Zabawne zachowanie Mike’a Dean’a podczas kłótni zawodników. Stoicki spokój [WIDEO]

Czasami lepiej się nie mieszać — taką zasadę zdaje się wyznawać Mike Dean, angielski arbiter, który sędziował sobotni mecz Wolverhampton z Aston Villą. W doliczonym czasie gry doszło do ostrego spięcia między piłkarzami obu drużyn. Jak zareagował ww. sędzia?

Anglik postanowił przyglądać się sytuacji z boku. Dał zawodnikom „wyrzucić” emocje i nie przerywał ich kłótni.
Jak widać, poskutkowało:

Pierwszy gol Recy w Serie A! Kapitalnie zakręcił rywala [WIDEO]

W 11. kolejce Serie A Crotone z Arkadiuszem Recą w składzie podejmowało Spazię, 16. drużynę w tabeli. Na papierze pojedynek wydaje się mało emocjonujący, ot starcie dwóch drużyn walczących o utrzymanie. Wszak gospodarze zajmują ostatnią lokatę w lidze.

W 49. minucie spotkanie mogło zainteresować polskich kibiców, bowiem na listę strzelców wpisał się reprezentant Polski — Arkadiusz Reca! Lewy obrońca kapitalnie zmylił rywala, po czym przymierzył i strzelił świetnego gola.

Zobaczcie sami:

Michniewicz, jak Bielsa. Trener Legii podał skład na mecz z Wisłą podczas konferencji

W ostatnich dniach głośno było o zachowaniu Marcelo Bielsy, który podczas konferencji prasowej, podał skład wyjściowej „jedenastki” Leeds United na mecz z West Hamem. Czesław Michniewicz postanowił dotrzymać kroku Argentyńczykowi i zrobił… dokładnie to samo.

Nie przyniosło to szczęścia

9. grudnia trener beniaminka Premier League został zapytany o skład na mecz z „Młotami”. Bez owijania w bawełnę postanowił zdradzić nazwiska piłkarzy, którzy od pierwszych minut zagrają w piątkowym starciu.

Zobacz, jak Bielsa zaskakuje dziennikarzy. Podał cały skład na West Ham.

Ostatecznie nie wyszło to „Pawiom” na dobre. Spotkanie z londyńską ekipą zakończyło się porażką 1:2. Mimo że już w 6. minucie gola dla gospodarzy zdobył Mateusz Klich, wykorzystując powtórzony rzut karny (podyktowany przez złe ustawienie Łukasza Fabiańskiego), ostatecznie nie udało się utrzymać korzystnego wyniku.

Michniewicz pozazdrościł

Na spotkaniu z dziennikarzami poprzedzającym starcie z Wisłą niemal od razu padło pytanie nawiązujące do szkoleniowca beniaminka Premier League. Trener Legii ekspresowo udzielił odpowiedzi:

„Czy odważyłbym się na podanie wyjściowej „jedenastki” na konferencji przedmeczowej – tak, jak ostatnio Marcelo Bielsa? My nie mamy z tym problemu. Na dziś, zawsze mówię zawodnikom: do obiadu grasz, zobaczymy co będzie po obiedzie” – zaczął Michniewicz.

„Na dziś skład na sobotni mecz wyglądałby następująco: w bramce Boruc, od prawej Juranović, Wieteska, Jędrzejczyk, Mladenović. Dwójka środkowych pomocników: Martins, Slisz. Z prawej strony Wszołek, z lewej – Luquinhas. Przed nimi Valencia, i z przodu Tomas Pekhart” – Zdradził.

Czy skończy się tak samo?

Podanie składu przed meczem nie wyszło Bielsie na dobre, więc pytanie, jak skończy się to dla ekipy mistrza Polski. Mecz Legii z Wisłą już w sobotę o godzinie 20.00.
Warto odnotować, że będzie to drugie spotkanie Petera Hyballi, jako trenera „Białej Gwiazdy”. Wcześniej Niemcowi udało się zremisować w derbach Krakowa z Cracovią 1:1.

Legia z dorobkiem 26 punktów zajmuje obecnie pozycję lidera Ekstraklasy. Wisła znajduje się dopiero na 13. miejscu z (raptem) jedenastoma „oczkami”.

