NEWSY I WIDEO

Arka Gdynia w Ekstraklasie, ale… nie jest na to gotowa. „To musi jasno wybrzmieć”

Arka Gdynia już oficjalnie awansowała do PKO BP Ekstraklasy. Po spotkaniu z Termalicą szkoleniowiec gdynian przyznał jednak, że jego drużyna nie jest gotowa na rywalizację w elicie.

Wygrana w hicie kolejki

Arka mierzyła się w niedzielę z wiceliderem 1. ligi. Ekipa z Trójmiasta wygrała ze Słoniami i mogła świętować awans do ekstraklasy. Po spotkaniu szkoleniowiec gdyńskiego zespołu nie szczędził pochwał zespołowi.

Nie zabrakło jednak mocnych zdań. Jednym z nich była opinia Dawida Szwargi na temat kadry. Według byłego szkoleniowca Rakowa Częstochowa, Arka nie jest jeszcze gotowa na piłkarską elitę w Polsce.

– Uważam, że w pierwszej połowie był naprawdę bardzo wysoki poziom. Trzeba mieć osobowość, aby w meczach o taką stawkę pokazać najlepszą wersję siebie. Grzeczni chłopcy zostali w domu. My dzisiaj wyszliśmy na boisko jak pewna siebie banda, wiedząca, co chce zrobić, bardzo agresywna i zorganizowana. […] Za to szacunek dla piłkarzy i dla całego sztabu – powiedział na konferencji prasowej.

– Doskonale wiem, że na tę chwilę nie jesteśmy gotowi na Ekstraklasę – ani pod kątem personalnym, ani sztabowym czy organizacyjnym. Pod każdym względem musimy zrobić krok do przodu. To musi jasno wybrzmieć, bo w innym wypadku przygoda w Ekstraklasie potrwa bardzo krótko – dodał były trener Medalików.

– Nie mam na myśli wielkiej rewolucji, tylko po prostu zrozumienie tego, że klub cały czas musi iść do przodu. Jeśli wpadniesz w stagnację, to będziesz walczył o utrzymanie w Ekstraklasie. Tam poziom organizacyjny klubów jest już bardzo wysoki, co pokazały też europejskie puchary – podsumował.

Źródło: Meczyki.pl, Arka Gdynia

Co dalej z Peną w Barcelonie? Dziennikarz przedstawił nowe informacje

Sezon 2024/25 dobiega końca, a wraz z nim coraz intensywniej krążą transferowe spekulacje. W przypadku FC Barcelony mowa nie tylko o możliwych wzmocnieniach, ale też o odejściach z klubu. W przestrzeni medialnej pojawiły się nowe doniesienia w sprawie przyszłości Inakiego Peni oraz Frenkiego de Jonga.

Pena bez szans na grę

Kontrakt Inakiego Peni z Barceloną obowiązuje do czerwca 2026 roku, ale wiele wskazuje na to, że bramkarz opuści klub już latem. Wszystko z powodu coraz bardziej klarownej hierarchii między słupkami. W nowym sezonie o miejsce w bramce rywalizować mają Marc-André ter Stegen oraz Wojciech Szczęsny, który zdążył już zapracować na miano „talizmanu” drużyny.

Choć Pena mógłby zapewne liczyć na oferty z LaLigi. Jednak jak informuje Matteo Moretto – Hiszpan raczej zdecyduje się na wyjazd za granicę. Wciąż nie wiadomo, który kierunek wybierze, ale jedno wydaje się pewne: w Barcelonie nie widzi już swojej przyszłości.

De Jong w Al-Ittihad?

Zupełnie inna jest sytuacja Frenkiego de Jonga. Holender wciąż ma ważną umowę z katalońskim klubem do połowy 2026 roku i prowadzi rozmowy w sprawie jej przedłużenia. Barça postrzega 27-latka jako kluczowy element środka pola, ale jego sytuacja – ze względu na ogromne zarobki – nie jest całkowicie klarowna.

