NEWSY I WIDEO

Kontrowersje przed finałem LM w kwestii dystrybucji biletów. Jurgen Klopp: „Gdzie jest reszta biletów?”

Wielkimi krokami zbliża się finał Ligi Mistrzów. Na trzy tygodnie przed pojedynkiem Realu Madryt z Liverpoolem pojawiły się pewne kontrowersje związane z dystrybucją biletów.

28 maja zostanie rozegrany wielki finał Ligi Mistrzów. W wieńczącym sezon 2021/2022 meczu zmierzą się ze sobą Liverpool oraz Real Madryt. Pierwotnie finał miał być rozegrany w Sankt Petersburgu. W związku z wybuchem wojny na wschodzie Europy UEFA postanowiła przenieść finał do Paryża na Stade de France. Pojemność stadionu jest szacowana na około 75 tysięcy kibiców.

UEFA zadecydowała, że Liverpool i Real Madryt otrzymają po 20 tysięcy wejściówek na tegoroczny finał Ligi Mistrzów. Oznacza to, że wolnych miejsc pozostanie wciąż około 35 tysięcy. Niezadowolony z takiego obrotu spraw jest trener Liverpoolu, Jurgen Klopp. Jego zdaniem obie drużyny powinny otrzymać więcej biletów na finał Ligi Mistrzów dla swoich kibiców.

– Dostaniemy po 20 tysięcy biletów, tyle samo Real Madryt, ale na Stade de France może wejść ponad 75k kibiców. Gdzie jest pozostałe 35 tysięcy biletów? – skomentował Jurgen Klopp.

– Paryż to dobre miejsce, do którego można się udać również bez biletu i spędzić tam miło czas. Bilety są naprawdę drogie i jestem niesamowicie wdzięczny za to, co kibice dla nas robią – dodał.

Czas na zmianę klubu przez Marcina Bułkę. Polak ma definitywnie opuścić PSG

W letnim oknie transferowym Marcin Bułka najprawdopodobniej zmieni klub. Polski bramkarz ma definitywnie pożegnać się z Paris Saint-Germain.

Pomimo zaledwie 22 lat na karku Marcin Bułka ma za sobą grę w kilku wielkich klubach w Europie. Choć w jego przypadku określenie „gra” może zostać uznana przez niektórych za duże nadużycie. W dotychczasowej seniorskiej karierze nie zdołał nigdzie na stałe przebić się do wyjściowego składu.

Bogate CV

Polski bramkarz pierwsze poważne szlify zbierał w połączonej z FC Barceloną Escolii Varsovia. W 2016 roku Bułka był nawet na testach w Barcelonie, jednak w tym samym roku zdecydował się na dołączenie do Chelsea pomimo znacznego zainteresowania katalońskiego klubu. Niestety, w pierwszym zespole londyńskiego klubu nie zdołał jednak zadebiutować. W 2019 roku trafił do PSG, dla którego rozegrał do tej pory zaledwie dwa mecze. Francuski klub wypożyczał Polaka do Cartageny, LB Châteauroux, a ostatnio do OGC Nice.

Bułka bohaterem Nice w Pucharze Francji

W sierpniu ubiegłego roku PSG wypożyczyło Marcina Bułkę do występującego w Ligue 1 OGC Nice. Niestety, również w tym klubie Polak nie zdołał wywalczyć sobie miejsca w wyjściowym składzie na stałe. W Ligue 1 rozegrał zaledwie jedno spotkanie. Jedynie w Pucharze Francji trener zdecydował się na niego stawiać i w tych rozgrywkach Bułka zagrał we wszystkich spotkaniach. Polak spisywał się na tyle dobrze, że poprowadził swój zespół do finału. W sobotnim finale OGC Nice zmierzy się z Nantes, Bułka ma zagrać od pierwszej minuty.

Transfer Bułki

Mimo że Marcin Bułka nie może liczyć na regularną grę w barwach Nice na poziomie Ligue 1, to władze tego klubu chcą pozyskać Polaka na stałe. Duża w tym zasługa dobrej postawy 22-letniego bramkarza w Pucharze Francji. L’Équipe donosi, że Nice najprawdopodobniej skorzysta z opcji wykupu piłkarza za dwa miliony euro.

