NEWSY I WIDEO

Dwaj kandydaci zostali w grze o posadę selekcjonera. Możliwy sensacyjny powrót

Tomasz Włodarczyk odniósł się do ostatniej wypowiedzi Cezarego Kuleszy. Według dziennikarza „Meczyków” nowy selekcjoner został już wybrany. Komunikat ma pojawić się w przyszłym tygodniu.




Cezary Kulesza poinformował, że dokonał już wyboru i wie, kto poprowadzi reprezentację Polski. Nazwiska jednak na razie nie ogłosił. Wciąż czekamy, żeby dowiedzieć się, kto zostanie nowym selekcjonerem.

Dwóch kandydatów

Według Tomasza Włodarczyka w grze pozostało tylko dwóch kandydatów. Z ustaleń dziennikarza wynika, że możliwy jest powrót Adama Nawałki oraz zatrudnienie Jana Urbana.




– Nie dam sobie uciąć palca. Jedni mówią: Adam Nawałka, drudzy: Jan Urban. Zobaczymy – ocenił Włodarczyk.

– Na ten moment nie ma jeszcze daty konferencji prasowej. Cezary Kulesza skupia na sobie uwagę i pewnie świetnie się bawi – dodał.

Włodarczyk podkreślił, że kadrę na pewno przejmie Polak. Nie ma w tym momencie tematu zatrudnienia obcokrajowca.

– Mogę powiedzieć, że selekcjonerem będzie Polak. Nenad Bjelica odpada. O decyzji Kuleszy nie wie wybrany kandydat. Komunikat będzie raczej w przyszłym tygodniu – podsumował „Włodar”.

Źródło: meczyki.pl

Cezary Kulesza wybrał selekcjonera! „Brakuje tylko podpisu”

Cezary Kulesza wybrał nowego selekcjonera reprezentacji Polski, informuje Mateusz Ligęza. Warunki zostały uzgodnione i do finalizacji negocjacji pozostał już tylko podpis.




Od ponad trzech tygodni reprezentacja Polski pozostaje bez selekcjonera. Licznik bije od 12 czerwca, kiedy do dymisji podał się Michał Probierz. Przez ten czas w mediach przewinęło się kilkadziesiąt nazwisk potencjalnych kandydatów, zarówno polskich, jak i zagranicznych. Pierwszym wyborem Cezarego Kuleszy był Maciej Skorża, jednak 53-letni szkoleniowiec odmówił prowadzenia reprezentacji Polski. To zmusiło Kuleszę do szukania planu „B”.

Nowy selekcjoner

W ostatnich dniach było wyjątkowo cicho w kwestii wyboru nowego selekcjonera reprezentacji Polski. Temat niespodziewanie wrócił w niedzielny wieczór. Mateusz Ligęza rozmawiał z Cezarym Kuleszą, który ogłosił, że nowy selekcjoner został już wybrany.

– Wiem, kto zostanie nowym selekcjonerem reprezentacji Polski. Ustalamy warunki. Wkrótce komunikat w tej sprawie! – przekazał Cezary Kulesza cytowany przez Mateusza Ligęzę.




Selekcjonerem będzie Polak

Chwilę później Mateusz Ligęza przekazał kolejne informacje. Dziennikarz przekazał, że warunki między nowym selekcjonerem a PZPN zostały już uzgodnione i do finalizacji brakuje już tylko podpisu. Ogłoszenie nowego selekcjonera ma nastąpić najwcześniej po powrocie Cezarego Kuleszy ze Szwajcarii, czyli w środę lub czwartek. Niewykluczone jednak, że prezes wstrzyma się z ogłoszeniem decyzji do przyszłego tygodnia, po Superpucharze Polski. Ligęza przekazał jeszcze jedną kluczową informację – selekcjonerem ma być Polak.