Według Moretto zainteresowanie pomocnikiem wyraził Al-Ittihad. Saudyjski klub nie prowadzi na razie formalnych rozmów, ale „trzyma rękę na pulsie” i rozważa złożenie oferty.

Portal transfermarkt.de wycenia Inakiego Penę na 10 mln euro. Według tego samego źródła De Jong jest warty 45 mln euro.

Źródło: Relevo, Meczyki.pl

Były reprezentant Polski nie wierzy w Lecha. „W 2025 roku wygrali jeden ważny mecz”

Lech Poznań odniósł historyczne zwycięstwo nad Puszczą Niepołomice. Rozgromił gości z Małopolski aż 8:1, jednak nie każdy jest przekonany, że „Kolejorz” może sięgnąć po tytuł. Marcin Żewłakow nie krył rozczarowania postawą drużyny w rundzie wiosennej.

Historyczny mecz i efektowne gole

Spotkanie z Puszczą przejdzie do historii Lecha. Klub z Poznania ostatni raz strzelił więcej niż osiem bramek w meczu ligowym w… 1950 roku.

Marcin Żewłakow nie dał się jednak porwać euforii po efektownym zwycięstwie. W jego ocenie Lech nie daje wystarczających powodów, by wierzyć w jego końcowy triumf w Ekstraklasie.

– Lech kilkoma bramkami pokazał, do jakiego poziomu trzeba dążyć. To były filmowe akcje, ale mam wrażenie, że w obliczu mistrzostwa ten mecz nic nie znaczy. Może to być bardzo dobre przetarcie przed meczem z Legią, ale ja przestałem wierzyć w Lecha – przyznał Żewłakow w Kanale Sportowym.

Dziennikarz ocenił także, że poznaniakom brakuje regularności, która jest niezbędna w decydującej fazie sezonu.

– Lech jest zdolny do ładnej gry i jednostkowych, doskonałych meczów, ale jeśli trzeba dowieźć temat, to w tym sezonie już tego nie widzę. W 2025 roku Lech wygrał jeden ważny mecz – z Pogonią – dodał.

Lech ma jeszcze matematyczne szanse na mistrzostwo Polski, jednak musi zdobyć o trzy punkty więcej od Rakowa Częstochowa w trzech ostatnich kolejkach.

Kolejny mecz „Kolejorz” rozegra w niedzielę, 11 maja. Na wyjeździe zmierzy się z Legią Warszawa. W tej samej kolejce Raków zagra z Jagiellonią.

Źródło: Kanał Sportowy

Co dalej z Urbańskim? Niezbyt optymistyczne przewidywania włoskiego dziennikarza

Kacper Urbański miał nadzieję, że wypożyczenie z Bolognii do AC Monzy otworzy przed nim drzwi do regularnej gry. Niestety – rzeczywistość okazała się brutalna. Mimo dużych oczekiwań 20-letni reprezentant Polski nie zdołał przebić się do składu zespołu, który lada moment pożegna się z Serie A. Włoski dziennikarz Andrea Nervuti nie widzi dla Urbańskiego przyszłości także w klubie z Emilii-Romanii.

Dobry początek, a potem szybki zjazd

Urbański trafił do Monzy 25 stycznia z nadzieją, że otrzyma więcej szans niż w Bolognii. Początkowo rzeczywiście dostawał miejsce w wyjściowej jedenastce, jednak z czasem jego rola w drużynie malała. Przez niemal cały marzec nie podnosił się z ławki rezerwowych, a w kwietniu zaliczył jedynie dwa krótkie występy: 77 minut przeciwko Venezii i końcówkę meczu z Napoli.

W ostatnim spotkaniu z Juventusem (0:2) znów nie wszedł na boisko. Liczby z całego sezonu są dla niego mało optymistyczne – 20 meczów, 988 minut, jedna bramka.

W Bolonii go nie widzą?

Po zakończeniu sezonu Urbański wróci do Bolognii, lecz jego przyszłość w zespole jest niepewna. Dziennikarz Bologna Today, Andrea Nervuti, w rozmowie z WP SportoweFakty nie pozostawił złudzeń.

