NEWSY I WIDEO

Zmiany w Lidze Mistrzów szybciej niż zapowiadano? Kiedy reforma UEFA wejdzie w życie?

Zapowiadane przez UEFA zmiany w Lidze Mistrzów mogą wejść w życie szybciej, niż nam się wydawało. Jest to pokłosie nieudanej próby utworzenia Superligi.

Reforma Ligi Mistrzów!

W nocy z niedzieli na poniedziałek 12 europejskich klubów ogłosiło swoje zamiary dotyczące utworzenia Superligi. Na wieści szybko zareagowała UEFA, która przedstawiła reformę Ligi Mistrzów. Zmiany miały wejść w życie w 2024 roku, jednak jak podaje „La Gazzetta dello Sport”, reforma może zostać znacznie przyspieszona.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Robert Lewandowski potwierdził powrót do gry! „Widzimy się…”

Jakie zmiany nas czekają?

Jedną z najważniejszych zmian, która miała wejść życie w 2024 roku, jest zwiększenie liczby uczestników Ligi Mistrzów z 32 do 36 drużyn. Ponadto zamiast gry w kilku grupach zaplanowano utworzenie jednej dużej tabeli, w której rywalizowano by w tzw. systemie szwajcarskim. W pierwszej fazie rozgrywek każda drużyna rozegrałaby po 10 spotkań (obecnie w fazie grupowej każdy zespół gra po 6 meczów).

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Stracił dwie roboty jednego dnia. Jak przegrać życie? Prezentuje Andrea Agnelli

Tak jak wspomnieliśmy, powyższe zmiany miałyby wejść w życie od sezonu 2024/2025. Jak jednak pisze „La Gazzetta dello Sport”, ze względu na upadek projektu pt. „Superliga” zmiany mogą wejść w życie zdecydowanie wcześniej. Na oficjalne informacje przyjdzie nam jeszcze poczekać.

Właściciel Liverpoolu przeprasza za zamieszanie związane z Superligą. „Chcemy odbudować wasze zaufanie”

Angielskie kluby ogłosiły swoje odejście z Superligi. Jako pierwszy z nowego tworu odłączył się Manchester City. Głos w sprawie nieudanego projektu zabrał właściciel Liverpoolu, John W. Henry, który przeprasza kibiców The Reds.

Wygrali kibice

Superliga upada po kilkudziesięciu godzinach. Po zaledwie dwóch dniach od ogłoszenia projektu rozpoczęły się protesty kibiców. Fani wywarli ogromną presję na swoich klubach, przez co zmuszeni właściciele chcą zrezygnować z udziału w nowym tworze.

Właściciel Liverpoolu przeprosił fanów

Nie zabrakło również przeprosin ze stron władz klubów, które miały uczestniczyć w Superlidze. Głos w sprawie zamieszania i nadwyrężenia zaufania kibiców zabrał John W. Henry, właściciel Liverpoolu.

– Chcę przeprosić wszystkich fanów Liverpoolu za zamieszanie, które wprowadziłem w ciągu ostatnich dni. Ten projekt nigdy nie miał szans bez poparcia kibiców. Jasno wypowiedzieliście swoje zdanie, a ja je usłyszałem – powiedział Henry.

„Piłkarze i trener nie mieli z tym nic wspólnego”

– Chcę przeprosić też Juergena Kloppa, piłkarzy i wszystkich, dzięki którym kibice Liverpoolu mogą być dumni. Oni nie mieli nic wspólnego z tym zamieszaniem. To poszkodowani i to boli mnie najbardziej. Kochają Liverpool i codziennie dają mu wszystko od siebie. Chcemy odbudować wasze zaufanie i kroczyć dalej – dodał właściciel Liverpoolu.

Zobacz również: Problemy Liverpoolu! „The Reds” mogą nie zagrać ani w Superlidze, ani w Lidze Mistrzów

Źródło: Liverpool

Robert Lewandowski potwierdził powrót do gry! „Widzimy się…”

Robert Lewandowski wraca do gry! Polski napastnik zamieścił post na Instagramie, w którym oficjalnie potwierdził, że będzie mógł zagrać w meczu Bayernu z Mainz. 

Kończy się smutny okres w życiu kibicowskim Polaków. Robert Lewandowski po trzech tygodniach nieobecności w końcu wyleczył kontuzję kolana i niebawem wróci do gry. Napastnik potwierdził tym samym wcześniejsze doniesienia niemieckich dziennikarzy odnośnie jego powrotu.