Lech Poznań rozważa transfer z ligi belgijskiej. Obrońca na radarze mistrza Polski

Lech Poznań nie ustaje w poszukiwaniu wzmocnień linii defensywnej. Jak informują japońskie media, na celowniku mistrza Polski znalazł się Haruya Fujii, środkowy obrońca belgijskiego KV Kortrijk i reprezentant Japonii.

Solidny stoper z Belgii

Fujii ma 24 lata i za sobą półtora roku gry w Belgii. W barwach Kortrijk rozegrał ponad 30 ligowych spotkań. Zespół spadł z Jupiler Pro League, a Japończyk szuka nowego klubu. Według Yahoo Japan sam zawodnik preferuje dalszą grę w Europie.

Zdaniem dziennikarzy z Japonii to właśnie gra w powietrzu sprawiła, że Lech Poznań przyjrzał się defensorowi bliżej. Statystyki przytoczone przez Szymona Janczyka z Weszło potwierdzają jego atuty: według Hudl StatsBomb, Fujii w minionym sezonie wygrał aż 75 procent pojedynków w powietrzu (średnio 2,84 na 90 minut), a także wyróżniał się wprowadzaniem piłki do gry.

Nie wszystko idealne, ale potencjał jest

Japończyk miał natomiast problemy z rozgrywaniem pod pressingiem rywala i typowymi pojedynkami w obronie. Jak podaje serwis Hudl WyScout i tutaj jego statystyki nie wyglądały źle — wygrał 71 procent takich starć.

Lech od dłuższego czasu bacznie obserwuje Fujiiego. Według Weszło, skauci Kolejorza jeździli do Belgii, by oglądać obrońcę z trybun.

Transfer powiązany z ruchami w obronie?

Choć Lech Poznań ma w kadrze pięciu stoperów, to niewykluczone, że dojdzie do zmian. Według Damiana Smyka z Goal.pl, klub rozważa odejście Bartosza Salamona, a według doniesień z Turcji, Alex Douglas znalazł się na celowniku Trabzonsporu.

Sprowadzenie Fujiiiego może być więc przygotowaniem na jedno z tych rozstań.

Źródło: Weszło, Goal.pl

Gikiewicz porównał sytuację w Widzewie Łódź do… Diogo Joty. „Nie wiemy, co będzie jutro”

Widzew Łódź rozbił w sparingu Jagiellonię aż 7-1. Rafał Gikiewicz zabrał głos po spektakularnym zwycięstwie i zaznaczył, jakie są ambicje jego drużyny na nadchodzący sezon. Posłużył się przy tym przykładem… zmarłego Diogo Joty.




Nowy sezon Ekstraklasy szczególnie rozpala kibiców Widzewa. W klubie pojawiły się ogromne pieniądze i przeprowadzane są bardzo mocne transfery. Naturalnie rosną przy tym aspiracje klubu.

„TOP 3”

Apetyty dodatkowo podsyciła ostatnia wygrana nad Jagiellonią Białystok. Widzew rozbił rywali aż 7-1. Rafał Gikiewicz przyznał po meczu na łamach TVP Sport, że ambicją klubu na nowy sezon jest walka o miejsce w topowej trójce. Posłużył się przy tym przykładem, który rozpalił opinię publiczną.




– Nasz cel to top 3 i tutaj nie ma żadnych wymówek. Trzeba mierzyć wysoko – zaznaczył Gikiewicz.

– Przykład Diogo Joty pokazuje, że nie wiemy, co będzie jutro – wypalił.

– Ten sezon może być dla niektórych ostatni, może być pół roku, bo jeśli będzie słaby, to w grudniu do Łodzi przyjedzie kolejny wagonik piłkarzy – uzupełnił.

Źródło: TVP Sport

Niespodziewane zainteresowanie Arkadiuszem Milikiem! Polak może zostać w Serie A i trafić do wielkiego klubu

Arkadiusz Milik przedłużył niedawno kontrakt z Juventusem, ale mimo to szuka sobie nowego klubu. Według portalu ilbianconero.com Polak zainteresował sobie inną wielka włoską markę.




