Talent odrzucił opcję gry dla dorosłej kadry Rosjan. „Nasłuchałem się negatywnych opinii na ten temat”

 

Obiecujący piłkarz z ligi rosyjskiej podjął decyzję, że nie będzie reprezentować kadry „Sbornej”. 23-letni Konstantin Maradiszwili zdecydował się na bronienie barw innego kraju. Defensywny pomocnik spotkał się przez to ze sporą krytyką.




Zrezygnował z gry dla Rosji

Urodzony w Moskwie Konstantin Maradiszwili zadebiutował w lidze rosyjskiej w wieku 19 lat. Wychowanek stołecznego CSKA po czasie wywalczył sobie miejsce w wyjściowym składzie, a następnie odszedł za 7 mln euro do lokalnego rywala – Lokomotiwu. Jego dobra gra zaowocowała powołaniami do młodzieżowej reprezentacji Rosji.




„Kontrakt in blanco” w czwartej lidze i 10 tys. złotych dla piłkarza B-klasy. Szokujące kulisy z polskiego klubu [CZYTAJ]

Wiele wskazuje jednak na to, że Konstantin Maradiszwili nie zagra w dorosłej kadrze „Sbornej”. 23-latek w wywiadzie dla „Sport Express” poinformował o swojej decyzji. Defensywny pomocnik będzie bronił barw reprezentacji Gruzji. Jego decyzja spotkała się ze sporą krytyką.




– Na razie kwestię gry w reprezentacji rozstrzyga Gruzińska Federacja Piłki Nożnej. Złożono wniosek do FIFA. Teraz czekam. Federacja twierdzi, że dopóki trwają mecze kwalifikacyjne, potrzeba pewnej ilości czasu. Dorastam, powoli wszystko przemyślałem, więc podjąłem tę decyzję. Chcę grać w reprezentacji Gruzji – powiedział.

– Wszyscy moi krewni ze strony ojca są Gruzinami. Dlaczego nie mogę grać w reprezentacji Gruzji? A już nasłuchałem się tyle negatywnych opinii na ten temat, że teraz nie ma to już znaczenia. Czasami wchodzę, żeby coś sobie przeczytać, ale podchodzę do tego z humorem – dodał 23-letni pomocnik.




Aktualnie Konstantin Maradiszwili przebywa na wypożyczeniu w FK Pari Niżny Nowgorod. To dziewiąty zespół ligi rosyjskiej. W bieżącym sezonie uzbierał 14 występów, notując jedno trafienie. Portal transfermarkt.de wycenia 23-latka na 1,2 mln euro.

Źródło: Sport Express, Sport.pl

Bliskowschodni inwestor wkracza do Stomilu Olsztyn. „Planują kolejne inwestycje w Polsce”

Stallion Football zostanie współwłaścicielem Stomilu Olsztyn. Emiracki kapitał finalizuje kupno 25% udziałów w drugoligowym klubie z Warmii.




Stomil Olsztyn z dofinansowaniem

Stallion Football to polska spółka, której udziały w większości posiada zarejestrowany w Dubajskiej Radzie Sportu podmiot o nazwie Stallion Sports Academy. Obie organizacje łączy Pakistańczyk, Murtazy Nazir Ahmeda.




Stallion Sports Academy od 2012 roku zajmuje się szkoleniem dzieci i młodzieży z wielu sportów w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Teraz chcą poszerzyć swój projekt o Europę, a pomóc ma w tym Stomil Olsztyn, który od wielu lat boryka się z problemami finansowymi i infrastrukturalnymi.

Główny akcjonariusz klubu z Warmii opowiedział o współpracy z bliskowschodnimi inwestorami. Michał Żukowski w rozmowie z Mateuszem Migą z „TVP Sport” potwierdził, że mowa o pakiecie 25% udziałów.

Pracownica Cracovii złożyła wypowiedzenie przez hejt w mediach społecznościowych. „Zwyczajnie przykro” [CZYTAJ]




– Do Stomilu nie popłynie nagle strumień milionów monet, ale otrzymaliśmy wsparcie, które pomoże ustabilizować bieżącą działalność klubu. Dla nich to generalnie drobne wydatki, dla nas – wydatna pomoc. Chodzi o pakiet około 25 procent udziałów. Nie przejmują pakietu większościowego, więc ich decyzyjność będzie ograniczona. Wiem, że planują kolejne inwestycje w Polsce. Są zainteresowani m.in. budową hotelu na Warmii i Mazurach oraz w Krakowie. Dla nich wejście do Stomilu było formą pokazania się przed kolejnymi przedsięwzięciami. Tak to odbieram – powiedział główny akcjonariusz Stomilu Olsztyn, Michał Żukowski.

