Czesław Michniewicz zostanie zwolniony z Legii? Trener chłodno ocenił swoją sytuację

Niedługo Legia Warszawa rozpocznie walkę o zakwalifikowanie się do Ligi Mistrzów. Przed dwumeczem z norweskim Bodo/Glimt w drużynie mistrza Polski wciąż mamy mnóstwo niewiadomych. Między innymi nieznana jest przyszłość Tomasa Pekharta.

W zeszłym sezonie Czesław Michniewicz stworzył w Legii przyjemnie grającą dla oka ekipę. Nie jest jednak tajemnicą, że w Ekstraklasie trenerzy często tracili pracę na początku sezonu. Tym bardziej, jeśli szykowały się jakieś zmiany personalne składu.

Pekhart out?

Jedną z takich zmian może być odejście Tomasa Pekharta. Czeski napastnik w minionym sezonie był najlepszym strzelcem Ekstraklasy, zaś w mediach pojawiły się informacje o zainteresowaniu nim innych klubów. Na plotki te zareagował także szkoleniowiec mistrzów Polski.

– Liczę się z taką opcją. Jest dojrzałym zawodnikiem, zdobył koronę króla strzelców i mogą pojawić się kluby, które zaoferują mu większe pieniądze. Jest rozsądnym facetem, choć chciałbym, by został. To gracz dający nam wiele opcji. Przede wszystkim musi chcieć tu zostać. Ma roczny kontrakt i byłoby dobrze, gdyby podjął decyzję. Nie wiem co z nim będzie, ale liczę, że do nas wróci i pomoże nam jeszcze z Bodo – skomentował doniesienia Czesław Michniewicz w rozmowie z „TVP Sport”.

Strata Pekharta ograniczyłaby również możliwości Legii w ataku. Michniewicz przyznał bowiem, że Czech mógłby grać razem z Mahirem Emrelim, który niedawno dołączył do stołecznego klubu.

– Emreli lubi cofnąć się do rozegrania, zdarza mu się uciekać od bramki. Musi być też ktoś, kto absorbuje stoperów. Pekhart jest do tego idealny. Dużo obiecywałbym sobie po tej współpracy. Lopes też odnajduje się jako gracz tworzący akcje. Wszystkie opcje wykorzystamy, jeśli załapiemy się do fazy grupowej europejskich pucharów – ocenił.

Biorąc pod uwagę, jak często zwalniano trenerów na początku sezonu w naszej lidze, o to także zapytano Michniewicza. Trener Legii odpowiedział jednak dosyć wymijająco na to, czy za dwa miesiące dalej będzie pracować w Warszawie.

– Sam chciałbym to wiedzieć. Liczę się ze wszystkim, ale kompletnie nie zaprząta to moich myśli. Trenera się zmienia, kiedy nie ma wyników. Martwię się obecnie tylko tym, by wszyscy zawodnicy byli zdrowi. Jak zaczną się kontuzje i kartki, to zaczną się problemy. Ale nie ma sensu budzić się rano z myślą, że kiedyś się umrze. Tak, kiedyś to się stanie, ale po co to ciągle rozważać? – zakończył.

Lukaku ma coś, czego nie ma Cristiano Ronaldo? Belg zdradził, czego może mu zazdrościć

Cristiano Ronaldo to zawodnik kompletny. Od lat należy do ścisłej czołówki zawodników na świecie i nie schodzi poniżej określonego poziomu. Imponujące są także jego umiejętności, z których najcharakterystyczniejsze są drybling czy szybkość. Romelu Lukaku uważa jednak, że jest coś, czego 36-latek nie ma i może pozazdrościć właśnie jemu. 

W niedzielę dostaniemy prawdziwą piłkarską ucztę. W kolejnym meczu 1/8 Euro 2020 zmierzą się Belgia oraz Portugalia. Media przedstawiają nadchodzące spotkanie jako pojedynek strzelecki dwóch maszyn – Lukaku oraz Cristiano Ronaldo.

