Podolski właścicielem Górnika? „Jestem otwarty na różne możliwości”

Lukas Podolski udzielił wywiadu portalowi goal.pl. Według byłego reprezentanta Niemiec istnieje możliwość, że zostanie on właścicielem Górnika Zabrze.

Kibic, piłkarz… a potem właściciel?

Lukas Podolski już wiele lat temu opowiadał w mediach, że jego marzeniem jest gra dla Górnika Zabrze. Były reprezentant Niemiec spełnił swoją obietnicę i od kilku sezonów reprezentuje barwy klubu ze Śląska.

Teraz wiele mówi się o tym, że może dojść do zmian właścicielskich w Górniku. Naturalną koleją rzeczy jest to, że pojawiły się spekulacje na temat potencjalnych udziałów Podolskiego w klub.

W rozmowie z portalem goal.pl, Podolski nie wykluczył takiej możliwości. Według byłego reprezentanta Niemiec wszystko może się wydarzyć.

– Tak daleko jeszcze nie myślałem. Zawsze jest opcja, nie mówię „nie”. Może jak skończę latem grać piłkę i się jakiś temat pojawi albo zacznę się nudzić w domu i nie będę miał nic do zrobienia to, czemu nie. Zawsze jestem otwarty na różne możliwości. Myślę, że przez te cztery lata, które tu jestem, to już jestem takim pół inwestorem. Dużo rzeczy były i są załatwione. Nie robię tego dla marketingu, ale z serca. Dla regionu, klubu, ludzi, kibiców – chcę pomóc – powiedział „Poldi”.

– Trzeba mieć przygotowany plan B, jak tego inwestora nie będzie. Na koniec, jeśli ktoś mnie zapyta albo zdecyduję, że chcę w to wchodzić, żeby pomóc klubowi, bo jest w trudnej sytuacji, to jestem do dyspozycji – dodał.

Umowa Podolskiego z Górnikiem Zabrze wygasa wraz z końcem bieżącego sezonu. 39-latek strzelił w tym sezonie dwie bramki w trzynastu meczach.

Źródło: goal.pl

Trener Motoru o sprzeczce z Feio. Stolarski potwierdził medialne doniesienia

Mateusz Stolarski w rozmowie z Tomaszem Ćwiąkałą wrócił myślami do meczu przeciwko Legii Warszawa. Szkoleniowiec Motoru Lublin odniósł się do medialnych doniesień o sprzeczce z Goncalo Feio po spotkaniu w stolicy.

Dawni współpracownicy

Mateusz Stolarski i Goncalo Feio jeszcze niedawno współpracowali w Motorze Lublin. Po odejściu Feio z klubu, Stolarski przejął rolę pierwszego trenera i wprowadził drużynę do Ekstraklasy.

Obaj szkoleniowcy mieli już okazję rywalizować w obecnym sezonie, a ich pierwsze starcie zakończyło się zwycięstwem Legii Warszawa nad Motorem 5:2. Wydarzenia na boisku miały jednak swój ciąg dalszy po zakończeniu spotkania, kiedy doszło do konfrontacji między trenerami.

Po meczu Stolarski skierował do Feio słowa, które odbiły się w mediach szerokim echem.

– Jak się nie uspokoisz, to moja konferencja potrwa dwie minuty dłużej i po tym czasie będziesz mógł się pakować do wyjazdu z Polski – mówił.

Jakiś czas później w rozmowie z Tomaszem Ćwiąkałą potwierdził, że użył podobnych słów.

– Trzeba byłoby poznać szerszy kontekst tej sytuacji. To była rywalizacja i dotyczyła wielowątkowej sytuacji w meczu i niech zostanie między nami. Nie wyjaśniliśmy do końca tej sprawy. To, co na boisku, niech zostanie na boisku – powiedział trener beniaminka w rozmowie z dziennikarzem CANAL+.

Źródło: Tomasz Ćwiąkała

Arkadiusz Milik wróci do Ekstraklasy? „Nie jest to sciencie fiction”

Czy Arkadiusz Milik ponownie założy koszulkę Górnika Zabrze? Pomysł, który jeszcze niedawno wydawał się jedynie marzeniem kibiców, dziś zaczyna nabierać bardziej realnych kształtów. Brat piłkarza i dyrektor sportowy Górnika, Łukasz Milik, w rozmowie z portalem goal.pl zasugerował, że powrót napastnika do klubu z Zabrza wcale nie jest wykluczony.

Wróci do Polski?

