Dwóch nowych kandydatów na trenera PSG. Francuzi obrali włoski kierunek

24 grudnia świat obiegła informacja, że Thomas Tuchel przestanie pełnić funkcję trenera PSG. Od trzech dni po internecie krążą plotki na temat następcy Niemca w paryskim klubie.

Włoska alternatywa…

Początkowo nowym szkoleniowcem mistrza Francji miał być Mauricio Pochettino. „Marca” podała w niedzielę, że oprócz Argentyńczyka pojawił się jeszcze jeden kandydat w postaci Massimiliano Allegriego.

Włoch od 30 czerwca 2019 roku odpoczywa od trenowania. Wówczas rozstał się z Juventusem po 5-letniej współpracy. Łącznie przez ten czas poprowadził „Bianconerich” w 271 meczach. Wygrał 191 z nich, 41 zremisował i przegrał 39. Ze „Starą Damą” co sezon wygrywał mistrzostwo Włoch (2014/15-2018/19). Ani razu nie zdołał jednak wygrać Ligi Mistrzów.

…i to nie jedna

Jak poinformował Gianluca Di Marzio, włoski dziennikarz, do grona potencjalnych trenerów PSG doszła jeszcze jednak postać. Mowa o Thiago Mottcie, były piłkarzu paryżan.

Pomocnik występował w barwach mistrza Francji od 2012 roku. W swojej piłkarskiej karierze Włoch rozegrał dla „Czerwono-Niebieskich” 231 meczów. Wraz ze startem sezonu 2018/19 zakończył karierę i zajął się trenowaniem sekcji młodzieżowej. W dorobku trenerskim ma także 10 spotkań jako szkoleniowiec Genoi.

Warto dodać, że Motta w CV posiada dwukrotny triumf w Lidze Mistrzów. Zwycięstwo tych rozgrywek od lat najbardziej zaprząta głowę katarskim właścicielom PSG. Były pomocnik sięgał po puchar Europy w barwach FC Barcelony i Interu Mediolan.

Robert Lewandowski jest niemożliwy! Polak znowu wybrany piłkarzem roku

Rok powoli dobiega końca, a Robert Lewandowski nie zwalnia tempa. 32-latek zgarnął właśnie kolejną prestiżową nagrodę. Tym razem wybrano go piłkarzem roku podczas gali Globe Soccer Awards w Dubaju.

Zadecydowało jury

Kilka dni temu informowaliśmy o wynikach głosowania publiczności. Wówczas przewagę nad Lewandowskim miał Cristiano Ronaldo. Portugalczyk zebrał 42 proc. głosów od kibiców. Napastnik Bayernu otrzymał 38 proc. Na korzyść naszego rodaka zadziałały wybory jury.

„To trofeum znaczy dla mnie bardzo dużo. Razem z drużyną dokonaliśmy rzeczy wielkich. Dziękuję trenerowi i rodzinie, która była dla mnie bardzo cierpliwie. Chciałbym podziękować też mojemu ojcu, który już nie żyje. Marzenia się spełniają, a ja marzyłem o wielkich, pełnych stadionach. To wielka przyjemność znaleźć się w gronie takich legend jak Cristiano Ronaldo i Leo Messi” – Powiedział Lewandowski w przemówieniu po odebraniu nagrody.

Wyróżnienie dla piłkarza roku jest przyznawane na gali od 2011 roku. Jako pierwszy zdobył ją Cristiano Ronaldo. Portugalczyk powtórzył to w 2014, 2016, 2017, 2018 i 2019 roku. Oprócz 35-latka statuetkę odbierali: Radamel Falcao (2012), Franck Ribery (2013) i Leo Messi (2015).

Inne nagrody

Na gali przyznano również nagrody w innych kategoriach. Między innymi wybrano trenera i klub roku (Hansi Flick i Bayern Monachium) czy najlepszego piłkarza i klub 20-lecia (Cristiano Ronaldo i Real Madryt). Z kolei trenerem ostatnich 20 lat został obwołany Pep Guardiola.

Ibrahimović nie chce Złotej Piłki. „Jestem zawsze na szczycie”

Zlatan Ibrahimović jest wielkim piłkarzem. Przez lata zapisał się w historii futbolu, jako jeden z najlepszych napastników na świecie. Szwedowi w CV brakuje jednak dwóch najważniejszych trofeów. Indywidualnie — Złotej Piłki, drużynowo — Ligi Mistrzów. O braku tego pierwszego opowiedział w wywiadzie dla „Sportweek”.

