Do przedziwnej sytuacji doszło w trakcie meczu Inter-Real. Arturo Vidal wydawał się być faulowany w polu karnym, jednak gwizdek sędziego milczał. Chilijczyk podbiegł do sędziego z pretensjami, za co ten dostał dwie żółte kartki w ciągu kilkunastu sekund. Kogo wina w tej sytuacji? Oceńcie sami.
Cały świat zaniemówił po szokującej wiadomości jaką jest śmierć Diego Maradony. Kluby z całego świata publikują swoje oświadczenia, w których składają kondolencje rodzinie byłego piłkarza.
Diego Maradona jest legendą Napoli. W klubie z południa Włoch spędził bardzo dobry czas, a kibice zawsze o nim pamiętali. Maradona jest ikoną klubu ze Stadio San Paulo. Wielu oczekiwało wiadomości ze strony zwycięscy zeszłorocznego turnieju Coppa Italia.
Napoli opublikowało na swoim Twitterze poruszającą wiadomość na temat śmierci Diego Armando Maradony. Jej treść brzmi następująco:
Każdy oczekuje naszych słów. Ale jakich słów możemy użyć na określenie bólu podobnego do tego, którego doświadczamy? Teraz jest czas na łzy. Wtedy będzie czas na słowa.
Tutti si aspettano le nostre parole. Ma quali parole possiamo usare per un dolore come quello che stiamo vivendo? Ora è il momento delle lacrime. Poi ci sarà il momento delle parole. Diego 💙 pic.twitter.com/mjwhrSczPG
Kibice Napoli słyną z ogromnego fanatyzmu. Diego Maradona był ich idolem. Fani z Neapolu pożegnali swoją legendę odpalając pirotechnikę przed jego muralem.
Od kilku lat podczas gali The Best FIFA Football Awards wybierana jest najlepsza bramka minionego roku. W tym roku do nagrody nominowano aż 11 goli.
Czym jest nagroda im. Ferenca Puskasa?
Od 2009 roku na gali The Best FIFA Football Awards jury przyznaje nagrodę im. Puskasa. Wyróżnienie trafia w ręce zawodnika, który w danym zdobył najładniejszą bramkę. Nagrodę zdobywali m.in. Mohamed Salah, Cristiano Ronaldo czy Olivier Giroud. W 2016 roku nagroda trafiła do Mohda Faiz Subriego z Malezji, który do momentu wyróżnienia nie był znany szerszej publiczności.
Kto powalczy o nagrodę?
W tym roku nominację do nagrody otrzymało jedenaścioro zawodników – ośmiu piłkarzy i trzy piłkarki. Wyróżnienie trafi do osoby, która zdobędzie najwięcej głosów internautów oraz jury. Ogłoszenie wyników nastąpi 17 grudnia na gali The Best FIFA Football Awards.
Jedna z niewielu pozytywnych postaci podczas EURO 2012 wkrótce może zasilić jeden z klubów ekstraklasy. Po byłego reprezentanta Polski zgłosił się niedawny lider ekstraklasy – Raków Częstochowa.
Przemysław Tytoń trafi do Ekstraklasy?
Jak podaje Piotr Koźmiński z portalu WP Sportowe Fakty, Przemysław Tytoń wkrótce może zasilić szeregi Rakowa Częstochowa. Czerwono-Niebiescy szukają bramkarza, który ożywi rywalizację na tej pozycji. Kontrakt Tytonia z jego obecnym klubem (FC Cincinnati) dobiega końca 31 grudnia tego roku. Od poczatku stycznia Raków mógłby go zdobyć za darmo.
Jak jednak podaje dalej Piotr Koźmiński:
– Prawdą jest, że Tytoń został zaproponowany klubowi, natomiast ostatecznej decyzji w tej sprawie jeszcze nie ma. Z tego co słyszymy, były gracz między innymi PSV Eindhoven czy VfB Stuttgart nie jest w tym przypadku faworytem do kontraktu, niemniej, jak wspomnieliśmy, wygląda na to, że wszystko jest tu jeszcze możliwe.
