Leo Messi skomentował finał Copa America. Wskazał, dzięki komu udało się wygrać turniej

W nocy z soboty na niedzielę reprezentacja Argentyny wygrała Copa America, pokonując Brazylię (1-0). Leo Messi spełnił tym samym upragnione marzenie i w końcu wygrał wielki turniej z narodową drużyną. 34-latek nie szczędził pochlebstw pod adresem selekcjonera „La Celeste”, Lionela Scaloniego.

Argentyna pokonała Brazylię po bramce Angela Di Marii. Po drodze do finału w fazie pucharowej Messi i spółka łatwo poradzili sobie z Ekwadorem, zaś w półfinale po rzutach karnych wyeliminowali Kolumbię.

Dla 34-latka mecz z „Canarinhos” był podwójnie wyjątkowy. Przede wszystkim w końcu zdobył ważne trofeum ze swoją reprezentacją, ale co jeszcze istotne — dokonał tego jako kapitan. Messi został także najlepszym strzelcem (4 bramki) oraz najlepszym asystentem turnieju (5 asyst).

Ciśnienie zeszło

Po ostatnim gwizdku Argentyńczyk nie krył swojej radości. Widać było, że skrzydłowemu mocno doskwierał brak sukcesów w narodowych barwach.

– Musiałem wydobyć ten cierń. Wiele razy przeżywałem smutek po porażce, ale wiedziałem, że w końcu to się stanie. Nie ma nic lepszego niż chwile takie jak teraz. To będzie mecz, który przejdzie do historii. Pokonaliśmy Brazylię na jej terenie – stwierdził dla „TyC Sports”.

– To jest szaleństwo i niewytłumaczalne szczęście. Ta grupa jest coraz silniejsza i naprawdę na to zasłużyła. Cel był jasny, nikt nie narzekał, każdy pchał drużynę do przodu – podkreślił.

– Wiele razy marzyłem o tej chwili. Moja rodzina odczuwała to tak samo jak ja lub nawet gorzej. Jechaliśmy na wakacje i mieliśmy smutne dni. Tym razem jest inaczej – dodał.

Messi odnotował także zasługi selekcjonera. Lionel Scaloni odmienił „La Celestes”, co widać gołym okiem. Zdaniem kapitana reprezentacji to właśnie szkoleniowiec najmocniej przyczynił się do wygrania Copa America.

– To jego zasługa. Minęły już trzy lata – on to zbudował i szliśmy w górę. Wiedział, jak stworzyć widowiskową i zwycięską grupę. On zapracował na uznanie. Argentyna od dawna nie wygrała Copa America – podsumował.

Wielka pewność siebie Anglików. „Reprezentacja będzie jeszcze lepsza”

Euro 2020 zbliża się do wielkiego zakończenia. Już w niedzielę rozegra się finał imprezy pomiędzy Anglią a Włochami. Spotkanie na Wembley będzie zwieńczeniem wielkich emocji, zaś dla Anglików — szansą na sukces. Co ciekawe, nie chodzi nawet o samo wygranie mistrzostw Europy. 

Anglia na Euro 2020 rosła z każdym meczem. Ostatecznie podopieczni Southgate’a dotarli do finału i stoją przed wielką szansą na pierwsze zwycięstwo w mistrzostwach Starego Kontynentu.

Rozczarowania nie będzie

Brytyjska prasa przed meczem z Włochami aż kipi pewnością siebie. Anglicy bardzo liczą na sukces i są przekonani, że uda się go osiągnąć. Co jednak ciekawe, niekoniecznie chodzi o pokonanie „Azzurrich” na Wembley.

Obecnie „Synowie Albionu” posiadają świetną kadrę i multum genialnych zawodników. Na łamach „WP Sportowe Fakty” Charlie Wyett przyznał, że porażka w finale Euro nic nie zmienia. Anglia namiesza także na mistrzostwach świata w Katarze.