39-latek wrócił w styczniu do Mediolanu. Ze szwedzkim liderem na czele AC Milan zakończył rundę jesienną Serie A na miejscu lidera Serie A. Co więcej, „Rossoneri” pozostają jedyną niepokonaną drużyną w TOP 5 lig europejskich w tym sezonie.

W sukcesie mediolańczyków olbrzymią rolę odegrał Ibrahimović. Mimo kontuzji, z którą Ibrahiović zmaga się od końcówki listopada, w 6 meczach ligowych zdołał strzelił 10 bramek. Tym samym przez długi czas znajdował się na 1. miejscu klasyfikacji strzelców Serie A. Na ten moment Szwed spadł na 3. pozycję. Wyprzedzili go tylko Romelu Lukaku (11 goli) i Cristiano Ronaldo (12 goli).

Ojciec sukcesu

39-letni napastnik przyznaje, że jest dumny z drużyny. Szwed uważa, że w pełni zasłużyli na gratulacje, które płyną od ekspertów, dziennikarzy i kibiców. Milan z „Ibrą” i Piolim na czele wykonali świetną robotę w 2020 roku.

„Ja nigdy o nic nie proszę. To ja przynoszę prezenty wszystkim moim 27 dzieciom. Dwoje jest w Szwecji, a pozostałe 25 w Milanie. Zasłużyliśmy na wielkie gratulacje za 2020 rok. Nie wiem, czy to dzięki mnie. Kiedy przyjechałem w styczniu, Milan był dwunasty, teraz jesteśmy częścią czołówki. Cały czas udowadniamy naszą wartość i musimy to kontynuować” – Przyznał Ibrahimović w rozmowie ze „Sportweek”.

„Zrobiłem wiele. Najważniejsze jest to, że robię różnicę na boisku. Dla wielu wydaje się niemożliwe, abym ja, prawie dwa metry wzrostu, był w stanie zrobić to, co robię. Kiedy byłem chłopcem, chciałem być tak kompletny graczem, jak to tylko możliwe. Nie chciałem być dobry tylko w dryblingu czy uderzeniach głową. Chciałem być najlepszy pod każdym względem. Kiedy coś robię, muszę to osiągnąć. Kiedy jestem na boisku, jestem skupiony na 200 procent i oczekuję tego samego od wszystkich kolegów z drużyny. Żarty zostawiamy na później” – Dodał.

W Szwecji jest ceniony bardziej

Mimo świetnych liczb, jakie napastnik Milanu wykręcał w trakcie swojej kariery, nigdy nie otrzymał Złotej Piłki przyznawanej przez „France Football”. 39-latek wyznał, że bardziej od tego wyróżnienia ceni sobie te, które przyznawane są w ojczyźnie. „Guldbollen” to nazwa nagrody dla najlepszego piłkarza roku w Szwecji. Ibrahimović zgarnął ten tytuł aż 12 razy.

„Nie zamieniłbym moich 12 Guldbollen na jedną Złotą Piłkę. Dlaczego? Ponieważ dla mnie te nagrody oznaczają ciągłość” – Wyznał.

„Widziałem wielu, którzy wygrali mundial, mistrzostwa Europy, Ligę Mistrzów, a nawet Złotą Piłkę, mieli wspaniały, fantastyczny rok, a potem zniknęli. Ja zaś jestem w grze od 25 lat. Zawsze na szczycie. Niczego bym nie zamienił za Złotą Piłkę, bo to jest jak jednorazowy nokaut, szczęśliwy strzał. Ja robię różnicę przez wiele lat” – Powiedział na zakończenie.

 

Wielka kasa dla Sunderlandu! Majątek 22-letniego właściciela wzbudza wielkie nadzieje

Sunderland zmienia właściciela! Klub zostanie przejęty przez Kyrila Louisa-Dreyfusa. Majątek rodziny 22-latka wyceniany jest na około 2 miliardy funtów. Czy to będzie nowy początek w historii „Czarnych kotów”?

Drużyna ze Stadium of Light aktualnie występuje w League One, czyli na 3. poziomie rozgrywkowym w Anglii. W przeszłości 6-krotnie zdobywali mistrzostwo kraju (1892, 1893, 1895, 1902, 1913 i 1936 rok). Ostatni raz w Premier League występowali w sezonie 2016/17.

Nowy początek

Zmiana właściciela może oznaczać dla Sunderlandu swoisty restart. Kibicom „Czarnych kotów”  marzy się oczywiście powrót do gry na najwyższym szczeblu. Zważywszy na 141-letnią historię klubu na nowego właściciela może spaść ogromna presja. On zdaje się być tego jednak świadomy.

