Hansi Flick będzie musiał rozstać się z Bayernem? Wiele czynników na to wskazuje

Z Niemczech nadchodzą zaskakujące wieści. Przygoda Hansiego Flicka z Bayernem Monachium może się skończyć wraz z ostatnim meczem sezonu 2020/21. „Sport Bild” informuje, że niemiecki szkoleniowiec ma mnóstwo ciekawych ofert.

Flick przejął początkowo obowiązki po zwolnieniu z Bayernu Niko Kovaca. Finalnie pozostał jednak na stanowisku, a zarząd Bawarczyków podpisał z nim umowę do końca czerwca 2023 roku. Wiele wskazuje na to, że jego przygoda z „Die Roten” skończy się szybciej, niż zakładano.

Reprezentacja nad klubem?

Sporo o przyszłości trenera Bayernu powiedzą nam nadchodzące mistrzostwa Europy. W przypadku kiepskiego występu reprezentacji Niemiec na tej imprezie najpewniej pożegnany po wielu latach zostanie Joahim Loew. Do zastąpienia go na stanowisku selekcjonera przymierzany już od jakiegoś czasu jest właśnie Hansi Flick. Co ważniejsze, w przeszłości pełnił on w kadrze funkcję asystenta.

55-latek może nie oprzeć się takiej pokusie. Ku objęciu kadry może go także skłaniać fakt, że w Bayernie nadchodzą spore zmiany. Wraz z końcem sezonu ze stanowiska prezesa klubu odejdzie bowiem Karl-Hainz Rummenigge.

Konflikty wewnętrzne

Flick wraz z aktualnym przewodniczącym zarządu dogadywał się doskonale. To właśnie 65-latek był dla niego największym oparcie i wspierał go po objęciu sterów Bawarczyków. Nie wiadomo, czy Flick tak samo dobrze dogada się z Olivierem Kahnem. Właśnie legendarny bramkarz ma zająć miejsce Rummenigge.

Co więcej, na niekorzyść działają także relacje szkoleniowca z Hasanem Salihamidziciem. Wraz z upływem czasu obydwaj panowie popadają w coraz większy konflikt. Kością niezgody okazuje się być odmienna wizja przyszłości Bayernu, jego polityki transferowej oraz budowania drużyny. Dyrektor sportowy klubu ma zupełnie inną optykę względem szkoleniowca.

Anglicy zakochani w Janie Bednarku. Sypią się kolejne komplementy pod jego adresem

Jan Bednarek wyrasta na naszych oczach na stopera klasy światowej. Polakiem zachwycają się brytyjscy eksperci, doceniając jego rosnącą renomę na Wyspach. Wśród fanów defensora jest także Matthew Markstone.

24-latek sumiennie pracuje na swoje nazwisko. W tym sezonie dla Southampton jest wprost nieoceniony. Polak w barwach „Świętych” zagrał w każdym możliwym meczu, z czego tylko dwa razy spędził na murawie po 45 minut. W całej reszcie Bednarek gra w pełnym wymiarze czasowym.

„Należy go grona najważniejszych piłkarzy”

Znakomite statystyki stopera przekładają się na jego rosnącą z meczu na mecz renomę. Angielscy dziennikarze i eksperci nie szczędzą komplementów pod adresem Bednarka, wychwalając jego świetną formę.

Do tego grona należy także Matthew Markstone. W rozmowie z „WP Sportowe Fakty” podzielił się on swoim spojrzeniem na grę 24-latka.

– Bednarek to w tej chwili najbardziej ceniony i najrówniejszy obrońca Southampton. Hassenhuettl stale na niego stawia, ale trudno się temu dziwić, zważywszy, że od objęcia przez niego klubowych sterów, Polak radzi sobie naprawdę dobrze – Mówi dziennikarz dla polskiego medium.

– Bednarek bryluje w zakresie podejmowania decyzji, co pozwala mu ze stosunkowo sporą łatwością nadrabiać braki szybkościowe. W ostatecznym rozrachunku pozytywnie przekłada się to na umiejętności ustawiania się, blokowania strzałów i przechwytywania podań. To wszystko sprawia, że Polak należy do grona najważniejszych piłkarzy Southampton – Dodał.

Zobacz także: Bednarek podbija Anglię. Kibice nazywają go „polskim Maldinim”!