Arkadiusz Milik dołączył do Górnika Zabrze w 2011 roku. Jako 17-latek wyróżniał się na tle rówieśników, a trener Adam Nawałka nie bał się na niego stawiać. W ciągu dwóch lat w Górniku rozegrał czterdzieści meczów. Strzelił w tym czasie dwanaście goli i zwrócił uwagę zagranicznych klubów.

Na początku 2013 roku Milik przeniósł się do niemieckiego Bayeru Leverkusen. W kolejnych latach bronił barw Augsburga, Ajaxu, Napoli i Olympique Marsylia. Obecnie gra w Juventusie.

Choć jego dorobek piłkarski jest imponujący, to aktualna sytuacja zawodnika w klubie z Turynu jest niepewna – napastnik zmaga się z kolejną kontuzją. W wywiadzie dla Goal.pl Łukasz Milik ujawnił, że regularnie rozmawia ze swoim bratem na temat Górnika Zabrze.

– Nie jest to sci-fi. Nawet parę dni temu rozmawialiśmy z Arkiem na temat Górnika. Jest na bieżąco, śledzi, ostatnio mówił, że podobają mu się nasze koszulki meczowe i chce mieć taką w domu. Czy kiedyś wróci do Zabrza? Nie wiem, ja bym chciał. Z mojej strony mogę zapewnić, że na tyle, na ile wciąż tu będę i będę mógł, będę próbował zrealizować taki transfer – powiedział dyrektor sportowy ekipy z Zabrza.

Źródło: goal.pl

Kosowski przejechał się po Lechu Poznań. „Sami wystawiają się na krytykę”

W minionej kolejce PKO BP Ekstraklasy Lech Poznań sensacyjnie przegrał z Puszczą Niepołomice (0:2). Kamil Kosowski w Przeglądzie Sportowym chłodno ocenił dyspozycję aktualnego lidera polskiej ligi.

„Kolos na glinianych nogach”

Lech Poznań w tym sezonie zaliczył już trzy spore wpadki. Podopieczni Nielsa Frederiksena mają na swoim koncie porażkę ligową z beniaminkiem u siebie, odpadnięcie z Pucharu Polski z drugoligowcem, a teraz przegrali z ostatnią drużyną w lidze.

Na ostatnie z tych spotkań miała oczywiście wpływ czerwona kartka, która według wielu ekspertów nie powinna zostać pokazana. Decyzja Pawła Raczkowskiego spowodowała jednak, że przez większość meczu Kolejorz grał w dziesiątkę.

Nie zmieniło to jednak faktu, że drużyna z Poznania zagrała przeciętny mecz. Swoimi przemyśleniami na temat sobotniego spotkania podzielił się Kamil Kosowski. Według byłego reprezentanta Polski, Lechowi Poznań brakuje odpowiedniej reakcji na boiskowe wydarzenia.

– Nawet występując w dziesięciu, Lech powinien samą jakością piłkarską ograć zawodników Tułacza, zbudować przewagę i ukłuć przeciwnika, ale tak się nie stało. Kolejny raz zespół z Poznania pokazał, że w pewnych momentach, szczególnie gdy coś nie idzie po jego myśli, staje się kolosem na glinianych nogach – ocenił były reprezentant Polski w Przeglądzie Sportowym.

– Wystarczy drobny lub po prostu kłopot, jak np. gra w osłabieniu, i nawet najsłabsza drużyna Ekstraklasy potrafi rozmontować lidera rozgrywek. Wszystko runęło. Lech Poznań jest za dobrym zespołem, by tak prezentować się na ekstraklasowych boiskach – nawet jeśli występuje o jednego piłkarza mniej niż rywal. Kibice się złoszczą na dyspozycję swoich zawodników i mają do tego pełne prawo, bo piłkarze sami się wystawiają na krytykę, skoro tak się prezentują na murawie – dodał ekspert.

Źródło: Przegląd Sportowy

Szatnia Realu nie przepada za Mbappe? „Poirytowani”

Już niedługo Real Madryt zmierzy się z AC Milanem w ramach Ligi Mistrzów. Przed meczem wiele mówi się o Kylianie Mbappe. Według doniesień portalu Relevo.com, szatnia Królewskich jest poirytowana boiskowym zachowaniem Francuza.

Wkurzeni na Mbappe

Saga związana z transferem Kyliana Mbappe do Realu Madryt trwała wiele lat. Ostatecznie francuski piłkarz trafił do stolicy Hiszpanii latem 2024 roku. Na razie jego forma pozostawia jednak wiele do życzenia.