„Kupując Sunderland, biorę na siebie odpowiedzialność za rozwój i dbałość o przyszłość klubu. Chcemy stworzyć drużynę grającą atrakcyjny futbol i kochaną przez kibiców, których wsparcie będzie kluczowe dla naszego sukcesu. Jestem przekonany, że razem jesteśmy w stanie przywrócić Sunderland na szczyt angielskiego futbolu” – Mówił 22-latek.

Dotychczasowy właściciel zgodził się na sprzedaż klubu już w listopadzie. Następnie, po kolejnych sześciu tygodniach negocjacji przygotowano wszystkie dokumenty gotowe do podpisania. Louis-Dreyfusa czeka tylko na zaakceptowanie transakcji przez EFL. Jeśli federacja zgodzi się na transakcję, to 22-latek zostanie nowym prezesem i w większości właścicielem Sunderlandu.

W XIX wieku rodzina młodego inwestora założyła firmę zajmującą się rolnictwem i przetwórstwem żywności, a także spedycją międzynarodową. Co ciekawe, matka chłopaka jest mniejszym udziałowcem… w Olympique Marsylia! 22-latek jest dziedzicem majątku wycenianego prawie na 2 miliardy funtów. Jego ojciec zmarł w 2009 roku.

Dziennikarze zachwyceni Bednarkiem. Polak zaliczył najwięcej interwencji w meczu z Fulham

W sobotę Southampton bezbramkowo zremisowało z Fulham. Spory udział przy czystym koncie „Świętych” miał Jan Bednarek. Stoper został wybrany także piłkarzem meczu przez „Sky Sports”.

Przewaga gości była widoczna gołym okiem. Podopieczni Ralpha Hasenhutla zdominowali gospodarzy, jednak nie potrafili wykorzystać mnożących się okazji. W zachowaniu czystego konta duży udział miał Jan Bednarek. Angielscy dziennikarze odnotowali dobry występ stopera po spotkaniu.

Lider defensywy

„Sky Sports” przyznało Polakowi „ósemkę” w dziesięciostopniowej skali w pomeczowych ocenach. Obrońcę wybrano także najlepszym graczem na boisku.

„Pod nieobecność Jannika Vestergaarda, który przez co najmniej cztery tygodnie będzie wykluczony z gry z powodu kontuzji kolana, ważne było, aby Bednarek zaprezentował się jako regularny środkowy obrońca obok powracającego Jacka Stephensa. Dzięki świetnej postawie Polaka Fulham zdołał oddać na bramkę tylko jeden celny strzał w całym meczu” – Komplementowali 24-latka redaktorzy.

„Reprezentant Polski zaliczył osiem udanych interwencji, więcej niż jakikolwiek inny zawodnik „Świętych”, a podopieczni Hasenhuttla wyrównali klubowy rekord siedmiu kolejnych wyjazdowych meczów Premier League bez porażki” – Wyliczyli.

Oprócz „Sky Sports” oceny przyznało między innymi BBC. Według angielskiej stacji Bednarek nie był MVP meczu. Przyznali mu ocenę 6,93, a lepiej ocenili Jamesa Warda-Prowse’a oraz Kyle’a Walkera-Petersa.

Szczegółowa analiza Mourinho sprzed 15 lat wyciekła do internetu. Ronaldinho: „To notoryczny oszust”

W 2006 roku Chelsea spotkała się z FC Barceloną w 1/8 finału Ligi Mistrzów. Jose Mourinho prowadził wówczas „The Blues”, a przygoda w Champions League zakończyła się na Blaugranie. Do internetu wyciekła analiza zespołu z Katalonii, którą przeprowadził Portugalczyk przed pierwszym meczem.

Chelsea i Barcelona mają do siebie szczęście. W sezonie 2004/05 obie drużyny także trafiły na siebie po fazie grupowej. Wówczas lepszy okazał się Mourinho, ale w kolejnej edycji nie było tak różowo. To właśnie raport sprzed tego spotkania trafił do internetu.

Trener przeprowadził analizę wraz ze swoim ówczesnym asystentem, Andre Villasem-Boasem. Portugalczycy dokładnie opisali grę rywali oraz dokonali porównania z meczem z zeszłego sezonu. W raporcie rozłożono sposób gry poszczególnych zawodników, a także przeanalizowano warianty stałych fragmentów gry.

