NEWSY I WIDEO

Robert Lewandowski odpowiedział na krytykę za mecz z Węgrami! Opublikował oświadczenie

Reprezentacja Polski przegrała ostatni mecz z Węgrami (1-2). Jeszcze przed spotkaniem gromy posypały się na Paulo Sousę, za nie umieszczenie w kadrze meczowej Roberta Lewandowskiego. W ostatnim czasie wokół całej tej sytuacji narosła bardzo napięta atmosfera. Głos na ten temat postanowił zabrać sam 33-latek, który opublikował oświadczenie na łamach „Łączy nas Piłka”. 

Dzień po meczu z Andorą ukazała się wiadomość ze strony PZPN. Decyzją sztabu oraz zawodników postanowiono, że z Węgrami nie zagra Robert Lewandowski oraz Kamil Glik (stoper był zagrożony wykluczeniem na baraże). Poza wspomnianą dwójką rywalizację na PGE Narodowym musiał także opuścić Grzegorz Krychowiak, który musiał pauzować jedno spotkanie za żółtą kartkę przeciwko Andorze.

Gromy

Kibice i dziennikarze byli zaskoczeni oraz mocno zdezorientowani całą sytuacją. Od wyniku meczu z Węgrami zależało bowiem to, czy w barażach będziemy rozstawieni, omijając tym samym potencjalnie mocniejszych rywali. Mimo to Sousa zdecydował się w poniedziałek postawić na innych zawodników, co finalnie skończyło się tragicznie.

„Biało-Czerwoni” zagrali bardzo słabe spotkanie i przegrali z Węgrami 1-2. Selekcjoner po meczu wziął winę na siebie, lecz wciąż pojawiały się głosy, że niewłaściwie zachował się Robert Lewandowski. Krytyka pod adresem kapitana była na tyle duża, że ten zdecydował się na opublikowanie wyjaśnień.

Oświadczenie

Na łamach „Łączy nas Piłka” 33-latek opublikował oświadczenie, w którym tłumaczy, że decyzję podjęto w porozumieniu z Paulo Sousą. Warunkiem absencją Lewandowskiego w meczu z Węgrami było wygranie starcia w Andorze.

– O moich występach z trenerem Paulo Sousą rozmawialiśmy jeszcze przed zgrupowaniem. Sygnalizowałem, że grając tak dużo spotkań i znając swój organizm, mogę nie być w optymalnej dyspozycji w obu meczach. Trener słusznie nie chciał zlekceważyć meczu z Andorą. Wspólnie ustaliliśmy, że zagram w tym spotkaniu i w przypadku wygranej, w meczu z Węgrami szansę dostaną inni zawodnicy. Decyzja na końcu zawsze należy do trenera, ale potwierdzam, że była ona ze mną uzgodniona. Po wygranej z Andorą wiedziałem już, że nie zagram z Węgrami – czytamy.

– Spotkanie z Węgrami niestety nie ułożyło się po naszej myśli, ale nie możemy mieć żadnych zastrzeżeń do zaangażowania i ambicji całego zespołu. Żałuję, że nie mogłem pomóc drużynie na boisku, ale dzisiaj musimy skupić się na przyszłości, bo jeszcze niczego nie przegraliśmy. Stać nas na to, aby wygrać w barażach. Mamy pełne wsparcie i doskonałe warunki zapewniane podczas zgrupowań przez PZPN. Mamy motywację i ambicję. Rozumiem złość i rozgoryczenie kibiców i jako kapitan mogę ich tylko przeprosić oraz zapewnić, że zrobimy wszystko, aby awansować.

– Jestem realistą i wiem, że dla mnie osobiście to może być walka o ostatnie mistrzostwa świata z orłem na piersi. Zrobię wszystko co w mojej mocy, aby pomóc naszej drużynie w awansie. Nigdy nie odmówiłem gry w reprezentacji i tak długo jak zdrowie na to pozwoli, nigdy tego nie zrobię. Gra na Stadionie Narodowym przed naszą publicznością zawsze będzie dla mnie wielkim świętem i powodem do dumy – zakończył kapitan reprezentacji Polski.

Źródło: Łączy nas Piłka

Zidane myśli o pracy w trzech drużynach. Jeden stawia jednak na pierwszym miejscu

Zinedine Zidane od zakończenia sezonu 2020/21 pozostaje bezrobotny. Francuz od opuszczenia Realu Madryt nie zdecydował się na objęcie żadnej innej drużyny. To się może jednak wkrótce zmienić. Według Fabrizio Romano szkoleniowiec jest chętny na podjęcie pracy w jednym z trzech klubów. 

Zidane świetnie odnalazł się w roli trenera. Podczas przygody z Realem Madryt trzy razy z rzędu wygrał Ligę Mistrzów, a także dwukrotnie sięgał po mistrzostwo Hiszpanii. Ze stanowiska zrezygnował natomiast pod koniec ubiegłego sezonu.

Trzy kluby

Od tamtej pory „Zizou” nie prowadził żadnej drużyny. W ostatnich miesiącach sporo mówiło się o możliwym przejściu Francuza do Manchesteru United, biorąc pod uwagę coraz słabsze poparcie Ole Gunnara Solskjaera. Angielskie media przekonywały, że dla legendarnego zawodnika jest to kusząca propozycja, aczkolwiek finalnie sam zainteresowany miał odrzucić ten kierunek.

