Buffon pewny Wojciecha Szczęsnego. „To najlepszy wybór, niezależnie co teraz się dzieje”

Gianluigi Buffon tego lata rozstał się z Juventusem i dołączył do Parmy. 43-latek przez wiele lat był związany ze „Starą Damą”, lecz uznał, że pora oddać miejsca następcy. Tym został Wojciech Szczęsny. 

Juventus nie przechodzi obecnie dobrego okresu. Turyńczycy zmagają się z ogromnymi problemami na początku sezonu i z trudem punktują w Serie A. Choć Parma z Buffonem gra obecnie w Serie B, a więc o szczebel niżej, to doświadczony golkiper ciągle śledzi poczynania „Starej Damy”.

Odpowiedni następca

W ostatnim czasie cała drużyna Juve znajduje się w opłakanej formie. Także Wojciech Szczęsny gra zdecydowanie poniżej oczekiwań. Buffon w rozmowie ze „Sky Sport Italia” ocenił sytuację swojej byłej drużyny.

– Myślę, że Juventus przechodzi przez normalny moment. Dla moich byłych kolegów to nic niezwykłego, bo drużyna jest w trakcie zmian. Mają uznanego trenera. Allegri zna Juventus jak nikt. To drużyna, która może odrobić straty – przeanalizował 43-latek.

Dziennikarze zasugerowali w pewnym momencie, że Buffon być może lepiej sprawdziłby się między słupkami Juventusu, niż Szczęsny. Bramkarz Parmy jednak kategorycznie wykluczył takie rozwiązanie. Zapewnił, że klub postąpił słusznie, stawiając na Polaka.

– Ja zamiast Szczęsnego? Absolutnie nie. Moim zdaniem Juventus wybrał odpowiedniego bramkarza, aby mnie zastąpić. To najlepszy wybór, jakiego mógł dokonać, niezależnie od tego, co teraz się dzieje – przyznał.

– Dlaczego odszedłem? Dokonałem wyboru już w styczniu. Czułem się silny i wiedziałem, że to byłoby dla mnie wstydliwe, by siedzieć na ławce. Parma to był skomplikowany wybór, ale to właśnie z takich zazwyczaj czerpię największą satysfakcję – zakończył.

Szczęsny w końcu doceniony we włoskich mediach. Koniec szydery z Polaka?

Wojciech Szczęsny w końcu chwalony przez włoskie media! Polak zebrał dobre oceny za swój występ przeciwko AC Milan (1-1). Co prawda nie miał dużo roboty, ale dziennikarze docenili jego świetną interwencję po rajdzie Kalulu. 

W ostatnim czasie forma Szczęsnego pozostawiała wiele do życzenia. 31-latek miał ewidentne problemy z koncentracją i popełniał proste błędy, za co zbierał dużą krytykę. Nie było tak naprawdę spotkania, w którym ktokolwiek czułby, że tym razem Polak zachowa czyste konto.

Połowiczny sukces

Tym razem było podobnie. W starciu z AC Milan co prawda znowu nie udało się Szczęsnemu zachować czystego konta, aczkolwiek pokazał, że wraca „do żywych”. W samej końcówce meczu fenomenalnie obronił strzał Kalulu i uratował punkt Juventusowi.

Postawę 31-latka doceniły włoskie media. Dziennikarze, fakt faktem, odnotowali, że Szczęsny nie miał wiele pracy. Tak naprawdę przy bramce Rebicia był bezradny. Natomiast kiedy musiał się popisać przy akcji w końcówce – zrobił to.

– Tym razem uratował przynajmniej punkt. Przez całe spotkanie nie było go w zasadzie za co oceniać, aż do ostatniej pobudki. Uratował zespół przy rajdzie Kalulu – napisano w „La Gazzetta dello Sport”. Redakcja oceniła Szczęsnego na „7”.

– W pierwszej połowie był niepłacącym widzem. Przy bramce Rebicia zachował się nienagannie. Przy strzale Kalulu był cudowny, a to była decydująca obrona – napisał włoski oddział „Eurosport”, który przyznał bramkarzowi tą samą notę.

Podobnie Szczęsnego ocenili dziennikarze Goal.com i „Corriere della Sera”. Przede wszystkim zwrócono uwagę na pewność siebie, którą gdzieś nasz reprezentant zatracił.