Według Markstone’a Southampton kupując 24-latka z Lecha Poznań za 6 milionów euro ubiło doskonały interes. Jak mówi sam dziennikarz – Polak przewyższa wszelkie oczekiwania, jakie wobec niego stawiano.

– Jak na standardy Premier League kwota, którą za niego zapłacono była niewielka, a sam zawodnik w ostatnich miesiącach przewyższył oczekiwania, jakie wobec niego żywiono – Przyznał.

„Zobacz, co za kalecy”. Kulisy treningów reprezentacji za Zbigniewa Bońka

Michał Listkiewicz był gościem programu „Eleven Sports w ELLE Man”. Były prezes PZPN zdradził w nim kulisy rozstania Zbigniewa Bońka z reprezentacją Polski. Przytoczył także ciekawą anegdotę z jednego treningu.

Boniek kadrę przejął po nieudanym mundialu w 2002 roku. Jego praca jako selekcjoner zakończyła się jednak nadspodziewanie szybko. Do dymisji podał się bowiem już po pięciu spotkaniach. Wśród nich między innymi znalazła się także porażka z Łotwą.

Szybka rezygnacja

Ówczesny prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej, którym był Michał Listkiewicz, wrócił do tamtych czasów. 67-latek przyznał, że doskonale pamięta swoją rozmowę z Bońkiem.

– Wyglądało to tak, że Zbyszek zadzwonił i mówi: „Michał, ja chcę cię poinformować, że rezygnuję z tej pracy”. Ja na to: „Zbyszku, bądźmy poważni. Ochłońmy. Umówmy się że nie było tej rozmowy. Jak będziesz w Polsce, to usiądziemy pogadamy, może sytuacja się wyjaśni” – Mówił w programie „Eleven Sports w ELLE Man”.

– Po godzinie dzwoni Polska Agencja Prasowa. Mówią, że mają komunikat od selekcjonera Bońka. Poszły konie po betonie, musiałem zająć stanowisko. Nie mam do Zbyszka specjalnych pretensji. Są w życiu sprawy ważne i ważniejsze. Może coś takiego było, co go przekonało, że tak trzeba postąpić. Ja byłem przekonany, że to jest świetny strzał z Bońkiem. Ja do dzisiaj nie wiem i nie chcę wiedzieć, dlaczego zadzwonił nagle i powiedział, że odchodzi – Dokończył były prezes.

Nietypowe „metody” treningowe

Listkiewicz przytoczył również ciekawą historię z tamtego okresu. 67-latek wyznał, że był na jednym treningu kadry, który prowadził Boniek. Wówczas był świadkiem dosyć zaskakującego zachowania obecnego prezesa.

– Kiedyś byłem świadkiem zastanawiającej scenki na treningu na stadionie Marymontu. Był trening reprezentacji, prowadził Boniek. Stałem obok niego. Było do wykonania ćwiczenie bardziej techniczne. On mówi: „Przecież w moich czasach każdy rezerwowy to robił. Zobacz, co za kalecy. Oni nie są w stanie tego zrobić” – Przytoczył.

– Odpowiedziałem mu: „Tu nie ma Laty i Szarmacha, to trzeba przyjąć do wiadomości. Trzeba dać im czas. Ci zawodnicy mają inne umiejętności, inną percepcję”. On się denerwował strasznie, gdy nie wychodziło na treningu czy podczas meczu. Jak wirtuoz instrumentu nie był w stanie zaakceptować, że ktoś fałszuje, bo on nigdy nie fałszował. On nie krytykował publicznie zawodników, ale oni to czuli, że jest sfrustrowany, że coś schrzanili – Zakończył Listkiewicz.

Kolejny Polak może trafić do Serie A. Rozmowy z Milanem wkraczają w decydującą fazę

Kamil Piątkowski wzbudza ogromne zainteresowanie na rynku transferowym. Stoper Rakowa Częstochowa znalazł się na listach życzeń wielu topowych europejskich klubów. Niebawem 20-latek może powiększyć polską kolonię w Serie A.

Powszechnie wiadomo, że Piątkowskim zainteresowane jest mnóstwo klubów z Włoch. Młody obrońca miał między innymi propozycję transferu do Udinese, jednak Raków kurczowo trzyma piłkarza u siebie. Początkowo mówiono o próbie zatrzymania go do przyszłego lata. Coraz realniejszy wydaje się natomiast scenariusz, w którym 20-latek opuszcza Częstochowę.