Teraz te doniesienia potwierdził Fabrizio Romano. Włoski dziennikarz w rozmowie z „Football Espana” stwierdził, że żadne rozmowy pomiędzy Zidanem a Manchesterem nie zostały podjęte.

Na ten moment szkoleniowiec jest bowiem chętny na przejęcie jednej z trzech innych ekip. Przede wszystkim Zidane stawia reprezentację Francji. W kadrze „Trójkolorowych” miałby zastąpić Didiera Dechampsa, ale dopiero po mundialu w Katarze.

Romano dodaje, że poza pracą w drużynie narodowej 49-latek bierze pod uwagę Paris Saint-Germain oraz Juventus. W tym ostatnim grał przez pięć lat jako piłkarz, aż do przejścia do Realu Madryt.

Jacek Góralski wrócił do treningów i… wślizgów! Bezlitośnie wykosił kolegę na treningu [WIDEO]

Jacek Góralski ostatnie miesiące spędził na leczeniu kontuzji. Polski pomocnik wrócił w końcu do treningów z drużyną Kairatu Ałmaty, czym pochwalił się na Instagramie. 29-latek wstawił wideo, w którym… bezlitośnie kosi swojego kolegę z boiska. 

Messi brutalnie o swojej formie. „Od dłuższego czasu fizycznie stoję. To nie jest łatwe”

Reprezentacja Argentyny zremisowała w hicie z Brazylią 0:0. Lionel Messi po meczu podsumował swoją formę z początku sezonu. Piłkarz Paris Saint-Germain stwierdził, że „fizycznie stoi od dłuższego czasu i nie jest to dla niego łatwe”.

Forma Leo Messiego pozostawia wiele do życzenia. Argentyńczyk przyzwyczaił ludzi do ciągłości i wyrastania na bohatera większości spotkań. Tak jednak nie było m.in. w meczu Brazylia – Argentyna (0:0).

Świadomość Messiego i selekcjonera Argentyny

Lionel Scaloni przed meczem powiedział, że forma fizyczna Messiego nie jest najlepsza. Przez to, piłkarz PSG w poprzednim meczu z Urugwajem zagrał tylko kilkanaście minut. W spotkaniu z Brazylią Messi wystąpił od początku, jednak niewiele zdziałał. Po meczu zabrał głos i ocenił swoje przygotowanie do sezonu.

– To nie jest łatwe. Od dłuższego czasu fizycznie stoję. Nie jest łatwo grać z takim rytmem. Ale na szczęście czuję się dobrze, stopniowo nabieram formy. Mam nadzieję dobrze zakończyć rok – powiedział Leo Messi po zremisowanym spotkaniu z Canarinhos.

Źródło: WP Sportowe Fakty

fot. PSG

Pauza Lewandowskiego wyszła z jego inicjatywy? „Kadrowiczom nie spodobał się pomysł Roberta”

Sebastian Staszewski dotarł do nowych informacji ws. pauzy Roberta Lewandowskiego w meczu z Węgrami. Dziennikarz Interii Sport przekonuje, że absencja kapitana reprezentacji Polski wyszła z jego inicjatywy.

Lewandowski chciał odpocząć?

Reprezentacja Polski przegrała z Węgrami w poniedziałkowym meczu eliminacji do mistrzostw świata. Tym samym, biało-czerwoni ograniczyli swoje szanse na awans, ponieważ strata punktów spowodowała brak rozstawienia w barażach. W meczu nie zagrał Robert Lewandowski, któremu Paulo Sousa dał odpocząć. Sebastian Staszewski z portalu Interia Sport dotarł do nowych informacji w tej sprawie.

– Trwa jazda po Paulo Sousie, ale według moich informacji, to sam Robert Lewandowski poprosił o to, aby nie uwzględniać go w planach na mecz Polska – Węgry! – czytamy we wpisie Staszewskiego.

– Sousa się zgodził, a po meczu wziął wszystko na klatę, by chronić zespół, bo innym kadrowiczom pomysł Roberta się mocno nie spodobał – dodał dziennikarz Interii.

Zobacz również: Były reprezentant Polski o sytuacji kadry: Lewandowski powinien zabrać głos

Źródło: Interia Sport

Były reprezentant Polski o sytuacji kadry: Lewandowski powinien zabrać głos

Grzegorz Mielcarski zabrał głos po poniedziałkowej porażce kadry biało-czerwonych. Były reprezentant Polski uważa, że Robert Lewandowski powinien przemówić na temat jego absencji, aby jak najszybciej wyjaśnić nieścisłości.

Kiepska sytuacja kadry

Reprezentacja Polski przegrała z Węgrami w poniedziałkowym spotkaniu eliminacji do mistrzostw świata w Katarze. Tym samym, biało-czerwoni ograniczyli swoje szanse awansu na mundial, ponieważ pozbawili się możliwości rozstawienia w barażach.

Dlaczego nie zagrał Lewandowski?

Najgorętszym tematem po spotkaniu była kwestia decyzji Paulo Sousy. Portugalczyk postanowił dać odpocząć Kamilowi Glikowi i Robertowi Lewandowskiemu. Grzegorz Mielcarski uważa, że po wszystkim pojawiło się zbyt wiele nieścisłości, więc kapitan reprezentacji Polski powinien przemówić i wyjaśnić sytuację.