Wydawało się, że 31-latek będzie powoli schodzić z europejskiego topu, po kolejnej kontuzji. Milik ostatni występ zaliczył jeszcze przed Euro 2024. W meczu towarzyskim z Ukrainą doznał trzeciego urazu kolana w swojej karierze.

Mocne marki

Napastnik stracił tym samym cały poprzedni sezon, ale doszedł do porozumienia z Juventusem w sprawie nowej umowy. Dogadano się również w kwestii rozłożenia jego pensji w ratach. „La Gazzetta dello Sport” podaje jednak, że Milik i tak musi szukać sobie nowego klubu.




Z kolei portal ilbianconero.com ustalił, że Polak może trafić do naprawdę solidnego klubu. Zainteresowany ma nim być AC Milan, z którego odeszli Luka Jović i Tammy Abraham. Na korzyść Milika działa również to, że zna go doskonale Massimiliano Allegrii. Włoch ma dodatkowo cenić sobie umiejętności 31-latka.

Poza Milanem, Milikiem mają się interesować także inne kluby. W tym gronie znajdują się Galatasaray oraz Nantes. Drugi kierunek jest o tyle ciekawy, że zawodnik występował już we Francji, gdy reprezentował Olympique Marsylię.

Wielki sukces kobiecej reprezentacji Polski! Mecz z Niemkami z rekordem oglądalności

Reprezentacja Polski kobiet przegrała swój pierwszy mecz na Euro 2025 z Niemcami (0-2). Mimo to piłkarki zaprezentowały się całkiem nieźle na tle mocniejszej drużyny. Dodatkowo ich spotkanie na antenie Telewizji Polskiej oglądała rekordowa ilość kibiców.




Polki długo prezentowały się bardzo solidnie w defensywie. Do przerwy utrzymały z Niemkami bezbramkowy remis. Miały przy tym również swoje sytuacje. Po zmianie stron rywalki doszły jednak do głosu i dwukrotnie pokonały Kingę Szemik.

Rekord oglądalności

Jeszcze niedawno piłka kobiet w naszym kraju nie była szczególnie popularna. Mało tego, w internecie pojawiała się masa memów i szykany z piłkarek. Tymczasem spotkanie z Niemkami na start Euro oglądało na antenie Telewizji Polskiej około dwóch milionów widzów.




Michał Zawacki, który komentował mecz w parze z Joanną Tokarską, przekazał, że był to zdecydowany rekord oglądalności. Nigdy w historii spotkanie kobiecej reprezentacji Polski nie spotkało się z takim zainteresowaniem.

Kolejny mecz Polki rozegrają we wtorek, tym razem ze Szwedkami. Najbliższe rywalki pokonały w pierwszym meczu Dunki (1-0).

Przełom odnośnie Wojciecha Szczęsnego w Barcelonie! Już niedługo oficjalne ogłoszenie

Sytuacja Wojciecha Szczęsnego w FC Barcelonie wciąż jest nie do końca jasna. Wkrótce ma się to jednak zmienić. Według najnowszych informacji, niedługo powinniśmy dostać potwierdzenie podpisania kontraktu.




30 czerwca wygasła umowa Szczęsnego z FC Barceloną. Wydawało się, że Polak jest pewniakiem do jej przedłużenia. Jak na razie nie zostało to jednak ogłoszone, więc formalnie 35-latek jest wolnym zawodnikiem.

Lada moment

Rywalizacja w bramce Blaugrany stała się ostatnio bardzo zażarta. Marc-Andre Ter Stegen wrócił po kontuzji, a klub pozyskał jeszcze Joana Garcię z Espanyolu. W odwodzie wciąż pozostaje także Inaki Pena.




Według ESPN nie powinniśmy się martwić w tej sytuacji o Wojciecha Szczęsnego. Polak miał otrzymać zielone światło do podpisania nowego kontraktu z Barceloną. Podpis pod umową ma złożyć zaraz po powrocie z wakacji.