Wystarczy wspomnieć o jego ostatnim występie w El Clasico, gdzie wiele mediów oceniło jego dyspozycję jako karykaturalną. Szczególnie w pamięci kibiców utknęły momenty, kiedy FC Barcelona łapała byłego piłkarza Paris Saint-Germain na spalonym.

Przed Królewskimi teraz jednak inne zmartwienie. Drużyna z Madrytu przygotowuje się do meczu Ligi Mistrzów przeciwko Milanowi. W mediach pojawiły się jednak informacje, które mogą zachwiać szatnią.

Według doniesień portalu relevo.com, gracze Realu Madryt są poirytowani boiskowymi zachowaniami Kyliana Mbappe. Chodzi głównie o jego pracę w defensywie, której de facto nie ma.

– Takie jest pragnienie Valdebebas dotyczące Mbappé: aby dokonał samokrytyki i zrozumiał, że zaangażowanie jest równie ważne w ataku, jak i w obronie – czytamy.

Mecz Realu Madryt z Milanem zaplanowano na wtorek 5 listopada. Spotkanie rozpocznie się o godzinie 21:00 i odbędzie się na Estadio Santiago Bernabeu w stolicy Hiszpanii.

Źródło: Relevo

Gurgul niesłusznie otrzymał czerwoną kartkę! Ekspert CANAL+ o błędzie Raczkowskiego [WIDEO]

Neymar wróci do byłego klubu? „Prowadzimy rozmowy”

Neymar może wrócić do klubu, w którym rozpoczął swoją karierę. Wiceprezes Santosu, Osvaldo Nico, zdradził, że transfer zawodnika Al-Hilal jest planowany na 2025 rok.

Wróci do ojczyzny?

Neymar da Silva Santos Júnior zasłynął na świecie jako spektakularny talent, gdy reprezentował Santos. Jego widowiskowe zagrania były podziwiane przez kibiców na całym świecie, a wideo z jego popisami stawały się wiralowymi hitami.

To właśnie z tego klubu rozpoczął drogę, która wkrótce zaprowadziła go do Europy. W 2013 roku Neymar trafił do FC Barcelony, gdzie grał u boku Lionela Messiego. Choć odgrywał istotną rolę w drużynie, to Argentyńczyk pozostawał jej główną gwiazdą.

Aby wyjść z cienia Messiego, Neymar zdecydował się na transfer do Paris Saint-Germain w 2017 roku. Jednak zdaniem wielu ekspertów ten ruch wpłynął negatywnie na jego karierę.

Latem 2023 roku Neymar przyjął lukratywną ofertę od Al-Hilal. Jego czas w saudyjskim klubie był jednak ograniczony przez kontuzje – w ciągu ponad roku zagrał zaledwie sześć spotkań.

Mimo że powrócił już do gry po długiej przerwie, jego kontrakt z Al-Hilal wygasa w czerwcu 2025 roku i mało prawdopodobne jest, aby został przedłużony.

Według doniesień uol.com.br, Osvaldo Nico, wiceprezes Santosu, jest przekonany, że Neymar ponownie założy koszulkę swojego macierzystego klubu.

– Neymar wróci do Santosu. Stanie się to w czerwcu. Prowadzimy już takie rozmowy. On wróci. Przyjedzie do Santosu – powiedział, cytowany przez wspomniane źródło.

Warto podkreślić, że Santos aktualnie walczy o powrót do najwyższej klasy rozgrywkowej. Klub zajmuje pierwsze miejsce w tabeli drugiej ligi na cztery kolejki przed końcem sezonu. Powrót Neymara mógłby być dla klubu i jego kibiców ogromnym wydarzeniem oraz wzmocnieniem zarówno pod względem sportowym, jak i marketingowym.

Według medialnych doniesień Neymarem interesuje się również Inter Miami.

Źródło: uol.com.br

Młody kibic w Anglii nie miał litości. Piłkarz przepraszał, a ten go zaskoczył [WIDEO]

W trakcie meczu Crystal Palace z Aston Villą (2:1) doszło do zaskakującego zdarzenia, które natychmiast stało się viralem w mediach społecznościowych. W centrum tej sytuacji znaleźli się kolumbijski piłkarz Daniel Munoz oraz młody kibic Aston Villi.

Nietypowe zdarzenie w trakcie meczu

W spotkaniu 1/8 finału Pucharu Ligi angielskiej Daniel Munoz z Crystal Palace rozegrał pełne 90 minut. Jego zaangażowanie na boisku miało bezpośredni wpływ na wynik spotkania. Kolumbijczyk asystował przy bramce Eberechiego Eze.