– Jego umiejętności techniczne nigdy nie były kwestionowane, ale w realiach Bolonii zawsze wydawał się nieco „zbyt miękki”. Konkurencja w środku pola była ogromna i bardzo silna, więc tymczasowe wypożyczenie wydawało się najlepszym rozwiązaniem dla wszystkich – ocenił.

– Szczerze mówiąc, trudno mi sobie wyobrazić, że znów zobaczymy go w koszulce Bolonii w przyszłym sezonie. Transfer definitywny nie jest wykluczony i mógłby mu wyjść na dobre. Może odblokowałoby go to mentalnie i pozwoliło mu w końcu wywalczyć miejsce w składzie zespołu ze środka tabeli Serie A – dodał.

Czas na nowe rozdanie?

W niedzielę 4 kwietnia Monza zmierzy się u siebie z Atalantą Bergamo. Nawet wygrana nie zmieni już sytuacji. Klub z Lombardii zajmuje ostatnie miejsce w tabeli i jest pewny spadku do Serie B.

Bologna natomiast to szósta siła ligi z 61 punktami. Ta ekipa powalczy tego samego dnia o udział w Lidze Mistrzów w bezpośrednim starciu z Juventusem.

Źródło: WP Sportowe Fakty

Marc-Andre ter Stegen wrócił do do wyjściowego składu Barcelony! Hansi Flick podjął decyzję ws. kolejnych meczów

Marc-Andre ter Stegen rozegrał pierwsze spotkanie po powrocie z kontuzji. Czy Niemiec wygryzie Wojciecha Szczęsnego z udziału w kolejnych meczach? Szczegółów udzielił Hansi Flick.




We wrześniu ubiegłego roku Marc-Andre ter Stegen nabawił się kontuzji. Pierwotnie zakładano, że Niemiec w tym sezonie już nie zagra. W związku z tym władze FC Barcelony postanowił zakontraktować Wojciecha Szczęsnego.

Rekonwalescencja ter Stegena przebiegła sprawniej niż zakładano. W związku z czym niemiecki golkiper zdołał się wykurować na końcówkę tego sezonu. Hansi Flick postawił na swojego rodaka we wczorajszym meczu LaLiga przeciwko Realowi Valladolid. Po delikatnych perturbacjach po zwycięstwo sięgnęła Duma Katalonii, która wygrała 2:1.

Przed Barceloną kluczowe spotkania na finiszu tego sezonu. Przede wszystkim rewanżowy półfinał Ligi Mistrzów z Interem i El Clasico w LaLiga. Kto będzie bramkarzem w tych meczach? Hansi Flick przekazał, że postawi na Wojciecha Szczęsnego.




– Wojciech Szczęsny zagra w Lidze Mistrzów UEFA i El Clasico, ale cieszę się z powrotu Marca – oznajmił Hansi Flick.

Kibic Pogoni wylądował w szpitalu. Został pobity z powodu… szalika

Jeden z kibiców Pogoni Szczecin został pobity i trafił do szpitala. Zapalnikiem był szalik w barwach „Portowców”.




Tegoroczna edycja Pucharu Polski dobiegła końca. W wielkim finale na Stadionie Narodowym spotkały się Pogoń Szczecin i Legia Warszawa. Obie drużyny zaprezentowały wysoki poziom i zapewniły kibicom masę emocji. W meczu w sumie padło aż 7 bramek. Po końcowy triumf sięgnęła Legia, która wygrała z Pogonią 4:3.

Kilka godzin po meczu nieprzyjemnymi szczegółami wydarzenia podzielił się jeden z kibiców Pogoni Szczecin. Zamieszczając wpis na Twitterze, poinformował on o swoim pobycie w szpitalu. Trafił tam po tym, jak został pobity w drodze powrotnej ze stadionu do hotelu.

– Pozdrawiam wszystkich, którzy wrócą do domu bezpieczni i z szalikiem, mi się ta sztuka nie udała dzięki gościnności pewnych panów z małą ilością włosów na głowie odzianych w białe t-shirty – przekazał Oskar, kibic Pogoni Szczecin.

