NEWSY I WIDEO

Nike szykuje specjalne koszulki dla klubów Premier League. Pojawiły się jednak komplikacje

Nike szykuje nowe stroje dla klubów Premier League! Trykoty przeznaczone będą dla Chelsea, Liverpoolu i Tottenhamu, jednak pojawiają się problemy. 

Wszystko wskazuje na to, że pod koniec lutego światło dzienne ujrzą specjalne stroje Nike dla czołowych klubów Premier League. Koszulki mają zostać stworzone w klasycznej kolorystyce Air Maxów. Marka szykuje je na pewno dla Chelsea, Liverpoolu, a także Tottenhamu. Nie wiemy jednak, czy w planach jest także zaopatrzenie innych zespołów.

Pojawiają się jednak problemy

Niestety nie może być za łatwo. Przepisy Premier League są w stanie skutecznie popsuć plany Nike i nie dopuścić piłkarzy do występów w nowych trykotach. Wszystko przez to, że federacja nie zezwala na zmianę loga sponsora w czasie trwania rozgrywek. Podobnie postępuje UEFA w przypadku meczów Ligi Mistrzów.

Brak opisu.

Kolejną przeszkodą są normy wielkościowe w stosunku do loga. W Anglii przyjęto, że znaczek sponsora może pokrywać maksymalnie 20 cm kwadratowych powierzchni koszulki.  Jeśli chodzi o „The Reds”, niestety przekroczono normę.

W aktualnej sytuacji ciężko stwierdzić czy FA lub UEFA dopuszczą specjalne koszulki do użytku. Więcej szczegółów na ich temat powinniśmy poznać w lutym. W ciągu kolejnych dni powinniśmy też zobaczyć ich oficjalną prezentację.

Nici z dołączenia Kevina Grosskreutza do Wisły Kraków. Niemiec kończy karierę

Były reprezentant Niemiec za pomocą instagrama ogłosił zakończenie swojej piłkarskiej kariery. Jeszcze w grudniu ubiegłego roku 32-latek był łączony Wisłą Kraków.

Były reprezentant Niemiec kończy karierę

Kevin Grosskreutz jest wychowankiem Borussii Dortmund, w której występował do 2015 roku. Właśnie wtedy przeniósł się do tureckiego Galatasaray, a kolejne lata były dla kariery Niemca coraz gorsze. W wieku 30 lat dołączył do 3-ligowego KFC Uerdingen, w którym występował do października 2020 roku. Przez ostatnie miesiące Niemiec milczał, by w niedzielę ogłosić zakończenie kariery.

Miał pomóc Wiśle Kraków

To we wspomnianej Borussii Dortmund dzierżył swoje największe piłkarskie sukcesy, a także dzielił szatnię z polskim trio: Lewandowski – Błaszczykowski – Piszczek. Znajomość nawiązana z Jakubem Błaszczykowskim mogła sprowadzić Niemca do Wisły Kraków, o czym pisało w grudniu wiele portali. Temat jednak ucichł, a w niedzielny wieczór 32-latek ogłosił koniec kariery.

– Nie rozmawiałem z Kevinem, ale znam temat z mediów. Skupiam się na pracy z piłkarzami, których mam do dyspozycji – mówił wówczas trener Wisły Kraków Peter Hyballa.

32-latek wystąpił w sześciu meczach dla reprezentacji Niemiec, z którą zdobył tytuł Mistrzów Świata w 2014 roku. W piłce klubowej najwięcej występów zaliczył rzecz jasna w BVB. W klubie z Dortmundu zagrał łącznie w 236 oficjalnych spotkaniach.

– Koniec kariery. Dziękuję za wszystko i za każdy moment. Jestem dumny, że mogłem to przeżyć z wami. Razem budowaliśmy historię. Żegnam się i do zobaczenia wkrótce – napisał Kevin na swoim instagramie.

źródło: instragram Kevina

Niesamowity Lewandowski! Polak ustanowił nowy rekord Bundesligi

Robert Lewandowski w niedzielę załadował Schalke jednego gola. Tym samym polski napastnik ma już na koncie 23 bramki w tym sezonie Bundesligi i totalną przewagę nad resztą stawki. Jakby tego było mało, 32-latek ustanowił kolejny rekord.

Bayern Monachium rozbił Schalke w Gelsenkirchen 4-0. Gospodarze bronili się dobrze, ale już na przerwę schodzili z jedną bramką „w plecy”. Jej autorem był Thomas Muller, który wykorzystał świetne podanie Joshuy Kimmicha.

