Trener z ligi estońskiej znalazł zaskakujący sposób, by obejść karę. Niebywałe

W estońskiej ekstraklasie dzieją się rzeczy, które w mocniejszych ligach byłyby nie do pomyślenia. Podczas niedzielnego meczu Nõmme Kalju z Levadią Tallinn (2:0), uwagę kibiców skupił nie tyle wynik, co niecodzienne zachowanie trenera gospodarzy.

Z trybuny… na dach

Nikita Andriejew, 36-letni szkoleniowiec Nõmme Kalju, nie mógł zasiąść na ławce rezerwowych z powodu zawieszenia za czerwoną kartkę otrzymaną pod koniec kwietnia. W starciu z Florą Tallinn (3:2) dał upust emocjom po kontrowersyjnym rzucie karnym, co zakończyło się jego wyrzuceniem z boiska.

Podczas kolejnego spotkania nie zamierzał jednak pozostawać biernym obserwatorem. Zamiast oglądać mecz z trybun, postanowił… wspiąć się na dach stadionu. Tam z góry – niemal jak z wieży kontrolnej – obserwował grę swoich zawodników i udzielał im wskazówek.

Sprytne zagranie trenera popłaciło

Trzeba jednak zaznaczyć, że sytuacja miała miejsce na kameralnym Hiiu Staadionie, który mieści zaledwie 650 widzów. Niska konstrukcja trybuny umożliwiła Andriejewowi wdrapanie się na dach bez narażania życia.

Do tej pory estońska federacja nie zajęła oficjalnego stanowiska w sprawie wyczynu trenera. Prawdopodobnie nie znajdzie podstaw do dodatkowego ukarania Andriejewa, który i tak niedługo wróci na ławkę.

Pomysłowość szkoleniowca została nagrodzona. Kalju pokonało Levadię po trafieniach Ibrahima Jabira i Kristjana Kaska. Gdyby jednak istniała klasyfikacja na najbardziej pomysłowe obchodzenie zakazów stadionowych, Andriejew byłby bezapelacyjnym liderem.

Źródło: Copa90, meczyki.pl

Ronaldo zaproponował ogromną kasę za gotowanie. Kulinarna influencerka ujawniła kwotę

Kulinarna influencerka Marta García Bou, znana w sieci jako „Boukie” wystąpiła niedawno w podcaście „Kapra”. Tam zdradziła, że kontaktowała się z nią sama Georgina Rodriguez – partnerka Cristiano Ronaldo. Tematem rozmowy była propozycja zostania prywatną kucharką piłkarza na czas tygodniowego pobytu na jego luksusowym jachcie zacumowanym na Ibizie.

Nie byle jaka propozycja

Oferta? Brzmi jak z bajki. Ponad milion euro za siedem dni pracy, przy czym jednym z warunków miała być gotowość do gotowania o dowolnej porze dnia i nocy.

Kolejna pierwsza taka historia

To nie pierwszy raz, kiedy Cristiano Ronaldo wykazuje się zamiłowaniem do dobrej kuchni i nietuzinkowych relacji z szefami kuchni. Kilka miesięcy temu fiński kucharz Arto Rastas ujawnił, że po jednym z kulinarnych eventów w Helsinkach Portugalczyk zaprosił go do swojej rezydencji w Arabii Saudyjskiej.

CR7 nadal w formie

40-letni piłkarz wciąż nie zwalnia tempa na boisku. W barwach Al-Nassr rozegrał już 38 spotkań. Zdobył w nich 33 bramki i notując 4 asysty. Według medialnych doniesień zarabia w Arabii Saudyjskiej 200 mln euro rocznie. Zatrudnienie kucharki nie powinno więc być większym problemem.

Źródło: Kapra

Wymowny wpis Arki Gdynia o pierwszej lidze. „Toksyczna relacja”

Arka Gdynia po niedzielnym meczu z Bruk-Bet Termalicą Nieciecza awansowała oficjalnie do PKO BP Ekstraklasy. Gdynianie po zakończeniu spotkania pożegnali się z zapleczem elity w wymowny sposób.