– Mimo wszystko była to chyba wspólna decyzja trenera i piłkarza. Aby teraz uniknąć dalszych insynuacji, Robert powinien zabrać głos i uspokoić sytuację. Wyjaśnić, czy to była decyzja jego, czy trenera, to na pewno ułatwiłoby życie w kadrze – powiedział były reprezentant Polski w rozmowie z portalem WP Sportowe Fakty.

– Wszyscy pamiętamy, jak wiele było kontrowersji po słynnym milczeniu Roberta po meczu z Włochami za kadencji Jerzego Brzęczka, ile było niedomówień, zastanawiania się, co miał na myśli. Robert jest liderem, kapitanem i taka jest jego rola, aby w odpowiednim momencie wyjaśnić sprawę – dodał.

Trzeba walczyć w barażach

Mielcarski podsumował całą sytuację przed barażami. Były reprezentant Polski zauważa, że Włosi i Portugalczycy również potrafią stracić punkty. Dodatkowo na mecze barażowe wrócą już kluczowi zawodnicy.

– Musimy być gotowi na rywalizację z zespołami z wyższej półki, jednak z drugiej strony Portugalczycy czy Włosi pokazują w tych eliminacjach, że też potrafią tracić punkty i to na własnym boisku. Powrót Roberta Lewandowskiego czy Kamila Glika też nam na pewno pomoże – ocenił ekspert Canal+.

Źródło: WP Sportowe Fakty

Dariusz Szpakowski podsumował eliminacje do MŚ. „To jest problem, bo nie widać postępu w naszej grze”

Za nami europejskie eliminacje do Mistrzostw Świata 2022. Polska zakończyła rywalizację na drugim miejscu w swojej grupie, dzięki czemu w marcu powalczy w barażach o Mundial. Komentator „TVP Sport”, Dariusz Szpakowski, podsumował dotychczasową pracę Paulo Susy jako selekcjonera reprezentacji Polki.

Zakończyły się się europejskie eliminacje do przyszłorocznych Mistrzostw Świata, które odbędą się w Katarze. Reprezentacja Polski niestety nie zdołała wywalczyć bezpośredniego awansu na Mundial, ale dzięki zajęciu drugiego miejsca w grupie „I” już w marcu powalczy w barażach. Żeby awansować na Mistrzostwa Świata, Biało-Czerwoni będą musieli wygrać aż dwa spotkania. Rywali Polaków poznamy pod koniec listopada.

Brak rozstawienia w barażach

We wspomnianych barażach reprezentacja Polski będzie miała nieco utrudnione zadanie. Wszystko z powodu braku rozstawienia, które Biało-Czerwoni wypuścili z rąk za sprawą poniedziałkowej porażki z Węgrami. W mediach wylała się ogromna fala krytyki w kierunku Paulo Sousy, który w tym meczu postanowił oszczędzić najważniejszych piłkarzy z Lewandowskim na czele.

– Wypadliśmy z rozstawionej „szóstki” i zrobił się spory kłopot. Straciliśmy mecz u siebie, zagramy z dużo silniejszym rywalem. Sami strzeliliśmy sobie w nogę… – ocenił Dariusz Szpakowski.

– Chyba zapomniał, że porażka zabiera nam rozstawienie. To dla nas duży kłopot. Przy odrobinie szczęścia na dzień dobry gralibyśmy z teoretycznie słabszym przeciwnikiem. Na silniejszego można trafić później, ale równie dobrze była szansa na dwa mecze na PGE Narodowym. Nie ruszasz się z miejsca, masz decydujące spotkania w domu. Lepiej być nie mogło, ale nie potrafiliśmy tego dopilnować – dodał dziennikarz.

Brak progresu?

Paulo Sousa pracuje z reprezentacją Polski od stycznia tego roku, kiedy zastąpił na stanowisku selekcjonera reprezentacji Polski Jerzego Brzęczka. Do tej pory Portugalczyk poprowadził naszą drużynę narodową w 15 meczach, w których średnia zdobytych punktów na mecz wyniosła 1,53. Dla porównania ta sama średnia zdobytych punktów na mecz pod wodzą Brzęczka wyniosła 1,71. Pod tym względem Portugalczyk jest najsłabszym selekcjonerem od czasu rządów Franciszka Smudy.

– Jestem zdziwiony faktem, że nasza reprezentacja nie robi progresu. Za kadencji Sousy wygraliśmy sześć spotkań, ale zadajmy sobie pytanie, z kim? Po dwa razy z San Marino, Albanią i Andorą. Z każdym z tych zespołów straciliśmy też bramkę. To jest problem, bo nie widać postępu w naszej grze – skomentował Szpakowski.

źródło: tvp sport

Ojciec Casha o pomeczowym spotkaniu jego syna z Sousą: „Selekcjoner był z niego zadowolony”

W poniedziałek Matty Cash zadebiutował w wyjściowym składzie reprezentacji Polski. 24-latek opuścił boisko po słabych 45. minutach. Jego ojciec zdradził, że po meczu obrońca odbył krótką rozmowę z Paulo Sousą.