– Potwierdził swoją pewność siebie. To nowość, jeśli wziąć pod uwagę ostatnie występy – uzasadniali ci pierwsi, przyznając Polakowi ocenę „6,5”.

– Miał na sobie wszystkie oczy, ale tym razem jest bez winy. Wręcz przeciwnie: uratował punkt przy strzale Kalulu, świetna interwencja – dodano w „Correre della Sera”.

 

Felix spędził na boisku 18 minut. Wyleciał z boiska za nazwanie arbitra „szalonym” [WIDEO]

Sobotni mecz Atletico Maryt z Athletic Bilbao kreaowano na hitowe starcie kolejki w La Liga. Ostatecznie kibice na Wanda Metropolitano nie zobaczyli jednak nawet bramki, a spotkanie zakończyło się remisem. W trakcie rywalizacji doszło natomiast do incydentu z udziałem Joao Felixa. Portugalczyk za dyskusje z arbitrem wyleciał z boiska. 

Styl gry Atleti od początku sezonu pozostawia wiele do życzenia. Choć ekipa Diego Simeone punktuje w lidze, to nie pokazuje się z najlepszej strony, mimo ogromnego potencjału i umiejętności indywidualnych zawodników. Nie inaczej było w meczu z Athletikiem, zakończonym bezbramkowym remisem.

Piłkarze obu drużyn nie grzeszyli skutecznością. Świetnych sytuacji nie wykorzystywali, chociażby Angel Correa czy Inaki Williams. Nie pomogło również wprowadzenie takich zawodników, jak Luis Suarez czy Joao Felix.

Szybki wypad

Portugalczyk pojawił się na boisku w 60. minucie, zmieniając wspomnianego Correę. Długo miejsca na murawie jednak nie zagrzał. Sędzia ukarał go czerwoną kartką zaledwie po 18 minutach. Czemu?

Felix najpierw uderzył rywala, przez co ukarano go żółtym kartonikiem. 21-latek nie chciał się pogodzić z decyzją arbitra i zaczął dyskusję. Jesus Manzano, który prowadził mecz na Wanda Metropolitano usłyszał, że piłkarz skierował w jego stronę obraźliwe słowa i pokazał mu drugą żółtą, w konsekwencji czerwoną kartkę.

Piłkarz skierował się do szatni, po drodze kopiąc ze złości powietrze. 21-latek miał także kilkukrotnie nazwać sędziego „szalonym”.

https://twitter.com/MeKwiecinski/status/1439258621330837507

https://twitter.com/B24PT/status/1439293758865084418

Derbowy mecz Lens z Lille w cieniu zamieszek. Sześć osób trafiło do szpitala. Dwójka zatrzymanych

RC Lens pokonało w sobotę mistrza Francji, OSC Lille (1-0) po bramce Przemysława Frankowskiego. W przerwie meczu doszło jednak do nieprzyjemnej sytuacji. Kibice obu drużyn starli się ze sobą, w wyniku czego kilka osób zostało rannych. Doszło także do zatrzymań.

W derbowym meczu górą był zespół RC Lens. Gospodarzy na prowadzenie w 74. minucie wyprowadził Przemysław Frankowski, który spędził na murawie pełne 90 minut. Polak ma już zatem na koncie jedno trafienie oraz trzy asysty na boiskach Ligue 1. Jego gola przeciwko Lille możecie zobaczyć poniżej:

Frankowski zdobył gola na wagę zwycięstwa. Dobre wejście polskiego skrzydłowego do ligi francuskiej [WIDEO]

Nieprzyjemne obrazki

Całe spotkanie opiewało w emocje, lecz te niestety poniosły za sobą konsekwencje. W przerwie meczu doszło do zamieszek, które zapoczątkowało wzajemne obrzucanie się przedmiotami sympatyków obu ekip. Fani gospodarzy wtargnęli w pewnym momencie na murawę i ruszyli w kierunku sektora gości. Do akcji musiała wkroczyć policja oraz pracownicy z Stade Félix-Bollaert.

W wyniku spięcia doszło do zatrzymania dwóch osób. Jak poinformowali funkcjonariusze — sześć osób zostało również lekko rannych. Przewieziono ich do szpitala.

– Nie było poważnych obrażeń. Sześć osób przewieziono do szpitala. Zatrzymano jedną osobę z Lille, która rzuciła krzesełkiem w kibica Lens, oraz fana Lens, który zaatakował jednego z funkcjonariuszy – przyznał podprefekt Lens Jean-Francois Raffy.