Rasistowski trener zwolniony. Kazał ciemnoskórym zawodnikom przebierać się w innej szatni

John Yems przez 2.5 roku był trenerem czwartoligowego Crawley Town. Szkoleniowiec pożegnał się z robotą, kiedy zawodnicy zaczęli donosić na jego rasistowskie zachowanie.

John Yems w grudniu 2019 roku objął stery Crawley Town. W maju bieżącego roku władze klubu zdecydowały się zakończyć z nim współpracę, jednak nie ze względu na wyniki sportowe. Na światło dzienne zaczęły wychodzić poważne oskarżenia skierowane w stronę trenera. Według informacji napływających z Wielkiej Brytanii John Yems miał być rasistą.

Szkoleniowiec czwartoligowca mocno uwziął się na ciemnoskórych zawodników. 62-latek miał wyzywać ich od terrorystów zamachowców. To jednak nie wszystko, ponieważ musieli oni także przebierać się w innej szatni. Wszystko zaczęło wychodzić na jaw, kiedy jeden z zawodników anonimowo zgłosił się do Daily Mail. Wówczas sprawę zaczęła drążyć angielska federacja, a zeznania zaczęli składać kolejni zawodnicy.

John Yems najpierw został zawieszony przez klub, a potem zwolniony. Śledztwo wciąż trwa, a niebawem możemy spodziewać się wysokich kar dla 62-latka. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że szkoleniowiec zostanie wykluczony ze świata piłki na długie lata.

„Mam stany przeddepresyjne”. Odważne wyznanie Jarosława Królewskiego

Współwłaściciel Wisły Kraków, Jarosław Królewski udzielił wywiadu Przeglądowi Sportowemu. Przedstawiciel władz Białej Gwiazdy zdradził, że walka o utrzymanie w Ekstraklasie wiąże się z ogromnym obciążeniem psychicznym. – Mam stany przeddepresyjne – powiedział.

Uznana marka może spaść z ligi

Wisła Kraków wciąż walczy o utrzymanie w PKO BP Ekstraklasie. 13-krotny mistrz Polski zajmuje 16. miejsce w tabeli i traci 3 punkty do bezpiecznej strefy. Jarosław Królewski w rozmowie z Przeglądem Sportowym przyznał, że walka o ligowy byt kosztuje go wiele zdrowia psychicznego.

– Budzę się w nocy, nie mogę spać, kiedy zasypiam, śnią mi się mecze. Bardzo dużo się dzieje, często nie sypiam w ogóle, miewam stany przeddepresyjne, na szczęście szybko to mija – zdradził współwłaściciel Białej Gwiazdy.

Walka do końca

Do zakończenia sezonu pozostały trzy kolejki, jednak wciąż nie wiadomo kto spadnie z ligi. Walczące o wyjście ze strefy spadkowej drużyny wciąż mają szanse na utrzymanie. Jarosław Królewski uważa, że najprawdopodobniej wszystko wyjaśni się w ostatniej kolejce.

– Jestem na 99 procent przekonany, że do ostatniej kolejki nie dowiemy się, kto spadnie z ligi. Co jeśli się nie utrzymamy? Trudne wyzwania finansowe. Byliśmy już w różnych sytuacjach, z tą również myślę, że byśmy sobie poradzili. Gdy zarządza się projektem, trzeba brać odpowiedzialność za niego i podołać kolejnym wyzwaniom. Nie mam wątpliwości, że sobie poradzimy – podsumował Królewski.

Źródło: Przegląd Sportowy

Lech Poznań wciąż w walce o mistrzostwo. „Nie widzę zrezygnowania u zawodników”

Lech Poznań wciąż walczy o tytuł mistrza Polski. Szkoleniowiec Kolejorza odpowiedział na pytania dziennikarzy podczas konferencji prasowej przed meczem z Piastem Gliwice. Maciej Skorża zapowiedział, że porażka w finale Pucharu Polski nie spowodowała obniżki determinacji wśród zawodników.

Raków Częstochowa i Lech Poznań zdominowali polskie rozgrywki w bieżącym sezonie. Oba zespoły wciąż walczą o mistrzostwo. Kolejorz jest jednak w nieco gorszej sytuacji. Poznaniacy muszą liczyć na utratę punktów Rakowa.

Ważną kwestią w kontekście walki o mistrzostwo Polski będzie też reakcja obu zespołów na wydarzenia z finału Pucharu Polski. Przypomnijmy, że Raków Częstochowa pokonał Lecha Poznań w ostatnim meczu „Pucharu Tysiąca Drużyn”. Maciej Skorża zapewnia jednak, że w zespole nie widzi zrezygnowania.