To nie tak miało wyglądać

Do poniedziałkowego spotkania z Węgrami wszyscy biało-czerwoni kibice podchodzili z lekkim niepokojem. Przed meczem pojawiła się informacja, że na boisku na pewno nie zobaczymy Roberta Lewandowskiego, Kamila Glika (obaj podjęli decyzję wspólnie z selekcjonerem) oraz Grzegorza Krychowiaka (przekroczony limit kartek). Niby mieliśmy zapewnioną dalszą grę w eliminacjach, a nawet matematyczne szanse na bezpośredni awans z pierwszego miejsca, jednak każdy wiedział, że 3 punkty dadzą nam rozstawienie w barażach.

Niestety, spełnił się najczarniejszy scenariusz. Reprezentacja Polski przegrała to spotkanie 1:2 i znajduje się w bardzo niepewnej sytuacji. We wtorek biało-czerwoni muszą liczyć na zwycięstwa Belgii, Czarnogóry i Holandii.

Kasa się zgadza

Jednym z niewielu pozytywów poniedziałkowego wieczoru był debiut „Mateusza Gotówki” w pierwszej jedenastce. Cezary Kulesza zaprosił na to wydarzenie najbliższą rodzinę zawodnika Aston Villi. W loży VIP Stadionu Narodowego pojawili się m.in. mama, tata, brat oraz ciocia reprezentanta. Niestety nie może zaliczyć tego spotkania do udanych. 24-latek pod koniec pierwszej połowy dość ostro potraktował jednego z rywali, za co obejrzał żółty kartonik. Na drugie 45 minut już nie wyszedł.

W rozmowie z portalem Sport.pl Stuart Cash, były piłkarz m.in. Chesterfield, a także ojciec Matty’ego; zdradził swoje odczucia w stosunku do debiutu syna.

– Jestem nieco rozczarowany, po pierwsze dlatego, że Polska ten mecz przegrała. Każdy zawsze chce wygrywać i to jest normalne. Co do Matty’ego, to wiem, że trener wprowadzał go do kadry stopniowo, by nieco zniwelować presję, która zwykle towarzyszy debiutowi w pierwszym składzie, szczególnie przed własną publicznością – zaczął.

– To było też jego pierwsze powołanie. Myślę, że z każdym kolejnym meczem będzie lepiej rozumiał się na boisku z kolegami, będzie dokładniej wypełniał założenia trenera. Oczywiście jestem trochę rozczarowany jego kartką. Selekcjoner podjął zrozumiałą decyzję, by zdjąć go po niej z boiska i nie wpuścił na drugą połowę, kiedy dokonał w składzie kilku zmian – dodał 56-latek.

Po spotkaniu cała rodzina udała się wraz z Mattym do hotelu, w którym przebywała kadra.

– On oczywiście też był trochę rozczarowany i smutny, szczególnie że Polska ostatecznie to spotkanie przegrała. Matty zdaje sobie sprawę, że to nie była najlepsza pierwsza połowa meczu, ale i takie w futbolu się zdarzają. Trzeba dalej pracować, by następnym razem było lepiej. Wierzę, ze tak będzie. Rejestrowaliśmy sobie grę Matty’ego podczas tego meczu, obejrzymy to na spokojnie i przeanalizujemy. Matty do domu wraca jednak z ważnymi doświadczeniami, widziałem cały czas, jak się emocjonował, wiedział, że to było prestiżowe spotkanie, był dumny, że mógł w nim wystąpić – zdradził Stuart Cash.

– Matty chwilę z Paulo Sousą porozmawiał. Selekcjoner powiedział, że był z niego zadowolony. Że zdaje sobie sprawę, że wiele rzeczy było tu dla niego nowych. Przekazał, że jest przekonany, że dużo łatwiej będzie mu przy kolejnym powołaniu. Że Matty ma umiejętności, by grać na wysokim poziomie i on na nie liczy. Dodał, że to doświadczenie, które teraz zebrał, było bardzo ważne, szczególnie że w marcu Polskę czekają baraże. Wtedy presja będzie olbrzymia –zdradził.

Rodzina Cashów przyleciała do Warszawy już w sobotę. Przez weekend zdążyli zobaczyć w stolicy kilka atrakcji, a były gracz Chesterfield zapowiedział, że chciałby w przyszłości ponownie odwiedzić Polskę.

– Zwiedziliśmy miasto, byliśmy w tradycyjnej polskiej restauracji, byliśmy w kościele, w muzeum, pochodziliśmy po Starym Mieście, zwiedziliśmy ile się da – relacjonował. –  Warszawa bardzo nam się spodobała. Niesamowite wrażenie zrobił też na nas Stadion Narodowy. Tak jak w Premier League, jego trybuny są blisko boiska. Podziwiałem też polskich kibiców pełnych pasji i znakomicie dopingujących reprezentację. To były dla nas bardzo emocjonalne chwile, szczególnie podczas polskiego hymnu. Jako tata byłem wtedy dumny z syna. Jako jego rodzina chcielibyśmy przeżywać takie piękne momenty częściej – powiedział Stuart Cash.

– – Teraz mogliśmy tu przyjechać właściwie tylko na weekend, ale w wakacje, gdy będziemy mieć więcej wolnego czasu, przylecimy do Polski na dłużej. Chcemy zwiedzić inne miasta, m.in. Kraków – zakończył 56-latek.