Szromnik jak Manuel Neuer! Fenomenalna interwencja bramkarza Śląska [WIDEO]

Derbowy mecz 13. kolejki Ekstraklasy pomiędzy Zagłębiem Lubin a Śląskiem Wrocław zakończył się wynikiem 2:1 dla gospodarzy. Zwycięstwo „Miedziowym” w doliczonym czasie gry zapewnił rezerwowy, Kamil Kruk. 20-latek pojawił się na boisku w 92. minucie, a gola strzelił dwie minuty później. 

Prawdziwą perełką tego spotkania była interwencja bramkarza Śląska Wrocław, Michała Szromnika. 27-letni zawodnik popisał się niesamowitą obroną, której nie powstydziłby się nawet Manuel Neuer. Zresztą, zobaczcie sami:

Warto odnotować, że Szromnik gra przez nieobecność Putnocky’ego, podstawowego bramkarza Wrocławian. To nie przeszkodziło mu zostać najlepszym bramkarzem ostatniej kolejki Ekstraklasy. W meczu z Rakowem popisał się kilkoma doskonałymi interwencjami i walnie przyczynił się do pozbawienia klubu z Częstochowy pozycji lidera.

Prezes Wolfsbergera dotrzymał słowa. Oto, co musiał zrobić po wyjściu z grupy LE

Wolfsberger AC jest jedną z rewelacji tegorocznych rozgrywek Ligi Europy. Trzecia drużyna zeszłego sezonu ligi austriackiej sprawiła nie lada niespodziankę i zakończyła fazę grupową na 2. miejscu za Dinamo Zagrzeb, wygrywając w ostatniej kolejce z Feyenoordem 1:0. 

Pieniądze nie grają

„Wilki” przegrały jedynie dwa mecze z mistrzem Chorwacji, który nie odniósł ani jednej porażki w grupie. Po drodze Austriacy zdołali pokonać dwukrotnie Feyenoord oraz wygrać i zremisował z CSKA Moskwa. Jeśli spojrzymy na wyceny kadr całej czwórki, dojdziemy do prostego wniosku — pieniądze nie grają.

Kadrę rosyjskiego klubu wycenia się na 138 mln euro (ostatnie miejsce!) natomiast Feyenoordu na prawie 105 mln. Skład Dinamo Zagrzeb wart jest w granicach 75 mln, natomiast Wolfsberger wyceniono na… 13,75 mln!
Tym bardziej należą im się gratulacje.

Prezes chyba sam nie wierzył

Pan Dietmar Riegler, „głowa” klubu z austriackiej Bundesligi chyba do końca nie ufał swoim piłkarzom. Założył się on bowiem, że jeśli „Wilki” wyjdą ze swojej grupy LE to… Zgoli włosy! Cóż, zakład to zakład, Wolfsberger z grupy wyszedł więc słowa trzeba dotrzymać. Tak też się stało, a zdjęcie z tego zajścia możecie zobaczyć poniżej.

Źródła zdjęć: Sky Sport Austria

Znowu to zrobił! Dziennikarz Canal+ drugi raz wkręcił piłkę do bramki! [WIDEO]

Jeszcze kilka dni temu internet obiegło nagranie, w którym Żelisław Żyżyński, dziennikarz Canal+, wkręca piłkę do bramki z okolic rzutu rożnego. Dziś ponownie postanowił popisać się swoją techniką i sprawdzić swoją powtarzalność.

„Niektórzy twierdzą, że kręcę, że piłka się wcale nie wkręciła. No to zobaczmy, czy jest ta powtarzalność” – Mówi dziennikarz na nagraniu, po czym idealnie wkręca piłkę do siatki.

Co ciekawe, nie była to jednorazowa sytuacja z udziałem dziennikarza Canal+. Przed kilkoma dniami również w podobny sposób popisał się swoją techniką. Wideo z tej sytuacji możecie zobaczyć klikając TUTAJ.

„Nie chce być inaczej” – krótko skomentował.