– Jeszcze w szatni zaraz po finale Pucharu Polski powiedzieliśmy sobie, co dalej. Wiemy, co chcemy zdobyć, a determinacja z każdym dniem jest coraz większa. Nie widzę u zawodników zrezygnowania, czy też postawy, która mogłaby martwić. Wierzę w ten zespół, wierzę w mistrzostwo Polski – oznajmił szkoleniowiec Kolejorza.

Źródło: Lech Poznań

Kibice Legii potępiają zachowanie fanów Rakowa. „Tak, jak chciał Trzaskowski”

Środowisko kibicowskie potępia zachowanie fanów Rakowa Częstochowa. Sympatycy Medalików weszli na Stadion Narodowy bez swoich flag i oprawy. Inne grupy nazywają to „brakiem honoru i zasad”.

Kibice Lecha Poznań i Rakowa Częstochowa mieli solidarnie nie wchodzić na mecz finału Pucharu Polski. Wszystko przez to, że władze Warszawy zakazały wnoszenia flag o wymiarach większych od 1,5 m x 2 m.

Raków porzucił zasady?

Raków wyłamał się z tego protestu i wszedł bez swoich barw. Takie zachowanie nie podoba się innym grupom kibicowskim. Fanatycy Legii Warszawa zrobili specjalny transparent z przekazem do ultrasów ekipy z Częstochowy.

– Chuj w zasady i ruch kibicowski, Raków wszedł na stadion tak, jak chciał Trzaskowski – napisali na płótnie wywieszonym na „Żylecie”.

Wielkie emocje Vukovicia na konferencji. „Chyba się nie spier*** my z ligi, co?”

Legia Warszawa po emocjonującym widowisku wygrała w piątek z Górnikiem Zabrze 5-3. Oba kluby dalej utrzymują się w środku tabeli. Dzięki temu zwycięstwu „Wojskowi” zapewnili sobie utrzymanie, co dobitnie podkreślał Aleksandar Vuković.

Kończący się sezon 2021/22 był fatalny dla kibiców Legii. Choć klub doszedł do półfinału Pucharu Polski i grał w fazie grupowej Ligi Europy, to w Ekstraklasie walczył o przetrwanie. Widmo spadku przez długi czas wisiało nad drużyną, ale ostatecznie udało się wyjść z kryzysu.

Mistrzowie Polski zapewnili sobie oficjalne utrzymanie wczoraj, w meczu z Górnikiem Zabrze. Legia wygrała 5-3 po szalonym widowisku.

Emocje

Kamień z serca spadł tym samym zarówno kibicom, jak i zawodnikom warszawskiej drużyny. Na boisku widać było radość z utrzymania. Podobne emocje towarzyszyły Aleksandarowi Vukoviciowi, który dał ich wyraz na pomeczowej konferencji prasowej.

– Skromniutko… Chyba się nie spier*** my z ligi, co? Ale dobrze, wolę mieć prawie pustą salę konferencyjną, niż pełną dziennikarzy czekających na katastrofę Legii – rozpoczął Serb.

– Dwa lata temu zagwarantowaliśmy sobie mistrzostwo Polski na trzy kolejki przed końcem rozgrywek. Dziś jeszcze nie zapewniliśmy sobie matematycznego utrzymania w lidze, ale wygląda na to, że nic już nam nie grozi. To dla mnie o wiele ważniejsze niż to, co przeżyłem wcześniej, przede wszystkim z tym klubem. Jedynej rzeczy, której sobie nie życzyłem, to doświadczenia tutaj katastrofy – tym bardziej, że sam pisałem się na to, aby spróbować jej uniknąć – dodał.

– Uważam, że jesteśmy bliscy tego, żeby powiedzieć, że do niej nie dojdzie. Zawodnicy i moi najbliżsi współpracownicy, czyli sztab trenerski oraz medyczny, wiedzą, przez co przechodziliśmy. Nie było to wcale proste, łatwe i pewne, tak jak się niektórym wydawało – kontynuował „Vuko”.

