Tomasz Kędziora rozczarowany brakiem powołania. „Selekcjoner w żaden sposób nie uargumentował swojego wyboru”

W poniedziałek poznaliśmy ostateczną listę powołanych na marcowe zgrupowanie reprezentacji Polski. Paulo Sousa odrzucił łącznie ośmiu piłkarzy z 35-osobowego grona. Na przygotowania przed debiutanckimi meczami pod wodzą Portugalczyka przyjedzie zatem 27 zawodników. Wśród odrzuconych znalazł się między innymi Tomasz Kędziora.

Decyzje podejmowane przez Sousę już teraz budzą pewne kontrowersje. Nowy selekcjoner nie zdążył jeszcze poprowadzić kadry w żadnym meczu, a jego wybory już spotkały się z negatywnymi opiniami.

Ciężko się dziwić mnożącym się dyskusjom na temat powołań. Sousa dokonał faktycznie kilku kontrowersyjnych wyborów. Między innymi zrezygnował z Bartosza Kapustki czy Tomasza Kędziory. Jak się okazuje, ten drugi przyjął informację nie najlepiej.

Rozczarowanie

Jakub Kłyszejko z „TVP Sport” miał okazję porozmawiać z ojcem zawodnika. Zapytał go o reakcję syna na usunięcie jego nazwiska z listy powołanych. Z relacji Mirosława Kędziory wynika, że piłkarz Dynamo Kijów był lekko zszokowany, ale jednocześnie rozczarowany taką decyzją selekcjonera.

W tym sezonie Kędziora prezentuje niezłą, stabilną formę. Prawy obrońca wystąpił 31 razy w barwach Dynama Kijów. Strzelił jednego gola, a także zanotował cztery asysty.

Zrezygnowanie z 26-latka zapewne wiąże się z nową formacją, w jakiej Polacy będą uczyć się grać pod wodzą Sousy. Portugalczyk znany jest z sympatyzowanie z graniem trójką obrońców. Kędziora prawdopodobnie nie pasował mu do koncepcji, dlatego postanowił go odsunąć.

Prezydent Olympique Marsylii o przyszłości Milika: „To my zdecydujemy, co się stanie”

Czy Arkadiusz Milik zostanie na następny sezon w Marsylii? To pytanie spędza sen z powiek zarówno działaczom, jak i kibicom francuskiego zespołu. Polak od momentu transferu do OM stanowi ważny element w drużynie, jednak to czy opuści Stade Velodrome latem, pozostaje zagadką. Prezydent klubu twierdzi, że sytuacja 27-latka jest pod kontrolą.

Ściągnięcie Milika do Marsylii było dla Olympique doskonałym ruchem. Polak świetnie wkomponował się w drużynę i ma już cztery gole w siedmiu występach dla ekipy z Ligue 1. W ostatnim spotkaniu z Brest także wpisał się na listę strzelców. Jego bramka otworzyła wynik meczu, a OM ostatecznie wygrało 3-1.

Niepewność

Mimo szybkiej aklimatyzacji i dobrego wkomponowania się w zespół wciąż nie wiadomo, czy Milik pozostanie w Marsylii na przyszły sezon. W tej sprawie pojawiało się wiele plotek. Czasami do prasy docierały informacje o problemach finansowych OM, przez które klub musiałby zrezygnować z Polaka.

Co na to działacze ze Stade Velodrome? Prezydent Olympique Marsylii, Pablo Longoria twierdzi, że, póki co sytuacja 27-latka jest monitorowana i trzymana pod kontrolą. Co więcej, finalna decyzja będzie należeć do samego napastnika.

– Mamy kontrole nad piłkarzem i to my zdecydujemy, co się stanie w przyszłości. We Francji nie można mówić o klauzulach, co zresztą byłoby brakiem szacunku dla wielu osób. Naszym celem jest dalsza współpraca, ale zawsze trzeba być gotowym na trudności bądź nawet turbulencje – zapewnił Longoria.

– Arek jest szczęśliwy, że znów gra i mógł wrócić do zespołu narodowego. Naszą intencją jest zatrzymanie Arka na dłużej w klubie. Olympique ma pełną kontrolę nad sytuacją piłkarza – dodał.

Genialna interwencja bramkarza Piasta. Fenomenalnie zatrzymał Lecha [WIDEO]

W niedzielę Lech Poznań podejmował na własnym stadionie Piast Gliwice. Gości w drugiej połowie spotkania kończącego 21. kolejkę Ekstraklasy przed stratą bramki w dosyć spektakularny sposób uratował Frantisek Plach. Bramkarz popisał się niezłą interwencją, która jednak wyglądała dosyć niecodziennie.

