Mariusz Rumak wybuchł po pytaniu dziennikarza. Trener Lecha nie wytrzymał ciśnienia [WIDEO]

Robi się coraz bardziej w Lechu Poznań. „Kolejorz” zremisował ostatni mecz z Górnikiem Zabrze 0-0 i znowu okazał się kompletnie nieskuteczny. Na gola w Wielkopolsce czekają już od 450 minut. Na pomeczowej konferencji prasowej ciśnienia nie wytrzymał Mariusz Rumak, który zagotował się po pytaniu dziennikarza. 

Lech ostatni mecz wygrał niemal miesiąc temu. 17 lutego pokonał na wyjeździe Jagiellonię Białystok (2-1). Od tamtej pory jednak nie dość, że nie zdołał dołożyć kolejnego zwycięstwa, to jeszcze… nie zdobył ani jednego gola. W sumie na trafienie „Kolejorz” czeka już 7,5 godziny.

Wybuch

Dorobku nie udało się poprawić w ostatnim meczu z Górnikiem Zabrze (0-0). Tym samym jest to najgorsza passa Lecha od sezonu 2016/17, co wytknięto Mariuszowi Rumakowi na konferencji prasowej. Dziennikarz zapytał szkoleniowca o pomysł na poradzenie sobie z kłopotem w ofensywie. Wtedy nie wytrzymał.

– Serdecznie zapraszam na treningi. Trenujemy o 11:00 codziennie. Obiecuję, że będzie pan na wszystkich treningach i powie mi pan, co jest nie tak. Przyjeżdża pan do nas na treningi? Bo stawia pan tezę, że coś jest nie tak – wypalił Rumak. 

– Przepraszam, że się uniosłem. Nie lubię takich dyskusji – dodał jednak po chwili. 

Mimo słabszego momentu Lech znajduje się obecnie na 3. miejscu w tabeli Ekstraklasy. Do liderującej Jagiellonii Białystok traci 4 punkty. Na kark „Kolejorzowi” dyszą jednak Pogoń Szczecin, Raków Częstochowa i Legia Warszawa.

Sensacyjne powołanie na baraże? Michał Probierz może kompletnie zaskoczyć

Wraca temat powołania do reprezentacji Polski Tarasa Romanczuka. Tomasz Włodarczyk z portalu meczyki.pl twierdzi, że temat piłkarza Jagiellonii Białystok jest traktowany poważnie. Fanem takiego rozwiązania jest również Zbigniew Boniek. 




21 marca Polska zagra z Estonią w półfinale baraży o Euro 2024. Jeżeli „Biało-Czerwoni” przejdą najbliższych rywali, to zagrają z Walią lub Finlandią o wyjazd na turniej w Niemczech. Niebawem Michał Probierz ogłosi kadrę na nadchodzące zgrupowanie.

Niespodziewane powołanie?

Selekcjoner pokazał już, że potrafi zaskoczyć swoimi wyborami w kontekście powołań. Możliwe, że podobnie będzie w marcu. Według Tomasza Włodarczyka pod uwagę brany jest Taras Romanczuk.




– Dochodzą mnie słuchy, że w kadrze może znaleźć się Taras Romanczuk. Czy to ewentualne powołanie może zaskakiwać? Patrząc na to, jak wygląda w Jagiellonii, to niekoniecznie mnie to będzie szokowało – powiedział dziennikarz w programie meczyki.pl na YouTube. 

Swoje zdanie w tym temacie wygłosił również Zbigniew Boniek. Były prezes PZPN nie krył się z faktem, że jest zdecydowanym zwolennikiem powołania dla piłkarza Jagiellonii.




– Romanczuk ma doświadczenie i pewność. Umie czytać grę, szybko myśli, jest dobry przy stałych fragmentach gry. Takiego piłkarza jak on szybko nie znajdziemy na pozycję nr 6. On jest w formie. Absolutnie zgadzam się z tym powołaniem – stwierdził.

32-latek jest kapitanem „Dumy Podlasia” i jej kluczowym zawodnikiem w bieżącym sezonie. Do tej pory tylko raz zagrał w reprezentacji Polski. W 2018 roku wybiegł na murawę w meczu towarzyskim z Koreą Południową (3-2).

