońskiej prasie panowała z kolei euforia. I ciężko się dziwić. Macedończycy zajmują 2. miejsce w swojej grupie eliminacyjnej wyprzedzając między innymi mistrzów świata z 2014, Rumunię czy Islandię.

Spora w tym zasługa wspomnianego Wernera. W podsumowaniu na portalu „Vecer” dziennikarze postanowili przyznać snajperowi Chelsea specjalną „nagrodę”. Wystawiono mu dowód osobisty, przedstawiający 25-latka jako obywatela Macedonii Północnej.

Pomylono się co prawda w dacie urodzenia Wernea (6 marca 1997 zamiast 1996), ale to nie to przykuło największą uwagę. Numer dokumentu oznaczono w następujący sposób: 1:2 1:2 1:2 1:2

Kto jest bliżej, a kto dalej wyjazdu na EURO? Lista wygranych i przegranych marcowego zgrupowania reprezentacji Polski

Najwięksi „przegrani” marcowego zgrupowania

Robert Lewandowski

Mimo wszystko musimy znaleźć miejsce w tym zestawieniu dla kapitana naszej reprezentacji. I nie, nie chodzi tu tym razem o jakość sportową prezentowaną na boisku. Obecność najlepszego piłkarza świata w tym zestawieniu wiąże się oczywiście z pechową kontuzją, której nabawił się w meczu z Andorą.

Początkowo mówiło się, że piłkarza Bayernu i reprezentacji Polski będzie czekać przerwa wynosząca 5-10 dni. Niestety, lekarze z Monachium przekazali, że Robert będzie musiał odpoczywać przez najbliższe 4 tygodnie. Jednak wczoraj niemiecki „Kicker” poinformował, że być może Lewandowski wróci do gry już za 2 tygodnie! W Monachium trwa walka z czasem, by Polak mógł zagrać w rewanżowym meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów z PSG. Więcej o tym pisaliśmy tutaj.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Najdziwniejsze kontuzje w piłce nożnej

Arkadiusz Milik

Na jesieni ubiegłego roku Arek Milik pozostawał bez gry w piłce klubowej, a mimo to był powoływany do reprezentacji przez Jerzego Brzęczka. W mediach się mówiło, że jeśli nie zmieni klubu i nie zacznie grać, to nie ma prawa wyjechać na EURO. Pojawiały się też takie osoby, mówiące o tym, że Milik bez gry wciąż jest lepszy od pozostałych (niepowoływanych) napastników. No i stało się. W styczniu 27-latek zasilił szeregi francuskiego Olympique Marsylia, w którym zaliczył całkiem dobry start. W końcu przyszło pierwsze zgrupowanie pod wodzą nowego selekcjonera. Poza standardowym tercetem Milik-Piątek-Lewandowski został również powołany Karol Świderski? I co w związku z tym? A no to, że w tych trzech meczach mimo wszystko więcej zrobił nawet Świderski, który zdobył bramkę z Andorą. Nie wspominając o Piątku, czy Lewandowskim, którzy w ostatnich dniach wyglądali całkiem przyzwoicie.

Arek zagrał we wszystkich trzech spotkań, w żadnym nie zachwycił. Z Węgrami zagrał w duecie z Lewandowskim – nie wypaliło. Przeciwko Andorze zagrał obok Piątka i Lewandowskiego – również nie potrafił odnaleźć się na boisku. Z Anglią zagrał całą drugą połowę, z czego 30 minut z Piątkiem, 15 minut sam. Poza zachowaniem przytomności umysłu, kiedy podawał do Modera, również nie zachwycił kibiców. Prawdopodobnie inaczej byśmy patrzyli na Arka, gdyby Biało-Czerwoni zdołaliby utrzymać remis 1:1 w środowym spotkaniu z Anglia, bowiem jego pomysł, żeby podać do Modera, zamiast uderzać, był naprawdę zaskakujący. Moglibyśmy po latach wspominać ten mecz tak samo, jak wspominamy pojedynek z 1973 roku. Mówilibyśmy wtedy, że Arek był kluczową postacią w osiągnięciu remisu na Wembley. A tak obraz marcowego zgrupowania w kontekście piłkarza Marsylii nie wygląda zbyt kolorowo.

Najprawdopodobniej Milik i tak pojedzie na EURO. Ba! Zapewne będzie odgrywał ważną rolę w zespole Sousy, jeśli nie w wyjściowym składzie, to po wejściu z ławki rezerwowych. Tak czy siak, od dłuższego czasu Milik nie zachwyca w kadrze. Na jesieni można to było tłumaczyć brakiem gry, teraz wymówki się po prostu skończyły.

Michał Helik

No i co my mamy z Panem zrobić, Panie Helik? Ciężko od razu skreślać piłkarza po dwóch średnio udanych meczach, tym bardziej, że było to dla niego pierwsze zgrupowanie seniorskiej reprezentacji Polski w karierze.

