Salihamidzić zabrał głos ws. meczu z Anglią „Nie pozwolimy Lewandowskiemu na występ”

Nadal ciągnie się saga w sprawie występu Lewandowskiego w meczu Anglia – Polska na Wembley. Do tej pory o możliwej nieobecności kapitana w trzecim meczu eliminacyjnym pojawiały się głównie plotki. Hasan Salihamidzić, dyrektor Bayernu Monachium zajął jednak oficjalne stanowisko. I nie są to dobre wieści.

Według panujących obecnie w Niemczech obostrzeń w związku z pandemią, osoby wracające z Wysp Brytyjskich muszą poddać się kwarantannie. Gdyby Lewandowski wyjechał na mecz z Anglią, opuściłby co najmniej trzy spotkania Bawarczyków. W tym bardzo istotny pojedynek w Lidze Mistrzów.

To właśnie była główna przyczyna niechęci klubu do puszczenia 32-latka na ostatni marcowy mecz. Do tej pory nie pojawiały się jednak żaden oficjalne stanowiska ze strony Bayernu.

Nadzieja w 28 marca

W piątek dostaliśmy w końcu potwierdzenie podejścia Bawarczyków. Hasan Salihamidzić przyznaje, że jeśli obostrzenia w Niemczech nie ulegną zmianie, to Lewandowski do Anglii nie poleci. Dyrektor sportowy lidera Bundesligi dodał, że w analogiczy sposób postąpią z Davidem Alabą. Jego Austria zagra ze Szkocją 25 marca.

– Jeśli przepisy nie ulegną zmianie, a piłkarze wracający z Anglii będą musieli być poddani kwarantannie, nie pozwolimy Lewandowskiemu na występ – zapowiedział Bośniak.

Czy zatem wszystko stracone? Niekoniecznie. Nadzieja pozostaje w 28 marca. Wówczas u naszych zachodnich sąsiadów zostaną podjęte ważne decyzje odnośnie kolejnych obostrzeń. Możliwe, że obecnie panujące zasady zostaną zniesione.

Kolejne afery w meczu Rangersów ze Slavią. Doszło do rasizmu, pobito czeskiego piłkarza

W czwartek Slavia Praga wyeliminowała Glasgow Rangers z Ligi Europy. Spotkanie opiewało w mnóstwo emocji, jednak nie z powodu strzelanych goli. W trakcie starcia doszło do kilku nieciekawych incydentów.

O obrzydliwym wejściu Roofa pisaliśmy już wczoraj. Przypomnijmy tylko, że w 62. minucie rezerwowy Rangersów wszedł wyprostowaną nogą prosto w twarz Kolara, bramkarza Czechów. Tym samym obejrzał czerwoną kartkę zaledwie po siedmiu minutach pobytu na boisku.

Tak naprawdę był to dopiero początek całego zamieszania. Chwilę po wyrzuceniu z murawy Roofe’a drugą żółtą kartkę w meczu dostał także Leon Balogun. Od tej pory zaczęła się jazda po bandzie.

Rasizm w tle

Piłkarze Rangersów ostatnie 20 minut musieli grać w osłabieniu aż dwóch zawodników. Podopieczni Stevena Gerarda zaczęli wówczas grać bardzo agresywnie. Popełniali kolejne i kolejne faule, które wydawały się być zupełnie niepotrzebne.

Po jednym z ostrzejszych wejść doszło do przepychanki między Glenem Kamarą a Ondrejem Kudelą. Reakcja czarnoskórego Fina wskazywała na to, że został obrażony przez rywala na tle rasistowskim. Czeski klub stanowczo zaprzeczył takim zarzutom.

Piłkarze nie mogą zejść do szatni

To jednak wciąż nie było wszystko. Po ostatnim gwizdku sędziego drużyna zwycięskich nie mogła zejść do szatni na Ibrox Stadium. Wpuszczono tam tylko Kolara, kontuzjowanego bramkarza Slavii z jednym lekarzem.

Czemu zatem zawodnicy gości nie mogli zejść z murawy? Wcześniej wspomniany Kudela, która miał obrazić Kamarę, prawdopodobnie został pobity. Na stadion wezwano policję. Według Jaroslava Tvardika prezesa Slavii lokalne służby mundurowe rozwiązały sytuację.

