Haaland opowiedział o spięciu z bramkarzem Sevilli. „Nie wiem, co to znaczy” [WIDEO]

Borussia Dortmund po trudnym dwumeczu z Sevillą awansowała do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Dzięki lepszemu wynikowi w pierwszym spotkaniu w rewanżu „Czarno-Żółtym” wystarczył remis 2-2. Znowu główną rolę w składzie BVB odegrał Erling Haaland.

Spotkanie niemal od początku wydawało się być pod kontrolą Borussii. Podopieczni Edina Terzicia wyszli na prowadzenie w 35 minucie po bramce niesamowitego Norwega. Dublet mógł mieć już po przerwie, jednak w 48. minucie VAR odebrał mu gola. Co się odwlecze to nie uciecze, więc w 54. minucie Haaland dołożył bramkę z rzutu karnego i zapewnił BVB dwubramkowe prowadzenie.

Niebezpiecznie zrobiło się w okolicach 70. minuty meczu. Wówczas En Nesyri także zamienił „jedenastkę” na gola i dał Sevilli kontakt z gospodarzami. Marokańczyk jest co ciekawe uważany za potencjalnego następcę Haalanda w Borussii. W doliczonym czasie gry znowu dał sygnał włodarzom BVB. 23-letni napastnik dołożył jeszcze jednego gola i ustanowił wynik rewanżu.

„Nie mam pojęcia, co do niego krzyknąłem”

Przy rzucie karnym Haalanda wytworzyło się nieco kontrowersji. Początkowo Bono zdołał obronić strzał Norwega. Jak się okazało bramkarz Sevilli przekroczył przy tej próbie linię bramkową. Sędzia nakazał zatem powtórzenie „jedenastki”, co Norweg skrzętnie wykorzystał. Napastnik w obu meczach 1/8 finału Ligi Mistrzów strzelił dublet.

– To był trudny mecz. Jestem zmęczony, ale cieszę się z awansu do następnej rundy – przyznał po awansie.

Dziennikarz w pomeczowym wywiadzie zadał również pytanie o wspomniany rzut karny. Wszyscy zastanawiali się, co Norweg krzyknął do Bono po powtórzonej i wykorzystanej „jedenastce”. Dostał w końcu za to żółtą kartkę, bo sędzia uznał to za niesportowe zachowanie.

– Nie trafiłem za pierwszym razem, ale bramkarz przekroczył przepisy. Był wyraźnie przed linią. Gdyby został na linii, to byłby gol – analizował 20-latek.

– Później się poprawiłem. Po pierwszej próbie bramkarz krzyknął mi w twarz , więc pomyślałem, że tym przyjemniej będzie strzelić kolejnego gola. Nie mam pojęcia, co do niego krzyknąłem. Po prostu powiedziałem to samo, co powiedział mi. Sam nie wiem, co to znaczy – zdradził Haaland.

Znamy szczegóły kontraktu Marka Hamsika w IFK Göteborg! Szokująco niskie zarobki Słowaka

8 marca IFK Göteborg oficjalnie potwierdziło zakontraktowanie Marka Hamsika. Były piłkarz m.in. SSC Napoli podpisał umowę ze szwedzkim klubem do końca tego sezonu. Poznaliśmy również potencjalne zarobki reprezentanta Słowacji.

Przed kilkoma dniami Marek Hamsik rozwiązał umowę ze swoim dotychczasowym pracodawcą – Dalian Professional. W obliczu zbliżającego się EURO 2020(1), gdzie zagra również reprezentacja Słowacji, dla 33-latka niezwykle ważna jest regularna gra.

Dlaczego nie Slovan Bratysława?

Jeszcze kilka dni temu głośno mówiło się o zainteresowaniu ze strony CSKA Moskwa oraz przede wszystkim rodzimego Slovana Bratysława. Ostatecznie Słowak nie trafił do żadnego z tych klubów.

Marek był blisko CSKA, ale sprawa nie wypaliła przez uraz. Następnie był bardzo blisko Slovana i zrobiła się z tego nawet mała afera. Slovan wydał oświadczenie, że Marek nie wróci do klubu, mimo że faktycznie trwały negocjacje. Rozbiło się o długość umowy, bo Slovan chciał, żeby pomógł im w pucharach i odszedł jako wolny zawodnik. Na to nie chciał zgodzić się Marek i jego ludzie. Slovan chyba zaliczył wpadkę, bo reakcje kibiców są takie sobie – czytamy na weszło.com.