Podczas meczu Munoz wpadł w bandy reklamowe. Wracając na boisko, postanowił przeprosić kibiców za swój upadek. W geście dobrej woli zwrócił się do fanów Aston Vill. W momencie, gdy Munoz skierował się do kibiców z przeprosinami, młody chłopiec, ubrany w kurtkę Aston Villi kompletnie go zaskoczył.

Kibic The Villains spojrzał na zawodnika Crystal Palace, po czym bez wahania pokazał mu dwa środkowe palce. Reakcja chłopca szybko obiegła media społecznościowe.

Źródło: X

Wichniarek ostro o krytykach Lewandowskiego. „Trzeba być ułomnym”

Robert Lewandowski od lat pełni rolę kapitana i lidera reprezentacji Polski, jednak jego postawa na boisku nieustannie wywołuje mieszane reakcje kibiców. Artur Wichniarek zabrał głos w tej sprawie. Według byłego reprezentanta krytyka „Lewego” jest kompletnie nietrafiona.

Wichniarek o Lewandowskim w kadrze

Ostatnie spotkania reprezentacji Polski wzbudziły ożywione dyskusje wśród kibiców, zwłaszcza w kontekście roli Roberta Lewandowskiego na boisku. Podczas meczu z Chorwacją napastnik pojawił się dopiero w drugiej połowie.

W związku z tym wśród części fanów pojawiły się opinie, że drużyna gra lepiej, gdy Lewandowskiego nie ma w składzie. Artur Wichniarek stanowczo zareagował na te komentarze. Były piłkarz zaznaczył, że nie widzi podstaw do kwestionowania obecności Lewandowskiego w kadrze.

– Można usłyszeć słowa, że zawodnicy naszej reprezentacji czują się lepiej, kiedy na boisku nie ma Roberta. To jest takie pier****nie za przeproszeniem. Mamy gościa, który jest mega gwiazdą i napastnikiem. I ktoś w ogóle jest w stanie dyskutować, czy on ma grać w reprezentacji? Trzeba być ułomnym kibicem, czy kimś, kto ogląda futbolu, żeby w ogóle wchodzić w taką dyskusję – powiedział Artur Wichniarek w Prawdzie Futbolu.

Przed reprezentacją Polski ostatnie tegoroczne mecze w ramach Ligi Narodów, które odbędą się w listopadzie. 15 listopada drużyna zmierzy się z Portugalią na wyjeździe, a 18 listopada podejmie Szkocję na PGE Narodowym.

Źródło: Prawda Futbolu

Zieliński nadal niepewny miejsca w pierwszej jedenastce Interu. „Hierarchia jest jasna”

Piotr Zieliński był jednym z kluczowych graczy w ostatnim meczu Serie A przeciwko Juventusowi, gdzie zdołał dwukrotnie wpisać się na listę strzelców (obie bramki zdobył z rzutów karnych). Pomimo tego, według Tomasza Lipińskiego, pozycja Polaka w składzie Interu wciąż jest daleka od pewności.

Spora konkurencja w środku pola

Lipiński podkreśla, że w obecnym ustawieniu Interu trener Simone Inzaghi preferuje trójkę podstawowych pomocników. Zieliński i Davide Frattesi pełnią rolę zawodników rotacyjnych, co oznacza, że miejsce w wyjściowej jedenastce mogą zająć jedynie przy absencji głównych graczy.

Według komentatora, Inzaghi stosuje wyraźną hierarchię, z której wynika, że to właśnie ci trzej zawodnicy mają pierwszeństwo, kiedy wszyscy są w pełni zdrowi.

– W tym momencie hierarchia w Interze jest jasna. Jeżeli wszyscy są zdrowi, to podstawowa trójka to jest Calhanoglu, Mchitarjan i Barella, natomiast Frattesi z Zielińskim są pierwsi do rotacji – ocenił.

Lipiński w rozmowie z portalem WP Sportowe Fakty dodał jednak, że częstotliwość występów Zielińskiego w Interze Mediolan mogła być wyższa, gdyby nie drobne urazy.

– Myślę, że ten początek Zielińskiego pod względem minutowym na pewno byłby też lepszy, gdyby nie jego drobne problemy zdrowotne w okresie przygotowawczym i teraz po kadrze. To chyba bardziej mu utrudnia takie mocniejsze wejście w ten Inter niż duża konkurencja – stwierdził.