Rozmowy nabierają tempa

Jakiś czas temu informowaliśmy o kontaktach Rakowa z AC Milan. Włosi weszli do rozmów na początku stycznia, jednak od tamtej pory nie otrzymaliśmy więcej informacji. Temat powrócił za sprawą Krzysztofa Stanowskiego.

W poniedziałek dziennikarz podał, że rozmowy między klubami są już w bardzo zaawansowanym stanie. Właściciel „Weszło!” dodał także, iż kwota transferu mogłaby sięgnąć nawet pięciu milionów euro. W środę odbędzie się spotkanie przedstawicieli obydwu zespołów. W przypadku nieosiągnięcia porozumienia do rozmów przystąpią inni zainteresowani.

Boniek zignorował polskiego dziennikarza. „Nie odebrał telefonu 17 razy”

Zwolnienie Jerzego Brzęczka i późniejsze zatrudnienie Paulo Sousy było ciekawym doświadczeniem. Przede wszystkim dlatego, że o niczym nie wiedzieli polscy dziennikarze. Nie zdarza się to często. Jak się okazuje, Zbigniew Boniek miał nie lada frajdę podczas negocjacji z Portugalczykiem.

Przypomnijmy, że Sousę w roli nowego selekcjonera reprezentacji Polski przedstawiono w zeszły czwartek podczas konferencji prezesa PZPN. Dziennikarze z naszego podwórka zachodzili w głowę, kim może być następca Brzęczka. Żaden z nich nie trafił, a Boniek miał ubaw po pachy.

Włosi wiedzieli pierwsi

Już od zwolnienia Brzęczka pojawiały się kolejne doniesienia, kolejne nazwiska możliwych następców. Finalnie jednak żaden polski dziennikarz nie był w stanie poprawnie przewidzieć, na kogo postawi Zbigniew Boniek.

Czego nie potrafili zrobić nasi dziennikarze potrafili z kolei… włoscy. To właśnie Gianluca Di Marzio jako pierwszy poinformował, że Sousa rozmawia z PZPN-em. Co ciekawe, na Twitterze pojawiła się informacja o możliwości przejęcia kadry przez Portugalczyka, jednak eksperci z naszego kraju ją odrzucili. Jak widać niesłusznie.

Jeden dziennikarz był wyjątkowo natrętny

Jak poinformował Rafał Stec na łamach „Gazety Wyborczej” Zbigniew Boniek za murami siedziby związku był z siebie piekielnie dumny. Potrafił utrzymać w tajemnicy zarówno informacje o zwolnieniu Brzęczka, jak i o zatrudnieniu Sosusy. Nie było jednak o to łatwo. Prezes odrzucił bowiem aż 17 połączeń od jednego dziennikarza.

– Szef PZPN zdołał utrzymać pertraktacje w tajemnicy przed rodakami i rozchichrany rozpowiadał w siedzibie związku o desperackich próbach sfrustrowanego gwiazdora wielu telewizji, od którego nie odebrał telefonu 17 razy – Napisał Stec.

O kogo może chodzić? Możemy się tylko domyślać. Internauci swoje podejrzenia już rzucili i jeśli przejrzycie choćby Twittera to sami dojdziecie do tego, z kogo śmiał się Boniek.

Nike opublikowało nowy herb Interu Mediolan. Ogromna wpadka sponsora

Inter Mediolan niebawem ma oficjalnie opublikować nowy herb klubu. Dosyć nieoczekiwany wyciek popsuł jednak plany „Nerazzurrich”. Wszystko przez… Nike.

W ostatnim czasie z Włoch zaczęły wydobywać się plotki o ciekawym planie Interu. Włoski klub zamierza zmienić swoją nazwę z „FC Internazionale Milano” na „Inter Milano”. Zmiana ma się odbyć głównie w celach komercyjnych. Oprócz nowej nazwy władze chcą także zmienić herb.

Oficjalnie zarówno nazwa, jak i nowy logotyp klubu miały ukazać się 9 marca 2021 roku. Na ten dzień przypada 113. rocznica założenia Interu. „La Gazzetta dello Sport” poinformowała jednak o przedwczesnym wycieku.

Wpadka Nike

Sponsor techniczny klubu z Mediolanu nieumyślnie doprowadził do wcześniejszego ukazania się nowego herbu. Na Twitterze marki pojawiło się zdjęcie sprzętu sportowego wraz z nieopublikowanym dotąd logo „Nerazzurrich”. Mimo usunięcia wpisu już po kilku sekundach internauci zdążyli zrobić zrzut ekranu.

