NEWSY I WIDEO

Organizacyjna porażka. Niebiesko-Biała perspektywa finału Pucharu Polski [REPORTAŻ]

Utrudnienia z transportem, zakorkowane miasto, blokada przy bramie, bałagan wokół stadionu, latające butelki, agresja policji, gaz i pałki. Za nieodpowiednie zachowanie garstki odpowiedzieli wszyscy.

To miał być wielki dzień dla polskiej piłki. Święto futbolu okazało się stypą. Ludzie nakręcali się na wyjazd do Warszawy od tygodni. Głód trofeum w kibicach Lecha jest ogromny, zwłaszcza w tak szczególnym sezonie. Mowa oczywiście o stuleciu istnienia.

Postanowiłem wybrać się z grupą fanatyków Kolejorza na finał Pucharu Polski, aby obejrzeć spotkanie z ich perspektywy. Niestety meczu prawie nikt nie zobaczył. Przepuszczono pojedyncze osoby z dziećmi, reszta musiała stać w kilkutysięcznym tłumie pod bramą nr 10.

Problemy z pociągami

Z obozu kibiców Lecha Poznań co jakiś czas wychodziły komunikaty o utrudnieniach związanych z wyjazdem na finał Pucharu Polski. Zaczęło się od sporu z PKP. Fanatycy próbowali załatwić optymalny transport. Okazało się jednak, że fani Kolejowego Klubu Sportowego otrzymali o wiele wyższe ceny za przejazd, niż ci z Rakowa. Zaporowa kwota zmusiła organizatorów wyjazdu do podjęcia decyzji o reorganizacji. Stanęło na tym, że większość wybrała się do stolicy autobusami oraz pociągami rejsowymi. Pozostali dotarli na własną rękę lub jednym (załatwionym w ostatnich dniach) pociągiem specjalnym.

Problemy z oprawą

Niecały tydzień przed finałem Pucharu Polski PZPN opublikował komunikat, w którym poinformował o warunkach postawionych przez prezydenta Warszawy i Komendę Miejską Państwowej Straży Pożarnej. „Kibice nie wejdą na stadion z flagami i banerami o wymiarach większych, niż 2 m x 1,5 m”. Był to podobno efekt opinii KM PSP, jednak nikt do końca nie wie, kto odpowiada za postawienie tego warunku. Po fakcie dochodzi do przerzucania winy na siebie (patrz zdjęcie poniżej).

Polski Związek Piłki Nożnej postanowił odwołać się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Fani Kolejorza poprosili o pomoc wojewodę województwa wielkopolskiego. Ostatecznie nic nie wskórano. Kibicom nie pozwolono wnieść flag, banerów i opraw.

Blokowanie wejścia

Nasz autokar wjechał do stolicy niedługo po godzinie 12:00. Korki w centrum spowodowały, że na parkingu pod stadionem wylądowaliśmy o 13:00. Pod bramami byliśmy 20 minut później. Na bilecie widniała informacja o otwarciu wejść o godzinie 14:00. Organizatorzy jednak widzieli ogromne tłumy, przez co już o 13:30 zakomunikowano, że otwarto bramy.

Kibice Lecha Poznań pod Stadionem Narodowym

Do głosu doszli „decyzyjni”, padł jasny komunikat. „Wiara, (po poznańsku „ludzie” – przyp. red.), czekamy, aż wejdzie oprawa. Nikt nie wchodzi, dopóki nie wniesiemy flag”. Reakcje kibiców na ten komunikat były mieszane, ale ostatecznie wszyscy się dostosowali. Nikt nie wchodził, były śpiewy. Irytacja rosła z każdą minutą. Część niebiesko-białego tłumu krzyczała, aby piłkarze nie wychodzili na murawę.

Część kibiców była w wyraźnym stanie nietrzeźwości, co doprowadziło do późniejszej eskalacji. Po kilkudziesięciu minutach nerwy były tak ogromne, że oprócz przyśpiewek szarpano bramę, rzucano butelkami w stronę stewardów i policji. To jednak nie była większość, a tylko jednostki. Później zaczęły się problemy.

