Skandaliczne zachowanie Płachety przy bramce Szwedów na 3-2. „Bezczelność” [WIDEO]

Nie kończą się dyskusje na temat występu reprezentacji Polski na Euro 2020. Mimo fatalnego początku i porażki ze Słowacją „Biało-Czerwoni” udowodnili, że praca Paulo Sousy przynosi efekty i liczyli się do samego końca w walce o awans. Niestety, ostatecznie nie udało się wyjść z grupy, o czym zadecydowała porażka w meczu ze Szwecją. 

Polacy Euro 2020 rozpoczęli od porażki ze Słowacją (1-2), aby następnie zremisować z Hiszpanią (1-1) i przywrócić nadzieje na awans. Kibice ponownie w nich uwierzyli, zaś do zwycięstwa nad Szwedami zabrakło naprawdę niewiele. Po raz kolejny jednak nie ustrzegliśmy się indywidualnych błędów w defensywie, co zadecydowało o klęsce.

Truchcik

„Biało-Czerwonym” nie można odmówić jednego – woli walki. W meczu ze Słowacją nie było widać ambicji, akcje były wtórne i powolne. Inna sprawa, kiedy spojrzymy na spotkanie z Hiszpanią. Tam od samego początku widać było chęć zwycięstwa.

Podobnie, jeśli chodzi o mecz ze Szwecją. Mimo szybko straconego jednego, a później drugiego gola Polakom udało się odwrócić losy spotkania. Oczywiście, ogromna w tym zasługa Lewandowskiego, jednak reszta drużyny także pokazywała ambicję i harowała na boisku.

Takiego zaangażowania zabrakło mimo wszystko w ostatniej akcji Szwedów. Tam mocno zawinił Przemysław Płacheta, co nie każdy wyłapał podczas oglądania transmisji. Na powtórkach doskonale jednak widać jego fatalne zachowanie, kiedy na bramkę Wojciecha Szczęsnego nacierali rywale. Piłkarz Norwich po prostu truchtał sobie w stronę własnego pola karnego i przyglądał się poczynaniom Szwedów.

Warto odnotować, że Płacheta pojawił się dopiero w Petersburgu dopiero w 78. minucie. Trudno zatem uwierzyć, aby tak szybko opadł z sił i nie miał już na tyle pary, aby biec na sprincie za Claessonem, który dzięki jego bezczynności wyszedł na czystą pozycję.

Tragiczne wyznanie Alvaro Moraty. „Kibice” grożą śmiercią jemu i jego rodzinie

Alvaro Morata ujawnił, że otrzymuje groźby od kibiców. Przez swoją kiepską dyspozycję na Euro 2020 wysyłano pogróżki zarówno jemu, jak i jego rodzinie. „Po meczu z Polską nie spałem 9 godzin” – wyznał w rozmowie z „Cope”.

Do tej pory Morata strzelił tylko jedną bramkę na Euro 2020. W meczu z Polską w Sewilli. Oprócz tego trafienia na turnieju spisuje się słabo. W meczu ze Słowacją wysoko wygranym przez Hiszpanię (5-0) przy bezbramkowym remisie napastnik nie wykorzystał rzutu karnego.

Za kłującą w oczy nieskuteczność Morata obrywa mocno od dziennikarzy ze swojego kraju. Jednak nie tylko oni uderzają w 28-latka. Także kibice są dla niego bardzo ostrzy. Ostatnio zaczęło to natomiast zmierzać w bardzo złym kierunku.

Horror

Piłkarz Juventusu wyjawił na antenie hiszpańskiej rozgłośni radiowej „Cope”,  że zaczął otrzymywać pogróżki. Mało tego, autorami gróźb są kibice „La Roja”. O wszystkim usłyszały już także dzieci zawodnika.

– Po meczu z Polską nie spałem przez 9 godzin. Otrzymywałem groźby śmierci i obelgi wobec mojej rodziny. Martwi mnie, że moja żona musi przez to przechodzić i że moim dzieciom powiedziano o tym wszystkim – wyznał w programie „El Partidazo”.