Do zdarzenia miało dojść w autobusie. Napastnicy zaczęli domagać się szalików Pogoni. Doszło do rękoczynów, czego efektem jest uraz nosa i rozcięta warga. Jeden z ciosów miał zostać zadany, kiedy sympatyk Pogoni leżał na ziemi.




– Jechaliśmy pociągiem spod stadionu do hotelu i jak wsiedli na Powiślu to nas otoczyli i zaczęli do nas się zbliżać i żądać szalików. Było na kamerze w pociągu, więc po całej akcji jakiś młokos zakleił ją wlepką albo zaczął coś przy niej majstrować – ujawnił kibic Pogoni.

– Nos stłuczony/złamany, czekam na laryngologii aby się dowiedzieć, lekko rozcięta warga chyba jeszcze, bo nie miał nawet na tyle przyzwoitości by dać mi w pełni wstać po pierwszym gongu i sprzedał mi kolano jak będąc na ziemi trzymałem dalej szalik – dodał.

Robert Lewandowski coraz bliżej powrotu! Hansi Flick zdradził szczegóły

Robert Lewandowski jest coraz bliższy powrotu na boisko. Szczegóły ujawnił Hansi Flick.

Od kilkunastu dni Robert Lewandowski zmaga się z kontuzją. Polak nabawił się problemów zdrowotnych 19 kwietnia w trakcie ligowego meczu z Celtą Vigo. Początkowo mówiło się o 2-3 tygodniach przerwy. Póki co nie wskazano jednak jeszcze konkretnej daty powrotu 36-latka na boisko.




Głos w sprawie stanu zdrowia Roberta Lewandowskiego zabrał Hansi Flick. Niemiecki szkoleniowiec uspokoił kibiców Barcy. Z jego wypowiedzi wynika, że Polak może wrócić do gry na rewanżowy mecz z Interem w Lidze Mistrzów. Flick przekazał również, że rekonwalescencja Lewego przebiega lepiej, niż zakładano.

– Może wrócić na mecz rewanżowy. Robert radzi sobie bardzo dobrze, a jego postępy są o wiele lepsze, niż się spodziewaliśmy. Zobaczymy. To świetny profesjonalista i zawsze ciężko pracuje, aby być w 100%. Może wrócić we wtorek – skomentował Hansi Flick.





źródło: BarcaInfo

Grzegorz Krychowiak wraca do afery premiowej. „Ja nie widzę żadnego problemu”

W czwartek Grzegorz Krychowiak był gościem „Kanału Sportowego”. W trakcie rozmowy poruszony został temat afery premiowej. Były reprezentant Polski odniósł się do tej kwestii.




Po Mistrzostwach Świata 2022 wybuchła słynna już afera premiowa. Kością niezgody były pieniądze zaoferowane przez ówczesnego premiera, Mateusza Morawieckiego, polskim piłkarzom za wyjście z grupy na mundialu. Cel został osiągnięty. Premia nie została wypłacona po tym, jak polscy dziennikarze ujawnili szczegóły tej sprawy, a na piłkarzy wylała się ogromna fala krytyki ze strony kibiców.

Kwestia premii podzieliła nie tylko kibiców, ale również samych piłkarzy i sztab. W reprezentacji nastąpiły tarcia co do podziału pieniędzy. Za aferę głową zapłacił Czesław Michniewicz, który tuż po mundialu pożegnał się z reprezentacją Polski.

Od afery premiowej minęły już grubo ponad 2 lata. Co jakiś czas niektórzy piłkarzy są wypytywani o tę sprawę. Teraz do tematu wrócił Grzegorz Krychowiak. 35-latek podzielił się swoją opinią na łamach „Kanału Sportowego”.

– Wydaje mi się, że żaden zawodnik nie ma sobie nic do zarzucenia. Ja nie widzę żadnego problemu, jeżeli ktoś przychodzi do ciebie i proponuje ci bonus za wyjście grupy – skomentował Grzegorz Krychowiak.

