Pojawił się potencjalny termin Superpucharu. Królewski stawia jednak warunek

Niepewność wokół daty rozegrania Superpucharu Polski trwa. Jarosław Królewski, prezes Wisły Kraków skontaktował się z PZPN i Jagiellonią Białystok. Klub zgadza się na grę, ale stawia jeden warunek – obecność swoich kibiców.

Szansa na rozegranie meczu

Pierwotnie Superpuchar miał odbyć się latem. Napięty terminarz, zwłaszcza Jagiellonii, uniemożliwił organizację spotkania. Teraz pojawiła się realna szansa na nową datę.

Po odpadnięciu Jagiellonii z Pucharu Polski zwolnił się termin półfinału. Dzięki temu mecz może odbyć się już 2 kwietnia. Taką możliwość potwierdził trener Jagiellonii, Adrian Siemieniec.

Wisła Kraków gotowa do gry, ale stawia warunek

Krakowski klub nie sprzeciwia się terminowi, lecz jasno określił swój warunek.

„Przekazaliśmy raz jeszcze telefonicznie informacje do Polskiego Związku Piłki Nożnej i Jagiellonii Białystok – zrobimy to również raz jeszcze oficjalnie, że finał Superpucharu Polski (w zasadzie do terminu się dostosujemy) jest dla nas możliwy tylko z kibicami Wisły Kraków. Koszt reorganizacji naszych przygotowań w zależności od terminu, hoteli, zgrupowań będzie znaczący – więc sytuacja musi się wyjaśnić szybko” – napisał na platformie X prezes Jarosław Królewski.

Od dłuższego czasu kibice Wisły Kraków nie są wpuszczani na wyjazdowe mecze przez gospodarzy spotkań. Podobnie będzie w przypadku starcia z Miedzią Legnica.

Źródło: X

Barcelona martwi się o Lewandowskiego? „Niektórzy piłkarze wybiorą pewne pieniądze zamiast sławy”

Hiszpańskie media ponownie spekulują na temat przyszłości Roberta Lewandowskiego. Portal Relevo łączy ją z trudną sytuacją finansową Barcelony i jej planami transferowymi.

Barcelona bez pieniędzy na transfery

Lider La Liga zmaga się z poważnymi problemami finansowymi. Relevo podkreśla, że klub nie ma obecnie środków na wzmocnienia. Działacze chcieliby pozyskać lewoskrzydłowego, klasowego napastnika i bocznego obrońcę, ale ich plany mogą ulec zmianie.

– Klub żyje z dnia na dzień. Kieruje się okolicznościami, a nie swoimi pragnieniami. Ma pewne cele, ale nie wie, czy te pozostaną aktualne do letniego okna transferowego. Sytuacja może bowiem wymagać innych ruchów – informuje Relevo.

Jednym z możliwych rozwiązań jest sprzedaż kluczowych zawodników. Barcelona obawia się, że jej gwiazdy mogą stać się celem klubów z Arabii Saudyjskiej.

W tym kontekście często pojawiają się dwa nazwiska: Robert Lewandowski i Raphinha. Media regularnie sugerują, że obaj mogą wyjechać na Bliski Wschód. W styczniu El Nacional informowało o rzekomej ofercie za Polaka. Według tego źródła napastnik Biało-Czerwonych miał otrzymać propozycję kontraktu na poziomie 50 milionów euro rocznie.

Kapitan reprezentacji Polski ma kontrakt do 2027 roku i wielokrotnie podkreślał, że nie zamierza odchodzić. Mimo to Barcelona bierze pod uwagę jego sprzedaż.

– To lato będzie długie i trudne. Nie ma znaczenia, czy klub zdobędzie trofea. Jeśli tego nie zrobi, może się okazać, że niektórzy piłkarze wybiorą pewne pieniądze zamiast sławy – podsumowuje Relevo.