W starciu „Kolejorza” ze śląską drużyną, póki co mamy wynik remisowy. Duża w tym zasługa golkipera gliwiczan. Plach w drugiej połowie popisał się bardzo ładną interwencją, którą możecie obejrzeć poniżej:

 

BVB żąda gigantycznych pieniędzy za Haalanda. Trzy kluby zainteresowane

Erling Haaland budzi aktualnie największe emocje na rynku transferowym. Na Norwega polują wszystkie największe kluby w Europie. Nicolo Schira, renomowany dziennikarz w piłkarskim środowisku zdradził, jakiej kwoty za swojego napastnika oczekuje Borussia Dortmund.

Kilka lat temu nikt nie miał pojęcia, kim jest Erling Haaland, a dziś jego kariera rozwija się nieprawdopodobnie szybko. Póki co Norweg reprezentuje barwy BVB, jednak taki stan rzeczy może nie potrwać długo. 20-latek szturmem wbił się na sam szczyt futbolu i zebrał na sobie uwagę największych europejskich drużyn.

Astronomiczna wycena

Tak gigantyczne zainteresowanie Norwegiem skutkuje niepokojami w murach Borussii. Działacze z Signal Iduna Park wpisali w kontrakcie Haalanda klauzulę odejścia, która jednak aktywuje się dopiero latem 2022 roku. Wówczas Norwega można będzie pozyskać za promocyjną kwotę 75 milionów euro.

Takie rozwiązanie nie satysfakcjonuje jednak trzech klubów, które gorączkowo chciałyby ściągnąć do siebie utalentowanego 20-latka. W tym gronie według medialnych doniesień znalazły się Manchester City, Chelsea i Real Madryt.

Wykupienie Haalanda już w tym roku z Borussii wiąże się jednakże z gigantycznym wydatkiem. Zdaniem Nicolo Schiry, włoskiego dziennikarza, BVB za całą transakcję może zażądać nawet 130 mln euro. Do tego dochodzi także prowizja dla Mino Raioli.

Niedawno wyciekły informacje o ogromnych pieniądzach, które Real Madryt musiałby zapłacić reprezentantowi Norwega. Więcej o tym znajdziecie klikając TUTAJ.

Tragiczne wieści ws. zdrowia van Dijka i Gomeza. Występ na Euro zagrożony

Dalsze absencje Virgila van Dijka i Joe Gomeza niepokoją kibiców Liverpoolu. Okazuje się jednak, że nie tylko sympatycy „The Reds” powinni się martwić. Jurgen Klopp podał informacje o stanie zdrowia wspomnianej dwójki. Nie są to wesołe wiadomości.

W październiku na Liverpool spadł ogromny cios. Kontuzji doznał lider defensywy, Virgil van Dijk. Holender po uszkodzeniu więzadeł krzyżowych musiał poddać się zabiegowi i do tej pory wraca do pełni sprawności.

Raptem miesiąc później świat obiegła informacja o kontuzji Joe Gomeza. Anglik doznał kontuzji na zgrupowaniu narodowej reprezentacji i także musiał przejść operację.

Walka z czasem

Jurgen Klopp przedstawił w końcu, jak wygląda sytuacja zdrowotna obu stoperów. Szkoleniowiec przekazał bardzo złe wieści nie tylko dla kibiców Liverpoolu, ale również dla fanów reprezentacji Holandii i Anglii. Okazuje się, że stoperzy mogą nie wystąpić na nadchodzących mistrzostwach Europy.

– Z informacji, które posiadam, wynika, że ich udział w mistrzostwach jest bardzo mało prawdopodobny. Nie dlatego, że ich nie puszczę. Po prostu ze względu na to, jak poważne były ich urazy – przyznał Klopp.

– Zawsze liczę na pozytywne niespodzianki, ale nikt nie powiedział mi, by byli blisko wznowienia treningów z całą drużyną. Wszyscy w klubie mamy nadzieję, że będą mogli zacząć z nami okres przygotowawczy do kolejnych rozgrywek. To były naprawdę bardzo ciężkie kontuzje – dodał Niemiec.

– Van Dijk już biega, Gomez dopiero zaczął to robić. Do treningów z pełnym obciążeniem wrócą dopiero, gdy będą całkowicie sprawni. O ich grze na EURO nawet nie myślę – podsumował szkoleniowiec Liverpoolu.