Prześwietleni




– Po pierwsze, zarówno polska, jak i emiracka ambasada od początku były przez nas o wszystkim informowane. Ramię w ramię pracowaliśmy z przedstawicielami naszej placówki na miejscu, czując, że to może przynieść dobre rezultaty dla relacji dwustronnych. Po drugie, chcieliśmy, by przedstawiciel tych sponsorów otrzymał pobyt czasowy w naszym kraju. To ułatwia podróże do Polski, a co ważniejsze, umożliwia pełną weryfikację naszych partnerów przez państwo. Jako klub mieliśmy te możliwości mocno ograniczone. W efekcie prezes spółki, która nabyła akcje Stomilu, otrzymał w tym tygodniu pobyt czasowy, który jest warunkowany i weryfikowany rok do roku wypełnianiem umowy inwestycyjnej – dodał w rozmowie z „TVP Sport”.

Stomil Olsztyn zajmuje aktualnie 13. miejsce w drugiej lidze. Po dziewiętnastu spotkaniach Duma Warmii zgromadziła na swoim koncie 23 punkty.

Źródło: TVP Sport

Jose Mourinho może szybko wrócić do pracy. Czas na egzotykę? „Prowadzi zaawansowane rozmowy”

AS Roma zwolniła niedawno Jose Mourinho z funkcji szkoleniowca pierwszego zespołu. Portugalski trener może szybko wrócić do pracy. Według doniesień „SSC Sports” 60-latek ma trafić do saudyjskiego Al-Shabab.




Koniec rzymskiej przygody

Jose Mourinho nie jest już szkoleniowcem AS Romy. Portugalczyk i Giallorossi przeżyli piękną historię. 60-letni trener zdobył z nimi Ligę Konferencji, a następnie trafił do finału Ligi Europy.




John Obi Mikel zgadza się z nagrodą najlepszego piłkarza świata dla Leo Messiego. „Wygrał mundial” [CZYTAJ]

Świetne wyniki w europejskich pucharach jednak nie wystarczyły do utrzymania posady przez Portugalczyka. Forma Giallorossich w Serie A pozostawiała wiele do życzenia. Po serii trzech meczów bez wygranej władze stołecznego klubu z Włoch postanowiły zakończyć współpracę z 60-latkiem.




Wiele wskazuje na to, że Jose Mourinho szybko wróci do pracy. Według doniesień „Sport Mediaset” agent trenera kontaktował się szefem Napoli. Temat jego współpracy z ekipą z południa Włoch może jednak nastąpić najwcześniej latem.

Kolejne informacje przekazało saudyjskie „SSC Sports”. Według wspomnianego źródła Jose Mourinho prowadzi zaawansowane rozmowy z Al-Shabab. To jedenasta drużyna tamtejszej ekstraklasy. Klub ma jednak większe ambicje (w poprzednim sezonie zajęli czwartą lokatę w Saudi Pro League – przyp. red.).




Jeszcze rok temu w tym klubie występował Grzegorz Krychowiak. Teraz w składzie Al-Shabab grają m.in. Yannick Carrasco, Romain Saïss czy Gustavo Cuéllar. Niedługo ma pojawić się jednak więcej transferów.

Źródło: SSC Sports, Sport Mediaset

Pracownica Cracovii złożyła wypowiedzenie przez hejt w mediach społecznościowych. „Zwyczajnie przykro”

Paulina Dużyk-Dyna zrezygnowała z funkcji kierownika działu marketingu w Cracovii. Kobieta pracowała tam kilka tygodni, ale fala hejtu z mediów społecznościowych zmusiła ją do reakcji. Fani Pasów odkryli, że Dużyk-Dyna sympatyzuje z największym rywalem – Wisłą Kraków.




Zwolniła się przez hejt i pogróżki

Paulina Dużyk-Dyna pod koniec minionego roku objęła funkcję szefowej działu marketingu. W środę opublikowała oświadczenie o rozwiązanie umowy. Powodem zerwania kontraktu były pogróżki od kibiców. Według portalu „TVP Sport” fani Pasów odkryli, że kobieta sympatyzuje z Wisłą Kraków.