Znakomity początek sezonu Rakowa
Raków Częstochowa jeszcze do niedawna był liderem rozgrywek o mistrzostwo Polski. Dla Czerwono-Niebieskich jest do dopiero drugi sezon z rzędu na tym poziomie rozgrywek, a mimo to ich obecna pozycja nie jest dziełem przypadku. Główna w tym zasługa trenera Marka Papszuna, który jako jeden z niewielu polskich trenerów postawił na grę z trójką obrońców. Do tego dochodzi styl gry, który po prostu cieszy oko kibiców. Idealnym przykładem na to był ostatni mecz z Lechem Poznań (3:3). Częstochowianie znajdują się obecnie na drugim miejscu w tabeli ligowej z zaledwie jednym punktem straty do liderującej Legii. Wydaje się, że Raków będzie jednym z głównych kandydatów do walki o, co najmniej, europejskie puchary.
Bohater Narodowy z 2012 roku
Przemysław Tytoń dał się zapisać w pamięć polskim kibicom głównie za sprawą obronionego rzutu karnego w meczu z Grecją podczas Euro 2012. Wówczas wydawało się, że zrobi co najmniej solidną karierę, przyszłość okazała się jednak inna.
Zlatan Ibrahimović na łamach Aftonbladet przyznał, że chciałby znów założyć koszulkę Szwecji. Napastnik Milanu tęskni za grą na Friends Arenie.
Początek sezonu 2020/2021 jest bardzo dobry w wykonaniu byłego napastnika m.in. PSG czy Manchesteru United. „Ibra” w dziesięciu meczach zdobył 11 bramek i zaliczył dwie asysty. Można przyznać, że Szwed zalicza drugą młodość w barwach Rossonerich.
Ibrahimović swoim sprytem i zaangażowaniem w życie drużyny pomógł im wspiąć się na pierwsze miejsce w tabeli Serie A. Milan jest obecnie liderem ligi włoskiej z dwoma punktami przewagi nad Sassuolo.
Tęsknota za reprezentacją
Wraz ze świetną grą napastnika rozpoczęły się dywagacje na temat jego potencjalnego powrotu do reprezentacji. Sam „Ibra” przyznał w wywiadzie dla dziennika Aftonbladet, że tęskni za kadrą Szwecji.
Tęsknię za reprezentacją i to żadna tajemnica. Chcę znowu zagrać na Friends Arenie. Chcę wyjść na boisko w tej koszulce, przy pełnych trybunach.
Wiele wskazuje na to, że selekcjoner Skandynawów nie będzie miał innego wyboru niż powołanie Ibrahomivicia na EURO 2020. Jeśli tak by się stało, napastnik Milanu najprawdopodobniej zmierzyłby się z Polakami. Przypomnijmy, że biało-czerwoni znajdują się w grupie z Hiszpanami, Szwedami oraz Słowakami.
Turniej mistrzostw Europy planowo ma rozpocząć się 11 czerwca 2021 roku.
Robert Lewandowski potrzebuje zaledwie jednego gola, by wskoczyć na 3. miejsce w zestawieniu najlepszych strzelców w historii Ligi Mistrzów. Jeśli strzeli dziś bramkę, wtedy zrówna się Raulem.
Lewandowski z szansą na niesamowity wynik w LM!
Raul Gonzalez przez lata był najlepszym strzelcem w historii Ligi Mistrzów. Kilka sezonów temu Hiszpana wyprzedzili Leo Messi oraz Cristiano Ronaldo, którzy cały czas śrubują swoje wyniki. Legendarnego Hiszpana może teraz wyprzedzić również Polak – Robert Lewandowski.
Przez całą swoją karierę w Champions League Robert Lewandowski zdołał strzelić 70 bramek. W zestawieniu najlepszych strzelców w historii rozgrywek przed nim znajdują się tylko Messi, Ronaldo oraz Raul. Do tego ostatniego brakuje mu zaledwie jednej bramki. Wydaje się, że tylko Hiszpan jest realnym celem do pokonania dla Polaka. Messi oraz Cristiano cały czas poprawiają swoje wyniki, a strata Polaka do nich wydaje się zbyt duża.
Szczególne wrażenie Polak robi swoim współczynnikiem strzelonych goli do rozegranych meczów. 32-latek do zdobycia 70 bramek w LM potrzebował zaledwie 93 meczów. Wspomniany Raul swoje 71 goli zdobył w 142 meczach.