Lewandowski znowu bez szans na Złotą Piłkę? Francuzi widzą innych faworytów

W 2020 roku „France Football” zdecydowało się odwołać galę Złotej Piłki pierwszy raz od 1956 roku. Poszkodowanym okazał się być Robert Lewandowski, który absolutnie zdominował zeszłoroczne rozgrywki na wszystkich frontach. „L’Equipe” informuje, że w bieżącym roku Polak również może obejść się smakiem. Zdaniem francuskich dziennikarzy duże szanse na wygraną mają Erling Haaland i Kylian Mbappe.

Przypomnijmy, że w wyniku rozszerzającej się pandemii koronawirusa redakcja „France Football” odwołała zeszłoroczny plebiscyt. Wielu ekspertów mówiło głośno o okradzeniu Roberta Lewandowskiego z nagrody. Jak się okazuje, w 2021 roku 32-latek także może mieć utrudnione zadanie w kwestii zdobycia Złotej Piłki.

Młode wilki

Z ustaleń „L’Equipe” wynika, że Lewandowski czuje dużą niesprawiedliwość i żal do „France Football”. Niesmaku decyzji Francuzów dodaje fakt, iż niemal wszystkie rozgrywki w Europie zostały dokończone. Przedwcześnie sezon zakończono jedynie, o ironio, w Ligue 1.

Okazuje się jednak, że w tym roku Polaka może czekać podobne rozczarowanie. Dziennikarze „L’Equipe” rozpoczęli coroczne dywagacje na temat ewentualnego zwycięzcy prestiżowego plebiscytu. Według nich nadeszła już pora na zmianę warty w futbolu.

W gronie potencjalnych kandydatów na sięgnięcie po Złotą Piłkę nie wspomina się już ani o Cristiano Ronaldo, ani o Leo Messim. Także kapitan „Biało-Czerwonych” został niemal pominięty w spekulacjach. Najczęściej mówi się o dwóch nazwiskach. Mowa oczywiście o Kylianie Mbappe oraz Erlingu Haalandzie.

„Lewy” bez szans?

W kwestii braku Messiego i Ronaldo w gronie kandydatów do wygrania nagrody można się zgodzić. Wszak obaj panowie wypadli już z Ligi Mistrzów (i to już w 1/8 finału rozgrywek). Taka sytuacja ma miejsce pierwszy raz od 2006 roku.

Czy jednak niewymienianie Lewandowskiego jest prawidłowe? Polak wydaje się zupełnie niewzruszony mijającymi latami i rozwija się z roku na rok. Polak strzelił w sobotę 32 gola w tym sezonie Bundesligi i jest na dobrej drodze od pobicia rekordu Gerda Mullera z kampanii 1971/72 (40 bramek).

Co więcej, Bayern jedną nogą zakwalifikował się już do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Bawarczycy w pierwszym meczu 1/8 z Lazio wygrali 4-1, czym zapewnili sobie pokaźną zaliczkę przed rewanżem.

Kluczowe okażą się sukcesy z kadrą

Dziennikarze „L’Equipe” twierdzą jednak, że Mbappe ma jedną przewagę nad Lewandowskim. W kwestii faworyta do wygrania Złotej Piłki kluczowe mają okazać się nadchodzące mistrzostwa Europy. Nie da się ukryć, że Francja będzie jednym z kandydatów do wygrania całego turnieju.

W przypadku Haalanda sprawa wygląda nieco gorzej. Norwegia nie zakwalifikowała się na czerwcowe Euro, przez co napastnik BVB nie dostanie szansy na pokazanie się w narodowych barwach.

Skandaliczne zachowanie trenera w Holandii. Powalił piłkarza rywali [WIDEO]

W Holandii doszło do bardzo brzydkiej sytuacji w meczu FC Groningen z  FC Emmen. W doliczonym czasie gry, przy wyniku remisowym, kiedy goście chcieli gonić wynik trener gospodarzy… zaatakował piłkarza rywali. 

Zegarek wskazywał 94. minutę, zaś na tablicy wyników widniał wynik 1-1. Goście ruszyli z kolejną akcją, kiedy piłka opuściła boisko przy linii bocznej. Futbolówkę chciał od razu złapać piłkarz FC Emmen, żeby natychmiastowo kontynuować atak, i, być może, zdobyć decydującego gola. Piłkę złapał jednak Danny Buijs, szkoleniowiec FC Groningen.

Kiedy wzburzony zawodnik rywali chciał odebrać trenerowi gospodarzy futbolówkę, ten powalił go na ziemię. Za niesportowe zachowanie Buijs otrzymał żółtą kartkę.