Paulo Sousa pożegna się z reprezentacją Polski? Otoczenie Kuleszy chce zwolnienia selekcjonera

Zaskakujące doniesienia donoszą dziennikarze portalu „sport.pl”. Według przekazanych przez nich informacji wynika, że Cezary Kulesza mocno zastanawia się nad przyszłością Paulo Sousy jako selekcjonera reprezentacji Polski. Ponadto dowiadujemy się, że osoby z otoczenia prezesa PZPN bezpośrednio po meczu z Węgrami domagały się zwolnienia Portugalczyka.

Za nami europejskie kwalifikacje do Mistrzostw Świata 2022. Reprezentacja Polski zajęła w swojej grupie drugie miejsce, dzięki czemu o awans na Mundial powalczy w marcowych barażach. Wcześniej Cezary Kulesza zapowiadał, że dopóki Biało-Czerwoni walczą o bilet na MŚ, to reprezentację będzie prowadził Paulo Sousa. Jak się jednak okazuje, na tę chwilę nic nie jest pewne.

Kulesza zmieni zdanie?

Poniedziałkowa porażka z Węgrami odbiła się w naszym kraju ogromnym echem głównie z powodu zaskakujących decyzji Paulo Sousy. Portugalski szkoleniowiec zdecydował się wystawić do boju dość mocno rezerwowy skład, który okazał się zbyt słaby na Węgrów. Po wczorajszej porażce szanse Polaków na rozstawienie w barażach drastycznie zmalały.

– Nadal jesteśmy w trakcie eliminacji. Mówiłem to wielokrotnie: trener ma jasny cel, czyli awans na mistrzostwa świata. A szans na awans jeszcze nie straciliśmy. Jest trudny moment, ale powinniśmy skupiać się tylko na meczach barażowych – mówił po meczu z Węgrami Cezary Kulesza.

Otoczenie prezesa chce zwolnienia

Dziennikarze portalu „sport.pl” przekazali najnowsze informacje ws. dalszej przyszłości Paulo Sousy. Według doniesień Cezary Kulesza miał być rozczarowany wczorajszymi decyzjami portugalskiego selekcjonera. Osoby z otoczenia Kuleszy miały na niego naciskać, by ten podziękował za współpracę Portugalczykowi.

– Prezes Kulesza ma wiele wątpliwości i już po spotkaniu nasłuchał się z ust wielu osób z otoczenia, że powinien wyrzucić Sousę. Czy to zrobi? Należy się spodziewać, że raczej nie. Po pierwsze – musiałby z kasy związku wypłacić Portugalczykowi i całemu jego sztabowi ogromne odszkodowanie. Po drugie – musiałby mieć pewnego kandydata na jego następcę. Obie kwestie są sporym problemem, gdyż po udanym wrześniu i październiku nikt w związku zupełnie się nie spodziewał porażki z Węgrami w takim stylu i takich okolicznościach – czytamy.

–  Prezes PZPN-u jest bardzo rozgoryczony tym, co wydarzyło się na Stadionie Narodowym. Kulesza uważa, że Paulo Sousa w swoich autorskich pomysłach posunął się o jeden most za daleko. Prezes związku zupełnie nie rozumie tego, że w meczu eliminacyjnym (który nie był bez stawki, bo decydował o rozstawieniu w barażach) selekcjoner zdecydował się świadomie osłabić zespół. A skoro to zrobił, to właśnie on jest odpowiedzialny za to, że tego spotkania Polacy nawet nie zremisowali i niemal na pewno (bo jeszcze w środowych meczach może dojść do cudu) bardzo utrudnili sobie awans na mistrzostwa świata – napisano dalej.

źródło: sport.pl

Jan Tomaszewski uderza w Lewandowskiego i Sousę. „Jako kapitan pierwszy opuszcza statek”

Reprezentacja Polski przegrała z Węgrami (1-2) ostatni mecz eliminacji mistrzostw świata i skomplikowała swoją sytuację przed barażami. W wyniku porażki „Biało-Czerwoni” mają tylko matematyczne szanse na rozstawienie w batalii o wyjazd do Kataru. Jan Tomaszewski ostro skrytykował decyzje podjęte przez Paulo Sousę oraz postawę… Roberta Lewandowskiego. 

W poniedziałek raczej mało kto spodziewał się wygranej Węgrów na PGE Narodowym. Nawet po ogłoszeniu przez „Łączy nas Piłka”, że Polska zagra bez Roberta Lewandowskiego i Kamila Glika w narodzie nie brakowało entuzjazmu, chociaż… już wtedy pojawiały się głosy, że nieobecność liderów na takie spotkanie, gdzie walczymy o rozstawienie to nieporozumienie.

Krytyka Lewandowskiego

Podobnego zdania jest także Jan Tomaszewski. Były bramkarz reprezentacji Polski w rozmowie z „Super Expressem” zdecydował się otwarcie uderzyć w napastnika Bayernu Monachium.

– Po raz pierwszy występuję przeciwko Robertowi. To, co on zrobił, jest nie do pomyślenia. Ja do dziś nie wierzę, że on podjął taką decyzję, być może są tam inne zakulisowe sprawy. Jako kapitan był do tej pory fenomenalny i nagle on pierwszy opuszcza statek! – krytykował Tomaszewski.

– Jeśli Sousa twierdzi, że nie wystawiłby Lewandowskiego, bo oszczędza go, ponieważ w piątek jest mecz z Augsburgiem, to ja nie wiem, czy on jest selekcjonerem reprezentacji Polski, czy asystentem trenera w Bayernie. Co mnie to obchodzi? Poza tym Robert i wszyscy piłkarze mówią, że gra dla ojczyzny jest najważniejszą grą każdego człowieka – zaznaczył.