High Kick w wykonaniu piłkarza Rangersów. Bandycki faul Kemara Roofe’a [WIDEO]

Kibice Glasgow Rangers niedawno świętowali zdobycie mistrzostwa Szkocji i przełamanie dominacji Celticu. W czwartek nie mieli już jednak tyle powodów do radości. Podopieczni Stevena Gerarda przegrali ze Slavią Praga 0-2 na Ibrox Stadium i odpadli z Ligi Europy.

Czesi już w pierwszych minutach dobrze weszli w mecz. Niecały kwadrans od pierwszego gwizdka sędziego wynik otworzył gol Petera Olayinka. W drugiej połowie trafienie dołożył jeszcze Nicolae Stanciu i ustalił wynik meczu.

Rangersi nie mają za sobą dobrego spotkania. Do szczególnie kiepskich występów zaliczą je z pewnością Kemar Roofe oraz Leon Balogun. Obaj piłkarze gospodarzy obejrzeli czerwone kartki, jednak to ten pierwszy zwrócił na siebie najwięcej uwagi.

Siedem minut i do domu

Roofe wyleciał z boisko tak samo szybko, jak szybko się na nim pojawił. Anglik na murawę wbiegł po dziesięciu minutach od rozpoczęcia drugiej połowy. Rezerwowy zdecydowanie chciał mocno (aż za mocno) zaznaczyć swoją obecność.

W okolicach 62. minuty Roofe dostał wysoką piłkę i wbiegł w pole karne. Chciał ją „skleić”, kiedy była w powietrzu. Do futbolówki wyszedł także bramkarz Slavii, żeby zatrzymać szarżującego rywala. Problem w tym, że rezerwowy Rangersów go nie widział.

Anglik, próbując przyjąć piłkę „wjechał” butem prosto w twarz Ondreja Kolara. Czeski golkiper w 62. minucie zszedł z boiska i został zmieniony przez Vagnera. Roofe oczywiście obejrzał chwilę wcześniej czerwony kartonik i wyleciał z boiska po siedmiu minutach gry.

Ronaldinho popadł w uzależnienie od alkoholu. Po śmierci matki jest z nim coraz gorzej

Ronaldinho przeżywa aktualnie jeden z najtrudniejszych momentów w swoim życiu. Według brazylijskich mediów były piłkarz popadł w uzależnienie od alkoholu. 41-latek nie może pozbierać się po śmierci matki.

20 lutego w wieku 71 lat zmarła matka Ronaldinho. Kobieta doznała powikłań po zakażeniu koronawirusem. Od tamtej pory mistrz świata z 2002 roku nie może dojść do siebie.

„Każdy dzień jest imprezą”

Brazylijska gazeta „Lance!” dotarła do znajomych byłego piłkarza FC Barcelony czy AC Milan. Z ich relacji wynika, że Ronaldinho coraz mocniej zatraca się w uzależnieniu od alkoholu. Śmierć matki utkwiła w głowie 41-latka tak głęboko, że jedyne co robi to zapija smutki.

– Każdy dzień jest imprezą. Ronaldinho zaczyna pić już rano – wódkę, whisky, gin. Kończy dopiero następnego ranka. To żadna nowość, ale zauważyliśmy, że jeszcze nasiliło się to po śmierci jego mamy – zdradził jeden z przyjaciół Brazylijczyka.

Ze słów innego znajomego Ronaldinho wynika jeszcze gorszy obraz sytuacji. Według niego były gwiazdor na swoje nieszczęście otoczył się ludźmi, którzy bagatelizują jego problemy. Zamiast tego wykorzystują go i bawią się na jego koszt.

– Żyje w twierdzy, gdzie ma wszystko, czego potrzebuje. Ma dobre serce i jest bardzo hojny dla swoich przyjaciół. Ale nie wszyscy są prawdziwymi przyjaciółmi i nie dostrzegają tego, że jest z nim źle – cytuje „Lance!”

Hansi Flick pokłócił się z dyrektorem sportowym. „Zamknij już mordę!”