Analiza gry FC Barcelony

„Zespół ustawiony w formacji 4-3-3. W porównaniu do zeszłego roku drużyna poprawiła agresję w fazie przejścia do ataku, jednak z drugiej strony jest dużo słabsza w charakterystycznej dla niej grze pozycyjnej i jest bardzo uzależniona od kreatywności Messiego oraz Ronaldinho. Chociaż to tylko pierwszy mecz, to na pewno będą chcieli strzelić gola. Popełniają bardzo dużo błędów w pierwszej fazie ataku, jednak w trzeciej i czwartej są zabójczo skuteczni. Nieustannie wymuszają rzuty wolne i karne” – Zapisano w raporcie.

Analiza gry FC Barcelony

Ronaldinho: „To notoryczny oszust”

Ciekawe jest to, jak Mourinho z asystentem opisali kluczowych dla Barcelony piłkarzy. Na tapet wzięto przede wszystkim kapitana, Carlesa Puyola, Ronaldinho oraz Leo Messiego.

  • Carles Puyol: Bardzo agresywny, ale też łatwo ulega emocjom. Wykłóca się z sędziami, bardzo często prowokuje. Chociaż potrafi przewidywać wydarzenia na boisku, to popełnia błędy w ustawieniu (wychodzi z napastnikiem do linii pomocy) i nie jest najlepszym liderem (chce łapać na spalonego, gdy nie jest to możliwe). Bardzo często gra ciałem, wykorzystując swoją siłą, więc możemy wykorzystać to do szukania kontaktu i wymuszania fauli. Bardzo dobry i skuteczny w grze głową.

  • Ronaldinho: Umiejętności techniczne pozwalają mu na zgubienie rywala przy pierwszym kontakcie z piłką. Nie boi się wchodzić w pojedynki z bocznymi obrońcami. Schodzi do środka, by uderzyć na bramkę lub biegnie do linii końcowej, by dośrodkować. Dużo groźniejszy, gdy tworzy przestrzeń między liniami i wyciąga z pozycji środkowego obrońcę. Lubi zagrywać do Eto’o i Messiego lub wbiegającego z głębi pomocnika. Bardzo słaby w przejściu z ataku do obrony i w fazie defensywnej. To notoryczny oszust, łatwo upada.

  • Lionel Messi: Jakość + szybkość, ale korzysta niemal zawsze tylko z lewej nogi. Dokładnie takie same zachowania jak Ronaldinho. Zachęca drużynę do ataku poprzez długie posiadanie piłki, doskonały w pojedynkach. Jeśli jest możliwość sfaulowania go przed polem karnym, róbmy to jak najszybciej i jak najdalej od bramki. Właśnie wrócił po kontuzji.

Analiza gry FC Barcelony

Analiza gry FC Barcelony

Po czasie wiemy, że to zachęta do agresywnego grania w stosunku Messiego zgubiła londyńczyków. Chelsea na Stamford Bridge już od 37. minuty grała w „10” po tym, jak czerwoną kartkę zobaczył Asier del Horno. Drużyna Jose Mourinho przegrała spotkanie 1:2, a mecz rewanżowy na Camp Nou zakończył się remisem 1:1. Barcelona wygrała tamtą edycję Ligi Mistrzów w finale pokonując Arsenal.

 

To nie koniec nagród dla Lewandowskiego! Polak z następnym wyróżnieniem

Robert Lewandowski rok 2020 z pewnością może zaliczyć do udanych. Tydzień temu został najlepszym piłkarzem mijających 12 miesięcy, a w sobotę 26 grudnia wygrał w 63. ankiecie Polskiej Agencji Prasowej na najlepszego sportowca roku w Europie. 

O włos

Polski napastnik w głosowaniu uzyskał 180 punktów. Na drugim miejscu znalazł się Lewis Hamilton. Mistrz świata Formuły 1 zgromadził o cztery „oczka” mniej od naszego snajpera. Podium zamknął szwedzki tyczkarz, Armand Duplantis.

Przypomnijmy, że 32-latek w zeszłym sezonie zgarnął wszystko. Wraz z Bayernem Monachium sięgnął po potrójną koronę, a sam był królem strzelców Bundesligi, Pucharu Niemiec i Ligi Mistrzów. Polak wygrał także plebiscyt FIFA The Best.

W tym sezonie również bryluje skutecznością. Po 13 kolejkach w niemieckiej lidze ma już 17 goli na koncie. Tym samym prowadzi nad 2. Erlingiem Haalandem aż siedmioma trafieniami. W Lidze Mistrzów strzelił na razie trzy bramki.

Nie jest sam

Robert Lewandowski nie jest w tym roku jedynym Polakiem w czołowej „10”. Oprócz „Lewego” na 9. miejscu uplasowała się Iga Świątek. Triumfatorka tegorocznego turnieju wielkoszlemowego French Open w Paryżu uzyskała 32 punkty.