Kilka dni temu Robert Lewandowski poparł Sousę w kwestii szkolenia w Polsce. Portugalczyk stwierdził, że piłka nożna w naszym kraju potrzebuje gruntownych reform. 33-latek zgodził się z selekcjonerem, twierdząc, że nie widzi „światełka w tunelu”, co spotkało się z odpowiedzią Zbigniewa Bońka.

Boniek odpiera zarzuty Lewandowskiego. „Robert nic nie wie na temat szkolenia w Polsce”

W podobnym tonie wypowiedział się również Tomaszewski.

– W pewnym momencie Robert poparł pana Portugalczyka, który skrytykował system szkolenia młodzieży w Polsce. Na jakiej podstawie? Roberta nie ma 10 lat w Polsce. Ja twierdzę, że system szkolenia w Polsce jest obecnie jednym z najlepszych w Europie – ocenił.

Resztę rozmowy z Janem Tomaszewskim znajdziecie na „Super Express”.

Romeo Jozak uderza w byłego piłkarza Legii. „To człowiek, który czuł się ważniejszy od całego klubu”

Romeo Jozak w przeszłości był związany z Legią Warszawa. Szkoleniowiec prowadził mistrzów Polski w sezonie 2017/18, lecz zwolniono go jeszcze przed końcem rozgrywek. W rozmowie z „TVP Sport” wrócił do tamtego okresu. Wskazał między innymi zawodnika, który zdecydowanie wcześniej powinien opuścić Łazienkowską. 

Chorwat obecnie pełni drużynę dyrektora technicznego Arabii Saudyjskiej. Legię w sezonie 2017/18 poprowadził łącznie w 27 meczach. Wygrał 16 z nich, 3 zremisował, natomiast 8 przegrał. Odszedł przed końcem sezonu, zaś „Wojskowi” wygrali wówczas dublet, pod wodzą Deana Klafuricia.

Nie ma żalu

Po latach Chorwat wrócił do swojej przygody w Warszawie. W rozmowie z Piotrem Kamienieckim z „TVP Sport” przyznał, że była to dla niego świetna sprawa przejąć tak uznany klub. Jednocześnie szkoleniowiec podkreślił, że rozumie, dlaczego podjęto decyzję o jego zwolnieniu.

– Jestem szczęśliwym człowiekiem. Legia jest dla mnie niczym pierwszy pocałunek z pierwszą dziewczyną. To etap, którego nie da się zapomnieć i zawsze będę czerpał doświadczenia z tego okresu. Skończyło się zwolnieniem, choć zrozumiałem tę decyzję – przyznał.

Legia miała swojego Messiego

Jozak dodał, że w jego drużynie miał osoba, która powinna szybciej opuścić klub. 49-latek miał na myśli Michała Kucharczyka. W jego opinii skrzydłowy zachowywał się tak, jak Leo Messi w Barcelonie.

– Zdecydowanie wcześniej pożegnałbym Michała Kucharczyka. Powinien odejść po rundzie jesiennej. Wiele mogłoby się potoczyć wtedy inaczej. To człowiek, który czuł się ważniejszy od całego klubu. Niczym Leo Messi w Barcelonie – stwierdził.

– Wiem już, że zarządzanie ludźmi jest kluczowe w dużych klubach. Relacje ze wspomnianym piłkarzem były punktem zwrotnym w trakcie mojego pobytu w Warszawie. Czuł się silniejszy i istotniejszy ode mnie, ale też od Legii. Wszyscy wiedzieli, kto wynosi informacje. Nie mówiłem o tym wcześniej, ale była grupa, która decydowała się na takie zachowania. Nie powinno do tego dochodzić, tak jak nikt nie może być ponad klubem – podsumował Chorwat.

Złe wieści dla reprezentacji Polski. Walia może zepchnąć nas z rozstawienia w barażach

Reprezentacja Polski na własne życzenie skomplikowała sobie sytuację przed barażami o mistrzostwa świata. „Biało-Czerwoni” przegrali w poniedziałek z Węgrami i teraz, aby być rozstawieni podczas losowania, muszą oglądać się na inne drużyny. Jednym z warunków jest porażka Walii z Belgią, jednak okazuje się, że nie jest to takie oczywiste. 

Wtorkowe rozstrzygnięcia będą znaczące dla reprezentacji Polski. Od dzisiejszych wyników zależy to, czy w barażach o wyjazd na mundial w Katarze będziemy rozstawieni. Do takich kalkulacji nie doszłoby, gdyby nasi kadrowicze wygrali z Węgrami na PGE Narodowym. Niestety ulegli jednak rywalom 1-2.

Belgowie na naszą niekorzyść

Abyśmy byli rozstawieni muszą zostać spełnione określone warunki. Jednym z nich jest wygrana Walii w meczu z wyżej notowaną Belgią. Na papierze wydaje się, że wynik można z góry określić. Na naszą niekorzyść w barwach „Czerwonych Diabłów” nie zagra wielu kluczowych zawodników.

