Kolejny skandal w polskiej piłce? Klub nie otrzymał licencji na grę w 3. lidze z powodu…

Do niemałego skandalu doszło w IV lidze w województwie wielkopolskim. LKS Gołuchów okazał się najlepszy w minionym sezonie, lecz nie otrzymał licencji na grę w III lidze i będzie musiał obejść się smakiem.

LKS Gołuchów dzięki zajęciu pierwszego miejsca w IV lidze w minionym sezonie zagwarantował sobie awans do wyższej ligi. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że LKS nie otrzymał licencji na grę w III lidze. Okej, nie otrzymać licencji z uzasadnionym powodem to jedno, a nie otrzymać licencji bez znaczącego powodu to drugie.

W przypadku LKS-u Gołuchów bardziej pasuje ten drugi przypadek. Klub z miejscowości, którą zamieszkuje nieco ponad 10 tysięcy ludzi, nie otrzymał licencji, bo… „Odległość z szatni na boisko jest zbyt duża”.

Delegat z Pomorskiego ZPN po wizytacji obiektu wpisał, że odległość szatni od boiska jest zbyt duża i wynosi 250 metrów. My tę odległość zmierzyliśmy sami – wynosi 130 metrów. Zarzucił nam także brak siedzisk dla kibiców przyjezdnych. To bzdura, bo są. Inny zarzut był taki, że mamy za mało miejsc siedzących, bo 450, a nie 500. Byliśmy w stanie to zrobić, te 50 dołożyć w strefie kibica przyjezdnego i byłoby 500. Miał być odzew, nie ma żadnego – ani z Pomorskiego ZPN, ani z Wielkopolskiego.  – powiedział Józef Banasiak, prezes LKS-u Gołuchów na łamach portalu zpleszewa.pl

 Z wielkopolskiego związku wysłali do nas człowieka, którego zadaniem było sprawdzić infrastrukturę. Pomierzył on boisko, pomierzył klatki na trybunach, wymierzył wysokość płotu itd. Potem powiedział: tak, wasz obiekt nadaje się na 3. ligę. Ten człowiek klepnął nam wszystko. Po czym mija półtora tygodnia i w klubie nagle pojawia się dwóch młodych panów. Jeden z Poznania, drugi z Gdańska. To oni stworzyli protokół, który jak pan zobaczy, to zacznie się po prostu śmiać. Bo jeżeli ktoś pisze w nim, w punkcie drugim, że klatka gości nie posiada miejsc siedzących, a tam jest 120 krzesełek, to to są jakieś jaja – opowiada członek zarządu LKS-u Gołuchów, czytamy na portalu igol.pl

W Polsce mamy po raz kolejny do czynienia z sytuacją, w której o awansie decydują względy pozasportowe. Klub może nie otrzymać licencji, to jasne. Tymczasem delegaci raz mówią, że infrastruktura spełnia wymogi, a kilka dni później już rzekomo ich nie spełnia.

Tym bardziej, iż klub ma jasne dowody, że jednak wszystko jest w najlepszym porządku. „Odległość szatni do boiska wynosi 250 metrów”. Gdy w rzeczywistości klub podaje, iż odległość wynosi zaledwie 130 metrów. Na dalsze decyzje przyjdzie nam poczekać, choć nie nastawiałbym się, że dojdzie do jakiejś zmiany.

Mączyński znów bryluje na Twitterze! Odpowiedział piłkarzowi Lecha…

W niedzielnym meczu Ekstraklasy Śląsk Wrocław zremisował z Lechem Poznań 2:2. Spotkanie nie obyło się bez kontrowersji, jaką był faul Mączyńskiego na Ramirezie.