Nie jest tajemnicą, że Hansi Flick mimo ogromnych sukcesów ma swoje problemy w Bayernie. Trener „Die Roten” według medialnych doniesień nie dogaduje się najlepiej z Hasanem Salihamidzicie. Między szkoleniowcem a dyrektorem sportowym klubu kilka tygodni temu miało dojść do ostrej sprzeczki. O szczegółach poinformował „Bild”.

Choć Flick zdołał w zeszłym roku wygrać za sterami Bayernu wszystkie rozgrywki nie braknie plotek o jego rychłym odejściu ze stolicy Bawarii. Po mistrzostwach Europy zwolni się miejsce selekcjonera reprezentacji Niemiec. To właśnie aktualny szkoleniowiec lidera Bundesligi jest najczęściej wymieniany w gronie ewentualnych następców Joachima Loewa.

Pikanterii temu tematowi dodaje fakt, że Flickowi nie po drodze jest z dyrektorem sportowym Bayernu. Hasan Salihamidzić i trener Bayernu nie mogą już od dawna dojść do porozumienia. „Bild” poinformował ostatnio, że kilka tygodni temu znowu zrobiło się gorąco między wspomnianą dwójką.

„Zamknij już mordę!”

Z relacji niemieckich dziennikarzy wynika, że podczas podróży na jeden z meczów doszło do kłótni. Miała ona być na tyle poważna, że Flick przestał gryźć się w język.

Zamknij już mordę! – miał krzyknąć w stronę Bośniaka.

Po wygranej z Lazio i awansie do ćwierćfinału Ligi Mistrzów Flick wspomniał natomiast o rozmowie, którą odbył z dyrektorem sportowym.

– Obaj porozmawialiśmy i wyjaśniliśmy sobie wszystko. To była krótka konwersacja, ale działaliśmy w najlepszym interesie klubu – przyznał Niemiec.

Krychowiak z kolejnym golem w Rosji! Polak zapewnił zwycięstwo dla Lokomotivu [WIDEO]

Grzegorz Krychowiak z piątym golem w tym sezonie ligi rosyjskiej! Pomocnik w 80. minucie zapewnił Lokomotivovi wygraną w meczu z FK Ufa. 

Stołeczny klub do samej końcówki spotkania nie mógł napocząć gospodarzy. Przyjezdni w 80. minucie otrzymali rzut rożny, a zamęt w polu karnym wykorzystał reprezentant Polski. Dla Krychowiaka bramka z Ufa była jego piątym trafieniem w tym sezonie ligowym.

Licząc wszystkie rozgrywki w tym sezonie 31-latek ma na koncie sześć bramek. Do swojego dorobku dołożył także dwie asysty.

Kingsley Coman ukarany przez Bayern. Powód? Nie przyjechał na trening Audi

Kingsley Coman został ukarany grzywną przez Bayern Monachium. Francuz przyjechał na jeden z treningów nie takim samochodem, jakim powinien. Oprócz kary finansowej piłkarza nie wpuszczono na parking.

Bawarczycy już od dawna związani są z gigantem rynku motoryzacyjnego Audi. W myśl umowy sponsorskiej piłkarze Bayernu muszą dojeżdżać do klubowych ośrodków samochodami tejże marki. Nie każdy jednak o tym pamięta.

Przypadek Comana

Kingsley Coman na początku tego tygodnia przyjechał na trening „Die Roten” swoim Mercedesem. Steward Bayernu nie wpuścił zawodnika na parking podziemny przy Sabener Strasse, więc Francuz musiał zaparkować samochód na ulicy. To nie był jednak koniec kłopotów zawodnika. 24-latek w wyniku pomyłki musi zapłacić grzywnę w wysokości 50 tysięcy euro – informuje „Bild”.

Co ciekawe, to nie był pierwszy raz, kiedy Coman zapomniał o obowiązujących zasadach. Rok temu także nie stawił się w ośrodku sponsorskim Audi. Wówczas pojechał do jednej z fabryk giganta rozdawać autografy. Była to część jego kary.

Robert Lewandowski zdradził swój wiek biologiczny. Opowiedział o specjalnym badaniu

Lata lecą, jednak Robert Lewandowski nie wygląda, jakby się tym przejmował. Kapitan reprezentacji Polski z roku na rok wydaje się grać coraz lepiej. 32-latek dwa lata temu postanowił przeprowadzić badania wieku biologicznego. Wyniki pokazują dosadnie, dlaczego napastnik wciąż utrzymuje wysoką dyspozycję.