– Wydaje mi się, że powiedzenie, że nie można zaakceptować tego, tej premii, to jest troszeczkę hipokryzja. Ze względu na to, że mało – teraz oczywiście po tym co się wszystko wylało – ale w danym momencie wydaje mi się, że mało ludzi by nie zaakceptowało – podsumował były reprezentant Polski.




Były selekcjoner Anglii zaskoczył kibiców. Pojawił się w nietypowym miejscu

Od momentu zakończenia pracy z reprezentacją Anglii Gareth Southgate zniknął z medialnego radaru. Po niemal dekadzie w roli selekcjonera 58-latek odciął się od świata piłki nożnej. Teraz jednak przypomniał o sobie kibicom – i to w najmniej spodziewany sposób.

Southgate… na meczu krykieta w Indiach

W czwartek uchwycono twarz byłego szkoleniowca podczas meczu Indian Premier League – prestiżowych rozgrywek krykietowych w Indiach. Southgate siedział na trybunach, ubrany w koszulkę Rajasthan Royals, jednej z drużyn biorących udział w spotkaniu z Mumbai Indians.

Kibicował gospodarzom, ale to ostatecznie górą był zespół z Mumbaju, który tym zwycięstwem umocnił się na pozycji lidera IPL.

Milczenie po EURO 2024

Southgate prowadził reprezentację Anglii przez osiem lat – od 2016 do 2024 roku. W tym czasie poprowadził „Trzy Lwy” do dwóch finałów mistrzostw Europy (2021, 2024) oraz półfinału mundialu w Rosji w 2018 roku. Żadnego z tych turniejów nie udało się wygrać. Jednak jego kadencja była oceniana jako jedna z najlepszych w nowożytnej historii angielskiej piłki.

Po przegranym finale EURO 2024 z Hiszpanią Southgate zrezygnował z funkcji i od tamtej pory pozostaje bezrobotny. W ciągu dziesięciu miesięcy nie podjął żadnej nowej pracy. To tylko wzmogło medialną ciszę wokół jego osoby.

Wizyta Southgate’a na meczu krykieta może sugerować, że były selekcjoner po prostu cieszy się życiem z dala od piłkarskiego zgiełku.

Źródło: SkySportsNews, Meczyki.pl

Krzysztof Piątek może zmienić klub. Zagra w KMŚ?

Krzysztof Piątek imponuje formą w tureckiej ekstraklasie, dlatego nic więc dziwnego, że wzbudza coraz większe zainteresowanie. Według Tomasza Włodarczyka z Meczyki.pl, jeden z bliskowschodnich klubów zainteresował się polskim napastnikiem.

Gwiazda tureckiej ligi

Piątek latem 2023 roku przeniósł się z Herthy Berlin do Basaksehiru. Transfer okazał się strzałem w dziesiątkę. Polak w ciągu dwóch sezonów stał się czołową postacią ligi tureckiej. W obecnych rozgrywkach napastnik zanotował 30 goli i pięć asyst w 44 meczach na wszystkich frontach. W ligowej klasyfikacji strzelców wyprzedza go jedynie Victor Osimhen, który ma na koncie 22 trafienia.

Forma 29-latka sprawiła, że jego nazwisko zaczęło krążyć w kontekście transferów do czołowych klubów Turcji – Besiktasu, Fenerbahce, Galatasaray czy Trabzonsporu. Jednak jak się okazuje, Piątek może obrać zupełnie inny kierunek.

Al-Ain faworytem wyścigu o Piątka

Według informacji Tomasza Włodarczyka poważne zainteresowanie Piątkiem wykazują Al Sadd z Kataru oraz Al-Ain ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Reprezentantowi Polski ma być bliżej do drugiego z tych klubów, a decyzja może zapaść już w najbliższych tygodniach.