Jakub Rzeźniczak kolejnym piłkarzem we freak fightach?! Szokujące informacje o pierwszym rywalu

Zaskakujące informacje przekazał portal meczyki.pl. Z ich ustaleń wynika, że Jakub Rzeźniczak ma wkrótce dołączyć do freak fightowej federacji Clout MMA. Wiadomo, z kim miałby zawalczyć. 

Rzeźniczak zbliża się do rozbratu z futbolem. Ostatnim klubem byłego reprezentanta Polski byłą Kotwica Kołobrzeg, z którą rozstał się w burzliwych okolicznościach. Kontrakt 37-latka został rozwiązany, choć on nie zgodził się z taką decyzją. Zapowiedział już, że będzie walczyć o swoje przed organami PZPN.

Walka z Najmanem?

Wiele wskazuje jednak na to, że nie dopisze do swojego CV kolejnego klubu. Portal meczyki.pl podaje, że Rzeźniczak ma niebawem ogłosić zakończenie piłkarskiej kariery. Nie natomiast od sportu. Samuel Szczygielski przekazał, że Rzeźniczak ma się związać z Clout MMA, jedną z freak fightowych federacji. Wcześniej na jej galach walczyli już byli piłkarze (Tomasz Hajto, Błażej Augustyn czy Jakub Wawrzyniak).

Kto miałby być rywalem Rzeźniczaka? Na „Meczykach” czytamy, że 9-krotny reprezentant Polski miałby wejść do klatki z Marcinem Najmanem. Sam zawodnik ma z kolei poważnie podchodzić do sprawy i solidnie przygotowywać się do pierwszego pojedynku.

– Clout MMA ma już pewne plany związane z Rzeźniczakiem. Słyszymy, że ten już na początek może wejść do klatki z… Marcinem Najmanem – twierdzi Szczygielski.

Źródło: Meczyki.pl/Samuel Szczygielski

Skandaliczne zachowanie kibiców Legii. Poszło o nową współpracę Polonii Warszawa

Kibice Legii wywołali sporą burzę. Wszystko przez ich zachowanie w stosunku do ogłoszenia nowej współpracy Polonii Warszawa z Radiem Kampus. 

„Czarne Koszule” od 2013 roku są w przebudowie, a obecnie występują w Fortuna 1. Lidze. Poza ciągłym rozwojem sportowym, Polonia prężnie działa też w strefie marketingowej. Między innymi w tym celu w lutym rozpoczęto współpracę z akademickim Radiem Kampus. Jednocześnie zapowiedziano, że w jego audycjach coraz częściej pojawiać się będą piłkarze Polonii, na co przeważnie zareagowano pozytywnie.

„Radio Kampus ssie pałę”

Niestety nie wszyscy w Warszawie byli zachwyceni nową współpracą. Kibice Legii dali upust swoim emocjom początkowo w mediach społecznościowych. Pojawiały się między innymi komentarze o popełnionym błędzie stacji czy takich, które wprost nawoływały do bojkotu. Na tym jednak się nie zakończyło. Przy okazji ostatniego meczu z Pogonią Szczecin na trybunach pojawił się transparent z obraźliwym napisem: „Kampus ssie pałę”.

Na całą sytuację zdecydowanie zareagował już Kamil Rykaczewski. Specjalista ds. komunikacji w Polonii udzielił wypowiedzi dla portalu wirtualnemedia.pl podkreślił, że jest świadom całej sytuacji i się jej sprzeciwia.

– Sport nie ma barw i stanowczo potępiamy tego typu zachowania, które nigdy nie powinny mieć miejsca. Każdy ma wolną wolę i prawo wyboru, a zabranianie komuś kibicowania jednej, czy to drugiej drużynie nie powinno mieć nigdy miejsca. Ubolewamy również nad tym, że to nie pierwsza tego typu akcja skierowana przeciwko Polonii w ostatnim czasie. Kilka miesięcy temu kwestia plakatów skierowana przeciwko dzieciom trenującym w Akademii, ostatnio dewastacja autobusów miejskich z naszą reklamą zapraszającą na mecz, a dziś atakowanie studenckiego Radia Kampus. Jesteśmy także świadomi, że tego hejtu może być coraz więcej – zaznaczył. 