– Wielkie gratulacje dla chłopaków, zespołu. Długo nie robiłem zmian, m.in. z tego powodu, że pierwszy raz od ostatniej wygranej – z Lechią Gdańsk – mogliśmy wystąpić praktycznie w tym samym składzie, tylko że w bramce był Czarek Miszta, a nie Richard Strebinger. To także jest wymowne. Znowu zagraliśmy bardzo dobrze, momentami na minus w obronie. Jeśli zdrowy jest Wszołek, Jędrzejczyk, Johansson, wszyscy, którzy byli w piątek na boisku, to jest większa szansa, że będziemy w stanie uzyskać coś pozytywnego – podsumował.

 

Chelsea potwierdza rozmowy z nowymi właścicielami. Porozumienie coraz bliżej

Chelsea wkrótce mają przejąć nowi właściciele. Londyński klub oficjalnie ogłosił, że doszło do rozmów z konsorcjum, w którego skład wchodzą Todd Boehly, Mark Walter i Hansjoerg Wyss. 

Z wiadomych względów Chelsea znajduje się w sporych tarapatach. Przez powiązania z Wladimirem Putinem na Romana Abramowicza nałożono sankcje, które uderzyły bezpośrednio w „The Blues”. Oligarcha zdecydował się więc na sprzedaż klubu.

Do tej pory jednak nie udało się znaleźć nowego właściciela. Cierpi na tym zarówno Abramowicz, jak i Chelsea. Majątki biznesmena w Wielkiej Brytanii zostały zamrożone, podobnie jak budżet londyńczyków. Dodatkowo „The Blues” otrzymali zakaz transferowy, aż do zmiany właściciela.

Kto obejmie rządy?

Przez media przewijało się sporo osób, które mogłyby wykupić Chelsea. Między innymi pojawił się Conor McGregor czy Lewis Hamilton wraz z Sereną Williams. Ostatecznie na faworyta wyrasta jednak konsorcjum, w którego skład wchodzą Todd Boehly, Mark Walter i Hansjoerg Wyss. Klub oficjalnie potwierdził rozmowy z przedstawicielami.

Kwota, jaka trafi na konto Chelsea z tytułu nabycia klubu ma wynosić około 2,5 mld funtów. Roman Abramowicz już wcześniej zapowiadał, że w całości zostanie ona przeznaczona na cele charytatywne.

Przejęcie instytucji ze Stamford Bridge ma się zakończyć pod koniec maja bieżącego roku. Konsorcjum ma łącznie przeznaczyć 1,75 mld funtów na dalszy rozwój klubu. Inwestycja posłuży rozbudowie stadionu, drużyny kobiet oraz akademii.

 

Radomiak Radom rozbity przez Zagłębie Lubin. Mariusz Lewandowski: „To była nasza kompromitacja”

Zagłębie Lubin rozbiło Radomiaka Radom 6:1 w meczu 32. kolejki PKO BP Ekstraklasy. Po zakończeniu pojedynku swojego niezadowolenia nie krył nowy trener Radomiaka, Mariusz Lewandowski.

Ostatnie dni w Radomiaku Radom były niezwykle gorące. Wszystko zaczęło się od decyzji prezesa Radomiaka, który nieoczekiwanie postanowił podziękować za współpracę trenerowi Dariuszowi Banasikowi. W kolejnych dniach Sławomir Stempniewski udzielił kilku kontrowersyjnych wypowiedzi, którymi skompromitował się w oczach tysięcy polskich kibiców.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Prezes Radomiaka tłumaczy zwolnienie Banasika: „Ważne, żeby nie pracować z tym samym trenerem”

Radomiak zmiażdżony

Następca Dariusza Banasika został Mariusz Lewandowski. Były trener Termaliki i Zagłębia Lubin nie rozpoczął jednak najlepiej przygody w nowym klubie. W debiucie Lewandowski zremisował z Górnikiem Zabrze 0:0. Zdecydowanie gorzej było w drugim meczu w roli trenera Radomiaka. W meczu 32. kolejki PKO BP Ekstraklasy Radomiak Radom został zmiażdżony na własnym stadionie przez walczące o utrzymanie Zagłębie Lubin. Miedziowi odnieśli zwycięstwo 6:1.

Komentarz Lewandowskiego

Po meczu głos zabrał trener nowy Radomiaka Radom, Mariusz Lewandowski. 42-letni szkoleniowiec nie przebierał w słowach i piątkową porażkę nazwał mianem kompromitacji.

– Nie było niczego, co trenowaliśmy. Całkowicie inny zespół niż z Górnikiem. Rozmawialiśmy po meczu, że nie powinno to tak wyglądać. Mam nadzieję, że praca przyniesie jak najszybsze efekty. To była nasza kompromitacja. Brakowało charakteru, woli walki – skomentował po meczu Mariusz Lewandowski.