W drugiej odsłonie Bawarczycy powiększyli swoją przewagę. Znowu kluczowy okazał się Kimmich, który pięknie obsłużył Lewandowskiego. Polak poradził sobie z obrońcami i umieścił piłkę w siatce.

Filmik z 23. trafieniem „Lewego” możecie zobaczyć klikając TUTAJ.

Pozostałe dwa gole padły już w ostatnich dwóch minutach spotkania. Po raz kolejny dał znać o sobie duet Muller-Kimmich. Ten pierwszy zanotował dublet, a drugi trzecią asystę w tym meczu. Z kolei chwilę później wynik na 4-0 ustalił David Alaba, oddając mocny strzał z dystansu i przełamując ręce Fahramanna.

Kolejny rekord

Robert Lewandowski nie ma sobie równych. Polak przewodzi w klasyfikacji strzelców Bundesligi z 23 bramkami na koncie. Zajmujący ex aequo drugie miejsce Erling Haaland i Andre Silva tracą do niego aż dziewięciu goli.

Jakby tego było mało, kapitan naszej reprezentacji ustanowił kolejny rekord, dzięki swojemu trafieniu z Schalke. „Lewy” w każdym z ostatnich ośmiu meczów wyjazdowych pakował rywali przynajmniej jednego gola. Jedynymi rywalami, których nie ukuł na ich stadionach byli Hoffenheim oraz FC Koeln (nie było go w kadrze).

Polak strzelał dwukrotnie Arminii, a także Bayerowi Leverkusen. Z kolei Borussii Dortmund, Stuttgartowi, Unionowi Berlin, Borussii M’Gladbach i Augsburgowi zaaplikował po jednym trafieniu.

Znakomita postawa polskich bramkarzy! Skorupski czujny na linii, Szczęsny broni strzał kolegi z zespołu

W niedzielnym meczu Serie A Juventus pokonał na swoim terenie Bolognę FC 2:0. Po obydwu stronach boiska dostępu do bramki bronili polscy bramkarze, którzy bardzo dobrze sobie radzili.

Bramkarska siła

Jeśli chodzi o poziom bramkarzy, to reprezentacja Polski nie ma się o co martwić. Nie starczyłoby człowiekowi palców, żeby policzyć, ilu dobrych golkiperów urodziło się w naszym kraju. Dzisiaj na włoskich boiskach zmierzyło się dwóch reprezentantów biało-czerwonych: Wojciech Szczęsny i Łukasz Skorupski.

Mimo że w niedzielnym spotkaniu górą był Juventus, to na pochwały zasługują obaj bramkarze. Łukasz Skorupski kilkukrotnie ratował Bolognę przed stratą bramki, a Wojciech Szczęsny musiał uważać nawet na swoich kolegów. W drugiej połowie golkipera Starej Damy próbował pokonać… Cuadrado.

Lewandowski się nie zatrzymuje! Polak w genialny sposób strzelił kolejną bramkę [WIDEO]

Robert Lewandowski w meczu z Schalke strzelił swojego 23. gola w tym sezonie Bundesligi. Polak genialnie poradził sobie z obrońcami, po czym położył bramkarza i nie wpakował piłkę do bramki. To była bardzo trudna sytuacja.

Bayern przed przerwą wyprowadził na prowadzenie Thomas Muller. Niemiec wykorzystał podanie swojego rodaka, Joshuy Kimmicha. Młody pomocnik postanowił także obsłużyć Lewandowskiego. Polak dostał od kolegi kapitalne podanie, a następnie sam dokończył dzieła.

Zobaczcie bramkę Lewandowskiego:

Szybkie otwarcie Napoli! Gol w 9. sekundzie meczu [WIDEO]

W niedzielnym meczu Serie A Napoli prowadzi z Hellas Verona 1:0. Bramkę dla Azzurrich zdobył Hirving Lozano, który pokonał przeciwnego bramkarza w 9. sekundzie spotkania! Jest to drugi najszybciej strzelony gol w historii włoskiej ekstraklasy.

Tomasz Hajto rozbawił całe studio Cafe Futbol. „Bałem się, że ściągnie Pauletę”

Od wyboru nowego selekcjonera minęło już kilka dni. Wybór Zbigniewa Bońka finalnie padł na Paulo Sousę. Portugalczyk przejął schedę po Jerzym Brzęczku, jednak Tomasz Hajto obawiał się, że do Warszawy w czwartek zawita… Pedro Pauleta.