– To nie jest dla naszej kadry ostatnia szansa na podniesienie trofeum. Nie musimy traktować finału w takich kategoriach. Za półtora roku na mundialu w Katarze reprezentacja będzie jeszcze lepsza niż teraz – stwierdził dziennikarz „The Sun”.

– Mamy pierwszy finał od 55 lat, więc zapowiada się on ekscytująco. Nawet gdybyśmy przegrali, oczywiście pojawiłoby się rozczarowanie, ale satysfakcja i tak pozostanie. Do tego dochodzą świetne perspektywy na przyszłość – dodał Wyett dla „WP Sportowe Fakty”.

Piękne słowa Mateusza Borka o Darku Szpakowskim. Porównał go z Cristiano Ronaldo

Wiadomo już, że Mateusz Borek oficjalnie zastąpi Dariusza Szpakowskiego na stanowisku komentatorskim podczas finału Euro 2020. Zmianę potwierdzono dopiero w piątek, co wywołało wielkie poruszenie w mediach społecznościowych. Teraz komentator TVP Sport osobiście skomentował sprawę i skierował piękne słowa w kierunku starszego kolegi po fachu.

Kierownictwo TVP zdecydowało o zastąpieniu duetu Szpakowski – Juskowiak dwójką Borek – Węgrzyn. Początkowo, według nieoficjalnych informacji spotkanie Anglii z Włochami przypaść miało Jackowi Laskowskiemu. Marek Szkolnikowski postanowił jednak postawić na Mateusza Borka.

Cristiano Ronaldo komentatorstwa

Na łamach „WP Sportowe Fakty” ukazała się krótka rozmowa Piotra Koźmińskiego ze wspomnianym Borkiem. 47-latek nie krył nigdy, jaką sympatią darzy Dariusza Szpakowskiego. Zdradził, że o wszystkim natychmiast go poinformował.

– Gdy dostałem propozycję skomentowania finału, zadzwoniłem do Darka. Chciałem mu przekazać, że to nie moja decyzja, nie zrobiłem nic w tym kierunku, nie wykazałem żadnej inicjatywy – zaznaczył dziennikarz.

– Uważam, że jeśli chodzi o ludzi mediów z mojego pokolenia, mam chyba najlepsze relacje z Darkiem. Miałem i zawsze będę miał do niego wielki szacunek. Jest legendą i tą legendą pozostanie na zawsze. Powiem tak: bywały mecze, że i Cristiano Ronaldo nie wychodził na boisko, albo zaczynał na ławce. A to nie znaczy, że nie jest najlepszy. To mogę powiedzieć w odniesieniu do Darka Szpakowskiego – dodał.

11 lipca świętem narodowym w Anglii po finale Euro? Petycja zebrała mnóstwo głosów

11 lipca stanie się świętem narodowym w Anglii? Jeśli „Synowie Albionu” wygrają w niedzielę Euro 2020, to tak może się stać. Powstała już nawet petycja, która zebrała gigantyczną liczbę podpisów. 

Anglia w niedzielę stanie przed wielką szansą zdobycia pierwszego mistrzostwa Europy w swojej historii. W niedzielę na Wembley podejmie Włochów, którzy w półfinale pokonali Hiszpanię po rzutach karnych.

Niewinna prośba

Perspektywa zdobycia tytułu budzi w angielskich kibicach ogromne emocje. Jeden z nich, Lee Jones zorganizował w czwartek petycję, nawołującą pracodawców do dania swoim pracownikom dnia wolnego, jeśli Anglia wygra Euro. Z tak nieśmiałego pomysłu urosła olbrzymia inicjatywa.

Pod petycją podpisało się już bowiem 300 tysięcy osób, i to zaledwie w 24 godziny. Mało tego, obecnie nie jest to już tylko prośba o dzień wolny, a o ustanowienie dnia 11 lipca świętem narodowym.

