Piłkarze polskiego klubu zaatakowani w szatni! Sami musieli radzić sobie z napastnikami [WIDEO]

Niebywały skandal wydarzył się po meczu rezerw Polonii Warszawa z Bugiem Wyszków. Do szatni stołecznego zespołu wdarła się trójka zamaskowanych napastników. Piłkarze musieli bronić się sami, a portal meczyki.pl opublikował materiał wideo z tego zajścia.




Polonia II Warszawa wygrała sobotni mecz z Bugiem Wyszków (1-0). Spotkanie rozegrano na poziomie V ligi.

Zamaskowani napastnicy

Po zakończonej rywalizacji doszło do karygodnego zajścia. Do szatni Polonii wdarło się trzech zamaskowanych mężczyzn. Wszyscy mieli być pod wyraźnym wpływem alkoholu. Piłkarze rezerw stołecznej drużyny musieli radzić sobie sami z agresorami. Portal meczyki.pl ustalił, że policja podjęła działanie dopiero po pięciu minutach.

Interwencja policji w IV lidze. Kibice zaatakowali piłkarzy po porażce swojej drużyny

Do ogromnego skandalu doszło w meczu IV ligi. Spotkanie JKS-u Jarosław z Karpatami Krosno (4-0) zakończyło się wkroczeniem na murawę policji, która musiała rozdzielać zawodników i kibiców.




W 16. kolejce IV ligi doszło do rywalizacji JKS-u Jarosław z Karpatami Krosno. Gospodarze walczyli o fotel lidera, zaś goście potrzebowali punktów do zbliżenia się do podium. Ostatecznie lepsi okazali się ci pierwsi, którzy wygrali wysoko, bo aż 4-0.

Policja na murawie

Ostatniego gola w meczu strzelił Andrei Trukhan, a po chwili jeden z piłkarzy Karpat Krosno został trafiony kubkiem przez kibica JKS-u Jarosław. Zawodnik wdał się w dyskusję z prowodyrem, a w ślad za nim poszli jego koledzy z zespołu.

Sytuacja niebezpiecznie szybko eskalowała. W okolicy linii bocznej boiska wywiązywała się coraz większa awantura. Na murawie pojawiali się natomiast kolejni kibice. Niezbędna okazała się interwencja policji. Funkcjonariusze uzbrojeni w tarcze szybko zapanowali nad obiema stronami.




Wskazany fragment od [2:06:40]:

Kibice Legii wściekli po meczu z Dynamem! Ostre słowa w kierunku klubu. „Wstyd i skandal”

Podczas czwartkowego mecz Legii Warszawa z Dynamem Mińsk (4-0), kibice obu drużyn wywiesiły transparenty uderzające w Aleksandra Łukaszenkę. Ochroniarze ze stadionu przy Łazienkowskiej starali się je usunąć, co spotkało się z krytyką kibiców. Dzień po spotkaniu na profilu „Nieznani Sprawy” pojawił się, podsumowujący całą akcję.

Legia Warszawa przejechała się w czwartek po Dynamie i wygrała aż 4-0. Obecnie zajmuje 2. miejsce w tabeli Ligi Konferencji z kompletem punktów po trzech kolejkach. „Wojskowi” miejsca ustępują tylko Chelsea, która ma lepszy bilans bramkowy.




„Wstyd i skandal”

O samym wyniku mówi się sporo, ale jeszcze więcej o zachowaniu kibiców i ochrony stadionu. Do Warszawy na mecz przyjechała grupa kibiców z Białorusi. Jak się okazuje, byli oni przeciwni reżimowi Łukaszenki. W swoim sektorze wywiesili nawet transparenty, głoszące między innymi:

„Głosy uciszone, ale nie mogą zostać zapomniane”

„Uwolnić wszystkich więźniów politycznych”

„Chwała zmarłym bohaterom Białorusi”. 

Ochrona, obecna na stadionie Legii, w pewnym momencie zdecydowała się zareagować i zaczęła usuwać plakaty. To jednak nie zniechęciło kibiców. Zarówno Białorusini, jak i „Żyleta” wspólnie wykrzykiwali obraźliwe hasła pod adresem dyktatora.




Ultrasi Legii nie pozostawili jednak całego zajścia bez komentarza. Na profilu „Nieznani Sprawy” pojawił się obszerny wpis już dzień po meczu. Usuwanie transparentów nazwano wprost „skandalem” i „wstydem”.