Hamsik w IFK Göteborg

Tak więc powrót do klubu, którego jest wychowankiem, nie wypalił. Po 33-letniego Słowaka zgłosił się szwedzki IFK Göteborg. Blåvitt zaoferowali Hamsikowi kontrakt do końca sierpnia tego roku. Liga szwedzka zyskała niesamowitą gwiazdę, z kolei piłkarz może w spokoju przygotowywać się do nadchodzących Mistrzostw Europy.

– Bardzo cieszę się, że mogę tutaj być. Jestem pozytywnie zaskoczony niesamowitymi możliwościami szkoleniowymi, które znajdują się w klubie – powiedział dla oficjalnej strony IFK Goteborg.

Zarobki Marka Hamsika

W całym tym zamieszaniu szokujący jest nie tylko sam ruch zawodnika, ale i szczegóły zawarte w kontrakcie. Jak podaje Piotr Piotrowicz – pasjonat ligi szwedzkiej – Hamsik ma zarabiać ok. 50 tysięcy złotych miesięcznie! Dla porównania średnie zarobki w Koronie Kielce w 2017 roku wynosiły w graniach połowy tej sumy.

https://twitter.com/Piotrowicz17/status/1369258926219407362

https://twitter.com/Piotrowicz17/status/1369314207058034688

źródło: weszło.com

Utalentowany obrońca Werderu Brema odrzucił zakusy Niemców. „Jestem i czuję się Polakiem”

Obrońca wypożyczony z Werderu Brema do Warty Poznań udzielił wywiadu portalowi WP Sportowe Fakty. Mający polską rodzinę Maik Nawrocki podkreśla jednak, że priorytetem jest dla niego reprezentowanie biało-czerwonych barw.

Odrzucił zakusy Niemców

Nawrocki od lat przebija się w strukturach niemieckiego klubu. Swoją dobrą formą zapracował na wypożyczenie do ekstraklasowej ekipy, Warty Poznań. W Bremie znalazł się w kręgu zainteresowań niemieckiej federacji. Obrońca jednak odrzucił te propozycję nastawiając się na grę dla Polski. Młodzieżowy reprezentant Werderu od początku chciał grać dla biało-czerwonych, o czym otwarcie mówi w rozmowie z WP Sportowe Fakty.

– Słyszałem, że swego czasu byłem obserwowany przez niemiecką federację. Nie miało i nie ma to dla mnie większego znaczenia. Już w momencie zaproszenia na konsultacje reprezentacji do lat 15 wiedziałem, że chcę grać dla Polski. W kolejnych latach przeszedłem przez wszystkie młodzieżowe kadry. Do pełni szczęścia brakuje mi jeszcze występu w pierwszej reprezentacji – mówił w wywiadzie Nawrocki.

„Cała moja rodzina pochodzi z Polski”

Nawrocki zdradził dziennikarzowi WP jak trafił do Warty Poznań. Liga, w której grają rezerwy Werderu jest zawieszona, przez co stoper trafił na wypożyczenie. Stolica Wielkopolski była dla niego idealnym rozwiązaniem, ponieważ ma w tym mieście rodzinę.

– Miałem oferty z wielu krajów, ale Polska była dla mnie numerem jeden, ponieważ jestem i czuję się Polakiem. Ponadto, na zgrupowaniach reprezentacji poznałem wielu chłopków, którzy w superlatywach wypowiadali się o polskiej lidze. Co się tyczy samej Warty, to tutaj wpływ miał czynnik osobisty. Moja rodzina jest z Poznania, więc gdy dowiedziałem się o możliwości przejścia do Warty, byłem zdeterminowany, żeby dograć wszystkie szczegóły – opowiada 20-latek.

– Cała moja rodzina pochodzi z Polski i zawsze byłem z Polską związany. Do Niemiec wyjechali tylko moi rodzice, więc w przeszłości, gdy tylko byliśmy w stanie wygospodarować trochę czasu, odwiedzaliśmy ojczyznę – zakończył.

Źródło: WP Sportowe Fakty

300 PLN na europejskie puchary

Od wtorku 09.03 (od godziny 10:00) do czwartku 11.03 (do godziny 23:59) na stronie LV BET dostępny będzie otwarty bonus reload: 300 PLN na europejskie puchary. Będzie to zatem doskonała okazja do spróbowania swoich sił z zakładami na Ligę Mistrzów oraz Ligę Europy.

Bonus w zakładce “Wpłata” widoczny będzie dla wszystkich graczy, którzy dokonali minimum jednego depozytu.

