Trent Alexander-Arnold bije kolejne rekordy w stracie piłki. Z Leicester ustanowił rekord sezonu

Liverpool przeżywa bardzo trudne chwile. Jurgen Klopp zmaga się z plagą kontuzji, a forma „The Reds” pozostawia wiele do życzenia. W sobotę mistrz Anglii doznał dotkliwej porażki z Leicester City (1-3). W spotkaniu znowu ujawniły się mankamenty Trenta Alexandra-Arnolda.

Przypomnijmy, że „Lisy” odwróciły bieg sobotniego meczu w kilka chwil. W 67. minucie Mohamed Salah wyprowadził Liverpool na prowadzenie, jednak już po dziesięciu minutach na tablicy widniał remis 1-1. Wtedy zaczął się koszmar gości. Gospodarze strzelili jeszcze dwa gole w ciągu następnych… sześciu minut.

Fatalne statystyki Alexandra-Arnolda

W starciu z Leicester nie popisał się Trent Alexander-Arnold. Problemami Anglika są jego częste straty piłki. Podczas meczu na King Power Stadium znowu to udowodnił.

Jak wyliczył „Goal” prawy defensor Liverpoolu stracił piłkę aż po 35,2 proc. swoich kontaktów z futbolówką. Tym samym był to najgorszy wynik w TOP5 lig europejskich. Co więcej, analitycy z „SofaScore” wyliczyli, ile razy faktycznie doszło do takiej sytuacji.

Jak się okazało, Anglik zanotował aż 45 strat. Ponadto Arnold szlifuje swoje własne, niechlubne rekordy. W Premier League to on najczęściej traci piłkę, co udowadnia ranking stworzony przez portal. Każdą pozycję zamyka w nim 22-latek.

Jurgen Klopp znalazł winnego porażki z Leicester. Niemiec oskarżył sędziów

Hansi Flick skomentował plotki o porzuceniu Bayernu. Wszystko się wyjaśniło

Hansi Flick jest od dłuższego czasu łączony z przejęciem reprezentacji Niemiec. Szkoleniowiec Bayernu Monachium miałby zostać nowym selekcjonerem zastępując na stanowisku Joachima Loewa. Sam zainteresowany postanowił skomentować medialne doniesienia.

Od 2019 roku zmieniło się wiele. Flick, który przejmował Bawarczyków w kryzysie zbudował maszynę i wyrobił sobie markę znaną na całym świecie. Niemiec aktualnie uznawany jest za jednego z najlepszych trenerów w Europie. Z „Die Roten” wygrał Ligę Mistrzów, Bundesligę, Puchar Niemiec, Superpuchar Niemiec, Superpuchar Europy oraz Klubowe Mistrzostwa Świata.

Przez Bayern do kadry

Flick dzięki swojej klubowej pracy zwrócił na siebie uwagę niemieckiej federacji. Zdaniem wielu dziennikarzy, a także kibiców idealnie odnalazłby się w roli selekcjonera narodowej reprezentacji. To właśnie Flick po mistrzostwach Europy miałby zostać następcą Loewa.

Plotki podsycał także domniemany konflikt szkoleniowca z zarządem Bayernu. Według mediów trener ma inną wizję budowania zespołu od Hasana Salihamidzicia. Co więcej, niebawem do rady nadzorczej Bawarczyków dołączy Olivier Kahn. Nadchodzące zmiany mają być punktem zwrotnym w karierze Flicka w Bayernie.

Odcięcie

Sam 55-latek postanowił odnieść się do narastających plotek. W rozmowie z „Bildem” szkoleniowiec zaprzeczył wszelkim doniesieniom. Tym samym Flick zaznaczył, że póki co nie myśli o rozstaniu z Bawarczykami.

– Wiem, co to znaczy pracować w Bayernie i nie widzę powodu, by myśleć o czymkolwiek innym. Loew to mój przyjaciel, od czasu do czasu rozmawiamy przez telefon. On wykonuje świetną robotę. Pamiętam, jak wszyscy zachwycali się tym, jak gra kadra, gdy zdobywała mistrzostwo świata – powiedział Flick.