Źródło: Relevo

Szymon Marciniak wyjaśnia kontrowersje z meczu Legia – Jagiellonia. Brakowało klarownych powtórek

Szymon Marciniak, który wspierał Piotra Lasyka w roli VAR podczas ćwierćfinału Pucharu Polski, odniósł się do kontrowersyjnych sytuacji w polu karnym Legii Warszawa. W rozmowie na kanale Meczyki.pl podkreślił, że Jagiellonii Białystok nie należał się rzut karny w żadnej z dwóch analizowanych sytuacji.

Brak klarownych powtórek

Marciniak przyznał, że jeszcze przed pierwszymi analizami zdawał sobie sprawę, że sytuacje w polu karnym Legii wzbudzą kontrowersje. W rozmowie z Meczykami wyjaśnił, dlaczego sędziowie nie mieli klarownych powtórek, które pozwoliłyby jednoznacznie ocenić potencjalne zagranie ręką.

– Już wczoraj poczuliśmy się wywołani do tablicy i bardzo szybko wyszliśmy z szatni, aby dołączyć do rozmowy, bo do nas nikt nie przyszedł. Wtedy pokazalibyśmy materiał, którym dysponowaliśmy i wytłumaczylibyśmy to, jak oceniliśmy sytuacje – powiedział Marciniak.

– Wczoraj mieliśmy do dyspozycji siedem kamer. Za tą bramką, pod kibicami Legii, nie ma kamery, bo wydawca zawsze się boi, że mogą one zostać zniszczone. Cały obraz widzimy zza pleców. Widzimy rękę, a za nią piłkę. To absolutnie nie jest kontakt piłki z ręką. Wszystkie siedem kamer było dokładnie sprawdzane, a żadna z nich nie pokazała kontaktu piłki z ręką. Być może piłka dotknęła ręki, ale ja nie mam takiego dowodu. To sytuacja zakłamana i zmanipulowana, bo to ujęcie to totalna manipulacja obrazem – podkreślił sędzia w rozmowie z Meczykami.

Analiza kontaktu Wszołka z rywalem

Drugą sytuacją budzącą wątpliwości był rzekomy faul Pawła Wszołka. Zdaniem Marciniaka decyzja o niepodyktowaniu rzutu karnego była właściwa, a analiza sytuacji z Oskarem Pietuszewskim potwierdziła brak przewinienia.

– Sędziujemy na większych stadionach niż Łazienkowska, gdzie jest po 80-90 tysięcy ludzi. Trzeba to wyrzucić z głowy i tego się już nauczyliśmy. Wczoraj był ćwierćfinał Pucharu Polski, to jeden mecz. Dla nas kluczowy był timing. Najistotniejsze jest to, że Paweł Wszołek położył nogę pierwszy, a gracz Jagiellonii poszedł w lewo. Obaj mieliśmy na to takie samo spojrzenie. Chcieliśmy, aby ta decyzja była jak najdokładniejsza i jak najbardziej przemyślana. Pewnie lepiej byłoby podyktować rzut wolny za faul na Vinagre, bo tam było trącenie kolanem w kolano – dodał Marciniak.

Marciniak podkreślił również, że sędziowie nie mogą podejmować decyzji na podstawie przypuszczeń.

– Tutaj się domyślamy, ktoś chce mnie przekonać, że piłka prawdopodobnie dotknęła ręki… Jeśli chcecie mnie przekonać, że to jest dowód, to ja się poddaję. Ja takiego dowodu nie miałem i nie mogłem wrzucić kolegi na minę, pokazując mu coś, czego nie jestem w stanie udowodnić. Ale żeby była jasność – jeśli piłka po tej głowie trafiłaby w rękę, to jest stuprocentowy karny przy tak nienaturalnie ułożonej ręce. Problemem jest tylko to, aby to udowodnić – podkreślił sędzia.

Marciniak zaznaczył także, że sędziowie dokładnie przeanalizowali obie sytuacje i nie znaleźli podstaw do podyktowania rzutu karnego dla Jagiellonii.