– W wyniku pojawiających się obraźliwych, szkalujących i groźnych komentarzy, w obawie o bezpieczeństwo własne i rodziny, informuję, że kilka dni temu złożyłam wniosek o rozwiązanie stosunku pracy – czytamy w jej oświadczeniu na platformie „X”.

Hipokryzja Toniego Kroosa. Niemiec wystąpił w reklamie promującej Dubaj. Kibice są wściekli [CZYTAJ]




– Niestety okoliczności okazały się zbyt okrutne i rzeczywistość, w której się znalazłam, sprawiły, że wykonywanie obowiązków, w tym ogromnych wyzwań odbudowy Działu, okazało się niemożliwe do realizacji – dodała.

– Sport ma różne oblicza. Piękne i smutne. Tym razem zobaczyłam tę smutną stronę. Przykro, zwyczajnie przykro – podsumowała.




https://twitter.com/Paula_DuzykDyna/status/1747583123338965027

Kibice domagali się dymisji Pauliny Dużyk-Dyny od wielu dni. Dosadnie prezentowali swoje żądania podczas noworocznego treningu pierwszej drużyny. Klubowi przedstawiciele nie reagowali jednak na ich prośby. Teraz Cracovia oprócz obsadzenia fotela prezesa i rzecznika prasowego będzie musiała poszukać pracownika na stanowisko kierownika działu marketingu.

Źródło: TVP Sport, X

Ważna rozmowa przed Michałem Probierzem. „Uważnie przygląda się temu zawodnikowi”

 

W ostatnich tygodniach wiele mówiło się o potencjalnej grze Santiago Hezze w reprezentacji Polski. Według doniesień Dominika Pasternaka z portalu „sport.tvp.pl” Michał Probierz spotka się z 22-letnim pomocnikiem w najbliższym czasie.




Zagra dla Biało-Czerwonych?

Santiago Hezze to defensywny pomocnik urodzony w 2001 roku. 22-latek aktualnie broni barw greckiego Olympiakosu, a portal transfermarkt.de wycenia go na 8 mln euro.




Mateusz Łęgowski wśród najlepszych w Europie! Pod tym względem jest kozakiem [CZYTAJ]

Ostatnio wiele mówiło się o Argentyńczyku z polskim paszportem w kontekście kadry Biało-Czerwonych. Z uwagi na to, że jego babcia jest Polką, otrzymał on taki dokument. Według greckich mediów załatwienie paszportu miało na celu pomóc Olympiakosowi w obejściu limitów spoza Unii Europejskiej.

Nowe doniesienia w tej sprawie przekazał portal „sport.tvp.pl”. Polski Związek Piłki Nożnej przekazał wspomnianej redakcji, że Hezze był wcześniej obserwowany, ale nie prowadzono z nim rozmów ze względu na brak paszportu. Teraz sytuacja się jednak zmieniła.




– Jak udało nam się ustalić, zawodnikowi uważnie przygląda się selekcjoner Michał Probierz. W najbliższych dniach wybierze się do Grecji, by spotkać się z być może przyszłym kadrowiczem. Jeśli rozmowy będą pozytywne, nic nie stanie na przeszkodzie, by otrzymał powołanie – czytamy w artykule Dominika Pasternaka.




Defensywny pomocnik w przeszłości bronił barw młodzieżowej reprezentacji Argentyny. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, aby zagrał w dorosłej kadrze Polski. W obliczu braku zainteresowania ze strony selekcjonera mistrzów świata Biało-Czerwoni mają spore szanse na „przygarnięcie” go do siebie.

Źródło: TVP Sport

Neymar spotkał się z polskimi influencerami? Fani zasypali go komentarzami pod zdjęciem

Jakub Patecki to polski YouTuber, który na swoim kanale pokazuje jak pokonywać różne przeciwności (m.in. przygotowania do maratonu, triathlonu, zdobywanie szczytów – przyp. red.). Wspomniane materiały łączy z zawartością podróżniczą. Tym razem „Patec” udał się do Brazylii, gdzie zrobił sobie zdjęcie z osobą łudząco przypominającą Neymara.




Polscy influencerzy z Neymarem?