– Ale nic mi nie jest, może kilka lat temu bym się tym przejmował. Od kilku tygodni izoluje się od tego wszystkiego – dodał jednak po chwili, uspokajając słuchaczy.

Morata odniósł się także do swojej skuteczność na Euro 2020. Przypomnijmy, że póki co Hiszpan na koncie ma tylko jedno trafienie. Dodatkowo w meczu ze Słowacją zmarnował rzut karny.

– Może nie wykonałem swojej pracy tak, jak powinienem. Rozumiem, że jestem krytykowany, ponieważ nie strzeliłem gola, ale chciałbym, aby ludzie postawili się na moim miejscu, co to znaczy otrzymywać groźby, w których jest mowa o tym, że moje dzieci umrą – podsumował napastnik.

Piękne słowa włoskich dziennikarzy o Lewandowskim. „Robert De Niro pola karnego”

Robert Lewandowski zdecydowanie najbardziej może żałować odpadnięcia Polski z Euro 2020. 32-latek w meczu ze Szwecją dwoił się i troił, jednak nie był w stanie sam pociągnąć drużyny do wyjścia z grupy. Nad losem kapitana „Biało-Czerwonych” rozpływają się dziennikarze „La Gazzetta dello Sport”. 

Mecz ze Słowacją, od którego Polacy rozpoczynali grę na Euro 2020 nie wyszedł całej drużynie. Robert Lewandowski nie był w tym przypadku wyjątkiem i również zagrał bardzo kiepsko.

Później jednak znowu wszedł na światowy poziom. W meczu z Hiszpanią strzelił gola dającego remis, zaś przeciwko Szwecji zanotował dublet, który przywrócił nadzieje w walce o awans. Finalnie w dorobku snajpera znalazły się trzy z czterech strzelonych przez Polskę goli na Euro.

„Robert De Niro”

Początkowo „La Gazzetta dello Sport” bardzo surowo oceniła grę Lewandowskiego na mistrzostwach. Miało to jednak miejsce po meczu ze Słowacją, kiedy krytyka była zdecydowanie zasłużona. Wówczas wybrano go nawet największym rozczarowaniem pierwszej kolejki turnieju.

Włosi po spotkaniu Polski ze Szwecją zabili się jednak w pierś. W pięknych słowach podsumowali oni grę „Lewego” oraz odnotowali, że w pojedynkę nie jest w stanie ponieść całej drużyny.

– Wszystkimi sposobami starał się utrzymać w wyścigu swój rozklekotany samochód, pardon drużynę. Jednak nawet dwiema bramkami i grą na całym boisku nie mógł uratować Polski. W ten sposób opuścił scenę jeden z najbardziej eleganckich i skutecznych aktorów, Robert De Niro pola karnego – napisali dziennikarze „LGdS”.

– Tylko Ronaldo do tej pory strzelił więcej od niego. Wielka szkoda, że już go nie zobaczymy. Ale bez pomocy drużyny nawet gwiazdy muszą się poddać. Nie pozostaje nic innego jak oddać mu hołd. Chapeau Robert – dodali.

Peter Schmeichel wybrał XI fazy grupowej Euro 2020. Jest jeden Polak, ale… nie Lewandowski!

Faza grupowa Euro 2020 dobiegła końca. Polska swoją przygodę na turnieju zakończyła niestety już po pierwszych trzech meczach. To jednak nie przeszkodziło Peterowi Schmeichelowi w wyróżnieniu jednego z naszych reprezentantów.

Legenda oraz ojciec Kaspera Schmeichela, bramkarza reprezentacji Danii wybrała swoją drużynę fazy grupowej Euro 2020. Co ciekawe, w zestawieniu znalazło się miejsce dla Polaka, którym natomiast nie był Robert Lewandowski. Ikona duńskiej piłki postawiła na… Mateusza Klicha.