Jeśli wszystko pójdzie dobrze, Szczęsny weźmie udział w pierwszym treningu Barcelony po przerwie między sezonami. Ten zaplanowano na kolejną niedzielę, 13 lipca.

To byłby hit. Legia może stracić swojego nowego trenera

Rumuńskie media informują o rzekomym zainteresowaniu Edwardem Iordanescu ze strony rumuńskiej federacji piłkarskiej. Nowy trener Legii jest łączony z objęciem tamtejszej reprezentacji latem przyszłego roku.




Poszukiwania nowego trenera Legii Warszawa trwały niezwykle długo. Ostatecznie następcę Goncalo Feio poznaliśmy 12 czerwca na krótko przed rozpoczęciem przygotowań do nowego sezonu. Władze stołecznego klubu powierzyły prowadzenie pierwszego zespołu Legii Edwardowi Iordanescu. Ostatnim miejscem pracy 47-latka była reprezentacja Rumunii, której był selekcjonerem w latach 2022-2024. Wcześniej prowadził głównie rumuńskie kluby.

Edward Iordanescu związał się z Legią dwuletnim kontraktem. Czy zostanie on wypełniony? Można w to wątpić, gdyż Rumun w żadnym klubie nie wytrzymał tak wiele czasu. A ostatnim trenerem Legii, który przepracował 2 pełne lata był… Maciej Skorża w latach 2010-2012.

Ostatnio rumuńskie media opublikowały informację, przez którą jeszcze trudniej uwierzyć w długoterminowy projekt z Iordanescu w roli głównej. Rumuński serwis „AS.ro” poinformował, że latem 2026 roku z reprezentacją Rumunii pożegna się Mircea Lucescu. A go na stanowisko selekcjonera miałby zastąpić… Edward Iordanescu. Jeden z włodarzy rumuńskie federacji miał już nawet przeprowadzić rozmowę w tej sprawie z ojcem obecnego trenera Legii.





źródło: as.ro, legia.net

Jerzy Dudek przytoczył anegdotę o spotkaniu z legendą. „Jeszcze nikt w Polsce o tym nie słyszał”

Jerzy Dudek to postać doskonale znana kibicom futbolu, ale jak się okazuje, polski bramkarz miał okazję poznać mistrza świata w… zupełnie innej dyscyplinie. Ciekawą anegdotę zdradził podczas studia w ramach losowania do turnieju Superbet Poland Darts Masters 2025.

Spotkanie z mistrzem jeszcze przed erą popularności darta

Dudek wspomniał sytuację z 1998 roku, kiedy występował w barwach Feyenoordu Rotterdam. To właśnie wtedy miał okazję spotkać pięciokrotnego mistrza świata w darcie, Raymonda van Barnevelda.

– Jeszcze jak nikt w Polsce nie wiedział o dartach, to ja już miałem zdjęcie z mistrzem świata. W 1998 roku, jak grałem w piłkę nożną w Rotterdamie, mistrzem świata w darcie został Raymond van Barneveld, wielki fan Feyenoordu. Przyjechał na stadion zrobić sobie zdjęcie – opowiadał były reprezentant Polski.

Jak zdradził Dudek, nie skończyło się tylko na zdjęciu.

– On później był wielokrotnym mistrzem świata. Pamiętam, że sobie z nim grałem jedną równą „rundę”, jeśli tak to można nazwać. Wspominam go z wielkim sentymentem – dodał.

Superbet Poland Darts Masters 2025

Jerzy Dudek odbędzie się w Gliwicach 4 i 5 lipca. W puli nagród turnieju znalazło się 100 tysięcy funtów, a najlepsi zawodnicy świata pojawili się w naszym kraju, by powalczyć o trofeum. Poniżej znajduje się lista par z pierwszej rundy.