„Patec” wraz z tiktokerem „Łatwogang” udał się do Brazylii. Kilka dni temu na kanale Jakuba Pateckiego pojawił się pierwszy film z podróży. Influencer powiedział w nim, że fajnie byłoby spotkać po drodze Neymara.




Grzegorz Krychowiak obraził się na znanego dziennikarza. Zdenerwowała go jedna wypowiedź [CZYTAJ]

Twórcy internetowi mieli jednak problem z dobiciem się do sportowca, dlatego poprosili o pomoc swoich widzów. Ci mieli zasypać Brazylijczyka komentarzami na Instagramie z prośbą o spotkanie.




Zaangażowanie publiczności było na tyle duże, że pod ostatnim postem Neymara znajduje się ponad 18 tysięcy komentarzy. Niedługo później na profilu „Pateca” pojawiło się zdjęcie z osobą łudząco przypominającą byłego piłkarza PSG i Barcelony.

Niektórzy fani od razu gratulowali mu tej chwili, a spora część ma wątpliwości. Wiele wskazuje na to, że Patecki spotkał się z sobowtórem Neymara, Eigonem Oliveirą. Autentyczność „Neymara” możecie ocenić na poniższym zdjęciu.




 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Jakub Patecki (@patec_wariatec)

Źródło: Instagram

Grzegorz Krychowiak obraził się na znanego dziennikarza. Zdenerwowała go jedna wypowiedź

Łukasz Wiśniowski wypowiedział się na temat Grzegorza Krychowiaka. Według doniesień dziennikarza Eleven Sports i Foot Trucka piłkarz miał się na niego obrazić za wypowiedź na kanale „Meczyków”.




Krychowiak obraził się na Wiśniowskiego

Grzegorz Krychowiak niedawno zakończył reprezentacyjną karierę. Polski pomocnik ma na swoim koncie równe sto występów w kadrze. Według Łukasza Wiśniowskiego „Krycha” chciał właśnie osiągnąć taką liczbę podczas kariery.




Futurystyczny projekt stadionu w Arabii Saudyjskiej. Lokalizacja robi wrażenie [WIDEO]

Dziennikarz opowiedział o marzeniu pomocnika w „Meczykach”. Niedawno w materiale na kanale „Foot Truck” stwierdził, że przez te słowa Grzegorz Krychowiak uciął z nim kontakt.




– Dzisiaj nie mam z nim żadnego kontaktu. To nie efekt występów w Foot Trucku, ale w Meczykach, gdzie powiedziałem, że Grzesiek Krychowiak marzy o tym, żeby zagrać sto razy w reprezentacji. Dostałem od niego SMS-a o treści: „Skąd ty to wiesz? Dlaczego powołujesz się na informacje od osób trzecich? Nie pisz już do mnie więcej z prośbą o wywiad” – zdradził Wiśniowski.

– W Atenach spędziliśmy z Grześkiem trochę czasu i to on nam to powiedział ze sto razy, że marzy, że chce zagrać te sto razy. To była informacja od niego – podsumował dziennikarz.




Źródło: Foot Truck

Futurystyczny projekt stadionu w Arabii Saudyjskiej na Mistrzostwa Świata. Lokalizacja robi wrażenie [WIDEO]

Arabia Saudyjska przedstawiła projekt stadionu na Mistrzostwa Świata w 2034 roku. W jego wyposażeniu pojawi się wiele nowoczesnych funkcjonalności. Obiekt ma nosić imię koronnego księcia Mohammeda bin Salmana.




Imponujący projekt stadionu na mundial

Arabia Saudyjska od wielu miesięcy konsekwentnie stawia na inwestycje w piłkę nożną. Saudyjczycy sprowadzają do swojej ligi wielu znanych i utalentowanych piłkarzy. Wcześniej kraj z Bliskiego Wschodu przejął angielskie Newcastle United. Ponadto niedawno pojawiły się informacje o chęci sprofesjonalizowania przez nich trzeciej ligi.




Tomasz Hajto broni Roberta Lewandowskiego. „Przecież to jest jakaś hipokryzja” [CZYTAJ]

Wszystkie te działania mają najprawdopodobniej na celu wyrobienie sobie dobrej opinii w przestrzeni publicznej. Oprócz sportswashingu Arabia Saudyjska chciałaby osiągnąć status organizatora mistrzostw świata. Saudyjczycy celują w turniej w 2034 roku, do którego zdążyliby się przygotować.