Warto odnotować, że napastnik Bawarczyków jest dopiero trzecim Polakiem wygrywającym ten plebiscyt. Wcześniej dokonał tego Zdzisław Krzyszkowiak i Irena Szewińska. Biegacz długodystansowy wygrał pierwszą edycję ankiety z 1958 roku. Z kolei mająca w swoim dorobku siedem medali olimpijskich sprinterka, triumfowała w 1966 i 1974 roku.

Kapitalna anegdota Komorowskiego o Czerczesowie. „Przed nosem przeleciał mi but”

Stanisław Czerczesow jest dobrze znany polskim kibicom. Rosjanin w październiku 2015 roku związał się z Legią Warszawa. Ekstraklasę opuścił już w czerwcu 2016 roku obejmując reprezentację swojego kraju. W Polsce zostawił po sobie jednak wiele dobrych wspomnień.

Były bramkarz znany jest z rygorystycznego podejścia i surowej postawy wobec swoich piłkarzy. Marcin Komorowski, były reprezentant Polski udzielił dużego wywiadu portalowi „2×45.info”. 36-latek opowiedział w nim m.in. anegdoty odnośnie Czerczesowa, z którym spotkał się w Tereku Grozny.

Twarda ręka

Rosjanin zawsze cieszył się dużym autorytetem. Nie bał się także użyć siły wobec zawodników, w celu ustawienia ich do pionu.

„Mauricio z jakimś czarnoskórym zawodnikiem skoczyli do siebie, trener wszedł między nich, każdemu wymierzył po ciosie i wyrzucił ich z treningu. Z tym, że ja nie byłem tego świadkiem, tylko mi opowiadali” – Opowiedział dziennikarzowi Komorowski.

Metody trenera Czerczesowa często porównywano do musztry w wojsku. Sam szkoleniowiec zresztą był w nim, z czym wiążę się druga historia opowiedziana przez byłego stopera.

„Pewnego razu podszedł do mnie i pyta się:

– Byłeś w wojsku?

– Odpowiadam: Nie byłem.

W pewnym momencie schylił się i z pół obrotu przed samym nosem przeleciał mi jego but i mówi: widzisz, a ja byłem” – Zdradził 36-latek.

Opiekun rosyjskiej kadry potrafi także zachować zimną krew.

„Pamiętam jego odejście z Tereka. Po sezonie zebrano całą drużynę, Prezydent Klubu (Mahomet Daudow) powiedział, że zawiedliśmy, bo nie awansowaliśmy do Ligi Europy i jak Czerczesow przy nas wszystkich dowiedział się, że jest zwolniony to wstał, powiedział: „okej, nie ma problemu” i wyszedł. Żeby pan widział wtedy minę wszystkich. Byliśmy w tak wielkim szoku, ale w ten sposób trener pokazał jaja. Innych trenerów, to nawet szkoda porównywać do Czerczesowa” – Opowiedział w dalszej rozmowie.

Wyniki były

Czerczesow w jednym sezonie z Legią Warszawa zdobył Puchar Polski i wygrał Ekstraklasę. Stołeczną drużynę poprowadził łącznie w 35 spotkaniach. Zanotował 23 zwycięstwa, 6 remisów i 6 porażek. Średnio na mecz zdobywał aż 2,13 punktu.

Świetne wyniki w Ekstraklasie otworzyły mu furtkę do kadry swojego kraju. Pod jego wodzą Rosjanom udało się awansować do ćwierćfinału mistrzostw świata w 2018 roku. Tam odpadli po rzutach karnych z Chorwacją, późniejszym finalistą.

Tylko trzech polskich bramkarzy czeka na piwa od Messiego. O kogo chodzi?

Kilka dni temu Leo Messi przeszedł do historii futbolu. Argentyńczyk pobił rekord legendarnego Pele w liczbie bramek strzelonych dla jednego klubu. Na uczczenie osiągnięcia 33-latka wystartowała nietypowa akcja.

W miniony wtorek FC Barcelona wygrała z Levante 3:0, a wynik w drugiej połowie ustalił Messi. Był to dla niego dokładnie 644. gol zdobyty w barwach Dumy Katalonii. Na upamiętnienie tego wyczynu marka Budweiser, której ambasadorem jest Argentyńczyk, postanowiła stworzyć specjalną kolekcję piwa.

Komu piwa?

Dokładnie 644 – tyle butelek trunku wyprodukował z tej okazji browar. Najciekawsze jednak, że piwo ma trafić do każdego bramkarza, którego pokonał Messi w swojej karierze. Pierwsze ofiary skrzydłowego otrzymały już swoje dostawy.