Obaj panowie na co dzień występują w Serie A, gdzie ścigają się o tytuł króla strzelców. Podobna sytuacja ma miejsce podczas tegorocznego Euro.

Coś, czego nie ma Ronaldo

Nie da się ukryć, że starcie się dwóch takich snajperów budzi nie lada emocje. Tym bardziej że Lukaku i Ronaldo są do siebie pod paroma względami podobni. Belga zapytano ostatnio, czy jest coś, co chciałby otrzymać od piłkarza Juventusu oraz odwrotnie – czy mógłby coś przekazać mu.

– Od Ronaldo wziąłbym drybling i sposób, w jaki uderza piłkę. On na pewno chciałby moją siłę – stwierdził Lukaku.

Napastnik Interu nie ukrywa także, że gra w jednej lidze z piłkarzem takiej klasy jak Ronaldo niesamowicie go napędza. Dokonania Portugalczyka stanowią dla niego dodatkową motywację.

– Sposób, w jaki Ronaldo był krytykowany po meczu Juventusu z Porto był niewiarygodny. W następnym meczu ustrzelił hat-tricka. To motywujące, gdy masz w swojej lidze kogoś, kto może to zrobić mając 36 lat. Dzięki temu zastanawiasz się, czy sam możesz wejść na ten poziom – docenił rywala Belg.

– To piłkarz, na którego można liczyć. Jest imponujący – podsumował.

Gareth Bale poirytowany pytaniem dziennikarza. Machnął ręką i poszedł [WIDEO]

Gareth Bale uciekł sprzed kamery dziennikarza. Po przegranej z Danią w 1/8 mistrzostw Europy (0-4) kapitana Walii mocno poirytowało pytanie, jakie otrzymał od reportera. O co poszło?

Walia mocno przyczyniła się do zwycięstwa Duńczyków na Johan Cruijff Arenie. W Amsterdamie oprócz pokazu świetnej gry ekipy Hjulmanda widzieliśmy także multum błędów Bale’a i spółki. To musiało zaowocować ostrą lekcją i sromotną porażką.

Koniec rozmowy

Po spotkaniu przed kamerami BBC pojawił się kapitan Walijczyków, a więc Gareth Bale. Pomeczowy wywiad przebiegał raczej standardowo. Dziennikarz zapytał 31-latka o przebieg spotkania, o to, co zawiniło i co przyczyniło się bezpośrednio do wygranej Danii.

– Mecz ułożył się nie tak, jak chcieliśmy. Zaczęliśmy dobrze, ale po stracie gola nasza gra się posypała – ocenił Bale.

Do końca wywiadu gwiazdor jednak nie dotrwał. Dziennikarz postanowił zapytać skrzydłowego o to, czy mecz z Danią był jego ostatnim w karierze. To mocno poirytowało 31-latka, który po prostu odszedł sprzed kamery.

 

Skandaliczne zachowanie Płachety przy bramce Szwedów na 3-2. „Bezczelność” [WIDEO]

Nie kończą się dyskusje na temat występu reprezentacji Polski na Euro 2020. Mimo fatalnego początku i porażki ze Słowacją „Biało-Czerwoni” udowodnili, że praca Paulo Sousy przynosi efekty i liczyli się do samego końca w walce o awans. Niestety, ostatecznie nie udało się wyjść z grupy, o czym zadecydowała porażka w meczu ze Szwecją. 

Polacy Euro 2020 rozpoczęli od porażki ze Słowacją (1-2), aby następnie zremisować z Hiszpanią (1-1) i przywrócić nadzieje na awans. Kibice ponownie w nich uwierzyli, zaś do zwycięstwa nad Szwedami zabrakło naprawdę niewiele. Po raz kolejny jednak nie ustrzegliśmy się indywidualnych błędów w defensywie, co zadecydowało o klęsce.