Inter gra jednak mecze co trzy dni i potrzebuje szerokiego składu. Według Lipińskiego, Zieliński w najbliższym czasie będzie z pewnością częścią rotacji. Obok Polaka na szansę czeka również Asllani, który jednak pozostaje na dalszym planie.

Źródło: WP Sportowe Fakty

Brazylijski kibic Lecha jest już w Poznaniu. Wszystko za sprawą zbiórki fanów Kolejorza

Jakiś czas temu wśród fanów Kolejorza pojawił się plan, aby sprowadzić na mecz swojego kolegę po szalu z drugiej strony świata. We wtorek, Alexandre Baginski znalazł się w Poznaniu, gdzie w hotelu powitano go m.in. rogalem świętomarcińskim.

Kibice zrzucili się na wyjazd kibica Lecha

Pod koniec sierpnia 2024 roku jeden z użytkowników Twittera reaktywował zbiórkę na przylot Alexandre do Polski. „BrzozaLP”, kibice Lecha i sponsor Kolejorza – bukmacher Superbet uzbierali łącznie 10 tysięcy złotych na wyjazd Brazylijczyka do naszego kraju.

Alexandre ruszył w podróż w poniedziałek 28 października. Taksówką musiał pojechać 100 kilometrów na lotnisko do Porto Alegre, następnie poleciał do Rio de Janeiro, gdzie przesiadł się na lot do Paryża. Stamtąd przesiadł się w samolot do Berlina. W stolicy Niemiec odebrał go już wspomniany „BrzozaLP”.

Plan na wyjazd

Początkowo Alexandre Baginski miał zobaczyć trzy spotkania z udziałem Lecha Poznań. Skończy się jednak na dwóch z uwagi na odpadnięcie z Pucharu Polski. Brazylijczyk pojedzie do Krakowa na mecz z Puszczą Niepołomice oraz zobaczy domowy hit z Legią.

Brazylijczyk dzięki Poznańskiej Lokalnej Organizacji Turystycznej dzień przed meczem z Legią będzie mógł nocować w tym samym hotelu co Kolejorz.

Skąd miłość do Lecha?

Alexandre ma polskie korzenie zawsze chciał zgłębić wiedzę na temat naszego kraju. W pewnym momencie postanowił to zrobić za pomocą piłki nożnej. Jako młody chłopak, Alexandre czytał sporo na temat Polski. W pewnym momencie dowiedział się, że jego przodkowie wyemigrowali z polskich ziem w końcówce XIX wieku.

Oprócz tego fascynowała go piłka nożna, a wolne chwile często spędzał, grając w FIFĘ. W 2015 roku roku postanowił połączyć hobby z poszerzaniem wiedzy o Polsce. Zdecydował się wówczas na rozpoczęcie trybu kariery w FIFA 14 polską drużyną. Po przeglądzie opcji wybrał Lecha Poznań, zaczął śledzić ich profil na Facebooku, a wkrótce oglądać mecze na żywo online.

Po pewnym czasie Alexandre na tyle wkręcił się w kibicowanie Lechowi Poznań, że założył profil „Kolejorz Brazil”, gdzie relacjonował mecze poznaniaków w języku portugalskim. Dziś jego konto na X obserwuje ponad pięć tysięcy użytkowników.

Źródło: X

Maciej Iwański zdradził swoje głosy ze Złotej Piłki. „Zdecydowały o tym detale”

Maciej Iwański był jedynym polskim elektorem w głosowaniu do Złotej Piłki. Dziennikarz TVP Sport podzielił się swoimi typami na najlepszego piłkarza świata. Wybory Iwańskiego w tegorocznej edycji idealnie pokryły się z czołówką plebiscytu, na którą złożyli się Rodri, Vinicius Junior oraz Jude Bellingham.

Detale przesądziły o wyborze

Maciej Iwański w rozmowie z portalem sport.tvp.pl na początku opowiedział o organizacyjnej kwestii głosowania. Polak od 2010 roku jest przedstawicielem jury i w tym roku również głosował na najlepszego piłkarza roku.