Co ważne, Al-Ain już w czerwcu wystąpi w Klubowych Mistrzostwach Świata w Stanach Zjednoczonych. Turniej potrwa od 14 czerwca do 13 lipca, a zespół z Emiratów zmierzy się w grupie G z Juventusem, Manchesterem City i Wydadem Casablanca.

Źródło: Meczyki.pl

Szymon Marciniak ponownie wyróżniony! Poprowadzi decydujące starcie Ligi Mistrzów

Szymon Marciniak ma poprowadzić hitowe starcie Ligi Mistrzów. Byłoby to kolejne wyróżnienie dla polskiego arbitra w jego karierze.

Liga Mistrzów wkroczyła w decydującą fazę. Do końca zmagań pozostały już tylko 3 mecze. W tym tygodniu odbyły się pierwsze mecze półfinałowe. PSG pokonało 1:0 Arsenal. Z kolei FC Barcelona zremisowała 3:3 z Interem.




Co ciekawe, na samym finiszu rywalizacji swój udział ma mieć także Szymon Marciniak. Według doniesień Tomasza Włodarczyka, polski arbiter ma poprowadzić rewanżowe starcie Interu z Barceloną. W pierwszym meczu padł remis 3:3, więc kwestia awansu do finału pozostaje otwarta. Spotkanie zostanie rozegrane w najbliższy wtorek.

W tym sezonie Szymon Marciniak poprowadził łącznie 6 spotkań w Lidze Mistrzów. 4 z nich miały miejsce w fazie ligowej. Piąte spotkanie przypadło na rywalizację Milanu z Feyenoordem w barażach o 1/8 finału. Ostatnim poprowadzonym przez Polaka meczem była rywalizacja Atletico z Realem w 1/8 finału.

W swojej karierze Szymon Marciniak poprowadził wiele ważnych meczów. W tym również finał Ligi Mistrzów w sezonie 2022/2023. Czy poprowadzenie półfinału wyklucza go z tegorocznego finału? No nie do końca. We wspomnianym sezonie 22/23 Marciniak przed finałem sędziował także półfinał i było to również spotkanie rewanżowe. Więc szansa na finał wciąż istnieje.





źródło: meczyki.pl

Piłkarz Liverpoolu może zostać ukarany za cieszynkę. Poszło o religijny przekaz

Liverpool pewnie pokonał Tottenham 5:1 i na cztery kolejki przed końcem zapewnił sobie mistrzostwo Anglii. Radość z tytułu w czerwonej części Merseyside była ogromna, ale jeden z piłkarzy może wkrótce ponieść konsekwencje za sposób, w jaki celebrował swój udział w historycznym triumfie. Cody Gakpo, zdobywca gola na 3:1, naruszył kilka przepisów Premier League.

Cieszynka w stylu Kaki

Holenderski napastnik po zdobyciu bramki odsłonił podkoszulek z napisem „Należę do Jezusa”. W ten sposób nawiązał do słynnej cieszynki Kaki z finału Ligi Mistrzów w 2007 roku, gdy Brazylijczyk zamanifestował swoją wiarę po zwycięstwie nad… Liverpoolem.

Choć w większości przypadków za zdjęcie koszulki po golu sędzia pokazuje żółtą kartkę, tym razem sprawa może mieć dalszy ciąg. Jak informuje The Telegraph, Gakpo mógł naruszyć zasady Premier League dotyczące treści umieszczanych na sprzęcie zawodników.

Liga reaguje

Regulamin jasno zabrania prezentowania haseł politycznych, religijnych, osobistych czy komercyjnych na stroju zawodnika.

– Na sprzęcie nie mogą znajdować się żadne hasła czy obrazy o charakterze politycznym, religijnym, osobistym lub reklamowym, z wyjątkiem loga producenta – czytamy w przepisach.

Na ten moment Gakpo otrzymał jedynie formalne upomnienie. Niewykluczone jednak, że sprawa może skończyć się grzywną, zwłaszcza jeśli federacja uzna, że doszło do jawnego złamania zapisów.