Stanie na słońcu w kilkutysięcznym (o ile nie kilkunastotysięcznym) tłumie spowodowało, że część mdlała. Fani, którzy byli z przodu dostali gazem od policji. Kibice wołali „karetka, karetka„. Medycy pojawili się kilka minut później.

Kilkutysięczny tłum kibiców Lecha Poznań pod bramą nr 10

Jednostki prowokowały, a cierpieli wszyscy

Czekaliśmy pod bramą ponad trzy godziny, około 30. minuty meczu postanowiliśmy, że idziemy coś zjeść. Do food trucków mieliśmy aż trzy podejścia. Za pierwszym razem strzelano gazem w kibiców. Prawdopodobnie część fanatyków starła się z policją, a funkcjonariusze postanowili uderzyć we wszystkich. Uciekliśmy w stronę dworca Warszawa Stadion.

Drugie podejście. Spokojnie idziemy, gdy nagle biegnie na nas tłum ludzi, a za nimi „białe kaski” z pałkami w rękach. Uciekamy do autokarów (kilkaset metrów od bramy nr 10). W tym samym czasie na stadionie rozgrywano mecz.

Za trzecim podejściem poszliśmy okrężną drogą. Jedna z osób zapytała funkcjonariusza, czy możemy tędy przejść. „Jak chcecie, to idźcie” – usłyszeliśmy w odpowiedzi. Przechodząc obok uzbrojonego w odbezpieczoną pałkę policjanta, czułem lęk, że zaraz mogę otrzymać cios w plecy. Na szczęście nic się nie stało. Doszliśmy do food trucków, a wokół widać tylko syf. Nikt nie zadbał, aby podstawić kontenery na śmieci.

Policja obok food trucków

Chwilowy spokój, koniec meczu i kolejna zadyma

Niedługo po zakończeniu meczu zaczął się chaos, którego w zastanych warunkach nie dało się uniknąć. Organizator nie pomyślał i postanowił oddzielić parkingi kibiców Rakowa i Lecha tylko małym płotem. Sfrustrowani bojówkarze Kolejorza dali upust swojej złości. Do akcji ponownie wkroczyła policja. Podobnie jak wcześniej, ucierpiała większość. Nawet ci, co zachowywali się odpowiednio. Jeden kibic został staranowany przez konia.

Co chwilę było słychać strzały, wpuszczano gaz do autobusów. Widziałem, jak funkcjonariusz wszedł do jednego autokaru, grożąc pałą niewinnemu kierowcy. Do naszego też weszli, ale szybko zdołaliśmy ich wygonić i zamknąć drzwi. Przez kilkanaście minut próbowaliśmy wyjechać, gdy w tle działy się sceny rodem z lat dziewięćdziesiątych.

Moje miejsce w autobusie było przy oknie. Obawialiśmy się, czy szyba nie pęknie, ponieważ obok ciągle padały strzały oraz rzucano petardami. Jedna z nich wybuchła tuż przy naszym autokarze. Z parkingu wyjechaliśmy około godziny 19:00. W Poznaniu byliśmy o północy ze względu na jeden postój w połowie drogi. Co ciekawe, na wspomnianym MOP-ie nie było żadnej policji. Kilkuset kibiców było bez żadnego zabezpieczenia (fani wrogiego Kolejorzowi Widzewa Łódź nie mieszkają daleko, dlatego mogło dojść do niezłej jatki). Ktoś zorientował się dopiero po kilkunastu minutach. Wtedy przyjechało pięć radiowozów.

Zlot osób z biletami

Piłkarskie święto okazało się zlotem osób posiadających bilet na finał Pucharu Polski. To był bardzo smutny dzień nie tylko dla kibiców Lecha. Kilka osób w krawacie postanowiło nie dopuścić do wnoszenia flag, przez co tysiące osób zostało narażonych na utratę zdrowia.

Po meczu pojawiało się wiele komentarzy, co do zasadności bojkotu kibiców z Poznania. „Przecież dobrze wiedzieliście, że nie wejdziecie. Dlaczego nie mogliście zostawić flag i wejść bez nich?” Odpowiadam: Nie było takiej możliwości. Nawet jeśli ktoś bardzo chciał wejść na stadion, to nie mógł. Ultrasi zadecydowali.