Truchcik

„Biało-Czerwonym” nie można odmówić jednego – woli walki. W meczu ze Słowacją nie było widać ambicji, akcje były wtórne i powolne. Inna sprawa, kiedy spojrzymy na spotkanie z Hiszpanią. Tam od samego początku widać było chęć zwycięstwa.

Podobnie, jeśli chodzi o mecz ze Szwecją. Mimo szybko straconego jednego, a później drugiego gola Polakom udało się odwrócić losy spotkania. Oczywiście, ogromna w tym zasługa Lewandowskiego, jednak reszta drużyny także pokazywała ambicję i harowała na boisku.

Takiego zaangażowania zabrakło mimo wszystko w ostatniej akcji Szwedów. Tam mocno zawinił Przemysław Płacheta, co nie każdy wyłapał podczas oglądania transmisji. Na powtórkach doskonale jednak widać jego fatalne zachowanie, kiedy na bramkę Wojciecha Szczęsnego nacierali rywale. Piłkarz Norwich po prostu truchtał sobie w stronę własnego pola karnego i przyglądał się poczynaniom Szwedów.

Warto odnotować, że Płacheta pojawił się dopiero w Petersburgu dopiero w 78. minucie. Trudno zatem uwierzyć, aby tak szybko opadł z sił i nie miał już na tyle pary, aby biec na sprincie za Claessonem, który dzięki jego bezczynności wyszedł na czystą pozycję.

Tragiczne wyznanie Alvaro Moraty. „Kibice” grożą śmiercią jemu i jego rodzinie

Alvaro Morata ujawnił, że otrzymuje groźby od kibiców. Przez swoją kiepską dyspozycję na Euro 2020 wysyłano pogróżki zarówno jemu, jak i jego rodzinie. „Po meczu z Polską nie spałem 9 godzin” – wyznał w rozmowie z „Cope”.

Do tej pory Morata strzelił tylko jedną bramkę na Euro 2020. W meczu z Polską w Sewilli. Oprócz tego trafienia na turnieju spisuje się słabo. W meczu ze Słowacją wysoko wygranym przez Hiszpanię (5-0) przy bezbramkowym remisie napastnik nie wykorzystał rzutu karnego.

Za kłującą w oczy nieskuteczność Morata obrywa mocno od dziennikarzy ze swojego kraju. Jednak nie tylko oni uderzają w 28-latka. Także kibice są dla niego bardzo ostrzy. Ostatnio zaczęło to natomiast zmierzać w bardzo złym kierunku.

Horror

Piłkarz Juventusu wyjawił na antenie hiszpańskiej rozgłośni radiowej „Cope”,  że zaczął otrzymywać pogróżki. Mało tego, autorami gróźb są kibice „La Roja”. O wszystkim usłyszały już także dzieci zawodnika.

– Po meczu z Polską nie spałem przez 9 godzin. Otrzymywałem groźby śmierci i obelgi wobec mojej rodziny. Martwi mnie, że moja żona musi przez to przechodzić i że moim dzieciom powiedziano o tym wszystkim – wyznał w programie „El Partidazo”.

– Ale nic mi nie jest, może kilka lat temu bym się tym przejmował. Od kilku tygodni izoluje się od tego wszystkiego – dodał jednak po chwili, uspokajając słuchaczy.

Morata odniósł się także do swojej skuteczność na Euro 2020. Przypomnijmy, że póki co Hiszpan na koncie ma tylko jedno trafienie. Dodatkowo w meczu ze Słowacją zmarnował rzut karny.

– Może nie wykonałem swojej pracy tak, jak powinienem. Rozumiem, że jestem krytykowany, ponieważ nie strzeliłem gola, ale chciałbym, aby ludzie postawili się na moim miejscu, co to znaczy otrzymywać groźby, w których jest mowa o tym, że moje dzieci umrą – podsumował napastnik.