Źródło: Meczyki.pl

Kontrowersje w półfinale Pucharu Polski. Jagiellonii należały się dwa karne? [WIDEO]

Legia Warszawa pokonała Jagiellonię Białystok 3:1 i awansowała do półfinału Pucharu Polski. Mecz nie obył się jednak bez kontrowersji. Według ekspertów TVP Sport, aktualnym mistrzom Polski należały się dwa rzuty karne.

Dyskusyjne decyzje sędziowskie

Spotkanie w Warszawie rozpoczęło się od trafienia Jagiellonii Białystok. Ostatecznie Legia odwróciła losy spotkania i pokonała białostoczan 3:1. W trakcie spotkania Jaga kreowała sobie wiele sytuacji, ale nie trafiała do siatki.

Jej starania w polu karnym przyniosły nawet dwie sporne sytuacje, które mogły zakończyć się podyktowaniem jedenastki. Tak się jednak nie stało. Po spotkaniu w studiu TVP Sport eksperci stwierdzili, że wspomniane sytuacje powinny zakończyć się wskazaniem na wapno.

– Na jednej powtórce ewidentnie widać, że piłka zmienia tor lotu i wylatuje za bramkę. Szkurin powiększył obrys ciała. To analogiczna sytuacja do wczorajszego meczu Ruchu Chorzów z Koroną Kielce, w którym sędzia podyktował rzut karny – komentował Marcin Feddek.

W następnym spotkaniu Jagiellonia Białystok zmierzy się z GKS-em Katowice u siebie. Ligowe starcie zaplanowano na niedzielę 2 marca o godzinie 17:30. Z kolei Legia Warszawa zagra u siebie ze Śląskiem Wrocław tego samego dnia, ale o 14:45.

Źródło: TVP Sport

31-latek nowym trenerem w pierwszej lidze. Klub stawia na byłego asystenta

Stal Stalowa Wola dokonała zmiany na stanowisku trenera. Po zwolnieniu Ireneusza Pietrzykowskiego zespół obejmie jego dotychczasowy asystent, 31-letni Maciej Jarosz. To duże wyzwanie dla debiutującego w tej roli szkoleniowca, zwłaszcza że beniaminek 1. Ligi walczy o utrzymanie.

Zmiana na ławce po słabym starcie rundy wiosennej

Stal Stalowa Wola po dwóch kolejnych awansach znalazła się na zapleczu Ekstraklasy. Teraz jednak nie rozpoczęła rundy wiosennej zgodnie z oczekiwaniami. Dwa remisy – 1:1 z Kotwicą Kołobrzeg i 0:0 z Wartą Poznań – okazały się niewystarczające dla władz klubu, zwłaszcza że oba mecze rozegrano z bezpośrednimi rywalami w walce o utrzymanie.

Po bezbramkowym starciu z Wartą cierpliwość działaczy się wyczerpała, a posadę stracił Ireneusz Pietrzykowski. To właśnie pod jego wodzą Stal najpierw awansowała do II ligi, a następnie szybko przebiła się do 1. Ligi.

Decyzja o zatrudnieniu Macieja Jarosza może być zaskakująca, ale klub postanowił postawić na kontynuację pracy dotychczasowego sztabu. 31-latek pracuje w Stali od marca 2023 roku. Pełnił rolę asystenta Pietrzykowskiego. Teraz otrzyma szansę na samodzielne prowadzenie zespołu w decydującym momencie sezonu.

„Od dnia 26.02.2025 roku, obowiązki I trenera pełnić będzie dotychczasowy II trener Maciej Jarosz, który pracuje w Stali od 23.03.2023 r. Trenerze życzymy powodzenia w nowej roli” – poinformował klub w oficjalnym komunikacie.

Stal Stalowa Wola zajmuje obecnie 17. miejsce w tabeli 1. Ligi z dorobkiem 13 punktów. Kolejnym rywalem zespołu będzie Chrobry Głogów, który znajduje się o jedno miejsce wyżej (16. miejsce, 17 punktów). To spotkanie może okazać się kluczowe dla układu dolnej części tabeli.