Co ciekawe, wiadomo kto otrzyma najwięcej butelek. Będzie to Diego Alves, który w latach 2011-2017 bronił barw Valencii. 33-latek pokonywał go aż 21 razy.

Polacy też dostaną

W gronie goalkeeperów czekających na swoje piwa są również Polacy. Najwięcej dostaną ich Wojciech Szczęsny oraz Przemysław Tytoń — po 5. Z kolei trzeci z nich, Artur Boruc, dostanie dwie butelki.

https://twitter.com/_BarcaInfo/status/1342171089124864001

Jan Tomaszewski znowu nie oszczędził Brzęczka. „To jest dziecinada. Na co on czeka?”

Jerzy Brzęczek w roli selekcjonera nadal budzi różne odczucia. Wielu ekspertów przyznaje, że nie widzi przyszłości kadry w jasnych barwach z byłym trenerem Wisły Płock za jej sterami. Do przeciwników opiekuna reprezentacji Polski należy także Jan Tomaszewski.

Były bramkarz znowu skrytykował selekcjonera w rozmowie z „WP SportoweFakty”. 49-latkowi dostało się po raz kolejny za ciągłe rotacje w bramce. Od początku kadencji Brzęczka Wojciech Szczęsny i Łukasz Fabiański grają na zmianę.

„Brzęczek powinien wytypować pierwszego bramkarza. W pierwszych trzech meczach eliminacji powinien grać bramkarz, który będzie bronił na EURO” – Stwierdził Tomaszewski.

Niedawno selekcjoner wyznał, że wybrał już podstawowego bramkarza. Tego także nie rozumie 63-krotny reprezentant Polski.

„To jest dziecinada. Na co on czeka? Co to za tajemnica? Powiem, jak robią to prawdziwi selekcjonerzy. Juergen Klinsmann objął reprezentację Niemiec i pół roku przed mistrzostwami świata w 2006 roku powiedział, że u niego nr 1 będzie Jens Lehmann, a najlepszy piłkarz poprzednich mistrzostw Oliver Kahn będzie rezerwowym. Dlatego to nie jest żadna tajemnica. Niech Brzęczek powie, kto będzie” – Mówi w rozmowie.

Nasza kadra od marca zaczyna granie w eliminacjach do mundialu w Katarze. Czekają nas wtedy trzy mecze, z czego dwa bardzo ciężkie wyjazdy do Anglii i na Węgry. Ostatnie marcowe spotkanie zagramy z Andorą u siebie.

„Trzeba zremisować na Wembley, trzeba zremisować z Węgrami, a nawet wygrać, to wtedy będziemy mieć pełne prawo na jesień grać o pierwsze miejsce w grupie. Oczywiście doliczam trzy punkty w meczu z Andorą, z którą po prostu musimy wygrać” – Zakończył Tomaszewski.

Arkadiusz Milik ostro skrytykowany… za zdjęcie. „Tak, jakby opluł żonę”

Arkadiusz Milik nieświadomie rozpętał kolejną burzę we Włoszech. Napastnik umieścił zdjęcie na Instagramie, które rozsierdziło dziennikarza z Półwyspu Apenińskiego. Nie szczędził on ostrych słów pod adresem Polaka.

Pierwsze poważne spięcia z udziałem 26-latka zaczęły się w zeszłym sezonie, kiedy Milik nie chciał podpisać nowego kontraktu. Gdy latem ogłosił chęć odejścia rozpoczęła się prawdziwa wojna. Jak na razie z przykrym skutkiem dla naszego napastnika.

Były piłkarz Ajaxu nie został zgłoszono do kadry Napoli. Dzięki temu aktualnie pozostaje zupełnie bez gry. Nie jest tajemnicą, że jedyne, o czym myśli, to odejście z klubu.

Kolejna burza

5 dni temu reprezentant Polski wrzucił na Instagrama zdjęcie w barwach „Azzurrich”. W opisie dodał także:

„Kontynuuję swoje treningi z uśmiechem na twarzy. Wesołych Świąt”

Taki gest rozgniewał jednego z włoskich dziennikarzy. Alfredo Pedulla ostro skrytykował naszego rodaka. Reporter uważa, że w ten sposób Polak pokazał brak szacunku do swojego pracodawcy.

 

Wyświetl ten post na Instagramie.

 

Post udostępniony przez Arek Milik (@arekmilik)

„Masochizmu Milika nie da się porównać z żadnym zachowaniem piłkarza w ostatniej dekadzie. To jeden z tych przypadków, w których doradcy powinni schować Polaka. Powinni go ukryć tak, jakby opluł żonę” – Powiedział redaktor.