Bez argumentacji

Choć zdecydowanie Lewandowski zaprezentował się najlepiej (nie licząc meczu ze Słowacją) z naszej drużyny, to nie jego wybrał Schmeichel. Duńczyk nie uzasadnił, czemu wybrał akurat Mateusza Klicha. Swoją „XI” wstawił na Twittera, zostawiając internautom nie lada zagwozdkę.

W zestawieniu znalazło się dwóch rodaków legendarnego golkipera, w tym jego syn oraz Simon Kjaer. Oprócz nich postawił także na trzech Włochów – Spinazzolę, Locatelliego i Immobile oraz dwóch Belgów, w postaci De Bruyne i Lukaku. Resztę dopełnili Alioski (Maceodnia Północna), Wijnaldum (Holandia), Alexander Isak (Szwecja) i… Mateusz Klich.

Obecni na Twitterze kibice pytali pod postem Schmeichela o zasadność takich wyborów. Pojawiło się sporo pytań o Pogbę czy Cristiano Ronaldo, który w końcu prowadzi w klasyfikacji strzelców rozgrywek.

Sousa skomentował porażkę ze Szwecją. „Chcę się skupić na pozytywnych rzeczach”

Reprezentacja Polski zakończyła swój udział w Euro 2020. „Biało-Czerwoni” przegrali ze Szwecją (2-3) i nie wyszli z grupy. W kraju na nowo rozpoczęła się dyskusja na temat Paulo Sousy oraz przyszłość tak Portugalczyka, jak i naszej kadry.

Nie da się ukryć, że Polacy zaprezentowali się dwojako. Z jednej strony fatalny mecz ze Słowacją, zaś z drugiej – świetne spotkanie z Hiszpanią. Na koniec natomiast połączenie obu występów i porażka ze Szwedami.

Czy jednak w całości była to wina Paulo Sousy? Portugalczyk po meczu ocenił grę swoich podopiecznych. Wypowiedział się także na temat swojej przyszłości.

„Chciałbym, abyśmy mogli dalej pracować”

Gra Polaków na Euro pozostawiała wiele do życzenia. Szczególnie formacja defensywna naszej reprezentacji popełniała multum błędów. Piłkarze nie ustrzegli się ich również w meczu ze Szwecją. Sousa wyjaśnił jednak, czemu rywale tak łatwo dochodzili do sytuacji.

 – W drugiej połowie trochę bardziej zaryzykowaliśmy, Frankowski został wpuszczony aby zagrać trochę szerzej, dodatkowy napastnik też miał zadania, które miały nas przybliżyć do celu – ocenił 51-latek.

Portugalczyk nie ukrywa, że wierzy w lepszą grę naszych reprezentantów. Selekcjoner wierzy w projekt, jakiego podjął się kilka miesięcy temu.

– Mój kontrakt kończy się z końcem eliminacji do mistrzostw świata. Chciałbym, abyśmy mogli razem dalej pracować, bo wykonaliśmy pracę, aby ta drużyna była zjednoczona i w przyszłości możemy być silniejsi – stwierdził.

– Dużo rzeczy zmieniliśmy w tej drużynie, chcę się skupić na pozytywnych rzeczach. Bronimy dalej od naszej bramki, to pozwala grać nam lepiej w ofensywie. Każdy z nas musi pracować też w głowie, że to jest proces – dodał.

Polska zajęła ostatnie miejsce w grupie E. Jedyny punkt, który zdobyli „Biało-Czerwoni” na turnieju pochodził z remisu z Hiszpanią (1-1). W sumie straciliśmy aż sześć bramek, w zaledwie trzech spotkaniach.

Tak Węgrzy strzelali Niemcom! Świetne akcje naszych bratanków [WIDEO]

Reprezentacja Węgier w meczu z Niemcami pokazała, co znaczy grać całym sercem i dzielnie stawiała czoła mistrzom świata z 2014 roku. Finalnie spotkanie zakończyło się remis 2-2.