Kogo za to winić?

Organizatorzy finału Pucharu Polski będą mieli ogromne pole do analizy. Finał Pucharu Polski odzyskał swój blask i prestiż, jednak zbyt często dochodzi do zadym. Organizacja wydarzenia była poniżej wszelkiej krytyki. Liczne przeszkody (od pociągów, po flagi) wywołały ogromne emocje wśród bardziej fanatycznych kibiców. Miejmy nadzieję, że ten finał będzie nauczką dla wszystkich.

Kibice Lecha Poznań chcą zbojkotować finał Pucharu Polski. Czekają na decyzję organizatorów

Kibice Lecha Poznań mogą nie pojawić się na trybunach Stadionu Narodowego podczas finału Pucharu Polski. Wynika to z zakazu wnoszenia flag, banerów i innych elementów oprawy, które przekraczają określone rozmiary.

W poniedziałek, 2 maja o godzinie 16:00 ma rozpocząć się finał Pucharu Polski. W decydującym o końcowym triumfie w rozgrywkach pojedynku zmierzą się ze sobą Lech Poznań oraz Raków Częstochowa. Podopieczni Marka Papszuna bronią trofeum, które zdobyli rok temu.

Na zaledwie godzinę przed meczem kibice Lecha Poznań wciąż przebywają pod bramami stadionu. Jest to swego rodzaju sprzeciw przeciwko zakazowi, jaki wprowadzili organizatorzy finału. Kibice nie mogą wnieść na stadion flag i banerów, które przekraczają wymiary 1,5 metra na 2 metry.

Fani Kolejorza domagają się zezwolenia na wniesienie elementów oprawy meczowej. Jeśli go nie otrzymają, to niewykluczone, że zbojkotują wydarzenie i nie pojawią się na stadionie.

Świetny czas Nicoli Zalewskiego. Zbigniew Boniek: „Mourinho się w nim zakochał”

Nicola Zalewski przeżywa piękny okres w swojej karierze. W polskim piłkarzu zakochał się sam Jose Mourinho, o czym opowiedział Zbigniew Boniek.

Kariera Nicoli Zalewskiego w końcu nabrała rozpędu. O talencie 20-letniego piłkarza wiemy nie od dziś, już wiele miesięcy temu podkreślał to także trener AS Romy, Jose Mourinho. Portugalski szkoleniowiec na początku tego sezonu jednak oszczędnie korzystał z usług polskiego piłkarza. Kiedy jednak Zalewski otrzymał szansę, to ją wykorzystał i od połowy lutego regularnie gra w barwach AS Romy na lewym wahadle. Polskiego piłkarza wielokrotnie wychwalały także włoskie media.

Zakochany Mourinho

Jose Murinho od dawna podkreśla talent Nicoli Zalewskiego. Ostatnio publicznie przyznał, że oglądanie Polaka w akcji jest czymś wspaniałym. Teraz te słowa podkreślił Zbigniew Boniek, który stwierdził, że Mourinho zakochał się w polskim piłkarzu.

Mourinho się w nim zakochał. Mourinho absolutnie zakochał się w Nicoli Zalewskim. Uważam, że ten chłopak tak samo, jak teraz, grał sześć czy siedem miesięcy temu, natomiast Mourinho widział go wtedy tylko jako młodego, wchodzącego do zespołu chłopaka. Teraz zaś zaistniała taka sytuacja, że kilka słabych meczów zaliczył Matiasa Vinii na lewej obronie, więc Mourinho przemodelował system i wystawił Zalewskiego na wahadle. I załapało, wypaliło – skomentował Zbigniew Boniek.

– Zalewski jest piłkarzem szybkim, wytrzymałym, z dobrą techniką użytkową, potrafił się wkomponować do tego zespołu. Jak każdy młody zawodnik, jest też oceniany w sposób ciut bardziej entuzjastyczny niż zawodnicy bardziej od niego doświadczeni. To dobry zawodnik, z perspektywami na wielką karierę, ale jeszcze aż nie zachwycałbym się nim, dajmy mu czas. Umie grać w piłkę. Ma strzał, ma drybling, ma dośrodkowanie. Poprawia się w grze w defensywie. Może być alternatywą na lewej stronie w reprezentacji Polski. Im wyżej będzie grał, tym lepiej – dodał Boniek.