Nie pierwszy taki przypadek

Temat religijnych odniesień w Premier League wzbudzał już kontrowersje. W grudniu 2024 roku media rozpisywały się o Marcu Guehim, który na opasce promującej społeczność LGBTQ+ umieścił napis „Kocham Jezusa”.

38-krotny reprezentant Holandii rozgrywa solidny sezon. W barwach Liverpoolu Gakpo wystąpił w 31 ligowych meczach, zdobył dziewięć bramek i dołożył cztery asysty.

Źródło: The Telegraph, Meczyki.pl

Gonçalo Feio: „Stworzono ze mnie czarny charakter. Czasem to niesprawiedliwe”

Gonçalo Feio należy do najbardziej wyrazistych postaci w PKO BP Ekstraklasie. Portugalczyk często zbiera kartki od sędziów i, jak sam twierdzi, nie zawsze dzieje się to z uzasadnionych powodów. W rozmowie z TVP Sport otwarcie opowiedział o swojej reputacji, medialnym szumie i uprzedzeniach, z jakimi – jego zdaniem – musi się mierzyć.

„Nazwisko Feio się klika”

Trener Legii nie unika tematu swojej przeszłości. Przyznaje, że popełniał błędy, ale jednocześnie uważa, że jego obecny wizerunek nie oddaje tego, kim naprawdę jest jako szkoleniowiec i człowiek.

– Popełniłem błędy w przeszłości. Zdaję sobie też sprawę, że stworzono ze mnie nieco czarny charakter. To też wiąże się z sukcesem sportowym w poprzednim klubie, ale i obecnym, bo potrafiliśmy już sięgać po wyjątkowe rzeczy – stwierdził Feio.

– Nazwisko „Feio” się klika. Często pisze się o mnie w taki sposób, by nawiązywać do negatywów. To wpływa na zainteresowanie i na pewno w jakimś stopniu nakręca ludzi – dodał.

Portugalczyk podkreślił, że nie zależy mu na popularności i medialnym rozgłosie. Wręcz przeciwnie – wolałby pracować w cieniu.

– Czy to mi się podoba? Nie. Są w piłce ludzie, którzy uwielbiają być celebrytami. Ja tak zupełnie nie mam. Gdybym mógł zrezygnować z części swojej pensji, by być anonimową postacią, to z miłą chęcią bym to zrobił. Wiem jednak, że tak się nie da – zaznaczył.

Niesprawiedliwe traktowanie?

Feio odniósł się także do liczby kartek, które otrzymał w tym sezonie. Jego zdaniem część z nich była zdecydowanie przesadzona.

– W PKO BP Ekstraklasie mam na koncie 10 kartek. Czasami na nie zasłużyłem. Byłem też jednak karany za zdjęcie kurtki czy przywołanie własnego gracza w Katowicach – tłumaczył.

– Mam poczucie, że pojawia się uprzedzenie wobec mnie. Nie mam innego słowa, by nazwać te odczucia. Nikt mi nie powie, że jestem innym trenerem w Polsce, a innym w Europie – dodał, przywołując fakt, że w rozgrywkach UEFA nigdy nie został napomniany.

Zderzenie reputacji z rzeczywistością

Szkoleniowiec Legii przyznał, że różnice między opiniami osób, które go znają, a tym, co funkcjonuje w przestrzeni publicznej, są ogromne.

– Stworzyła się pewna aura, która nie jest bezpodstawna, bo jednak wiąże się z błędami przeszłości. Nie ma jednak do końca nic wspólnego z rzeczywistością Gonçalo Feio jako trenera, lidera czy współpracownika. Często to niesprawiedliwe – podsumował.

Źródło: TVP Sport

Hiszpańscy dziennikarze są pewni. Tyle pauzować ma Antonio Ruediger

Hiszpańscy dziennikarze przekazali najświeższe informacje co do potencjalnej kary dla Antonio Ruedigera. Wkrótce powinniśmy poznać oficjalną decyzję.

W miniony weekend miał miejsce finał Pucharu Hiszpanii. W wielkim finale FC Barcelona mierzyła się z Realem Madryt. Po niezwykle emocjonującym pojedynku po triumf sięgnęła Duma Katalonii. Zespół Hansiego Flicka odniósł zwycięstwo 3:2.