Terminarz turnieju:

  • Piątek (04.07), 19:00 – mecze 1. rundy,
  • Sobota (05.07), 19:00 – ćwierćfinały, półfinały, finał

Źródło: Kanał Sportowy

Tomasz Hajto o decyzji Marcina Bułki: „Mam inne zdanie. Dobry menadżer załatwiłby mu Premier League” [WIDEO]

Marcin Bułka oficjalnie został nowym zawodnikiem NEOM SC. Polski bramkarz podpisał lukratywny kontrakt z saudyjskim klubem, który zagwarantuje mu aż 45 milionów euro za cztery lata gry. Decyzja golkipera wzbudziła mieszane reakcje. Głos w tej sprawie zabrał m.in. Tomasz Hajto, który ocenił ten ruch na antenie Polsatu Sport.

„Poszedł w kierunku pieniędzy”

Były reprezentant Polski nie kryje zaskoczenia wyborem Bułki, choć podkreśla, że nie zamierza go krytykować.

– Poszedł w kierunku pieniędzy. Ja mam inne zdanie, ale nie krytykuję jego wyboru. Musi patrzeć na swoją przyszłość. Krzysztof Piątek zagrał fantastyczny sezon w Basaksehirze, a też wybrał ciepłe kraje i dobry cash – przyznał Hajto.

Zdaniem byłego piłkarza, przy odpowiednich ruchach na rynku transferowym, Bułka mógłby spokojnie znaleźć atrakcyjny kierunek również w Europie.

– Jeżeli miałbym 30 lat, to rozważyłbym taką propozycję. W wieku 25 lat dobry menadżer byłby w stanie wynegocjować mu kontrakt w Premier League na poziomie sześciu milionów funtów rocznie – ocenił.

„Trudno będzie mu rywalizować w kadrze”

Hajto zwrócił również uwagę na możliwe konsekwencje transferu w kontekście reprezentacji Polski.

– Przede wszystkim rywalizowałby dalej w Europie. Trudno będzie mu rywalizować ze Skorupskim czy z Grabarą, będąc w Arabii Saudyjskiej – podsumował.

Bułka ma za sobą świetny sezon w barwach francuskiej Nicei, ale jego decyzja o przenosinach na Bliski Wschód z pewnością zamknie mu wiele sportowych drzwi w Europie. Z drugiej strony – zarobki na poziomie 11,25 miliona euro rocznie trudno zignorować.

Źródło: Polsat Sport

Nagranie z miejsca wypadku Diogo Joty. Z samochodu prawie nic nie zostało… [WIDEO]

Śmierć Diogo Joty wstrząsnęła całym piłkarskim światem. W mediach pojawiają się kolejne informacje ws. tego tragicznego wydarzenia. W sieci pojawiły się nagrania z miejsca wypadku.




W poniedziałkowy poranek piłkarskie media na całym świecie obiegła informacja o wypadku samochodowym piłkarza Liverpoolu, Diogo Joty. Niestety, Portugalczyk zmarł na miejscu. Według informacji ukazanych w mediach, do wypadku doszło w nocy ze środy na czwartek. W trakcie wyprzedzania miało dojść do pęknięcia opony w samochodzie, którym podróżował Jota. Pojazd zjechał z trasy, a następnie stanął w płomieniach. Osoby poruszające się samochodem zmarły. O szczegółach wypadku pisaliśmy TUTAJ.

Informacja o śmierci Diogo Joty poruszyła całe piłkarskie środowisko. Wraz z upływem czasu w mediach pojawiają się nowe informacje. W mediach społecznościowych można znaleźć nagrania tuż po wypadku, a także kilka godzin po całym wydarzeniu. Na drugim z tych nagrań widać szczątki samochodu, z którego niewiele pozostało.




Zaskakująca kandydatura na selekcjonera. „Zna język i nasze realia”

Jarosław Koliński wskazał ciekawą opcję na potencjalnego selekcjonera. Propozycję argumentował kilkoma ważnymi aspektami.




Reprezentacja Polski nadal pozostaje bez selekcjonera. Od dymisji Michała Probierza minęło już 21 dni. Wciąż nie wiemy natomiast, na kogo zdecyduje się postawić Cezary Kulesza.