Kandydat na prezydenta FC Barcelony jasno o Messim: „Jego miejsce jest na Camp Nou”

Pozostanie lub odejście Messiego z Barcelony jest od kilku miesięcy najgłośniejszym tematem w Katalonii. Pikanterii dodają mu wybory na nowego prezydenta FC Barcelony. Victor Font, jeden z kandydatów, otwarcie przyznaje, że z nim za sterami Argentyńczyk nie opuści Camp Nou.

Niekończąca się saga

W sprawie transferu Messiego w ostatnim czasie pojawiło się mnóstwo plotek, domysłów i newsów, niemających nic wspólnego z prawdą. Już pół roku temu otwarcie mówiono o konflikcie z Bartomeu, jednak ostatecznie udało się załagodzić sytuację, a 33-latek postanowił nie opuszczać klubu. W powietrzu czuć jednak było, że nie wszystko jest takie kolorowe, a skrzydłowy przy najbliższej okazji wolałby odejść.

Trwające kampanie wyborcze spowodowały, że kolejni kandydaci przekrzykują się w obietnicach i ogłaszają nowe pomysły, które mają zapewnić im poparcie kibiców.

Pizza i tatuaż dla każdego. Tak kandydat na prezydenta zbiera poparcie.

Messi jako karta przetargowa

Victor Font postanowił nie bawić się w półśrodki. Działacz zapewnia kibiców, że jest w stanie przekonać Messiego do pozostania w klubie. Czuje, że może tego dokonać dzięki własnemu projektowi i atutom sportowym.

„Jestem przekonany, że dzięki stworzeniu ekscytującego i długoterminowego projektu, Messiego uda się przekonać do pozostania i skończenia kariery w Barcelonie. Przekonamy go do tego atutami sportowymi. To najlepszy zawodnik w historii sportu, nasz kapitan i jego miejsce jest na Camp Nou” – wyznał Font.

Nie ma dużo czasu

48-latkowi nie zostało za dużo czasu. Na początku czerwca kontrakt skrzydłowego z klubem wygasa. Oznacza to, że już od stycznia będzie mógł rozmawiać z innymi zespołami o ewentualnej współpracy.
Chętnych na podebranie Messiego Blaugranie nie brakuje. Od dawna mówi się o zainteresowaniu, chociażby szejków z PSG i Manchesteru City.

Najdrożsi piłkarze, którzy w 2021 roku mogą odejść za darmo. Wielkie nazwiska

Rok 2021 zapowiada się interesująco w piłkarskim świecie. Już ostatni okres w FC Barcelonie pokazał nam, że nawet Leo Messi nie musi być uwiązany do jednego klubu i rozważał odejście z Katalonii. Pod koniec trwającego sezonu może znowu być gorąco, gdyż wielu piłkarzom wygasają kontrakty z obecnymi zespołami. Wśród nich są naprawdę wielkie nazwiska.

Nie jest zaskoczeniem, że 1. miejsce okupuje kapitan FC Barcelony, który mimo 33 lat na karku jest dalej wyceniany na 100 mln euro przez Transfermarkt. Mając na uwadze, że 6-krotny zdobywca Złotej Piłki był gotowy opuścić klub już zeszłego lata, wydaje się, że jego odejście z Hiszpanii jest przesądzone.

Neymar chce powrotu Messiego. Od tego zależy jego przyszłość w PSG.

 

Na liście widnieje wiele dużych nazwisk i doświadczonych zawodników, którzy przydaliby się w niejednym zespole. O ile obecność Messiego nie powinna dziwić, tak dosyć szokujący wydaje się widok nazwiska Sergio Ramosa. Z drugiej strony w kontekście 34-letniego obrońcy mówiono o ewentualnym opuszczeniu Madrytu na rzecz, chociażby PSG. Pytanie jednak, czy Florentino Perez dopuści do odejścia niekwestionowanego lidera defensywy i całego zespołu.

Co ciekawe, w zestawieniu znalazł się także jeden Polak. O kogo chodzi? Niektórzy pewnie już się domyślają, jednak sprawdźcie listę, żeby upewnić się, czy macie rację.