UEFA zaczyna działać. Angielska federacja usłyszała trzy zarzuty za mecz z Danią

Podczas półfinałowego meczu między Anglią a Danią (2-1) doszło do kilku kontrowersyjnych sytuacji. Wzbudziły one ogromne niezadowolenie u kibiców, a teraz działania rozpoczyna także UEFA. Wobec sympatyków reprezentacji „Synów Albionu” wyciągnięte zostaną konsekwencje.

Gospodarze w środę ograli Duńczyków po samobójczym trafieniu Kjaera oraz dobitce z rzutu karnego Harry’ego Kane’a. To właśnie drugie trafienie dla Anglików spowodowało całe zamieszanie.

Przypomnijmy, że w dogrywce w polu karnym padł Raheem Sterling. Skrzydłowy natychmiast sygnalizował, że był faulowany, zaś sędzia wskazał na wapno. Choć powtórki dobitnie pokazywały, że nie było bezpośredniego kontaktu, to po analizie VAR Danny Makkiele podtrzymał swoją decyzję.

To jednak nie był koniec. Kiedy Harry Kane podszedł do piłki ustawionej na jedenastym metrze Kasper Schmeichel, bramkarz Duńczyków szykował się do obrony jego strzału. Kamery uchwyciły, że kibice reprezentacji Anglii… świecili laserem prosto w jego oczy. Ostatecznie golkiper obronił strzał snajpera, ale nie miał szans przy dobitce.

Posypią się kary

To właśnie na tej drugiej kontrowersji skupia się UEFA. Federacja zamierza wszcząć postępowanie przeciwko angielskiej federacji za naruszenie trzech punktów kodeksu. Poza użyciem lasera zarzucono im także zagłuszanie hymnu narodowego oraz użycie rac.

– Sprawa zostanie rozpatrzona przez Komisję ds. Kontroli, Etyki i Dyscypliny UEFA (CEDB) we właściwym czasie – napisano w komunikacie. 

W finale Anglicy podejmą Włochów. Ostatni mecz Euro 2020, zaplanowany na niedzielę, rozegra się na Wembley.

Norweska prasa skomentowała porażkę z Legią. Wskazali coś, co daje im nadzieję

Legia Warszawa wykonała w środę świetną robotę i w pierwszym meczu z Bodo/Glimt w eliminacjach do Ligi Mistrzów odniosła zwycięstwo na wyjeździe (3-2). Mistrzowie Polski postawili trudne warunki Norwegom na ich stadionie i przywieźli do kraju korzystny rezultat przed rewanżem. Tamtejsza prasa podsumowała spotkanie oraz wskazała, co może pomóc ich drużynie.

Czesław Michniewicz dobrze przygotował swoich podopiecznych na starcie z Bodo. Mimo kilku nieobecnych graczy (między innymi Juranović czy Pekhart) udało się wywieźć z Norwegii zaliczkę przed rewanżem.

Spora w tym zasługa nowego nabytku Legii, Mahira Emreliego. Azerski napastnik ustrzelił dublet w swoim pierwszym oficjalnym meczu w barwach mistrza Polski. 24-latek ogólnie zaimponował chęcią do gry oraz pazernością pod bramką Norwegów.

Z dobrej strony zaprezentował się także Mateusz Hołownia czy Kacper Skibicki. Choć ten drugi nieco gorzej radził sobie w obronie, to z przodu dał od siebie bardzo wiele. Zanotował w końcu asystę przy trafieniu Luquinhasa, już w 2. minucie meczu.

Wciąż mają nadzieję

Oczywiście, chociaż wynik pierwszego meczu jest doskonały, Bodo/Glimt nadal nie jest na straconej pozycji. Legioniści mają jednobramkową zaliczkę przed drugim spotkaniem z mistrzami Norwegii. Na Łazienkowskiej trzeba będzie dać z siebie wszystko i pozostać skupionym do końca, aby nie wypuścić wypracowanej przewagi.