„Zna język i nasze realia”

Głównym faworytem prezesa PZPN miał być Maciej Skorża. Trener Urawy nie zamierza jednak ruszać się z Japonii. W grze wciąż mieli zostać Nenad Bjelica czy Jan Urban. Obaj znają realia polskiej piłki.

Okazuje się, że pod nosem mamy także inną, ciekawą opcję. Jarosław Koliński na łamach „Meczyków” wskazał na… Aleksandara Vukovicia.




– Mam wrażenie, że jak Kulesza wymieni w mediach jakieś nazwisko, to ta osoba nie zostanie selekcjonerem – zaczął Koliński.

– Kandydatem, który jest do wzięcia, a zna język polski i nasze realia jest Aleksandar Vuković. Nie wskazuję go jako przyszłego selekcjonera, bo to byłaby szokująca kandydatura, ale jeżeli żadne z nazwisk, które dotąd przewinęło się w mediach miałoby nie zostać selekcjonerem, to kto wie. Pokazał, że jest dobrym trenerem – przejmował Piast Gliwice, gdy drużyna była blisko spadku z Ekstraklasy, w Legii Warszawa też potrafił wykonać dobrą pracę – dodał.

Cytowany fragment od [07:12]

Pierwsze ustalenia ws. wypadku Diogo Joty i jego brata. „Techniczny problem z samochodem”

Tragiczna śmierć Diogo Joty i jego brata Andre Silvy wstrząsnęła światem piłki nożnej. Portugalskie i hiszpańskie służby ustalają szczegóły nocnego wypadku, do którego doszło w okolicach Palacios de Sanabria w Hiszpanii. Jak informuje portal Record, powołując się na lokalną policję, wszystko wskazuje na to, że przyczyną tragedii był techniczny problem z samochodem.

Pęknięta opona podczas wyprzedzania

Do wypadku doszło w nocy ze środy na czwartek około godziny 00:30 na 65. kilometrze autostrady A-52 w gminie Cernadilla, w hiszpańskiej prowincji Zamora.

– Pojazd zjechał z drogi, po tym jak najprawdopodobniej jedna z opon pękła podczas wyprzedzania. W wyniku wypadku samochód stanął w płomieniach, a obaj pasażerowie zginęli. Jeszcze przed przeprowadzeniem badań kryminalistycznych jednego ze zmarłych zidentyfikowano jako Diogo Jotę, piłkarza Liverpoolu. Drugim był jego brat, Andre – przekazała Guardia Civil w oświadczeniu cytowanym przez Record.

Samochód, którym podróżowali zawodnicy, to Lamborghini. Auto po zjechaniu z drogi zapaliło się, co uniemożliwiło ratownikom udzielenie pomocy.

Piłkarski świat pogrążony w żałobie

Informację o śmierci 28-letniego Diogo Joty i jego 25-letniego brata potwierdziły już portugalska federacja piłkarska oraz Liverpool.

Diogo Jota był zawodnikiem „The Reds” od 2020 roku. Wcześniej grał m.in. w Wolverhampton i FC Porto. Andre Silva w ostatnim czasie występował w barwach portugalskiego drugoligowca Penafiel.

Źródło: Record

Polskie piłkarki skomentowały mity o zarobkach: „Nie chcemy tyle, co piłkarze, chcemy móc żyć z piłki”

Wokół zarobków w kobiecej piłce nożnej od lat narasta wiele mitów i uproszczeń. Największym z nich jest ten, że piłkarki chcą zarabiać tyle samo, co ich koledzy z męskich drużyn. Polskie zawodniczki zgodnie podkreślają: to nieprawda. Ich celem jest możliwość godnego utrzymania się z piłki i rozwój dyscypliny, a nie sztuczne porównywanie zarobków z mężczyznami. Polki porozmawiały z portalem Sport.pl, gdzie przedstawiły swoje zdanie na temat pieniędzy w damskim futbolu.