Statystyki

W tym sezonie Nicola Zalewski wystąpił w 19 meczach w barwach AS Romy, biorąc pod uwagę wszystkie rozgrywki. W tym czasie zaliczył dwie asysty, obie w Lidze Konferencji Europy. Portal „Transfermarkt” wycenia Zalewskiego na 2,5 miliona euro.

Więcej nt. Nicoli Zalewskiego znajdziecie poniżej:


źródło: weszło

Włoski polityk ponownie krytykuje Zalewskiego. Prosi Mourinho, by nie powoływał Polaka na mecz z Leicester

Antonello De Pierro ponownie zabrał głos w sprawie Nicoli Zalewskiego. Tym razem włoski polityk wzywa Jose Mourinho, by ten nie powoływał polskiego piłkarza na najbliższy mecz przeciwko Leicester City.

Całe zamieszanie związane z Nicolą Zalewskim i Antonello De Pierro rozpoczęło się od wypowiedzi polskiego piłkarza. Po pierwszym meczu pomiędzy Leicester City a AS Romą Nicola Zalewski powiedział, że wybrał polską reprezentację z szacunku dla swojej rodziny. 20-latek podkreślił także, że w 100% czuje się Polakiem. Całą wypowiedź znajdziecie TUTAJ.

Krytyka ze strony włoskiego polityka

Po deklaracji polskiego piłkarza głos zabrał Antonello De Pierro. Włoski polityk uważa, że słowa Zalewskiego są przejawem braku wdzięczności ze względu na to, że niemal całe życie spędził we Włoszech. Życzył Polakowi także krótkiej kariery. Wypowiedź przeczytacie TUTAJ.

Prośba do Mourinho

Po kilku dniach Antonello De Pierro ponownie dał o sobie znać. Tym razem Włoch wezwał Jose Mourinho, by ten nie powoływał polskiego piłkarza na najbliższy mecz przeciwko Leicester City w Lidze Konferencji Europy. Polityk chce ukarania piłkarza za przejaw braku szacunku do kraju, w którym się wychował.

Bartosz Frankowski pod ostrzałem Czechów. Podyktował kontrowersyjny rzut karny [WIDEO]

Bartosz Frankowski miał przyjemność sędziowania meczu na szczycie ligi czeskiej, pomiędzy Slavią Praga a Viktorią Pilzno. Niestety nasz arbiter podyktował kontrowersyjny rzut karny, który może przesądzić o mistrzostwie. Na rozjemcę spotkania wylała się fala krytyki. 

W niedzielę rozegrało się spotkanie, które mogło przesądzić o mistrzostwie Czech. Liderująca w tabeli Viktoria Pilzno podejmowała drugą Slavię Praga, nad którą ma dwa punkty przewagi. Do poprowadzenia tego meczu ściągnięto z Polski Bartosza Frankowskiego.

Kontrowersje

Widowisko zakończyło się remisem (1-1). Tym samym przewaga Viktorii nie uległa zmianie. Doszło do tego jednak w niezwykle kontrowersyjnych okolicznościach. W 88. minucie polski arbiter podyktował rzut karny dla Slavii, którego na bramkę zamienił Ondrej Kudela.

Viktoria szybko rzuciła się do ataku, aby jeszcze w końcówce odrobić straty. W pole karne rywali wpadł Matej Trusa, który runął na murawie po kontakcie z przeciwnikiem. Frankowski podyktował kolejny rzut karny. Wykorzystał go Jean David Beauguel i ustawił wynik na remisowy.

Podyktowana „jedenastka” wzbudziła ogromne kontrowersje. Arbiter nie zdecydował się na obejrzenie powtórki, co tylko bardziej rozwścieczyło kibiców.

– W Premier League takiego karnego by nie było. Moim zdaniem Trusa wcale nie musiał upaść. Jeśli był kontakt, to minimalny – stwierdził czeski dziennikarz Pavel Hartman.

– Trusa stracił równowagę. Kontakt był minimalny. Moim zdaniem nie doprowadził do upadku piłkarza Viktorii – dodał z kolei doświaczony szkoleniowiec Vlasimil Palicka.

