Wielkie słowa legendy o Lewandowskim! „Zasługuje na to, aby wygrać Złotą Piłkę”

„France Football” niebawem przyzna Złotą Piłkę za rok 2021. W gronie faworytów do zgarnięcia nagrody znalazł się Robert Lewandowski. Rui Costa, legenda portugalskiej piłki uważa, że Polak zasługuje na tę nagrodę. 

Galę przyznania Złotej Piłki zaplanowano na końcówkę listopada. Obecnie najczęściej jako głównych kandydatów do wygrania plebiscytu stawia się Lionela Messiego, Jorginho oraz Roberta Lewandowskiego.

„To maszyna”

O szansach Polaka wielokrotnie wypowiadali się piłkarscy eksperci oraz legendy sportu. W rozmowie z „A Bola” swoje zdanie w tym temacie dodał także Rui Costa. Legenda Portugalii przyznał, że liczy na zwycięstwo 33-latka.

– Moim zdaniem Robert Lewandowski zasługuje na to, aby wygrać Złotą Piłkę. To maszyna – przyznał krótko 94-krotny reprezentant Portugalii.

Przypomnijmy, że Robert Lewandowski był niekwestionowanym faworytem do wygrania nagrody w 2020 roku. Wówczas jednak „France Football” odwołało galę, tłumacząc się pandemią koronawirusa.

W siedzibie PZPN znaleziono podsłuch! Trwa poszukiwanie odbiorcy sygnału…

Szykuje się ogromna afera. Według „WP Sportowe Fakty” w siedzibie Polskiego Związku Piłki Nożnej znaleziono aktywny podsłuch. Portal informuje o szczegółach w tej sprawie. 

W piątek w gabinecie Cezarego Kuleszy miał zostać odkryty podsłuch. „WP Sportowe Fakty” podaje, że zewnętrzna firma natrafiła na urządzenie, wysyłające sygnał do nieznanego odbiory. Na tę chwilę nie udało się jeszcze określić jego tożsamości.

Trudna sprawa

Jak podaje dalej portal — Urządzenie było zamontowane w obudowie grzejnika. Dalej czytamy, że PZPN zabezpieczył wszelkie ślady oraz powiadomił odpowiednie służby. Piotr Koźmiński dodał również, że jeden z pracowników składa zeznania na policji.

Na tę chwilę tożsamość odbiorcy sygnału pozostaje nieznana. Według Koźmińskiego trudno będzie dojść do tego, kto owy podsłuch zamontował. Urządzenie to nie typ gsm, przy którym dużo łatwiej ustalić, kto odbierał sygnał. Zamontowany w siedzibie PZPN podsłuch jest „typu radiowego”.

– W związku z tym, że to podsłuch „typu radiowego”, a nie gsm (w przypadku gsm bardzo łatwo ustalić gdzie trafiał sygnał, bo opiera się to na telefonii komórkowej) nie będzie łatwo ustalić kto podsłuchiwał najważniejsze osoby w polskim futbolu. Niemniej w tej sprawie prowadzone są w siedzibie związku intensywne czynności. Na miejscu cały czas pracują odpowiednie służby – pisał Koźmiński.

Newcastle zaczyna transferową karuzelę. Ogromna oferta za piłkarza FC Barcelony!

Newcastle United rusza na zakupy? Nowy właściciel „Srok” niebawem prawdopodobnie atak na rynek transferowy. Jednym z celów nowobogackiej ekipy z Premier League ma być… Philippe Coutinho.

W piątek pojawiły się pierwsze echa przejęcia Newcastle przez saudyjskich inwestorów. Łącznie nowi właściciele operują budżetem rzędu 320 miliardów funtów. Tym samym mogą pozwolić sobie na niemal każdego piłkarza dostępnego na rynku.

Pierwszym transferem „Srok” ma być jednak Antonio Conte, o czym pisaliśmy już TUTAJ. Pojawiły się także pierwsze przecieki, dotyczące potencjalnych zakupów zawodników.

Na ratunek Barcelonie?

Kataloński „Sport” podał, że nowe władze w Newcastle wzięły pod lupę Philippe Coutinho. Brazylijczyk miałby stanowić jedno z pierwszym wzmocnień nowej drużyny z St. James’ Park. Dziennik dodaje, że osoby z otoczenia piłkarza były latem w kontakcie z przedstawicielami Public Investment Found, wchodzącego w skład nowych udziałowców „Srok”.

Dla saudyjskich właścicieli pieniądze nie stanowią żadnego problemu w kwestii przyszłych transferów. Z tego faktu zamierza z kolei skorzystać FC Barcelona. „Sport” podaje, że Blaugrana nadal oczekuje 50 mln euro za Coutinho.

Warto przypomnieć, że za taką samą kwotę jeszcze latem chciano „pozbyć się” Brazylijczyka. Wówczas zabrakło jednak chętnych i transfer spełzł na niczym.