– To, co stało się wczoraj w sektorze gości to wstyd i skandal. Ochrona wysłana przez osoby odpowiedzialne za dział bezpieczeństwa, siłą wyrwała kibicom z Białorusi transparenty. Transparenty wyrażające ich sprzeciw wobec dyktatora i zbrodniarza, który niszczy ich społeczeństwo oraz te mówiące o „zatrzymaniu krwawego reżimu” – napisano.

– To był ich sprzeciw wobec dyktatora, którego system prześladuje w kraju również Polaków, zwalcza polskość, zamyka polskie szkoły, niszczy ważne dla każdego Polaka miejsca pamięci. Dyktatora, który w celowy i planowy sposób od lat wysyła nam tysiącami niechciane prezenty na granicę – dodali ultrasi.

– U siebie za takie transparenty trafiliby do kolonii karnej. Klub uwielbia w podniosły sposób opowiadać o wartościach przy różnych 'marketingowych okazjach’, rzeczywistość jednak okazała się zupełnie inna. Wczoraj i przez cały tydzień poprzedzający mecz, bo od momentu spotkania klubu w MSZ(!) działy się rzeczy przedziwne. Jeśli ktoś wyżej od tych wartości stawia strach przed karą od UEFA, to powinien się poważnie nad sobą zastanowić. Są pewne granice. Wczorajsze zachowanie klubu to dramat i wstyd – podkreślono na zakończenie.

Były piłkarz poszukiwany. Zagrał w ponad 100 meczach w Ekstraklasie

„Fakt” przekazał niepokojące informacje dotyczące Adama Banasia. Były piłkarz wielu ekstraklasowych klubów zaginął. Policja prowadzi obecnie jego poszukiwania.




Banaś w przeszłości grał między innymi w Piaście Gliwice, Górniku Zabrze czy Zagłębiu Lubin. W sumie na poziomie Ekstraklasy uzbierał 121 występów. Swoich sił próbował także zagranicą. W 2014 roku wyjechał do Azerbejdżanu, ale już rok później zakończył karierę.

„Pożyczał i uciekał”

Po karierze 41-latek nie pozostał przy piłce, wobec czego słuch o nim zaginął. Aż do teraz. „Fakt” podaje, że Banaś zaginął i jest poszukiwany przez policję. Były piłkarz miał pożyczyć sporą sumę pieniędzy od różnych osób. Obecnie nie ma z nim żadnego kontaktu.




– Już nigdy więcej nie pożyczę nikomu pieniędzy. Nawet jego żona nie wie, gdzie on jest, ani na co mu były potrzebne te pieniądze. Po zakończeniu kariery piłkarskiej próbował zostać deweloperem, ale mu nie wyszło. Później wielokrotnie zmieniał miejsce zamieszkania. Pożyczał i uciekał – przyznała Claudia Stachowiak, która pożyczyła 41-latkowi 3 tysiące funtów.

– Pożyczyłem mu 20 tysięcy złotych. Mówił, że coś buduje i potrzebuje dokapitalizowania inwestycji. Spisaliśmy umowę, wręczyłem mu pieniądze i tyle. Wielokrotnie pisałem, dzwoniłem, rozmawiałem z nim. Obiecywał, że odda. Minęło już pięć lat i nie oddał – dodał z kolei Marcin Wąsiak, były prezes Ruchu Radzionków.

– Prowadzimy tę sprawę. Z całą pewnością prędzej czy później każdy podejrzany trafia w nasze ręce i zostaje pociągnięty do odpowiedzialności. Nie przypominam sobie, by ktoś ścigany przez gliwicką jednostkę uniknął sprawiedliwości – oznajmił Marek Słomski z gliwickiej policji.

Lukas Podolski i Sławomir Peszko zagrają na turnieju Spodek Super Cup 2025! Widowisko w Katowicach

Na początku przyszłego roku odbędzie się druga edycja Spodek Super Cup w Katowicach. W turnieju udział weźmie osiem drużyn. Pojawią się na nim gwiazdy w postaci Lukasa Podolskiego czy Sławomira Peszko.




W 1998 roku odbył się turniej piłkarski w legendarnym, katowickim Spodku. Impreza zakończyła się jednak zadymą kibicowską. Po 26 latach przerwy za sprawą inicjatywy Grzegorz Górskiego, turniej w legendarnej hali ponownie się odbył. Już 11 stycznia czeka nas kolejna edycja.