Nowy herb Interu zawierać będzie dwie litery: „I” oraz „M”. Odnosić się będą bezpośrednio do nowej nazwy – „Inter Milano”. Do tej pory w herbie widniały cztery litery. Oprócz wcześniej podanych znajdują się w nim jeszcze „F” i „C” (FC Internazionale Milano).

Dziennikarze „La Gazzetty dello Sport” zauważają, że logo będzie mieć także drugie dno. W angielskim tłumaczeniu może to po prostu oznaczać „I’m” („jestem”).

Nike szykuje specjalne koszulki dla klubów Premier League. Pojawiły się jednak komplikacje

Nike szykuje nowe stroje dla klubów Premier League! Trykoty przeznaczone będą dla Chelsea, Liverpoolu i Tottenhamu, jednak pojawiają się problemy. 

Wszystko wskazuje na to, że pod koniec lutego światło dzienne ujrzą specjalne stroje Nike dla czołowych klubów Premier League. Koszulki mają zostać stworzone w klasycznej kolorystyce Air Maxów. Marka szykuje je na pewno dla Chelsea, Liverpoolu, a także Tottenhamu. Nie wiemy jednak, czy w planach jest także zaopatrzenie innych zespołów.

Pojawiają się jednak problemy

Niestety nie może być za łatwo. Przepisy Premier League są w stanie skutecznie popsuć plany Nike i nie dopuścić piłkarzy do występów w nowych trykotach. Wszystko przez to, że federacja nie zezwala na zmianę loga sponsora w czasie trwania rozgrywek. Podobnie postępuje UEFA w przypadku meczów Ligi Mistrzów.

Brak opisu.

Kolejną przeszkodą są normy wielkościowe w stosunku do loga. W Anglii przyjęto, że znaczek sponsora może pokrywać maksymalnie 20 cm kwadratowych powierzchni koszulki.  Jeśli chodzi o „The Reds”, niestety przekroczono normę.

W aktualnej sytuacji ciężko stwierdzić czy FA lub UEFA dopuszczą specjalne koszulki do użytku. Więcej szczegółów na ich temat powinniśmy poznać w lutym. W ciągu kolejnych dni powinniśmy też zobaczyć ich oficjalną prezentację.

Niesamowity Lewandowski! Polak ustanowił nowy rekord Bundesligi

Robert Lewandowski w niedzielę załadował Schalke jednego gola. Tym samym polski napastnik ma już na koncie 23 bramki w tym sezonie Bundesligi i totalną przewagę nad resztą stawki. Jakby tego było mało, 32-latek ustanowił kolejny rekord.

Bayern Monachium rozbił Schalke w Gelsenkirchen 4-0. Gospodarze bronili się dobrze, ale już na przerwę schodzili z jedną bramką „w plecy”. Jej autorem był Thomas Muller, który wykorzystał świetne podanie Joshuy Kimmicha.

W drugiej odsłonie Bawarczycy powiększyli swoją przewagę. Znowu kluczowy okazał się Kimmich, który pięknie obsłużył Lewandowskiego. Polak poradził sobie z obrońcami i umieścił piłkę w siatce.

Filmik z 23. trafieniem „Lewego” możecie zobaczyć klikając TUTAJ.

Pozostałe dwa gole padły już w ostatnich dwóch minutach spotkania. Po raz kolejny dał znać o sobie duet Muller-Kimmich. Ten pierwszy zanotował dublet, a drugi trzecią asystę w tym meczu. Z kolei chwilę później wynik na 4-0 ustalił David Alaba, oddając mocny strzał z dystansu i przełamując ręce Fahramanna.

Kolejny rekord

Robert Lewandowski nie ma sobie równych. Polak przewodzi w klasyfikacji strzelców Bundesligi z 23 bramkami na koncie. Zajmujący ex aequo drugie miejsce Erling Haaland i Andre Silva tracą do niego aż dziewięciu goli.

Jakby tego było mało, kapitan naszej reprezentacji ustanowił kolejny rekord, dzięki swojemu trafieniu z Schalke. „Lewy” w każdym z ostatnich ośmiu meczów wyjazdowych pakował rywali przynajmniej jednego gola. Jedynymi rywalami, których nie ukuł na ich stadionach byli Hoffenheim oraz FC Koeln (nie było go w kadrze).