W najnowszym odcinku „Cafe Futbol” na antenie Polsat Sport skupiono się na świeżowybranym selekcjonerze. Sousa był więc głównym tematem dyskusji ekspertów. Jednak nie był on jedynym Portugalczykiem, o którym mówili.

„Bałem się, że ściągnie Pauletę”

Tomasz Hajto na zakończenie programu postanowił nieco rozbawić studio. Były reprezentant Polski dopiął swego, a wszystko przez nawiązanie do Pedro Paulety. Portugalczyk w drugim meczu na mundialu w Korei i Japonii strzelił nam hat-tricka, zaś jego zespół rozniósł nas 4-0.

– Powiem wam na koniec, żebyście się uśmiechnęli. Jak usłyszałem, że Zbigniew Boniek szuka selekcjonera na rynku włoskim i że pojawiło się nazwisko Portugalczyka, to bałem się, że ściągnie do Polski Pauletę. Pomyślałem sobie, że jak jeszcze weźmie go do sztabu szkoleniowego, to chyba się wywrócę – Roześmiał się Hajto.

Nie można zapomnieć, że do świetnego występu Paulety częściowo przyczynili się wtedy nasi obrońcy. Wśród nich był także Hajto, na którego spadła chyba największa fala krytyki.

– W tamtym meczu poszło wszystko na mnie, przyjmuję to i nie mam z tym problemu. Ja zawsze powtarzam jedną rzecz – żeby zrobić błędy na wielkiej imprezie, trzeba najpierw na nią pojechać – Podsumował.

Deleu w rozmowie dla Ekstraklasa Trolls: „Praca z dziećmi to moja przyszłość”

Luiz Carlos Santos, pseudonim Deleu, po siedmiu latach wrócił do grania w Gdańsku. Brazylijczyk ma na swoim koncie 178 meczów w Ekstraklasie. Przez 10 lat spędzonych w Polsce, 36-latek reprezentował barwy takich klubów, jak Lechia Gdańsk, Cracovia, Miedź Legnica czy Chojniczanka Chojnice.

Deleu tydzień temu rozwiązał kontrakt z Bytovią Bytów i przeszedł do czwartoligowego Jaguara Gdańsk. Celem Brazylijczyka będzie walka o awans do 3. ligi, a także pomoc w szkoleniu młodzieży. 36-latek w rozmowie z Ekstraklasa Trolls wrócił wspomnieniami do swojego pierwszego przyjazdu do Polski, a także zdradził plany na piłkarską emeryturę.

Kacper Polaczyk (Ekstraklasa Trolls): Po prawie siedmiu latach przerwy Pańska kariera wróciła do Gdańska. Czy to prawda, że jest Pan bardzo związany z tym miastem?

Deleu (Jaguar Gdańsk): Oczywiście, że tak. Gdańsk to moje miasto. Od zawsze powtarzam, że to jest moje miejsce na Ziemi. Nawet gdy miałem ważny kontrakt z Cracovią, mówiłem, że wrócę do Gdańska.

KP: Myślał Pan, żeby wrócić na stałe do Brazylii?

D: Od drugiego roku w Lechii postawiłem, że zostanę w Gdańsku. Mam tutaj wielu znajomych. W sezonie 2011/2012 kupiłem tutaj mieszkanie, a kilka miesięcy później poznałem kobietę, która jest obecnie moją żoną. To była ta kropka nad i.

KP: Co Pan najbardziej lubi w Polsce?

D: Teraz to można powiedzieć, że wszystko, nawet pogodę (śmiech). Oczywiście nie, jak deszcz pada, ale jak tydzień temu były wysokie mrozy, to bardzo mi się podobało.

KP: Jak wspomina Pan swój pierwszy przyjazd do Polski?

D: Pierwszy raz był naprawdę śmieszny. Nie wiedziałem wtedy nic o Polsce, oprócz tego, że jest zimno i święty Jan Paweł II był Polakiem. Przyleciałem 22 czerwca przekonany, że zastanie mnie zima. Zabrałem ze sobą długie spodnie, dwie lub trzy bluzy, a w Warszawie prawie 30 stopni Celsjusza. Pomyślałem, że mnie oszukali i nie przyjechałem tam, gdzie powinienem (śmiech). Nie zastanawiałem się, gdzie lecę, po prostu chciałem spełniać swoje marzenia.