Źródło: Stal Stalowa Wola

Fot: Stal Stalowa Wola

Zbigniew Boniek zareagował na słowa Goncalo Feio. „Game over”

Gonçalo Feio po raz kolejny znalazł się na świeczniku. Szkoleniowiec Legii Warszawa w programie „Liga+ Extra” zasugerował, że arbitrzy są pod naciskiem, by go ukarać. Jego słowa odbiły się szerokim echem, a występ w telewizji krótko skomentował Zbigniew Boniek. Były prezes napisał tylko wymowne „Game over”.

Feio niesłusznie karany?

Portugalczyk znalazł się na cenzurowanym po ostatnim meczu Legii z Radomiakiem Radom (1:3), w którym otrzymał czerwoną kartkę. W protokole sędziowskim zapisano, że skierował do arbitra Łukasza Kuźmy obraźliwe słowa: „Ty pajacu je**ny.

Nie zamierzał jednak kończyć tematu. W niedzielnym programie „Liga+ Extra” starał się odpierać zarzuty i podkreślać, że nie jest najgorzej komunikującym się trenerem w lidze.

– Ja święty nie jestem. Ale przynajmniej trzech sędziów przed meczem mówiło mi: „Panie trenerze, jest duży nacisk na to, by pana skrzywdzić, by pana ukarać”. I ja to słyszę przed meczem – stwierdził Feio.

Portugalczyk skrytykował także ogólną postawę arbitrów w Ekstraklasie.

– Sędziowie powinni być niewidoczni. Wielu z nas odnosi wrażenie, że do sędziego nie można nic powiedzieć, a oni mogą nas karać, jak chcą. Co tydzień mamy tu ewidentne tendencyjne bronienie sytuacji, które są nie do obronienia. Im nie można nic powiedzieć, a oni mają prawo na nas krzyczeć i do nas wymachiwać – dodał.

W trakcie programu Feio wdał się także w ostrą wymianę zdań z Adamem Lyczmańskim, byłym sędzią i obecnym ekspertem. Szkoleniowiec Legii próbował argumentować swoje stanowisko, jednak spotkał się z mocnym sprzeciwem.

Jego słowa nie przeszły bez echa. W sieci pojawiło się wiele komentarzy, a jednym z nich był wpis Zbigniewa Bońka. Były prezes PZPN krótko podsumował telewizyjny występ Portugalczyka. – „Game over” – napisał na platformie X.

Trener Legii nie ma ostatnio najlepszej passy. Oprócz konfliktów z sędziami musi zmierzyć się także z niezadowalającymi wynikami zespołu. W czterech meczach rundy wiosennej jego drużyna zdobyła zaledwie cztery punkty i oddala się od walki o mistrzostwo.

W środę 26 lutego Legia zagra arcyważne spotkanie w ćwierćfinale Pucharu Polski z Jagiellonią Białystok. Natomiast do ligowej rywalizacji warszawianie wrócą 2 marca, gdy podejmą Śląsk Wrocław. Feio nie poprowadzi jednak zespołu z ławki – z powodu kartek będzie musiał oglądać mecz z trybun.

Źrodło: CANAL+ Sport

Goncalo Feio uderza we władze Legii. Poszło o Josue

Legia Warszawa rozstała się latem z Josue, uznając, że czas na nowy rozdział. Decyzja ta od początku budziła emocje, a teraz otwarcie skrytykował ją Goncalo Feio. Portugalczyk już wcześniej kwestionował ruchy transferowe klubu. Teraz wprost przyznał, że odejście byłego kapitana było złym posunięciem.

Legia bez lidera

Trudno było wyobrazić sobie Legię bez Josue. Portugalczyk przez dwa sezony był nie tylko kapitanem, ale i sercem drużyny. Potrafił poderwać zespół, brał na siebie ciężar gry, a jego statystyki mówiły same za siebie – 29 goli i 35 asyst w 130 meczach.