W poprzednim sezonie Robert Lewandowski nie miał zbyt dużej konkurencji w bitwie o koronę króla strzelców. Polak zdobył w sumie 15 bramek. Drugi w tej klasyfikacji był Erling Haaland z dziesięcioma bramkami, Norwegowi tę walkę z pewnością utrudnił fakt, że Borussia odpadła z LM już na etapie 1/8 finału. Dla porównania Ronaldo oraz Messi zdobyli kolejna: cztery i trzy bramki.
W obecnym sezonie Champions League po trzech kolejkach Robert Lewandowski ma na swoim koncie dwie bramki. Na fotelu lidera zasiada Erling Haaland, który zdobył już 6 bramek! Dwie z nich strzelił we wczorajszym meczu z Brugge.
Bruno Fernandes jest jednym z najlepszych strzelców Manchesteru United w ostatnich miesiącach. Portugalczyk przed momentem strzelił kolejną bramkę, tym razem zza pola karnego. Piękna bramka! Manchester United prowadzi z Basaksehir 1:0.
Timo Werner nie popisał się w dzisiejszym meczu Chelsea z Rennes. Niemiecki napastnik pomylił się w dogodnej do strzelenia gola sytuacji. Na jego szczęście Chelsea wygrała spotkanie 2:1.
Przed kilkoma dniami Marcin Wasilewski ogłosił zakończenie piłkarskiej kariery. Jak się jednak okazuje, nie zamierza on rezygnować ze sportu.
Marcin Wasilewski zawalczy w MMA?
Często się mawia, że „koniec jednego, to początek drugiego”. Tak może być również w przypadku Marcina Wasilewskiego. Były już piłkarz Wisły postanowił zakończyć swoją długą i ciekawą przygodę piłkarską. Jak podaje Mateusz Borek, 60-krotny reprezentant Polski wkrótce może znaleźć sobie nowe zajęcie.
Koniec z piłką nożną
– Dostałem wiele pytań na temat mojej przyszłości. Pragnę poinformować, że kończę moją przygodę jako profesjonalny piłkarz – w takich słowach komentował swój wybór o końcu kariery Marcin Wasilewski. 40-letni były reprezentant Polski swoją decyzję ogłosił w poprzednim tygodniu.
We wczorajszym magazynie Misja Futbol Mateusz Borek zdradził możliwe plany Marcina Wasilewskiego. Wynika z nich, iż były obrońca reprezentacji Polski może spróbować swoich sił w MMA.
– Może nie zakończył kariery sportowej. Ja nie sądzę, że tak jest, ja to wiem. Ktoś rzucił pomysł, że byłaby dobra walka Marcina Wasilewskiego z Błażejem Augustynem. Myślę, że któraś z organizacji przekona go, żeby wyszedł do klatki. Wiem, że to zawsze było marzenie Marcina – wyznał Mateusz Borek.
Jeśli powyższe doniesienia się sprawdzą, to Marcin będzie kolejnym piłkarzem, który spróbował swoich sił w MMA. Prędzej taką drogę obrali m.in. Piotr Świerczewski i Jacek Wiśniewski.
Kiepska gra i słabe wyniki reprezentacji spowodowały domysły o potencjalnym zwolnieniu Jerzego Brzęczka. Dziś już wiemy, że były trener Wisły Płock zostanie na swoim stanowisku. W obronę selekcjonera wziął były sprawca tego stanowiska, Antoni Piechniczek.
Były trener kadry biało-czerwonych rozmawiał z Sebastianem Staszewskim z Interii. Piechniczek popiera decyzję Zbigniewa Bońka o utrzymaniu Jerzego Brzęczka na pozycji selekcjonera reprezentacji do turnieju EURO 2020.
Rozumiem Zbyszka, który docenił to, że Brzęczek awansował na mistrzostwa Europy z pierwszego miejsca w grupie; zasłużył, aby na taki turniej jechać.
Patrzę na naszą piłkę od wielu lat i kilkukrotnie miałem przekonanie, że z selekcjonerów rezygnowano zbyt szybko. Tak było w przypadku Waldemara Fornalika, a później Adama Nawałki. Dobrze więc, że trener otrzymał od prezesa kredyt zaufania.