Zasady:

Jak odebrać 300 PLN na europejskie puchary (12 PLN z mnożnikiem x25): 

  1. Dokonaj depozytu minimum 25 PLN wybierając ”300 PLN na europejskie puchary” – widoczny na Twoim koncie. Bonus dostępny jest dla wybranych graczy.
  2. Otrzymasz bonus w wysokości 2% swojego depozytu, z mnożnikiem kursu całkowitego ”x25”.
  3. Przy wpłacie 600 PLN otrzymujesz bonus o równowartości 300 PLN (bonus 12 PLN z mnożnikiem kursu: x25).
  4. Przygotuj swój kupon kombi (minimum 3 zdarzenia, kurs łączny minimum 2.50 oraz kurs na selekcję minimum 1.25) za środki bonusowe.
  5. Aktywuj na swoim kuponie mnożnik kursu całkowitego ”x25”.

Bonus będzie dostępny do odbioru po zalogowaniu na konto gracza do czwartku (11.03 do godziny 23:59).

Szczegóły i regulamin promocji znajdziecie TUTAJ.

Krzysztof Piątek potwierdził: „Była w Milanie oferta z Tottenhamu”

Krzysztof Piątek odszedł z Milanu w styczniu ubiegłego roku. W tamtym okresie miał otrzymać oferty od kilku klubów z najlepszych lig europejskich. Mówiono także wiele o możliwym transferze do Tottenhamu. Polak zdradził, że faktycznie do klubu wpłynęła oferta od „Kogutów”.

W rozmowie z Romanem Kołtoniem na kanale „Prawda Futbolu” Piątek zdradził kulisy swojego rozstania z Milanem. Polak otwarcie przyznał, że na jego niekorzyść zadziałał powrót na San Siro Zlatana Ibrahimovicia. Polak jednocześnie uważa, że może był jednak za mało cierpliwy.

Tottenham? Był temat!

W momencie, kiedy pewne było odejście Piątka z Milanu pojawiało się wiele plotek na temat potencjalnego nowego pracodawcy napastnika. Wśród nich wymieniano między innymi Tottenham. Jak się okazuje, Anglicy rzeczywiście wystosowali dla Polaka ofertę.

– Była w Milanie oferta z Tottenhamu na 1,5-roczne wypożyczenie. Kontuzji doznał Harry Kane i miałem go na 3 miesiące zastąpić – zdradził Piątek w „Prawdzie Futbolu”.

Działacze Herthy okazali się jednak nie do przebicia. Sam 25-latek przyznaje, że zaimponowali mu pomysłem na przyszłość klubu. Także osoba Jurgena Klinsmanna wywarła na nim ogromne wrażenie. Resztę historii niestety dobrze znamy…

– Hertha była najkonkretniejsza. Od razu rzuciła duże pieniądze, kontrakt na 4,5 roku. Determinacja bardzo duża. Przekonało mnie to i osoba Jurgena Klinsmanna, u którego miałem być centralną postacią projektu – przyznał Polak.

Krzysztof Piątek zdradził, co sprawiło, że odszedł z Milanu. „Tak to wyglądało”

W styczniu ubiegłego roku Krzysztof Piątek rozstał się z Milanem. Odejście Polaka z San Siro zbiegło się z powrotem do klubu Zlatan Ibrahimovicia. 25-latek w rozmowie z Romanem Kołtoniem przyznał, że transfer Szweda bezpośrednio wpłynął na decyzję o zmianie barw klubowych.

Piątek do Mediolanu trafił po fantastycznej grze w Genoi. Krótko po trafieniu do Serie A Polak zjednał sobie kibiców na całym Półwyspie Apenińskim. Po pół roku pobytu we Włoszech przeszedł do Milanu, gdzie także zanotował doskonały start. Wkrótce jednak jego forma zaczęła pikować.

„Przede wszystkim przyszedł Ibra”

Zaledwie po roku gry na San Siro reprezentant Polski musiał pożegnać się z klubem. 25-latek odszedł z Milanu i trafił do Herthy Berlin, gdzie występuje do dziś. Co jednak wpłynęło bezpośrednio na taką decyzję napastnika?

– Przede wszystkim przyszedł „Ibra”. A ja chciałem grać i dobrze przygotować się do mistrzostw Europy. Nie wyobrażałem sobie tak naprawdę siedzenia na ławce przez 5-6 meczy pod rząd. Jak „Ibra” zaczyna mecz od początku, to praktycznie schodzi tylko, jak ma jakieś urazy. I tak to wyglądało – opowiedział Piątek w rozmowie z Romanem Kołtoniem na kanale „Prawda Futbolu”.