KP: Jak wyglądały Pana początki w Polsce?

D: Na początku trenowałem z Widzewem Łódź. Tam trochę pomógł mi Dudu Paraiba, jednak u niego było kiepsko z językiem. Plus taki, że on mógł kontaktować się z chłopakami po angielsku, bo ja to nic nie rozumiałem. Po pięciu dniach w Widzewie pojechałem na zgrupowanie do Lechii Gdańsk, gdzie od razu zagrałem w sparingu. Mój styl gry spodobał się trenerowi Kafarskiemu. Po trzecim meczu klub zdecydował, że podpisze ze mną kontrakt.

KP: Jak Pana język polski? Na początku sprawiał pewnie wiele kłopotów.

D: Nadal sprawia. Nie mówię jeszcze wszystkiego poprawnie, wielu słów jeszcze nie znam. Przez ponad dziesięć lat nie miałem żadnej lekcji języka polskiego. Ciągle powtarzam żonie, że zaczynam zajęcia, ale ciężko jest mi się za to zabrać. Kiedyś na pewno się wybiorę.

KP: Poza Brazylią Polska jest jedynym krajem, gdzie grał Pan w piłkę. Jak to się stało, że wyjechał Pan z rodzinnego kraju?

D: Mieliśmy wielu wspólnych znajomych z Edsonem. Daliśmy sobie nawzajem płyty z naszymi najlepszymi akcjami i jak któryś z nas znalazłby menadżera, to od razu postara się pomóc temu drugiemu. Po kilku latach okazało się, że mieszkałem w Recife około 200 metrów od Edsona. On był akurat bez klubu (wcześniej grał w Legii Warszawa – przyp. red.), spotkaliśmy się, pokazałem mu nowe nagranie z akcjami. Edson zapytał mnie czy nie chcę grać w Polsce. Powiedziałem mu: „Kurde, Edson. Oczywiście, że tak”. Akurat skończył mi się kontrakt z Club Atletico Metropolitano. Chcieli przedłużyć ze mną umowę, ale za takie same pieniądze. Odmówiłem im. Byłem 3 miesiące bez klubu, zanim Edson załatwił mi testy w Polsce.

KP: Spędził Pan w Ekstraklasie prawie 8 lat. Jak wspomina Pan ten czas?

D: Bardzo dobrze się czułem. Jednym z plusów dla mnie było to, że często pojawiałem się w podstawowym składzie. Poznałem wielu ludzi przez te 8 lat. W niektórych miejscach w Polsce nadal widujemy się na meczach. Jest mi naprawdę miło z tego powodu.

KP: Ma Pan jakieś ulubione wspomnienie z tego czasu?

D: Spotkania, w których strzelałem bramki. Nie było ich wiele, ale na zawsze pozostaną w pamięci. Do tego jeszcze derby przeciwko Arce, jak i te krakowskie. To nie były zwykłe mecze, nie zapomnę ich nigdy.

KP: A mecz przeciwko FC Barcelonie i koszulka od Leo Messiego?

D: Zawsze będę miał w głowie ten mecz. Czasami są sytuacje, że zapominam o tym spotkaniu, ale odświeża mi się pamięć, gdy przypominam sobie o koszulce Messiego. Swoją drogą, niedługo pojawi się ona w Muzeum Lechii Gdańsk razem z moim strojem oraz nagrodami, które dostałem. Rozmawiałem z panem Zbyszkiem (kustoszem Muzeum Lechii Gdańsk – przyp. red.) i powiedział, że będę mógł zabrać koszulkę Messiego, kiedy tylko zechcę. Jak będę miał dom, to wtedy zrobię dla niej specjalne miejsce, ale na razie przez kilka dobrych lat będzie jeszcze w muzeum.

KP: Tydzień temu rozwiązał Pan kontrakt z Bytovią Bytów i przeszedł Pan do Jaguara Gdańsk. Czy otrzymał Pan jakieś inne oferty?

D: To wyglądało tak, że miałem ważny kontrakt do końca sezonu, ale poprosiłem o rozwiązanie, ponieważ dostałem propozycję przejścia do Jaguara. Oferta była dla mnie bardzo przyszłościowa. Nie mam zamiaru kończyć jeszcze kariery, ale idzie ona powoli w stronę, w którą bym chciałbym, żeby szła. Będę mógł grać w piłkę i zajmować się szkoleniem młodzieży. Propozycja trenera Marka Szutowicza i prezesa Michała Jadanowskiego bardzo mi się spodobała. Nie mogłem dostać chyba lepszej oferty.