Przed meczem nad stadionem Śląska przeszło oberwanie chmury, po którym spotkanie przez chwilę przypominało legendarne starcie RFN – Polska. Nie minęła minuta, a drużyny zainkasowały po stracie, a piłka zdążyła kilkukrotnie stanąć w wodzie. Pierwszą bramkę Gytkjaera Dankowski na suchej nawierzchni raczej by zablokował, ale przy panujących wtedy warunkach przejechał na tylko przez pole bramkowe.

W drugiej połowie sytuacja się poprawiła, ale gospodarze dalej nie kwapili się do wyrównania. Jednak w ostatnim kwadransie nie było miejsca na oddech. Śląsk przypomniał sobie, jak się rozgrywa stałe fragmenty, po których zdobył dwie bramki. W międzyczasie Jakub Moder bezbłędnie wykorzystał jedenastkę i obie drużyny podzieliły się punktami.

W 56. minucie spotkania Krzysztof Mączyński sfaulował Dani Ramireza. Wślizg był dość brutalny, lecz VAR nie wezwał do siebie sędziego Kwiatkowskiego na rozstrzygnięcie sytuacji. Skończyło się „tylko” na żółtej kartce dla gracza gospodarzy. Nie obyło się bez wymiany zdań na Twitterze.

Warto przypomnieć zachowanie Mączyńskiego z czasów gry w Wiśle Kraków, kiedy to został nieumyślnie sfaulowany przez Gajosa…

Heat mapa Haalanda z meczu z Hoffenheim robi furorę w internecie! Nie pobiegał

Kto oglądał dzisiejszy mecz Borussii Dortmund z Hoffenheim, ten wie, co tam się wydarzyło. „Wieśniacy” zdemolowali gospodarzy dzisiejszego starcia, a ostateczny wynik to 4-0. Główna w tym zasługa Andreja Kramaricia, który strzelił wszystkie bramki.

Przed meczem w obu zespołach panowały zgoła odmienne emocje. Borussia była pewna drugiego miejsca w tabeli, natomiast Hoffenheim do samego końca walczyło o miejsce premiujące awans do ligi europejskiej. Zwycięstwo zagwarantowało „Wieśniakom” 6. miejsce w ligowej tabeli, które jest równoznaczne z awansem do fazy grupowej ligi europejskiej.

Właśnie z powodu bezpiecznego drugiego miejsca w tabeli Borussia nie musiała się nadmiernie wysilać. Miało to również odzwierciedlenie w wyjściowym składzie gospodarzy, w którym znalazło się 3 zawodników, którzy do tej pory nie byli zawodnikami wyjściowego składu. Byli to Leonardo Baalerdi, Mateu Morey, i Giovanni Reyna. Ten ostatni już od dłuższego czasu puka do drzwi wyjściowego składu.

Ciekawostką po tym spotkaniu jest tzw. „Heat mapa” Erlinga Haalanda. Heat mapa obrazuje obszar boiska, w którym najczęściej porusza się dany zawodnik. A teraz pomyślcie, w której strefie na boisku najczęściej poruszał się Haaland – napastnik BVB.

 

 

Tak, wasze oczy was nie mylą. Norweg najczęściej przebywał w środkowym obszarze boiska, niemalże w samym centrum boiska. Istotnie przyczynił się do tego wynik dzisiejszego meczu. 4 bramki stracone przez gospodarzy zmusiły ich do pięciokrotnego rozpoczynania gry od środka boiska (4 razy po straconej bramce i raz po rozpoczęciu połowy).

Wynik całkowicie oddaje przebieg dzisiejszej rywalizacji. Goście wykazali się ogromną determinacją i zmusili Dortmundczyków do częstego bronienia się. To zmuszało Haalanda, by ten wracał do defensywy. Kolejną kwestią było częste zbieganie Norwega do środka boiska w celu szybszego otrzymania piłki i pomocy w rozegraniu swoim kolegom.

Ostra reakcja Rafała Gikiewicza pod tweetem brata

Rafał Gikiewicz podpisał 3-letni kontrakt z FC Augsburg. W sobotę niemiecki dziennik Bild potwierdził tę informację.