Polak strzelał dwukrotnie Arminii, a także Bayerowi Leverkusen. Z kolei Borussii Dortmund, Stuttgartowi, Unionowi Berlin, Borussii M’Gladbach i Augsburgowi zaaplikował po jednym trafieniu.

Lewandowski się nie zatrzymuje! Polak w genialny sposób strzelił kolejną bramkę [WIDEO]

Robert Lewandowski w meczu z Schalke strzelił swojego 23. gola w tym sezonie Bundesligi. Polak genialnie poradził sobie z obrońcami, po czym położył bramkarza i nie wpakował piłkę do bramki. To była bardzo trudna sytuacja.

Bayern przed przerwą wyprowadził na prowadzenie Thomas Muller. Niemiec wykorzystał podanie swojego rodaka, Joshuy Kimmicha. Młody pomocnik postanowił także obsłużyć Lewandowskiego. Polak dostał od kolegi kapitalne podanie, a następnie sam dokończył dzieła.

Zobaczcie bramkę Lewandowskiego:

Tomasz Hajto rozbawił całe studio Cafe Futbol. „Bałem się, że ściągnie Pauletę”

Od wyboru nowego selekcjonera minęło już kilka dni. Wybór Zbigniewa Bońka finalnie padł na Paulo Sousę. Portugalczyk przejął schedę po Jerzym Brzęczku, jednak Tomasz Hajto obawiał się, że do Warszawy w czwartek zawita… Pedro Pauleta.

W najnowszym odcinku „Cafe Futbol” na antenie Polsat Sport skupiono się na świeżowybranym selekcjonerze. Sousa był więc głównym tematem dyskusji ekspertów. Jednak nie był on jedynym Portugalczykiem, o którym mówili.

„Bałem się, że ściągnie Pauletę”

Tomasz Hajto na zakończenie programu postanowił nieco rozbawić studio. Były reprezentant Polski dopiął swego, a wszystko przez nawiązanie do Pedro Paulety. Portugalczyk w drugim meczu na mundialu w Korei i Japonii strzelił nam hat-tricka, zaś jego zespół rozniósł nas 4-0.

– Powiem wam na koniec, żebyście się uśmiechnęli. Jak usłyszałem, że Zbigniew Boniek szuka selekcjonera na rynku włoskim i że pojawiło się nazwisko Portugalczyka, to bałem się, że ściągnie do Polski Pauletę. Pomyślałem sobie, że jak jeszcze weźmie go do sztabu szkoleniowego, to chyba się wywrócę – Roześmiał się Hajto.

Nie można zapomnieć, że do świetnego występu Paulety częściowo przyczynili się wtedy nasi obrońcy. Wśród nich był także Hajto, na którego spadła chyba największa fala krytyki.

– W tamtym meczu poszło wszystko na mnie, przyjmuję to i nie mam z tym problemu. Ja zawsze powtarzam jedną rzecz – żeby zrobić błędy na wielkiej imprezie, trzeba najpierw na nią pojechać – Podsumował.

Niemcy zachwycają się Gikiewiczem. Tylko Neuer jest od niego lepszy

W sobotę Augsburg niespodziewanie pokonał Union Berlin. Do zwycięstwa walnie przyczynił się Rafał Gikiewicz. Polak obronił rzut karny, zaś niemiecka prasa okrzyknęła go bohaterem meczu.

Gospodarze zdołali zatrzymać radzący sobie bardzo dobrze w tym sezonie Union. Piłkarze klubu ze stolicy Niemiec strzelili tylko jednego gola, a mecz zakończył się wynikiem 2-1 dla Augsburga. To też przy takim stanie meczu rzut karny obronił Rafał Gikiewicz.

Zachwyty

Niemiecka prasa rozpływa się nad występem 33-latka. Nasi zachodni sąsiedzi uważają Gikiewicza za głównego architekta sobotniego zwycięstwa.

– Nie mógł zagrać lepiej. Najpierw publicznie pobudził kolegów z drużyny po porażce 0:2 w Bremie, a potem dał impuls swoją grą. W ciągu kilku minut zapobiegł stracie drugiej bramki, najpierw odbijając piłkę po strzale z rzutu karnego, potem radząc sobie z uderzeniem z bliskiej odległości – Podsumował występ Polaka „Augsburger Allgemeine”.