„Widzimy się w sobotę”

32-latek doznał urazu podczas meczu reprezentacji Polski z Andorą 28 marca. Kapitan „Biało-Czerwonych” opuścił kolejne spotkanie kadry z Anglią, zaś następnie oglądał z boku poczynania Bayernu w meczach z: RB Lipsk, PSG (dwumecz w LM), Unionem Berlin, Wolfsburgiem oraz Bayerem Leverkusen.

Kontuzja Lewandowskiego dobiega jednak końca. Snajper przedstawił dobre wieści na Instagramie, gdzie zamieścił filmik z treningu. W opisie umieścił wymowne – Widzimy się w sobotę – co raczej nie pozostawia wielu pytań.

 

Wyświetl ten post na Instagramie.

 

Post udostępniony przez Robert Lewandowski (@_rl9)

Mało czasu

W tym sezonie Lewandowski był na dobrej drodze do pobicia rekordu Gerda Mullera. Do wyrównania wyczynu legendarnego napastnika brakuje mu już tylko pięciu bramek, zaś do pobicia – sześciu.

Problem w tym, że Polak wróci na ostatnie cztery mecze tego sezonu Bundesligi. Będzie mieć zatem już niewiele czasu na zapisanie kolejnej strony swojej historii.

Hansi Flick nie obejmie reprezentacji Niemiec? Włoski gigant widzi go u siebie

Hansi Flick zapowiedział już, że zamierza odejść latem z Bayernu Monachium. Wiele wskazywało na to, że 56-latek trafi do reprezentacji Niemiec, jednak nowe informacje wskazują na inny kierunek. Szkoleniowcem interesuje się włoski gigant.

Po meczu z Wolfsburgiem kilka dni temu Flick miał przekazać piłkarzom, że zamierza się rozstać z Bayernem przed końcem kontraktu. Ten z kolei wygasa dopiero w czerwcu 2023 roku, więc ostatnie słowo należy do klubu. Działacze „Die Roten” nie zamierzają mu jednak robić problemów z odejściem, wbrew temu, co początkowo sugerowały niemieckie media.

Kierunek włoski?

Najwięcej w kontekście szkoleniowca Bawarczyków mówiło się o narodowej reprezentacji. Flick miał przejąć schedę po odchodzącym z kadry Joachimie Loewie. Nie jest to jednak jedyna oferta, którą otrzymał trener.

Według „Sport Bild” o Flicka zabiega także Juventus. Choć Andrea Pirlo ma ogromne poparcie władz klubu, to dziennikarze nie wieszczą mu świetlanej przyszłości. Pod wodzą legendarnego pomocnika „Stara Dama” spisuje się bardzo słabo.

Najpierw mistrzowie Włoch odpadli z Ligi Mistrzów, a teraz walczą o zakwalifikowanie się do przyszłorocznych rozgrywek. Aktualnie Juventus zajmuje dopiero 4. miejsce w tabeli Serie A. Jest to wynik zdecydowanie poniżej oczekiwań.

Flick po swoim fenomenalnym wejściu w rolę pierwszego szkoleniowca zwrócił na siebie uwagę całego świata. Od listopada 2019 roku Bayern pod jego wodzą okazał się prawdziwą machiną.

Bartłomiej Drągowski na celowniku uczestnika Ligi Mistrzów. Rekord transferowy klubu

Kariera Bartłomieja Drągowskiego od pewnego czasu nabiera coraz większego rozpędu. Polski bramkarz zbiera doskonałe recenzje we Fiorentinie, dzięki czemu zwraca na siebie uwagę lepszych klubów. Do grona chętnych na niego drużyn dołączył niedawny uczestnik Ligi Mistrzów – Atalanta Bergamo.

Niedawno sporo mówiło się o zainteresowaniu Drągowskim Borussii Dortmund. Ostatecznie z tego kierunku na tę chwilę nic nie wyszło. Na horyzoncie pojawił się za to nowy gracz, chętny na zakontraktowanie Polaka latem.

Pozostanie w Serie A?

We Włoszech 23-latek zdążył już sobie wyrobić renomę. W tym sezonie Drągowski jest wyróżniającym się zawodnikiem Fiorentiny. W ostatnim meczu znowu pokazał się z dobrej strony, a „Viola” wygrała 2-1 z Hellasem Verona.