W lipcu 2018 roku Rafał Gikiewicz dołączył do Unionu Berlin, gdzie został wytransferowany z Freiburga za kwotę 150 tysięcy euro. Polak najpierw awansował z drużyną ze stolicy do Bundesligi, a następnie pomógł im utrzymać się w lidze. Bramkarz nie zaakceptował jednak nowego kontaktu i postanowił odejść za darmo z klubu.

https://twitter.com/KitHolden/status/1276902804720844800?s=20

Według Bilda Gikiewicz przyjął propozycję z Augsburga. Polak ma zostać pierwszym bramkarzem i zastąpić Tomasa Koubeka, który podmienił w trakcie sezonu Andreasa Luthe. Podczas rozmowy z Sebastianem Staszewskim dla kanału Po Gwizdku Gikiewicz przyznał się, że miał oferty z PSG, Glasgow Rangers i Galatasaray Stambuł.

https://twitter.com/BILD_Sport/status/1276472884920229888?s=20

Przez wiele lat bracia Gikiewicz szli ramię w ramię, lecz teraz są ze sobą pokłóceni. Podczas jednego z wywiadów dla Przeglądu Sportowego napastnik Al Faisaly wyjaśnił, dlaczego się do siebie nie odzywają.

Rafał podobno obraził się na mnie, bo nie pogratulowałem mu wygranego barażu o awans do Bundesligi z VfB Stuttgart. Tyle że on przez dwa wcześniejsze lata nie docenił niczego, co osiągnąłem. W ciągu 12 miesięcy strzeliłem 30 goli, ani razu mi nie pogratulował. Czy to jest normalne, że ja śledziłem jego mecze, wiedziałem, kiedy z kim gra, a on nie miał pojęcia, jakie spotkanie mnie czeka w najbliższej kolejce? Co z tego, że gra w Bundeslidze? – przyznał Łukasz Gikiewicz

Dzisiaj na Twitterze można było zobaczyć jedną z niewielu ich rozmów w ostanim czasie.

https://twitter.com/gikiewicz33/status/1276841392136949761?s=20

Leo Messi oszukał wszystkich! Świetne rozegranie rzutu wolnego!

FC Barcelona prowadzi z Celtą 1:0 po bramce Luisa Suareza. Swój duży wkład w to prowadzenie miał Leo Messi, który wykonał rzut wolny w sposób, którego nie spodziewał się chyba nikt! Wszystko było trenowane, czy Messi postawił na instynkt?

https://twitter.com/ELEVENSPORTSPL/status/1276899862185938952?s=20

Dwóch Polaków w XI kolejki Bundesligi! Jest debiut

Dwóch Polaków w drużynie tygodnia Bundesligi, dla nas z pewnością jest to sukces. „Kicker” umieścił w swojej XI kolejki Krzysztofa Piątka i Roberta Lewandowskiego.

Za nami dość udana kolejka Bundesligi, jeśli chodzi o występy Polaków. Zarówno Robert Lewandowski, jak i Krzysztof Piątek poprowadzili swoje drużyny do zwycięstwa, dzięki czemu znaleźli się w XI kolejki wg. „Kickera”.

Robert Lewandowski niemal w pojedynkę przesądził o wyniku meczu Bayernu, w którym klub z Monachium pokonał Freiburg 3-1. Polak strzelił 2 bramki i zaliczył asystę przy pierwszej bramce, zdobytej przez Kimmicha. Niemiecki portal „Kicker” za udany mecz w 33. kolejce nagrodził Polaka miejscem w drużynie tygodnia z notą 1.5. Jest to dziewiąte tego typu wyróżnienie dla Polaka w tym sezonie.

Robert w tym sezonie jest po prostu maszyną nie do zatrzymania, aż żal, że w tym roku nie odbędzie się Euro. Polak mecz za meczem bije kolejny rekordy, o tych, które pobił w minionej kolejce, pisaliśmy tutaj.