Całe zajście możecie obejrzeć poniżej:

Polski ligowiec rozczarowany Paulo Sousą. „Wierzyłem, że dostanę szansę”

Niebawem ukaże się skrócona o kilka nazwisk lista powołań Paulo Sousy na marcowe mecze reprezentacji Polski. Na razie PZPN przedstawił szeroką kadrę wytypowaną przez Portugalczyka. Wśród 35 nazwisk zabrakło jednak miejsca dla Rafała Pietrzaka. Piłkarz Lechii Gdańsk przyznaje, że rozczarował go brak powołania.

Ekipa Piotra Stokowca słabo weszła w rundę wiosenną Ekstraklasy. Aktualnie jednak Lechiści wrócili na dobre tory i mają na koncie cztery mecze z rzędu bez porażki (trzy zwycięstwa, jeden remis). W sobotę zagrają o przedłużenie serii z Wisłą Kraków.

„Byłem trochę rozczarowany”

Rafał Pietrzak stanowi istotny element układance Stokowca. Lewy obrońca w tym sezonie zanotował w Ekstraklasie 20 występów. Strzelił w nich jednego gola i zanotował siedem asyst.

Wydawało się, że dobrą formę w klubie zauważy także Paulo Sousa. Pietrzak powołania jednak nie dostał, co, jak przyznaje, trochę go rozczarowało. Defensor nie ma zamiaru się załamywać i wciąż liczy na wyjazd na mistrzostwa Europy.

– Wierzyłem, że dostanę szansę. To też było dla mnie dodatkową motywacją do dobrej gry. Liczbami wysłałem sygnał, że jestem w formie. Byłem trochę rozczarowany, bo kadra liczyła aż 35 graczy. Nie ma jednak co załamywać rąk, trzeba pracować dalej – przyznał Pietrzak w rozmowie z „TVP Sport”.

– To marzenie z pewnością się oddaliło [Wyjazd na ME 2020 – przyp. red.]. Do końca sezonu mam jeszcze sporo meczów, jeśli będę się wyróżniał, to może selekcjoner zwróci na mnie uwagę. Muszę skupić się na tym, co jest tu i teraz i realizować cele z Lechią – dodał.

Kontuzja szansą?

Arkadiusz Reca opuścił piątkowy mecz z Lazio z urazem lewej nogi. W weekend Polak ma przejść szczegółowe badania, które wykażą, jak poważnej kontuzji doznał. Czy to będzie ewentualna szansa dla Pietrzaka?

Zobacz więcej:

Kontuzja Arkadiusza Recy! Co zrobi Paulo Sousa?

W wieku 31 lat zakończył karierę. Kosecki wyjawił powód decyzji Andersona

„Przegląd Sportowy” przeprowadził ostatnio wywiad z Jakubem Koseckim. Były reprezentant Polski między innymi opowiedział o swoim pobycie w Turcji. Wspomniał także o Andersonie. Brazylijczyk, który był klubowym kolegą aktualnego piłkarza Cracovii, w wieku 31 lat z dnia na dzień zakończył karierę.

Kosecki do Ekstraklasy wrócił w lutym bieżącego roku. 30-latek związał się z Cracovią po ponad dwóch latach spędzonych w Turcji. W rozmowie z „Przeglądem Sportowym” skrzydłowy wspominał już między innymi o relacjach z obcokrajowcami w szatni. A tych, jak wiadomo, w Cracovii nie brakuje.

Finansowa trampolina

Nie da się ukryć, że pobyt w Turcji był dla Koseckiego opłacalną decyzją. Polak szczerze przyznaje, że gra w Adanie Demirspor nie była jego marzeniem. Zupełnie inaczej wyobrażał sobie tamtejszy futbol.

– Patrząc na aspekt sportowy, nie tak to sobie wyobrażałem. Nie rozumiałem pewnych sprawy i fatalnie się czułem. Gdy patrzę z perspektywy czasu, nie wiem, czego się spodziewałem. Miałem dziewięciu trenerów przez 2,5 roku, piłkarze też cały czas się zmieniali. Po słabszym meczu byli zrzucani do rezerw i trenowali indywidualnie – przyznał „Kosa”.

Wariat w szatni

W szatni Adany Kosecki miał okazję spotkać się z byłym zawodnikiem Manchesteru United – Andersonem. Brazylijczyk niespodziewanie, bo raptem w wieku 31 lat postanowił zakończyć karierę. Żeby było ciekawiej, decyzję podjął dosłownie z dnia na dzień.