Podolski vs Peszko

Na turnieju zobaczymy między innymi drużynę Górnika Zabrze, która pojawiła się na nim także na początku bieżącego roku. Wówczas udziału w imprezie nie wziął jednak Lukas Podolski. Teraz ma być inaczej.

– Staram się, żeby zagrać w turnieju w Spodku. Oczywiście nie patrzę daleko w przyszłość, życie jest z dnia na dzień, dużo się może wydarzyć, dlatego nie patrzę, co będzie za miesiąc, za dwa. W Niemczech były kiedyś Hallen-Masters, w których grały Bayern Monachium, Borussia Dortmund, FC Koeln i byli w nich zawodnicy nie z drugich zespołów, ale podstawowi, nawet ci, którzy grali w reprezentacji Niemiec. Szkoda, że już tego nie ma, bo ja kocham grać w hali, pięciu na pięciu, czterech na czterech. Dużo się dzieje, fajna atmosfera. Cieszę się, że taka edycja była znowu w Polsce, tutaj w Katowicach i myślę, że to jest fajne wydarzenie. Jest taki plan, żeby to nie było co dwa lata, tylko corocznie, bo to jest coś pięknego. Jest wtedy przerwa, nie ma piłki, ludzie się nudzą i myślę, że taki turniej, to jest coś pięknego, fajnego. Dobrze byłoby, żeby najwięcej drużyn brało w tym udział, nie tylko na Śląsku, ale w całej Polsce, bo to dla mnie coś fajnego – przyznał „Poldi”.

– Sam zaczynałem na ulicy, grało się wtedy trzech na trzech, czterech na czterech. Przypominam sobie czasy w Niemczech 25 lat temu, to było piękne wydarzenie, teraz grają tylko niestety oldboje, bo każdy gdzieś tam się boi o kontuzje, nie wiem dlaczego. Ja nie będę odstawiał nogi, bo nigdy tego nie robię, zawsze gram o wygraną. Cieszę się na to wydarzenie, fajnie, że będę kibice. Mogą też przyjść rodziny z dziećmi, nie tylko fani. Może będzie brzydka pogoda, to mogą wejść do Spodka, będzie fajna zabawa. Nie było rok temu, ale myślę, że teraz będę i cieszę się na ten dzień – dodał piłkarz Górnika.




Poza Górnikiem w wydarzeniu wezmą udział: GKS Katowice, słowacki Spartak Trnawa, czeski Banik Ostrawa, JKS Jarosław, Wisłokę Dębica, ROW Rybnik. Zobaczymy również Drużynę Gwiazd bukmachera Superbet.

Bilety na wydarzenie są już dostępne. Możecie je kupić tutaj: spodeksupercup.pl.

Hansi Flick wprowadził surowe zasady w FC Barcelonie. Pedri porównał je z metodami Xaviego

Pedri ujawnił, jakie zasady wprowadził Hansi Flick do szatni FC Barcelony. Niemiec surowo karze zawodników za spóźnienia na treningi. Porównano go z metodami Xaviego.




Hansi Flick znakomicie wprowadził się do FC Barcelony. Niemiecki szkoleniowiec notuje kapitalne wyniki i, jak na razie, jego Blaugrana przegrała tylko dwa mecze na szesnaście rozegranych.

Nie ma spóźniania

Jak się okazuje, poza dobrymi wynikami, Flick wprowadził do Barcelony także swoje zasady. Jak zdradził Pedri, trener nie akceptuje spóźnialstwa. Jak relacjonuje pomocnik – jeśli nie przyjdziesz na trening o ustalonej porze – nie grasz.

– Jeśli spóźnisz się u Hansiego Flicka, to po prostu nie grasz w następnym meczu. Zawsze przychodzę 10 minut wcześniej, aby przestrzegać punktualności. Raz już była taka sytuacja z Kounde, gdzie nie zagrał w meczu z Alaves, ponieważ spóźnił się – wyjawił Pedri.

W rozmowie z „Cuatro” Pedri porównał metody Flicka z metodami Xaviego. Z jego relacji wynika, że Hiszpan też miał swój sposób na kontrolowanie spóźnień. Były to kary finansowe.