Niedzielna wygrana dała awans

Arka Gdynia pokonała u siebie Termalicę Nieciecza 2:1 i oficjalnie przyklepała promocję od wyższej ligi. Nie od dziś wiadomo, że gdynianie uchodzili w ostatnich latach za jedną z najlepszych drużyn w lidze. Praktycznie co roku wymieniano ich w gronie kandydatów do awansu. Tak się jednak nie działo.

Zwłaszcza dotkliwy był poprzedni sezon, gdzie gdynianie w ligowej końcówce spadli z miejsc gwarantujących bezpośredni awans. Trafili jednak do strefy barażowej, gdzie awansowali nawet do finału.

Gdynianie długo prowadzili po bramce Olafa Kobackiego, ale Motor Lublin w końcówce strzelił dwie bramki i to właśnie oni stali się beniaminkiem w ekstraklasie w sezonie 2024/2025.

Teraz, gdy Arka może pożegnać się z 1. ligą administratorzy social mediów postanowili dodać wymowny wpis. Piszą w nim o toksycznej relacji z rozgrywkami.

„Hej, 1. Liga, nie bierzcie tego osobiście, ale ta relacja była toksyczna. Pa!”

Źródło: Arka Gdynia

Arka Gdynia w Ekstraklasie, ale… nie jest na to gotowa. „To musi jasno wybrzmieć”

Arka Gdynia już oficjalnie awansowała do PKO BP Ekstraklasy. Po spotkaniu z Termalicą szkoleniowiec gdynian przyznał jednak, że jego drużyna nie jest gotowa na rywalizację w elicie.

Wygrana w hicie kolejki

Arka mierzyła się w niedzielę z wiceliderem 1. ligi. Ekipa z Trójmiasta wygrała ze Słoniami i mogła świętować awans do ekstraklasy. Po spotkaniu szkoleniowiec gdyńskiego zespołu nie szczędził pochwał zespołowi.

Nie zabrakło jednak mocnych zdań. Jednym z nich była opinia Dawida Szwargi na temat kadry. Według byłego szkoleniowca Rakowa Częstochowa, Arka nie jest jeszcze gotowa na piłkarską elitę w Polsce.

– Uważam, że w pierwszej połowie był naprawdę bardzo wysoki poziom. Trzeba mieć osobowość, aby w meczach o taką stawkę pokazać najlepszą wersję siebie. Grzeczni chłopcy zostali w domu. My dzisiaj wyszliśmy na boisko jak pewna siebie banda, wiedząca, co chce zrobić, bardzo agresywna i zorganizowana. […] Za to szacunek dla piłkarzy i dla całego sztabu – powiedział na konferencji prasowej.

– Doskonale wiem, że na tę chwilę nie jesteśmy gotowi na Ekstraklasę – ani pod kątem personalnym, ani sztabowym czy organizacyjnym. Pod każdym względem musimy zrobić krok do przodu. To musi jasno wybrzmieć, bo w innym wypadku przygoda w Ekstraklasie potrwa bardzo krótko – dodał były trener Medalików.

– Nie mam na myśli wielkiej rewolucji, tylko po prostu zrozumienie tego, że klub cały czas musi iść do przodu. Jeśli wpadniesz w stagnację, to będziesz walczył o utrzymanie w Ekstraklasie. Tam poziom organizacyjny klubów jest już bardzo wysoki, co pokazały też europejskie puchary – podsumował.

Źródło: Meczyki.pl, Arka Gdynia

Co dalej z Peną w Barcelonie? Dziennikarz przedstawił nowe informacje

Sezon 2024/25 dobiega końca, a wraz z nim coraz intensywniej krążą transferowe spekulacje. W przypadku FC Barcelony mowa nie tylko o możliwych wzmocnieniach, ale też o odejściach z klubu. W przestrzeni medialnej pojawiły się nowe doniesienia w sprawie przyszłości Inakiego Peni oraz Frenkiego de Jonga.

Pena bez szans na grę

Kontrakt Inakiego Peni z Barceloną obowiązuje do czerwca 2026 roku, ale wiele wskazuje na to, że bramkarz opuści klub już latem. Wszystko z powodu coraz bardziej klarownej hierarchii między słupkami. W nowym sezonie o miejsce w bramce rywalizować mają Marc-André ter Stegen oraz Wojciech Szczęsny, który zdążył już zapracować na miano „talizmanu” drużyny.