Krzysztof Piątek po raz pierwszy znalazł się w drużynie tygodnia Bundesligi wg. „Kickera”. Polak zaliczył najlepszy występ w jego dotychczasowej przygodzie z Herthą, a do tego dołożył niesamowitą asystę przy drugiej bramce dla Berlińczyków. Rajd Polaka zwieńczony podaniem do Lukebakio obejrzycie tutaj.

Piątek z meczu na mecz się coraz bardziej rozkręca i notuje coraz to lepsze występy. Oby to był dobry prognostyk przed rozpoczęciem kolejnego sezonu. Światełko w tunelu widać również w grze Herthy. Po tym, jak na stanowisko trenera dołączył Bruno Labbadia, gołym okiem widać poprawę gry Herthy. Wyniki również mówią same za siebie, są o niebo lepsze niż przed przerwaniem rozgrywek.

Najlepsza akcja Arsenalu w tym sezonie! Ceballos zakłada siatkę Lacazette’owi! [WIDEO]

Arsenal wznowił rozgrywki Premier League w swoim stylu! Dwa mecze – dwie porażki. Kanonierzy zaczynają już przechodzić samych siebie w spektakularnych zagraniach! W dzisiejszym spotkaniu piękną sztuczką techniczną popisał się Ceballos, który założył siatkę swojemu koledze z drużyny. Tak też można.

 

https://twitter.com/db_writing/status/1274361525189455873?s=21

Ogromne oczekiwania finansowe gwiazdy Lecha. Gytkjaer chce zarabiać…

Christian Gytkjaer podpisał aneks, dzięki któremu do końca sezonu będzie mógł reprezentować barwy Lecha Poznań. Duńczyk już teraz może swobodnie negocjować kontrakt z nowym pracodawcą, a zainteresowanie najlepszym napastnikiem Ekstraklasy jest naprawdę duże.

Kilka dni temu po internecie krążyła informacja, że Gytkjaer lada dzień podpisze kontrakt z Legią Warszawa. Jest to mało prawdopodobne, tak samo, jak pozostanie na dłużej w Lechu. Wszystko kręci się wokół jednego – pieniędzy.

Według WP Sportowe Fakty Duńczyk zarabia obecnie 30 tysięcy euro, co po dodaniu wszystkich dodatków daje około 150 tysięcy złotych. Obecnie Gytkjaer chciałby ponad dwukrotnej podwyżki, co dawałoby prawie milion euro rocznie. Dodatkowo trzeba się liczyć z premią za podpis, która wynosiła milion euro, gdy Duńczyk dołączał do Kolejorza. Obecnie Lech nie jest w stanie wyłożyć takich pieniędzy.

Robimy zbiórkę w sztabie, więc mam nadzieję, że przekonamy Chrisa do pozostania – odparł żartem trener Lecha – Chris widzi w jakim jest klubie, jak gramy pod niego. Dajemy mu sporo do myślenia. Oczywiście to on musi podjąć decyzję – dodał już na poważnie

Niecodzienna sytuacja w 1. lidze! Bramkarz złapał piłkę poza polem karnym i uniknął kary? [WIDEO]

Do niecodziennej sytuacji doszło podczas dzisiejszego meczu polskiej 1. ligi pomiędzy Podbeskidziem a Puszczą Niepołomice. Bramkarz przyjezdnych złapał piłkę w ręce poza polem karnym! Jakby tego było mało, 20-latek nie otrzymał choćby żółtej kartki!

Karol Niemczycki, bo o nim mowa, w 28. minucie spotkania stracił równowagę i padł na ziemię tuż przed polem karnym. Na domiar złego, w tym samym czasie jego kolega z drużyny posłał do niego piłkę, a młody bramkarz upadając, odruchowo złapał ją w ręce.