– Dobrze się czuję w Monachium i w klubie. Dobrze się tu bawię i nie mam absolutnie żadnego powodu, by to zmieniać – podsumował trener.

Szykuje się szybki powrót Milika do Serie A. Poznaliśmy cenę za Polaka

Przyszłość Arkadiusza Milika znowu stanęła pod znakiem zapytania. Polski napastnik latem może opuścić Olympique Marsylię. Co ciekawe, pomóc może mu w tym specjalna klauzula, która została wpisana mu w kontrakt.

Milik niedawno trafił do Ligue 1. Jego transfer był dla Francuzów bardzo ważny, a 26-latek szybko został mianowany na nową gwiazdę klubu. Tamtejsi dziennikarze przekonują jednak, że przygoda Polaka z nową ligą może się szybko zakończyć.

Powrót do Serie A

Portal „Grandhotelcalciomercato.com” informuje, że Milik w kontrakcie z Marsylią ma wpisana klauzulę wykupu. Cena za napastnika miałaby wynieść blisko 12 mln euro. Tak atrakcyjna okazja miałaby zachęcić kluby z Włoch do sięgnięcia po Polaka.

Na korzyść napastnika działa także fakty, że Napoli ostatecznie nie nałożyło na Milika klauzuli „Anty-Włochy”. Przypomnijmy, że uniemożliwiłaby ona powrót snajpera na Półwysep Apeniński przez następne 1,5-2 lata.

– To tylko 12 milionów, bo przecież Milik kosztował Napoli w 2016 roku ponad 30 milionów – napisali dziennikarze.

Zimą o Milika pytały choćby Juventus czy AS Roma. Latem prawdopodobnie wróci temat kupienia Polaka przez te zespoły.

Antonio Conte wrócił do swojego spięcia z prezesem Juventusu. „Przepraszam”

Kilka dni temu po odpadnięciu z Pucharu Włoch zrobiło się głośno o Antonio Conte. Trener Interu „popisał” się wówczas niesportowym zachowaniem. Pokazał środkowy palec w kierunku prezesa Juventusu.

Kamery po ostatnim gwizdku sędziego uchwyciły, jak Conte w nieelegancki sposób potraktował prezesa „Starej Damy”. Andrea Agnelli nie pozostał mu dłużny. Na gest szkoleniowca odpowiedział po prostu: – Spierd****! Zamknij się, pajacu.

Niespodziewany zwrot akcji

Conte przez dłuższy czas odpierał wszelkie zarzut. Włoch znany jest ze swojego temperamentu i rzadko przeprasza za swoje słowa. W tym przypadku było jednak inaczej.

– Chcę mówić tylko o piłce nożnej podczas konferencji prasowej, więc poruszę ten temat, zanim zaczną się pytania. Przyszedłem przeprosić, bo źle zareagowałem na zniewagę pod swoim adresem – przyznał Conte.

– Powinienem zachować się inaczej i to byłoby z pewnością bardziej pozytywne. Przepraszam, wyciągnę z tego nauczkę na przyszłość. Obelgi i prowokacje nie powinny być wymówką- dodał Włoch.

– Wszyscy widzieli, co wydarzyło się na stadionie Juventusu, to jest dla mnie ważne. Jako trenerzy, zawodnicy i prezesi mamy dawać przykład – zaznaczył.

– Dlatego powinienem zareagować w inny sposób, uniesionymi kciukami lub brawami, aby pokazać, że słyszę, co zostało powiedziane. To byłoby bardziej pozytywne –podsumował.

Nagelsmann zirytowany zachowaniem Bayernu. Trener Lipska nie krył swojego rozczarowania

Bayern Monachium w piątek oficjalnie ogłosił transfer Dayota Upamecano z RB Lipsk. Na moment potwierdzenia transakcji zły jest Julian Nagglsmann. Trener „Byków” wściekł się na podanie tej informacji tuż przedmeczem.