„Chcemy po prostu móc się z tego utrzymać”

Średnie zarobki w kobiecej i męskiej piłce nożnej to wciąż przepaść. Piłkarz w Ekstraklasie inkasuje miesięcznie od 30 do 50 tys. zł, podczas gdy piłkarka w Ekstralidze może liczyć na 4-5 tys. zł. Różnice widać też w reprezentacji. Każdy dzień zgrupowania to 600 zł dla zawodniczek, a 1000 zł dla zawodników.

Co więcej, choć stawki dla piłkarek rosną, trudno mówić o realnym postępie. Już w 1999 roku zawodniczki kadry dostawały 150 zł dziennie, co stanowiło ponad 23 proc. ówczesnej pensji minimalnej. Dziś ta sama kwota — choć wyższa nominalnie — to zaledwie nieco ponad 14 proc. minimalnego wynagrodzenia. Podobnie wygląda w Niemczech, Hiszpanii i całym świecie.

Redaktor Dawid Szymczak z portalu Sport.pl postanowił więc zapytać polskie środowisko kobiecego futbolu o głos w tej sprawie. Poniżej przytaczamy kilka cytatów z artykułu, do którego link znajdziecie TUTAJ.

– My nie chcemy być porównywane w zarobkach do mężczyzn. Chcemy po prostu mieć możliwość zarabiania pieniędzy. Chcemy mieć możliwość rozwoju w piłce nożnej. Mam na myśli to, że ja, mając 20 lat, byłam po dwóch kontuzjach barku. To są uszczerbki zdrowotne, które zostaną ze mną do końca życia. Ja to czuję i będę czuła. Podejmuję na boisku takie samo ryzyko jak mężczyzna, więc chciałabym mieć takie wynagrodzenie, żeby w przypadku urazu móc zapewnić sobie opiekę. Wiadomo, że zarobki będzie dyktowała ekonomia i popularność – powiedziała Kinga Szemik, bramkarka reprezentacji Polski.

– Nigdy nie spotkałam się z opinią jakiejkolwiek piłkarki, że chciałaby zarabiać tyle, co jakiś piłkarz. Mamy świadomość, na jakim etapie rozwoju jest nasza dyscyplina. Krok po kroku idziemy do przodu. Ale to są raczej małe kroczki. Powtarzanie tego zdania, że piłkarki chcą zarabiać tyle, ile piłkarze, służy chyba wyłącznie podburzaniu ludzi. Nie jest to prawdziwy przekaz – dodała Karolina Koch, trenerka GKS Katowice i była piłkarka.

Socjolożka dr Natalia Organista potwierdziła, że polskie zawodniczki znają realia.

– One zdają sobie sprawę, jaki prezentują dziś poziom, jakie wzbudzają zainteresowanie i jaką generują oglądalność. Wiedzą, że nie dostarczają takich dochodów z reklam i od sponsorów jak piłkarze. Nie chcą więc być traktowane równo, tylko sprawiedliwie. Jeśli reprezentują Polskę, to chcą mieć zapewnione takie warunki, by móc się skupić na reprezentowaniu Polski. Chodzi o profesjonalne uprawianie swojej dyscypliny, a nie zarabianie kolosalnych pieniędzy – podkreśla.

Amerykanki pogorszył sprawę?

Według Karoliny Koch mit o zarobkach przyszedł z USA.

– Te głosy przyszły do nas zza oceanu. Amerykanki zaczęły ten temat u siebie i bardzo go nagłośniły. Ich apele dotyczące zarobków padały jednak w zupełnie innej rzeczywistości i innych okolicznościach, niż mamy w Polsce. Tam piłkarki odnosiły bardzo duże sukcesy, generowały zainteresowanie, piłka kobiet ma w Stanach zupełnie inną pozycję. One walczyły na swoim podwórku i w swojej sprawie – zauważa trenerka.

Chcą się skupić na grze

Zdaniem dr. hab. Radosława Kossakowskiego kluczowa jest możliwość skupienia się tylko na grze.

– Zawodniczki nie chcą więc maybachów, tylko chcą w spokoju skupić się na grze w piłkę – mówi socjolog.