Piękne słowa włoskich dziennikarzy o Lewandowskim. „Robert De Niro pola karnego”

Robert Lewandowski zdecydowanie najbardziej może żałować odpadnięcia Polski z Euro 2020. 32-latek w meczu ze Szwecją dwoił się i troił, jednak nie był w stanie sam pociągnąć drużyny do wyjścia z grupy. Nad losem kapitana „Biało-Czerwonych” rozpływają się dziennikarze „La Gazzetta dello Sport”. 

Mecz ze Słowacją, od którego Polacy rozpoczynali grę na Euro 2020 nie wyszedł całej drużynie. Robert Lewandowski nie był w tym przypadku wyjątkiem i również zagrał bardzo kiepsko.

Później jednak znowu wszedł na światowy poziom. W meczu z Hiszpanią strzelił gola dającego remis, zaś przeciwko Szwecji zanotował dublet, który przywrócił nadzieje w walce o awans. Finalnie w dorobku snajpera znalazły się trzy z czterech strzelonych przez Polskę goli na Euro.

„Robert De Niro”

Początkowo „La Gazzetta dello Sport” bardzo surowo oceniła grę Lewandowskiego na mistrzostwach. Miało to jednak miejsce po meczu ze Słowacją, kiedy krytyka była zdecydowanie zasłużona. Wówczas wybrano go nawet największym rozczarowaniem pierwszej kolejki turnieju.

Włosi po spotkaniu Polski ze Szwecją zabili się jednak w pierś. W pięknych słowach podsumowali oni grę „Lewego” oraz odnotowali, że w pojedynkę nie jest w stanie ponieść całej drużyny.

– Wszystkimi sposobami starał się utrzymać w wyścigu swój rozklekotany samochód, pardon drużynę. Jednak nawet dwiema bramkami i grą na całym boisku nie mógł uratować Polski. W ten sposób opuścił scenę jeden z najbardziej eleganckich i skutecznych aktorów, Robert De Niro pola karnego – napisali dziennikarze „LGdS”.

– Tylko Ronaldo do tej pory strzelił więcej od niego. Wielka szkoda, że już go nie zobaczymy. Ale bez pomocy drużyny nawet gwiazdy muszą się poddać. Nie pozostaje nic innego jak oddać mu hołd. Chapeau Robert – dodali.

Peter Schmeichel wybrał XI fazy grupowej Euro 2020. Jest jeden Polak, ale… nie Lewandowski!

Faza grupowa Euro 2020 dobiegła końca. Polska swoją przygodę na turnieju zakończyła niestety już po pierwszych trzech meczach. To jednak nie przeszkodziło Peterowi Schmeichelowi w wyróżnieniu jednego z naszych reprezentantów.

Legenda oraz ojciec Kaspera Schmeichela, bramkarza reprezentacji Danii wybrała swoją drużynę fazy grupowej Euro 2020. Co ciekawe, w zestawieniu znalazło się miejsce dla Polaka, którym natomiast nie był Robert Lewandowski. Ikona duńskiej piłki postawiła na… Mateusza Klicha.

Bez argumentacji

Choć zdecydowanie Lewandowski zaprezentował się najlepiej (nie licząc meczu ze Słowacją) z naszej drużyny, to nie jego wybrał Schmeichel. Duńczyk nie uzasadnił, czemu wybrał akurat Mateusza Klicha. Swoją „XI” wstawił na Twittera, zostawiając internautom nie lada zagwozdkę.

W zestawieniu znalazło się dwóch rodaków legendarnego golkipera, w tym jego syn oraz Simon Kjaer. Oprócz nich postawił także na trzech Włochów – Spinazzolę, Locatelliego i Immobile oraz dwóch Belgów, w postaci De Bruyne i Lukaku. Resztę dopełnili Alioski (Maceodnia Północna), Wijnaldum (Holandia), Alexander Isak (Szwecja) i… Mateusz Klich.

Obecni na Twitterze kibice pytali pod postem Schmeichela o zasadność takich wyborów. Pojawiło się sporo pytań o Pogbę czy Cristiano Ronaldo, który w końcu prowadzi w klasyfikacji strzelców rozgrywek.