A o to, że Bodo nie odpuści możemy być spokojni. Norweska prasa od rana pisze o wciąż tlącej się nadziei na grę w Lidze Mistrzów. Światełkiem w tunelu ma być dla nich zniesiona przez UEFĘ zasada goli strzelonych na wyjeździe. W przypadku wyniku 0-1 lub 1-2 Bodo doprowadzi do dogrywki.

– I właśnie ten nowy przepis daje nadzieję na walkę o awans do II rundy eliminacji LM Wystarczy wygrać jednym golem, nieważne, czy 1:0 czy 2:1 czy jeszcze inaczej, aby doszło do dogrywki – napisano na portalu VG.no.

Do starcia rewanżowego w Warszawie dojdzie za tydzień, 14 lipca. Warto zaznaczyć, że Bodo było teoretycznie najtrudniejszym przeciwnikiem Legii w pierwszej rundzie eliminacji Ligi Mistrzów. W przypadku wygranej z mistrzami Norwegii czeka ich starcie z nieco łatwiejszym przeciwnikiem. Zwycięzca dwumeczu w II rundzie zmierzy się z wygranym pary Flora Tallinn – Hibernians FC (pierwszy mecz: 2-0 dla Flory).

Raheem Sterling skomentował swoją symulkę. „Dla mnie to 100 procent karny”

Reprezentacja Anglii po dogrywce pokonała Danię (2-1) i awansowała do finału Euro 2020. „Synom Albionu” zwycięstwo zapewnił Harry Kane, którzy wykorzystał rzut karny podyktowany na Raheemie Sterlingu. Właśnie wokół tej sytuacji stworzyło się wiele kontrowersji. 

Przypomnijmy, że Duńczycy dzielnie walczyli z wyżej notowanymi rywalami. Anglicy decydującego gola strzelili dopiero w dogrywce i to po dobitce z jedenastego metra.

Wcześniej doszło do niemałej kontrowersji. Kiedy Raheem Sterling wpadł w pole karne Schmeichela i minął Maehle wydawało się, że zaraz pod do jednego z kolegów. Wtem jednak runął na ziemie, a sędzia wskazał na rzut karny. Po skonsultowaniu sytuacji z VAR-em decyzję podtrzymano, ale… niesłusznie.

Wideo z tej akcji obejrzeć możecie sami, klikając w link poniżej:

Ogromne kontrowersje w meczu Anglia-Dania! Czy to powinien być rzut karny!? [WIDEO]

Gros internautów oraz dziennikarzy uważa, że Duńczycy zostali po prostu skrzywdzeni. Wiele mówią o tym reakcje, które zebraliśmy TUTAJ.

„100 procent karny”

Choć multum osób twierdzi, że karnego nie powinno być, innego zdania jest sam Raheem Sterling. Według Anglika faul był ewidentny. Czemu?

– Dla mnie to 100 procent karny, rywal wstawił nogę przed moją nogę – stwierdził przed kamerami „ITV” 26-latek.

„Nic tu nie ma, nurkowanie”. Reakcje na mecz Anglia – Dania i feralny karny [WIDEO]

Mimo doskonałego początku reprezentacja Danii nie dała rady Anglikom (1-2) i nie awansowała do finału Euro 2020. W niedzielę na Wembley zmierzą się więc „Synowie Albionu” oraz kadra Włoch, która po emocjonującym spotkaniu i rzutach karnych pokonała ostatnio Hiszpanię. 

Duńczycy dla wielu kibiców już teraz są zwycięzcami całych mistrzostw Europy. Po utracie Christiana Eriksena już w pierwszym meczu grupowym drużyna Kaspera Hjulmanda potrafiła wznieść się na wyżyny. W półfinale brakowało jednak pary i ostatecznie to Anglia zagra w finale z Włochami.