Warto dodać, że z podobnego powodu przerwano też mecz Nicei z Olympique Marsylią. W 3. kolejce Ligue 1 między kibicami obu drużyn także doszło do starcia.

https://twitter.com/mprzybycien92/status/1439263925502099457?ref_src=twsrc%5Etfw%7Ctwcamp%5Etweetembed%7Ctwterm%5E1439263925502099457%7Ctwgr%5E%7Ctwcon%5Es1_&ref_url=https%3A%2F%2Fwww.meczyki.pl%2Fnewsy%2Fstarcie-kibicow-podczas-meczu-ligue-1-zamieszki-na-trybunach-i-na-boisku-glupota-wideo%2F173756-n

 

 

Derby County stoi nad przepaścią. Klubowi Bielika i Jóźwiaka grozi odjęcie 21 punktów

Źle się dzieje w Derby County. Klub Kamila Jóźwiaka i Krystiana Bielka zmaga się z gigantycznymi problemami. „Baranom” grozi odjęcie nawet 21 punktów. 

Nad klubem Wayne’a Rooneya wysiało widmo spadku do League One. Zarząd oskarżano o malwersacje finansowe. Ostatecznie udało się uniknąć najgorszego, lecz kłopoty Derby nadal trwają.

Minusowe 21 punktów?

„Barany” za samo znalezienie się pod zarządem sądowym ukarano odjęciem dwunastu punktów. Było to związane z przepisami angielskiego prawa piłkarskiego. Kara może jednak wzrosnąć aż o kolejne dziewięć „oczek”.

Wciąż trwa bowiem postępowanie Championship przeciwko Derby. Dotyczy ono nieścisłości finansowych. Klub wydał nawet oświadczenie, w którym tłumaczy swoje problemy pandemią koronawirusa. Wiele wskazuje jednak na to, że zespół Jóźwiaka i Bielika nie ucieknie spod topora i spotka się z karą.

https://twitter.com/dcfcofficial/status/1438948354474532871?ref_src=twsrc%5Etfw%7Ctwcamp%5Etweetembed%7Ctwterm%5E1438948354474532871%7Ctwgr%5E%7Ctwcon%5Es1_&ref_url=https%3A%2F%2Fsport.tvp.pl%2F55919614%2Fchampionship-derby-county-odejma-nawet-21-punktow-problemy-klubu-kamila-jozwiaka-i-krystiana-bielika

Jeśli Derby otrzyma kolejne minusowe 9 punktów, to łącznie ta suma wzrośnie do aż 21 minusowych „oczek”. Taka sytuacja oznaczać będzie ogromne problemy z utrzymaniem ekipy Wayne’a Rooneya. Już teraz „Barany” mają zaledwie siedem punktów i zajmują 16. miejsce w ligowej tabeli.

Kolejny wielki rekord w zasięgu Lewandowskiego. Wystarczy jeden gol

Kolejny rekord w rękach Lewandowskiego? Polak ponownie może odebrać Gerdow Mullerowi jego osiągnięcie. Tym razem wystarczy mu jego trafienie przeciwko VfL Bochum.

Robert Lewandowski w minionym sezonie pobił, wydawałoby się, niemożliwy rekord. 33-latek strzelił 41-goli w jednym sezonie Bundesligi, dzięki czemu stał się najskuteczniejszym piłkarzem jednej kampanii niemieckiej ligi.

Do tej pory to osiągnięcie należało do Gerda Mullera, który w sezonie 1971/72 strzelił 40 bramek. Teraz Polak ponownie może odebrać rekord niemieckiej legendzie.

Wystarczy jeden gol

„Lewy” jest w gazie. Od początku sezonu 2021/22 strzelił 6 goli w Bundeslidze. Ostatni raz, kiedy Polak nie zanotował trafienia w ligowym meczu Bayernu na Allianz Arenie miał miejsce w grudniu ubiegłego roku. To daje aż 12 domowych spotkań z rzędu z golem.

Ostatni raz taka sztuka udała się Juppowi Heynckesowi oraz Gerdowi Mullerowi. Obaj panowie mają na koncie 12 meczów u siebie w barwach Bawarczyków z przynajmniej jedną bramką z rzędu. Ostatnio do legend dołączył także 33-latek, który w spotkaniu z Herthą ustrzelił hat-tricka.