Naprawdę ekspresowo, bo już w 11. minucie meczu Węgrzy wyszli na prowadzenie. Manuel Neuer był bezradny przy strzale Adama Szalaia.

Choć w drugiej połowie za sprawą Kaia Havertza nasi zachodni sąsiedzi doprowadzili do wyrównania, to nie cieszyli się nim długo. Już po 30 sekundach Węgrzy ponownie wyszli na prowadzenie, tym razem dzięki Andrasow Schaferowi.

Szwedzki dziennikarz ostrzega Polaków: „Na niego musicie szczególnie uważać”

Mecz Polski ze Szwecją stanowi dla nas dosłowny „mecz o wszystko”. Tylko wygrana zapewni nam wyjście z grupy, w przypadku remisu, lub porażki „Biało-Czerwoni” wrócą do domu. Szwedzki dziennikarz zdradził, jakiego występu spodziewa się po obu drużynach.

Do tej pory Szwedzi na Euro 2020 nie stracili żadnej bramki. W meczu z Hiszpanią udało im się bezbramkowo zremisować, zaś później pokonali Słowaków (1-0). To stawia w trudnym położeniu naszą reprezentację, która do wyjścia z grupy potrzebuje wyłącznie zwycięstwa.

Będą czekać

Kuba Cimoszko z „WP Sportowe Fakty” poprosił Simona Banka, szwedzkiego dziennikarza o skomentowanie nadchodzącego meczu. Według reportera „Aftobladet” jego rodacy mocno rozwinęli się od pierwszego spotkania grupowego z Hiszpanią.

– Szwedzki zespół w obu dotychczasowych meczach zachował czyste konto i pokazał, że jego naprawdę solidną stroną jest defensywa. Być może wyglądali zaskakująco pasywnie w ofensywie przeciwko Hiszpanii, ale już starcie ze Słowacją było dużym krokiem do przodu w tym aspekcie – przyznał Bank.

– W meczu z Polską większość kibiców Szwecji chciałaby zobaczyć trochę więcej agresywności, ale i kreatywności. Oczywiście przy tym oczekują także jak najlepszego wyniku – dodał.

Bank pokusił się także o nakreślenie sposobu gry Szwedów w starciu z Polską. Według niego piłkarze po prostu oddadzą pole rywalom i będą czekać na dogodne sytuacje, skupiając się przede wszystkim na obronie.

 – Myślę, że w tym meczu szwedzki zespół zagra nisko i spokojnie poczeka na rywali. Kręgosłup drużyny tworzą bramkarz Robin Olsen oraz obrońca Victor Lindelof, a Kristoffer Olsson i Emil Forsberg są kluczem do budowy ataków. Oczywiście kluczowy w ofensywie jest też Isak i na niego musicie szczególnie uważać. Celem będzie ambitna i agresywna obrona oraz gra blisko przy przeciwniku, odpowiednie przechodzenie do pressingu i wychodzenie do ataku szybkimi podaniami – przyznał, cytowany na „WP Sportowe Fakty”.

Bartłomiej Drągowski trafi do giganta La Liga? Ma zastąpić jednego z najlepszych bramkarzy

Karuzela z udziałem Bartłomieja Drągowskiego nabiera rozpędu. Polski bramkarz niebawem może trafić do giganta La Liga. Tomasz Włodarczyk z meczyki.pl poinformował, że agent piłkarz rozmawia z przedstawicielami Atletico Madryt.

23-latek zbiera świetne recenzje od włoskich mediów niemal po każdym meczu rozegranym w barwach Fiorentiny. Mimo młodego wieku i trudnych początkach Drągowski wyrobił sobie w Serie A renomę, a o jego wykupieniu myślały najlepsze kluby. Nic dziwnego, skoro w poprzednim sezonie nie raz uratował „Violę” przed stratą gola.

Pora na zmianę otoczenia?