Włoskie media zachwycone Skorupskim. Polak okrzyknięty bohaterem meczu z Romą

Łukasz Skorupski ma za sobą kolejny udany mecz w barwach Bolonii. Tym razem Polak świetnie spisał się przeciwko AS Romie. Włoskie media okrzyknęły zgodnie naszego golkipera bohaterem i najlepszym piłkarzem spotkania. 

W niedzielę na Stadio Olimpico w Rzymie nie uświadczyliśmy żadnych goli. Spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem, a duża w tym zasługa Łukasza Skorupskiego, który zanotował kolejny świetny występ między słupkami Bolonii. Dla 30-latka był to szczególny mecz. W AS Romie przebywał przez pięć lat (2013-2018).

Bohater meczu

Dodatkowo Polak ma po nim spore powody do zadowolenia. Świetnie zaprezentował się w bramce Bolonii, zachowując czyste konto. Włoskie media zgodnie stwierdziły, że był najlepszym piłkarzem na boisku oraz okrzyknęły go bohaterem swojego zespołu.

– Przedłużył dobrą passę Bolonii. Wielki bohater wieczoru na Stadionie Olimpijskim. Najpierw powiedział „nie” Zaniolo, zamknął drzwi przed Carlesem Perezem, a potem klasowo zatrzymał Kumbullę napisało „TuttoMercatoWeb”, oceniając Polaka na „7,5”.

– Bez wątpienia najlepszy w stawce. Był autorem ważnych interwencji. Najpierw odmówił radości z gola Zaniolo, a potem Perezowi, ale prawdziwym majstersztykiem była obrona przeciwko Kumbulli w drugiej połowie – dodaja calciomercato.com, które przyznało Skorupskiemu tę samą ocenę. 

Włoski oddział „Eurosport” przyznał Polakowi nieco niższą ocenę. Redakcja stwierdziła jednak mimo to, że był najlepszym piłkarzem na boisku.

– Zareagował na strzał Zaniolo, dobry po uderzeniu Pereza, niesamowity po strzale głową Kumbulli. Trzy ważne interwencje – argumentowano.

Czas na nowy etap w życiu Zlatana Ibrahimovicia? Szwed może dołączyć do agencji Mino Raioli

W październiku Zlatan Ibrahimović skończy 41 lat. Niewykluczone, że wkrótce Szwed zakończy sportową karierę. Jeśli by tak się stało, to niewykluczone, że wówczas Zlatan dołączyłby do agencji menadżerskiej zmarłego niedawno Mino Raioli.

Przed kilkoma dniami świat obiegła informacja o śmierci Mino Raioli. Włoski agent piłkarski zmarł w wieku 54 lat. Od dłuższego czasu zmagał się z chorobami płuc. O śmierci Raioli poinformowała jego rodzina.

Wielkie nazwiska

Włoch uchodził za jednego z najlepszych agentów piłkarskich na świecie. Z jego agencją menadżerską związani są obecnie między innymi Erlin Haaland, Matthijs de Ligt, Gianluigi Donnarumma, Paul Pogba, czy też Zlatan Ibrahimović. Rodzina Raioli poinformowała w oświadczeniu, że „Misja Mino, czyli uczynienie piłki lepszym miejscem dla piłkarzy – będzie kontynuowana z tą samą pasją”.

Koniec kariery coraz bliżej

Jak wspomnieliśmy, jednym z podopiecznych Mino Raioli był Zlatan Ibrahimović. Panowie współpracowali ze sobą przez długie lata. Szwedzki piłkarz ma na karku już 40 lat. Kiedy pojawia się na boisku w barwach Milanu, wciąż potrafi dać swojemu zespołowi wiele dobrego. W ostatnim czasie w regularnej grze przeszkadzają mu jednak liczne kontuzje.

Nowa rola Ibrahimovicia?

Kontrakt Zlatan Ibrahimovicia z AC Milan wygasa wraz z końcem tego sezonu. Włoskie media podają, że w przypadku zakończenia kariery Szwed mógłby dołączyć do agencji Mino Raioli. Zdaniem „tuttomercatoweb.com” miałoby do tego dojść latem przyszłego roku. Zlatan pełniłby przede wszystkim rolę wizerunkową. Niewykluczone jednak, że wraz z upływem czasu jego wpływ na działanie agencji by się zwiększał. Obecnie władza została powierzona kuzynowi Mino, Vincenzo Raioli.