Nazwisko Polaka w Serie A jest już dobrze znane. To z kolei może poskutkować pozostaniem naszego kadrowicza na Półwyspie Apenińskim. Zainteresowanie golkiperem wykazywać zaczęła bowiem Atalanta Bergamo, a więc uczestnik ostatniej edycji Ligi Mistrzów.

Zgrzyt

Na linii Fiorentina-Atalanta pojawił się jednak jeden problem. Chodzi o kwotę ewentualnego transferu „Drążka”. Jego aktualny klub chciałby go sprzedać przynajmniej za 30 mln euro (via. „TVP Sport”). Na takie żądania nie chce się natomiast zgodzić ekipa z Bergamo.

Atalanta gotowa jest wydać na Drągowskiego 15 mln, czyli o połowę mniej, niż chce „Viola”. Fiorentina jest w korzystnym miejscu do negocjacji. Kontrakt Polaka z klubem wygasa dopiero w czerwcu 2023 roku.

Najdroższy w historii

Puszczając wodzę fantazji możemy sobie wyobrazić jednak ciekawy scenariusz. Jeśli Fiorentinie uda się sprzedać Drągowskiego za 30 mln, Polak stałby się najdroższym piłkarzem w historii kupionym przez Atalantę. Do tej pory najwięcej wydano na Luisa Muriela (20 mln euro, kiedy przychodził z Sevilli).

23-latek jest zdecydowanie wart takich pieniędzy, co udowodnił w tym sezonie, kilkukrotnie ratując Fiorentinę. Polak wystąpił w trwających rozgrywkach 32 razy. Sześciokrotnie zachował czyste konto.

David Alaba bohaterem hitowego transferu. Austriak dogadał się z nowym klubem

Według doniesień mediów David Alaba wraz z końcem sezonu zmieni Bayern Monachium na Real Madryt. Austriak podobno uzgodnił warunki umowy z Królewskimi.

Koniec sagi transferowej?

Saga związana z przyszłością Davida Alaby ciągnęła się miesiącami. Austriaka łączono z prawie wszystkimi wielkimi drużynami w Europie. Wydaje się, że przygoda 28-letniego zawodnika z Bayernem dobiega już końca.

Przeniesie się do Madrytu

Max Bielefeld ze Sky Sports podał informację, iż David Alaba przejdzie po sezonie do Realu Madryt. Według dziennikarza Austriak uzgodnił warunki kontraktu z Los Blancos.

Rozstanie po latach

David Alaba reprezentuje barwy Bayernu Monachium od 2008 roku. Austriak dołączył do ekipy z Bawarii w wieku piętnastu lat. Od tego momentu zaliczył 427 występów w pierwszej drużynie. W tym czasie zanotował 53 asysty i 33 trafienia.

Źródło: Twitter, Max Bielefeld

Sergio Aguero zdecydował o przyszłości. Odrzucił zakusy bogatszych, by grać z przyjacielem

To już pewne, że Sergio Aguero opuści Manchester City. Według hiszpańskich mediów Argentyńczyk dołączy do FC Barcelony. Napastnik Obywateli miał powiadomić swoją rodzinę o dwuletnim kontrakcie z Dumą Katalonii.

Zmiana otoczenia

Kilka tygodni temu ogłoszono, iż Sergio Aguero wraz z końcem sezonu odejdzie z Manchesteru City. Wiadomo już, gdzie piłkarz będzie grał w następnej kampanii. Argentyńczyka od dawna łączono z FC Barceloną i okazuje się, że nie były to plotki.

Rodzina już wie

Aguero podobno poinformował swoją rodzinę o tym, że przeniesie się do ekipy z Camp Nou. Napastnik ma podpisać dwuletnią umową z Blaugraną.

Odrzucił zakusy bogatszych

Media donoszą, że Argentyńczyk miał lepsze oferty pod względem finansowym. Po napastnika City zgłaszały się Juventus oraz Chelsea. Aguero wybrał jednak Barcelonę. Przekonała go do tego perspektywa gry z Lionelem Messim, prywatnie przyjacielem legendy City.

Żywa legenda Obywateli

Sergio Aguero osiągnął w Manchesterze City sam szczyt. Wygrał wszystkie trofea w Anglii. W 385 występach dla Obywateli strzelił 257 bramek i zanotował 73 asysty.

Powrót do La Liga

Portal transfermarkt.de wycenia 32-latka na 25 milionów euro. Sergio Aguero wcześniej reprezentował barwy Atletico Madryt i argentyńskie Independiente. Do ligi hiszpańskiej wróci po dziesięciu latach gry w Anglii.