– Nie grałem w lidze. W pucharze dostałem szansę, strzeliłem bramkę, dałem asystę, a później znów były mecze w lidze bez minut. Może zabrakło mi cierpliwości. Ale taką podjąłem decyzję – stwierdził napastnik.

W Berlinie również nie było łatwo

Piątek wspomniał także o współpracy z Bruno Labbadią. Niemiec został zwolniony w styczniu bieżącego roku, a na jego miejsce przyszedł Pal Dardai. 25-latek nie wspomina najlepiej współpracy z byłym szkoleniowcem. Uważa, że dostawał za mało szans na udowodnienie formy.

– Może nie mam żalu do Labbadii, ale napastnik czasem też potrzebuje czasu. A ja nie dostałem nawet 6 meczy, by grać od początku do 70 minuty. Nie pokazał mi, że chce na mnie stawiać. Ciężko złapać formę, jeśli raz się gra, a raz nie gra – przyznał snajper.

Piątek ma świadomość, że ostatnio ma gorszy okres, jednak nie załamuje się. Mimo słabszego momentu wierzy, że jeszcze wszystko może się odwrócić.

– Ten rok nie jest udany, ale mam kontrakt jeszcze przez cztery lata i sporo przez ten czas się może wydarzyć – uważa Polak.

Thomas Tuchel wściekły na Timo Wernera! Wszystko zarejestrowały kamery [WIDEO]

Po tym jak Thomas Tuchel przejął stery nad Chelsea, The Blues powoli zaczynają wracać na odpowiednie tory. W poniedziałek klub z Londynu podejmował na własnym obiekcie Everton. Pomimo zwycięstwa Thomas Tuchel nie krył swojego rozczarowania zachowaniem Timo Wernera. Zobaczcie sami.

Timo, jak długo będziesz przebywać na lewej stronie? Przecież ty grasz po drugiej stronie! Ostatnie piętnaście minut przebywasz tylko po lewej stronie. Nie rozumiesz? – wykrzykiwał niemiecki szkoleniowiec.

Kryzys finansowy w La Liga? Prezes ligi uspokaja: „Jesteśmy przygotowani na odejście Leo Messiego”

Potencjalne odejście Leo Messiego z FC Barcelony może spowodować straty finansowe nie tylko w klubie z Katalonii, ale i w całej lidze hiszpańskiej. Prezes La Liga – Javier Tebas – jest jednak spokojny o przyszłość hiszpańskiego futbolu.

Po zeszłorocznej kompromitacji w Lidze Mistrzów wiele się mówiło o możliwym odejściu Lionela Messiego z Barcelony. Argentyńczyk ostatecznie pozostał w klubie z Katalonii, lecz jego kontrakt obowiązuje wyłącznie do końca tego sezonu. Jeśli 33-latek postanowi zmienić otoczenie i opuści granicę Hiszpanii, to spowoduje to ogromne straty finansowe nie tylko dla klubu, ale i dla całej La Liga.

Wpływ Messiego na finanse FC Barcelony

Pod koniec stycznia tego roku hiszpańska gazeta „El Mundo” opublikowała szczegóły kontraktu Leo Messiego. Według danych podanych przez hiszpański dziennik, Argentyńczyk przez ostatnie 4 lata miał zarobić ponad 500 milionów euro. Na pierwszy rzut oka można by stwierdzić, że 33-latek jest ogromnym obciążeniem dla klubowej kasy. Jeśli jednak spojrzymy na dochód klubu zapewniony przez Lionela, sytuacja zmienia się o 180 stopni. W czasie kiedy Messi zarobił ponad 500 milionów euro, zapewnił ponad miliard euro dochodu.

Messi ma podobny wpływ również na ligę hiszpańską. Jeśli „La Pulga” opuści Hiszpanię – a prędzej, czy później tak się stanie – La Liga zapewne niezwykle ucierpi finansowo, z powodu spadku oglądalności oraz zmniejszenia zainteresowania ze strony sponsorów. Javier Tebas – prezes La Liga – ma już co prawda podobne doświadczenie po odejściu Cristiano Ronaldo. 58-letni Hiszpan przyznaje, że zarząd ligi jest przygotowany na odejście legendarnego piłkarza.

– Jesteśmy już przygotowani finansowo na odejście Leo Messiego, tak jak byliśmy przygotowani na transfer Cristiano Ronaldo do Juventusu – oświadczył Javier Tebas.