Mimo to Legia uznała, że czas na zmiany. Klub tłumaczył się chęcią budowy zespołu w inny sposób, ale nie bez znaczenia były też wymagania finansowe i silny charakter zawodnika. Dla wielu kibiców decyzja ta do dziś pozostaje niezrozumiała.

W programie „Liga+ Extra” na antenie CANAL+ SPORT Feio został zapytany o odejście Josue. Nie zastanawiał się długo. Odparł krótko „nie”, dając jasno do zrozumienia, co myśli na ten temat.

To nie pierwszy raz, kiedy Portugalczyk wbija szpilkę w swoich przełożonych. Już wcześniej otwarcie wyrażał niezadowolenie z polityki transferowej Legii. Co więcej, kiedy do klubu trafił Ruben Vinagre, Feio szybko przypisał sobie zasługi za ten transfer.

Stołeczny klub nie ma najlepszego startu w rundzie wiosennej. Strata do lidera wynosi już osiem punktów, a w środę Legia zmierzy się z Jagiellonią Białystok w ćwierćfinale Pucharu Polski.

Źródło: CANAL+ Sport

Michał Probierz szuka kolejnych rozwiązań. Nowe nazwiska na celowniku selekcjonera

Reprezentacja Polski szykuje się do eliminacji mistrzostw świata 2026, a selekcjoner Michał Probierz podkreśla, że proces selekcji wciąż trwa. W rozmowie z Kanałem Sportowym zdradził, którzy zawodnicy zwrócili jego uwagę. Wśród nich pojawiły się nowe i zaskakujące nazwiska.

Nowe twarze na horyzoncie

Drużyna Probierza ma za sobą burzliwe miesiące, podczas których testowano różne ustawienia i personalia. Liga Narodów zakończyła się historycznym spadkiem Polski do Dywizji B po porażce ze Szkocją (1:2) w Warszawie. Selekcjoner traktował te rozgrywki jako etap budowy drużyny.

Polacy odnieśli kilka porażek, m.in. z Portugalią (1:3 i 1:5) oraz Chorwacją (0:1). Probierz podkreśla jednak, że wyniki nie były kluczowe. Celem było wprowadzenie nowych twarzy do zespołu. Powołania otrzymali m.in. Mateusz Bogusz, Maxi Oyedele, Michael Ameyaw i Antoni Kozubal.

Probierz zaznaczył, że selekcja nie jest zamknięta, a kilku zawodników może zapracować na powołanie.

– Cieszę się z powodu Jakuba Modera, który gra w Lidze Mistrzów. Z Milanem zaliczył bardzo dobry mecz, bardzo dobrze wyglądał też fizycznie. To dla mnie też bardzo istotne – przyznał selekcjoner.

Wśród kandydatów do kadry pojawili się również Dawid Kownacki i Oskar Zawada.

– Rok zaczął się dobrze, bo wielu zawodników zmieniło kluby. Cała grupa zaczęła grać. Są też zawodnicy, którzy kandydują do kadry, jak Kownacki, który bardzo dobrze wygląda w Fortunie. Jest też Oskar Zawada, który w Holandii ciekawie się prezentuje. Obserwujemy szerszą grupę zawodników, ale eliminacje nie są czasem eksperymentów – dodał Probierz.

Obaj zawodnicy mają solidne liczby. Kownacki w Fortunie Düsseldorf zdobył dziewięć bramek i cztery asysty w 18 meczach. Zawada w RKC Waalwijk strzelił 11 goli w 22 spotkaniach.

Reprezentacja Polski trafiła do grupy eliminacyjnej, w której zmierzy się z Hiszpanią lub Holandią oraz Litwą, Maltą i Finlandią.

Źródło: Kanał Sportowy

Jerzy Dudek wraca do piłki. Były bramkarz w nowej roli

Jerzy Dudek ponownie związał się ze światem futbolu. 51-latek dołączył do prezydium Podokręgu Zabrze w Śląskim Związku Piłki Nożnej.