„Trzeba mieć odwagę, by powiedzieć, że chodzi mu tylko o pieniądze. Czeka go olbrzymi skok finansowy. Po tym wszystkim będzie musiał zmienić bank. To zdjęcie jest w złym guście. To brak szacunku dla drużyny, dla klubu, który mu płaci” – Podsumował.

Stokowiec ostro zadrwił z Peszki. „Nawet zawodnik z okręgówki”

W połowie grudnia Lechia Gdańsk przegrała na własnym stadionie z Wisłą Płock. Na klęskę Lechistów ekspresowo zareagował ich były zawodnik, Sławomir Peszko. Piłkarz Wieczystej Kraków skomentował spotkanie na Instagramie, przy czym wbił szpilkę Piotrowi Stokowcowi.

Przypomnijmy, że porażka z „Nafciarzami” była czwartym przegranym meczem przez ekipę z Trójmiasta z rzędu. Wówczas w kuluarach mówiło się o słabej pozycji szkoleniowca, a zarząd miał zastanawiać się nad zwolnieniem 48-latka.

Szpilka

Zaraz po ostatnim gwizdku sędziego i triumfie Wisły, upust emocjom dał Sławomir Peszko. Były reprezentant Polski skomentował porażkę Lechii na relacji na Instagramie.

„4 porażki z rzędu. 0 strzelonych goli. Mój ulubiony trener rozwija Lechię. Gratulacje Wisła Płock” – Napisał 35-latek.

Zobacz relację Peszki. Tak zareagował na porażkę Lechii

Był to oczywiście atak na Piotra Stokowca. Nie jest tajemnicą, że zawodnik nie darzy szkoleniowca sympatią. Peszko opuszczał drużynę z Gdańska w ciężkiej atmosferze. Na linii piłkarz-trener miało dochodzić do wielu spięć.

„Przecież mógł wziąć mnie na rozmowę, powiedzieć: „Sławek, wkur… mnie swoim podejściem, nie pasujesz do mojej drużyny, bo wolę zawodników, którzy będą mnie słuchać, nie odważą się odzywać w szatni. Rozwiążmy kontrakt za porozumieniem stron, bo ta współpraca nie ma sensu”. Gdybym to usłyszał, sytuacja byłaby klarowna. On jednak działał inaczej. Kiedy strzelałem gole z Piastem i Lechem, klepał po plecach, mówił do mnie „Sławuś” i pytał, czy może chcę mniej trenować” – Mówił w sierpniu zawodnik.

Odpowiedź

Trener „Biało-Zielonych” nie pozostał dłużny swojemu dawnemu podopiecznemu. W rozmowie z „Dziennikiem Bałtyckim” Stokowiec odpowiedział na słowa skrzydłowego i brutalnie z niego zadrwił.

„Takie są uroki wolności słowa i demokracji, że nawet zawodnik z okręgówki może się wypowiadać na temat trenera z ekstraklasy. Każdy sam wybiera, kogo chce słuchać” – Powiedział.

Przełamanie

Lechiści przerwali passę porażek w 14. kolejce. W ostatnim meczu w tym roku pokonali 3:0 Cracovię na wyjeździe. Tym samym rundę jesienną zakończyli na 8. miejscu z 19 punktami na koncie.

Od kibica do prezesa klubu. Nieprawdopodobna historia Brazylijczyka

W 2012 roku świat obiegło zdjęcie Tiago Recha, kibica Santa Cruz RS. Mężczyzna siedział na trybunach i w samotności oglądał pogrom swojego zespołu w meczu z Gremio. Aktualnie, ten sam Tiago Rech stoi na czele klubu jako prezes, a we wtorek wygrał Puchar Rio Grande.

Historia jak ze snu

Przykład 41-latka budzi wielki podziw i pokazuje, że warto mieć marzenia. Mając 27 lat Tiago porzucił karierę dziennikarza i oddał się Santa Cruz. Nie przeszkadzało mu nawet, że klub zmaga się z problemami finansowymi. Kochał go całym sercem i został jego nowym prezesem.

„Nie mogłem nawet przestać myśleć trzeźwo ani nie zdawałem sobie sprawy, że zagramy w Copa do Brasil. Przeżyliśmy straszne lata i wczoraj zobaczyłem, że Santa Cruz na to nie zasługuje. Na ulicy było dużo ludzi w podkoszulkach, świętując, śledząc nasz powrót. To było mrożące krew w żyłach” – Mówił w rozmowie z GLOBO.

Jak to się zaczęło?