Źródło: TVP Sport

Perez nie martwi się groźbami UEFY. „Nie mam wątpliwości, że zagramy”

Florentino Perez skomentował doniesienia o odejściu Manchesteru City i Chelsea z Superligi. Prezes Realu Madryt uważa, że groźby nie są właściwą drogą.

Wielu przeciwników

W poniedziałek ogłoszono powstanie Superligi. To rozwścieczyło piłkarskich kibiców. Dwanaście klubów z Europy założyło rozgrywki, które miałyby być zastępstwem Champions League.

Mają się czego bać?

Od razu po ogłoszeniu tej informacji zainterweniowały władze europejskiej organizacji. UEFA zapowiedziała, iż kluby grające w Superlidze otrzymają surowe sankcje.

Zobacz również: Problemy Liverpoolu! „The Reds” mogą nie zagrać ani w Superlidze, ani w Lidze Mistrzów

To spowodowało, że kluby zaczęły się zastanawiać, czy nie wyjść z nowopowstałego tworu. Główny działacz projektu, Florentino Perez nie przejmuje się groźbami. Według Pereza wszyscy uczestnicy chcą, by Superliga istniała.

– Sytuacja jest na tyle poważna, że wszyscy chcą znaleźć wyjście i zrealizować ten projekt. Nikogo nie naciskano – mówił w rozmowie z L’Equipe 74-letni Hiszpan.

– Nie mam wątpliwości, że zagramy. Uważam, że groźby nie są właściwą drogą. Nie będzie żadnych sankcji. Jesteśmy chronieni przez prawo i zdrowy rozsądek – odpowiedział na groźby UEFY.

Zobacz również: UEFA zamierza ukarać Pereza. Real Madryt zostanie wydalony z europejskich pucharów

Źródło: L’Equipe, WP Sportowe Fakty

Problemy Liverpoolu! „The Reds” mogą nie zagrać ani w Superlidze, ani w Lidze Mistrzów

Jak podaje brytyjski „The Telegraph”, Liverpool wkrótce może mieć ogromne problemy. Jest to pokłosie dołączenia do Superligi oraz odejścia ze struktur UEFA. Co dalej z „The Reds”?

Niezadowolenie kibiców Liverpoolu

W nocy z niedzieli na poniedziałek ogłoszono zamiary utworzenia Superligi. Wśród 12 klubów odpowiedzialnych za zorganizowanie rozgrywek znalazł się również obecny mistrz Anglii – Liverpool. Z decyzji zarządu „The Reds” nie byli zadowoleni nawet ich kibice, którzy natychmiastowo rozpoczęli protesty pod stadionem.

https://twitter.com/yothatslivee/status/1384409090076643328

https://twitter.com/FutbolBible/status/1384190382263603203

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Stracił dwie roboty jednego dnia. Jak przegrać życie? Prezentuje Andrea Agnelli

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Gwiazdy światowego futbolu komentują zapowiedź powstania Superligi. „Jeśli Superliga przejdzie, marzenia się skończą”

Ponadto z decyzją klubu nie zgodzili się również piłkarze, którzy we wtorek opublikowali krótki komunikat.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Mocny wywiad Florentino Pereza. „My chcemy uratować futbol. W całości”

ZOBACZ RÓWNIEŻ: UEFA zamierza ukarać Pereza. Real Madryt zostanie wydalony z europejskich pucharów

Nici z utworzenia Superligi?

Zaledwie kilkadziesiąt godzin po ogłoszeniu planów dot. utworzenia Superligi w mediach zaczęła się pojawiać masa informacji mówiących o tym, że kilka „klubów założycielskich” rozważa opuszczenie projektu. W tym gronie znalazły się takie kluby jak Chelsea, Manchester City, Chelsea, czy Atletico Madryt. Z kolei Joan Laporta, prezydent FC Barcelony, ogłosił, że Barça weźmie udział w rozgrywkach, jeśli będą chcieli tego socios, a na to się raczej nie zapowiada.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Niesamowite sceny obok Stamford Bridge. Reakcja kibiców na wieści, że Chelsea zamierza opuścić Superligę [WIDEO]

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Guardiola ma pretensje o dołączenie do Superligi. „Ja też mam prawo do własnej opinii”