Gikiewicz otrzymał od lokalnej prasy ocenę „1” (w Niemczech posługują się skalą „6-1”, gdzie „6” to występ poniżej krytyki, a „1” to „klasa światowa”). Nie tylko w Bawarii doceniono występ bramkarza. Także dziennikarze z Berlina uznali go za bohatera meczu.

Lepszy jedynie Neuer

„Kicker” prowadzi bardzo ciekawą statystykę. Ze średniej not wynika, że Rafał Gikiewicz jest drugim najlepszym bramkarze w Bundeslidze, pod względem ocen. Jedynym, który zdołał wyprzedzić Polaka jest Manuel Neuer.

Augsburg upamiętni 76. rocznicę wyzwolenia Auschwitz. Piękna inicjatywa klubu

W piłce nożnej wielokrotnie jesteśmy świadkami pięknych zachowań klubów i piłkarzy. Mieszanie futbolu ze sprawami politycznymi budzi oczywiście duże kontrowersje, jednak w przypadku Augsburga należy pochylić głowę w geście gratulacji.

27 stycznia obchodzić będziemy 76. rocznicę wyzwolenia Auschwitz. Piłkarze Augsburga zamierzają należycie oddać hołd historii w najbliższym meczu. W sobotę kapitan „Fuggerstadt” wybiegnie na boisko z tęczową opaską na ramieniu.

Specjalne przygotowania

Nie tylko liderowi Augsburga będą towarzyszyć te barwy. Podczas meczu z Unionem chorągiewki na murawie także przyozdobi tęczowy kolor. W podobnym kolorze zostanie oświetlony także stadion.

Gest klubu z Bawarii jest wyrazem szacunku dla 76. rocznicy wyzwolenia Auschwitz oraz część inicjatywy „Nigdy więcej”, która trwa od 2004 roku. Oprócz upamiętnienia ofiar tamtych wydarzeń jest to również wyraz walki z dyskryminacją, okrucieństwem i brakiem tolerancji.

Marcin Borzęcki dodaje także, że 27 stycznia wypuszczony zostanie specjalny podcast. Skupiać się będzie na życiu osób homoseksualnych w piłce. Brać w nim będzie udział autor jednego z „coming out’ów” po karierze — Thomas Hitzlsperger.

Nowy piłkarz chce odejść z Wisły Kraków. W klubie jest… od tygodnia

Nie od dziś wiadomo, że Ekstraklasa absurdami stoi. Na naszym podwórku od zawsze dzieją się dziwne rzeczy, jednak w szeregach Wisły Kraków poziom kuriozum znowu dobija do sufitu. Tim Hall, który ledwie podpisał kontrakt z „Białą Gwiazdą” już chce odejść z klubu.

Reprezentant Luksemburga niedawno związał się z polskim zespołem. Z tegorocznych transferów jako jedyny miał trafić do Krakowa zimą. Zakupieni wcześniej Mateusz Młyński i Hubert Sobol zjawią się tam dopiero latem. Jak się jednak okazuje, 23-latek długo miejsca nie zagrzeje.

Nie daje rady

Hall nie przyjechał z resztą Wisły na sparing z Zagłębiem w Sosnowcu. Powodem absencji zawodnika miała być choroba. Portal „Sportowe Fakty” informuje, że piłkarz na ostatnim treningu wymiotował. Co więcej, serwis „Tageblatt” podaje, że takie sytuacje miały zdarzać się częściej. To też z tego powodu miał zanotować kiepskie wyniki podczas testów wydolnościowych.

Nowy piłkarz Wisły najzwyczajniej w świecie nie daje rady. Luksemburczyk nie potrafi sprostać ćwiczeniom przydzielanym przez Petera Hyballę, co ma zaogniać konflikt na linii piłkarz-trener.

Ledwo minął tydzień

23-latek podpisał 2,5-letni kontrakt z Wisła 14 stycznia 2021 roku. Wiele wskazuje na to, że choć ledwo minął tydzień od porozumienia między stronami, a Hall będzie chciał rozwiązać umowę. Oczywiście jest to radykalny sposób i krakowianie najpewniej będą chcieli go wypożyczyć do innego klubu.

Przyjście Halla stanowiło furtkę dla transferu Lukasa Klemenza. Wisła zwlekała ze sprzedażą stopera. W końcu na Wawel trafił Luksemburczyk, więc Polak mógł przejść do Honvedu Budapeszt. Teraz pojawia się jednak problem. Peter Hyballa na pewno nie skorzysta z Klemenza, a zaraz może się okazać, że i Hall będzie poza jego zasięgiem.