Choć Pena mógłby zapewne liczyć na oferty z LaLigi. Jednak jak informuje Matteo Moretto – Hiszpan raczej zdecyduje się na wyjazd za granicę. Wciąż nie wiadomo, który kierunek wybierze, ale jedno wydaje się pewne: w Barcelonie nie widzi już swojej przyszłości.

De Jong w Al-Ittihad?

Zupełnie inna jest sytuacja Frenkiego de Jonga. Holender wciąż ma ważną umowę z katalońskim klubem do połowy 2026 roku i prowadzi rozmowy w sprawie jej przedłużenia. Barça postrzega 27-latka jako kluczowy element środka pola, ale jego sytuacja – ze względu na ogromne zarobki – nie jest całkowicie klarowna.

Według Moretto zainteresowanie pomocnikiem wyraził Al-Ittihad. Saudyjski klub nie prowadzi na razie formalnych rozmów, ale „trzyma rękę na pulsie” i rozważa złożenie oferty.

Portal transfermarkt.de wycenia Inakiego Penę na 10 mln euro. Według tego samego źródła De Jong jest warty 45 mln euro.

Źródło: Relevo, Meczyki.pl

Były reprezentant Polski nie wierzy w Lecha. „W 2025 roku wygrali jeden ważny mecz”

Lech Poznań odniósł historyczne zwycięstwo nad Puszczą Niepołomice. Rozgromił gości z Małopolski aż 8:1, jednak nie każdy jest przekonany, że „Kolejorz” może sięgnąć po tytuł. Marcin Żewłakow nie krył rozczarowania postawą drużyny w rundzie wiosennej.

Historyczny mecz i efektowne gole

Spotkanie z Puszczą przejdzie do historii Lecha. Klub z Poznania ostatni raz strzelił więcej niż osiem bramek w meczu ligowym w… 1950 roku.

Marcin Żewłakow nie dał się jednak porwać euforii po efektownym zwycięstwie. W jego ocenie Lech nie daje wystarczających powodów, by wierzyć w jego końcowy triumf w Ekstraklasie.

– Lech kilkoma bramkami pokazał, do jakiego poziomu trzeba dążyć. To były filmowe akcje, ale mam wrażenie, że w obliczu mistrzostwa ten mecz nic nie znaczy. Może to być bardzo dobre przetarcie przed meczem z Legią, ale ja przestałem wierzyć w Lecha – przyznał Żewłakow w Kanale Sportowym.

Dziennikarz ocenił także, że poznaniakom brakuje regularności, która jest niezbędna w decydującej fazie sezonu.

– Lech jest zdolny do ładnej gry i jednostkowych, doskonałych meczów, ale jeśli trzeba dowieźć temat, to w tym sezonie już tego nie widzę. W 2025 roku Lech wygrał jeden ważny mecz – z Pogonią – dodał.

Lech ma jeszcze matematyczne szanse na mistrzostwo Polski, jednak musi zdobyć o trzy punkty więcej od Rakowa Częstochowa w trzech ostatnich kolejkach.

Kolejny mecz „Kolejorz” rozegra w niedzielę, 11 maja. Na wyjeździe zmierzy się z Legią Warszawa. W tej samej kolejce Raków zagra z Jagiellonią.

Źródło: Kanał Sportowy

Co dalej z Urbańskim? Niezbyt optymistyczne przewidywania włoskiego dziennikarza

Kacper Urbański miał nadzieję, że wypożyczenie z Bolognii do AC Monzy otworzy przed nim drzwi do regularnej gry. Niestety – rzeczywistość okazała się brutalna. Mimo dużych oczekiwań 20-letni reprezentant Polski nie zdołał przebić się do składu zespołu, który lada moment pożegna się z Serie A. Włoski dziennikarz Andrea Nervuti nie widzi dla Urbańskiego przyszłości także w klubie z Emilii-Romanii.

Dobry początek, a potem szybki zjazd

Urbański trafił do Monzy 25 stycznia z nadzieją, że otrzyma więcej szans niż w Bolognii. Początkowo rzeczywiście dostawał miejsce w wyjściowej jedenastce, jednak z czasem jego rola w drużynie malała. Przez niemal cały marzec nie podnosił się z ławki rezerwowych, a w kwietniu zaliczył jedynie dwa krótkie występy: 77 minut przeciwko Venezii i końcówkę meczu z Napoli.