Pełna lista znajduje się na następnych stronach

Piotr Zieliński zdradził, co doradzał mu Gattuso. Dzięki temu zdobył pięknego gola

W czwartek, w ostatniej kolejce fazy grupowej Ligi Europy Napoli zremisowało 1:1 z Realem Sociedad. Było to wyjątkowe spotkanie dla Piotrka Zielińskiego, którego gol nie dość, że dał awans ekipie spod Wezuwiusza do fazy pucharowej, to jeszcze oznajmił, że został ojcem. Jakby tego było mało, bramka Polaka pozwoliła mu zapisać się w historii.

Pierwszy gol

Bramka Zielińskiego była PIERWSZYM trafieniem na Stadionie im. Diego Armando Maradony. Do zmiany nazwy stadionu doszło bowiem tydzień temu. Od tamtej pory Napoli nie miało okazji zagrać na własnym obiekcie (6. grudnia roznieśli Crotone 4-0, jednak mecz odbył się na wyjeździe).

Gol Piotrka cieszy zatem podwójnie. Pamiętajmy też, że Polak przeżywa swój świetny okres. Od kiedy wrócił z kwarantanny po zakażeniu koronawirusem notuje genialne występy i zbiera doskonałe recenzje.

Fantastyczne trafienie Zielińskiego możecie zobaczyć TUTAJ.

Rady od Gattuso

Pomocnik przyznał, że zdobycie tej bramki nie byłoby możliwe, gdyby nie wskazówki trenera, Gennaro Gattuso. To właśnie Włoch często radził Zielińskiemu, żeby próbował uderzyć na bramkę.

„Mam nadzieję, że zdobędę więcej bramek. Trener Gattuso ciągle mi powtarza, że muszę częściej strzelać” – przyznał po meczu.

„Strzelenie gola to zawsze przyjemność. Tym bardziej, że była to pierwsza bramka na stadionie Diego Maradony. Jestem zadowolony z bramki, ale to wynik jest najważniejszy. Awansowaliśmy do następnej rundy. Jesteśmy szczęśliwi z tego powodu. To był nasz główny cel w Lidze Europy” – dodał Zieliński.

Piotrek w tym sezonie rozegrał 11 meczów. Czwartkowy gol był jego drugim trafieniem, natomiast na koncie ma także 3 asysty. W niedzielę będzie mieć następną okazję do pokazania się na własnym stadionie. Wówczas, 13. grudnia Napoli podejmie Sampdorię.

Tyle Lech Poznań zarobił na grze w Lidze Europy. Czy to wystarczy na odjechanie w lidze?

Zarówno faza grupowa Ligi Mistrzów, jak i Ligi Europy dobiegła końca. Klasycznie swojego przedstawiciela w elicie nie mieliśmy, za to na niższym stopniu dzielnie starał się walczyć Lech Poznań. Przy czym „starał” się okazało się idealnym określeniem.

Pozostał głównie niesmak

Po 6 meczach w fazie grupowej „Kolejorz” kończy przygodę w Europie jedynie z… trzema punktami na koncie. Pokonać udało im się tylko Standard Liege w 3. kolejce. Poza tym same porażki, 6 goli strzelonych i 14 straconych.

Mając w pamięci dobry start, robi się naprawdę szkoda, że nie udało się ugrać choćby remisu z Rangersami czy Benfiką. Ten krótki epizod pokazał nam jednak dokładnie, gdzie nasze miejsce w szeregu.

Boli również fakt, że drugi mecz ze Standardem spokojnie był do wygrania, jednak Lech przegrał go na własne życzenie. Tracenie goli w końcówce w pewnym momencie weszło piłkarzom „Kolejorza” w krew.

Za to lidze raczej nie odjadą

Wiadomo oczywiście, że Lech nie grał w Lidze Mistrzów, jak Legia w 2016 roku i nie mógł zarobić takich samych pieniędzy, jednak… kwota nie zwala z nóg nawet jak na warunki Ligi Europy.

4,57 mln euro – dokładnie tyle zarobił jedyny przedstawiciel polskiego podwórka na arenie międzynarodowej. Czy to mało, czy to dużo? Wystarczy spojrzeć, że za Jakuba Modera otrzymali prawie 3 razy tyle. Czy coś więcej trzeba dodawać?