Kontrowersji nie było końca

Do końca drugiej połowy utrzymywał się remis i dopiero dogrywka przyniosła nam rozstrzygnięcie drugiego meczu półfinałowego. W nadprogramowych 30 minutach nie zabrakło po raz kolejny emocji, ale i kontrowersji.

Decydujący gol dla Anglii padł po rzucie karnym podyktowanym za faul na Sterlingu. Początkowo ujęcie kamery sugerowało, że faktycznie był kontakt i „jedenastkę” podyktowano słusznie. Kolejne powtórki potwierdziły jednak, że sędzia podjął błędną decyzję.

Wideo ze wspomnianej sytuacji możecie obejrzeć klikając w link poniżej:

Ogromne kontrowersje w meczu Anglia-Dania! Czy to powinien być rzut karny!? [WIDEO]

Jeden moment, który niszczy wszystko

Nie da się ukryć, że niesłuszny rzut karny niejako wypaczył widowisko na Wembley. Oczywiście Anglicy, szczególnie w drugiej połowie oraz dogrywce, wyglądali lepiej od Duńczyków. Nie oznacza to jednak, że powinni wygrać to spotkanie. A już na pewno nie w taki sposób.

Poniżej zebraliśmy kilka tweetów, odnoszących się do całego zajścia. Nie brakuje głosów, według których decyzja sędziego popsuła całe wrażenie z oglądanego meczu.

Wygrali lepsi… ale czy zasłużenie?

Ślepi sędziowie

https://twitter.com/WujaJurek/status/1412882880724967428

Populacja włoskich kibiców zwiększa się

Będzie jak z Liverpoolem?

Równi i równiejsi

https://twitter.com/majkel1999/status/1412889274400268297

Raczej wszyscy liczyliśmy…

Smutny finał

Były reprezentant Anglii wskazał, czemu Polska odpadła z Euro. „Nic więcej nie dało się zdziałać”

Co zawiniło słabemu występowi reprezentacji Polski na Euro 2020? Les Ferdinand, były napastnik Anglii, uczestnik mistrzostw Europy z 1996 oraz mundialu z 1998 swoje przemyślenia zdradził w rozmowie z „WP Sportowe Fakty”. Dodał także, co sądzi o Robercie Lewandowskim i jego grze. 

Reprezentacja Anglii zmierzy się w środę z Danią w meczu półfinałowym na Euro 2020. W finale zameldowali się dzień wcześniej Włosi, którzy po rzutach karnych pokonali Hiszpanię. Teraz czekają na swojego rywala.

Ciężka para

Les Ferdinand ostrożnie podchodzi do nazywania jego rodaków faworytem w meczu z Danią. Oczywiście ma świadomość potencjału jego młodszych kolegów, jednak ma nadzieję, że nie spalą się psychicznie.

– Media z całego świata zrobią z Anglii faworyta, ale mam nadzieję, że moi młodsi koledzy nie stracą czujności i nie podejdą do tego spotkania właśnie w poczuciu tego, że są faworytami. To mogłoby tylko utrudnić zadanie. Dania jest bardzo dobrze zorganizowana, zespołowo Duńczycy są według mnie w ścisłej czołówce tego turnieju. Jako drużyna potrafią bardzo wiele. A dodatkowo zjednoczyło ich nieszczęście Eriksena – przyznał w rozmowie z Piotrem Koźmińskim na „WP Sportowe Fakty”.

– Gareth Southgate nie zbudował może najpiękniej grającej drużyny na świecie, ale stworzył zespół grający bardzo pragmatycznie. Ta ekipa rosła wraz z turniejem, bo przecież pierwsze spotkanie, ze Szkocją, delikatnie mówiąc, do najlepszych w naszym wykonaniu nie należało – dodał.

Jeden problem Polski

Po fazie grupowej z turniejem pożegnała się reprezentacja Polski. Ferdinand wskazał jeden aspekt, który jego zdaniem przesądził o tak krótkim występie „Biało-Czerwonych” na Euro.