Tak właściwie mamy 2 błędy w jednej akcji. Po pierwsze, dotknął piłki, którą otrzymał od kolegi z zespołu. A po drugie, złapał ją poza polem karnym. Jaka była decyzja sędziego? Rzut wolny dla Podbeskidzia iii… to tyle! Obyło się bez choćby żółtej kartki.

https://twitter.com/77777plus666/status/1272940050867793920

8 lat temu odbył się mecz otwarcia EURO 2012! Gdzie są teraz Polacy, którzy zagrali z Grecją?

Dokładnie 8 lat temu rozpoczęto EURO 2012, które zorganizowaliśmy wspólnie z Ukrainą! Turniej rozpoczęliśmy od remisu z Grekami 1-1. Pomimo niezbyt dobrych wyników notowanych podczas całego turnieju przez Polaków, to i tak wszystkie z trzech rozegranych spotkań na długo zostaną w pamięci polskich kibiców. Jak potoczyły się losy polskich piłkarzy, którzy zmierzyli się w starciu z Grecją? Gdzie są teraz? Zapraszamy!

Wojciech Szczęsny 

Wojtek pomimo tego, że podczas turnieju miał zaledwie 22 lata, to już wtedy był uznawany za pewny punkt drużyny. Zarówno przed, jak i krótko po turnieju nie miał on zbyt wymagających konkurentów na pozycji bramkarza. Przypomnijmy, że pozostałymi bramkarzami podczas EURO 2012 byli Przemysław Tytoń i Grzegorz Sandomierski. Tak więc wygranie rywalizacji nie było czymś nadzwyczajnym. Historię o czerwonej kartce w meczu otwarcia zna chyba każdy, więc nie na tym zakończymy kwestię samego turnieju. 3 lata później, bo już w 2015 przeniósł się do AS Romy, która była trampoliną do drużyny Juventusu. Po pierwszym sezonie, który był przetarciem dla Polaka, Wojtek wskoczył do wyjściowego składu Starej Damy. Wojtek ma przed sobą jeszcze wiele lat gry i raczej się nie zanosi, by ktoś wypchnął go ze składu Juve. A jak wiemy, z klubem z Turynu może walczyć o najwyższe cele.

 



asdadsad

 

dasdsa

dsadsa

asdsdadsa

 

 

 

 

Reprezentant Polski inwestorem Arki Gdynia? Są pewne spekulacje!

W niedzielnym meczu 28. kolejki Arka Gdynia pokonała Śląsk Wrocław 2-1 po bramce w samej końcówce spotkania. Na meczu był obecny Kamil Glik, który według Mateusza Borka może zostać przyszłym inwestorem żółto-niebieskich.

Sytuacja finansowa Arki Gdynia nie wygląda najlepiej. Podczas rządów Włodzimierza i Dominika Midaków klub popadł w problemy finansowe. Od niedawna sytuację stara się ratować Jarosław Kołakowski, który przejął drużynę wraz ze swoim synem.

Podczas ostatniego meczu Arki ze Śląskiem Wrocław na trybunach trudno było nie zauważyć Kamila Glika, skoro nikt inny na mecz nie może przyjść. Mateusz Borek w najnowszym felietonie dla Przeglądu Sportowego spekuluje, że obrońca AS Monaco może chcieć zainwestować w klub.

W Gdyni, po niesamowitej końcówce radowała się rodzina Kołakowskich, prezydent miasta Wojciech Szczurek, który właśnie wznowił finansowanie klubu, a także gość specjalny z Monte Carlo – Kamil Glik. Czyżby stoper reprezentacji Polski miał ochotę zainwestować parę euro w polski futbol klubowy? – zastanawia się Borek

Obecność Kamila Glika w Trójmieście była niemałym zaskoczeniem. Być może jego wizyta w Gdyni nie była przypadkowa i obrońca reprezentacji Polski ma planach dorzucić parę groszy do funduszu Arki.