źródło: tuttomercatoweb.com

Ofiarna interwencja Kamila Grabary. Polak uchronił swój zespół przed porażką [WIDEO]

W meczu 28. kolejki ligi duńskiej FC Midtjylland zremisowało na własnym obiekcie z FC Kopenhaga 0:0. Tym samym Kamil Grabara zanotował już 16. czyste konto w tym sezonie duńskiej ligi. W pewnym momencie Polak musiał ofiarnie ratować swój zespół przed utratą bramki po nierozważnym podaniu jednego z obrońców.

Wielki powrót Cristiano Ronaldo? Media piszą o transferze do Realu Madryt!

Zdaniem dziennikarzy brytyjskiego „Daily Mirror”, Cristiano Ronaldo podczas najbliższego okna transferowego może ponownie trafić do Realu Madryt. Byłby to powrót Portugalczyka na Santiago Bernabeu po czterech latach.

Cristiano Ronaldo po raz pierwszy trafił do Realu Madryt w 2009 roku. Dla klubu ze stolicy Hiszpanii grał aż do 2018 roku. W tym czasie rozegrał dla Królewskich 438 oficjalnych spotkań oraz strzelił 450 goli. W 2018 roku trafił do Juventusu Turyn, a po trzech sezonach spędzonych we Włoszech wrócił do Manchesteru United. Jak się okazuje, wkrótce możemy być świadkami kolejnego powrotu z udziałem Portugalczyka.

Rewolucja w Manchesterze United

Obecny sezon nie układa się po myśli Manchesteru United. Władze klubu zadecydowały, że od przyszłego sezonu nowym trenerem Czerwonych Diabłów będzie Erik ten Hag. Z kolei Ralf Rangnick zdołał już zapowiedzieć, że w letnim oknie transferowym dojdzie do solidnej rewolucji kadrowej. Niewykluczone, że zmiany dotkną także Cristiano Ronaldo.

Odejście Ronaldo?

Dziennikarze „Daily Mirror” piszą, że sytuacja Cristiano Ronaldo w Manchesterze wciąż nie jest taka pewna. Z artykułu dowiadujemy się, że nie jest takie oczywiste, czy Erik ten Hag będzie chciał opierać zespół na doświadczonym Portugalczyku. Holender będzie chciał postawić przede wszystkim na młodych piłkarzy.

Real otwarty na transfer

Z kolei na Santiago Bernabeu są pełni podziwu występów Ronaldo w tym sezonie i są „bardziej niż otwarci” na ponowne powitanie swojej legendy. Kluczowe postacie w klubie wciąż widzą w 37-latku piłkarza, który będzie w stanie strzelić określoną liczbę goli w LaLiga. Sam piłkarz byłby zapewne skłonny na przenosiny, ze względu na możliwość gry w Lidze Mistrzów. Mimo wszystko celem numer jeden Realu Madryt wciąż pozostaje Kylian Mbappe.


źródło: daily mirror

Maciej Skorża podgrzewa atmosferę przed finałem Pucharu Polski. „Skupiamy się tylko na tym meczu”

Wielkimi krokami zbliża się finał Pucharu Polski, w którym zmierzą się Lech Poznań oraz Raków Częstochowa. Dzień przed meczem odbyła się konferencja prasowa. Skupiamy się tylko na tym meczu. W tej chwili nawet rozgrywki ligowe nie są dla nas istotne – powiedział Maciej Skorża.

Już w poniedziałek, 2 maja odbędzie się finał Pucharu Polski 2021/2022. O godzinie 16:00 rozpocznie się pojedynek pomiędzy Lechem Poznań a Rakowem Częstochowa. Spotkanie zostanie rozegrane na PGE Narodowym w Warszawie. Sędzia jutrzejszego meczu będzie Szymon Marciniak.