Już od dawna media sugerowały, że Drągowskim interesuje się bardzo mocno Borussia Dortmund. Dopowiadano także o zakusach Atalanty Bergamo, jednak póki co o obu klubach zrobiło się nieco ciszej. W ostatnim czasie pojawiły się jeszcze plotki o Interze Mediolan. Nowi mistrzowie Włoch mogą się natomiast spóźnić, gdyż w grze o Polaka pojawił się mocny zawodnik.

Mowa o Atletico Madryt, o czym na łamach meczyki.pl poinformował Tomasz Włodarczyk. Dziennikarz twierdzi, że w środę dojdzie do spotkania agenta 23-latka z władzami „Rojiblancos”.

Ściągnięcie na Wanda Metropolitano Drągowskiego oznacza, że końca dobiega era Jana Oblaka. Słoweniec od lat należy do ścisłej czołówki bramkarskiej na całym świecie. Choć to w Atletico zyskał status gwiazdy, to jednak nie wyklucza to możliwości jego odejścia. Polak szykowany byłby na zastąpienie o pięć lat starszego kolegi po fachu.

Kibice domagają się zmiany na mecz ze Szwecją. Nie chcą jednego piłkarza

Czy Bartosz Bereszyński powinien zagrać w meczu ze Szwecją? Na „WP Sportowe Fakty” pojawiło się głosowanie, w którym internauci jednoznacznie dali do zrozumienia, że nie są zwolennikami zawodnika Sampdorii. Według nich Paulo Sousa powinien dać szansę Tomaszowi Kędziorze.

Choć „Bereś” zagrał zarówno pełne 90 minut przeciwko Słowacji, jak i Hiszpanii, to nie ustrzegł się błędów. To jednak mało powiedziane, w końcu to po jego błędzie straciliśmy pierwszego gola w pierwszym meczu na Euro 2020.

Mimo wielu błędów 28-latek nadal ma miejsce w składzie Paulo Sousy. Portugalczyk ceni go wyraźnie wyżej od Tomasza Kędziory, który nie zanotował jeszcze ani minuty na trwających mistrzostwach.

Frustracja rośnie

Cierpliwości do Bereszyńskiego nie mają już natomiast kibice. Na „WP Sportowe Fakty” pojawiła się jakiś czas temu ankieta, dotycząca właśnie piłkarza Sampdorii oraz jego rywala na pozycji. Sympatycy reprezentacji Polski dosyć jednogłośnie zdecydowali, że to Kędziora powinien wybiec w pierwszym składzie na mecz ze Szwecją.

W głosowaniu oddano na tę chwilę ponad 3000 głosów. Obrońca Dynama Kijów wygrał ze znaczącą przewagą. Zyskał aż 79 proc. głosów.

Skład Polaków na mecz ze Szwecją pozostaje na razie zagadką. Pierwszy gwizdek spotkania w Petersburgu już o 18.00. Równolegle rozgrywane będzie także starcie Hiszpanów ze Słowakami. Polska nadal ma szanse na wyjście z grupy z pierwszego miejsca. Co musi się stać? ZOBACZ TUTAJ.

Piękny gest Manciniego w stronę Sirigu. Wiadomo, czemu dał mu zagrać w meczu z Walią

W meczu z Walią selekcjoner Włochów, Roberto Mancini zdecydował się na zmianę bramkarza. Gdy nadeszła 88. minuta spotkania na murawie w miejsce Gianluigiego Donnarummy zameldował się Salvatore Sirigu. Teraz włoscy dziennikarze wyjaśniają, czemu do tego doszło.

Walijczycy w niedzielę nie dali rady przeciwstawić się rywalom. Włosi pewnie zgarnęli komplet punktów w swojej grupie pokonując rywali z Wysp 1-0. Bramkę, dającą finalnie zwycięstwo gospodarzom strzelił w 39. minucie Matteo Pessina.