– Decyzję o odejściu Cristiano podjął jego klub, więc nie mam prawa się w tej sprawie wypowiadać. Zawsze jednak wolę mieć w lidze najlepszych piłkarzy, choć wcześniej odszedł nie tylko Ronaldo, ale i Neymar – dodał Hiszpan.

Prezes La Liga odpowiedział również na pytanie, czy odejście Messiego zrujnuje El Clasico.

– Na ten mecz nie powinno wpływać dwóch graczy. Odejście Ronaldo nie wpłynęło na widowisko, więc odejście Leo również nie powinno odegrać znaczącej roli – powiedział Tebas na łamach „ONsport”.

źródło: meczyki.pl

Dyrektor generalny NENT Group o wejściu na polski rynek, realizacji transmisji i ramówce. „Społeczeństwo zobaczy, jakie są korzyści”

Dyrektor generalny NENT Group udzielił wywiadu Markowi Wawrzynowskiemu z WP Sportowe Fakty. Anders Jensen opowiedział m.in. o tym dlaczego przedsiębiorstwo postanowiło wejść na polski rynek. Dyrektor szwedzkiej firmy zdradził również jak będzie wyglądać ramówka na platformie Viaplay.

Wspomniane przedsiębiorstwo od nowego sezonu będzie prezentowało na swojej platformie rozgrywki Bundesligi, Ligi Europy oraz Ligi Konferencji. Na łamach WP Sportowe Fakty możemy przeczytać dlaczego Szwedzi zdecydowali się na polski rynek.

Duży potencjał

– Jest bardzo wiele dobrych powodów. To duży rynek, są tu bardzo dobre podstawy do rozwoju, jest dobra infrastruktura jeśli chodzi o technologię, o telefonię komórkową, ale też bardzo duża chęć w społeczeństwie do wprowadzania nowych technologii cyfrowych. Przy tym jest bardzo niskie wykorzystanie platform streamingowych, jeśli porówna pan do innych krajów Europy czy do Stanów Zjednoczonych. To się zmieni, gdy społeczeństwo zobaczy, jakie są korzyści płynące z tego rozwiązania. Myślę, że dla nas to fantastyczna pozycja startowa – argumentuje Jensen.

Polscy dziennikarze

Wielu kibiców zastanawiało się w jakim języku będą prowadzone transmisje na platformie Viaplay. Dyrektor generalny NENT Group zdradził, że toczą się rozmowy z polskimi dziennikarzami.

– Już mamy zaangażowanych ludzi. Ma to być miejscowe studio z miejscowymi komentatorami. Chcemy wykorzystać polskie doświadczenie. Jesteśmy koncernem międzynarodowym, ale chcemy być postrzegani jako część lokalnej społeczności. Prowadzimy rozmowy, więc na razie nie możemy zdradzać żadnych nazwisk.

100% transmisji

Reprezentant szwedzkiej firmy skomentował także cenę, która w porównaniu do konkurencji może wydawać się wysoka.

– Jeśli spojrzy pan na to, co my dajemy w tej cenie, to są tysiące godzin transmisji. Bundesliga, Liga Europy, Liga Konferencji – dajemy 100 proc. meczów, kilkaset meczów, może pan obejrzeć, co chce, będziemy transmitować wszystko – uzupełnia dyrektor generalny NENT Group.

Źródło: WP Sportowe Fakty

Legenda niemieckiego futbolu nie ma wątpliwości. „Jeśli Roberta ominą kontuzje, to zdobędzie 40 bramek”

Robert Lewandowski pobije rekord Gerda Müllera w liczbie zdobytych bramek w ciągu jednego sezonu? Co do tego żadnych wątpliwości nie ma legendarny niemiecki piłkarz – Klaus Fischer. 71-latek udzielił wywiadu monachijskiej gazecie „Abendzeitung”.

Znakomity sezon Lewandowskiego

Najlepszy piłkarz świata wciąż walczy i jest na najlepszej drodze do ustanowienia nowego rekordu Bundesligi w liczbie zdobytych bramek w jednym sezonie. Dotychczasowy rekord należy do legendarnego Gerda Müllera, który zdobył 40 bramek w sezonie 1971/1972. Po 24 rozegranych kolejkach Robert Lewandowski ma na swoim koncie 31 bramek. Do wyrównania legendarnego rekordu Polakowi brakuje już tylko 9 goli, a przed nim pozostało 10 kolejek do rozegrania.

Jestem przekonany, że jeśli Roberta ominą kontuzje, to zdobędzie 40 bramek, a nawet więcej. Zostało mu 10 kolejek, a jego liczby są imponujące. Jednak to niewiarygodne, ile goli strzela. On tworzy swoją historię – mówi cytowany przez PAP Klaus Fischer w rozmowie z „Abendzeitung”.