Lewandowski w tym sezonie Bundesligi dominuje w klasyfikacji strzelców. Snajper Bayernu ma na koncie już 32 gole i zmierza po rekord Gerda Mullera z sezonu 1971/72 (40 bramek). Drudzy na liście Erling Haaland i Andre Silva tracą do Polaka aż po 12 trafień.

26-latek w ciele 32-latka

Dwa lata temu media dowiedziały się o specjalnych badaniach, które przeszedł kapitan „Biało-Czerwonych”. Wskazały one wiek biologiczny zawodnika. Wtedy jednak „Lewy” nie podzielił się dokładnymi wynikami z szerszą publiką. Zdradził jedynie, że „wynik pokazał liczbę dużo niższą niż 31 lat”.

– Mój rozwój piłkarski był zawsze przez coś opóźniany, zacząłem też później niż zaczyna wielu chłopaków. Zawsze miałem wrażenie, że jestem jakieś 2-3 lata do tyłu. Stąd dla mnie cyfra 31 nic nie znaczy – skomentował w 2019 roku.

W rozmowie z niemieckim „Sport Bild” napastnik postanowił oficjalnie powiedzieć, co usłyszał po badaniu. Jak przyznaje sam zainteresowany – pójście do specjalisty spowodowała chęć dalszego rozwoju i bycia lepszym niż jest.

– Z jednej strony chciałem mieć pod kontrolą wszystkie parametry mojego organizmu, z drugiej chciałem usłyszeć opinię eksperta. Chciałem więc dowiedzieć się, co mogę poprawić – mówi Polak.

Jaki wiek wykazały zatem badania? Lewandowski przyznaje, że usłyszał, iż posiada ciało 26-latka.

– Jeśli porównasz moje dzisiejsze ciało z tym, które miałem 4 lata temu, to zobaczysz wyraźną różnicę. To prawda, że przeszedłem badania pod kątem wieku biologicznego. Lekarz powiedział, że mam ciało 26-latka – zdradził najlepszy piłkarz 2020 roku.

– Dziś korzystam z pracy, która zaczęła się, gdy miałem 19, 20 lat, a którą następnie zintensyfikowałem i kontynuowałem od 23. roku życia – podsumował.

Milik wróci do Włoch zaledwie po pół roku? Powrócił temat Juventusu

Temat transferu Arkadiusza Milika do Juventusu po raz kolejny odżył. Władze „Starej Damy” rozważają uruchomienie klauzuli wykupu Polaka z Marsylii już najbliższego lata. Z ustaleń „La Gazzetty dello Sport” wynika, że 27-latek znajduje się na liście życzeń turyńskiej ekipy.

W ciągu ostatnich kilku miesięcy pojawiło się mnóstwo plotek na temat przyszłości Arkadiusza Milika. Finalnie napastnik wybrał transfer do Olympique Marsylii. Wiadomo, że z Napoli kontaktowały się również mocniejsze drużyny, jak Juventus czy Atletico Madryt. To właśnie ci pierwsi znowu chcieliby spróbować ściągnąć do siebie reprezentanta Polski.

Przepustka do lepszego klubu

We Francji Milik świetnie się odnalazł. Na koncie ma już cztery bramki zaledwie w siedmiu występach. Polak z miejsca stał się bardzo ważnym ogniwem drużyny ze Stade Velodrome. Pobyt w Marsylii może się okazać dla niego trampoliną do innego, lepszego zespołu.

„La Gazzetta dello Sport” podaje, że 27-latek znowu znalazł się na celowniku Juventusu. Zdaniem włoskich dziennikarzy „Stara Dama” rozważa w sumie ściągnięcie trzech zawodników. W tym gronie oprócz Milika znaleźli się także Manuel Locatelli i Robinson Gosena.

Klauzula

W tej sprawie pojawiają się pewne zgrzyty. Czemu właściwie Marsylia chciałaby pozbywać się Milika zaledwie po pół roku gry w jej barwach? Chodzi o pewien zapis w umowie Polaka.