Wystarczy jedna niewykorzystana sytuacja, jeden błąd w obronie, by od razu odgrzewano stare mity o „roszczeniowych piłkarkach, które chcą zarabiać jak faceci”. Ale fakty i rzeczywistość mówią co innego. Polskie zawodniczki chcą po prostu móc godnie żyć z futbolu. A zaraz będą miały szansę przypomnieć o sobie nie tylko w dyskusjach o pieniądzach, ale przede wszystkim na boisku.

Już jutro o 21:00 reprezentacja Polski kobiet zagra z Niemkami w pierwszym meczu fazy grupowej mistrzostw Europy. Kolejne spotkania biało-czerwone rozegrają 8 lipca o 21:00 ze Szwecją, a na zakończenie fazy grupowej zmierzą się z Danią — 12 lipca, również o 21:00.

Źródło: Sport.pl

Dlatego Paulo Sousa uciekł z Polski. „Picie przez 5 dni. To było dla niego za dużo”

Kadencja Paulo Sousa w reprezentacji Polski zakończyła się już kilka lat temu. Mimo to, temat Portugalczyka regularnie wraca w mediach. Portal goniec.pl ustalił, że przyczyną odejścia szkoleniowca było zachowanie Cezarego Kuleszy.




Sousa nie przepracował w reprezentacji Polski pełnych 12 miesięcy. Pracę rozpoczął w styczniu 2021 roku, zaś odszedł jeszcze w grudniu. Zatrudniał go jeszcze Zbigniew Boniek, natomiast gdy odchodził, stery w PZPN trzymał już Cezary Kulesza.

Alkohol niezgody

Już wtedy media podawały, że właśnie nowy prezes był przyczyną dymisji Sousy. Teraz do temu powrócił goniec.pl. Z ustaleń portalu wynika, że Portugalczyk nie mógł dogadać się z Kuleszą. Dodatkowym problemem miał być z kolei alkohol, którego trener praktycznie nie spożywa.

– Sousa był wyczulony, bo sam nie spożywał ciężkich alkoholi. Ten przeskok między Czarkiem a Zbyszkiem to było dla niego za dużo – mówił na łamach Gońca anonimowy przedstawiciel PZPN.




Sousie szczególnie miały nie spodobać się dwie sytuacje. Pierwsza miała miejsce po meczu z Andorą (4-1) oraz zwycięstwie kadry U21 nad Niemcami (4-0). Kulesza miał być tak ucieszony wynikami, że pił kilka dni.

– Picie przez 5 dni. Przychodzili na treningi pijani, zaczepiali piłkarzy, gadali głupoty. (…) Krzyczał: „coach, coach!” do Sousy i zaczął go ściskać. Powtarzał, że Polacy wygrali. Sousa był zniesmaczony, bo mocno wtedy waliło od Czarka – czytamy na łamach portalu.

Kolejny zgrzyt miał nastąpić po porażce Polski z Węgrami (1-2). Klęska na PGE Narodowy oznaczała, że „Biało-Czerwoni” o awans na mundial będą musieli zagrać w barażach. Kulesza miał być wściekły i wezwał Sousę „na dywanik”. Spotkanie jednak się nie odbyło, bo prezes pod wpływem alkoholu o nim… zapomniał.




– Po przegranym meczu eliminacyjnym z Węgrami, Kulesza wezwał Sousę na rozmowę. Do spotkania jednak nie doszło, bo zostało odwołane w ostatniej chwili z powodu „innych ważnych planów prezesa”. Sousa był tym faktem mocno zniesmaczony, zwłaszcza, że dotarły do niego przekazy świadków pomeczowych wydarzeń w loży prezesa, którzy przyznawali, że Kulesza bezpośrednio ze stadionu został zawieziony do Białegostoku, będąc prawie nieprzytomnym – relacjonował kolejny informator.

Źródło: goniec.pl


TROLLNEWSY I MEMY

EkstraklasaTrolls.pl
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.