Hiszpańska prasa chwali Roberta Lewandowski po meczu z Mallorcą. Masa pozytywnych ocen

FC Barcelona wygrała piątkowy mecz z Mallorcą 1-0 po pięknej bramce Lamine Yamala. Tym razem do siatki nie udało się trafić Robertowi Lewandowskiemu. Mimo to Polak zebrał masę pochwał w hiszpańskiej prasie. 

„Lewy” mecz z Mallorcą zaczął na ławce rezerwowych. Xavi zastąpił go 18-letnim Markiem Guiu, a decyzja ta była podyktowana najpewniej nadchodzącym meczem z Napoli w Lidze Mistrzów i Atletico. Dodatkowo Polak jest zagrożony zawieszeniem za żółte kartki, co na pewno miało wpływ na posadzenie go na ławce.

Masa pochwał

Postawienie na 18-latka nie okazało się jednak szczególnie trafione. Barcelona długo nie mogła pokonać bramkarza Mallorki i po godzinie gry na murawie pojawił się Lewandowski. 35-latek przyczynił się do wygranej Blaugrany, asystując przy fenomenalnym golu Lamine Yamala. Teraz hiszpańskie media bardzo chwalą Polaka za grę po zmianie.

– Wszedł na boisko w 61. minucie za Marca Guiu. Sama jego obecność zmieniła obronę Mallorci. Nie strzelił gola, ale dobrze się poruszał i zmusił rywali do dania z siebie wszystkiego –  opisała występ napastnika „Marca”, która przyznała mu „szóstkę”. 

– Inteligentny występ. Wobec braku strzałów Lewandowski zdecydował się na nieco głębsze ustawienie. Znalazł Vitora Roque przy strzale głową Brazylijczyka – dodał kataloński „Sport”. 

– Lewandowski wszedł za Guiu, próbując naprawić katastrofę w ofensywie. Był bardziej zaangażowany w grę, chociaż nie okazał się decydującym graczem. Jego asysta do Yamala będzie jednak liczona w statystykach – kontynuował pochwały portal eldesmarque.com.

FC Barcelona porzuci Nike na rzecz własnej marki? Taki ruch ma przynieść klubowi więcej korzyści

Jakiś czas temu media obiegła informacja, że FC Barcelona wkrótce może rozstać się z firmą Nike. Firmą, która produkowała koszulki dla Blaugrany od wielu lat. Rozmowy w kwestii porzucenia współpracy miały wejść już na zaawansowany poziom. 

O pierwszych informacjach na temat zmiany producenta koszulek dla Barcelony pisaliśmy już dłuższy czas temu. Wówczas kataloński „Sport” podawał, że Nike miało zostać wygryzione przez Pumę. Więcej TUTAJ.

Własna marka?

Teraz nowe i zaskakujące wieści w tej sprawie przekazał dziennikarz Adrian Sanchez. Z jego informacji wynika, że rozmowy o rozstaniu z Barcelony z Nike weszły już na zaawansowany poziom. Co więcej, firma miała się już pogodzić z decyzją Blaugrany.

To jednak nie koniec rewelacji. Sanchez dodaje, że Barcelona chciałby używać swojej marki. Taki zabieg miałby przynieść jej więcej korzyści niż kontynuowanie współpracy z amerykańskim gigantem.

Warunki pogodowe przekreśliły transfer afrykańskiego piłkarza. Norwegia okazała się zbyt zimna

Ibrahim Hafiz Umar miał trafić do Bodo/Glimt, o czym spekulowało się od dłuższego czasu. Nigeryjczyk był nawet na testach w norweskim klubie, ale zrezygnował z transferu. Powodem miała być… pogoda. 

Umar to 18-letni Nigeryjczyk, który występuje na pozycji napastnika. Zawodnik Ojodu City był obserwowany od dłuższego czasu przez europejskie tuzy, o czym informował między innymi Fabrizio Romano. Włoch wskazywał, że chciała go Fiorentina, Milan czy Inter.

Pogoda ważniejsza niż transfer

Finalnie Umar miał się zdecydować jednak na transfer do nieco słabszego na papierze klubu. Wybór padł na norweskie Bodo/Glimt, które poszukiwało napastnika po ostatnich odejściach. Nastolatek pasował idealnie do profilu szybkiego i silnego atakującego, więc potwierdzenie transakcji wydawało się kwestią czasu.