Organizacja tak wielkiego wydarzenia wymaga budowy odpowiednich stadionów. Arabowie przedstawili niedawno projekt obiektu, który potencjalnie mógłby posłużyć na mundialu.




Według medialnych doniesień obiekt miałby stanąć na szczycie 200-metrowego klifu nieopodal Rijadu. Stadion miałby około 45 000 miejsc. W wyposażeniu znalazłyby się między innymi otwarty dach, wysuwana murawa i ekrany LED na ścianach. Obiekt byłby częścią wielkiego projektu supermiasta o nazwie Qiddiya City.




https://twitter.com/Spa_Eng/status/1746843967864381548

Źródło: Twitter

Tomasz Hajto broni Roberta Lewandowskiego. „Przecież to jest jakaś hipokryzja”

 

Tomasz Hajto był gościem w programie Romana Kołtonia na antenie Prawdy Futbolu. Były reprezentant Polski wypowiedział się na temat wyników plebiscytu Przeglądu Sportowego. Ekspert Polsatu Sport stanął w obronie Roberta Lewandowskiego i przejechał się po siatkówce.




Hajto o wynikach plebiscytu na Sportowca Roku w Polsce

Robert Lewandowski zajął siedemnaste miejsce w tegorocznej edycji plebiscytu Sportowca Roku. Odległa od podium lokata wywołała sporą dyskusję w przestrzeni publicznej. Wielu dziennikarzy i kibiców mówiło o tym, że „Lewy” może nie był ostatnio w najlepszej formie, ale w okresie oceny do plebiscytu zdobył mistrzostwo Hiszpanii oraz koronę króla strzelców ligi.




Xavi zrzuca winę na sędziego za porażkę z Realem? „Rzut karny, którego nie powinno być” [CZYTAJ]

W gronie broniących Roberta Lewandowskiego znalazł się Tomasz Hajto. Były reprezentant Polski w programie Romana Kołtonia na antenie Prawdy Futbolu przedstawił swoje zdanie w temacie wyników plebiscytu.

Zawodnik, który w przeszłości reprezentował m.in. barwy Schalke 04 Gelsenkirchen, porównał także piłkę nożną do siatkówki. Były obrońca reprezentacji Polski stwierdził, że najpopularniejszym i zdecydowanie cięższym sportem jest dyscyplina Roberta Lewandowskiego.




– Czterdzieste miejsce mu dajmy. Przecież to jest jakaś hipokryzja. Ja rozumiem, że chcieliśmy docenić kogoś jeżdżącego na rowerze albo na łyżwach. Dzisiaj rozmawiamy o siatkówce w Polsce – przecież to też jest niszowy sport. To jest sport, który jest popularny w 8-10 krajach na całym świecie – powiedział Tomasz Hajto.

– Dlaczego my odnosimy sukcesy w siatkówce? Romek… bo my płacimy najwięcej na całym świecie. My jesteśmy w stanie ściągnąć najlepszego zawodnika do Polski, bo my jesteśmy w stanie płacić 150-200 tysięcy miesięcznie pensji. Jak my byśmy w piłce byli w stanie płacić 20 milionów euro zawodnikowi – jednemu, ośmiu zawodnikom po 8 milionów, czterem po 12 i siedmiu po 6, to my byśmy też mieli jedną z najlepszych lig – stwierdził.

– To jest na pewno ciężki sport. Trzeba być super przygotowanym. To jest sport skakania. Tam nie dymasz 12 kilometrów w meczu na progowym tętnie 200, 220 – jak biegniesz 80 metrów, musisz 70 wrócić, kryć przeciwnika, operować jeszcze piłką nogami – dodał.




– Lepiej władamy rękami i nogami. Dziecko zaczyna jeść rękami, czy nogami? Ja się mega cieszę, że siatkówka ma sukcesy, sam ją oglądam, oglądałem też skoki narciarskie, ale nie bądźmy szowinistami. Nie starajmy się komuś udowodnić, że siatkówka jest bardziej popularna od piłki nożnej – podsumował.

Na szczęście Robert Lewandowski ostatnio wrócił do strzeleckiej formy. Kapitan reprezentacji Polski trafił do siatki rywali trzy mecze z rzędu. W ostatnim spotkaniu jego FC Barcelona uległa Realowi Madryt (1:4).