W ostatnim spotkaniu z Juventusem (0:2) znów nie wszedł na boisko. Liczby z całego sezonu są dla niego mało optymistyczne – 20 meczów, 988 minut, jedna bramka.

W Bolonii go nie widzą?

Po zakończeniu sezonu Urbański wróci do Bolognii, lecz jego przyszłość w zespole jest niepewna. Dziennikarz Bologna Today, Andrea Nervuti, w rozmowie z WP SportoweFakty nie pozostawił złudzeń.

– Jego umiejętności techniczne nigdy nie były kwestionowane, ale w realiach Bolonii zawsze wydawał się nieco „zbyt miękki”. Konkurencja w środku pola była ogromna i bardzo silna, więc tymczasowe wypożyczenie wydawało się najlepszym rozwiązaniem dla wszystkich – ocenił.

– Szczerze mówiąc, trudno mi sobie wyobrazić, że znów zobaczymy go w koszulce Bolonii w przyszłym sezonie. Transfer definitywny nie jest wykluczony i mógłby mu wyjść na dobre. Może odblokowałoby go to mentalnie i pozwoliło mu w końcu wywalczyć miejsce w składzie zespołu ze środka tabeli Serie A – dodał.

Czas na nowe rozdanie?

W niedzielę 4 kwietnia Monza zmierzy się u siebie z Atalantą Bergamo. Nawet wygrana nie zmieni już sytuacji. Klub z Lombardii zajmuje ostatnie miejsce w tabeli i jest pewny spadku do Serie B.

Bologna natomiast to szósta siła ligi z 61 punktami. Ta ekipa powalczy tego samego dnia o udział w Lidze Mistrzów w bezpośrednim starciu z Juventusem.

Źródło: WP Sportowe Fakty

Kibic Pogoni wylądował w szpitalu. Został pobity z powodu… szalika

Jeden z kibiców Pogoni Szczecin został pobity i trafił do szpitala. Zapalnikiem był szalik w barwach „Portowców”.




Tegoroczna edycja Pucharu Polski dobiegła końca. W wielkim finale na Stadionie Narodowym spotkały się Pogoń Szczecin i Legia Warszawa. Obie drużyny zaprezentowały wysoki poziom i zapewniły kibicom masę emocji. W meczu w sumie padło aż 7 bramek. Po końcowy triumf sięgnęła Legia, która wygrała z Pogonią 4:3.

Kilka godzin po meczu nieprzyjemnymi szczegółami wydarzenia podzielił się jeden z kibiców Pogoni Szczecin. Zamieszczając wpis na Twitterze, poinformował on o swoim pobycie w szpitalu. Trafił tam po tym, jak został pobity w drodze powrotnej ze stadionu do hotelu.

– Pozdrawiam wszystkich, którzy wrócą do domu bezpieczni i z szalikiem, mi się ta sztuka nie udała dzięki gościnności pewnych panów z małą ilością włosów na głowie odzianych w białe t-shirty – przekazał Oskar, kibic Pogoni Szczecin.

Do zdarzenia miało dojść w autobusie. Napastnicy zaczęli domagać się szalików Pogoni. Doszło do rękoczynów, czego efektem jest uraz nosa i rozcięta warga. Jeden z ciosów miał zostać zadany, kiedy sympatyk Pogoni leżał na ziemi.




– Jechaliśmy pociągiem spod stadionu do hotelu i jak wsiedli na Powiślu to nas otoczyli i zaczęli do nas się zbliżać i żądać szalików. Było na kamerze w pociągu, więc po całej akcji jakiś młokos zakleił ją wlepką albo zaczął coś przy niej majstrować – ujawnił kibic Pogoni.

– Nos stłuczony/złamany, czekam na laryngologii aby się dowiedzieć, lekko rozcięta warga chyba jeszcze, bo nie miał nawet na tyle przyzwoitości by dać mi w pełni wstać po pierwszym gongu i sprzedał mi kolano jak będąc na ziemi trzymałem dalej szalik – dodał.

EkstraklasaTrolls.pl
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.