Kłopoty Liverpoolu

Tak więc wszystko wskazuje na to, że pomysł utworzenia Superligi spali na panewce. W takim przypadku problemy może mieć Liverpool, który według „The Telegraph” opuścił szeregi FIFA oraz UEFA. Jeśli okazałoby się to prawdą, to „The Reds” mogą nie wziąć udziału w Lidze Mistrzów oraz Lidze Europy, do czasu powrotu do UEFA.

https://twitter.com/AnfieldWatch/status/1383918282651037698?ref_src=twsrc%5Etfw%7Ctwcamp%5Etweetembed%7Ctwterm%5E1383918282651037698%7Ctwgr%5E%7Ctwcon%5Es1_&ref_url=https%3A%2F%2Fwww.meczyki.pl%2Fnewsy%2Fmedia-gigantyczne-problemy-liverpoolu-fc-postawili-wszystko-na-superlige-opuscili-szeregi-uefa%2F164390-n

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Tak mają wyglądać składy reprezentacyjnych potęg. Co z Polską grupą na Euro? [przewidywania]

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Perez nie martwi się groźbami UEFY. „Nie mam wątpliwości, że zagramy”

Co ze sponsorem tytularnym w Ekstraklasie? „Chcemy związać się na wiele, wiele lat”

Choć na chwilę odejdźmy od tematu Superligi i związanych z nimi plotek. Może w Polsce nie jest aż tak ciekawie, ale i tak coś się dzieje. W czerwcu wygasa umowa pomiędzy PKO a Ekstraklasą w kontekście sponsoringu tytularnego. Czy możemy spodziewać się przedłużenia trwającej umowy?

PKO Bank Polski jest sponsorem tytularnym Ekstraklasy od 2019 roku. Wówczas umowa została podpisana na 2 lata, więc jej termin obowiązywania kończy się w czerwcu tego roku. Przed 2019 rokiem rozgrywki o mistrzostwo Polski nosiły nazwę „Lotto Ekstraklasa”.

PKO BP zostanie przy Ekstraklasie?

Mariusz Chłopik, dyrektor biura Ekstraklasy i gamingu w PKO Banku Polskim, udzielił wywiadu Interii Sport. Chłopik zdradził plany PKO BP w kontekście możliwego przedłużenia kontraktu z Ekstraklasą. W poprzednim sezonie sponsoring tytularny zapewnił PKO ekwiwalent reklamowy w wysokości przeszło 317,04 mln zł.

– Tak jak wielokrotnie podkreślaliśmy, z PKO BP Ekstraklasą zamierzamy związać się na wiele lat. Bo korzyści są obustronne. I to nie tylko wizerunkowe, ale także, jak pan zauważył – biznesowe. Cele, które sobie założyliśmy przez trzy lata, zostały osiągnięte. Dlatego jesteśmy w toku rozmów o nowym kontrakcie reklamowym. Prawdopodobnie ma on potrwać 2 lata – zdradza Mariusz Chłopik.

Finanse w futbolu podczas pandemii

Pandemia koronawirusa towarzyszy nam już od ponad roku. Choroba i związane z nią liczne lockdowny spowodowały ogromne straty w piłce nożnej. Tracą nie tylko kluby, ale również sponsorzy i organizatorzy rozgrywek. Jak brak kibiców na trybunach odczuł PKO BP?

– Powiem tezę niepopularną: gdyby nie pandemia, wykręciliśmy jeszcze wyższy wynik, jeśli chodzi o ekwiwalent. Bo zarówno my, jak i spółka Ekstraklasa, potrafimy dobrze zarządzać produktem – ocenia Mariusz Chłopik.

– Nie znam dokładnych kwot sprzed lat, ale mogę zdradzić, że Ekstraklasa S.A. wystąpiła do nas o ciut wyższą kwotę niż poprzednio. Spowodowane jest to między innymi tym, że w przyszłym sezonie zobaczymy w lidze o dwie drużyny więcej – dodał przedstawiciel PKO BP.

źródło: Interia Sport

Stracił dwie roboty jednego dnia. Jak przegrać życie? Prezentuje Andrea Agnelli

Niesamowite jest to, jak kilka podjętych przez nas decyzji może doszczętnie zniszczyć nam kariery budowane przez lata. A nawet, wystarczą dwie takie decyzje. Przekonał się o tym Andrea Agnelli, (już nie) prezes Juventusu oraz (też już nie) wiceprezes Superligi.