Źródło: Prawda Futbolu

Xavi zrzuca winę na sędziego za porażkę z Realem? „Rzut karny, którego nie powinno być”

Real Madryt pewnie pokonał FC Barcelonę w finale Superpucharu Hiszpanii. Xavi Hernandez w pomeczowej wypowiedzi zakwestionował decyzję głównego arbitra o podyktowaniu rzutu karnego dla Królewskich.




Wina sędziego?

Real Madryt wyprowadził dwa szybkie ciosy w ciągu pierwszych dziesięciu minut spotkania z FC Barceloną. Później spotkanie znów nabrało na intensywności ze względu na piękne trafienie Roberta Lewandowskiego.




Były piłkarz Legii i Arsenalu trafił do klubu z 14. ligi angielskiej. Szlachetny gest ze strony napastnika [CZYTAJ]

Nadzieje Dumy Katalonii zostały jednak szybko stłumione. Niedługo przed przerwą sędzia podyktował jedenastkę dla Realu Madryt, którą pewnie wykorzystał Vinicius Junior. W drugiej połowie Rodrygo podwyższył prowadzenie, a spotkanie zakończyło się wynikiem 4:1.




Xavi Hernandez w pomeczowej wypowiedzi zwrócił uwagę na różnicę klas w prezentowanym poziomie. Hiszpan docenił jakość Realu Madryt, ale wyraził także dezaprobatę w sprawie podyktowania „jedenastki”. Szkoleniowiec FC Barcelony, że rzut karny był niesłuszny.




– Zostaliśmy mocno zranieni za nasze wejście w mecz. Zaczęliśmy finał w najgorszy sposób, jaki się tylko dało. Przeciwko Realowi Madryt taka postawa jest nie do zaakceptowania – powiedział Xavi Hernandez na konferencji prasowej.

– Graliśmy źle w całym przekroju. Nie potrafiliśmy dobrze pressować, nie przerywaliśmy akcji taktycznymi faulami w okresie przejścia, kiedy sytuacje tego wymagały. Bramki straciliśmy po podaniach w wolne przestrzenie. Po 0:2 potrafiliśmy zareagować dobrze, mieliśmy dobre minuty do gola Roberta. Rzut karny, którego być nie powinno, był naszym zabójcą. Drużyną totalnie się rozłączyła – dodał Hiszpan.

– Futbol to gra błędów i nie minimalizować swoich, ale też trzeba zmaksymalizować zalety Realu. To dla nas ciężka porażka. Z tego miejsca składam najszczersze przeprosiny, ponieważ tak nie powinien wyglądać obrazek, w którym Barça znacząco odstaje od Madrytu. Niezależnie od okoliczności nie byliśmy na naszym poziomie – podsumował szkoleniowiec Barcy.

Źródło: Sport, transfery.info

fot. FC Barcelona

Real Madryt rozgromił FC Barcelonę w finale Superpucharu. Sporo krytyki w stronę Xaviego po klasyku [REAKCJE]

Real Madryt rozgromił FC Barcelonę (4:1) w finale Superpucharu Hiszpanii. Królewscy w starciu dwóch największych drużyn w Hiszpanii pokazali klasę wyższą niż ich rywale z Katalonii.




Superpuchar dla Realu Madryt

Królewscy szybko otworzyli wynik w meczu z FC Barceloną. Dwa szybkie ciosy w ciągu dziesięciu minut obnażyły słabość Dumy Katalonii w formacji defensywnej. Pierwsza połowa zakończyła się prowadzeniem 3:1. Wszystkie bramki Królewskich przed przerwą zdobył Vinicius Junior.

Były piłkarz Legii i Arsenalu trafił do klubu z 14. ligi angielskiej. Szlachetny gest ze strony napastnika [CZYTAJ]




Brazylijczyk został później nagrodzony statuetką dla najlepszego piłkarza meczu. Honorową bramkę dla FC Barcelony zdobył Robert Lewandowski. W drugiej połowie prowadzenie Realu Madryt podwyższył Rodrygo. Mecz wydawał się wówczas rozstrzygnięty, bowiem kilka minut później Ronald Araujo otrzymał czerwoną kartkę, przez co mistrzowie Hiszpanii kończyli mecz w dziesiątkę.