18-latek pojawił się nawet na testach w klubie, jednak do transferu ostatecznie nie doszło. Powodem okazały się… warunki pogodowe w Norwegii.

Jest tu cholernie zimno, ale daję z siebie wszystko – miał napisać piłkarz do dziennikarza Lolade Adewuyiego.

Niespodziewany zwrot akcji ws. Piotra Zielińskiego! Piękny apel do kibiców Napoli

Piotr Zieliński po sezonie odejdzie z Napoli. Przy okazji potwierdzenia odejścia Polaka pojawiły się pierwsze informacje, że szybko zasiądzie na ławce rezerwowych. Carlo Alvino, dziennikarz radia „Kiss Kiss Napoli” uważa jednak, że do tego nie dojdzie. 




Kiedy oficjalnie ogłoszono, że Zieliński nie przedłuży swojego kontraktu z Napoli, podpadł Aurelio De Laurentiisowi. Włoch jest znany ze skreślania zawodników, którzy chcą odejść z klubu. Nie inaczej było w przypadku pomocnika, który momentalnie został wykreślony z kadry na Ligę Mistrzów i nie zagrał w dwumeczu z FC Barceloną.




Sytuacja miała się podobnie w Serie A, gdzie Zieliński rzadko pojawiał się w ostatnim czasie na murawie. Gdy się tak jednak zdarzało, to prezentował się znacznie poniżej oczekiwań. Już wkrótce ma się to zmienić.

Zwrot akcji

Carlo Alvino, dziennikarz radia „Kiss Kiss Napoli” uważa, że Zieliński będzie do końca sezonu podstawowym piłkarzem mistrzów Włoch. Zapewnił, że Polak ma pełne poparcie wśród szefów Napoli. Zaapelował również do kibiców o wsparcie dla piłkarza.

– Jest pełne zaufanie do wielkiego profesjonalizmu Zielińskiego ze strony Napoli. W klubie mówią, że są pewni, iż Polak świetnie zakończy sezon w lidze, by uhonorować tę koszulkę najlepiej jak potrafi – uważa dziennikarz.




– Zieliński będzie nosił tę koszulkę często jako podstawowy piłkarz Napoli – jak na przykład przeciwko Torino – do końca swej neapolitańskiej przygody – zaznaczył.

– Oczekujemy maksymalnego wsparcia od wszystkich kibiców dla zawodnika, który zapisał przecież niezatarte karty w najnowszej historii klubu – podsumował Alvino. 




Po sezonie Zieliński odejdzie do Interu Mediolan. Polak spędził w Napoli 8 lat. Do tej pory rozegrał 359 meczów, w których strzelił 50 goli i zanotował 46 asyst.

Kapitan Widzewa poniesie konsekwencje za swoje wpisy po meczu ze Śląskiem? PZPN zareagował

Nie milkną echa niedawnego skandalu sędziowskiego. Bartłomiej Pawłowski, który wysunął poważne oskarżenia wobec PZPN miał zostać wezwany na dywanik Komisji Ligi. Kapitan Widzewa może ponieść konsekwencje.

Przypomnijmy, że w ostatnich tygodniach doszło do dwóch sporych kontrowersji w meczach Widzewa Łódź. Najpierw wątpliwości wzbudziła uznana bramka Wisły Kraków w ćwierćfinale Pucharu Polski, która dała „Białej Gwieździe” awans do półfinału rozgrywek w dogrywce.

Kolejne pojawiły się już w kolejnym spotkaniu, tym razem w Ekstraklasie ze Śląskiem Wrocław. Piłkarze Widzewa byli przeciwni podyktowaniu rzutu karnego, a także późniejszej bramce Nahuela Leivie, którą analizował VAR. Szerzej o tych sytuacjach pisaliśmy TUTAJ.

Na dywaniku

Po meczu ze Śląskiem przebrała się miarka, a piłkarze Widzewa nie gryźli się w języki. Szczególnie ostro sytuację skomentował Bartłomiej Pawłowski. Kapitan Widzewa wystosował mocny wpis, który zdecydowanie uderzał w PZPN.