Bawarczycy zajmują pierwsze miejsce w tabeli Bundesligi z dorobkiem 48 punktów i przewagą czterech „oczek” nad drugim Lipskiem. Co więcej, podopieczni Hansiego Flicka mają jeden mecz zaległy i nie zapowiada się, aby w najbliższym czasie sytuacja na szczycie uległa zmianie.

Upamecano kością niezgody

Jedynym mankamentem w tym sezonie dla Bayernu jest ich kiepska gra defensywna. „Die Roten” tracą wiele bramek w porównaniu do poprzedniego roku. Lekiem na problemy Bawarczyków miał być nowy lider obrony. Wybór zarządu padł na Dayota Upamecano z RB Lipsk.

Hasan Salihamidzić oficjalnie potwierdził udane negocjacje z „Bykami” w piątek. Julian Nagelsmann skomentował moment ogłoszenia transferu, przy czym nie krył swojego zgorszenia. Szkoleniowiec nie mógł właściwie nic na ten temat powiedzieć.

– Jeśli chodzi o Upamecano, to rzeczywiście Bayern potwierdził jego transfer. My niczego takiego nie zrobiliśmy, więc to ich musicie o wszystko zapytać – powiedział trener Lipska.

– Ja i mój zespół byliśmy skupieni na dzisiejszym meczu. Inne rzeczy nie miały znaczenia, nawet 20 minut przed startem. Wiem, że Upamecano ma klauzulę odstępnego, więc to decyzja piłkarza, a nie nasza. Musicie zapytać o to wszystko ludzi, którzy musieli to ogłosić 20 minut przed meczem Bundesligi. Skupiłem się na Augsburgu i jestem zadowolony z naszego dzisiejszego występu – dodał 33-latek.

Jurgen Klopp znalazł winnego porażki z Leicester. Niemiec oskarżył sędziów

Liverpool przegrał w sobotę z Leicester City po niespodziewanej utracie trzech goli w końcówce meczu. „The Reds” prowadzili aż do 78. minuty 1-0, jednak spotkanie ostatecznie zakończyło się wynikiem 3-1 dla „Lisów”. Jurgen Klopp za porażkę obwinia częściowo sędziów.

Kolejna porażka Liverpoolu w tym sezonie Premier League sprawiła, że mistrz Anglii traci do Manchesteru City już 13 punktów. Tak ogromna strata właściwie wyklucza podopiecznych Kloppa z walki o tytuł. Tym bardziej że „Obywatele” znajdują się aktualnie w świetnej dyspozycji.

Punkt zwrotny

Liverpool prowadził w meczu od 67. minuty po golu Mohameda Salaha. „Lisy” straty zaczęły odrabiać po około dziesięciu minutach. Jako pierwszy do bramki trafił James Maddison, lecz jego trafienie z rzutu wolnego zostało nieuznane. Sędzia dopatrzył się przy nim pozycji spalonej.

Po analizie VAR ostatecznie gol został Leicester przyznany. Jurgen Klopp uważa, że był to punkt zwrotny w całym meczu, który niejako przesądził o końcowym wyniku.

– Straciliśmy gola, który jest bardzo trudny do przyjęcia. Wiem, że dużo rozmawiamy na temat VAR-u. Ale chyba wszyscy zgodzą się, że to był punkt zwrotny w tym spotkaniu – stwierdził Niemiec.

Zdaniem szkoleniowca bramka nie powinna była zostać uznana. Z jego perspektywy Maddison był na oczywistym spalonym. W podobnym tonie Klopp wypowiedział się zresztą o drugim golu.

– Widziałem kilka razy tę sytuację i moment, w którym zatrzymali akcję, aby sprawdzić, kto był na spalonym. To nadal jest indywidualna decyzja arbitra. Dla mnie był tam wyraźny spalony – twierdzi.