Fatalna sytuacja Schalke

Klaus Fischer całą swoją karierę klubową spędził w Bundeslidze. Dwukrotny uczestnik Mistrzostw Świata w niemieckiej ekstraklasie strzelił w sumie 268 bramek, co daje mu drugie miejsce w klasyfikacji najlepszych strzelców w historii ligi niemieckiej. 210 z 268 goli strzelił dla Schalke 04, które obecnie przeżywa potężny kryzys i jest na najlepszej drodze do spadku.

Bardzo bym chciał, aby Schalke się utrzymało, ale nie wierzę w to. To klub stanowiący historię i integralną część Bundesligi, ale samą tradycją żyć się nie da – komentuje 71-latek.

ZOBACZ: Spotkanie z udziałem Schalke wybrane najgorszym meczem od wielu lat. Otrzymali fatalną notę

źródło: PAP

Jakub Kosecki czeka na powrót kibiców i krytykuje media społecznościowe. „To jedno wielkie gó***”

Jakub Kosecki udzielił wywiadu Mateuszowi Skierwaskiemu z portalu WP Sportowe Fakty. Były zawodnik m.in. Legii Warszawa opisał swój obecny stosunek do mediów społecznościowych. Skrzydłowy Cracovii w mocnych słowach odniósł się do bieżących trendów.

Kosecki wrócił do Polski po ponad dwóch latach gry dla tureckiej Adany Demirspor. Jego odejście z tego kraju było szeroko komentowane w Polsce. „Kosa” grzmiał, że nie czuł się najlepiej w Adanie, otwarcie krytykował klub. 30-letni piłkarz Cracovii miał wówczas dość zachwianej sytuacji w drużynie. Nie zabrakło również mocniejszych sugestii np. na temat wykończenia mentalnego. Później Roman Kosecki musiał temperować jego słowa.

Przerwa od social mediów

Jakub Kosecki wywiadzie dla WP Sportowe Fakty opowiedział m.in. o podejściu do mediów społecznościowych. „Kosa” uchodzi w Polsce za kontrowersyjnego piłkarza, przez co często mu się obrywało. Teraz stwierdził, że usunął się z internetowego życia.

– Jakiś czas temu usunąłem Instagram, nie mam też Facebooka. Nie używam, nie czytam, bo dla mnie media społecznościowe to jedno wielkie gó*** i przekłamanie rzeczywistości. Ludzie kłamią na swój temat, a później w normalnym życiu wychodzą kwiatki. W sieci każdy jest teraz modelem, influencerem albo „ekspertem”. Odciąłem się od tego syfu – mówił na łamach WP Sportowe Fakty Kosecki.

Czeka na powrót kibiców

Skrzydłowy Cracovii dodał jednak, że tęskni za „polską krytyką”. Kosecki bardzo żałuje, że nie może usłyszeć hejtu na stadionach, bo to go motywuje do pracy.

– Fajnie, że wróci nasz specyficzny hejcik, trochę „nienawiści”, to mnie nakręca, ale na żywo. Dlatego żałuję, że nie ma kibiców na trybunach. Będę na nich czekał – dodał.

Źródło: WP Sportowe Fakty

Ujawniono zarobki piłkarzy Bayernu. Lewandowski bezsprzecznym liderem

„Sky Sports” dotarło do informacji o zarobkach piłkarzy Bayernu Monachium. Dziennikarze niemieckiego oddziału telewizyjnej stacji przedstawiły dokładne kwoty inkasowane przez zawodników. W tym również Roberta Lewandowskiego.

Dotychczas w kontekście polskiego napastnika mówiło się o pensji w wysokości 20 mln euro za sezon gry. Co więcej, sugerowano, że jest to jedno z dwóch największych wynagrodzeń w drużynie mistrza Niemiec. Jak się okazuje – 32-latek jest samodzielnym liderem listy płac Bawarczyków.

Kto zarabia najwięcej?

Faktyczna pensja Lewandowskiego nie różni się jednak znaczącą od tej, którą podawano do tej pory. Lider klasyfikacji strzelców tego sezonu Bundesligi rocznie pobiera 22 miliony euro brutto. Manuel Neuer, który miał zarabiać tyle samo, ile Polak ma w rzeczywistości nieco mniejsze wynagrodzenie. Wraz z Leroyem Sane inkasują po 18 mln brutto.