OM wyciągając 27-latka z Neapolu zapłaciła za niego 12 mln euro. Stało się to na pół roku przed wygaśnięciem kontraktu snajpera z Napoli. Jak się okazuje, jeśli latem sprzedadzą go do innego klubu to odzyskają kwotę, jaką na niego wyłożyli.

Taka operacja byłaby na rękę Marsylii, która zmaga się z problemami finansowymi. Działacze Juventusu zamierzają wykorzystać tę sytuację i spróbować ściągnąć do siebie reprezentanta Polski.

Powstanie nowa siła w Europie! Ma być szóstą najlepszą ligą na Starym Kontynencie

Pogłoski o połączeniu Eredivisie (Holandia) i Jupiler Pro League (Belgia) w jeden twór zaczynają się ziszczać. W nowych rozgrywkach brałyby udział najlepsze zespoły z tych dwóch lig. Na walnym zgromadzeniu przedstawiciele z Belgii jednogłośnie wyrazili chęć scalenia. 

Dyskusje w sprawie połączenia obydwu lig toczyły się już od miesięcy. Największą motywacją do podjęcia tych działań były możliwe zarobki. Z wyliczeń firmy Deloitte wynika, że łącznie nowe rozgrywki wygenerowałyby zyski nawet na poziomie 400 milionów euro. „GrenzEcho” donosi natomiast, że osobno ligi generują około 80 mln.

BeNeLeague

Wspomniana belgijska gazeta podaje, że do rozgrywek przystąpi 18 drużyn. Dziesięć z nich byłoby ekipami holenderskimi. Z kolei pozostałe osiem pochodziłoby z Belgii.

Naturalnie po utworzeniu BeNeLeague ucierpi zarówno Jupiler Pro League, jak i Eredivisie. Na tę chwilę najwyższe klasy rozgrywkowe w Belgii i Holandii straciłyby na znaczeniu. W wyniku scalenia spadną w hierarchii na drugie miejsce.

– Te plany opierają się zarówno na szacunku dla sportowych ambicji dużych klubów, jak i zapewnieniu stabilizacji finansowej innych profesjonalnych zespołów. 25 klubów chce dać nowym rozgrywkom szansę – napisano w oświadczeniu na stronie Jupiler Pro League.

Dzięki potężnym zyskom generowanym przez BeNeLeague Holendrom i Belgom udałoby się nawiązać walkę z najlepszymi ligami Europy. Z ustaleń mediów wynika, że zmianie ulegnie układ sił na Starym Kontynencie. Po Premier League, Bundeslidze, La Lidze, Serie A i Ligue 1 to BeNeLeague stanie się szóstą najlepszą ligą.

Nie pierwszy taki pomysł

Jak się okazuje, nie będzie to jedyna tego typu kooperacja pomiędzy Belgią i Holandią. W 2008 roku zdecydowano się na połączenie rozgrywek w piłce ręcznej. W grudniu zeszłego roku ogłoszono natomiast scalenie lig koszykarskich. Te z kolei w nowej formule wystartują już od sezonu 2021/22.

Kamil Grosicki gra w kadrze za zasługi? Paulo Sousa potwierdza, czemu go powołał

Powołanie Kamila Grosickiego na marcowe zgrupowanie reprezentacji Polski wywołało spore kontrowersje. 32-latek nie gra w drużynie West Bromwich. Z tego powodu większość kibiców, a także ekspertów uważa, że w kadrze znalazł się za zasługi. Paulo Sousa skomentował swoją decyzję w rozmowie z Jackiem Kurowskim z „TVP Sport”.

Sytuacja Grosickiego w tym sezonie jest bardzo słaba. Polak nie może liczyć na regularną grę w WBA. Do tej pory zanotował zaledwie pięć spotkań. Dwa kolejne dołożył również w rezerwowym zespole.

Brak odpowiedniego rytmu meczowego powoduje gorsze przygotowanie do grania na odpowiednim poziomie. Paulo Sousa wysyłając powołanie „Grosikowi” skomponował dla niego specjalną listę treningów. Skrzydłowy jest w Warszawie od początku tygodnia i przygotowuje się do marcowych meczów.

„Za zasługi”

Selekcjoner reprezentacji Polski w rozmowie z Jackiem Kurowskim z „TVP Sport” opowiedział o powołaniu Grosickiego. Portugalczyk szczerze przyznaje, że po części szansę dostał za zasługi dla kadry, jednak nie był to jedyny powód.