Były selekcjoner wini zawodników, którzy według niego nie mają ambicji. Piechniczek twierdzi, że Zbigniew Boniek powinien wyjaśnić niektórym co robią źle.
Widzę tu winę zawodników, którzy podjęli złe decyzje. Polscy piłkarze to minimaliści, jeśli chodzi o dążenie do celów. Polski piłkarz jak zarobili milion, to jest syty, a Holender, jak zarobi milion, to chce zarobić kolejne osiem. Taką właśnie mentalność ma Robert Lewandowski i dlatego jest wielki. Moim zdaniem tym, który powinien naszym chłopakom wyjaśnić, że robią źle, jest prezes Zbyszek Boniek.
Piłkarze mają dziś na głowie tysiące spraw: układy klubowe, rodzinne, lokowanie kapitału, media. Może problemem są oni, a nie trener?
Biało-czerwoni przegrali podczas listopadowego zgrupowania dwa spotkania. Następny zjazd piłkarzy reprezentacji odbędzie się w 2021 roku.
Wielu skreślało Wartę Poznań. Wielu twierdziło, że Zieloni spadną z hukiem z ligi. Warciarze pokazują jednak, że mimo wielu problemów organizacyjnych i sportowych mogą poradzić sobie w Ekstraklasie.
Jest to pierwsze drzewo naszego klubu. To dopiero początek, bo wkrótce powstanie w okolicy „Aleja Warciarzy”. Działamy wspólnie z Zarządem Zieleni Miejskiej i Radą Osiedla Wilda.
Przejdźmy jednak do piłki nożnej. Zieloni zajmują obecnie 9. miejsce w tabeli PKO BP Ekstraklasy. Warciarze mają na swoim koncie 13 punktów po 10 kolejkach. Od dłuższego czasu są zdziesiątkowani przez zakażenia spowodowane koronawirusem. Mimo to, Zieloni punktują jak nigdy. Po dobitnej porażce z Legią Warszawa (0:3) Warta pokazuje coraz większe serce do walki.
Romantyczne zwycięstwo w Mielcu
7 listopada 2020 roku Zieloni mierzyli się z konkurentem w walce o utrzymanie, Stalą Mielec. Spotkanie nie należało do najprzyjemniejszych do oglądania, co można było założyć od początku, jednak historia, która tam się wydarzyła uwypukliła charakter Zielonych. W 34. minucie na stadionie w Mielcu z boiska wyrzucono Mateusza Spychałę, który sfaulował atakującego gracza gospodarzy. Gdyby były zawodnik Korony Kielce odpuścił, mogłoby dojść do straty bramki.
To nie był koniec problemów Zielonych. Podczas tego samego spotkania oprócz utraty zawodnika przez czerwoną kartkę, trener Piotr Tworek musiał oglądać kontuzje swoich dwóch piłkarzy. Urazów doznali Mario Rodriguez i Gracjan Jaroch.
Szczęśliwe zakończenie
Zieloni na tle rywali z Podkarpacia wyglądali w drugiej połowie znacznie lepiej. Ciężko w to uwierzyć, ale ten wymagający dla Warciarzy mecz skończył się dla nich Happy Endem. W 88. minucie do bramki trafił Mateusz Kuzimski czym zapewnił poznaniakom trzy punkty. Ten sam piłkarz stwierdził po spotkaniu, że przemowa trenera Piotra Tworka z przerwy była bardzo ważna. Szkoleniowiec na pomeczowej konferencji prasowej zdradził część swojego monologu i nie szczędził pochwał dla swoich „żołnierzy”.
Jak można nie być dumnym z moich żołnierzy po takim meczu? Jestem ogromnie dumny i szczęśliwy, że wierzą w to co ja do nich mówię. W przerwie powiedziałem swoim zawodnikom, że my do Mielca nie przyjechaliśmy nawet po remis, mimo że mamy problemy z kontuzjami i zmianami. Nie wchodziło w grę skończenie spotkania z jednym punktem.
Mieliśmy wiele przeszkód, kontuzje i kartka nam nie przeszkodziły. Plan był cały czas taki sam – walka o trzy punkty i tego dokonaliśmy.