Ładny gest

W 88. minucie doszło natomiast od interesującej sytuacji. Roberto Mancini postanowił… zmienić bramkarza. W myśl tej decyzji z boiska Stadio Olimpico zszedł Gianluigi Donnarumma, a zastąpił go Salvatore Sirigu.

Czemu Mancini zdobył się na taki gest? Włoscy dziennikarze wyjaśnili, że kiedy w 1990 roku obecny selekcjoner wyjechał z kadrą na mundial i nie dostał szansy, przez długi czas chował urazę do sztabu. Szkoleniowiec włoskiej reprezentacji chciał po prostu uniknąć takiej sytuacji.

Zresztą przed meczem z Walią, w porównaniu do poprzednich spotkań grupowych Włochów, w ich składzie doszło do aż ośmiu zmian personalnych. Chwilę przed wprowadzeniem Sirigu na murawie pojawił się jeszcze Castrovilli. Tym samym brakowało jedynie Alexa Mereta, aby wszyscy piłkarze z kadry dostali kilka minuta na Euro 2020.

Kozłowski pobije rekord Ekstraklasy? Pojawił się faworyt do wykupienia 17-latka

Pogoń Szczecin wyceniła Kacpra Kozłowskiego. „Portowcy” za 17-latka żądają aktualnie 10 milionów euro, zaś w wyścigu po zawodnika pojawił się wyraźny faworyt. Czy niebawem będziemy świadkami nowego rekordu transferowego Ekstraklasy?

Kozłowski nie był ulubieńcem Kosty Runjaicia. Mimo to Paulo Sousa postawił na młodego pomocnika, a ten odpłacił mu się dobrą grą z orzełkiem na piersi w sparingu z Islandią. Wyjazd na Euro oraz kolejny dobry mecz, tym razem ze zdecydowanie silniejszym rywalem, którym była Hiszpania tylko podbił jego wartość.

Tym samym oczy w kierunku 17-latka zawróciły największe europejskie zespoły. Do tej pory najwięcej mówiono o Borussii Dortmund, Juventusie czy FC Barcelonie. Teraz jednak do tego grona dołączył kolejny potentat.

Rekord Ekstraklasy?

Kacper Kozłowski po wejściu na murawę w meczu z Hiszpanią został najmłodszym piłkarzem, jaki kiedykolwiek zagrał na mistrzostwach Europy. To tylko znacząco podniosło jego wycenę na rynku transferowym.

Wie o tym także Pogoń Szczecin. Jak ustaliła „Interia” 17-latka wyceniono na 10 milionów euro. Jest to jednak kwota minimalna, za którą klub wypuści swój talent. Możliwe, że pomocnik po odejściu z Polski pobije rekord Ekstraklasy, który obecnie należy do Jakuba Modera (z Lecha Poznań do Brighton za 11 mln).

Wyścig

Chętnych na wykupienie Kozłowskiego nie brakuje. Wcześniej informowano przede wszystkim o BVB, FC Barcelonie czy Juventusie. Zakusy tego ostatniego potwierdził ostatnio Nicolo Schira. Włoski dziennikarz dodał także, że o 17-latka zabiega jeszcze Cagliari.

Na tym jednak lista chętnych na pomocnika się nie kończy. Z ustaleń transfery.info wynika, że w swojej drużynie chciałby go również RB Salzburg. Austriacki klub przed zakończeniem sezonu zapewnił sobie wykupienie Kamila Piątkowskiego z Rakowa Częstochowa.

Na portalu dodano, że Kozłowski chce posunąć się na przód, ale nie za wszelką cenę. – 17-latek nie zamierza jednak wymuszać transferu – napisano na transfery.info.

Rośnie zainteresowanie Kozłowskim! Kolejne kluby potwierdzone

Kolejne kluby dołączają do zainteresowanych wykupieniem Kacpra Kozłowskiego. 17-latek w sobotę w meczu przeciwko Hiszpanii został najmłodszym piłkarzem w historii mistrzostw Europy. Po wejściu na boisku nie zjadła go presja i wykazywał się dużą odwagą w swojej grze. Po zakończeniu turnieju może opuścić Pogoń Szczecin.