– Bez wątpienia po części został powołany za zasługi. Zasłużył na powołanie za wszystko, co zrobił dla reprezentacji – przyznał Sousa.

– Zapytałem go: „Kamil, dasz radę? Czujesz się na siłach?”. W jego przypadku najważniejsza jest ambicja, chęć dalszej gry, oddanie dla reprezentacji. Wiem, że nie gra, ale mamy wielu piłkarzy, którzy od miesięcy nie grają. Część naszych najlepszych graczy z poprzednich turniejów ma takie problemy – dodał szkoleniowiec, uspokajając niezadowolonych kibiców.

28 marca reprezentacja Polski zmierzy się w Budapeszcie z Węgrami. Tym samym „Biało-Czerwoni” rozpoczną eliminacje do mistrzostw świata 2022 w Katarze. Trzy dni po spotkaniu Polacy wrócą do kraju, gdzie zagrają z Andorą. 31 marca na Wembley podejmą Anglię.

17-letni Polak z Liverpoolu jak Messi. Sam minął pięciu rywali i strzelił bramkę [WIDEO]

17-letni Mateusz Musiałowski błysnął w meczu Liverpoolu U-18. Nastolatek przeprowadził fantastyczną akcję, w której minął aż pięciu rywali, po czym strzelił bramkę. 

W zeszłym roku wiele klubów zabiegało o zakontraktowanie utalentowanego Polaka. Finalnie latem nastolatek zdecydował się na przejście z UKS-u SMS-u Łódź do Liverpoolu. Wcześniej miał okazję być także na testach w Arsenalu. Według piłkarskich ekspertów Musiałowski prezentuje nieprzeciętne umiejętności.

Notabene, „The Reds” mieli zapłacić łódzkiemu klubowi sześciocyfrową kwotę za 17-latka. Póki co Musiałowski ogrywa się w młodzieżowej drużynie klubu z Anfield.

Błysk

Utalentowany nastolatek potwierdził to, co mówią o nim eksperci. Musiałowski w miniony weekend, w meczu juniorów Liverpoolu z rówieśnikami z Newcastle United popisał się piękną akcją. Polak w pojedynkę ograł pięciu rywali i swój rajd zakończył trafieniem do bramki. Jego drużyna wygrała 3-0.

Błysk umiejętności 17-latka odnotował profil „The Reds” na Twitterze. Pod wpisem z nagraniem akcji Musiałowskiego nie brakowało również zachwytów kibiców.

W takich koszulkach występować będzie Atletico w przyszłym sezonie. Spora zmiana

W Atletico szykuje się duża zmiana. Nie chodzi jednak o personalia w drużynie, a o stroje „Rojiblancos”. Nike przygotowuje dla ekipy z Madrytu nową koncepcję na domowe koszulki.

Od dłuższego czasu stroje Atletico wyglądają dosyć podobnie. Czerwone trykoty w białe paski stały się niemal znakiem rozpoznawczym podopiecznych Diego Simeone. W przyszłym sezonie szykuje się za to pewna zmiana.

Koniec z konserwatyzmem

Działacze „Rojiblancos” dosyć rygorystycznie podchodzą do doboru strojów dla swoich piłkarzy. Przygotowywane przez Nike stroje nie budziły raczej większych kontrowersji. Marka starała się utrzymywać klasyczny, prosty wzór na trykotach.

Na sezon 2021/22 sponsor Atletico szykuje jednak coś nowego. Dziennikarze „AS” dotarli do zdjęcia koszulki, w jakiej występować będą piłkarze w przyszłej kampanii. Na strojach nadal będą charakterystyczne białe paski, jednak w inne koncepcji. Tym razem nie zachowa się ich prosty styl, a przypominać będą raczej pociągnięcia pędzlem.

Gdzie zagra Lukas Podolski? „Mam dwie lub trzy propozycje. Będzie ich jeszcze kilka”

Lukas Podolski opuści latem Turcję. Mistrz świata z 2014 roku jest niezadowolony ze swojej roli w Antalyasporze. Niemiec w wywiadzie dla „express.de” opowiedział nieco o planach na przyszłość, a także o ofertach z innych klubów.