Kilka dni temu Agnelli skontaktował się z Aleksandrem Ceferinem w celu przyklepania reformy Ligi Mistrzów. Wszystko poszło gładko, panowie sobie pogadali, a Agnelli po zakończeniu połączenia wyłączył komórkę i… cisza.

Nóż w plecy przyjaciela

Zacznijmy od tego, że Agnelli z Ceferinem znają się nie od dziś. Panowie byli przyjaciółmi, dogadywali się na płaszczyźnie zawodowej, jak i prywatnej. Mało tego, prezes UEFA został nawet ojcem chrzestnym córki (już nie) prezesa Juventusu oraz (też już nie) wiceprezesa Superligi.

Dobre, czy nawet bardzo dobre relacje wspomnianej dwójki nie przeszkodziły jednak Agnelliemu we wbiciu noża w plecy przyjaciela. Po tym, jak skończył rozmowę z Ceferinem i przyklepał reformę Ligi Mistrzów… zgodził się na dołączenie do projektu Superligi. Projektu, który po dwóch dniach przeszedł do historii, a jedyne, po czym go zapamiętamy to chaos, który po sobie zostawił.

Warto było, Agnelli?

Pomysł oddzielenia się od UEFY zaczyna już zbierać swoje żniwa. Z funkcji prezesa Manchestera United zrezygnował już Ed Woodward, zaś organizacja zamierza zabronić Realowi Madryt gry w europejskich pucharach, jeśli nadal władzę tam będzie sprawować Perez.

A co z Agnellim? On dostał chyba najbardziej. Nie dość, że stracił wiele w oczach swojego przyjaciela, to jeszcze stracił dwie posady jednego dnia.

Był prezesem Juventusu? No był, ale już nie jest.

Był wiceprezesem Superligi? No był, ale też już nie jest.

Co więc dalej z panem Agnellim? Zdaje się być spalony w oczach UEFY, a na pewno w oczach Ceferina. Pytanie tylko, czy Słoweniec będzie mu w stanie wybaczyć, jednak nie wróżyłbym mu świetlanej przyszłości.

UEFA zamierza ukarać Pereza. Real Madryt zostanie wydalony z europejskich pucharów

48 godzin. Tyle wystarczyło, aby pomysł wykolejenia UEFY spalił na panewce. Superliga upada i to staje się już faktem. Najpierw z pomysłu zrezygnowała Chelsea, później Manchester City, United, Arsenal… i mieliśmy efekt domina. Mało tego, zaplanowano już spotkanie niedoszłych prezesów w sprawie rozwiązania projektu. To jednak nie koniec.

Jedno jest pewne – UEFA nie zostawi sprawy samej sobie. Florentino Perez próbował podważyć autorytet jednej z największych organizacji w świecie piłki. Prawie mu się to nawet udało. Po jego ostatecznej klęsce przyjedzie jednak czas zemsty ze strony Ceferina i spółki.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Gwiazdy światowego futbolu komentują zapowiedź powstania Superligi. „Jeśli Superliga przejdzie, marzenia się skończą”

Powiedz „pa”, Perez!

„Telegraph Sport” informuje, że UEFA wyciągnie konsekwencje wobec Florentino Pereza, a więc sprawcę całego zamieszania. Problem w tym, że reperkusje odbiją się nie tyle na nim, ile na Realu Madryt. Być może zbliża się nawet koniec pewnej ery w futbolu. Jednak nie w ten sposób, jaki zapowiadało się to jeszcze dwa dni temu.

Wspomniany dziennik twierdzi, że Real Madryt dostanie zakaz gry w europejskich pucharach aż do końca kadencji Pereza. Warto dodać, że jakiś czas temu 74-latek wygrał bezproblemowo kolejne wybory na prezesa „Królewskich” co oznacza dla klubu spore kłopoty.

Czy zbliża się moment, w którym Perez potwierdzi, ile znaczy dla niego Real? Zrzeknie się stanowiska na rzecz dobra klubu? Okazuje się, że krajobraz po Superlidze może być równie ciekawy co walka UEFY z buntownikami.

Guardiola ma pretensje o dołączenie do Superligi. „Ja też mam prawo do własnej opinii”

Konflikt pomiędzy UEFĄ oraz FIFĄ a Superligą narasta z każdą godziną. Swoje stanowiska zajmują kolejne twarze futbolu, w tym także Pep Guardiola. Hiszpan sprzeciwił się rozwiązaniu Florentino Pereza i skrytykował władze Manchesteru City za samodzielne podjęcie decyzji o dołączeniu do projektu.