– Drugi gol to nieporozumienie. Linia obronna musi się ze sobą zgrać. Przez 75 minut wszystko było pod tym względem w porządku. To był naprawdę dobry mecz – zaznaczył Klopp.

– Byli w tabeli o jedno miejsce przed nami, ale na boisku to my wyraźnie dominowaliśmy. Graliśmy futbol, który chcieliśmy grać, unikaliśmy ich kontrataków, strzeliliśmy naprawdę fajnego gola, mieliśmy więcej szans – dodał szkoleniowiec.

– Musimy więcej pracować, aby wykorzystywać te okazje. Pierwszy gol dla Leicester był punktem zwrotnym. Według mnie rywale mieli szczęście i o tym wiedzą. Skończyli mecz i zasłużyli na trzy punkty, ale takie są moje spostrzeżenia – podsumował.

 

Kwintesencja Ekstraklasy. Piłkarz Podbeskidzia miał pustą bramkę w 92. minucie i uderzył w słupek [WIDEO]

Akcja Podbeskidzia z końcówki meczu z Cracovią z pewnością przejdzie do historii Ekstraklasy. W naszej lidze codziennością są dziwne, słabe zagrania, wpadki. Jednak to, co zrobili piłkarze gości w doliczonym czasie gry, przy remisie, przechodzi ludzkie pojęcie.

Podbeskidzie mogło zamknąć mecz z ekipą Michała Probierza na swoją korzyść. W ostatnim momencie zawodnicy przyjezdnych wyprowadzili dobrą, składną kontrę, w której kibice widzieli nadzieje na zwycięstwo. Po położeniu obrońcy i wyłożeniu piłki pozostało tylko skierować ją do „pustaka”. Cóż, piłkarz beniaminka wolał jednak słupek.

Zidane wyjawił, gdzie chciałby pracować. „Jest moim celem”

Przyszłość Zinedine’a Zidane’a w Realu Madryt wydaje się coraz mniej pewna. W kontekście Francuza często spekuluje się o możliwości zakończenia przygody z „Królewskimi”. Sam zainteresowany przyznaje, że chciałby objąć reprezentację swojego kraju.

Real Madryt pod wodzą Zidane’a notował w tym sezonie częste wpadki. Z tego powodu zarówno media, jak i kibice zastanawiają się, jak daleko sięga cierpliwość Florentino Pereza. Niewykluczone, że po mundialu w Katarze zobaczymy pewne przetasowania we francuskim świecie trenerów.

To jego cel

Na chwilę obecną kadrą Trójkolorowych zarządza Didier Deschamps. Jego kontrakt wygasa jednak po zakończeniu najbliższych mistrzostw świata. Póki co nie wiadomo czy umowa z selekcjonerem zostanie przedłużona, co mógłby potencjalnie wykorzystać Zidane. Także sam szkoleniowiec Realu przyznaje, że wiąże swoją przyszłość z pracą w narodowej reprezentacji.

– Na razie cieszę się z każdego dnia pracy w Realu. Jestem pasjonatem futbolu. Praca z reprezentacją Francji jest moim celem, mówiłem to dziesięć lat temu, teraz jestem tutaj – mówił 48-latek.

Na konferencji prasowej Francuz odniósł się również do problemów zdrowotnych swoich piłkarzy. W ostatnim czasie ze składu „Królewskich” wypadli między innymi Sergio Ramos, Fede Valverde czy Eden Hazard, ale także swoje problemy z formą miał choćby Marcelo i Vinicius.

– To nie jest pech. Jesteśmy zaniepokojeni sytuacją. Mam nadzieję, że wkrótce odzyskamy zawodników, których nam brakuje – powiedział Zidane.

Lewandowski zmotywował kolegów w szatni. Polak jako asystent Flicka

Robert Lewandowski ma za sobą kolejny udany okres. Polaka wybrano najlepszym piłkarzem Klubowych Mistrzostw Świata, a w finale turnieju wcielił się niemal w asystenta Hansiego Flicka. Napastnik w przerwie meczu wygłosił przemowę.