– Szkoda mi Lewandowskiego. To jeden z moich ulubionych napastników, jestem jego fanem. Ale Polska na tym EURO nie mogła odnieść sukcesu z innego powodu: zdecydowanie za łatwo traciliście gole. W niektórych przypadkach to były wręcz prezenty dla rywali. Z taką grą w obronie nic więcej niż trzy mecze nie dało się zdziałać – stwierdził 54-latek.

Piotr Koźmiński pociągnął także temat Lewandowskiego. Podpytał byłego reprezentanta Anglii o jego zdaniem aktualnie najlepszych napastników.

– Według mnie są dwie najlepsze dziewiątki teraz: Lewandowski i Harry Kane – ocenił Ferdinand.

To koniec Premier League w Canal+. Wiadomo, gdzie teraz obejrzymy ligę angielską

Canal + stracił po wielu latach prawa do transmitowania Premier League! Liga angielska trafi teraz do NENT Group. Spotkania oglądać będzie można na platformie Viaplay w latach 2022-2028 w pięciu krajach, w tym w Polsce. 

NENT staje się coraz poważniejszym graczem na rynku. Wcześniej, bo w listopadzie grupa wykupiła prawa do transmitowania w Polsce Ligi Europy i Ligi Konferencji. W ofercie Viaplay znajduje się także między innymi Formuła 1 czy Bundesliga aż do sezonu 2028/29.

Powiększony pakiet

Teraz do pakietu doszła jeszcze Premier League. Przez kolejne sześć sezonów (od 2022/23 do 2027/28) w Polsce, Holandii, Litwie, Łotwie i Estonii NENT odpowiadać będzie za transmisje ligi angielskiej. Viaplay w każdym sezonie ma pokazać nawet 380 meczów.

– To znaczący krok w ekspansji Viaplay. Premier League to bez wątpienia perła w koronie wśród aktywów sportowych. Nasza długoterminowe nastawienie, połączone z perspektywą wielu rynków, pozwala nam być bardzo silnym konkurentem w pozyskiwaniu najbardziej prestiżowych praw sportowych na świecie – stwierdził Anders Jensen, który jest prezesem NENT Group.

Sezon 2021/22 zobaczymy jeszcze w Canal +. Telewizja straci jednak prawa do Premier League pierwszy raz od ponad dwóch dekad, po zakończeniu przyszłej kampanii.

Terminarz Górnika ustalony pod Podolskiego? Wszystko przez… „Mam Talent”

We wtorek oficjalnie niemożliwe, stało się faktem. Lukas Podolski w końcu trafił do Górnika Zabrze i od nowego sezonu reprezentować będzie barwy drużyny ze Śląska. Wcześniej „Poldi” został jednak jurorem w niemieckiej edycji programy „Mam Talent”, co sprawia nieco problemów jego nowym pracodawcom. 

Już od lat Podolski mówił, że na koniec kariery wróci do Górnika i w nim odwiesi buty na kołek. Przeciągało się to i przeciągało, ale w końcu to mamy! Szczegóły na temat transferu 36-latka do Ekstraklasy możecie przeczytać TUTAJ  oraz TUTAJ.

Trochę pracy

Choć na papierze transfer Podolskiego wydaje się wspaniały, to sprawił pewne kłopoty działaczom Górnika. Chodzi konkretnie o podpisaną niedawno umowę mistrza świata z 2014 roku z niemiecką edycją „Mam Talent”.

36-latek pełnić będzie w programie rolę jurora, co kolidować będzie z niektórymi spotkaniami Zabrzan. Aby zapobiec nakładaniu się na siebie nagrywek z meczami Ekstraklasy, postanowiono nieco zmienić terminarz klubu.

Na sport.pl ukazała się rozmowa z Dariuszem Czernikiem. Prezes Górnika zdradził, że rozpoczął już rozmowy z osobami decyzyjnymi ws. ustalania dni meczowych. Na razie nie może jednak zdradzić więcej szczegółów.