Przez cały mecz na murawie panowała napięta atmosfera. Wszak wokół meczu powstało wiele różnych kontekstów. Nad meczem nie do końca panował również arbiter główny, co tylko potęgowała złość agresję u piłkarzy. Szczególnie było to widoczne w końcówce meczu, kiedy w furię wpadł Antonio Ruediger. Wideo z tego zajścia zobaczycie TUTAJ.

Zachowanie niemieckiego zawodnika spotkało się z ogromną krytyką ze strony kibiców. I nie ma co się temu dziwić, gdyż taka reakcja była poniżej wszelkiej krytyki. W mediach natychmiast zaczęto domagać się wysokiej kary dla piłkarza Realu.

We wtorkowy wieczór pierwsze poważniejsze informacje w tej sprawie przekazali liczni hiszpańscy dziennikarze. Według informacji ukazanych w mediach Antonio Ruediger ma zostać zawieszony na 6 meczów. Lucas Vazquez ma nie zagrać w 2 meczach. Z kolei Jude Bellingham (który również otrzymał czerwoną kartkę) ma nie pauzować w żadnym meczu.

Co ciekawe, Realowi do końca sezonu pozostało już tylko 5 spotkań w hiszpańskich rozgrywkach. Jeśli powyższe doniesienia się sprawdzą, to Ruediger będzie pauzować w tylko jednym meczu. Dlaczego? Niemiec poddał się zabiegowi, przez który i tak będzie pauzować do końca tego sezonu.

Narodowość problemem Lewandowskiego? „Nie może być najlepszy na świecie”

Robert Lewandowski od lat uchodzi za jednego z najlepszych napastników globu. Mimo licznych sukcesów klubowych i dwukrotnego otarcia się o Złotą Piłkę, nie brakuje głosów, że reprezentant Polski nie może być uznawany za absolutnego numer jeden. Takie stanowisko przedstawił agent Roger Wittmann.

„Brak sukcesów reprezentacyjnych robi różnicę”

W rozmowie z Weszło.com Wittmann otwarcie przyznał, że Lewandowski jest fenomenalnym zawodnikiem, jednak nie spełnia wszystkich kryteriów, które – jego zdaniem – definiują najlepszego piłkarza świata.

– Robert Lewandowski to fantastyczny napastnik, ale nie możesz być najlepszy na świecie, jeśli nie wygrasz mistrzostwa świata. Albo przynajmniej mistrzostwa Europy. Dlatego najlepsi pochodzą z Argentyny, Brazylii czy Niemiec – stwierdził agent.

Jego zdaniem sukcesy na arenie międzynarodowej są kluczowe przy ocenie absolutnej klasy gracza.

Wizerunek również ma znaczenie

Wittmann podkreślił również, że narodowość zawodnika ma wpływ na jego postrzeganie w świecie piłki.

– Kolejna sprawa: wizerunek polskiego piłkarza nigdy nie będzie tak dobry, żeby mówić o nim „najlepszy na świecie”. Niczego mu nie ujmując, bo to klasa sama w sobie – dodał.

Agent zwrócił uwagę na realia marketingowe i stereotypy, które wciąż istnieją w futbolu na najwyższym poziomie.

Szacunek mimo krytyki

Mimo tych zastrzeżeń Wittmann nie szczędził Lewandowskiemu słów uznania:

– Teraz Lewandowski rośnie. I dobrze, bo na to zasłużył. Uwielbiam go jako zawodnika. To killer, gladiator, który się nie poddaje – podkreślił.

Roger Wittmann to założyciel agencji ROGON, jednej z największych firm menedżerskich na świecie. Specjalizuje się m.in. w sprowadzaniu Brazylijczyków do Bundesligi. W swojej stajni ma także Marcela Sabitzera.

Źródło: weszlo.com


TROLLNEWSY I MEMY

EkstraklasaTrolls.pl
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.