KP: To nie będzie pierwszy raz, gdy będzie pracować Pan z młodzieżą. Jeszcze grając w Ekstraklasie pomagał Pan w ich szkoleniu.

D: Kiedy miałem czas wolny, przychodziłem do dzieciaków na treningi i pomagałem im. Trenowałem z nimi, pokazywałem, jak podawać i jak zachowywać się na boisku. Wszystko zaczęło się w Gdańsku. Wtedy jeszcze Krzysztof Brede pracował w Lechii, tak samo, jak jeden z obecnych trenerów Jaguara. W Krakowie też starałem się pomagać. Zawsze mówiłem, że praca z dziećmi to moja przyszłość.

KP: Ma Pan duże doświadczenie w polskiej piłce. Rozegrał Pan prawie 180 meczów w Ekstraklasie, a także występował Pan na boiskach pierwszej i drugiej ligi. Teraz przeszedł Pan do czwartoligowca. Jak osoba z pańskim doświadczeniem może pomóc drużynie, która liczy się w walce o awans do 3. ligi?

D: To był jeden z pomysłów trenera Marka i prezesa Michała, aby moje doświadczenie było na boisku i pomagało w walce o awans do trzeciej ligi. Jeżeli chodzi o grę, to nie wiem czy będę tak zaangażowany, jak byłem w Ekstraklasie. Kiedy grałem w Cracovii, to zdarzyło się, że jednego dnia grałem połowę z pierwszą drużyną, a następnego w rezerwach. Robiliśmy wtedy awans z drugim zespołem. Śmiałem się do chłopaków z Jaguara, że ja już jeden mam, więc liczę na kolejny. Praktycznie wszystkich chłopaków, którzy reprezentują teraz Jaguara, pamiętam z czasów w Lechii. Wtedy grali oni w juniorach czy w Młodej Ekstraklasie. Są też i tacy, z którymi miałem okazję trenować w pierwszej drużynie. Jest łatwiej, ponieważ znam prawie wszystkich i atmosfera jest dobra. Wydaje mi się, że fajnie będzie, jak dołożę swoją cegiełkę do awansu.

KP: Jaki jest Pana piłkarski cel w Jaguarze?

D: Walczyć o awanse. Nie lubię grać po to, żeby grać, tylko po to, żeby pomagać drużynie i osiągnąć zamierzony cel. Teraz mamy 9 punktów straty do lidera i będziemy walczyć o awans do końca. Chociaż jak rozmawiałem z prezesem, to najważniejsze jest teraz szkolenie młodzieży, pomaganie im na boisku. Głównym celem dla klubu jest to, aby któryś z chłopaków zagrał w przyszłości w Ekstraklasie.

KP: A cel trenerski?

D: Na razie nie mam swojej grupy, trenuję ze wszystkimi. Staram się zobaczyć, co chłopaki robią źle oraz pomagać im. Gdy tylko będę mógł, to chcę zrobić sobie papierek trenerski, aby mieć na przyszłość. Jeszcze mi nie potrzebny, bo nadal myślę o graniu, ale jestem już dla młodych trenerem i staram się im pomagać. Nie chcę jednak prowadzić drużyn seniorskich, wolę pracować z młodzieżą.

KP: Ma Pan jakiś inny plan na życie po zakończeniu kariery poza szkoleniem młodzieży?

D: Mam kontrakt ważny jeszcze przez półtora roku i mam w planach zrealizować go. Chciałbym grać, dopóki zdrowie mi pozwoli, czyli myślę, że tak ze 3/4 lata jeszcze dam radę. Mam dodatkowy plan na przyszłość, jednak na razie wolę angażować się w to, co jest.

Rozmawiał Kacper Polaczyk

Zdjęcie: materiały prasowe Jaguar Gdańsk

Trener Milika zostanie zwolniony? Marsylii może pomóc były szkoleniowiec FC Barcelony

Wyniki notowane przez Olympique Marsylia, lekko mówiąc, nie rzucają na kolana. Już od jakiegoś czasu we francuskich mediach mówi się o możliwym zwolnieniu trenera OM – Andre Villasa-Boasa. Portugalczyka miałby zastąpić były trener FC Barcelony – Ernesto Valverde.