Sousa skomentował porażkę ze Szwecją. „Chcę się skupić na pozytywnych rzeczach”

Reprezentacja Polski zakończyła swój udział w Euro 2020. „Biało-Czerwoni” przegrali ze Szwecją (2-3) i nie wyszli z grupy. W kraju na nowo rozpoczęła się dyskusja na temat Paulo Sousy oraz przyszłość tak Portugalczyka, jak i naszej kadry.

Nie da się ukryć, że Polacy zaprezentowali się dwojako. Z jednej strony fatalny mecz ze Słowacją, zaś z drugiej – świetne spotkanie z Hiszpanią. Na koniec natomiast połączenie obu występów i porażka ze Szwedami.

Czy jednak w całości była to wina Paulo Sousy? Portugalczyk po meczu ocenił grę swoich podopiecznych. Wypowiedział się także na temat swojej przyszłości.

„Chciałbym, abyśmy mogli dalej pracować”

Gra Polaków na Euro pozostawiała wiele do życzenia. Szczególnie formacja defensywna naszej reprezentacji popełniała multum błędów. Piłkarze nie ustrzegli się ich również w meczu ze Szwecją. Sousa wyjaśnił jednak, czemu rywale tak łatwo dochodzili do sytuacji.

 – W drugiej połowie trochę bardziej zaryzykowaliśmy, Frankowski został wpuszczony aby zagrać trochę szerzej, dodatkowy napastnik też miał zadania, które miały nas przybliżyć do celu – ocenił 51-latek.

Portugalczyk nie ukrywa, że wierzy w lepszą grę naszych reprezentantów. Selekcjoner wierzy w projekt, jakiego podjął się kilka miesięcy temu.

– Mój kontrakt kończy się z końcem eliminacji do mistrzostw świata. Chciałbym, abyśmy mogli razem dalej pracować, bo wykonaliśmy pracę, aby ta drużyna była zjednoczona i w przyszłości możemy być silniejsi – stwierdził.

– Dużo rzeczy zmieniliśmy w tej drużynie, chcę się skupić na pozytywnych rzeczach. Bronimy dalej od naszej bramki, to pozwala grać nam lepiej w ofensywie. Każdy z nas musi pracować też w głowie, że to jest proces – dodał.

Polska zajęła ostatnie miejsce w grupie E. Jedyny punkt, który zdobyli „Biało-Czerwoni” na turnieju pochodził z remisu z Hiszpanią (1-1). W sumie straciliśmy aż sześć bramek, w zaledwie trzech spotkaniach.

Tak Węgrzy strzelali Niemcom! Świetne akcje naszych bratanków [WIDEO]

Reprezentacja Węgier w meczu z Niemcami pokazała, co znaczy grać całym sercem i dzielnie stawiała czoła mistrzom świata z 2014 roku. Finalnie spotkanie zakończyło się remis 2-2.

Naprawdę ekspresowo, bo już w 11. minucie meczu Węgrzy wyszli na prowadzenie. Manuel Neuer był bezradny przy strzale Adama Szalaia.

Choć w drugiej połowie za sprawą Kaia Havertza nasi zachodni sąsiedzi doprowadzili do wyrównania, to nie cieszyli się nim długo. Już po 30 sekundach Węgrzy ponownie wyszli na prowadzenie, tym razem dzięki Andrasow Schaferowi.

Szwedzki dziennikarz ostrzega Polaków: „Na niego musicie szczególnie uważać”

Mecz Polski ze Szwecją stanowi dla nas dosłowny „mecz o wszystko”. Tylko wygrana zapewni nam wyjście z grupy, w przypadku remisu, lub porażki „Biało-Czerwoni” wrócą do domu. Szwedzki dziennikarz zdradził, jakiego występu spodziewa się po obu drużynach.

Do tej pory Szwedzi na Euro 2020 nie stracili żadnej bramki. W meczu z Hiszpanią udało im się bezbramkowo zremisować, zaś później pokonali Słowaków (1-0). To stawia w trudnym położeniu naszą reprezentację, która do wyjścia z grupy potrzebuje wyłącznie zwycięstwa.

