Frankowski ocenił pracę Fernando Santosa. „Co może zrobić trener? To my daliśmy ciała”

Fernando Santos nie ma łatwej pracy w reprezentacji Polski. Dotychczasową współpracę z Fernando Santosem ocenił Przemysław Frankowski. Wskazał, co charakteryzuje obecnego selekcjonera. 

Portugalczyk prowadzi „Biało-Czerwonych” od początku 2023 roku, ale na razie nie odcisnął na niej swojego piętna. Jakby tego było mało w ostatnich dniach pojawiły się różne afery, a nawet pogłoski o możliwym odejściu Santosa do Arabii Saudyjskiej. Na szczęście na ten moment przynajmniej ten drugi temat ucichł.

„Co może zrobić trener?”

Co ciekawe, w mediach coraz częściej pojawiają się informacje o słabych kontaktach reprezentantów z selekcjonerem. Według niektórych źródeł piłkarze woleliby, aby Portugalczyk odszedł z kadry. Przemysław Frankowski zdaje się jednak cenić współpracę z 68-latkiem, o czym opowiedział na łamach sport.pl. Pokusił się również o charakteryzację obecnego szkoleniowca.

– Wie doskonale, co chce z nami zrobić. Tłumaczy nam wszystko, ale też trzeba otwarcie powiedzieć – co może zrobić trener, gdy tak zaczynamy mecz, jak w Pradze? Co może zrobić trener, gdy w taki sposób oddajemy dwubramkowe prowadzenie, jak w Kiszyniowie? Trener stoi z boku, za linią końcową, a to my piłkarze daliśmy ciała, zawiedliśmy. Trener może nas bronić, ale każdy z nas i wszyscy wokół muszą zdawać sobie sprawę, czyja to jest tak naprawdę wina – mówił w rozmowie z portalem. 

– Na pierwszej odprawie każdy z nas siedział cicho, czekając na jego pierwsze słowa. Trener powiedział, że wygrał mistrzostwo Europy z Portugalią i teraz z nami chce to powtórzyć. To na pewno nie będzie łatwe, ale widać było, że trener w to naprawdę wierzy, a my mamy też w to wierzyć i do tego dążyć. Wiadomo, że na razie trudno o tym myśleć, gdy najpierw trzeba sobie zapewnić sam awans na Euro, ale kto wie – dodał.

Jak na razie Santos nie ma najlepszego bilansu w reprezentacji Polski. Do tej pory zaliczył dwie bardzo dotkliwe porażki w eliminacjach mistrzostw Europy. Najpierw w Pradze pokonali nas Czesi (1-3), a ostatnio zupełnie skompromitowaliśmy się z Mołdawią w Kiszyniowie (2-3).

– Wiadomo, że Mołdawia grała długą piłką, a oprócz tego zaczęła wychodzić do nas wysokim pressingiem. To sprawiało, że się gubiliśmy. Czy się rozluźniliśmy po przerwie? Myślę, że tak… Z czegoś taki wynik się wziął… – przyznał Frankowski.