Courtois nie chce grać o 3. miejsce w Lidze Narodów. „Mecz z Włochami nic nam nie da”

Reprezentacja Belgii rozegra w niedzielę mecz o 3. miejsce w Lidze Narodów z Włochami. Podopieczni Roberto Martineza przegrali półfinał z Francją (2-3) po zaciętym boju. Niechęć wobec starcia o brązowy medal wyraził dosadnie Thiabut Courtois. 

Choć Belgowie po pierwsze połowie meczu prowadzili z Francją dwoma bramkami to wypuścili z rąk zwycięstwo. W drugiej odsłonie dali sobie wbić trzy bramki, dzięki czemu to „Trójkolorowi” zagrają z Hiszpanią w finale na San Siro.

Mecz o nic?

Z powodu porażki Belgia będzie musiała się zadowolić meczem o 3. miejsce w Lidze Narodów. W niedzielę na Allianz Stadium w Turynie podejmą reprezentację Włoch, która przegrała w środę z Hiszpanią.

Dla wielu osób to spotkanie ma zdecydowanie niską wartość. Podobnego zdania jest także Thibaut Courtois. Bramkarz reprezentacji Belgii i Realu Madryt dosadnie wyraził swoją opinię na temat rozgrywania tego meczu.

– Niedzielny mecz z Włochami jest bez sensu. Trzecie miejsce w Lidze Narodów nic nam nie da. Nie rozumiem po co rozgrywany to spotkanie – wypalił golkiper przed kamerami „RMC Sport”.

Mecz o 3. miejsce oraz finał Ligi Narodów zaplanowano na niedzielę 10 października. Ten pierwszy odbędzie o godzinie 15 na stadionie Milanu i Interu. Kulminacja rozgrywek rozpocznie się natomiast kilka godzin później.

To będzie pierwszy zakup „nowego” Newcastle? Najpierw potrzeba trenera

W czwartek Newcastle United przeszło w ręce nowych właścicieli. Angielski klub przejęło saudyjskie konsorcjum. Media już rozpisują się na temat nadchodzących ruchów bogatych władz.

Przypomnijmy, że Newcastle przejęły w sumie trzy podmioty. Są to: PIF (publiczny fundusz inwestycyjny), PCP Capital Partners i RB Sports&Media. Saudyjczycy łącznie operują budżetem na poziomie 320 miliardów funtów.

Wielkie plany

Już teraz w mediach pojawią się przecieki dotyczące wielkich planów nowych właścicieli „Srok”. Według „La Gazzetta dello Sport” pierwszym ruchem będzie zatrudnienie uznanego szkoleniowca. Tym ma zostać Antonio Conte. W zeszłym sezonie Włoch wygrał Serie A z Interem Mediolan. Obecnie jednak pozostaje bez klubu.

„LGdS” dodaje, że negocjacje jeszcze się nie rozpoczęły, ale jest to tylko kwestia czasu. Przejęcie Newcastle faktem stało się dopiero w czwartek. Kiedy już nowi właściciele na spokojnie zaczną pracę — można spodziewać się wielkich ruchów na  St. James’ Park.

 

Tomaszewski domaga się zmiany selekcjonera! „To skandal. O co tutaj chodzi?”

Jan Tomaszewski nie ukrywa, że nie jest zwolennikiem Paulo Sousy. Były bramkarz reprezentacji Polski często krytykuje decyzje selekcjonera. Nie inaczej było w rozmowie z „TVP Sport”.

„Biało-Czerwoni” w sobotę zagrają kolejny mecz w ramach eliminacji mistrzostw świata. Przeciwnikiem Polaków będzie San Marino. Trzy dni później nasi kadrowicze zmierzą się natomiast z Albanią.

Za dużo napastników?

Jan Tomaszewski udzielił ostatnio kilku wypowiedzi dla „TVP Sport”. Były golkiper skrytykował Paulo Sousę za grę dwoma napastnikami. 73-latek uważa, że Portugalczyk powinien przemyśleć grę większą ilością pomocników.

– To, co Sousa robi z napastnikami, jest niezrozumiałe. Dlatego, że mamy w zespole najlepszą „dziewiątkę” świata, a tymczasem zaczynają się dziać jakieś cyrki i było to widoczne w meczu z Anglią na Stadionie Narodowym. Cały postępowy świat, włącznie – co jest bardzo ważne – z reprezentacjami Portugalii, Włoch oraz Hiszpanii, na których wzoruje się Sousa, gra jednym klasycznym napastnikiem, bo ta szóstka „rozrabiaków” w pomocy robi mu sytuacje – uważa Tomaszewski.

Byłemu reprezentantowi nie podoba się szczególnie powołanie dla Krzysztofa Piątka. Przypomnijmy, że snajper Herthy wrócił niedawno do gry po kontuzji.