Będą czekać

Kuba Cimoszko z „WP Sportowe Fakty” poprosił Simona Banka, szwedzkiego dziennikarza o skomentowanie nadchodzącego meczu. Według reportera „Aftobladet” jego rodacy mocno rozwinęli się od pierwszego spotkania grupowego z Hiszpanią.

– Szwedzki zespół w obu dotychczasowych meczach zachował czyste konto i pokazał, że jego naprawdę solidną stroną jest defensywa. Być może wyglądali zaskakująco pasywnie w ofensywie przeciwko Hiszpanii, ale już starcie ze Słowacją było dużym krokiem do przodu w tym aspekcie – przyznał Bank.

– W meczu z Polską większość kibiców Szwecji chciałaby zobaczyć trochę więcej agresywności, ale i kreatywności. Oczywiście przy tym oczekują także jak najlepszego wyniku – dodał.

Bank pokusił się także o nakreślenie sposobu gry Szwedów w starciu z Polską. Według niego piłkarze po prostu oddadzą pole rywalom i będą czekać na dogodne sytuacje, skupiając się przede wszystkim na obronie.

 – Myślę, że w tym meczu szwedzki zespół zagra nisko i spokojnie poczeka na rywali. Kręgosłup drużyny tworzą bramkarz Robin Olsen oraz obrońca Victor Lindelof, a Kristoffer Olsson i Emil Forsberg są kluczem do budowy ataków. Oczywiście kluczowy w ofensywie jest też Isak i na niego musicie szczególnie uważać. Celem będzie ambitna i agresywna obrona oraz gra blisko przy przeciwniku, odpowiednie przechodzenie do pressingu i wychodzenie do ataku szybkimi podaniami – przyznał, cytowany na „WP Sportowe Fakty”.

Bartłomiej Drągowski trafi do giganta La Liga? Ma zastąpić jednego z najlepszych bramkarzy

Karuzela z udziałem Bartłomieja Drągowskiego nabiera rozpędu. Polski bramkarz niebawem może trafić do giganta La Liga. Tomasz Włodarczyk z meczyki.pl poinformował, że agent piłkarz rozmawia z przedstawicielami Atletico Madryt.

23-latek zbiera świetne recenzje od włoskich mediów niemal po każdym meczu rozegranym w barwach Fiorentiny. Mimo młodego wieku i trudnych początkach Drągowski wyrobił sobie w Serie A renomę, a o jego wykupieniu myślały najlepsze kluby. Nic dziwnego, skoro w poprzednim sezonie nie raz uratował „Violę” przed stratą gola.

Pora na zmianę otoczenia?

Już od dawna media sugerowały, że Drągowskim interesuje się bardzo mocno Borussia Dortmund. Dopowiadano także o zakusach Atalanty Bergamo, jednak póki co o obu klubach zrobiło się nieco ciszej. W ostatnim czasie pojawiły się jeszcze plotki o Interze Mediolan. Nowi mistrzowie Włoch mogą się natomiast spóźnić, gdyż w grze o Polaka pojawił się mocny zawodnik.

Mowa o Atletico Madryt, o czym na łamach meczyki.pl poinformował Tomasz Włodarczyk. Dziennikarz twierdzi, że w środę dojdzie do spotkania agenta 23-latka z władzami „Rojiblancos”.

Ściągnięcie na Wanda Metropolitano Drągowskiego oznacza, że końca dobiega era Jana Oblaka. Słoweniec od lat należy do ścisłej czołówki bramkarskiej na całym świecie. Choć to w Atletico zyskał status gwiazdy, to jednak nie wyklucza to możliwości jego odejścia. Polak szykowany byłby na zastąpienie o pięć lat starszego kolegi po fachu.