Bayern w finale KMŚ pokonał Tigres 1-0. Gola na wagę zwycięstwa strzelił Benjamin Pavard. Swój udział przy trafieniu Francuza miał Robert Lewandowski. Niemieckie media piszą o Polaku wprost – Poprowadził Bayern do sześciopaku w roli asystenta trenera.

„Lewy” motywator

Po ostatnim gwizdku sędziego 32-latek porozmawiał chwilę z dziennikarzem portalu sport1.de. Piłkarz ujawnił w nim, jakich wskazówek udzielił swoim kolegom podczas pobytu w szatni przed rozpoczęciem drugiej połowy. Było to jeszcze przy wyniku 0-0.

– W pierwszej części gry zauważyłem, że jeśli będziemy częściej dośrodkowywać, to coś się może wydarzyć. Zdobyliśmy bramkę właśnie w takiej sytuacji, ponieważ obrońcy za bardzo wyszli do przodu – przyznał Lewandowski.

– Właśnie o tym wspomniałem w trakcie przerwy. Jeśli będziemy grać prosty futbol, to stworzymy kilka sytuacji i może to przynieść korzyści. Na szczęście udało się to zrobić – dodał napastnik.

„Lubię piłkarzy, którzy dowodzą”

Hansi Flick skomentował zachowanie Roberta Lewandowskiego. Szkoleniowiec Bayernu przyznał, że imponują mu zawodnicy posiadający zdolności przywódcze.

– My trenerzy nie zabranialiśmy dośrodkowań. Lubię piłkarzy, którzy dowodzą i jeśli tak było, jest to absolutnie w porządku, bo to doprowadziło nas do sukcesu. Wszyscy jesteśmy szczęśliwi, ponieważ to nie jest indywidualny sukces, ale sukces całego klubu. Dlatego lubimy zabierać go ze sobą – podsumował Flick.

Uwagi „Lewego” szybko przyniosły skutek. Bayern na drugą połowę wyszedł zdeterminowany i gola strzelił już w 59. minucie. Autorem trafienia był Benjamin Pavard, ale dużą rolę odegrał przy nim właśnie Polak.

32-latek otrzymał chwilę wcześniej świetne dośrodkowanie od Kimmicha, po czym odegrał piłkę głową. Francuski obrońca otrzymał zgraną futbolówkę i zamienił podanie Lewandowskiego na gola. Polak zszedł z boiska w 73. minucie.

Piękny gest Hansiego Flicka. Oddał swój medal za KMŚ Neuerowi [ZDJĘCIA]

Piękny gest Hansiego Flicka. Oddał swój medal za KMŚ Neuerowi [ZDJĘCIA]

W czwartek Bayern Monachium pokonał Tigres w finale Klubowych Mistrzostw Świata (1-0). Bawarczycy tym samym dopisali kolejny wielki sukces i włożyli następne trofeum do klubowej gabloty. Hansi Flick wyrasta na jednego z najlepszych trenerów na świecie, a przy tym wciąż pozostaje niesamowicie skromny. Udowodnił to po raz kolejny, podczas pomeczowej dekoracji.

Dzięki zwycięstwu w KMŚ Bayern przeszedł do historii futbolu. Mistrz Niemiec jako druga drużyna w piłce nożnej zdobył sekstet. Wcześniej w 2009 roku dokonała tego FC Barcelona pod wodzą Pepa Guardioli.

Bawarczycy długo nie byli w stanie ukąsić drużyny Tigres. Finalnie udało im się to dopiero w drugiej połowie, a bramkę na wagę zwycięstwa zdobył Benjamin Pavard.

Wpadka organizatorów

Po triumfie Bayernu przyszedł czas na dekorację piłkarzy. Kiedy niemal wszystkie medale zostały rozdane okazało się, że jednego brakuje. W konsekwencji Hansi Flick i Manuel Neuer mieli do podziału między sobą jedno odznaczenie. Bramkarz uznał, że odda je swojemu szkoleniowcowi.