Dwa lata po powstaniu sławnego zdjęcia podczas pogromu z Gremio, Rech pracował jako dziennikarz w Porto Alegre. Wówczas zdecydował się na powrót do ukochanego klubu. Wkrótce później został jego rzecznikiem prasowym.

Na stanowisku nie został jednak długo. W 2014 roku przedstawił swój projekt na kolejne lata i natychmiastowo dostał propozycję zostania prezesem.

„W 2014 roku, jako rzecznik prasowy, zebrałem doradców, aby przedstawić pomysł, jaki miałem, aby Santa Cruz grała o Puchar [Rio Grande – przyp. red.]. Zapytali, czy chcę zostać prezydentem, i ostatecznie się zgodziłem” – Wyznał 41-latek.

Wielki sukces

We wtorek, po sześciu latach od przejęcia klubu, projekt zaczyna się spełniać. Dzięki działaniom Tiago Recha klub zagra w Pucharze Brazylii. Jeszcze kilka lat temu poprzednim działaczom nawet się to nie śniło.

Ale piękny sen trwa. Zapewne Santa Cruz nie zagra na Maracanie w wielkim finale, jednak były dziennikarz mówi:

„Żartujemy, że chcieliśmy zagrać na Maracanie. Kto wie?”

 

Komiczna sytuacja we Francji. Najlepszy piłkarz meczu wziął nagrodę i…

Wszystko albo nic. Taką zasadę zdaje się wyznawać Mamadou Diallo, napastnik Grenoble grającego w drugiej lidze francuskiej. Piłkarz po spotkaniu zabrał… postument, na którym stała statuetka dla najlepszego piłkarza meczu.

26-latek podczas wtorkowego starcia z Troyes strzelił bramkę, a na koniec mianowano go najlepszym zawodnikiem na boisku. Senegalczyk walnie przyczynił się do zmniejszenia przewagi lidera Ligue 2. Jego bramka otworzyła wynik, a cenne zwycięstwo zapewniło Grenoble 1. miejsce w tabeli (ex aequo z wtorkowym rywalem).

Najciekawsze było jednak to, co działo się poza boiskiem. Uwagę przykuło przede wszystkim zachowanie Diallo po ostatnim gwizdku sędziego. Napastnik porozmawiał z dziennikarzem, została mu przekazana statuetka, a on… postanowił zabrać ze sobą także postument, na którym stała.

Co ciekawe, 26-latek faktycznie dopiął swego. Na Twitterze ukazało się później zdjęcie piłkarza, siedzącego w samochodzie. Z bagażnika wystawał za to, a jakże, postument.

Toni Kroos ocenił wyniki FIFA The Best. „Messi nie powinien trafić do czołowej trójki”

Toni Kroos wypowiedział się na temat nagrody FIFA The Best, która została przyznana w zeszły czwartek. Statuetkę odebrał Robert Lewandowski, z czym zawodnik oczywiście się zgodził. Niemiecki pomocnik uderzył jednak przy okazji w Leo Messiego.

„Nie powinien trafić do czołowej trójki”

Piłkarz Realu Madryt był gościem podcastu „Einfach mal Luppen”. Skomentował w nim wyniki plebiscytu na najlepszego piłkarza roku.

„Lewandowski absolutnie na to zasłużył” – Przyznał Niemiec, po czym dodał – „Ale według mnie Messi nie powinien trafić do czołowej trójki. Myślę, że nie w tym roku nie szło mu za dobrze” – Ocenił.

Przypomnijmy, że Robert Lewandowski nie miał sobie równych w głosowaniu. Polak zmiażdżył Cristiano Ronaldo z ogromną przewagą. Portugalczyk zajął 2. miejsce. Z kolei za jego plecami uplasował się właśnie kapitan FC Barcelony.

Zobacz jak Kroos zgasił kibica na Twitterze. Piękna riposta piłkarza

„Zmiótł wszystkie drużyny”

30-latek odniósł się również do niespodziewanego zwycięstwa Jurgena Kloppa w kategorii „trener roku”. Kroos przyznał, że Flick miał kapitalny sezon, jednak wyniki nie są ostatecznie istotne.

„Obaj są świetnymi trenerami. Patrzę na ich sukcesy i Klopp również miał niesamowity rok. Ostatecznie to plebiscyt i nie to jest aż tak ważne” – Ocenił.

„Flick jest jedną z najważniejszych postaci 2020 roku. On nie tylko sięgnął po potrójną koronę, ale także zmiótł wszystkie drużyny. Bayern pakował rywalom po cztery bramki” – Dodał na zakończenie.