– U Xaviego była kara finansowa. Za pierwsze spóźnienie się było 5 tysięcy euro, za następne 10 tysięcy i za jego kadencji raz zaspałem. Było to po meczu Ligi Mistrzów. Wróciliśmy o 4 nad ranem i mój budzik nie zadzwonił – opowiadał.

– Gdy wstałem, miałem dużo połączeń od Ferrana Torresa i Carlosa Navala. To była sesja regeneracyjna, która zaczęła się o 12:00 i ostatecznie spóźniłem się pięć minut. Oczywiście, zapłaciłem karę – podsumował.

FC Barcelona ma obecnie aż dziewięć punktów przewagi, nad drugim w tabeli La Ligi, Realem Madryt. Na cztery dotychczasowe mecze w Lidze Mistrzów Blaugrana wygrała trzy. Przegrała tylko z AS Monaco w pierwszej kolejce.

Tak wyglądał Pau Cubarsi po meczu z Crveną Zvezdą. Hiszpanowi założono dziesięć szwów

Pau Cubarsi opuścił murawę podczas meczu z Crveną Zvezdą w Lidze Mistrzów (5-2) w 67. minucie. Stoper Barcelony doznał rozcięcia policzka. Jak się okazało, Hiszpanowi trzeba było założyć dziesięć szwów i nie wiadomo, czy będzie mógł zagrać w kolejnym spotkaniu.




W obliczu plagi kontuzji w FC Barcelonie, Hansi Flick od początku swojej pracy w Blaugranie stawia na duet stoperów w postaci Pau Cubarsi i Inigo Martinez. Obaj doskonale się uzupełniają i zachwycają swoją grą. Kibice nie rozpaczają tym samym po Ronaldzie Araujo i Andreasie Christensenie.

Dziesięć szwów

Flick najprawdopodobniej będzie musiał jednak dokonać zmiany w swoim podstawowym duecie. Nie wiadomo, czy Pau Cubarsi będzie w stanie zagrać przeciwko Realowi Sociedad. Wszystko przez starcie z rywalem podczas ostatniego spotkania z Crveną Zvezdą (5-2) w Lidze Mistrzów.




Po jednym z pojedynków Hiszpan padł na murawę i nie podnosił się przez kilka minut. Szybko udzielono mu pomocy medycznej, a w miejsce 17-latka wszedł Sergio Dominguez. Jak się okazało, Cubarsiemu trzeba było założyć dziesięć szwów przez rozcięcie policzka.

To, czy Cubarsi będzie dostępny na niedzielny mecz, okaże się w najbliższych godzinach. Według hiszpańskich mediów, Hansi Flick nie chciałby jednak ryzykować rozejścia się szwów i ponownego otwarcia rany.

„Zacząłem krzyczeć w centrum handlowym”. Niesamowita reakcja Oyedele

Maximilian Oyedele podzielił się z mediami okolicznościami, w jakich dowiedział się o powołaniu do reprezentacji Polski. Zdradził, jak zareagował na odzew ze strony Michała Probierza.




20-latek podpisał w tym sezonie trzyletni kontrakt z Legią Warszawa. Choć rozegrał w niej dopiero sześć meczów, to wszedł przebojem do pierwszej drużyny. Zdążył już zagrać na poziomie Ligi Konferencji, a nawet zadebiutował w reprezentacji Polski. Na listopadowe zgrupowanie jednak nie pojedzie, bo nabawił się drobnej kontuzji.

„Zacząłem krzyczeć”

Oyedele niebawem przejdzie zabieg, po którym czeka go kilka tygodni rekonwalescencji. Mając trochę wolnego czasu, pomocnik udzielił wywiadu portalowi „Sport Bible”. Opisał w nim swoje wrażenia z pobytu w Legii.

– Pamiętam, jak patrzyłem na kibiców i myślałem: „O mój Boże! Nie mogę się doczekać, żeby zagrać przed tymi ludźmi”. To wszystko, o czym myślałem. Wybuchały race, kibice byli tak głośni. Szczerze mówiąc, to nigdy czegoś takiego nie widziałem. Kibice tutaj są niesamowici – stwierdził Oyedele.

20-latek zdradził także, w jakich okolicznościach dowiedział się o powołaniu do reprezentacji Polski. Jak się okazało, był wtedy w centrum handlowym. Po zobaczeniu listy na Instagramie, nie zamierzał kryć swojej radości.