Piłkarz angielskiego Barnsley otrzymał Paulo Sousy dość duży kredyt zaufania, którego swoimi dwoma występami Michał nie spłacił. Trener Sousa postawił na niego już w arcyważnym meczu z Węgrami, którzy są naszymi głównymi rywalami do zajęcia drugiego miejsca w grupie „I” w eliminacjach do Mistrzostw Świata 2022. Wychowanek Ruchu Chorzów wyszedł w pierwszym składzie, tworząc tercet środkowych obrońców z Bereszyńskim oraz Bednarkiem. Otrzymał głupią żółtą kartkę w 34. minucie gry, co zaważyło na zdjęciu go z boiska w drugiej połowie. Zastąpił go Kamil Glik, który wprowadził dużo spokoju w naszej defensywie. Nie popisał się przy pierwszej bramce dla Węgrów, kiedy wyszedł za wysoko i nie zdążył wrócić za kontratakującymi Węgrami, zresztą podobnie jak i Reca, Bereszyński, czy Bednarek. Ze wspomnianymi Bereszyńskim i Bednarkiem, z którymi tworzył tercet obronny, ewidentnie się nie dogadywał.

Selekcjoner Sousa postanowił dać odpocząć piłkarzowi Barnsley w meczu z Andorą. Przed meczem z Anglią Helik mówił: – Zagrać przeciwko Anglii na Wembley byłoby czymś wyjątkowym. Marzenie udało mu się spełnić, jednak okoliczności, w jakich tego dokonał, z pewnością nie były wymarzone. Przypomnijmy sobie, jak padła pierwsza bramka dla Anglików. Strata Zielińskiego, przejęcie Sterling, który wpada w pole karne i na koniec faul Helika, skutkujący jedenastką dla gospodarzy. Jasne, Zielińskie nie powinien w taki sposób tracić piłki. Jasne, do przerwania akcji powinno dojść znacznie szybciej. Mimo wszystko faul skutkujący rzutem karnym jest błędem i powinno się za to ganić. Była to niezwykle ciężka sytuacja, bo jeśli obrońca nie sfaulowałby rywala, to ten mógł wpakować piłkę do siatki. A tak Helik postanowił ostro zaatakować Sterlinga i liczyć na to, że sędzia nie podyktuje rzutu karnego.

Luis Enrique spóźnił się na mecz. Szkoleniowiec godzinę czekał na hotelową pomoc

Środowe spotkanie z Kosowem Hiszpanie wygrali 3-1. Luis Enrique dotarł na mecz w trakcie jego trwania, ponieważ utknął w hotelowej windzie.

Ważne zwycięstwo

W środę Hiszpanie pokonali w Sewilli Kosowo 3-1. Dzięki temu zwycięstwu La Furia Roja zajmuje pierwsze miejsce w grupie eliminacyjnej, jednak ma tylko punkt przewagi nad Szwecją, która podczas tej przerwy reprezentacyjnej rozegrała jedno spotkanie mniej.

Hiszpanie rozpoczęli spotkanie z niepełnym sztabem szkoleniowym. Luis Enrique oraz jego asystenci utknęli w hotelowej windzie i przez godzinę nie mogli się z niej wydostać. Reprezentacyjny autokar został pod stadionem, więc szkoleniowcy musieli zorganizować sobie transport.

– Mieliśmy przygotowany plan B, a mój sztab miał przejąć moje obowiązki. Nie zrobiłoby wielkiej różnicy, gdybym nie dotarł na mecz – przyznał po meczu szkoleniowiec Hiszpanów.

Obrońca Warty Poznań zezłomował zdobywcę Ligi Mistrzów. Wymowna reakcja Shaqiriego [WIDEO]

W ubiegłą środę doszło do towarzyskiego starcia Szwajcarii z Finlandią. Gospodarze pokonali przyjezdnych 3:2, jednak do pamięci kibiców zapisało się coś zupełnie innego. Fiński obrońca Warty Poznań, Robert Ivanov założył „siatkę” Xherdanowi Shakiriemu.

Awans sportowy

Ivanov dołączył do ekipy Zielonych na początku sezonu 2020/2021. Fin z czasem rozwinął swoje umiejętności. Stał się jednym z filarów defensywy Warciarzy. Ciężką pracą wywalczył również powołanie do reprezentacji.

Szansa od selekcjonera

Finlandia podczas marcowego zgrupowania mierzyła się z Bośnią i Hercegowiną (2:2), Ukrainą (1:1) oraz Szwajcarią (2:3). Ostatnie z wymienionych spotkań było meczem towarzyskim. To właśnie w tym starciu stoper Warty Poznań otrzymał szansę od selekcjonera.

Co prawda Szwajcarzy wygrali 3:2, ale Ivanov będzie mógł sobie zapisać w CV ominięcie Shakiriego w spektakularny sposób. Wideo z momentu, w którym stoper Warty zakłada siatkę zdobywcy Ligi Mistrzów:

Zadowolony z siebie

Robert Ivanov po meczu nie powstydził się dodać zdjęcia z reakcją Szwajcara. Na swoim Twitterze opublikował zrzut ekranu ze zdziwioną miną Shakiriego.

Źródło: Twitter


TROLLNEWSY I MEMY

EkstraklasaTrolls.pl
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.