Nowe wyzwanie w strukturach Śląskiego ZPN

Dudek zapisał się w historii polskiej piłki jako jeden z nielicznych bramkarzy, którzy osiągnęli sukcesy na najwyższym europejskim poziomie. W barwach Liverpoolu zdobył Ligę Mistrzów, a jego występ w pamiętnym finale przeciwko Milanowi w 2005 roku przeszedł do legendy.

Po latach w Premier League przeniósł się do Realu Madryt, gdzie pełnił rolę zmiennika Ikera Casillasa. W 2011 roku postanowił odwiesić rękawice na kołku, a dwa lata później pożegnał się z reprezentacją Polski w meczu z Liechtensteinem.

Po zawieszeniu butów na kołku pełnił rolę eksperta piłkarskiego, jednak jego przygoda z futbolem nie dobiegła końca. Dudek postanowił zaangażować się w działalność organizacyjną, dlatego dołączył do prezydium Podokręgu Zabrze Śląskiego Związku Piłki Nożnej. Sam zainteresowany nie ukrywa zadowolenia z nowej roli.

– Jestem zadowolony, że dołączyłem do zarządu Podokręgu Zabrze Śląskiego Związku Piłki Nożnej. Fajnie, bo na pewno to coś nowego. Mam nadzieję, że wniosę swoją osobą coś pozytywnego, zawsze to robię. Mam nadzieję, że jak się spotkamy za cztery lata, to będą efekty tej pracy – podkreślił były reprezentant Polski.

Dudek dołączył do zespołu zarządzającego podokręgiem, który od lat pracuje nad rozwojem lokalnej piłki. Jak zaznaczył, docenia dotychczasowe działania i cieszy się z możliwości współpracy.

– Podokręg Zabrze już robi bardzo dużo pozytywnych rzeczy. Wszystko zostało tutaj dziś powiedziane, a ja dołączam swoją skromną osobą do tego wielkiego zarządu – dodał.

Ostatnie posiedzenie Podokręgu Zabrze przyniosło również wybory na prezesa. Jarosław Bryś, który pełni tę funkcję od 2012 roku, został wybrany na kolejną kadencję. Będzie to już jego czwarta kadencja na tym stanowisku.

Źródło: Sport.pl

Ładny gest Macieja Rosołka. Napastnik Piasta wynagrodzi kibicom ich wsparcie

Piast Gliwice rozpoczął rundę wiosenną z dużym impetem. Zespół prowadzony przez Aleksandara Vukovicia odniósł dwa cenne zwycięstwa – najpierw pokonał na wyjeździe Śląsk Wrocław 3:1, a następnie triumfował u siebie nad Legią Warszawa 1:0. Zwycięstwo nad stołeczną drużyną wywołało euforię wśród gliwickich kibiców, a Maciej Rosołek postanowił podziękować im w wyjątkowy sposób.

Piast pokonuje Legię

Sobotni mecz w Gliwicach zakończył się skromnym, lecz niezwykle cennym triumfem gospodarzy. Bramkę na wagę trzech punktów zdobył Jorge Felix, który skorzystał z błędu Vladana Kovacevicia i pewnie umieścił piłkę w siatce. W defensywie kluczową rolę odegrał natomiast Frantisek Plach.

Blisko 8 tysięcy kibiców zgromadzonych na stadionie Piasta stworzyło mocną atmosferę. Niemal wypełniono zatem obiekt przy Okrzei. Klubowa frekwencja zazwyczaj nie imponuje na tle innych ekstraklasowych stadionów, jednak tym razem była na bardzo dobrym poziomie.

Rosołek z wyjątkowym gestem dla fanów

Napastnik Piasta, Maciej Rosołek zdecydował się nagrodzić fanów za ich wsparcie w meczu przeciwko Legii. Piłkarz zapowiedział, że pokryje koszty wyjazdu 410 kibiców na kolejne spotkanie wyjazdowe, które gliwiczanie rozegrają w Katowicach.