– Byłem w centrum handlowym i kupowałem coś nieistotnego. Otworzyłem Instagrama i pierwsze, co mi się wyświetliło, to lista reprezentacji Polski. Zobaczyłem swoje nazwisko i zacząłem krzyczeć. Wszyscy musieli się zastanawiać: „Dlaczego ten facet krzyczy?”. Zacząłem dzwonić do wszystkich, ale nikt nie odbierał. Ani moi rodzice, ani mój agent nie odebrali. A potem zadzwoniłem do znajomych. Kobbiego i Hannibala [Mainoo i Mejbriego – przyp. red.]. Obaj powiedzieli: „Nie ma mowy!” – wyznał.

Legia idzie na wojnę z Komisją Ligi. Klub wskazał dowody na niewinność Goncalo Feio [WIDEO]

Legia Warszawa odwołała się od żółtych kartek Goncalo Feio i Bartosza Kapustki. Komisja Ligi nie zgodziła się jednak z zażaleniami klubu i odrzucili wniosek. „Wojskowi” opublikowali w tym temacie oświadczenie.




Legia Warszawa wygrała hitowe starcie z Widzewem Łódź (2-1). Przypłacili je jednak żółtymi kartkami dla trenera, Goncalo Feio i kluczowego piłkarza – Bartosza Kapustki. Portugalczyk będzie musiał tym samym opuścić swoją drużynę w najbliższym meczu z Lechem Poznań.

Niesprawiedliwa decyzja?

„Wojskowi” zdążyli się już odwołać od wspomnianych kar, jednak Komisja Ligi okazała się nieubłagana. Kartki zostały zatem podtrzymane, ale Legia nie chce tak zostawić tej sprawy. Opublikowali specjalne oświadczenie, do którego dołączono nagranie, sugerujące, że Feio został ukarany niesłusznie.




– Legia Warszawa nie zgadza się z dzisiejszym werdyktem Komisji Ligi, dotyczącym podtrzymania żółtych kartek dla trenera Goncalo Feio i Bartosza Kapustki, którymi zostali ukarani podczas meczu z Widzewem Łódź – napisano na Twitterze.

– Klub przedstawił Komisji Ligi jednoznaczne materiały świadczące o tym, że obie żółte kartki zostały pokazane niesłusznie. Uważamy, że podjęta decyzja jest niesprawiedliwa z perspektywy klubu, szkoleniowca oraz zawodnika, szczególnie w kontekście jednoczesnego anulowania kary dla piłkarza Lecha Poznań Michała Gurgula – dodano.

Superpuchar Polski w… Miami?! Pojawiły się kulisy szalonego pomysłu PZPN

Nadal nie rozegrano Superpucharu Polski. Wisła Kraków i Jagiellonia Białystok nadal czekają na wyznaczenie nowego terminu. Portal meczyki.pl podaje natomiast nowe informacje odnośnie pomysłu, zorganizowania spotkania w… Miami.




W środę, dość niespodziewanie, Roman Kołtoń poinformował, że był pomysł zorganizowania Superpucharu Polski w Stanach Zjednoczonych. Dziennikarz zaznaczył co prawda, że temat upadł, ale sama taka idea wywołała spore zamieszanie.

Nowa data

Do sprawy odniósł się także portal meczyki.pl. Redakcja zaznacza, że faktycznie temat nie jest już aktualny, a same jego negocjacje nie były szczególnie zaawansowane. Zabraknąć miało ponoć rozmów o kwestiach finansowych.




– Co dalej z Superpucharem? Tutaj znów wypada powołać się na Kołtonia. Na ten moment najbardziej aktualnym terminem pozostaje 7 grudnia 2024. Jednocześnie jest to data problematyczna – czytamy.

– Według aktualnego harmonogramu Wisła Kraków ma wtedy zmierzyć się z Polonią Warszawa, zaś Jagiellonia 8 grudnia powinna zagrać z Puszczą Niepołomice. Oba spotkania należałoby więc przełożyć – napisały „Meczyki”.

Co za klasa Rubena Amorima! Nowy trener United z pokorą o Guardioli. „Jest lepszy”

Sporting Lizbona dokonał we wtorek ogromnej sensacji. Portugalczycy niespodziewanie rozbili na własnym stadionie Manchester City aż 4-1. Po meczu Ruben Amorim pokazał klasę, względem Pepa Guardioli.




Amorim już w przyszłym tygodniu rozpocznie nowy rozdział swojej kariery. Portugalczyk dogadał się z Manchesterem United, gdzie ma zastąpić Erika ten Haga. Na pożegnanie ze Sportingiem rozbił w Lidze Mistrzów Manchester City (4-1).