– Hej, PZPN, znowu VAR za***ał? Oglądam powtórkę waszej linii spalonego i rzutu karnego i wygląda, że w trzy dni okradziono nas z PP i punktów we Wrocławiu. Na cholerę ten cały VAR – pisał Pawłowski.  

– Panowie, okradliście nas z awansu w Fortuna Pucharze Polski i z punktów w PKO BP Ekstraklasie. Macie dostęp do technologii i masę powtórek. Doradzają Wam w wozie VAR, a na koniec i tak przypominają się sceny z »Piłkarskiego Pokera« dzięki Waszej pracy. Dość przymykania oka na Waszą nieudolność – dodał w kolejnym wpisie. 

Kiedy emocje już opadły, Pawłowski wystosował oficjalne przeprosiny. Skierował je do Bartosza Frankowskiego, sędziego wspomnianego meczu oraz zadeklarował wpłatę 5 tysięcy złotych na cele charytatywne. Na tym jednak sytuacja ma się nie zakończyć.

Według Jakuba Seweryna z portalu sport.pl kapitan Widzewa został wezwany do wytłumaczenia swoich wpisów przed Komisją Ligi. Wniosek w tej sprawie miał wystosować sam Tomasz Mikulski, czyli przewodniczący Kolegium Sędziów.

Legendarny piłkarz zadrwił z Kamila Grabary po wpadce. Polak w ogniu krytyki

Kamil Grabara nie zachwycił w ostatnim meczu Ligi Mistrzów przeciwko Manchesterowi City. Polak zawinił przy jednej z bramek dla „Obywateli”, za co oberwał w duńskich mediach. Teraz suchej nitki nie zostawił na bramkarzu Rio Ferdinand. 

Grabara już od dawna jest podstawowym zawodnikiem Kopenhagi, którą wielokrotnie ratował w trudnych meczach swoimi świetnymi interwencjami. Podobnie było w pierwszym meczu z Manchesterem City (1-3). Wówczas Anglicy mogli wygrać dużo wyżej, ale postawa Polaka dała Duńczykom nadzieję w rewanżu.

Gromy

Niestety nie było już tak kolorowo. Manchester ponownie wygrał 3-1, a Grabara już na początku meczu zaliczył fatalną interwencję, niemal grzebiąc wolę walki kolegów. Polakowi ześlizgnęła się piłka po strzale Juliana Alvareza i po rękach wpadła do bramki.

Sytuacja wywołała spore emocje wśród duńskich kibiców, ale i nie tylko. Zażenowany postawą bramkarza był także Rio Ferdinand, który pełnił rolę eksperta jednej z angielskich stacji i stacjonował na murawie. W przerwie meczu zadrwił z Grabary następującymi słowami:

– Myślałem, że to mógł być zamaskowany piosenkarz w bramce! – powiedział, cytowany przez „Daily Mail”.

Ferdinand nawiązał tymi słowami do popularnego programu „Mask Singer”, gdzie uczestnicy zasłaniają twarze maskami. Często są to osoby, które nie mają wiele wspólnego z muzyką, a pochodzą ze świata show-biznesu. Stąd rzucenie tego porównania w stronę Grabary mogło okazać się dość ostrą szpilką.

PZPN przez rok nie odpowiadał kadrowiczom? Kolejna afera wisi w powietrzu

Duże kontrowersje wytworzyły się dookoła współpracy Polskiego Związku Piłki Nożnej z firmą Publicon. Teraz w związku ze sporym artykułem na goal.pl, odnośnie całej sprawy, narosły one jeszcze mocniej. Okazuje się między innymi, że związek długo lekceważył kadrowiczów. 

Od sierpnia 2022 roku firma Publicon Sport wyłącznym partnerem marketingowym PZPN. Jak podaje goal.pl, obiecywała ona sponsorom wizerunek określonych piłkarzy. Jest to jednak niezgodne z obowiązującym regulaminem.

– W 2013 roku rozwiązano sprawę udziału piłkarzy w reklamach. PZPN usiadł wtedy z zawodnikami i z radą drużyny, po czym powstał regulamin wykorzystania wizerunku kadrowiczów. Ten dokument został później przyjęty przez PZPN jako uchwała zarządu i od tego czasu reguluje, jakie zawodnicy mają obowiązki, jeśli chodzi o występ w reklamach sponsorów – napisano na goal.pl.