Kibice domagają się zmiany na mecz ze Szwecją. Nie chcą jednego piłkarza

Czy Bartosz Bereszyński powinien zagrać w meczu ze Szwecją? Na „WP Sportowe Fakty” pojawiło się głosowanie, w którym internauci jednoznacznie dali do zrozumienia, że nie są zwolennikami zawodnika Sampdorii. Według nich Paulo Sousa powinien dać szansę Tomaszowi Kędziorze.

Choć „Bereś” zagrał zarówno pełne 90 minut przeciwko Słowacji, jak i Hiszpanii, to nie ustrzegł się błędów. To jednak mało powiedziane, w końcu to po jego błędzie straciliśmy pierwszego gola w pierwszym meczu na Euro 2020.

Mimo wielu błędów 28-latek nadal ma miejsce w składzie Paulo Sousy. Portugalczyk ceni go wyraźnie wyżej od Tomasza Kędziory, który nie zanotował jeszcze ani minuty na trwających mistrzostwach.

Frustracja rośnie

Cierpliwości do Bereszyńskiego nie mają już natomiast kibice. Na „WP Sportowe Fakty” pojawiła się jakiś czas temu ankieta, dotycząca właśnie piłkarza Sampdorii oraz jego rywala na pozycji. Sympatycy reprezentacji Polski dosyć jednogłośnie zdecydowali, że to Kędziora powinien wybiec w pierwszym składzie na mecz ze Szwecją.

W głosowaniu oddano na tę chwilę ponad 3000 głosów. Obrońca Dynama Kijów wygrał ze znaczącą przewagą. Zyskał aż 79 proc. głosów.

Skład Polaków na mecz ze Szwecją pozostaje na razie zagadką. Pierwszy gwizdek spotkania w Petersburgu już o 18.00. Równolegle rozgrywane będzie także starcie Hiszpanów ze Słowakami. Polska nadal ma szanse na wyjście z grupy z pierwszego miejsca. Co musi się stać? ZOBACZ TUTAJ.

Piękny gest Manciniego w stronę Sirigu. Wiadomo, czemu dał mu zagrać w meczu z Walią

W meczu z Walią selekcjoner Włochów, Roberto Mancini zdecydował się na zmianę bramkarza. Gdy nadeszła 88. minuta spotkania na murawie w miejsce Gianluigiego Donnarummy zameldował się Salvatore Sirigu. Teraz włoscy dziennikarze wyjaśniają, czemu do tego doszło.

Walijczycy w niedzielę nie dali rady przeciwstawić się rywalom. Włosi pewnie zgarnęli komplet punktów w swojej grupie pokonując rywali z Wysp 1-0. Bramkę, dającą finalnie zwycięstwo gospodarzom strzelił w 39. minucie Matteo Pessina.

Ładny gest

W 88. minucie doszło natomiast od interesującej sytuacji. Roberto Mancini postanowił… zmienić bramkarza. W myśl tej decyzji z boiska Stadio Olimpico zszedł Gianluigi Donnarumma, a zastąpił go Salvatore Sirigu.

Czemu Mancini zdobył się na taki gest? Włoscy dziennikarze wyjaśnili, że kiedy w 1990 roku obecny selekcjoner wyjechał z kadrą na mundial i nie dostał szansy, przez długi czas chował urazę do sztabu. Szkoleniowiec włoskiej reprezentacji chciał po prostu uniknąć takiej sytuacji.

Zresztą przed meczem z Walią, w porównaniu do poprzednich spotkań grupowych Włochów, w ich składzie doszło do aż ośmiu zmian personalnych. Chwilę przed wprowadzeniem Sirigu na murawie pojawił się jeszcze Castrovilli. Tym samym brakowało jedynie Alexa Mereta, aby wszyscy piłkarze z kadry dostali kilka minuta na Euro 2020.

Kozłowski pobije rekord Ekstraklasy? Pojawił się faworyt do wykupienia 17-latka

Pogoń Szczecin wyceniła Kacpra Kozłowskiego. „Portowcy” za 17-latka żądają aktualnie 10 milionów euro, zaś w wyścigu po zawodnika pojawił się wyraźny faworyt. Czy niebawem będziemy świadkami nowego rekordu transferowego Ekstraklasy?