„Jest lepszy ode mnie”

Obecnie Amorim znalazł się na językach mediów i kibiców. Mimo to stara się nie popadać w samozachwyt i tonuje nastroje. Podkreśla, że praca w Manchesterze będzie czasochłonna.




– To nie oznacza niczego szczególnego. Nie możemy przenosić jednej rzeczywistości do drugiej. Manchester United nie będzie grał jak Sporting, będziemy musieli się dostosować – zaznacza.

– Wynik wprowadza w błąd, mieliśmy dzisiaj dużo szczęścia. Uczucia, jakie towarzyszyły moim zawodnikom, sposób, w jaki świętowali z kibicami, to wszystko było wyjątkowe. Premier League to inny świat – podkreślił.

– W tej chwili jest o wiele lepszy ode mnie. Wierzę jednak w to, że uda się nam poprawić wszystko w nowym klubie – powiedział pod adresem Pepa Guardioli.

Łukasz Skorupski chwalony, mimo porażki Bolognii z Monaco! Wielki mecz Polaka

Bologna przegrała kolejny mecz w tegorocznej edycji Ligi Mistrzów. Niezmiennie jednak, świetne oceny za swój występ zebrał Łukasz Skorupski. Włoskie media są zachwycone Polakiem.




We wtorkowy wieczór w Lidze Mistrzów wydarzyło się bardzo wiele. Gdy Milan ogrywał Real, a Sporting sprawiał niespodziankę pokonując Manchester City, Bologna przegrała kolejny mecz w rozgrywkach. Tym razem lepsze okazało się AS Monaco (0-1).

Tytan

Pełne 90 minut w barwach włoskiej drużyny spędził oczywiście Łukasz Skorpuski. Reprezentant Polski, mimo wpuszczenia jednej bramki, zanotował kapitalny występ. Już w pierwszej połowie popisał się kilkoma niebywałymi interwencjami. Zatrzymał między innymi w sytuacji „sam na sam” Breela Embolo, a także Aleksandra Gołowina, który uderzał z rzutu wolnego.




Cały mecz „Skorup” bronił świetnie, ale jednak w końcu skapitulował. W 87. minucie Thilo Kehrer wykorzystał zamieszanie podczas rzutu rożnego i skierował piłkę do siatki. Winy Polaka jednak na próżno szukać w tej sytuacji.

– Ratował swój zespół przez cały mecz, aż w końcu w jego polu karnym pojawił się Kehrer. Zagrał wielki mecz – podkreśla „La Gazzetta dello Sport”.

Po drugiej stronie barykady pojawił się z kolei Radosław Majecki. On jednak miał dużo mniej pracy od swojego rodaka. Popisał się natomiast jedną instynktowną interwencją, za co również został pochwalony.

– Instynktowna obrona przy strzale Beukema i bramka nieuznana przez Castro, którego chwilę wcześniej powstrzymał. Reszta interwencji z należytą i bezpieczną uwagą – podsumowano.

Skandal podczas meczu Wisły Kraków. Ktoś dosłownie ostrzelał stadion „Białej Gwiazdy”

Podczas meczu Wisły Kraków z GKS-em Tychy, dojść miało do skandalicznych wydarzeń. Jak podaje „Gazeta Krakowska”, nieznani sprawcy mieli ostrzelać stadion im. Henryka Reymana metalowymi kulami.




W poniedziałkowy wieczór doszło do rywalizacji Wisły Kraków z GKS-em Tychy. Żadna ze stron nie zdołała jednak przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść. Drużyny podzieliły się punktami po bezbramkowym remisie.

Ostrzał stadionu

Choć w meczu nie uświadczyliśmy „strzelaniny”, to zadbał o to ktoś inny. „Gazeta Krakowska” podaje, że w trakcie spotkania nieznani sprawy dosłownie ostrzelali stadion im. Henryka Reymana. W ramach dowodów przedstawiono zdjęcia uszkodzeń budynku. Ucierpiały między innymi okna, a także część elewacji, która została podziurawiona.

Wisła Kraków opublikowała już komunikat w tej sprawie. Choć sprawców nie udało się jeszcze ustalić, to policja od razu zajęła się zgłoszeniem. Funkcjonariusze mieli także zabezpieczyć materiał dowodowy.