Lewandowski rekord może pobić już w sobotę. Wówczas rywalem „Die Roten” będzie VfL Bochum.

Tyle Messi zarobi w PSG. Dziennikarze ujawnili pensję Argentyńczyka

„L’Equipe” opublikowało w sobotę artykuł na temat zarobków Leo Messiego w Paris Saint-Germain. Francuzi pochylili się nad pensją, jaką paryżanie przeznaczają na utrzymanie Argentyńczyka. Kwoty zapisane w kontrakcie są wręcz gigantyczne. 

Przypomnijmy, że Messi opuścił tego lata FC Barcelonę na rzecz PSG. Transfer 34-latka był istną bombą minionego okienka. Piłkarz odszedł z Camp Nou po 20-letniej przygodzie.

Bajeczny kontrakt

Sprowadzenie Argentyńczyka do Paryża wiązało się z gigantycznymi kosztami. Choć Messi nie kosztował paryżan ani grosza, to jego utrzymanie to już zupełnie inna sprawa. Na pokrycie jego wynagrodzenia PSG musi przeznaczyć olbrzymie pieniądze.

W dwuletnim kontrakcie zapisano roczną pensję w wysokości 30 mln euro netto. W kolejnym sezonie wzrośnie ona o kolejne 10 mln. Warto przypomnieć, że Messi w umowie ma opcję przedłużenia kontraktu. Po skorzystaniu z zapisu jego wynagrodzenie nie ulegnie jednak zmianie i pozostanie na poziomie 40 milionów euro.

https://twitter.com/AdamKaczor15/status/1438986860274016263?ref_src=twsrc%5Etfw%7Ctwcamp%5Etweetembed%7Ctwterm%5E1438986860274016263%7Ctwgr%5E%7Ctwcon%5Es1_&ref_url=https%3A%2F%2Fwww.meczyki.pl%2Fnewsy%2Fujawniono-zarobki-leo-messiego-w-psg-bajonski-kontrakt-dla-argentynczyka%2F173712-n

Kwestia podwyżki związana jest z tzw. bonusem lojalnościowym. Co ciekawe, Messi otrzyma równowartość miliona euro w postaci kryptowaluty.

Tak ogromne wynagrodzenie spowoduje, że 34-latek wyprzedzi Neymara w kategorii najlepiej opłacanych zawodników PSG. Tym samym stanie się również piłkarzem z największą pensją w klubie.

Rewolucja w piłce nożnej? Nagelsmann zdradził swoją koncepcję poprawienia komunikacji z piłkarzami

Julian Nagelsmann należy do trenerów „młodego pokolenia”. Niemiec mimo młodego wieku ma już bardzo duże doświadczenie, co zresztą pokazuje też klub, jaki obecnie prowadzi. Szkoleniowiec Bayernu ma również głowę pełną pomysłów. Niedawno zdradził, że marzy mu się pewna rewolucja w piłce nożnej. 

34-latek od tego sezonu przejął Bayern Monachium. Na razie jego przygoda z Bawarczykami zapowiada się obiecująco. Do tej pory prowadził zespół w siedmiu meczach, w których nie miał jeszcze szansy zaznać smaku porażki.

Rewolucyjny pomysł

Poza solidnym warsztatem Nagelsmann ma także wiele innowacyjnych koncepcji, które mogłyby zrewolucjonizować piłkę nożną. Jednym z nich jest poprawienie komunikacji trenera z piłkarzami.

– Piłka nożna jest bardzo konserwatywna. Mówiąc wprost: rób wszystko tak, jak przez ostatnie 30 lat, nie dopuszczaj żadnych innowacji. Myślę, że w niektórych aspektach nie wykorzystujemy szans. Z drugiej strony – wciąż możemy uczynić nasz sport bardziej nowoczesnym – stwierdził 34-latek.

Szkoleniowiec uważa, że świetnym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie specjalnego systemu komunikacji poprzez urządzenia zamontowane na koszulkach piłkarzy. W ten sposób zawodnicy słuchaliby rad trenera nie schodząc nawet z boiska.

– Absolutnie tego potrzebujemy. Idealne byłoby też połączenie zwrotne, by zawodnik też mógł mówić do trenera – przyznał.