– Nie chciałbym zdradzać szczegółów, ale mogę potwierdzić, że pewne nieoficjalne rozmowy w tej sprawie już się odbyły. Generalnie nie ma większych problemów, jeśli chodzi o daty, bo tylko kilka meczów mogłoby się pokryć z wyjazdami Łukasza. Cały ten plan szczegółowo przeanalizowaliśmy w trakcie rozmów kontraktowych. A najważniejsze, że zarówno nam, jak i ekstraklasie, zależy na tym, żeby Podolski zagrał jak najwięcej meczów w ekstraklasie – opowiedział Czernik na łamach sport.pl.

Skomplikowana sytuacja Napoli może odbić się na Zielińskim. Polak się „poświęci”?

Piotr Zieliński niedawno stał się pierwszoplanową postacią SSC Napoli, od którego zaczęło zależeć coraz więcej w ofensywie. Polak wyrósł ja prawdziwego lidera swojej drużyny. Zaskakujące informacje przekazują jednak włoskie media. Z informacji „La Repubblica” wynika, że pomocnik może opuścić Stadion im. Diego Armando Maradony.

W zeszłym sezonie Serie A Zieliński błyszczał na boiskach. 27-latek łącznie strzelił osiem bramek w lidze oraz dołożył 11 asyst. Dodatkowo niejednokrotnie decydował o wynikach spotkań swojej drużyny. Często to od niego rozpoczynały się akcje ofensywne „Azzurrich”.

„Poświęcenie zawodnika”

Mimo kluczowej postaci, jaką Polak odgrywa w klubie, Napoli niebawem może zdecydować się na sprzedanie go. Powodem takiej decyzji może okazać się kondycja finansowa, która ostatnio zaczęła doskwierać dwukrotnemu mistrzowi Włoch.

„La Repubblica” sugeruje, że działacze Napoli będą skłonne oddać Zielińskiego, jeśli wpłynie za niego korzystna oferta. Kwota otrzymana z jego transferu bardzo wspomogłaby sytuację klubu. Klauzula wykupu pomocnika wynosi aż 110 mln euro. Dziennikarze taki ruch nazywają po prostu „poświęceniem”.

Gdzie jednak mógłby trafić 27-latek? Kilka dni temu pojawiły się plotki o zainteresowaniu nim Arsenalu. Nie wiadomo natomiast, jak bardzo były to pewne informacje. Póki co pozostaje nam jedynie czekać na dalszy rozwój wydarzeń.

Klub z V ligi zagra w pucharze z Bayernem. Reakcja? Wielka radość! [WIDEO]

Jakiś czas temu piątoligowy Bremer SV dowiedział się, że w pierwszej rundzie Pucharu Niemiec zagra z Bayernem Monachium. Mimo natrafienia na niebywale trudnego przeciwnika tak wcześnie zamiast strachu w drużynie pojawiła się… radość!

Rzadko kiedy grające półamatorsko zespoły mają szansę na starcie z rywalem z najwyższej półki. Bez wątpienia rozgrywki Pucharu Niemiec stanowią dla nich swoistą furtkę, a w przypadku Bremeru postawiono przed nimi największego giganta Bundesligi.

Radości nie było końca

Choć wylosowanie Bawarczyków wiąże się najpewniej z wysoką porażką i szybkim zakończeniem przygody z krajowym pucharem, w drużynie zapanowała radość. Wszystko dlatego, że dla tak małego klubu, jakim jest Bremer SV, to prawdopodobnie jedyna szansa na zagranie z mistrzem Bundesligi.

Na instagramowym profilu piątoligowca udostępniono filmik z losowania rywala w pierwszej rundzie Pucharu Niemiec. Po ukazaniu się nazwy „Bayern Monachium” rozpoczęło się świętowanie.

 

Wyświetl ten post na Instagramie.