– Drodzy kibice, jeszcze raz dziękujemy za liczne wsparcie na meczu z Legią Warszawa, które poniosło nas do zwycięstwa. Chciałbym w jakiś sposób wam się odwdzięczyć. Postanowiłem pokryć koszty wyjazdu 410 kibiców na nasze najbliższe spotkanie wyjazdowe w Katowicach – przekazał Rosołek za pośrednictwem klubowych mediów.

Tego typu inicjatywy mogą nie tylko zwiększyć frekwencję na stadionach, ale także umocnić relacje między zawodnikami a kibicami.

Rosołek pojawił się na boisku w drugiej połowie meczu z Legią, zastępując kontuzjowanego Andreasa Katsantonisa. Jak się później okazało, uraz Cypryjczyka jest poważny – zerwanie więzadła krzyżowego przedniego oznacza dla niego nawet rok przerwy od gry. Kontuzja podstawowego napastnika Piasta może sprawić, że Rosołek będzie częściej pojawiał się w wyjściowym składzie.

Źródło: Piast Gliwice

Udany debiut Mateusza Bogusza w Cruz Azul. 23-latek odpowiada na słowa Hajty

Mateusz Bogusz zanotował świetny debiut w barwach Cruz Azul, a kibice wybrali go piłkarzem meczu przeciwko CF Pachuca. Polski pomocnik, który w styczniu zamienił Los Angeles FC na klub z Meksyku, nie krył zadowolenia z pierwszego występu i odniósł się do krytycznych słów Tomasza Hajty.

Pierwsze wrażenia po transferze

Po niemal dwóch latach gry w MLS, Bogusz zdecydował się na transfer do Cruz Azul, co kosztowało meksykański klub niespełna 9 mln euro. Wybór 23-latka wywołał zaskoczenie, zwłaszcza że wcześniej mówiło się o jego powrocie do Europy. Interesował się nim m.in. Celtic. Piłkarz nie żałuje jednak swojej decyzji.

– Już na lotnisku czekał na mnie tłum dziennikarzy, wszędzie były kamery. Ale to zrozumiałe, bo futbolem żyją tu absolutnie wszyscy. To po prostu religia. Na razie wciąż mieszkam w hotelu, ale kiedy wychodzę na ulicę, wiele osób gratuluje, życzy powodzenia. Od razu widać, że moja rozpoznawalność jest tu większa niż w Los Angeles – powiedział w rozmowie z „Faktem”.

Bogusz odpowiada na słowa Hajty

Transfer do Meksyku nie wszystkim przypadł do gustu. Tomasz Hajto skrytykował wybór Bogusza, twierdząc, że w ten sposób pomocnik „wypisał się z gry w reprezentacji Polski”.

– Bogusz ląduje w Meksyku. To jest dla mnie kosmos. Ten kierunek to jest kosmos. Wypisał się kompletnie z gry w reprezentacji – stwierdził były reprezentant Polski.

Na te słowa Bogusz odpowiedział spokojnie, dając do zrozumienia, że opinia Hajty wynika z braku znajomości ligi meksykańskiej.

– Jego słowa usłyszałem dopiero po debiucie, ale nie zrobiły na mnie dużego wrażenia. Takie teorie zazwyczaj biorą się z… niewiedzy. Bo żeby mówić o lidze meksykańskiej, trzeba ją najpierw oglądać – skomentował piłkarz.

Hajto podkreślał również, że długie podróże między Polską a Meksykiem mogą negatywnie wpłynąć na formę zawodnika.

– Studiowaliśmy te podróże z Ameryki, Japonii. (…) Potrzebujesz 48 godzin więcej, żeby dojść do siebie. To jest za dużo dla organizmu. Nie jesteś w stanie tego regularnie znosić i być w dobrej formie. Nie wspominając o Meksyku, gdzie się leci, nie wiadomo ile – ocenił Hajto.