Kozłowskim jest ulubieńcem Paulo Sousy. Portugalczyk nie kryje się ze swoją sympatią do młodego zawodnika. Co więcej, nie bał się go wpuścić w drugiej połowie meczu z Hiszpanią, od którego zależała nasza dalsza gra na Euro 2020.

5 minut?

Powołanie do kadry na mistrzostwa Europy i dobre występy w Ekstraklasie wywołały spore zainteresowanie zawodnikiem. Jeszcze przed rozpoczęciem turnieju spekulowano o transferze 17-latka. Wśród pierwszych klubów wymieniano Borussię Dortmund, FC Barcelonę, Bolognię oraz Juventus.

Nicolo Schira, uznany dziennikarz potwierdził zainteresowanie tego ostatniego. Dziennikarz „La Gazzetta dello Sport” dodaje również, że sytuację oprócz „Starej Damy” bacznie monitoruje także Cagliari. Warto odnotować, że to właśnie ten drugi klub ma niezłe relacje z Pogonią. Wcześniej do Sardynii ze Szczecina odszedł Sebastian Walukiewicz.

Zbigniew Boniek chwali Sousę. „Mam wrażenie, że krytyka jest mocno przesadzona”

Reprezentacja Polski nadal pozostaje w grze o wyjście z grupy na Euro 2020. Remis z Hiszpanią (1-1) przedłużył nadzieje „Biało-Czerwonych” oraz pokazał, że praca Paulo Sousy przynosi efekty. Kadrowicze wykazali się bowiem niezłymi akcjami, zaś bramkę zdobyli po ataku pozycyjnym. W rozmowie z „Przeglądem Sportowym” Zbigniew Boniek podsumował decyzje taktyczne selekcjonera.

Porażka ze Słowacją (1-2) dla wielu kibiców oznaczała pożegnanie z Euro. Nie było w tym nic dziwnego, gdyż Polacy zagrali na otwarcie turnieju wprost fatalnie. Gole stracili po własnych błędach, a sam styl gry nie rokował dobrze na przyszłość.

Po spotkaniu z Hiszpanią nastroje są zgoła inne. W Sewilli ujrzeliśmy zupełnie inną reprezentację, która wie, czego chce oraz potrafi nawiązać walkę z piłkarskim gigantem.

Zmienne nastroje

Dwa zgoła inne wyniki spowodowały istną huśtawkę nastrojów związanych z kadrą. Za porażkę ze Słowacją obwiniano i selekcjonera, i piłkarzy, na których spadła ogromna fala krytyki. Do całej tej sytuacji odniósł się Zbigniew Boniek.

– Czasem mam wrażenie, że krytyka zespołu jest mocno przesadzona i szuka się różnych, często absurdalnych przyczyn porażek, które są elementem sportu. Niektóre oceny nie miały nic wspólnego z merytoryką i rzeczywistością, ale radzimy sobie z tym – stwierdził prezes PZPN.

Boniek zgadza się także z usilnie wprowadzanym przez Sosusę systemem gry trójką obrońców. Przypomnijmy, że Portugalczyk od początku swojej kadencji stawia na takie ustawienie.

– Od sześciu, siedmiu lat mówiłem, że powinniśmy grać trójką obrońców, by móc w ten sposób wystawiać dwóch napastników, mieć alternatywne ustawienie i plany oraz grać znacznie odważniej – zaznaczył.

Już za dwa dni Polacy zakończą fazę grupową albo awansem do 1/8 finału mistrzostw Europy, albo wrócą do domu. Ostatnimi rywalami „Biało-Czerwonych” będzie reprezentacja Szwecji. Co się musi stać, aby nasza drużyna zapewniła sobie wyjście z grupy? Sprawdź wszystkie możliwe scenariusze -> TUTAJ.