– Trzeba sobie zdać sprawę z tego, że w głosowaniu Złotej Piłki nie wybiera się najlepszej „dziesiątki”, tylko szuka się tego, kto może wygrać. Po poprzednim sezonie dla mnie sprawa była prosta. Wiedziałem, że zwycięzcą będzie Vinicius albo Rodri. Moją czołową trójkę uzupełnia jeszcze Jude Bellingham. W tym roku mieliśmy nowość, polegającą na tym, że mogliśmy oddać głos nie na pięciu, lecz na dziesięciu piłkarzy. Inaczej też wygląda sama punktacja. Zgadzam się z redaktorem naczelnym „France Football”, który powiedział, że to dużo bardziej sprawiedliwe. Pula punktów jest dużo większa, poza tym od ubiegłego roku głosuje stu, a nie 183 dziennikarzy. Najlepszych wybierają przedstawiciele TOP100 krajów w rankingu FIFA. Wcześniej przez wiele lat głosowali wszyscy przedstawiciele federacji zrzeszonych w FIFA – powiedział Maciej Iwański.

Dlaczego Rodri?

Pierwsze miejsce w tegorocznym plebiscycie zajął Rodri z Manchesteru City. To właśnie jemu najwięcej punktów oddał również Polak. Dlaczego?

Według Iwańskiego Rodri uosabia piłkarską pokorę i stabilność, które wyróżniają go na tle współczesnych gwiazd. Zdaniem Iwańskiego, chociaż Vinicius ma wielkie umiejętności, to brak triumfu w Copa America sprawił, że ustąpił miejsca Hiszpanowi.

– Każdy elektor kieruje się trzema kryteriami. Pierwszym są osiągnięcia indywidualne, drugim zespołowe, a trzecim jest klasa i fair play. Detale zdecydowały o tym, że postawiłem Rodriego – ocenił.

Zatem Maciej Iwański głosował w następujący sposób:

  • 15 punktów dla Rodriego,
  • 12 punktów dla Viniciusa,
  • 10 punktów dla Bellinghama.

– Klasa, jaka przemawia za Rodrim, skłoniła mnie do tego, aby znalazł się minimalnie przed piłkarzem Realu Madryt – zakończył.

Źródło: TVP Sport

Kulisy sporu o herb i nazwę Radomiaka. „Sytuacja jest absurdalna”

Radomiak Radom znalazł się w centrum medialnego zamieszania po tym, jak jego profile na platformach społecznościowych zniknęły z sieci. Obecnie klub posiada jedynie konto na Facebooku, które działa pod nazwą „Radomiak S.A.” i używa logo innego niż oficjalny herb klubu. Sprawa ta ma swoje korzenie w nierozwiązanym konflikcie między klubem a jego byłym właścicielem.

Kulisy sporu o herb i nazwę klubu

Według Szymona Janczyka problem wynika z przepisania praw do herbu i identyfikacji wizualnej klubu na osobę prywatną – byłego właściciela Radomiaka.

Zgłosił on roszczenia wobec kont społecznościowych, które posługiwały się historycznym herbem Radomiaka, co doprowadziło do usunięcia tych profili z platform.

Janczyk zaznaczył jednak, że obecny właściciel nie zamierza wprowadzać zmian na koszulkach drużyny, więc zawodnicy nadal będą występować z historycznym herbem.

– Najpiękniejszy herb w historii polskiego piłkarstwa nigdzie się nie wybiera. Radomiak będzie z nim grał nadal, z perspektywy klubu nic się nie zmienia. Lata temu herb i cała reszta zostały przepisane na osobę prywatną, byłego właściciela klubu, który teraz zgłosił wszystkie konta w mediach społecznościowych używające tegoż herbu – wyjaśnił.

– Sytuacja jest absurdalna i nie wygląda profesjonalnie, ale tych rzeczy nie dało się odzyskać, bo jak? Właściciel musiałby je przepisać na klub albo sprzedać. Druga opcja brzmi rozsądnie, ale: a) za ile? nawet za cenę z kosmosu?, b) czemu w zasadzie płacić komuś za własny, używany kilkudziesięciu lat herb, tylko dlatego, że zamiast zapisać go na klub, zapisał go na siebie? Przecież to dobro wspólne (zwłaszcza taki herb!), nie powinno należeć ani do obecnych, ani poprzednich, ani nawet dawniejszych właścicieli – dodał Janczyk.

– Trzeba będzie rozwiązać temat i powalczyć o odzyskanie kont. Najbardziej szkoda ludzi zajmujących się mediami społecznościowymi, którzy wykonali dobrą pracę, ożywili je, a teraz zostało im to odebrane – podsumował dziennikarz Weszło.

Radomiak Radom zajmuje obecnie 13. miejsce w Ekstraklasie i przygotowuje się do meczu w Pucharze Polski, w którym we wtorek zmierzy się ze Śląskiem Wrocław.

Źródło: X