Przygotowania do finału

Na dzień przed meczem odbyły się konferencje prasowe z udziałem przedstawicieli obu drużyn. Z dziennikarzami spotkał się m.in. Maciej Skorża, który opowiedział nieco o przygotowaniach do meczu.

– Nie żyjemy przeszłością. Skupiamy się tylko na tym meczu. W tej chwili nawet rozgrywki ligowe nie są dla nas istotne. Od początku tygodnia żyjemy i przygotowujemy się mentalnie do tego meczu. Nie mam żadnych wątpliwości, że w sferze mentalnej ten mecz będzie najważniejszy. [..] Dla nas cel jest jeden – zdobyć Puchar Polski i po to tu przyjechaliśmy – ocenił Maciej Skorża.

– To są zawodnicy, którzy mają świadomość swoich umiejętności, którzy mają doświadczenie i duży talent. Myślę, że to jest moment, w którym wszyscy jako drużyna wiemy, czego chcemy. Mamy określony cel do spełnienia – dodał trener Lecha Poznań.

Więcej o Pucharze Polski przeczytacie poniżej:

Szymon Żurkowski z golem przeciwko Torino. Ładny strzał z dystansu [WIDEO]

Empoli przegrało z Torino (1:3) w 35. kolejce Serie A. Jedyną bramkę dla ekipy gospodarzy zdobył Szymon Żurkowski.

Kibice obu zespołów na pierwszą bramkę w spotkaniu musieli czekać do drugiej połowy. W 56. minucie meczu Szymon Żurkowski podjął odważną próbę strzału z dystansu. Futbolówka po jego uderzeniu wpadła do siatki.

Później było tylko gorzej

Niedługo po strzeleniu bramki przez Polaka, z boiska wyleciał Verre i Empoli grało w dziesiątkę. W 78. minucie Andrea Belotti doprowadził do wyrównania. Później było tylko gorzej. W 86. minucie z boiska wyleciał kolejny zawodnik gospodarzy. Stojanowić musiał opuścić plac gry po tym, jak obejrzał dwie żółte kartki. Turyńczycy poszli za ciosem i w 87. oraz 96. minucie swoje dwa trafienia dołożył Belotti.

Ekipa Szymona Żurkowskiego zajmuje 14. miejsce w tabeli Serie A. Empoli skompletowało 37 „oczek” w ciągu 35 spotkań.

Wymiana zdań Sloniny z Klimalą po rzucie karnym. Bramkarz Chicago Fire zna „łacinę kuchenną” [WIDEO]

W nocy z soboty na niedzielę Chicago Fire przegrało na własnym stadionie z New York Red Bulls 1:2. Oba gole dla „Byków” zdobył Patryk Klimala, natomiast w bramce gospodarzy stał Gabriel Slonina. Jedno z trafień Polaka padło po strzale z rzutu karnego. Golkiper „La Maquina Roja” po ostatnim gwizdku sędziego podszedł do swojego „oprawcy” i nieco wulgarnie skomentował wydarzenia na boisku. 

Patryk Klimala bohaterem Nowego Jorku. Dwukrotnie pokonał Gabriela Sloninę [WIDEO]

W nocy z soboty na niedzielę Chicago Fire podejmowało na własnym stadionie New York Red Bulls. Bohaterem „Byków” okazał się Patryk Klimala, który po wejściu z ławki zdołał odwrócić losy meczu.

W pierwszej połowie spotkania nic nie wskazywało na to, aby goście mieli wywieźć z Soldier Field 3 punkty. Już w 17. minucie rzut karny na bramkę zamienił Xherdan Shaqiri. Wynik 1:0 utrzymywał się aż do końcowych minut drugiej odsłony gry.

Patryk Klimala show

Trener Gerhard Struber w obliczu niekorzystnego wyniku dokonał zmiany w przerwie. Na placu gry pojawił się Patryk Klimala, który juz pół godziny później dał swojej drużynie wyrównanie. Przy jego golu asystował były piłkarz Legii Warszawa, Luquinhas.

Chicago Fire kończyło ten mecz w dziewiątkę, ponieważ z boiska wylecieli Jhon Duran oraz Rafael Czichos. W doliczonym czasie drugiej połowy osłabionych gospodarzy ponownie ukuł Patryk Klimala. Tym razem Polak wykorzystał rzut karny.