 

Co zrobią Anglicy, jeśli wygrają Euro 2020? Phil Foden zdradził szczegóły zakładu

Reprezentacja Anglii uchodzi za jednego z faworytów do wygrania mistrzostw Europy. Phil Foden zdradził, co zrobi wraz z kolegami z drużyny, jeśli uda im się zdobyć tytuł. Założyli się o to jeszcze przed startem turnieju.

Zanim Euro 2020 wystartowało na dobre Foden postanowił zmienić swój image. 21-latek, podobnie jak przed laty Paul Gascoigne pofarbował swoje włosy. Okazuje się, że w przypadku wygrania przez Anglików mistrzostw podobnie będzie musiała postąpić reszta reprezentacji „Synów Albionu”.

„Myślę, że będzie zabawnie”

Foden o wszystkim opowiedział w rozmowie z talksport.com. Pomocnik Manchesteru City wyznał, że nie musiał długo przekonywać kolegów do swojego pomysłu. Wszyscy zgodzili się bez problemu.

– Powiedziałem drużynie, że jak wygramy mistrzostwa, to będą musieli zrobić sobie taką samą fryzurę, jak ja. Wszyscy się zgodzili – wyznał 21-latek.

– Mam nadzieję, że zobaczę wszystkich z białymi włosami. Kiedyś Rumunia zrobiła to podczas jednego z turniejów. Myślę, że będzie zabawnie – stwierdził.

Przed Anglikami ostatni mecz fazy grupowej Euro 2020. W nim zmierzą się z reprezentacją Czech, która podobnie jak „Synowie Albionu” ma na koncie cztery punkty po dwóch spotkaniach.

Jordi Alba ostro po meczu z Polską. „Jesteśmy wku*wieni wynikiem”

Pod nieobecność Sergio Busquetsa kapitanem reprezentacji Hiszpanii w meczu z Polską (1-1) był Jordi Alba. Lewy obrońca był bardzo niezadowolony z wyniku spotkania, czego wyraz dał w rozmowie z mediami po ostatnim gwizdku na La Cartuja.

Wyniki Hiszpanów na tegorocznych mistrzostwach Europy to spore rozczarowanie. Do tej pory na koncie mają zaledwie dwa punkty po remisie ze Szwecją oraz Polską. Do wyjścia z grupy podopieczni Luisa Enrique potrzebują zwycięstwa ze Słowacją, przy jednoczesnej porażce, lub remisie „Biało-Czerwonych” ze Szwecją.

Nie tak miało być

Jordi Alba po spotkaniu nie ukrywał, że nie podoba mu się wynik sobotniej rywalizacji. Piłkarz FC Barcelony, który pełnił pod nieobecność Sergio Busquetsa funkcję kapitana „La Roja” uważa, że jego drużyna zasłużyła na wygraną. Nie tylko w meczu z Polską, ale także i Szwecją.

– Jesteśmy wkur***ni wynikiem. Niewiele nam zabrakło do odniesienia zwycięstwa. Rozegraliśmy dwa mecze, oba zremisowaliśmy, ale w obu graliśmy naprawdę dobrze – uważa Alba.

– Brakowało nam, tylko lub aż, skuteczności. Musimy dalej robić swoje. Jeśli będziemy ciężko pracować, wyniki na pewno nadejdą. Jestem o tym przekonany – dodał Hiszpan.

32-latek nie chciał jednak deprecjonować dobrego występu polskiego zespołu. Docenił grę i umiejętności naszych zawodników, zaś w szczególności wyróżnił Roberta Lewandowskiego. Kapitan „Biało-Czerwonych” w meczu z Hiszpanią strzelił swojego pierwszego gola na Euro 2020.

– Zdawaliśmy sobie sprawę z waszego potencjału. Dominowaliśmy na boisku. Mieliśmy lepsze okazje. Ale Robert Lewandowski jest najlepszym napastnikiem na świecie. Ale gdy my byliśmy nieskuteczni, wy z dwóch okazji strzeliliście jednego gola. I tyle – podsumował.