– Przyszedł Publicon i zaczął podpisywać nowe umowy sponsorskie, kompletnie ignorując obowiązujący dokument. Zaczęli obiecywać sponsorom różne rzeczy, nie zważając na to, jakie są ustalenia – dodała osoba, która ma znać sprawę od środka. 

Rok oczekiwania

Piłkarze byli naturalnie zaniepokojeni całą sprawę i chcieli jakichś wyjaśnień. Oczekiwali od PZPN zbadania sytuacji i przedstawienia im jakichś ustaleń. Na jakąkolwiek odpowiedź musieli jednak czekać aż rok.

– Po próbach zaangażowania przez Publicon kadrowiczów w nowe umowy sponsorskie, ci poprosili o wyjaśniające spotkanie w PZPN. Jak słyszę, chcieli usłyszeć choćby odpowiedź na pytanie, jakie świadczenia zostały obiecane sponsorom. Prośba przez PZPN została… zlekceważona. Zawodnicy przez rok nie doczekali się odpowiedzi. Niepokój rósł, szczególnie, w momencie gdy na liście sponsorów pojawiła się nikomu nieznana firma Inszury – czytamy. 

– Podstawowy zakres świadczeń sponsorskich określony jest w regulaminie przyjętym Uchwałą Zarządu PZPN. Szanujemy naszych reprezentantów i dbamy o ich wizerunek. Dlatego też świadczenia wykraczające poza regulaminowy zakres każdorazowo są przedmiotem indywidualnych porozumień między radą drużyny, PZPN i danym sponsorem. Pragniemy zaznaczyć, że w takich sytuacjach zawsze możemy liczyć na dobrą współpracę i profesjonalne podejście ze strony naszych reprezentantów – odpowiedział z kolei PZPN. 

Thomas Muller grającym trenerem Bayernu Monachium? Mocne słowa Kołtonia [WIDEO]

Bayern Monachium wygrał wczoraj 3-0 z Lazio i zapewnił sobie awans do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Tym samym Thomas Tuchel nieco przedłużył swoją karierę w Bawarii. Według Romana Kołtonia działacze mistrza Niemiec mieli dość zaskakujący plan na zastąpienie trenera w przypadku jego zwolnienia. 

Od dawna nad Bayernem  i Tuchelem wisiały czarne chmury. „Die Roten” spisywali się bardzo kiepsko w Bundeslidze, zaliczając kolejne wpadki, a na domiar złego przegrali pierwszy mecz z Lazio w 1/8 finału Ligi Mistrzów (0-1).

Grający trener?

W rewanżu udało się jednak odmienić losy awansu i Bayern wygrał 3-0 po dublecie Harry’ego Kane’a i trafieniu Thomasa Mullera. W kontekście Niemca dość zaskakującej wypowiedzi udzielił Roman Kołtoń w studiu Polsatu Sport. Jak stwierdził dziennikarz „Prawdy Futbolu”, Muller miał być grającym trenerem w przypadku zwolnienia Tuchela.

– Słyszałem w kilku mediach taki scenariusz, że ewentualnie jako pierwszy trener do końca sezonu miałby wkroczyć Thomas Muller – słyszymy na urywku z transmisji. 

Jacek Kiełb wystartuje w wyborach! To już oficjalne potwierdzenie

Jacek Kiełb kolejnym sportowcem, który wchodzi w świat polityki. Były piłkarz, który obecnie jest asystentem Kamila Kuzery w Koronie Kielce, wystartuje w wyborach do rady miasta Kielce. 

36-latek zdecydowaną część swojej kariery spędził właśnie w Koronie. W sumie dla kieleckiej drużyny rozegrał 284 mecze, w których strzelił 56 goli. To jego bramka dała Koronie awans do Ekstraklasy niecałe dwa lata temu. W minionym roku zdecydował się natomiast zakończyć karierę, ale nie odszedł z klubu. Z miejsca dostał posadę asystenta Kamila Kuzery.

Do rady miasta?

Kiełb postanowił teraz pójść o krok dalej. We wtorek przedstawiono go jako kandydata komitetu Suchański Bezpartyjni Koalicja dla Kielc do Rady Miasta Kielce. Umieszczono go na pozycji numer jeden w drugim okręgu wyborczym.