W niedzielę gruchnęła wieść o ziszczaniu się od dawna zapowiadanego projektu. Superliga stawała się oraz realniejszym bytem. I faktycznie, 12 klubów (na czele z Realem Madryt) zgłosiło chęć stworzenia nowych rozgrywek.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Gwiazdy światowego futbolu komentują zapowiedź powstania Superligi. „Jeśli Superliga przejdzie, marzenia się skończą”

Wśród wspomnianej dwunastki oprócz „Królewskich” znalazł się także Manchester City. Władze „Obywateli” podjęły jednak decyzję samodzielnie, bez kontaktu z Pepem Guardiolą, a więc szkoleniowcem pierwszej drużyny wicemistrza Anglii.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: UEFA zamierza ukarać Pereza. Real Madryt zostanie wydalony z europejskich pucharów

Brak wyjaśnień

Wiadomo, że nie każdy popiera projekt Superligi. Wokół nowych rozgrywek narosło już mnóstwo kontrowersji, choć część z nich udało się już zażegnać. Mimo tego nowe rozgrywki nadal nie cieszą się zaufaniem.

Pep Guardiola także nie ukrywa, że jest to dla niego trudny temat. Trener Manchesteru City ma z kolei pretensje o sposób, w jaki podjęto decyzję o przyłączeniu się klubu do projektu.

– Chciałbym by prezydent klubu wyszedł przed szereg i wyjaśnił nam swoją decyzję. Ja wspieram mój klub, kocham być jego częścią. Ale ja też mam prawo do własnej opinii. Na razie ze strony klubów padło suche oświadczenie. To stawia nas, trenerów w niekomfortowej pozycji – stwierdził Guardiola.

– Sport przestaje być sportem, gdy porażki i zwycięstwa przestają mieć znaczenie. W sporcie musi istnieć zależność między wysiłkiem, a nagrodą. Wykluczanie pozostałych klubów z możliwości zakwalifikowania się do rozgrywek nie jest fair – dodał 50-latek.

Były piłkarz Lecha Poznań krytykuje klub. „Coś w nim źle funkcjonuje, wymaga gruntownych przemian”

Lech Poznań nie będzie dobrze wspominał sezonu 2020/2021. Kolejorz zajmuje 11. miejsce w tabeli przed 26. kolejką. Były piłkarz ekipy z Bułgarskiej, Ryszard Rybak twierdzi, że w klubie potrzebne są gruntowne zmiany.

Wciąż się wdrażają

Rybak przyznał, że Lech Poznań miał zimą załatać dziurę w defensywie. Do klubu przyszli Antonio Milić i Bartosz Salamon, jednak obaj nadal nie potrafią być motorem napędowym w obronie.

– Lech nie poprawił się w obronie po transferze Salamona. Zarówno on, jak i Thomas Rogne ładnie wyprowadzają piłkę, ale pod względem szybkości i zwrotności jest dramat. Salamon miał dawać komfort z tyłu. Może, gdy cała drużyna będzie w formie, to i on się jakoś do niej dopasuje, ale to właśnie Salamon miał być motorem napędowym w defensywie.

„Nie da się wszystkiego zatuszować”

Według byłego piłkarza Lecha Poznań zmiana trenera w klubie to tylko kropla w morzu. Rybak twierdzi, że pozycja pierwszego zespołu i rezerw świadczy o tym, jak klub jest źle zarządzany.

– Zmiana trenera to tylko zmiana kosmetyczna. Ten klub wymaga gruntownych przemian. Pierwszy zespół pałęta się w dole tabeli Ekstraklasy, rezerwy są w jeszcze gorszym położeniu w drugiej lidze. Wyników nie ma, ale w klubie nadal są duże pieniądze. To znaczy, że coś w nim źle funkcjonuje – twierdzi Ryszard Rybak.

– Przez zespół przewinęły się dziesiątki piłkarzy. Jedni są lepsi, drudzy gorsi, ale jako całość nie potrafią stworzyć drużyny. Życzę Lechowi jak najlepiej. Jestem z nim emocjonalnie związany, ale najwyższy czas mówić głośno o problemach. Nie da się wszystkiego zatuszować – dodał były piłkarz Kolejorza.

Źródło: TVP Sport

lechpoznan.pl/fot. Przemysław Szyszka


TROLLNEWSY I MEMY