– Na stadionie jest bardzo głośno, a w trakcie gry nie ma przerw jak w futbolu amerykańskim. Mamy tylko piętnaście minut, by omówić z zawodnikami kwestie taktyczne – argumentował.

– Trzeba zrobić krok do przodu i powiedzieć: „Tak, chcemy tego”. Chcemy mieć w koszulkach coś, dzięki czemu piłkarze i trenerzy będą mogli się komunikować – podsumował Nagelsmann.

Duże wyróżnienie dla piłkarza Legii Warszawa! Maik Nawrocki w XI kolejki Ligi Europy

Maik Nawrocki przebojem wdarł się do pierwszego składu Legii Warszawa. Obok Mateusza Wieteski i Artura Jędrzejczyka stanowi obecnie o stabilności i sile defensywy mistrza Polski. W meczu ze Spartakiem Moskwa zaprezentował się także bardzo solidnie, o czym świadczą oceny zawodnika za występ. 

Legia Warszawa na inaugurację Ligi Europy wygrała spotkanie ze Spartakiem Moskwa (1-0). Choć to gospodarze przeważali na własnym stadionie, to warszawiacy mądrze się bronili i wyprowadzali kontrataki. Taktyka Czesława Michniewicz opłaciła się, kiedy w doliczonym czasie gry do bramki Rosjan trafił Lirim Kastrati.

Defensywna stabilność

Tego ważnego zwycięstwa mogłoby jednak nie być, gdyby nie solidna gra Legii w defensywie. Tą zdecydowanie pokazała trójka stoperów, których w bój posłał Michniewicz, a więc Mateusz Wieteska-Artur Jędrzejczyk-Maik Nawrocki. Ten pierwszy niebawem może nawet otrzymać powołanie do reprezentacji Polski.

Warto natomiast pochylić się także nad ostatnim z wymienionej trójki. Nawrocki w tym sezonie kilkukrotnie imponował swoimi występami. Wychowankowi Werderu Brema rzadko zdarzają się wpadki i często pokazuje się z bardzo dobrej strony. Postawą zapracował sobie na miejsce w podstawowym składzie „Wojskowych”.

Również w ostatnim meczu ze Spartakiem 20-latek grał od początku. W Moskwie znowu udowodnił, że posiada duży potencjał i zaliczył dobry występ. To z kolei przełożyło się na wysokie oceny.

Portal „SofaScore” przyznał stoperowi notę „8” w klasycznej, dziesięciostopniowej skali. Mało tego, Nawrocki znalazł się w XI kolejki Ligi Europy, skompletowanej przez serwis na podstawie ocen przyznanych po pierwszej kolejce.

Oprócz „SofaScore” wychowanka Werderu wyróżniło także „WhoScored”. Tam przyznano mu ocenę „7,8” i również umieszczono w XI kolejki.

Piękne zachowanie Legii po meczu ze Spartakiem! Kibic wrócił do Polski wraz z piłkarzami

Legia Warszawa w środę ograła Spartak Moskwa (1-0). Na trybunach w Rosji zasiadło w sumie zaledwie siedmiu kibiców polskie klubu. „FotoPyK” poinformował, że jeden z przyjezdnych drogę do Moskwy pokonał… stopem!

Bramka Kastratiego w 91. minucie zapewniła Legii wygraną nad Spartakiem. Dzięki takiemu rozstrzygnięciu to mistrzowie Polski świętują zdobycie trzech punktów na inaugurację fazy grupowej Ligi Europy.

30 godzin ekskluzywny powrót

Legia w Moskwie nie miała łatwego życia. Mistrzowie Polski głównie się bronili, a na trybunach brakowało ich kibiców. Z kraju do Rosji przybyło zaledwie siedmiu fanów warszawskiego klubu. „FotoPyK” podał z kolei, że jeden z nich wybrał się do Moskwy… na stopa.

To jednak nie koniec historii. Czas, jaki kibic poświęcił na dotarcie do Moskwy mu się opłacił. Legia wynagrodziła mu to bowiem podróżą powrotną. Sympatyk warszawskiej drużyny do Polski wrócił prywatnym samolotem, wraz z piłkarzami.