Polak opowiedział, jak wyglądało pożegnanie Andersona. Zdobywca Ligi Mistrzów z 2008 roku zdecydował się na taki ruch po tym, jak… zarobił pieniądze na bitcoinach.

– Byliśmy razem w pokoju i gdy pewnego dnia leżeliśmy sobie w łóżkach, nagle wstał i w niecenzuralnych słowach oznajmił, że kończy grać w piłkę. Popatrzyłem na niego zszokowany i zapytałem, o co mu chodzi. Podszedł z komputerem i pokazał, że zarobił ładną sumkę na sprzedaży bitcoinów. Śmiałem się z jego zapowiedzi. Jednak nazajutrz wyszliśmy na trening, stanęliśmy w grupie i Anderson wyszedł przed szereg, prosząc o możliwość zabrania głosu. Powiedział, że dziękuje za wszystko i właśnie kończy swoją przygodę z piłką. Następnego dnia rozwiązał umowę i więcej go nie zobaczyliśmy – opowiedział 30-latek.

W sumie w barwach Adany Kosecki rozegrał 48 meczów. Strzelił w nich jednego gola i zanotował osiem asyst. Doi Anatolii przeniósł się w 2018 roku ze Śląska Wrocław.

Ramos zdradził, kogo z dwójki Haaland-Mbappe chciałby w Realu Madryt

Erling Haaland i Kylian Mbappe są obecnie najgorętszymi nazwiskami na rynku transferowym. Obaj piłkarze znaleźli się między innymi na celowniku Realu Madryt. Sergio Ramos zdradził, którego z nich bardziej chciałby zobaczyć w barwach „Królewskich”.

Coraz częściej mówi się o zmianie warty w piłce nożnej. Następcami Leo Messiego i Cristiano Ronaldo mają zostać Haaland i Mbappe. Na razie obaj są bardzo młodzi, jednak już teraz prezentują niesamowity poziom.

„Jego sytuacja jest dużo bardziej skomplikowana”

W Realu Madryt szykuje się kadrowa rewolucja. Florentino Perez chciałby przede wszystkim wzmocnić siłę ognia swojego klubu. W tym celu na Santiago Bernabeu miałby trafić ktoś ze wspomnianej dwójki.

Koszt sprowadzenia zarówno Mbappe, jak i Haalanda wiąże się jednak z gigantycznym wydatkiem. Sergio Ramos zdradził, którego piłkarza łatwiej byłoby do zespołu ściągnąć. Stoper odniósł się także do kwestii ekonomicznych.

– Ze względu na okoliczności myślę, że podpisanie kontraktu z Haalandem byłoby w tej chwili nieco łatwiejsze – uznaje kapitan mistrzów Hiszpanii.

– Tym, który przejmie pałeczkę po Messim, Ronaldo i Neymarze, jest jednak Mbappe. Uważam, że jego sytuacja jest dużo bardziej skomplikowana. Może okazać się piłkarzem, z którym będzie dużo trudniej dojść do porozumienia – stwierdził.

– To, żeby Real Madryt wzmocniła „dziewiątka” w postaci Haalanda, nie jest złym pomysłem. Ma głód, aby strzelać gole i zdobywać trofea. Może nam dać coś, czego nie mamy – z jego szybkością, wzrostem i skutecznością. To zawodnik, który może wiele wnieść i ulepszyć obecny zespół Realu – uważa Ramos.

– Nie znaczy to, że Kylian Mbappe nie mógłby tego zrobić. Oczywiście, iż by mógł. Jednak w obecnej sytuacji o osiągnięcie porozumienia z Haalandem może być nieco łatwiej – podsumował.

Sensacyjny powrót Cristiano Ronaldo? Agent odbył już pierwsze rozmowy

Cristiano Ronaldo po przejściu do Juventusu zapowiadał, że chciałby w jego barwach zdobyć Ligę Mistrzów. Od tamtej pory minęły jednak trzy lata, a w ciągu ostatnich dwóch „Stara Dama” odpadała już w 1/8 finału rozgrywek. Media ustaliły, że agent Portugalczyka kontaktował się z Realem Madryt w sprawie powrotu gwiazdora.

Po sensacyjnej wpadce Juventusu w dwumeczu z FC Porto nie milkną głosy o niezadowoleniu działaczy klubu z transferu Cristiano Ronaldo. Zdaniem Fabrizio Romano w Turynie nastąpi przebudowanie drużyny. W nowym projekcie nie mówi się, póki co o 36-latku. Kręgosłup przebudowanej drużyny opierać się ma o innych zawodników, w tym także Wojciecha Szczęsnego.

Powrót do domu?