– Nie dziwię się kibicom, że wyszli ze stadionu, naszą grą nie zasługiwaliśmy na oklaski, wręcz przeciwnie. Postaramy się, żeby naszą grą przekonać ich do zostania na trybunach w kolejnych meczach – dodał.

AEK Ateny chce zatrzymać Grzegorza Krychowiaka. Polak może zostać najlepiej zarabiającym piłkarzem w zespole

Wypożyczenie Grzegorza Krychowiaka do AEK Ateny powoli dobiega końca. Ostatnie plotki jednak mówią nam, że władze greckiego klubu będą chciały przedłużyć współpracę z polskim piłkarzem.

Pod koniec lutego Rosja zaatakowała Ukrainę. Z tego powodu Ukrainie FIFA zezwoliła na wypożyczenie piłkarzy z ukraińskich i rosyjskich klubów poza oknem transferowym. Dalszej gry dla rosyjskiego klubu nie wyobrażał sobie Grzegorz Krychowiak. W związku z tym Polak postanowił skorzystać z nowego przepisu wprowadzonego przez FIFA. 15 marca ogłoszono wypożyczenie polskiego piłkarza do greckiego AEK Ateny.

Wypożyczenie do AEK Ateny

Reprezentant Polski szybko zadomowił się w nowym zespole. Od czasu dołączenia do AEK Ateny zagrał w każdym możliwym meczu ligi greckiej. Na ten moment Krychowiak rozegrał dla AEK Ateny 5 spotkań. W tym czasie zdołał już strzelić jedną bramkę, a do tego zanotował także jedną asystę.

Przedłużenie współpracy

Wypożyczenie Grzegorza Krychowiaka obowiązuje jedynie do końca tego sezonu. Niewykluczone jednak, że obie strony zdecydują się na przedłużenie współpracy. Władze AEK są zadowolone z dotychczasowych występów polskiego piłkarza. Zdaniem greckiego portalu „sportday.gr” AEK Ateny jest skłonny zaoferować Krychowiakowi kontrakt z zarobkami rzędu 1,5 miliona euro rocznie. Tym samym Polak stałby się najlepiej zarabiającym piłkarzem w zespole.

Co na to Krasnodar?

Problem może stanowić jednak FK Krasnodar, z którego jest wypożyczony Krychowiak. W teorii Polak wciąż ma ważny kontrakt z rosyjskim klubem, który obowiązuje do 30 czerwca 2024 roku. Nie wiadomo obecnie, jakie plany względem Krychowiaka mają władze Krasnodaru.


źródło: onet

David Moyes nie wytrzymał ciśnienia i kopnął piłkę. „Muszę przeprosić, ale piłka leciała idealnie na woleja” [WIDEO]

Podczas czwartkowego meczu Ligi Europy trener West Hamu, David Moyes, nie wytrzymał ciśnienia i kopnął piłkę w kierunku chłopca od podawania piłek. Za swoja zachowanie otrzymał czerwoną kartkę. Po meczu Szkot przeprosił i próbował tłumaczyć się tym, że „piłka leciała idealnie na woleja”. Niesmak jednak pozostał.

Dramatyczny stan akademii Legii Warszawa. „Jest do gruntownej przebudowy”

Funkcjonowanie akademii Legii Warszawa nie wygląda najlepiej, głównie w aspekcie organizacji. O realiach pracy w szkółce Legii opowiedział Tomasz Włodarczyk, dziennikarz serwisu „Meczyki.pl”.

Szkolenie w Legii Warszawa już od dłuższego czasu nie funkcjonuje najlepiej. Najlepiej świadczy o tym fakt, że w ostatnich latach niewielka liczba wychowanków zdołała przebić się do pierwszego składu. W tym sezonie PKO BP Ekstraklasy wychowankowie Legii zagrali w sumie 208 meczów ligowych. Pod tym względem Legia jest dopiero 7. w zestawieniu. Jeśli chodzi o młodych Polaków, którzy w tym sezonie zadebiutowali w Ekstraklasie, to w szeregach Legii było ich zaledwie dwóch.