Roberto Martinez, selekcjoner Belgów zamierza bowiem zagrać w Cardiff rezerwowym składem. Tamtejsza federacja ogłosiła kadrę, która wyjechała na mecz z Walią. Na liście brakuje między innymi: Edena Hazarda, Thibauta Courtois, Thomasa Vermaelena i Tobiego Alderweirelda. Poza tym od pierwszych minut nie zagrają Youri Tielemans oraz Kevin de Bruyne. Także Romelu Lukaku opuści spotkanie ze względu na kontuzję.

Hiszpańskie media podają natomiast, że w barwach drużyny z Wysp nie zagra Gareth Bale. Lider Walijczyków nabawił się bowiem kontuzji mięśniowej.

Jest to fatalna wiadomość dla reprezentacji Polski. Walii wystarczy zaledwie jeden punkt, aby zająć nasze miejsce w gronie drużyn rozstawionych w barażach o wyjazd na mistrzostwa świata.

Tragiczny koniec roku reprezentacji Polski. Paulo Sousa podjął dziwne decyzje [PRZEMYŚLENIA]

Ostatni mecz kadry w 2021 roku za nami, eliminacje mistrzostw świata, a przynajmniej faza grupowa, także. Polacy, niestety, przegrali spotkanie z Węgrami (1-2) na PGE Narodowym po bardzo, bardzo kiepskim występie. Mało tego, przegrali spotkanie, które może finalnie przesądzić o tym, na kogo trafimy w barażach. Co zawiniło? Kogo właściwie można obarczyć winą i czy zawiedli poszczególnie gracze, cała drużyna czy może Paulo Sousa? 

Na początek warto zauważyć, że decyzje podjęte przed rywalizacją z Węgrami, należały do tych z kategorii „bardzo dziwnych”. Na trybunach Stadionu Narodowego spotkałem się ze znajomym dziennikarzem. Zapytał mnie wówczas, dlaczego właściwie Lewandowski nie znalazł się nawet kadrze meczowej, podczasy gdy ze zdecydowanie niżej notowaną Andorą zagrał 90. minut. I na to pytanie nie umiem znaleźć odpowiedzi.

Czy Andora na własnym terenie rzeczywiście byłaby tak trudnym rywalem, że musieliśmy posyłać do boju nasz wyjściowy skład? A nawet jeśli, to czemu przy prowadzeniu 3-1 Lewandowski nie opuścił murawy? Kapitan „Biało-Czerwonych” zagrał całe spotkanie, a ostatnie 30 minut graliśmy trójką w ataku, z Milikiem i Piątkiem, ustawionymi przed „Lewym”.

Gdyby Sousa zdjął w 60. minucie Lewandowskiego i wprowadził za niego Piątka (robiąc zmianę 1:1), to być może z Węgrami mógłby zagrać, chociaż te pół godziny w drugiej połowie. Kto wie, czy takie rozwiązanie nie zmieniłoby ostatecznego rozstrzygnięcia.

Tymoteusz Puchacz, aka „człowiek wrzutka”

Odchodząc jednak od dywagacji na temat Lewandowskiego, warto pochylić się nad grą Tymoteusza Puchacza. Nie zliczę, ile razy łapałem się za głowę, widząc kolejny rajd i nieudolną wrzutkę piłkarza Unionu Berlin. Wrzutkę, albo niecelne podanie, bo właściwie taki repertuar zapodał kibicom na Narodowym w poniedziałek.

Ale to jeszcze jakoś można mu wybaczyć. Jest młody, dynamiczny, ma zdrowie do biegania. OK. Czarę goryczy przelało jednak jego zachowanie przy drugiej bramce dla Węgrów.

Pomijając fakt, jaką dziurę zostawiła nasza pomoc (do tego jeszcze wrócę) w środku pola i przed polem karnym, to Puchacz zachował się po prostu fatalnie. Na pewno kojarzycie sytuację z meczu na Euro ze Szwecją, kiedy to Przemysław Płacheta wracał truchtem za atakującymi Szwedami. Powiedzieć, że miałem flashbacki z tej sytuacji wczoraj, to jak nic nie powiedzieć. Mało tego, Puchacz na koniec miał jeszcze pretensje do kolegów za straconego gola.

Zresztą przy pierwszej bramce też należy się go czepiać. W końcu to Puchacz trącił piłkę tak, że spadł idealnie na głowę Andrasa Schafera.

Ale żeby być sprawiedliwym, trzeba nadmienić, że chyba żaden z naszych obrońców nie zaliczył udanego występu. Zarówno Dawidowicz, jak i Kędziora mieli momenty mocno elektryczne. Matty Cash również się do tego grona wpisał, choć on rzeczywiście próbował, mimo że często na jego plecach znajdowało się dwóch-trzech rywali.

Nauczymy się grać piłką

Odbiegając od defensywy, jestem wprost przerażony naszą bezradnością w środku pola. W poniedziałek nie było żadnego lidera, który wziąłby na siebie ciężar rozgrywania piłki, konstruowania akcji. Na początku próbował Jakub Moder, ale ostatecznie przygasł. Przez pierwsze kilka minut próbował Mateusz Klich, ale przygasł. Wejście Piotra Zielińskiego na drugą połowę nieco ożywiło grę, aczkolwiek i on w pojedynkę nie był w stanie przebić węgierskiego muru.

Znowu brakowało nam takiej zadziorności, zbierania drugich piłek, walki o pozycję. A przecież nasi kadrowicze pokazali, że to potrafią, chociażby w meczu z Anglią czy Hiszpanią. Z Węgrami tego jednak zabrakło.