Lewandowski czy Haaland? Stoper Wolfsburga uważa, że łatwiej gra się przeciw Polakowi

Erling Haaland jest obecnie jednym z najlepiej zapowiadających się zawodników na świecie. Norweg już teraz należy do ścisłej czołówki napastników z topu, a przecież wciąż będzie się rozwijać. W jego kontekście notorycznie pojawiają się porównania do Roberta Lewandowskiego. O porównanie tej dwójki pokusił się także Maxence Lacroix, piłkarz VfL Wolfsburg.

Rywalizacja Lewandowskiego z Haalandem w Bundeslidze budzi duże emocje. Obaj mają olbrzymie umiejętności, lecz na papierze lepiej wygląda Polak. Na korzyść Norwega przemawia natomiast wiek i, i tak wielkie doświadczenie, jakie już posiada.

Kto jest trudniejszy na boisku?

Jeśli chodzi o kwestię skuteczności, to wydaje się, że Lewandowski bije na głowę rywala z Borussii. W zeszłym sezonie 33-latek zakończył rozgrywki z 41 bramkami na koncie. Dla porównania Haaland miał ich w dorobku 28.

To nie robi jednak wrażenia na Maxence Lacroix. Piłkarz VfL Wolfsburg zapytany o to, przeciwko komu wolałby grać bez wahania wskazał Lewandowskiego. Jako argument wskazał przede wszystkim atrybuty fizyczne Haalanda.

– Myślę, że wolałbym grać przeciwko Lewandowskiemu. Haaland jest po prostu potężny. Trzeba być cały czas skoncentrowanym. To różni gracze, ale obaj są niezwykli – stwierdził.

– Haaland jest bardzo dobry. Mam też ogromny szacunek wobec Lewandowskiego. Kiedy grałem przeciwko niemu, to był bardzo, bardzo dobry. Ale myślę, że Haaland to przyszłość – dodał Lacroix.

W tym sezonie panowie idą „łeb w łeb”. Lewandowski w sześciu meczach dla Bayernu strzelił 10 bramek i dołożył kolejne trzy dla reprezentacji Polski. Haaland natomiast dziewięciokrotnie zdobywał gole dla BVB. Do tego strzelił pięć bramek w norweskiej kadrze.

 

Z Legii do reprezentacji Polski? Mateusz Wieteska zwrócił uwagę Paulo Sousy

Mateusz Wieteski wygląda w ostatnich tygodniach zdecydowanie lepiej niż jeszcze jakiś czas temu. Stoper dobrze prezentuje się w Legii Warszawa, w której składzie ostatnio pokonał w Lidze Europy Spartak Moskwa (1-0). Niebawem kariera 24-latka może się jeszcze bardziej rozkręcić. Media przebąkują, że Wieteską zainteresował się sztab Paulo Sousy. 

Formacja defensywna Legii w meczu inaugurującym fazę grupową Ligi Europy nie zawiodła. Tercet Wieteska-Nawrocki-Jędrzejczyk spisał się bardzo dobrze, co zresztą odzwierciedla wynik. Choć Spartak stwarzał sobie okazje, to jednak warszawiacy wrócili do kraju z czystym kontem.

Reprezentant Polski?

Szczególnie dobrą formą wykazuje się Mateusz Wieteska. W ostatnich tygodniach stał się liderem obrony Legii i z meczu na mecz prezentuje się coraz lepiej. Już latem spekulowano na temat ewentualnego transferu 24-latka do Niemiec, lecz finalnie został w Polsce.

Teraz mu się to zwraca, a niebawem może jeszcze dodatkowo zaprocentować. Według „TVP Sport” stoper może zostać powołany do reprezentacji Polski na październikowe zgrupowanie. Z ustaleń Piotra Kamienieckiego wynika, że Paulo Sousa wraz ze swoim sztabek zwrócił uwagę na piłkarza Legii.

– Jego nazwisko znalazło się w notesie sztabu Paulo Sousy. Obrońca może znaleźć się w reprezentacji jeszcze w tym roku – podaje „TVP Sport”.

Warto odnotować, że Wieteska pod okiem Czesława Michniewicza skutecznie uczy się grania w systemie z trzema obrońcami. Podobną taktykę stosuje Paulo Sousa, od kiedy objął stery reprezentacji. Dodatkowo 24-latek posiada umiejętność wyprowadzania piłki, na co także uwagę zwraca Portugalczyk.