Fatalna forma Olympique Marsylia

Olympique Marsylia znajduje się obecnie na 6. lokacie w tabeli Ligue 1. W sobotę drużyna Andre Villasa-Boasa podejmowała jednego z głównych rywali do walki o europejskie puchary – AS Monaco. Potencjalna wygrana w starciu z Les Rouge et Blanc pozwoliłaby Marsylii zredukować stratę i zbliżyć się do ścisłej czołówki ligowej tabeli.

Milik nie pomógł w starciu z Monaco

We wczorajszym meczu debiut zaliczył nawet Arek Milik, jednak występ zaledwie kilka dni po ogłoszeniu transferu wydawał się jedynie aktem desperacji portugalskiego szkoleniowca. Polak pojawił się na murawie w 60. minucie spotkania przy remisie 1:1, lecz przez pół godziny gry nie miał okazji, by w jakikolwiek sposób się wyróżnić.

Miarka się przebrała?

W ostatnich pięciu meczach ligi francuskiej zespół Villasa-Boasa zdobył zaledwie 4 punkty. Porażka w dość ważnym meczu z Monaco może oznaczać zmianę na stanowisku trenera. Jak podaje jeden z dziennikarzy hiszpańskiego „Movistar”, na ratunek Olympique Marsylii może ruszyć Ernesto Valderde. Hiszpański szkoleniowiec jest bez klubu od stycznia zeszłego roku, kiedy opuścił FC Barcelonę.

źródło: Movistar

Ole Gunnar Solskjaer zabrał głos w sprawie Donny’ego van de Beeka. „Przypomina mi mnie, gdy trafiłem do United”

Manchester United zagra w niedzielę spotkanie z Liverpoolem w ramach FA Cup. Ole Gunnar Solskjaer odpowiedział na pytania dziennikarzy podczas przedmeczowej konferencji prasowej. Norweg odniósł się do sytuacji Donny’ego van de Beeka, który w bieżącym sezonie może narzekać na brak regularnej gry.

Mało występów

Holenderski pomocnik trafił do Manchesteru United podczas letniego okna transferowego. Piłkarz Ajaxu kosztował działaczy klubu z Old Trafford około 40 mln euro. Ostatni raz w wyjściowej jedenastce Czerwonych Diabłów wystąpił… przed świętami. Do jego sytuacji w zespole odniósł się Ole Gunnar Solskjaer.

– Nie powiedziałbym, że Donny jest szczęśliwy. Na pewno chce grać więcej, ale swoją pracę wykonuje we właściwy sposób. Na jego pozycji mamy piłkarzy, który grają naprawdę dobrze – ocenia norweski szkoleniowiec Manchesteru United.

Porównał go do siebie

Według Ole Gunnara Solskjaera, Donny van de Beek jest podobny do niego samego. Holender dobrze znosi przesiadanie na ławce rezerwowych. Norweg dodał jednak, że pomocnik dostanie szansę występu w pucharowym meczu przeciwko Liverpoolowi.

– Van de Beek przypomina mi mnie, gdy trafiłem do Manchesteru United. Gdy Alex Ferguson zostawiał mnie na ławce rezerwowych, to i tak cieszyłem się, że drużyna wygrywa. Donny jest tego typu człowiekiem – cytuje Solskajera portal meczyki.pl.

– Donny wierzy we własne umiejętności. To facet, który w głębi duszy wie, że jest wystarczająco dobry. Teraz tylko czeka na swoją okazję, żeby to pokazać – komplementuje.

– Na pewno będzie zaangażowany w pucharowy mecz z Liverpoolem. Może być decydujący dla jego wyniku – zakończył Norweg.

Źródło: Goal.com, Meczyki.pl

Niemcy zachwycają się Gikiewiczem. Tylko Neuer jest od niego lepszy

W sobotę Augsburg niespodziewanie pokonał Union Berlin. Do zwycięstwa walnie przyczynił się Rafał Gikiewicz. Polak obronił rzut karny, zaś niemiecka prasa okrzyknęła go bohaterem meczu.

Gospodarze zdołali zatrzymać radzący sobie bardzo dobrze w tym sezonie Union. Piłkarze klubu ze stolicy Niemiec strzelili tylko jednego gola, a mecz zakończył się wynikiem 2-1 dla Augsburga. To też przy takim stanie meczu rzut karny obronił Rafał Gikiewicz.