Milik z klasą, a Napoli bez. Polak prezentuje, jak godnie pożegnać się po rozstaniu [WIDEO]

W czwartek raz na zawsze zakończyła się przygoda Arkadiusza Milika z SSC Napoli. Polski napastnik we Włoszech przeżył mnóstwo pięknych chwil, jednak końcowy etap jego pobytu w Neapolu pozostawił skazę na całokształcie. 26-latek opublikował na Twitterze prawie dwuminutowy film, w którym finalnie żegna swój były klub.

21 stycznia Milik został piłkarzem Olympique Marsylii. Tym samym zakończyła się kilkumiesięczna saga związana z przyszłością napastnika. Przypomnijmy, że Polak ostatnie pół roku przesiedział na trybunach przez konflikt z Aurelio de Laurentiisem.

Pożegnanie

Mimo fatalnego rozstania 26-latek zdecydował się pożegnać z klasą. Opublikował w tym celu trwający blisko dwie minuty film. Mówi w nim o przywiązaniu do Włoch, samego Neapolu, a także zapewnia, że mimo wszystko zabiera ze sobą do Francji same dobre wspomnienia.

Polak dziękuje również klubowi i kibicom za wsparcie, jakie okazali mu podczas zmagań z kontuzjami. W sezonie 2016/17 zerwał więzadła, a już w kolejnej kampanii doskwierały mu problemy z kolanem. Z tego powodu snajper opuścił wiele meczów włoskiego zespołu.

Wcześniej „pożegnało” go Napoli…

Po oficjalnym ogłoszeniu transferu do Marsylii klub spod Wezuwiusza wydał krótkie oświadczenie. I właściwie tyle można byłoby tu napisać, bo we wpisie na twitterowym koncie Napoli nie było właściwie nic. Żadnego „dziękujemy Arkadiuszo” czy innego miłego gestu. Ot, zwykła informacja. Tak, jakby Milik był tylko jednym z wielu, którzy przewinęli się przez mury neapolitańskiego klubu. Trzeba sobie powiedzieć szczerze, w porównaniu z pożegnaniem Polaka — wyszło to słabo.

Tyle będzie zarabiać Paulo Sousa! PZPN nie zaproponował mu fortuny

Paulo Sousa w czwartek został nowym selekcjonerem reprezentacji Polski. Portugalczyk rozmawiał ze Zbigniewem Bońkiem od grudnia. Już wtedy było wiadomo, że zależy mu na objęciu naszej kadry. Pokazują to także jego zarobki.

50-latek w oczach polskich kibiców wzbudził mieszane odczucia. Niektórzy wolą poczekać z wyrokami do najbliższych meczów reprezentacji, jednak znamienita większość z nich już skreśla kandydaturę Sousy. Portugalczykowi trzeba z kolei jedno oddać — niesamowicie nakręcił się na pracę z naszą kadrą.

Wynagrodzenie à la Beenhakker

Entuzjazm szkoleniowca, co do przejęcia posady Brzęczka odzwierciedlają jego zarobki, które ustalił z Bońkiem. Tomasz Włodarczyk z portalu „meczyki.pl” podaje, że PZPN zaproponował mu 240 tysięcy złotych miesięcznie. W porównaniu do jego płacy z Girondins Bordeaux, ostatniego klubu, który prowadził, wygląda to biednie. We Francji zarabiał bowiem pięć razy więcej (3,5 mln euro rocznie, czyli około milion złotych miesięcznie).

– Będzie zarabiał na poziomie Leo Beenhakkera – Mówi „źródło” Włodarczyka.

W tym przypadku ciężko mówić o próbie wzbogacenia się na pracy z reprezentacją Polski. Sousa wydaje się być po prostu „podjarany” możliwością prowadzenia naszej kadry czy oczywiście perspektywą trenowania takiego piłkarza jak Robert Lewandowski.

Czy jednak polsko-portugalskie połączenie okaże się dla nas dobrym rozwiązaniem? Okazję do pierwszego (a nawet trzech) sprawdzianu nowego selekcjonera będziemy mieli już w marcu. 25, 28 i 31 podejmiemy kolejno Węgrów, Andorę oraz Anglię w eliminacjach do mundialu w Katarze.