W kontekście Ronaldo narasta coraz więcej plotek o ewentualnym opuszczeniu mistrzów Włoch. Kontrakt gwiazdora z Juventusem wygasa w połowie 2022 roku. Zdaniem „El Chiringuito” Jorge Mendes rozpoczął poszukiwania nowego klubu dla Portugalczyka.

Jednym z sondowanych przez agenta kierunków ma być powrót CR7 do Realu Madryt. Josep Pedrerola poinformował, że pierwsze kontakty z działaczami „Królewskich” ma już za sobą.

– Jorge Mendes rozmawiał z Realem Madryt o sytuacji i powrocie Cristiano. Ton był nieformalny, ale relacje Mendesa z klubem są bardzo dobre, kontakt jest stały i pojawił się temat Ronaldo – twierdzi dziennikarz „El Chiringuito”.

– Nie było oferty, nie było żadnych negocjacji, ale została podjęta taka kwestia. Może nawet Cristiano o tym nie wie, ale rozmawiano na jego temat z Realem Madryt – dodał.

Skandal po triumfie FC Porto. Spiker klubu: „Wygraliśmy z włoskimi złodziejami i świnią Ronaldo”

Wszelkie informacje są na razie bardzo niepewne. Edu Aguirre, przyjaciel zawodnika Juventusu twierdzi, że 36-latek skupia się na dokończeniu obecnego sezonu. Przed czterema laty to właśnie on poinformował o możliwym opuszczeniu Santiago Bernabeu przez gwiazdora.

– Nie znam przyszłości Cristiano, ale może zdarzyć się wszystko. Wiem, że na pewno nie przejmuje się krytyką i od razu wrócił do pracy. Nie będzie podejmować żadnych decyzji na tej podstawie – podsumował.

Skandal po triumfie FC Porto. Spiker klubu: „Wygraliśmy z włoskimi złodziejami i świnią Ronaldo”

FC Porto we wtorek wyeliminowało Juventus z gry w Lidze Mistrzów. „Smoki” zakwalifikowały się do ćwierćfinału rozgrywek po zaciętym rewanżu w Turynie. Spiker klubu po sukcesie opublikował skandaliczny wpis w mediach społecznościowych. Obraził w nim Cristiano Ronaldo i jego rodzinę, a także sam Juventus.

Mimo wygranej „Starej Damy” w drugim meczu, lepszy bilans bramkowy dwumeczu mieli piłkarze Porto. Dzięki temu to Portugalczycy świętowali po ostatnim gwizdku na Allianz Stadium. Rewanż zakończył się wynikiem 3-2  (4-4 w dwumeczu), ale to „Smoki” strzeliły więcej bramek na wyjeździe.

Włoscy złodzieje i świnia

Po zakończeniu rywalizacji emocje nie opadły. Spiker FC Porto dał się im ponieść i zamieścił w mediach społecznościowych obraźliwy wpis. Wyzwiska skierował w stronę Juventusu oraz Cristiano Ronaldo i jego rodziny.

– Zemściliśmy się za Bazyleę – napisał odnosząc się do finału Pucharu Zdobywców Pucharów sprzed ponad 30 lat.

– Wygraliśmy z tymi włoskimi złodziejami i tą świnią Ronaldo. To jest Porto, jesteśmy dumni. Teraz czekamy na wypowiedź Dolores i pozostałych bezzębnych członków rodziny – dodał spiker.

Kontra ze strony środowiska Cristiano Ronaldo nadeszła ekspresowo. Siostra 36-latka szybko odniosła się do obraźliwych słów kierowanych w kierunku jej brata.

– Jesteś świnią! Oczyść usta, zanim mówisz o kimś, komu nie dorównasz w tym życiu. FC Porto nie zasługuje na takich ludzi – skomentowała Katia Aveiro.

Przeprosiny i postępowanie

Spiker Porto postanowił zrehabilitować się za swoje zachowanie. Fernando Saul zamieścił wpis na Instagramie, w którym przeprosił za obraźliwe słowa. Zdaniem „A Bola” i tak było już za późno. Klub postanowił wszcząć wobec niego postępowanie dyscyplinarne.

– Chcę przeprosić Cristiano Ronaldo i jego rodzinę, jeśli poczuli brak szacunku po tej publikacji. Mam w sobie pokorę, aby przyznać, że przekroczyłem granice. Myliłem się i zrobiłem źle. Przepraszam – napisał.

 

Wyświetl ten post na Instagramie.