Trener podsumował działanie klubu, że im więcej problemów, tym lepiej im idzie. Ciężko się nie zgodzić z tym stwierdzeniem, bowiem Warta to ewenement. W klubie przecieka dach, Zieloni mają najmniejszy budżet w lidze, piłkarze funkcjonują w kiepskich warunkach, a mimo to wyglądają nieźle. Obecnie zajmują wyższą pozycję od Lecha Poznań, co czyni ich liderem klasyfikacji drużyn z Wielkopolski. Złośliwi kibice zarzucają Kolejorzowi, że może stracić panowanie w swoim województwie.
Derby polskich rzek
Do meczu z Wisłą Warta przystępowała w bardzo okrojonym składzie. Przed spotkaniem z Białą Gwiazdą, Zieloni nie potrafili zdobyć nawet bramki na swoim terenie. Ich bilans w Grodzisku wynosił wówczas 0 zwycięstw, 1 remis i 3 porażki. Trener Piotr Tworek odniósł się do tego na przedmeczowej konferencji prasowej.
Brakuje nam tych zwycięstw i bramek u siebie. W I lidze w większości meczów wygrywaliśmy w Grodzisku, teraz sytuacja się odwróciła i to nas boli. Dlatego bardzo ciężko pracujemy nad tym, żeby to zmienić.
Nie będę odkrywczy, jeśli powiem, że strzelamy mało goli, bo stwarzamy niewiele sytuacji bramkowych. Dlatego skupiliśmy się na podstawowych elementach, które musimy dopieścić i doprowadzić do perfekcji. Jestem zadowolony z pracy na treningu.
Szkoleniowiec Zielonych nie chciał narzucać presji na swoich piłkarzy przed spotkaniem
Nie mamy presji, którą sobie możemy narzucić tym, że nie strzeliliśmy jeszcze bramki. Mamy większe kłopoty, punkty na wyjeździe i u siebie ważą tyle samo – mówił przed meczem Piotr Tworek.
Trener przyznał, że drużyna nie ma chwili zwątpienia nawet gdy pojawiają się problemy. To świadczy o charakterze jakim dysponuje Warta Poznań. Tworek pochwalił swoich zawodników przed spotkaniem z Wisłą. Stwierdził, że inni zawodnicy mogliby nie osiągnąć takich wyników jak ta ekipa.
U nas nie ma chwili zwątpienia nawet wtedy, gdy pojawiają się problemy. Umiemy sobie z nimi radzić. Dlatego mam ogromny szacunek do chłopaków. Gdyby nie oni, gdyby nie ci mężczyźni, których mam w szatni, nie byłoby tych wyników ponad stan. Mecz w Mielcu znów pokazał, że to grupa mocnych facetów i ogromnie się cieszę, że nimi pracuję.
Warto walczyć do końca
Mecz z Wisłą rozpoczął się fatalnie dla Warciarzy, bowiem już w 9. minucie bramkę dla Białej Gwiazdy zdobył Adi Mehremić. Zieloni – w swoim stylu – nie załamali się i nacierali na bramkę gości. Już w 27. minucie mieli dogodną sytuację do strzelenia gola. Sędzia podyktował rzut karny, którego na niekorzyść poznaniaków nie wykorzystał Łukasz Trałka. Chwilę później doskonałą sytuację mieli Wiślacy, jednak skutecznie obronił Bielica.
To nie złamało Zielonych, bowiem już w drugiej połowie po zmianie ustawienia Warta zaczęła przeważać. Skończyło się na tym, że przesunięty do pomocy Jan Grzesik doprowadził do remisu, a później wypracował bramkę Mateuszowi Kuzimskiemu. Ostatecznie poznaniacy utrzymali prowadzenie i zapisali pierwsze trzy punkty na swoim gruncie w tym sezonie Ekstraklasy.
Warta drugi raz z rzędu pokazała ogromną wolę walki. Kolejny raz przezwyciężyli próbę charakteru. Trener dobrze zareagował, zmienił taktykę i tym samym potwierdził swoje umiejętne zarządzanie drużyną. Po meczu stwierdził, że jego zespół mimo popełniania błędów, jest inteligentny i potrafi je niwelować.