Bogusz nie zgodził się z tym argumentem i podkreślił, że loty z Mexico City do Warszawy nie są bardziej wymagające niż te z Los Angeles.

– Z Ciudad de Mexico, gdzie zamieszkałem, leci się do Warszawy tyle samo co z Los Angeles, korzystniejsza jest też strefa czasowa – zaznaczył.

– Poza tym gra w kadrze to dla mnie największy honor. Jeśli tylko selekcjoner Michał Probierz wyśle mi powołanie, to zrobię wszystko, aby stawić się w wysokiej formie. A do Polski mogę dotrzeć choćby statkiem – dodał z uśmiechem.

Udany debiut

Mimo medialnych kontrowersji wokół jego transferu, Bogusz udowodnił swoją wartość na boisku. W meczu przeciwko CF Pachuca został wybrany piłkarzem spotkania, a jego występ pochwalił trener Vicente Sánchez.

– Mateusz zagrał spektakularnie – ocenił szkoleniowiec Cruz Azul, cytowany przez ESPN.

Sam zawodnik również był zadowolony ze swojego debiutu, mimo że nie udało mu się zdobyć gola ani zanotować asysty.

– Mogę być z siebie zadowolony. Po moim zagraniu wywalczyliśmy rzut karny, którego niestety nie wykorzystał kolega, mogłem też zanotować asystę. To cieszy, bo liga jest tu bardzo jakościowa. Gra się twardo i szybko, zupełnie jak w Europie – podsumował.

Cruz Azul po sześciu kolejkach zajmuje czwarte miejsce w tabeli, mając 11 punktów i pięć oczek straty do liderującego Club América. Jeśli Bogusz utrzyma dobrą formę, jego nazwisko może pojawić się na liście powołań do reprezentacji Polski.

Źródło: Fakt, ESPN

Lewandowski doceniony za występ z Sevillą. Dobre noty od hiszpańskich mediów

Robert Lewandowski udowodnił, że wciąż jest kluczowym ogniwem ofensywy Barcelony. W niedzielnym starciu z Sevillą Polak zaprezentował się z bardzo dobrej strony. Hiszpańskie media nie szczędziły pochwał pod adresem napastnika, podkreślając jego wpływ na wynik meczu.

Gol Lewego w starciu z Sevillą

Sezon dla Lewandowskiego rozpoczął się znakomicie. Pod okiem Hansiego Flicka, z którym współpracował już w Bayernie Monachium, Polak szybko stał się liderem ataku Blaugrany. Niestety, z biegiem czasu jego forma nieco osłabła. Mimo to niemiecki trener nie stracił zaufania do swojego podopiecznego, co w niedzielę przyniosło wymierne efekty.

Lewandowski od pierwszej minuty był obecny na murawie i już w siódmej minucie pokazał, dlaczego warto na niego stawiać. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, Inigo Martinez głową zagrał piłkę w stronę Polaka, który instynktownym uderzeniem pokonał bramkarza Sevilli.

Radość kibiców Barcelony trwała zaledwie kilkanaście sekund – rywale błyskawicznie odpowiedzieli wyrównując na 1-1.

Mimo że do przerwy wynik pozostawał remisowy, w drugiej połowie Blaugrana pokazała swoją siłę. Barca strzeliła wówczas trzy kolejne bramki. Lewandowski nie miał już bezpośredniego udziału w tych trafieniach. Polak opuścił murawę w 71. minucie.

Hiszpańskie media jednogłośnie chwaliły występ Lewandowskiego. „Mundo Deportivo” podkreślało, że napastnik nie zmarnował żadnej okazji, a jego skuteczność i zaangażowanie były kluczowe dla zwycięstwa Barcelony.

„Sport” z kolei zwrócił uwagę na instynkt strzelecki Polaka, który po raz kolejny udowodnił, że potrafi być w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie. „Nie błyszczał zbytnio, ale zaznaczył swoją obecność”.

Źródło: Sport, Mundo Deportivo