Zachwyty

Niemiecka prasa rozpływa się nad występem 33-latka. Nasi zachodni sąsiedzi uważają Gikiewicza za głównego architekta sobotniego zwycięstwa.

– Nie mógł zagrać lepiej. Najpierw publicznie pobudził kolegów z drużyny po porażce 0:2 w Bremie, a potem dał impuls swoją grą. W ciągu kilku minut zapobiegł stracie drugiej bramki, najpierw odbijając piłkę po strzale z rzutu karnego, potem radząc sobie z uderzeniem z bliskiej odległości – Podsumował występ Polaka „Augsburger Allgemeine”.

Gikiewicz otrzymał od lokalnej prasy ocenę „1” (w Niemczech posługują się skalą „6-1”, gdzie „6” to występ poniżej krytyki, a „1” to „klasa światowa”). Nie tylko w Bawarii doceniono występ bramkarza. Także dziennikarze z Berlina uznali go za bohatera meczu.

Lepszy jedynie Neuer

„Kicker” prowadzi bardzo ciekawą statystykę. Ze średniej not wynika, że Rafał Gikiewicz jest drugim najlepszym bramkarze w Bundeslidze, pod względem ocen. Jedynym, który zdołał wyprzedzić Polaka jest Manuel Neuer.

Ibrahimović w swoim stylu odpowiedział na szyderkę Duvana Zapaty. „Strzeliłem więcej goli, niż ty zaliczyłeś meczów”

AC Milan poległ w sobotnim starciu z Atalantą. Podopieczni Stefano Pioliego przegrali z La Deą aż 3:0. To nie zmieniło jednak postawy Zlatana Ibrahimovicia, który w swoim stylu odpowiedział na prowokację piłkarza z Bergamo.

Szyderka Zapaty

W doliczonym czasie gry piłkarze z Mediolanu domagali się rzutu karnego. Duvan Zapata postanowił zakpić z Rossonerich.

– Chcecie trzynastego karnego? – powiedział 29-latek.

„Ibra” w swoim stylu

Zlatan Ibrahimović szybko odpowiedział na zaczepkę Kolumbijczyka.

– Strzeliłem więcej goli, niż ty zaliczyłeś meczów w całej karierze – powiedział do Zapaty szwedzki napastnik.

Pełna racja

Okazuje się, że Ibrahimović miał rację. Szwed zdobył łącznie 480 bramek, a Zapata zagrał w ciągu swojej kariery „tylko” 334 spotkań. Pomimo porażki, AC Milan utrzymał pozycję lidera. Goniący go Inter Mediolan zremisował z Udinese.

Zlatan Ibrahimovic w 90 minucie do Duvana Zapaty: „Strzeliłem więcej bramek w karierze niż ty masz meczów”.

Opublikowany przez Serie A Polonia Sobota, 23 stycznia 2021

Źródło: Serie A Polonia, Transfermarkt

Puchacz szykuje się na nowe? Tajemnicze stories na Instagramie

Tymoteusz Puchacz obchodził w sobotę dwudzieste drugie urodziny. W internecie pojawiło się wiele wpisów z życzeniami dla Lechity, ale także tajemnicze posty odnośnie jego przyszłości.

Nowy klub Puchacza?

Tymoteusz Puchacz opublikował na swoim Instastories zdjęcie z Kamilem Jóźwiakiem, które podpisał: „PS JUŻ NIEDŁUGO RAZEM NA STRONIE”. Czy to oznacza, że Derby County planuje otwarcie polskiej kolonii, jak niegdyś zrobiła to Borussia Dormund?

Lech Poznań raczej nie myśli na razie o sprzedaży Puchacza. 22-latek był jednym z niewielu pozytywów defensywy, która nie zachwycała jesienią. Dodatkowo Kolejorz nie ma na tę pozycję pewnego zastępstwa. Zmiennik Puchacza, Vasyl Kravets, latem może wrócić do CD Leganes, a 18-letni Jakub Niewiadomski przygotowuje się do gry w pierwszym składzie w pierwszoligowym GKSie Jastrzębie.

A może reprezentacja?

Jakub Moder wrzucił na swoje Instastories zdjęcie z Tymoteuszem Puchaczem, podpisał „@PUSZKA.27 WSZYSTKO WIEMY” oraz dorzucił emotikonkę tortu. Być może nowy selekcjoner otworzy obrońcy Kolejorza drzwi do reprezentacji, jednak pojawia się pytanie czy 22-latek udowodni, że warto na niego stawiać?