Następni na liście są: Thomas Muller (16 mln), Lucas Hernandes (14 mln), a także Jerome Boateng, i co ciekawe, wypożyczony z Juventusu Douglas Costa (po 12 mln). Pensja Brazylijczyka może dziwić, biorąc pod uwagę formę transakcji ze „Starą Damą”. Niedawno świat obiegły plotki o niezadowoleniu klubu ze skrzydłowego i chęci oddania go do Włoch. Zapewne gigantyczne zarobi zawodnika także odegrały swoją rolę.

Kluczowe postacie zarabiają mniej?

David Alaba, który zapowiedział rozstanie z Bayernem po tym sezonie zarabia zaskakująco niewiele. Austriak inkasuje „jedynie” 11 mln euro za rok gry. To właśnie kwota wpisana w kontrakcie była zarzewiem konfliktu piłkarza z klubem. Uniwersalny defensor chciał zarabiać tyle samo co Robert Lewandowski.

Jeszcze bardziej zaskakujące są jednak zarobki Joshuy Kimmicha. Silnik napędowy „Die Roten” otrzymuje wynagrodzenie w wysokości 10 mln euro. „Sky Sports” dodaje jednak, że agent zawodnika prowadzi rozmowy z Bayernem w sprawie przedłużenia umowy. Pomocnik ma otrzymać podwyżkę nawet o 50 proc. dotychczasowej pensji.

Podobna sytuacja ma się z Leonem Goretzką. Pensja 26-latka wynosi również 10 mln, ale i on niebawem ma złożyć podpis pod nowym kontraktem. Co ciekawe, Serge Gnabry i Kingsley Coman także nie zarabiają wielkich pieniędzy w porównaniu do ich roli na boisku. Niemiec inkasuje 9 mln euro, zaś Francuz – 8 mln.

Najniżej na liście

Na dole listy płac wciąż nie brakuje dużych nazwisk. Niklas Sule wraz z Corentinem Tolisso za sezon zgarnia 6 mln euro. O milion mniej otrzymują Javi Martinez i Alphonso Davies, a także Benjamin Pavard i Alexander Nubel. Marc Roca ma wpisane w umowie 4 mln euro, podobnie jak 18-letni Jamal Musiala, który niedawno związał się z Bayernem pięcioletnim kontraktem.

Najniższe wynagrodzenia w klubie należą do trójki rezerwowych: Erica Maxima Choupo-Motinga, Tanguya Nianzou (po 3 mln) oraz Bouna Sarra (2,5 mln). Ten ostatni najpewniej po sezonie pożegna się z Bawarią. Mistrz Niemiec nie jest zadowolony z poziomu, jaki prezentuje 29-latek.

Zarobki piłkarzy Bayernu Monachium:

  • Robert Lewandowski – 22 miliony euro brutto za sezon
  • Manuel Neuer – 18 mln euro
  • Leroy Sane – 18 mln euro 
  • Thomas Muller – 16 mln euro
  • Lucas Hernandez – 14 mln euro
  • Jerome Boateng – 12 mln euro
  • Douglas Costa (wypożyczony z Juventusu) – 12 mln euro
  • David Alaba – 11 mln euro
  • Joshua Kimmich – 10 mln euro
  • Leon Goretzka – 10 mln euro
  • Serge Gnabry – 9 mln euro
  • Kingsley Coman – 8 mln euro
  • Niklas Sule – 6 mln euro
  • Corentin Tolisso – 6 mln euro
  • Javi Martinez – 5 mln euro
  • Alphonso Davies – 5 mln euro
  • Benjamin Pavard – 5 mln euro
  • Alexander Nubel – 5 mln euro
  • Marc Roca – 4 mln euro
  • Jamal Musiala – 4 mln euro
  • Eric Maxim Choupo-Moting – 3 mln euro
  • Tanguy Nianzou – 3 mln euro
  • Bouna Sarr – 2,5 mln euro

Diego Costa może trafić do Portugalii! Będzie receptą na kryzys?

Diego Costa cały czas nie znalazł nowego klubu. Napastnik zimą odszedł z Atletico za porozumieniem stron, a teraz może dołączyć do Benfiki.

Chce zostać w Europie

Snajper po rozwiązaniu kontraktu z Los Colchoneros miał oferty z Brazylii. Costa jednak nie skusił się na żadną z nich. Według dziennikarzy goal.com napastnik woli zostać w Europie. W kręgu zainteresowanych usługami 32-latka wymienia się Benfikę.