Do decyzji Kiebła odniósł się także prezes Korony, Łukasz Jabłoński. Z jego wpisu na Twitterze wynika, że pozostanie na swoim stanowisku do końca bieżącego sezonu.

– Jacek Kiełb miał aktywny kontrakt jako piłkarz do 30.06.2024r. Zdecydował się zakończyć karierę w poprzednim sezonie i zamienić swoją umowę na kontrakt trenerski do 30.06.2025 bez dodatkowego zaangażowania finansowego ze strony Klubu. Kilka miesięcy bieżącego sezonu utwierdziły go w przekonaniu, że nie chce rozwijać się jako trener. Uznał, że jego przyszłość będzie związana z działaniami społecznymi, bo w nich odnajduje się najlepiej. Na dziś i do końca bieżącego sezonu najważniejsze jest utrzymanie I drużyny w ESA. Jacek ma swoje zadania w sztabie i będzie je wykonywał najlepiej jak potrafi, co do tego nie mam żadnych wątpliwości – napisał. 

Szalony pomysł Jacka Góralskiego. Chce wytatuować sobie swoich byłych trenerów [WIZUALIZACJA]

Jacek Góralski udzielił obszernego wywiadu portalowi „Łączy nas Piłka”. W rozmowie poruszono wiele kwestii, jednak piłkarz Wieczystej podzielił się również… konceptem na swój tatuaż. Wizualizacja wygląda co najmniej interesująco. 

„Góral” w swojej karierze grał w Wiśle Płock oraz w Jagiellonii Białystok. Występy w podlaskim zespole zaowocowały z kolei transferem do Łudogorca, w którym 31-latek spędził dwa i pół roku. Stamtąd trafił natomiast do kazachskiego Kairatu Almaty, a obecnie występuje w Wieczystej Kraków.

Hołd dla trenerów

Mimo występów w III lidze Góralski ma czas na myślenie o innych rzeczach, niż sport. W rozmowie z portalem „Łączy nas Piłka” 31-latek podzielił się swoim pomysłem na niekonwencjonalny tatuaż, którym honorowałby swoich byłych trenerów. Dzieło znalazłoby się na jego plecach.

– Zdecydowałem się na taki tatuaż, bo bardzo szanuję wszystkich ludzi, którzy pomogli mi w życiu. Od Adama Nawałki otrzymałem pierwsze powołanie do reprezentacji narodowej. U Jerzego Brzęczka grałem dość regularnie w kadrze narodowej, zapracowałem na zagraniczny transfer. Co do Czesława Michniewicza – jestem przekonany, że gdyby nie moja kontuzja, zabrałby mnie na mundial do Kataru. Zawsze podchodził do mnie bardzo w porządku i chcę mu podziękować – przyznał. 

– Do trenera Michała Probierza mam wielki szacunek za to, że zadzwonił do mnie i ściągnął z Wisły Płock do Jagiellonii Białystok, pozwalając mi wskoczyć na poziom Ekstraklasy. Miałem kwotę odstępnego 100 tysięcy euro i nie było zbytnio chętnych, a trener wykazał się determinacją. Także dzięki niemu trafiłem później do kadry. W Płocku pracowałem z trenerem Marcinem Kaczmarkiem, u niego stawiałem pierwsze kroki w seniorskim futbolu na profesjonalnym poziomie. Trenerzy Robert Tomczak i Marcin Maćkowski prowadzili mnie w juniorskich zespołach Zawiszy Bydgoszcz – kontynuował. 

– W Victorii Koronowo, w trzeciej lidze, prowadził mnie Zbigniew Stefaniak. Spędziłem u niego pół roku, woził mnie na treningi. Aleksiej Szpilewski dał mi szansę w Kajracie, zdobyłem pod jego wodzą trofea w Kazachstanie i występowałem w europejskich pucharach. Stawkę uzupełnia prezydent Kajrat Boranbajew, który wciąż darzy mnie szacunkiem. Nawet gdy byłem kontuzjowany, pozwolił mi wyjechać do Polski na leczenie, opłacał wszelkie koszty. Świetny człowiek, z sercem na dłoni, pomaga ludziom, otwiera w Kazachstanie ośrodki dla dzieci. Ostatnie miejsce na plecach póki co zostaje wolne – podsumował.