 

Post udostępniony przez Saul (@fernandosaul)

Juventus czeka na rewolucję. Wojciech Szczęsny jednym z liderów nowego projektu

Juventus w kiepskim stylu odpadł z Ligi Mistrzów już w 1/8 finału rozgrywek. Włoskie media przebąkują o rewolucji kadrowej w składzie „Starej Damy”. Fabrizio Romano zdradził, wokół jakich piłkarzy zostanie zbudowany nowy projekt.

Juventus przegrał pierwszy mecz z FC Porto (1-2). W rewanżu zabrakło niewiele, ale jednak. Mistrzowie Włoch zdołali doprowadzić do dogrywki, w której także nie brakowało emocji. Spotkanie zakończyło się wynikiem 3-2 dla gospodarzy, ale nie oznaczało to dla nich niczego pozytywnego.

Finalnie to Porto mogło świętować po ostatnim gwizdku. Mimo porażki Portugalczycy mieli lepszy bilans bramkowy i zakwalifikowali się do ćwierćfinału rozgrywek.

Nowy projekt

W Turynie narastają głosy niezadowolenia z tego, w jakim kierunku zmierza drużyna Juventusu. „Stara Dama” miewa coraz więcej wpadek, zarówno w lidze, jak i na innych frontach. Odpadnięcie drugi rok z rzędu z Ligi Mistrzów dostatecznie przelało czarę goryczy.

Zdaniem Fabrizio Romano władze mistrza Włoch podjęły decyzję o przebudowie drużyny. W dalszym ciągu na stanowisku trenera pozostanie Andrea Pirlo, który ma pełne poparcie zarządu. Jeśli chodzi natomiast o piłkarzy – wymienia się cztery nazwiska, które staną się kręgosłupem nowego projektu.

Przede wszystkim wśród zawodników, którzy na pewno zostaną w Turynie ma być Wojciech Szczęsny. Reprezentant Polski ma być jednym z filarów zespołu. Oprócz niego grono liderów stworzą jeszcze: Matthijs de Ligt, Federico Chiesa i Weston McKennie.

Co z Cristiano Ronaldo?

Przyszłość Portugalczyka nadal pozostaje niejasna. Ronaldo po przyjściu do Juventusu zapowiadał, że chciałby wygrać w jego barwach Ligę Mistrzów. Na tę chwilę drugi rok z rzędu odpadł już w 1/8 finału rozgrywek, a działacze „Starej Damy” mają być z niego niezadowoleni.

Romano nie podał dokładnie, jaka przyszłość czeka 36-latka. Jego umowa wygasa w 2022 roku. Niebawem mają rozpocząć się rozmowy w sprawie dalszej kariery byłego piłkarza Realu Madryt. W mediach pojawiały się liczne plotki o ewentualnej sprzedaży CR7 latem.

Zraszacze, brak piłek i awaria światła przeciwko gościom. Skandal dekady w Brazylii

W środę o 23:15 czasu polskiego odbył się mecz 1/64 Pucharu Brazylii. Juazeirenes na własnym boisku podejmowało Sport Recife. Gospodarze wygrali spotkanie, jednak nie zabrakło kontrowersji. Pojedynek wyglądał na mocno ukartowany.

Wszystko działo się bardzo szybko, bo już w 2. minucie mieliśmy 1-0 dla Juazeirenes. Goście nie przestraszyli się jednak rywali i po dziesięciu minutach doprowadzili do wyrównania. W 21. minucie wyszli natomiast na prowadzenie, którego nie oddali już do przerwy.

Druga połowa należała już do gospodarzy. Chwilę po wznowieniu gry Clebson strzelił bramkę na remis, a w 67. minucie Juazeirenes prowadziło 3-2. Takim wynikiem ostatecznie zakończył się mecz.

Ustawka?

W trakcie spotkania nie zabrakło bardzo nietypowych sytuacji. Kiedy piłkarze Sport Recife byli rozpędzeni po wyjściu na prowadzenie w 21. minucie uruchomiły się… zraszacze. Co jednak ciekawe, w dalszej części spotkania takie sytuacje się powtarzały. Tyle że jedynie przy akcjach drużyny gości.

To nie był koniec. W drugiej połowie, kiedy gospodarze wyszli na prowadzenie jeden z zawodników wykopał piłkę poza boisko. Co się okazało? Nie ma ani chłopców od podawania futbolówek, ani samych futbolówek! Takie incydenty tylko rozwścieczały przyjezdnych, którzy za wszelką cenę chcieli gonić wynik.