Reakcje

Spotkanie swoją intensywnością wywołało sporo emocji wśród opinii publicznej. Kibice i dziennikarze najczęściej zwracali uwagę na nieudolność FC Barcelony w obronie. Pojawiły się również głosy świadczące o sporym doświadczeniu i spokoju ze strony Realu Madryt. Najwięcej pochwał zebrał jednak Kroos i Vinicius. Nie zapomniano także o pstryczkach w stronę trenera Xaviego Hernandeza.




Źródło: X

Fot. Zrzut ekranu (Eleven Sports)

Były piłkarz Legii i Arsenalu trafił do klubu z 14. ligi angielskiej. Szlachetny gest ze strony napastnika

Były piłkarz Legii Warszawa i Arsenalu ponownie wrócił do gry. Wiele wskazuje na to, że 40-letni Eduardo Da Silva będzie występował w 14. lidze angielskiej.




Ambasador

Eduardo dołączył do Legii Warszawa w styczniu 2018 roku. Jego przygoda z polskim klubem była dość nieudana. Napastnik w czternastu spotkaniach zaliczył dwie asysty. Były reprezentant Chorwacji po epizodzie w Polsce zakończył karierę.

Władze Ekstraklasy dyskutują z PZPN-em na temat rewolucji w VAR. „Nie byłoby problemu, z którym mierzymy się teraz” [CZYTAJ]




Bardzo możliwe, że po kilku latach przerwy 40-latek postanowi wrócić na boiska. Tym razem doświadczony napastnik będzie występował w Gillingham Town FC. To drużyna z czternastego poziomu ligowego w Anglii.

Oprócz grania Eduardo będzie ambasadorem klubu. Były piłkarz Arsenalu zamierza pomóc Gillingham Town FC w zdobyciu sponsorów. Jednym z powodów dołączenia do tej drużyny był fakt, że on sam występował w małym zespole w Brazylii. 40-latek doskonale wie, jak ciężko zadbać o odpowiednie funkcjonowanie w futbolu amatorskim.




– W każdej społeczności są ukryte perełki takie jak ja i dlatego byłem zachwycony możliwością zostania ambasadorem Gillingham Town i pomagania im w pozyskiwaniu sponsorów. Rozmawialiśmy nawet o zarejestrowaniu mnie do gry w lidze. Chcę grać, ponieważ, mimo że jestem na emeryturze, to nadal gram w piłkę nożną z przyjaciółmi w Brazylii – powiedział w rozmowie z The Sun.




Zapomniana gwiazda wzięła już udział w charytatywnym meczu. Co ciekawe, innym ambasadorem Gillingham Town jest również były mistrz świata z Brazylią, Denilson.

Źródło: The Sun

Władze Ekstraklasy dyskutują z PZPN-em na temat rewolucji w VAR. „Nie byłoby problemu, z którym mierzymy się teraz”

 

Marcin Animucki w rozmowie z Interią wypowiedział się na temat centralnego VAR-u w Polsce. Prezes Ekstraklasy zapowiedział, że rozpoczęto dyskusje z Polskim Związkiem Piłki Nożnej w tej kwestii.




VAR w warszawskim budynku?

System Video Assistant Referee doskonale przyjął się w polskim środowisku piłkarskim. Rozwiązanie pomocne dla sędziów wprowadzono w 2017 roku. Rozpoczęto od obsługiwania kilku spotkań w kolejce. Następnie dokupiono więcej wozów, co pozwoliło na korzystanie z VAR-u we wszystkich spotkaniach Ekstraklasy.

Rzeźniczak reaguje na oświadczenie Kotwicy Kołobrzeg. „Skierujemy sprawę do PZPN” [CZYTAJ]




Prezes Ekstraklasy w rozmowie z Interią stwierdził, że rozpoczęły się dyskusje na temat rozwoju projektu. Według Marcina Animuckiego trwają debaty z Polskim Związkiem Piłki Nożnej na temat powstania centralnego ośrodka obsługi VAR.

Ekstraklasa rozpoczęła starania o budowę swojego centrum mediowego w Warszawie. Budynek miałby obsługiwać spółkę Ekstraklasa Live Park. Bardzo możliwe, że w tym miejscu również działałby także Centralny VAR. Marcin Animucki szacuje jednak, że wprowadzenie takiej technologii może zająć od kilkunastu miesięcy do dwóch lat.