Trener „Die Roten” nie chciał jednak się na to zgodzić. Kiedy jego podopieczny dołączył do świętujących bez błyskotki na szyi 55-latek zawołał go i nakazał organizatorom oddać mu krążek.

Flick postanowił pozostać z boku i z dumą obserwował radość swoich zawodników. Trzeba przyznać, że była to kapitalna scena.

Warto odnotować, że swój medal odebrał Robert Lewandowski. Polakowi powoli zaczyna brakować już miejsca w domu. Napastnik oprócz pucharu za wygranie KMŚ otrzymał także statuetkę dla najlepszego piłkarza turnieju.

Kolejny pomocnik nie pojedzie na Euro 2020! Jacek Góralski zerwał więzadła

Jacek Góralski nie pojedzie na Euro 2020. Pomocnik Kairatu Ałmaty zerwał więzadła krzyżowe przednie i najbliższe dni spędzi na rekonwalescencji. Czeka go także zabieg rekonstrukcyjny.

Tak poważna kontuzja sama w sobie jest dla piłkarza tragedią. Zazwyczaj zerwanie więzadeł wiąże się z przerwą od grania liczącą często blisko 10 miesięcy. Dla „Górala” jest to tym bardziej przykre, że miał realne szanse na wyjazd na Euro. Podczas ostatnich zgrupowań Jerzego Brzęczka 28-latek zdecydowanie zapunktował w oczach kibiców.

Tajemnicze okoliczności

Największe wątpliwości w sprawie urazu Góralskiego wzbudza moment, w którym się go nabawił. Liga kazachska nie gra, a Kairat przygotowuje się do swoich rozgrywek. Nie do końca wiadomo zatem, kiedy pomocnik miał owe więzadła zerwać.

Przypuszcza się, że do kontuzji doszło podczas jednego ze sparingów drużyny Polaka. Możliwe również, że doszło do tego podczas treningu.

– Niestety, Jacek Góralski zerwał więzadło krzyżowe przednie w kolanie i czeka go zabieg operacyjny. Powrót do gry w jego przypadku nastąpi więc dopiero wczesną jesienią – przekazał Jacek Jaroszewski, lekarz kadry cytowany przez „Onet”.

17-krotny reprezentant Polski ominie zatem na pewno zbliżający się początek eliminacji do mistrzostw świata. Oprócz tego na pewno nie zobaczymy go na najbliższym Euro.

Neymar może opuścić mecz z FC Barceloną! Wszystko, przez ten faul [WIDEO]

Liga Mistrzów wraca już za kilka dni, a PSG prawdopodobnie straci kluczowego piłkarza na mecz z Barceloną. Neymar nie dokończył ostatnie meczu pucharowego z Caen (1-0), co wzbudza obawy kibiców. 

Brazylijczyk murawę opuścił w 60. minucie. Zdaniem „L’Equipe” odniósł kontuzję mięśnia przywodziciela po faulu Steeve’a Yago w środkowej strefie boiska. W czwartek zawodnik przejdzie jeszcze szczegółowe badania, które oficjalnie potwierdzą czy będzie zdolny do gry w meczu z FC Barceloną.

Demony przeszłości

Nie jest to pierwsza taka sytuacja w przypadku Neymara. Brazylijczyk w 2018 roku oglądał z trybun, jak Real Madryt wyrzuca jego drużynę już w 1/8 finału rozgrywek. Podobna sytuacja miała miejsce przed dwoma laty. Wtedy to Manchester United okazał się katem paryżan, a skrzydłowy znowu oglądał wszystko z boku.

W ostatniej edycji Ligi Mistrzów Neymar stał się ważnym ogniwem drużyny (wówczas) Thomasa Tuchela. Poprowadził mistrza Francji aż do finału, gdzie dopiero ulegli Bayernowi Monachium. Wydawało się, że w tym roku piłkarz będzie mógł potwierdzić swoją pozycję w zespole, jednak nie wiadomo, czy będzie mieć ku temu okazję.

https://twitter.com/Fastgoal2/status/1359618541067128846

– Trudno mi powiedzieć jak poważna jest jego kontuzja. Wszyscy czekamy na czwartek – stwierdził trener PSG, kiedy zapytano go o kontuzję 29-latka.