Przygoda Podolskiego z Antalyasporem nie należała do tych udanych. Ostatni raz ofensywny zawodnik w pierwszym składzie tureckiego zespołu wystąpił pod koniec grudnia. Niemiec rozstanie się z klubem latem, po wygaśnięciu kontraktu.

– Jak na razie wyjeżdżam latem po wygaśnięciu mojego kontraktu – cytuje 35-latka turecki serwis „Fanatik”.

„Nie chodzi tylko o ofertę, ale także o klub, ligę i miasto”

Podolski nie ukrywa, że cieszy się z braku presji, w związku z szukaniem nowego klubu. Mimo że latem skończy 36 lat, nadal nie myśli o zakończeniu kariery. Były reprezentant Niemiec zaznacza jednak, że przy wyborze nowego pracodawcy kierować się będzie zarówno aspektami społecznymi, jak i komfortem dla rodziny.

– Mój kontrakt wygasa z końcem sezonu. Mogę wtedy samodzielnie zdecydować, co robić. Nie mam presji, sam decyduję o wszystkim – przyznał „Poldi”.

– Nadal jestem w formie, mam dwie lub trzy propozycje z innych drużyn. Jestem pewien, że będzie ich jeszcze kilka. Ale oferta musi być odpowiednia. Nie chodzi jednak tylko o nią, ale także o klub, ligę i miasto. Moja rodzina i ja musimy czuć się komfortowo – zaznaczył.

Powody nieregularności

W ostatnim spotkaniu Antalyasport uległ Alanyasporowi aż 0-4. Podolski zdiagnozował problem swojej obecnej drużyny. Według Niemca przez duży nacisk kładziony na grę w defensywie ofensywni piłkarze są mniej przydatni zespołowi.

– Gramy tutaj systemem 1-6-3-1, i kładziemy duży nacisk na obronę. Ofensywni gracze, tacy jak Sidney Sam czy ja, są mniej przydatni – stwierdził Podolski zapytany o powody swoich rzadkich występów.

– Poza tym miałem kontuzję kostki, więc byłem niedostępny przecz cztery tygodnie. Potem moja córka Maya miała koronawirusa, dlatego musiałem poddać się kwarantannie przez dwa tygodnie – dodał były mistrz świata.

Niebywały pech Hamsika. Wrócił do Europy przygotować się na Euro i doznał kontuzji

Marek Hamsik wrócił jakiś czas temu z Chin do Europy. 33-latek związał się z IFK Goteborg, aby wejść w rytm meczowy i pojechać na mistrzostwa Europy 2020. Dla Słowaka najpewniej byłyby to ostatni duży turniej w karierze. Jego plany pokrzyżować może jednak kontuzja, której doznał na treningu.

Hamsik przez lwią część swojej kariery był piłkarzem SSC Napoli. W Neapolu nadal jest żywą legendą, a do niedawno dzierżył tytuł najlepszego strzelca w historii klubu. Słowaka w klasyfikacji przeskoczył Dries Mertens. Warto jednak odnotować, że Hamsik jest pomocnikiem, a Belg gra jako skrzydłowy lub napastnik.

Z Włochami 33-latek rozstał się w 2019 roku. Wówczas z Napoli trafił do Chin, a konkretnie do DL Pro. Po dwuletniej przychodzie w Azji Słowak postanowił wrócić do Europy, aby mieć szansę na wyjazd na najbliższe Euro.

Zmora piłkarzy

Hamsik na początku marca podpisał kontrakt z IFK Goteborg. W Szwecji miał dojść do optymalnej dyspozycji i w czerwcu wraz z reprezentacją Słowacji wyjechać na mistrzostwa Europy. Niestety, już na drugim treningu z nową drużyną legenda Napoli doznała kontuzji.

Według wstępnych informacji uraz jest na tyle poważny, że przekreśla szanse występu pomocnika na nadchodzącym turnieju. Klub wydał komunikat, w którym jednak uspokaja złe nastroje.

Zdaniem Goeteborga Hamsik będzie wstępnie pauzować około czterech tygodni. W najbliższych dniach Słowak przejdzie szereg badań, które oficjalnie potwierdzą, jak długa przerwa czeka 33-latka.