Cieszymy się ogromnie, bo wreszcie wygraliśmy u siebie. To był nasz cel przez ostatnie dwa tygodnie. Dużo rozmawialiśmy, nakręcaliśmy się nawzajem, żeby wreszcie to zrobić i nie słuchać radości przeciwnika za ścianą. Moi żołnierze wywiązali się z zadania, mimo że początek był ciężki.
Daliśmy z siebie dwieście procent i zasłużenie się cieszymy. Piłkarze mogą się czuć dumni z tego, jak podchodzą do swoich obowiązków i jakimi są mężczyznami. To są ludzie z niesamowitym charakterem – nie tylko na boisku.
Żadne słowa tego nie oddadzą, trzeba byłoby być w szatni, żeby ich poznać. Nie chcę zdradzać co mówiłem w przerwie szatni, lecz było kilka korekt. Mam inteligentny zespół, który popełnia błędy, jednak umie na nie reagować – przyznał po meczu Tworek.
Walka o utrzymanie
Ludzie nie mieli dużych oczekiwań co do Warty po ich awansie do Ekstraklasy. Część szydziła, że przychylne decyzje sędziego z finału baraży (podyktowane dwa rzuty karne, w tym jeden kontrowersyjny przyp. red.) zwrócą się jako karma, a Zieloni spadną z hukiem do 1. Ligi.
Fakty są takie, że Warta po dziesięciu kolejkach ma 13 punktów i zwyciężyła z głównymi konkurentami w walce o utrzymanie. Przypomnijmy: wygrana z Wisłą Płock, Podbeskidziem B-B, Stalą Mielec i Wisłą Kraków. Zieloni mają świetnego trenera, który potrafi zmotywować zawodników, reagować na sytuacje boiskowe i dobierać optymalny skład.
Warto zaznaczyć, że Piotr Tworek zmienił styl gry Warty Poznań na rzecz Ekstraklasy. W wywiadzie dla Weszłopolskich stwierdził, że analizował występy zeszłorocznych beniaminków na najwyższym poziomie rozgrywek w Polsce i podjął decyzję, że warto grać tak jak pozwalają okoliczności. Jako przykład może posłużyć ŁKS z Kazimierzem Moskalem, który chciał zaproponować ofensywną piłkę (którą kontynuowano z 1. Ligi). Klub ostatecznie z hukiem spadł z Ekstraklasy, a trenera zwolniono.
Tworek w 1. Lidze stosował taktykę otwartego futbolu, która wyniosła Wartę do na najwyższy szczebel rozgrywkowy. Teraz jednak dostosował się do otoczenia i skupił się głownie na defensywie. Reakcja trenera zaowocowała dobrą sytuacją Zielonych w tabeli. Eksperci chwalą poznański klub za bycie najlepszym beniaminkiem i twierdzą, że trzeba nie mieć serca, by nie podziwiać tego zespołu.
Warta Poznań to jeden z niewielu zespołów, którego mecze przypominają miłosne historie. Ich przemiana wizerunkowa (i na pewno z czasem organizacyjna) jest promykiem nadziei dla polskiej piłki. Racjonalne zarządzanie zespołem, optymalne budowanie kadry przy minimalnym budżecie i maksymalizacja wyników pokazuje, że można coś osiągnąć bez wymówek.
Do końca sezonu pozostało wiele spotkań, jednak Warta już zaskarbiła sobie sympatię wielu bezstronnych kibiców. Kibicujmy, by sponsorzy i miasto wspomogło klub w kwestiach organizacyjnych. Obyśmy mogli oglądać sportowy rozwój tej drużyny w kolejnych sezonach, bo Warta Poznań pisze piękną historię.
Adam Godlewski uważa, że Pini Zahavi zamierza kupić Legię Warszawa. Według byłego redaktora naczelnego magazynu Piłka Nożna agent Lewandowskiego nie może dogadać się finansowo z Dariuszem Mioduskim.