– Dzisiaj funkcjonujemy z PZPN-em w systemie VAR-u zdecentralizowanego. Na każdy mecz musi więc jechać ekipa sędziowska, która siedzi w małym wozie i pomaga arbitrowi głównemu. Centralny VAR, o którym rozmawiamy z federacją, będzie natomiast polegał na tym, że sygnał ze stadionów mógłby trafiać do centrum mediowego, w którym będą znajdowali się sędziowie. Tam będą oceniali poszczególne sytuacje i komunikowali się z głównym rozjemcą, będącym na boisku – powiedział prezes Ekstraklasy.

– Nie byłoby problemu, z którym mierzymy się teraz ostatniej kolejce. Mamy pięć wozów, a meczów jest dziewięć. Zawsze trzeba więc wybierać, które spotkania będą obsługiwane przez VAR, a które nie. Mając odpowiednią liczbę stanowisk w centrum, ta sprawa nie byłaby przeszkodą. Jednocześnie po przejściu na centralny VAR nadal mielibyśmy do dyspozycji wozy. Mogłyby być one wykorzystywane do obsługi mniejszych meczów na stadionach z gorszym połączeniem internetowym i mniej rozwiniętą infrastrukturą. Pracowalibyśmy wtedy w modelu hybrydowym – dodał Animucki.




Źródło: Interia

fot. Kacper Polaczyk/Polczyk FOTO

Rzeźniczak reaguje na oświadczenie Kotwicy Kołobrzeg. „Skierujemy sprawę do PZPN”

Sprawa związana z kontraktem Jakuba Rzeźniczaka nabiera rozpędu. Doświadczony obrońca zareagował na oświadczenie i jednostronne zerwanie umowy ze strony Kotwicy Kołobrzeg.




Zamieszanie z kontraktem

Kotwica Kołobrzeg w miniony piątek poinformowała o jednostronnym zerwaniu kontraktu z Jakubem Rzeźniczakiem. Jako powód podano jego kontrowersyjny wywiad w „Dzień Dobry TVN”. Przypomnijmy, że były piłkarz Legii Warszawa przyznał wówczas, że nie czuje więzi ze swoją córką.

Były piłkarz Legii wstydzi się ostatniego etapu kariery. Szokujące kulisy gry w Albanii i Mołdawii [CZYTAJ]




Klub potępił słowa doświadczonego stopera. Jego zachowanie spotkało się z ogromną krytyką w środowisku sportowym i nie tylko. Konsekwencją tego występu w śniadaniowym programie było wypowiedzenie umowy. Problem w tym, że działanie Kotwicy Kołobrzeg nie ma zastosowania w prawie i kontrakt nadal obowiązuje (więcej pisaliśmy o tym TUTAJ).

Co ciekawe, sam Jakub Rzeźniczak może jeszcze zyskać na tej sytuacji. Nie dość, że klub będzie zobowiązany do wypłacenia mu kwoty z kontraktu, to może się domagać kolejnych pieniędzy w sądzie.

Piłkarz zareagował na doniesienia w rozmowie z „Faktem”. Doświadczony środkowy obrońca nie kryje swojego rozgoryczenia.




– Byłem w piątek w Kołobrzegu w klubie. Kazali mi zdać sprzęt. Potem byłem na spotkaniu z prezesem. Dwa dni temu otrzymałem wypowiedzenie kontraktu, tak więc mój prawnik wystosował pismo do Kotwicy, w którym nie zgadzaliśmy się na zerwania umowy. Z tego, co wiem, szefowie klubu z Kołobrzegu nie chcą się ustosunkować do tego pisma. Tak więc oczywiście skierujemy sprawę do PZPN. […] Prawdopodobnie sprawa wyląduje w Piłkarskim Sądzie Polubownym, który działa przy PZPN – powiedział Jakub Rzeźniczak.

Obrońca dodał jednak, że jest gotowy wypełniać swoje obowiązki. Doświadczony piłkarz chciałby wywiązać się z kontraktu, a decyzja klubu jest według niego niezrozumiała.




– To jest moje życie prywatne, tylko moje. Nie ukrywam, że czasami jest bardzo trudne. Dokładnie te same słowa na temat relacji z córką powiedziałem podczas wywiadu u Żurnalisty pół roku temu. Przecież miałem już wtedy podpisany kontrakt w Kołobrzegu i nikomu ta rozmowa nie przeszkadzała! Więc teraz… No teraz jest to sytuacja tym bardziej kuriozalna – podsumował.

Źródło: Fakt