O realiach funkcjonowania akademii Legii Warszawa opowiedział Tomasz Włodarczyk. Z informacji przekazanych przez dziennikarza wynika, że organizacja centrum szkoleniowego stołecznego klubu nadaje się do gruntownej przebudowy. Włodarczyk podkreślił, że nie tyle chodzi o kwestię sportową, co o aspekt organizacyjny.

– Generalnie funkcjonowanie akademii Legii Warszawa jest do gruntownej przebudowy. Możemy tutaj wymieniać mnóstwo sytuacji i słyszę to właściwie co tydzień od agentów piłkarskich, którzy mają tam młodych zawodników. Akademia funkcjonuje źle – na poziomie nie tyle szkolenia, co organizacji. Tam jest mnóstwo satelickich problemów, takich jak dojazd, nauka w szkołach, bo 90% piłkarzy nie zostanie profesjonalnymi graczami. Nawet problemy trenerów, którzy muszą dojechać do Książenic – jeżdżą w czwórkę czy piątkę, bo benzyna jest droga, a pensja trenera akademii niekoniecznie wysoka. Jedź tam siedem razy w tygodniu, to wychodzą ci poważne pieniądze – opowiedział Tomasz Włodarczyk.

– Ktoś się może z tego śmiać, ale to są takie drobne rzeczy, które wpływają na funkcjonowanie całego organizmu. Ponoć jakość nauczania w szkole jest średnia, więc jeden kamyczek, drugi, trzeci, piąty do ogródka powoduje, że ta piękna akademia z infrastrukturą na poziomie europejskim i światowym nie funkcjonuje – dodał.


źródło: meczyki.pl

Wielka chwila dla Jose Mourinho. Wzruszenie portugalskiego szkoleniowca po awansie do finału [WIDEO]

AS Roma pokonała Leicester w półfinale Ligi Konferencji. Jose Mourinho nie krył swojego wzruszenia po zakończeniu spotkania.

Zalewski doceniony przez kibiców gromkimi brawami. „To cudowne uczucie”

AS Roma pokonała Leicester City w półfinale Ligi Konferencji. Dziennikarz Viaplay po spotkaniu przepytał Nicolę Zalewskiego, który schodząc z boiska otrzymał owację od kibiców Giallorossich.

Awans i gromkie brawa od kibiców

-To cudowne uczucie, ale wiemy, że przed nami najważniejszy mecz. Mamy finał, ale mamy też trzy mecze ligowe i musimy zdobyć jak najwięcej punktów – powiedział reprezentant Polski.

Zaufanie od Jose Mourinho

Portugalski szkoleniowiec AS Romy regularnie stawia na 20-letniego piłkarza. Mourinho znalazł mu nową rolę na boisku. Wychowanek Giallorossich występuje od niedawna na pozycji lewego wahadłowego. Zalewski w wywiadzie dla Viaplay przyznał, że nie ma problemów z przystosowaniem się do gry w nowym miejscu na placu gry.

– Czuję się bardzo dobrze. Trener mówił mi od początku, że mogę tam grać – podsumował.

Źródło: Viaplay, WP Sportowe Fakty

Kibice Eintrachtu Frankfurt wtargnęli na boisko. Wielkie świętowanie awansu do finału Ligi Europy [WIDEO]

Eintracht Frankfurt pokonał West Ham United w półfinale Ligi Europy. Kibice niemieckiej drużyny wtargnęli na murawę, aby świętować awans do finału rozgrywek.

Rewelacja rozgrywek

Pierwszy mecz West Hamu United z Eintrachtem Frankfurt zakończył się zwycięstwem gości 1:2. Niemcy przypieczętowali awans w rewanżu, notując wygraną 1:0. Dla tego klubu to pierwszy awans do finału europejskich pucharów od 1980 roku.

Kibice jeździli po całej Europie

W każdym ze spotkań podopieczni Glasnera mogli liczyć na liczne wsparcie kibiców. Na Camp Nou pojawiło się ich 30 tysięcy, a na Stadionie Olimpijskim w Londynie około 10 tysięcy.

Zobacz również: Kibice West Hamu zaatakowali niemieckich dziennikarzy. „Nie jest łatwo komentować, kiedy cały czas myślisz, że ktoś może zadać cios od tyłu”

Po czwartkowej wygranej fanatycy Eintrachtu wtargnęli na murawę. Wszystko uwieczniły kamery zgromadzonych we Frankfurcie dziennikarzy.

Źródło: Twitter, Meczyki


TROLLNEWSY I MEMY