Może pomóc doświadczeniem

Tak doświadczony zawodnik, jak Diego Costa zdecydowanie przydałby się Orłom. Benfica zajmuje czwarte miejsce w Liga NOS, a do lidera traci aż 16 punktów. Bieżący sezon Orły mogą spisać na straty, bowiem nie zakwalifikowali się do Ligi Mistrzów, odpadli z Ligi Europy, a w lidze portugalskiej najprawdopodobniej będą musieli uznać mistrzostwo rywala z miasta.

Niezłe warunki dla napastnika

Dziennikarze wspomnianego źródła informują, że lizbończycy chcą zaoferować doświadczonemu napastnikowi dwuletni kontrakt i zarobki na poziomie trzech milionów euro rocznie. Dodatkowo Costa miałby otrzymać kolejne trzy miliony euro za podpis pod umową.

Źródło: Goal.com, Meczyki.pl

Marciniak broni się po hicie ligi greckiej. „Podyktowanie rzutu karnego w 92. minucie zawsze budzi emocje”

Szymon Marciniak zagościł w programie Sekcja Piłkarska w Sport.pl. Polski sędzia odniósł się do krytyki względem jego osoby po hicie ligi greckiej. Przypomnijmy, że w meczu PAOK – Aris arbiter podyktował kontrowersyjnego karnego w końcówce spotkania.

„Oświadczenie oprawię sobie w ramkę”

Aris prowadził 2:0, jednak mecz zakończył się remisem 2:2. Według przyjezdnych polski sędzia pomylił się w końcówce meczu, gdzie podyktował jedenastkę dla PAOK-u. Goście wystosowali nawet odpowiednie oświadczenie, które Marciniak prześmiewczo skomentował:

– To oświadczenie oprawię sobie w ramkę. Mecz rzeczywiście był trudny, a podyktowanie rzutu karnego w 92. minucie zawsze budzi emocje. Ale jeśli obejrzy się tę sytuację, to ona jest biało-czarna z punktu widzenia sędziowskiego. To była dość podobna sytuacja do tej z meczu Jagiellonia – Legia, gdy podyktowałem karnego po przewinieniu Czarka Miszty – ocenił najbardziej rozpoznawalny polski arbiter.

Nie boi się wyjazdu do Salonik

Marciniak zapytany o potencjalną podróż do Salonik odpowiedział bez zawahania. Nie obawia się, że byłby tam niemile widziany. Uważa nawet wręcz przeciwnie.

– Nie miałbym najmniejszego problemu z wyjazdem do Salonik. Wręcz przeciwnie, byłbym tam mile widziany – uzupełnia 40-letni arbiter z Płocka.

Źródło: Sport.pl 

Niecodzienna sytuacja w Rosji. Zenit zapomniał wziąć strojów na mecz z Rubinem Kazań

W poniedziałkowym meczu 21. kolejki ligi rosyjskiej Zenit Sankt Petersburg uległ Rubinowi Kazań 1-2 na wyjeździe. Przed spotkaniem doszło do dosyć niecodziennej sytuacji. Goście zapomnieli wziąć do Kazania… strojów dla piłkarzy.

Sytuacja w tabeli rosyjskiej Premier Ligi robi się coraz ciekawsza. Po potknięciu Zenit ma już tylko dwa punkty przewagi nad drugim CSKA Moskwa. Wicelider ma na koncie 40 „oczek”, a już 17 marca czeka ich starcie z liderem.

Mecz z Rubinem od początku nie układał się po myśli drużyny z Sankt Petersburga. Przed przerwą rzut karny wykorzystał Despotović i wyprowadził gospodarzy na prowadzenie. W 75. minucie Azmoun dprowadził do remisu, ale to końcówka przyniosła najwięcej emocji.

W doliczonym czasie gry do bramki Zenitu piłkę wcisnął Makarov, jednak sędzia ani myślał o zakończeniu spotkania. Kiedy zegar wskazał 99. minutę goście dostali ostatnią szansę. Podyktowano dla nich rzut karny, jednak Artem Dzyuba nie zdołał go wykorzystać.

Zapominalstwo kosztuje

Porażka była dla Zenitu bardzo bolesna ze względu na topniejącą przewagę nad CSKA. Nieszczęście zawitało do klubu jeszcze przed meczem. Sztab zespołu zapomniał wziąć do Kazania… strojów dla piłkarzy.

Spotkanie finalnie się odbyło. Przyjezdni musieli jednak zapłacić za swoje zapominalstwo. Władze zamówiły dodatkowy lot czarterowy, aby trykoty doleciały na czas. Cała operacja mogła kosztować nawet cztery miliony rubli.

https://twitter.com/KatherineAFC/status/1368915753014095876