Jeden pozytyw

Być może robię to na siłę, aczkolwiek nie wyobrażam sobie nie wspomnieć o Karolu Świderskim. Napastnik PAOK-u chyba jako jedyny na PGE Narodowym zaprezentował się z bardzo dobrej strony. Zebrał sporo fauli na sobie, kilka razy odważnie doskakiwał do rywali, stwarzając potencjalne zagrożenie. Fajnie wyglądało też jego cofanie się do drugiej linii, aby wesprzeć pomocnik w rozgrywaniu.

Będąc szczerym „Świder” podobał mi się od pierwszych minut. Na bramkę, która dała nam chwilowy remis, po prostu sobie zasłużył, jak nikt inny. Dla mnie był to zdecydowanie najjaśniejszy punkt reprezentacji Polski.

Ostra dyskusja między Najmanem a Stanowskim po meczu Polska-Węgry. „Kim ty jesteś, by zabierać głos?”

Mecz Polska-Węgry wywołał masę dyskusji w mediach społecznościowych. Na Twitterze ponownie doszło do wymiany zdań pomiędzy Krzysztofem Stanowskim a Marcinem Najmanem. O czym tym razem pisali obaj panowie?

Mało kto się spodziewał, że w takim stylu zakończymy eliminacje do Mistrzostw Świata 2022. W poniedziałek na zakończenie grupowej rywalizacji reprezentacja Polski poległa w starciu z niżej notowaną reprezentacją Węgier 1:2. Mimo to Biało-Czerwoni zagrają w marcu w barażach, a stawką rywalizacji będzie Mundial w Katarze.

Dyskusja na Twitterze

Po meczu wylała się fala krytyki zarówno w stronę Paulo Susy, jak i w stronę naszych reprezentantów. Swoje „trzy grosze” nt. meczu dorzucił Krzysztof Stanowski. Niedługo później dziennikarzowi odpisał Marcin Najman, który nie przebierał w słowach. Zresztą zobaczcie sami.

Tymoteusz Puchacz skomentował porażkę z Węgrami. „Tak to już jest w tej branży…”

Tymoteusz Puchacz zamieścił wpis na Instagramie, w którym podsumował to, co wydarzyło się wczoraj na boisku. Piłkarz Unionu Berlin przyznał się do błędów, a także podziękował tym, którzy okazali mu wsparcie.

Zapewnione baraże

Zakończyły się eliminacje do Mistrzostw Świata 2020. W ostatnim meczu grupowym reprezentacja Polska zawiodła na całej linii i przegrała z reprezentacją Węgier 1:2. Mimo to Biało-Czerwoni i tak zdołali awansować do baraży, które odbędą się w marcu. Ucierpiała jednak atmosfera wokół reprezentacji, gdyż z wczorajszego meczu ciężko jest wyciągnąć jakiekolwiek pozytywy.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Cezary Kulesza podsumował spotkanie z Węgrami. „Utrudniliśmy sobie drogę na mundial”

Pomeczowa krytyka

Po meczu z Węgrami mocno oberwało się Paulo Sousie, który postanowił wystawić wczoraj dość mocno odmieniony skład. Nie ma co jedna zrzucać całej winy na selekcjonera, gdyż wczoraj kilku piłkarzy – delikatnie mówiąc – się nie popisało. Jednym z taki zawodników był bez wątpienia Tymoteusz Puchacz, który poważnie zawinił przy utracie pierwszej bramki.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Porażka reprezentacji Polski na koniec eliminacji. Kilku zawodników dziś zawiodło [OCENY]

Wpis Puchacza

We wtorkowy poranek, kiedy emocje już nieco opadły, Tymoteusz Puchacz zamieścił wpis na Instagramie. Obrońca reprezentacja Polski przyznał się do popełnionych błędów, podziękował prawdziwym kibicom i najbliższym, a do tego zapowiedział, że on i jego koledzy zrobią wszystko, by awansować na Mundial.

– Zagraliśmy źle, popełniliśmy błędy, ja popełniłem błędy. Kluczowe błędy dla wyniku spotkania. Wiadomo, że teraz jestem najgorszy, nie umiem bronić i w ogóle nie umiem grać w piłkę. Tak to już jest w tej branży, że dziś się nie nadajesz, a za tydzień wszyscy Cię klepią po plecach – rozpoczął Tymoteusz Puchacz.

– W tej sytuacji chciałbym podziękować szczególnie prawdziwym. Prawdziwym ludziom, prawdziwym kibicom reprezentacji, którzy są na dobre i na złe. Możecie komentować, pisać artykuły jak bardzo się nie nadaje, jak bardzo słaby jestem nie grając w Bundeslidze. W wielu miejscach w których się znalazłem mnie nie widzieliście. W wielu miejscach w których mnie nie widzicie się znajdę – przekazał reprezentant Polski.

– Nie chce współczucia ani słów wsparcia, wchłonę wszystko i zamienię w siłę. Dziękuje moim bliskim, rodzinie i Bogu. Oni są ze mna na dobre i na złe. Zrobimy wszystko żeby Polska awansowała na mundial – zakończył.

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Tymoteusz Puchacz (@puszka.27)


TROLLNEWSY I MEMY

EkstraklasaTrolls.pl
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.