Co gorsza, Neymar nie byłby jedynym wielkim nieobecnym. Mauricio Pochettino nie będzie mógł skorzystać z usług swojego rodaka, Angela Di Marii. Argentyńczyk od kilku dni zmaga się z urazem uda i nie pojedzie z drużyną z mecz z Barcą.

Powrót do domu

Dwumeczowi PSG z FC Barceloną smaczku dodaje fakt, że 29-latek odbyłby swoistą podróż do przeszłości. Pierwsze spotkanie pomiędzy ekipami odbędzie się na Camp Nou, gdzie Neymar święcił swoje największe triumfy podczas piłkarskiej kariery. W końcu Brazylijczyk przez długi czas przywdziewał barwy „Blaugrany”. W Katalonii grał od 2013 do 2017 roku.

Kartka wjechała na murawę, ale nie mogła wyjechać. Piłkarze przyszli z pomocą [WIDEO]

Wyobrażacie sobie sytuację, kiedy ulegliście wypadkowi, przyjeżdża po was pogotowie i… nie może ruszyć. Brzmi to jak zły sen, ale stało się to naprawdę. I to podczas meczu.

Do wspomnianej sytuacji doszło podczas pucharowego meczu w Portugalii. Było to pierwsze spotkanie półfinałowe, które Braga zremisowała z FC Porto (1-1). W 67. minucie doszło do bardzo niebezpiecznego wydarzenia.

Luis Dias biegł z impetem w stronę bramki gospodarzy. Wówczas wszedł z impetem w nogi Davida Carmo, a jego kostka wykręciła się w bardzo nienaturalny sposób. Piłkarz doznał na tyle poważnego urazu, że nie był w stanie podnieść się z murawy. I wtedy zaczęły się problemy.

https://twitter.com/NotaNaContaSCP/status/1359620888111558657

Ambulans, który nie może wyjechać

Z powodu odniesionych obrażeń Carmo musiał zostać opatrzony przez ratowników. Na boisko wjechała karetka, a zawodnika udało się zapakować do pojazdu. Kiedy ambulans chciał opuścić murawę, okazało się… że nie może.

Wina leżała po stronie boiska, które było na tyle śliskie, że samochód nie był w stanie samodzielnie wyjechać. Na szczęście piłkarze zareagowali ekspresowo i przyszli z pomocą służbie medycznej. Wspólnymi siłami popchnęli ambulans, który po nabraniu odpowiedniej prędkości mógł wyjechać z murawy.

Filmik z tej sytuacji możecie obejrzeć poniżej:

https://twitter.com/SPORTTVPortugal/status/1359622604324282374

W międzyczasie, kiedy Carmo był opatrywany, sędzie postanowił posłużyć się VAR-em. Po obejrzeniu całego zajścia postanowił ukarać Diaza czerwoną kartką za jego faul na rywalu. Co ciekawe, Porto mecz skończyło w dziewiątkę. W końcówce murawę opuścił także Uribe.

„Solidny występ”, chociaż… „Moder nie był tak dobry”. Anglicy ocenili debiut Polaków

Po kilku tygodniach oczekiwania w końcu byliśmy świadkami debiutu polskiego duetu w Brighton. Zarówno Jakub Moder, jak i Michał Karbownik zaliczył pełne 96 minut w starciu z Leicester City w FA Cup. Obydwaj panowie zebrali dobre, jeśli nie bardzo dobre recenzje.

Na tablicy wyników podczas środowego starcia przez bardzo długi czas wyświetlał się bezbramkowy remis. Finalnie „Mewy” nie dociągnęły do dogrywki, a w 95. minucie bramkę dla Leicester strzelił Kelechi Ieheanacho.