Tymoteusz Puchacz w październiku otrzymał ofertę transferową z FSV Mainz, jednak nie była ona atrakcyjna zarówno cenowo, jak i sportowo. 22-latek postanowił zostać na Bułgarskiej.

– Jeśli miałbym odejść, to do dużo lepszego klubu. A Mainz mogłoby teraz przyjechać do Poznania i dostać w trąbę. – powiedział wówczas defensor Lecha Poznań

Kiepska seria Herthy Berlin, wejście Piątka nie pomogło. Fatalne zachowanie Cunhii

W sobotnim spotkaniu Bundesligi Werder Brema ograł Herthę Berlin aż 4:1! W 60. minucie na boisko wszedł Krzysztof Piątek, jednak nie zdołał on pomóc swojej drużynie.

Ostatnia szansa zmarnowana

Jeszcze przed sobotnim spotkaniem dziennik Bild pisał, że to ostatnia szansa Bruno Labbadii na odmienienie Herthy Berlin. Patrząc na styl, w jakim Stara Dama przegrała w 18. kolejce, możemy przypuszczać, że zwolnienie niemieckiego szkoleniowca jest kwestią chwili.

Już w 10. minucie spotkania prowadzenie Werderowi dał David Selke. 26-latek bez problemu wykorzystał rzut karny, który sprokurował Maximilian Mittelstaedt.

Hertha dostała szybką szansę na odpowiedź, jednak nie wykorzystała jej. W 21. minucie Mboma faulował w polu karnym Matheusa Cunha. Poszkodowany sam podszedł do jedenastki, jednak jego intencje odczytał Pavlenka.

W 29. minucie Werder Brema po golu Omer Topraka prowadził już 2:0, a w doliczonym czasie pierwszej połowy kontaktową bramkę dla berlińczyków zdobył Jhon Cordoba. W drugiej połowie goście nie dali Starej Damie już żadnych szans. W 57. minucie na listę strzelców wpisał się Leonardo Bittencourt, a 20 minut później Joshua Sargent dobił rywali fantastycznym uderzeniem.

W 64. minucie na boisku zameldował się Krzysztof Piątek, który zmienił Petera Pekarika. Polak nie wniósł za dużo do spotkania, choć miałby szansę na zdobycie gola, gdyby tylko Cunha zdecydował się do niego podać. Brazylijczyk postanowił, że sam zakończy akcję i ostatecznie uderzył obok bramki.

Po 18. kolejkach Hertha Berlin ma na swoim koncie zaledwie 17 punktów. Stara Dama ma raptem 2 oczka przewagi nad strefą barażową, jednak FC Koeln nie rozegrało jeszcze swojego spotkania w tej kolejce. W najbliższym czasie z Herthą najprawdopodobniej pożegna się trener Bruno Labbadia, który w tym sezonie wygrał zaledwie 4 mecze.

Jan Bednarek z tytułem Man of The Match za spotkanie z Arsenalem. „Był powodem bezsilności ataku Kanonierów”

Sobotniego popołudnia Southampton wyeliminowało Arsenal z Pucharu Anglii. Świetne noty zebrał Jan Bednarek. Według brytyjskich dziennikarzy wychowanek Lecha Poznań był powodem bezsilności ataku Kanonierów.

Najlepszy na boisku

Portal Footballcritic.com uznał Jana Bednarka najlepszym piłkarzem w starciu Świętych z Kanonierami. Southampton pokonało londyńczyków 1:0, a Polak otrzymał notę w wysokości 7,3.

– Kolosalny występ w środku obrony Southampton w wykonaniu Bednarka. Był jednym z głównych powodów, dla których Arsenal był tak bezsilny w ataku. Polak zmiótł wszystko, co się do niego zbliżyło – uzasadnili dziennikarze.

Jeszcze lepiej występ Bednarka ocenił portal hampshirelive.news. Dziennikarze przyznali Polakowi ósemkę za występ z ekipą z północnego Londynu.

– Southampton ma szczęście, że ma Jana Bednarka i jeśli tylko Ralph Hasenhuettl będzie potrafił wycisnąć z niego trochę więcej, to będzie miał topowego obrońcę w swoich szeregach. Bednarek nie pozwolił na wiele gwiazdom „Kanonierów” w sobotnim spotkaniu – cytuje dziennikarzy portal WP Sportowe Fakty.

Źródło: WP Sportowe Fakty


TROLLNEWSY I MEMY