 

Post udostępniony przez BREMER SV (@bremer_sv_von_1906)


Spotkania pucharowe zaplanowano na okres 6-9 sierpnia. Bundesliga rusza dopiero kilka dni później. Inaugurację nowego sezonu niemieckiej ligi zapisano na 13 sierpnia.

Wiadomo, ile polskie kluby zarobiły na Euro 2020. Legia i Lech w czołówce

Ile kluby z Ekstraklasy zarobią na udziale swoich zawodników w Euro 2020? Na „WP Sportowe Fakty” pokuszono  się o przeliczenie dokładnego bonusu, jaki otrzymają polskie zespoły od UEFY. W zestawieniu prowadzi Legia Warszawa.

Euro powoli dobiega już końca. Oprócz emocji turniej rangi mistrzostw Europy ma także swój aspekt medialny oraz stricte dochodowy. Jeśli chodzi o tę drugą kwestię, to niebawem na konta polskich drużyn wpłyną pieniądze za występy zawodników.

Niezły wynik

Która drużyna dostanie największy bonus od UEFY? Okazuje się, że Legia Warszawa. Na Euro 2020 zagrało dwóch graczy mistrzów Polski, którymi byli Josip Juranović oraz Tomas Pekhart.

Zarówno Chorwacja (1/8 finału), tego pierwszego, jak i Czechy (ćwierćfinał) napastnika zdołały wyjść ze swoich grup. Dzięki takiemu obrotowi spraw, według wyliczeń „WP Sportowe Fakty” Legia otrzyma od federacji 154 240 euro.

Niedużo mniej dostanie także Lech Poznań. Choć Tymoteusz Puchacz przed startem turnieju oficjalnie został piłkarzem Unionu, to na Euro formalnie był jeszcze zawodnikiem „Kolejorza”. To właśnie występy wahadłowego oraz Lubomira Satki dla Słowacji zapewniły Lechitom 115 680 euro.

Swoich piłkarzy na Euro mieli także: Piast Gliwice (Jakub Świerczok), Pogoń Szczecin (Kacper Kozłowski), Lechia Gdańsk (Dusan Kuciak), Raków Częstochowa (Kamil Piątkowski) oraz Warta Poznań (Robert Ivanov). Cała „piątka” zainkasowała po 57 840 euro. Łącznie dla klubów z Ekstraklasy przypadło 559 120 euro, co w przeliczeniu daje około 2,5 mln złotych.

Wyliczenia: „WP Sportowe Fakty”

Bartosz Bereszyński jednak trafi do Interu? Zaskakujące wieści włoskich dziennikarzy

Bartosz Bereszyński ma za sobą bardzo nierówny turniej Euro 2020. Z jednej strony potrafił zaliczyć świetne momenty, przejęcia i interwencje, a z drugiej notował fatalne błędy w defensywie. Mimo takiego występu na mistrzostwach Europy Polak znalazł się na liście życzeń Interu Mediolan.

Temat Bereszyńskiego w Interze podejmowano już w przeszłości. Kilka miesięcy temu rzeczywiście często padały hasła dotyczące możliwego transferu 28-latka, jednak finalnie nic z tego nie wyszło.

Długa rezerwa

„Corriere dello Sport” ponownie wznawia plotki w sprawie Polaka i nowego mistrza Włoch. Według dziennikarzy Bereszyński rozpatrywany jest jako ewentualne zastępstwo dla Achrafa Hakimiego, który niedawno opuścił Mediolan.

Za Marokańczyka do Interu może trafić ktoś z dosyć szerokiej listy. Oprócz nazwiska reprezentanta Polski znaleźli się tam także Hector Bellerin, Joakim Maehle czy Davide Zappacosta. Niewykluczone, że to właśnie 28-latek trafi do klubu za Marokańczyka, w czym pomóc mogą mu problemy finansowe „Nerazzurrich”. Wcześniej z tego powodu rozstano się właśnie z wahadłowym czy z Antonio Conte.