Dla nas jednak najbardziej liczył się występ wspomnianej wcześniej dwójki. Trzeba przyznać, że warto było czekać. Obydwaj panowie zaprezentowali się ze świetnej strony i zaskarbili sobie dobre opinie kibiców. Media także doceniły ich wkład w grę.

Solidny debiut

W angielskiej prasie można przede wszystkim przeczytać opinie o poprawnym występie Polaków. Brytyjczycy podkreślają, że obaj zagrali na podobnym poziomie. Lokalny portal „Brightonandhoveindependent.co.uk” przyznał Karbownikowi i Moderowi „szóstkę” w dziesięciostopniowej skali.

– To był solidny występ dwóch polskich debiutantów. Karbownik zapewnił kreatywną iskrę w pierwszej połowie, ale z biegiem meczu miał coraz mniej wpływu na grę – napisano przy pierwszym zawodniku.

– Moder to pracowity zawodnik grający od jednego pola karnego do drugiego, który potrafi łączyć grę ofensywną i defensywną – opisano byłego piłkarza Lecha.

Nieco mniej równo nasz duet oceniono w „sussexlive.co.uk”. Tamtejsi redaktorzy przyznali Karbownikowi „siódemkę”. Ich zdaniem Moder zasłużył na jedną ocenę w dół.

– Karbownik wyglądał dobrze w swoim debiucie. Był wystarczająco silny w obronie i chciał iść naprzód przy każdej okazji. Moder nie był tak dobry, jak jego młodszy rodak. Pokazał przebłyski tego, co potrafi, ale czasami miał złe wybory – podsumowano.

Łukasz Fabiański w kapitalnej formie. Dziennikarze na Wyspach zakochani w bramkarzu

West Ham United uległ we wtorek po dogrywce Manchesterowi United. „Czerwone Diabły” po golu Scotta McTominaya w 97. minucie awansowały do 1/4 finału Pucharu Anglii. Łukasz Fabiański został doceniony przez brytyjskich dziennikarzy, pomimo braku czystego konta. Polak popisał się wcześniej dwiema kapitalnymi interwencjami.

„Młoty” niemal przez cały mecz pozostawały w defensywie. Przez długi czas tlenem londyńskiej ekipy był Łukasz Fabiański. Reprezentant Polski w świetnym stylu bronił dostępu do swojej bramki, jednak finalnie skapitulował w dogrywce.

Klasa światowa

Dziennikarze na Wyspach odnotowali, że gdyby nie doskonała postawa golkipera mecz wcale nie musiałby trwać 120 minut. Portal „football.london” ocenił Polaka na „ósemkę” w dziesięciostopniowej skali. Przy podsumowaniu zaznaczono przede wszystkim jego dwie interwencje, które uratowały West Ham jeszcze przed dogrywką.

– Świecił w przegranym meczu. Naprawdę światowej klasy obrona Fabiańskiego po główce Victora Lindelofa, gdy piłka odbiła się od Craiga Dawsona, a Polak jakoś ją sparował. W drugiej połowie w wysokim stylu obronił strzał Marcusa Rashforda – czytamy przy ocenie Fabiańskiego.

„The Independent” także przyznał 35-latkowi „ósemkę”. Była to najwyższa nota spośród wszystkich zawodników na boisku. Oprócz świetnej formy Polaka zwrócono jeszcze uwagę na grę nogami bramkarza.

Identyczną ocenę, jak poprzednicy wystawiono Fabiańskiemu również na „90min.com”. W uzasadnieniu po raz kolejny zaznaczono, że przy golu dla Manchesteru był bezradny.

– Genialna obrona po strzale Lindelofa. Przy bramce nie mógł nic zrobić – napisali dziennikarze. 

Kibice także postanowili docenić postawę reprezentanta Polski. W głosowaniu na najlepszego piłkarza meczu przygotowanym przez „BBC” wygrał oczywiście „Fabian”.