Październikowe mecze „Biało-Czerwoni” rozegrają z San Marino na PGE Narodowym (9 października) oraz z Albanią na wyjeździe (12 października). Szczególnie pierwszy rywal jest idealny do sprawdzania nowych rozwiązań i dawania szans debiutantom.

Źródło: TVP Sport

Fatalny kiks w Lidze Europy. Bramkarz Lazio z… samobójem tygodnia [WIDEO]

Galatasaray wygrała z Lazio w pierwszym meczu fazy grupowej Ligi Europy (1-0). Jedyne trafienie należało jednak do Thomasa Strakosha, a więc… bramkarza rzymskiego klubu. Albańczyk zaliczył fatalnego gola samobójczego po kiksie obrońcy. 

Ciężko opisać, co właściwie wydarzyło się w Stambule tego wieczoru. To trzeba po prostu obejrzeć:

Zwycięstwo Legii nad Spartakiem cieszy podwójnie. Klub już zarobił duże pieniądze!

Dzięki zwycięstwu nad Spartakiem Moskwa w pierwszej kolejce fazy grupowej Ligi Europy Legia Warszawa już zarobiła niezłe pieniądze! Mistrzowie Polski zainkasowali 2,9 mln złotych, a ta kwota może się jeszcze powiększyć.

Legia wygrała pierwszy mecz w Lidze Europy. W Moskwie podopieczni Michniewicza ograli Spartak Moskwa (1-0), po świetnej akcji Ernesta Muciego i bramce Lirima Kastratiego. Zwycięstwo to miało dużo większe znaczenie, niż sama pozycja w grupie.

Dodatkowe zarobki

Dzięki pokonaniu Spartaka Legia znajduje się obecnie na pierwszym miejscu w swojej grupie w Lidze Europy. Oczywiście przed nią wciąż mecze z Leicester City i SSC Napoli, a więc drużynami rodem z Ligi Mistrzów. Obecnie należy się jednak cieszyć z wygrania na inaugurację. A ono cieszy podwójnie.

Poza aspektem czysto sportowym i punktami w rankingu UEFA Legia zyskała bowiem coś jeszcze. Mowa tu o pieniądzach, a te w LE sięgają już całkiem fajnych kwot.

„TVP Sport” podało jakiś czas temu, jakie premie można uzyskać za grę w europejskich pucharach. W przypadku Ligi Europy za remis kluby otrzymują 210 tysięcy euro, a więc 965 tysięcy złotych. Za zwycięstwo natomiast kwota, jaką otrzymuje wygrany sięga już 630 tys. euro, czyli prawie 3 milinów złotych. I tyle właśnie zapewniła sobie Legia, pokonując Spartak Moskwa.

„Kanał Sportowy” zbanowany za naruszenie regulaminu YouTube! „KS wisi na włosku”

„Kanał Sportowy”, a więc twór Krzysztofa Stanowskiego, Tomasza Smokowskiego, Mateusza Borka i Michała Pola został usunięty przez YouTube! Według wstępnych informacji poszło o wielokrotne naruszenie regulaminu platformy. Dziennikarze są w trakcie rozwiązywania problemu. 

W czwartek około godziny 15 „Kanał Sportowy” został zbanowany przez YouTube. Nie znamy dokładnej przyczyny takiej decyzji platformy, jednak trop prowadzi na naruszenie zasad społeczności. Nad sprawą pochylili się dziennikarze „Press”.

– Kanał został zablokowany około godz. 15. Wchodząc na stronę Kanału pojawia się jedynie informacja, że kanał został zablokowany w związku z wielokrotnym łamaniem zasad dotyczących spamu, dezinformacji, jakie panują na platformie – napisali.

Sami twórcy kanału nie są w stanie odpowiedzieć, co się dokładnie wydarzyło. Krzysztof Stanowski poproszony o komentarz przed dziennikarzy wspomnianego „Press” stwierdził, że „sam nie wie„. Michał Pol natomiast zapewnił, że „przedstawiciele Kanału Sportowego są w trakcie wyjaśniania sprawy z platformą”.

Reakcje

W związku ze zbanowaniem tak dużego i jednocześnie młodego gracza na rynku mediów sportowych w internecie zrobiło się poruszenie. Większość internautów uważa, że było to do przewidzenia. Między innymi Mariusz Wójcicki, dyrektor „STARS TV” czy Maciej Akimow z „Shark Agency”.

 

 

 

EkstraklasaTrolls.pl
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.