Kozłowski nie był ulubieńcem Kosty Runjaicia. Mimo to Paulo Sousa postawił na młodego pomocnika, a ten odpłacił mu się dobrą grą z orzełkiem na piersi w sparingu z Islandią. Wyjazd na Euro oraz kolejny dobry mecz, tym razem ze zdecydowanie silniejszym rywalem, którym była Hiszpania tylko podbił jego wartość.

Tym samym oczy w kierunku 17-latka zawróciły największe europejskie zespoły. Do tej pory najwięcej mówiono o Borussii Dortmund, Juventusie czy FC Barcelonie. Teraz jednak do tego grona dołączył kolejny potentat.

Rekord Ekstraklasy?

Kacper Kozłowski po wejściu na murawę w meczu z Hiszpanią został najmłodszym piłkarzem, jaki kiedykolwiek zagrał na mistrzostwach Europy. To tylko znacząco podniosło jego wycenę na rynku transferowym.

Wie o tym także Pogoń Szczecin. Jak ustaliła „Interia” 17-latka wyceniono na 10 milionów euro. Jest to jednak kwota minimalna, za którą klub wypuści swój talent. Możliwe, że pomocnik po odejściu z Polski pobije rekord Ekstraklasy, który obecnie należy do Jakuba Modera (z Lecha Poznań do Brighton za 11 mln).

Wyścig

Chętnych na wykupienie Kozłowskiego nie brakuje. Wcześniej informowano przede wszystkim o BVB, FC Barcelonie czy Juventusie. Zakusy tego ostatniego potwierdził ostatnio Nicolo Schira. Włoski dziennikarz dodał także, że o 17-latka zabiega jeszcze Cagliari.

Na tym jednak lista chętnych na pomocnika się nie kończy. Z ustaleń transfery.info wynika, że w swojej drużynie chciałby go również RB Salzburg. Austriacki klub przed zakończeniem sezonu zapewnił sobie wykupienie Kamila Piątkowskiego z Rakowa Częstochowa.

Na portalu dodano, że Kozłowski chce posunąć się na przód, ale nie za wszelką cenę. – 17-latek nie zamierza jednak wymuszać transferu – napisano na transfery.info.

Rośnie zainteresowanie Kozłowskim! Kolejne kluby potwierdzone

Kolejne kluby dołączają do zainteresowanych wykupieniem Kacpra Kozłowskiego. 17-latek w sobotę w meczu przeciwko Hiszpanii został najmłodszym piłkarzem w historii mistrzostw Europy. Po wejściu na boisku nie zjadła go presja i wykazywał się dużą odwagą w swojej grze. Po zakończeniu turnieju może opuścić Pogoń Szczecin.

Kozłowskim jest ulubieńcem Paulo Sousy. Portugalczyk nie kryje się ze swoją sympatią do młodego zawodnika. Co więcej, nie bał się go wpuścić w drugiej połowie meczu z Hiszpanią, od którego zależała nasza dalsza gra na Euro 2020.

5 minut?

Powołanie do kadry na mistrzostwa Europy i dobre występy w Ekstraklasie wywołały spore zainteresowanie zawodnikiem. Jeszcze przed rozpoczęciem turnieju spekulowano o transferze 17-latka. Wśród pierwszych klubów wymieniano Borussię Dortmund, FC Barcelonę, Bolognię oraz Juventus.

Nicolo Schira, uznany dziennikarz potwierdził zainteresowanie tego ostatniego. Dziennikarz „La Gazzetta dello Sport” dodaje również, że sytuację oprócz „Starej Damy” bacznie monitoruje także Cagliari. Warto odnotować, że to właśnie ten drugi klub ma niezłe relacje z Pogonią. Wcześniej do Sardynii ze Szczecina odszedł Sebastian Walukiewicz.