Real Madryt przypieczętował mistrzostwo Hiszpanii. Courtois wbił szpilkę FC Barcelonie

Real Madryt po zwycięstwie nad Espanyolem Barcelona zagwarantował sobie mistrzostwo Hiszpanii w sezonie 2021/2022. Bramkarz „Królewskich”, Thibaut Courtois, w wywiadzie odniósł się do ligowego klasyku, w którym FC Barcelona rozgromiła jego klub.

Najważniejsze rozstrzygnięcie w aktualnej kampanii ligowej w Hiszpanii przyszło bardzo szybko. Real Madryt na cztery kolejki przed końcem rozgrywek przypieczętował mistrzostwo kraju wysokim zwycięstwem nad Espanyolem Barcelona.

Teraz podopieczni Carlo Ancelottiego mogą całkowicie skupić się na Lidze Mistrzów. W najbliższą środę „Królewscy” zmierzą się na Estadio Santiago Bernabeu z Manchesterem City i spróbują odrobić jednobramkową stratę z pierwszego meczu półfinałowego.

Szpilka w kierunku Barcelony

Chociaż Real Madryt był liderem LaLiga od 3. kolejki, to stołeczny klub nie zdołał uchronić się od bolesnych wpadek. Największym blamażem „Los Blancos” była marcowa porażka z FC Barceloną na własnym stadionie. Po zdobyciu mistrzostwa Hiszpanii Thibaut Courtois wspomniał tamte wydarzenia i wbił szpilkę w odwiecznego rywala.

– Kluczem było to, co działo się po El Clasico. Niektórzy po tym meczu świętowali, jakby zdobyli mistrzostwo. Mówili, że udało im się wrócić. My zachowaliśmy spokój – powiedział Belg, którego cytuje dziennik „Marca”.

Atletico nie uhonoruje Realu zgodnie z tradycją? „Mocno szanujemy naszych kibiców”

W sobotę Real Madryt przypieczętował zdobycie 35. mistrzostwa Hiszpanii w swojej historii. Zgodnie z tradycją triumfatorowi LaLiga w kolejnym meczu na krajowych boiskach przysługuje honor, jakim jest otrzymanie szpaleru od drużyny przeciwnej. Wiele wskazuje jednak na to, że Atletico Madryt nie ma zamiaru dokonać takiego gestu.

Losy tytułu mistrzowskiego w Hiszpanii były rozstrzygnięte już od jakiegoś czasu. W związku z potknięciami FC Barcelony Real Madryt przed 34. kolejką musiał zdobyć zaledwie jeden punkt do końca ligi, aby zagwarantować sobie końcowy triumf.

Podopieczni Carlo Ancelottiego przypieczętowali krajowy czempionat już przy pierwszej okazji, czyli meczem z Espanyolem. „Królewscy” mocno rezerwowym składem rozgromili klub z Barcelony 4:0 i mogli przystąpić do hucznego świętowania.

Atletico nie zrobi szpaleru?

Od ponad 50 lat tradycją w Hiszpanii jest ustawianie szpaleru dla drużyny, która zdobyła mistrzostwo lub puchar kraju. Real Madryt może jednak nie zostać uhonorowany takim gestem przed kolejnym spotkaniem ligowym przeciwko Atletico Madryt. Dlaczego?

Według informacji przekazanych przed radio SER „Rojiblancosnie mają zamiaru oklaskiwać swoich sąsiadów. Decyzję argumentują zachowaniem „Królewskich” sprzed ośmiu lat. Real nie zrobił wówczas szpaleru przed finałem Ligi Mistrzów, chociaż Atletico tydzień wcześniej wygrało ligę hiszpańską. Ważnym aspektem jest jednak to, iż UEFA nie pozwala na takie zachowania w swoich rozgrywkach, a tym bardziej w meczu o końcowy triumf.

Stanowisko klubu potwierdził poniekąd José María Giménez po sobotnim spotkaniu z Athletikiem Bilbao.

– Gratulujemy Realowi zdobytego tytułu. Myślę, że na niego zasługują… ale my mocno szanujemy naszych kibiców – powiedział Urugwajczyk. 


TROLLNEWSY I MEMY