Skandal dekady

Niedługo przed końcem meczu jeden z zawodników uległ urazowi. Na murawę musiała wjechać kartka, która jednak za szybko boiska nie opuściła. Medycy zaparkowali bowiem w polu karnym i opatrywali zawodnika na miejscu. Ale to nadal nie koniec! 

Kiedy wybiła 90. minuta sędzia musiał doliczyć dodatkowy czas za wszystkie przerwy w meczu. Arbiter zadecydował o przedłużeniu spotkania o kolejne 11 minut. Sport Recife szukało wyrównującego trafienia aż do momentu, kiedy zgasło światło. Dosłownie. Gospodarze po prostu wyłączyli oświetlenie na stadionie.

Sędzia nie chciał zakończyć  meczu, bo wynik wciąż był sprawą otwartą. Co więcej, przedstawiciele Juazeirenes zapewniali, że usterka zostanie „zaraz” usunięta i światło wróci. W ten sposób na zegarze w końcu wybiła… 191. minuta.

Dopiero wtedy sędzia zdecydował się przerwać tę farsę i zakończył spotkanie. W Brazylii mówi się teraz o wielkim przekręcie i skandalu dekady. Gospodarze uważają, że liczy się wynik i to oni zasłużenie przeszli do kolejnej fazy pucharu, jednak goście domagają się dogrania brakujących minut.

Źródło:

Środa, godziny wieczorne. Juazeirense podejmuje na własnym boisku Sport Recife w pierwszej rundzie Pucharu Brazylii….

Opublikowany przez Mistrzowie Polski Środa, 10 marca 2021 

Robert Lewandowski ponownie wyróżniony! Gol Polaka wybrany trafieniem miesiąca [WIDEO]

Robert Lewandowski nie przestaje zadziwiać. Gola Polaka przeciwko Arminii Bielefeld został wybrany najładniejszym trafieniem lutego w Bundeslidze. – Gol marzenie – pisały niemieckie media.

W połowie lutego Bayern Monachium na Allianz Arenie podejmował jedną z najsłabszych ekip tego sezonu w Bundeslidze. Arminia jednak zaskakująco prowadziła z mistrzem Niemiec już od 9. minuty. Mało tego, Bawarczycy schodzili do szatni z wynikiem 0-2.

Po przerwie sygnał do wzięcia się w garść dał Robert Lewandowski. Krótko po rozpoczęciu drugiej połowy 32-latek popisał się pięknym uderzeniem. Piłkę posłaną przez Davida Alabę przyjął sobie na klatkę piersiową, po czym uderzył ją wolejem. To właśnie tę bramkę kibice wybrali najładniejszym trafieniem lutego w Bundeslidze.

Zobacz trafienie Lewandowskiego:

„Gol marzenie”

Bayern finalnie zremisował tamto spotkanie 3-3. Niemiecka media w większości były zgodne, że Lewandowski w pierwszej połowie był bardzo niewidoczny. Mimo to potrafił jednak w drugich 45 minutach dać sygnał swoim kolegom.

– Kompletnie wyłączony w pierwszej połowie, przywrócił Bayern do gry w wielkim stylu. Ogólnie znacznie lepszy w drugich 45 minutach – pisano w „Abendzeitung”.

Jednocześnie Niemcy zachwycają się trafieniem 32-latka. W pewnej części tamtejszej prasy możemy przeczytać o „golu marzeniu” kapitana reprezentacji Polski.

Muller w zasięgu

Robert Lewandowski ma aktualnie na koncie 31 goli w tym sezonie ligowym. Polakowi do końca rozgrywek zostało 10 meczów w Bundeslidze i 10 bramek do strzelenia, żeby pobić rekord Gerda Mullera. Przypomnijmy, że legendarny napastnik w sezonie 1971/72 zebrał 40 trafień. Do tej pory nikt nie był w stanie pobić tego dorobku.

– Jeśli piłka nożna pozostanie taka sama, a Lewandowski nie odniesie kontuzji, jestem pewny, że pobije rekord Gerda Mullera – stwierdził po meczu Bayernu z Borussią Dortmund Lothar Matthaus. „Lewy” strzelił w tym meczu hat-tricka, dzięki czemu znacznie przybliżył się do rekordu.

– Jeśli ominą go kontuzje, to Lewandowski zdobędzie więcej niż 40 bramek. Ma dziesięć kolejek, a jego liczby są imponujące – dodał także Klaus Fischer, legenda Schalke.

W sobotę Bayern zmierzy się na wyjeździe z Werderem Brema. Spotkanie z 12. drużyną tego sezonu Bundesligi będzie dla Lewandowskiego doskonałą okazją na powiększenie swojego strzeleckiego dorobku.