– Szklana elewacja stadionu została prawdopodobnie ostrzelana. Policja natychmiast zareagowała na zgłoszenie. Przeprowadzono czynności mające na celu wyłączenie z użytkowania terenu wokół uszkodzonej fasady oraz zabezpieczono materiał dowodowy – czytamy.

– Przedstawiciele Wisły Kraków, dysponujący obiektem podczas odbywającej się imprezy masowej, złożyli zeznania oraz zwrócili się do Policji z wnioskiem o rozpoczęcie ścigania. Klub wraz z ZIS-em pracuje nad oszacowaniem szkód – dodano.

Jacek Magiera rozczarował swoim zachowaniem po porażce z Zagłębiem. Nieeleganckie zachowanie [WIDEO]

Zagłębie Lubin przejechało się w poniedziałek po Śląsku Wrocław (3-0). Nie tylko piłkarze wicemistrzów Polski słabo zaprezentowali się na murawie. Internauci zwracają również uwagę na nieładne zachowanie Jacka Magiery względem szkoleniowca „Miedziowych”.




Wrocławianie radzą sobie w bieżącym sezonie dramatycznie. Awansowali co prawda do 1/8 finału Pucharu Polski, ale w Ekstraklasie ich forma znajduje się na dnie. W tabeli zajmują ostatnie miejsce, a na 13 rozegranych spotkań wygrali tylko jedno – ze Stalą Mielec (2-1).

Nieeleganckie zachowanie

W poniedziałek Śląsk zanotował kolejną wpadkę i przegrało aż 0-3 z Zagłębiem Lubin. Szósta porażka w tym sezonie tylko namnożyła pytania o przyszłość Magiery we Wrocławiu. Oliwy do ognia dodało nagranie, które obiegło media społecznościowe.




Kamery obecnie na stadionie „Miedziowych” zarejestrowały, jak Marcin Włodarski, trener Zagłębia, chce podziękować Magierze za rywalizację. Szkoleniowiec rywali jednak błyskawicznie zniknął, co spotkało się z wymowną reakcją.

Zachowanie Magiery spotkało się ze sporym poruszeniem. Kibice wytykają szkoleniowcowi brak klasy. Uściśnięcie dłoni między trenerami jest klasycznym elementem meczu. Postawa 47-latka jest o tyle zaskakująca, że do tej pory był on raczej kojarzony z wielką klasą.

Co z kontuzją Neymara? Brazylijczyk uspokaja. „Lekarze mnie ostrzegali”

Ledwie kilka dni temu Neymar wrócił do gry, a już nabawił się kolejnej kontuzji. W meczu Azjatyckiej Ligi Mistrzów Brazylijczyk spędził na murawie niespełna 30 minut i ponownie doznał urazu.




W październiku, po 369 dniach przerwy, Neymar powrócił do gry w Al-Hilal. Od transferu do Arabii Saudyjskiej w sierpniu 2023 roku zdążył rozegrać zaledwie pięć meczów. Już podczas meczu Brazylii z Urugwajem dwa miesiące później naderwał więzadła krzyżowe.

Niezwykły pechowiec

32-latek był stopniowo wprowadzany do drużyny. Do gry powrócił 24 października, w meczu z Al Ain w Azjatyckiej Lidze Mistrzów. Spędził wówczas na murawie zaledwie 14 minut. Kolejne trzy mecze jednak opuścił, a ponownie na boisko wybiegł w kolejnym spotkaniu LM.




Tym razem pojawił się na murawie w 58. minucie, ale już po pół godzinie – doznał urazu. Neymar zasygnalizował sztabowi medycznemu, że ma problem mięśniowy z udem. Konieczna była zmiana. Al-Hilal mecz wygrało, jednak dużo więcej mówi się właśnie o Brazylijczyku.

Neymar po spotkaniu starał się uspokoić swoich fanów. Jak twierdził – doznał tylko skurczu. Był on jednak na tyle silny, że nie mógł dokończyć spotkania. Co więcej, lekarze ostrzegali go, że taka sytuacja może się przydarzyć.

– To było jak skurcz, tylko bardzo silny! Sprawdzimy to i mam nadzieję, że nie będzie to nic poważnego – twierdził 32-latek.

– To normalne, że dzieje się tak po roku, lekarze już mnie ostrzegali, więc muszę być ostrożny i grać więcej minut – dodał.