Pini Zahavi jest jednym z najbardziej cenionych menadżerów piłkarskich. Agent od dwóch lat reprezentuje Roberta Lewandowskiego, a pod swoimi skrzydłami miał m.in. Rio Ferdinanda czy Ashley’ego Cole’a. Według informacji Adama Godlewskiego Zahavi chciałby kupić Legię Warszawa, lecz nie może dogadać się z Dariuszem Mioduskim co do ceny. Izraelczyk proponuje 50 milionów euro, a obecny właściciel wycenia Wojskowych na 80 milionów euro.
Pini Zahivi urodził się w Izrealu, lecz jego ojciec jest polskim Żydem z Suchedniowa. Agent posiada nawet polskie obywatelstwo. W przeszłości po namowach Jerzego Engela rozważał zakup Polonii Warszawa, lecz ostatecznie skończyło się na pomyśle. Zahivi do dwóch lat reprezentuje Roberta Lewandowskiego, a także Aleksandra Buksę z Wisły Kraków oraz Marcela Zyllę ze Śląska Wrocław.
Pini Zahavi był jedną z najważniejszych osób przy transferze Neymara do PSG. To właśnie menadżer piłkarski miał doprowadzić do porozumienia pomiędzy ojcem Brazylijczyka a władzami klubu. Mówi się, że Izraelczyk zainkasował 12-15 milionów euro z transferu wartego 222 miliony euro!
„Kibice Legii powinni trzymać kciuki by do tej sprzedaży nie doszło”
W 2015 roku Pini Zahavi za pomocą maltańskiego funduszu kupił belgijski Royal Excel Mouscron. Niestety dla agenta rok później zmieniły się przepisy i miejscowe prawo zakazało menadżerom piłkarskim posiadania udziałów w klubach. Izraelczyk chciał uniknąć jakichkolwiek konsekwencji i sprzedał drużynę swojemu bratankowi za 10 euro. Również przejęcie klubu przez Pairoja Piempongsanta nie ściągnęło podejrzeń z Zahaviego. Ostatecznie menadżerowi nie postawiono żadnych zarzutów.
PZPN poinformuje we wtorek działaczy terenowych na walnym zgromadzeniu o swoich wynikach finansowych. Według informacji Przeglądu Sportowego, związek ma pochwalić się rekordowym przychodem za 2019 rok.
Jak informują dziennikarze wspomnianego źródła, przychody związkowe za rok 2019 wyniosły 288,1 miliona złotych. To oznacza, że były one wyższe aż o 47 milionów względem roku 2018.
PZPN skutecznie dysponował swoimi pieniędzmi, przez co udało się oszczędzić około 150 mln złotych. Związek wykorzystał te środki na pomoc związaną ze spadkami zarobków w czasach pandemii.
Konkurenci Zbigniewa Bońka często zarzucali prezesowi, że PZPN nie jest od gromadzenia przychodów. Przeciwnicy twierdzą, że zarobione pieniądze trzeba inwestować w piłkę nożną, co Boniek uczynił.
Podczas zgromadzenia ma dojść do wystąpienia prezesa, do którego delegaci będą mogli się odnieść. Część działaczy w przeszłości żywo dyskutowała ze Zbigniewem Bońkiem po jego przemowach. Niektórzy nawet go atakowali. Przypomnijmy, że niedawno były zawodnik Juventusu zadeklarował, że Jerzy Brzęczek pozostanie trenerem reprezentacji Polski do mistrzostw EURO 2020. Plan obrad nie zakłada jednak rozmowy na temat oceny wyników biało-czerwonych.
Klubowa przyszłość Leo Messiego wciąż stoi pod znakiem zapytania. Kontrakt Argentyńczyka z Barceloną wygasa wraz z końcem tego sezonu i nie wykluczone, że w lato znajdzie sobie swój nowy dom. Jak podaje angielski The Sun, plan na 33-latka ma Manchester City.
Gdzie zagra Leo Messi w przyszłym sezonie?
Jak już wspomnieliśmy, umowa Messiego z FC Barceloną wygasa 30 czerwca 2021 roku. Czy Argentyńczyk przedłuży kontrakt z Blaugraną? Wiele będzie zależeć przede wszystkim od wyborów prezydenckich w Barcelonie, które mają się odbyć pod koniec styczna przyszłego roku. Nie wszyscy kandydaci na to stanowisko mają w swojej wizji klubu miejsce dla Messiego. Ci co wiążą przyszłość klubu z 33-latkiem, nie mają pewności, czy Leo zgodzi się na warunki ewentualnej próby przedłużenia umowy.
Wśród klubów, które wyrażają zainteresowanie Leo Messim, znajdują się przede wszystkim takie marki jak: Inter, PSG oraz Manchester City. I to właśnie ten ostatni klub wydaje się być najbardziej prawdopodobną opcją. Nie da się ukryć, że właściciele City mają odłożone „kilka groszy”, które z pewnością są potrzebne w celu zakontraktowania Messiego. W ostatnich dniach swoją umowę z klubem z Manchesteru przedłużył Pep Guardiola. To właśnie Hiszpan wprowadził Leo na tak wysoki poziom. W potencjalnych rozmowach na linii Messi-Manchester City kwestia tego, kto jest trenerem, może okazać się kluczowa.
Dziesięcioletni plan Manchesteru City na Leo Messiego
Jak informuje The Times, właściciele Manchesteru City opracowują co najmniej dziesięcioletnią współpracę z 33-latkiem. Miałaby ona obejmować wiele płaszczyzn, nie tylko samo granie w klubu z Manchesteru. Oznaczałoby to, że Messi najpierw przeniósłby się do klubu z Manchesteru, a w przyszłości miałby możliwość gry w jednym z klubów należących do City Football Group (m.in. Melbourne City, New York City, Mumbai City, Girona FC, Sichuan Jiuniu, Yokohama F. Marinos). Po zakończeniu kariery Argentyńczyk miałby zostać ambasadorem City Football Group.
Włoski dziennikarz Marco Pasotto na łamach Bilda rozliczył Krzysztofa Piątka. Żurnalista z La Gazzetta dello Sport stwierdził, ze Polak nie jest w pełni dojrzały.
Ostatnie dni nie są najlepsze dla Krzysztofa Piątka. BILD poinformował w poniedziałek, że były napastnik Cracovii może opuścić Berlin już w styczniu. Według redaktorów gazety Polak gra tylko dlatego, że Jhon Cordoba doznał kontuzji.
We wtorek na łamach niemieckiego źródła o Piątku wypowiedział się Marco Pasotto, który rozliczył Polaka za pobyt we Włoszech.
Labbadia potrafi do niego dotrzeć, ale nie zmieni całkowicie systemu, oczekuje sporo ruchu z jego strony. To był też punkt sporny w Mediolanie. Z Gennaro Gattuso jego gra funkcjonowała, z Marco Giampaolo już nie – informuje Pasotto.
Jest dobrym napastnikiem, ale nie świetnym. Jeżeli niczego nie zmieni, pozostanie piłkarzem nie w pełni ukształtowanym. Nie jest w pełni dojrzały. To w dużej mierze jego wina, że nie został w Serie A. Fani dedykowali mu piosenki, a on najwyraźniej uważał, że jest najlepszy.
Z treningów dochodziły sygnały, że coraz częściej narzekał i obwiniał innych, zamiast pracować nad sobą. Wycofał się, stał się bardziej introwertyczny – dodaje dziennikarz.
Kiepski mecz Polaka z BVB
Hertha BSC Krzysztofa Piątka zajmuje obecnie 13. miejsce w Bundeslidze. Berlińczycy w poprzedniej kolejce przegrali z Borussią Dortmund aż 2:5. Polak nie zanotował ani jednego strzału, co podkreślono w Bildzie.
Piątek nie oddał ani jednego strzału przeciwko BVB, miał najmniej kontaktów z piłką (33) i wygrał zaledwie 27% pojedynków, najmniej ze wszystkich w swoim zespole.
W następnej kolejce Stara Dama zmierzy się z Bayerem Leverkusen na wyjeździe.
Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.
Ściśle niezbędne ciasteczka
Niezbędne ciasteczka powinny być zawsze włączone, abyśmy mogli zapisać twoje preferencje dotyczące ustawień ciasteczek.
Jeśli wyłączysz to ciasteczko, nie będziemy mogli zapisać twoich preferencji. Oznacza to, że za każdym razem, gdy odwiedzasz tę stronę, musisz ponownie włączyć lub wyłączyć ciasteczka.