– Nie rozumiem, dlaczego Sousa promuje tylu napastników. Przecież reprezentacja nie jest Caritasem. Wystarczy powołać Lewandowskiego i ewentualnie dwóch zmienników. Powołanie dla Krzysztofa Piątka to skandal. O co tutaj chodzi? Sousa wykonuje takie ruchy, które powodują, że inni mogą poczuć się urażeni – dodał.

Tomaszewski stwierdził nawet, że Sousa powinien opuścić stanowisko selekcjonera reprezentacji Polski. Według niego z tym szkoleniowcem możemy nie zakwalifikować się na nadchodzący mundial.

– Portugalczyk, jako selekcjoner, nie zdał egzaminu. W marcowych meczach z Węgrami i Anglikami straciliśmy trzy punkty, bo gdyby miał rozeznanie wśród zawodników i zamiast jakiegoś Michała Helika, którego sobie wymyślił, postawił od początku na Kamila Glika, to byśmy wygrali w Budapeszcie. Nie gwarantuje nam zwycięstwa w barażach, jeżeli oczywiście dostaniemy się do nich. Reasumując – problemem reprezentacji jest Sousa, który nie wiadomo, co i jak gra. Ten problem trzeba rozwiązać do 15 listopada – podsumował.

Seria FIFA przejdzie rewolucję? EA Sports zastanawia się nad zmianą nazwy gry!

FIFA 22 ostatnią… FIFĄ? Niewykluczone, że EA Sports, producent popularnej serii gier zmieni jej nazwę. Skąd taki pomysł? Komunikat wyszedł od samych twórców.

Tegoroczna odsłona serii przynosi „Elektronikom” rekordowe zyski. Choć od jej premiery minął zaledwie tydzień, to do gry dołączyło już 9,1 miliona graczy. A liczba ta oczywiście będzie się powiększać, co przełoży się na jeszcze większe zyski.

Rekordowe wyniki

Takie wyniki zdecydowanie zadowalają EA. Tym bardziej, że seria miała swoje wzloty, jak i upadki. Przez lata FIFA wyrobiła sobie jednak bardzo silną pozycję. O sukcesie tegorocznej edycji świadczą jej wyniki zaledwie tydzień po premierze, o czym poinformowano w specjalnym komunikacie.

– Od momentu premiery do gry dołączyło już 9,1 miliona graczy, stworzono 7,6 miliona składów Ultimate Team i rozegrano 460 milionów meczów. Będziemy kontynuować dostarczanie niesamowitych wrażeń przez cały ten sezon, ale na początek – serdeczne podziękowania dla naszej niesamowitej społeczności fanów piłki nożnej – napisał Cam Webster, wiceprezes wykonawczy EA Sports.

Czas na zmiany?

Zasiał on także pewne wątpliwości wśród graczy. Webster wprost stwierdził, że EA zastanawia się nad zmianą nazwy serii!

– Wybiegając w przyszłość, badamy również pomysł zmiany nazwy naszych globalnych gier piłkarskich EA SPORTS. Oznacza to, że sprawdzamy naszą umowę dotyczącą praw do nazw z FIFA, która jest oddzielona od wszystkich innych oficjalnych partnerstw i licencji w świecie piłki nożnej – napisał.

 

18 tysięcy euro za minutę gry? Juventus ma dość Aarona Ramseya

Juventus ma dość Aarona Ramseya. Klub chce pozbyć się Walijczyka, który inkasuje dużą pensję, zaś niemal w ogóle nie wychodzi na boisko. O szczegółach informuje „La Gazzetta dello Sport”.

Pomocnik trafił do Juventusu w 2019 roku z Arsenalu. Z jego transferem wiązano ogromne nadzieje. W końcu nie raz udowadniał, że posiada spore umiejętności indywidualne. Tak się jednak nie stało.

W ciągu ostatnich siedmiu miesięcy 30-latek zaliczył bardzo nikłą ilość meczów dla „Starej Damy”. Ba, więcej minut ma nawet rozegranych w reprezentacji Walii (447 do 378).

Koniec cierpliwości

Nic więc dziwnego, że Juventus chce się w końcu go pozbyć. Ramsey nie daje obecnie nic zespołowi, a dodatkowo obciąża budżet klubu. Pomocnik w tym sezonie zaledwie czterokrotnie wychodził na murawę, notując dokładnie 106 minut.

Jak wyliczyła „La Gazzetta dello Sport”, każda minuta Walijczyka kosztowała „Starą Damę” 18 tysięcy euro. Z tego powodu działacze chcą się pozbyć piłkarza jak najszybciej. Nastąpić to może już w zimowym okienku transferowym.

Donnarumma niemiło przywitany w Mediolanie. Gwizdy kibiców, obraźliwe transparenty

Mistrzowie Europy, Włosi, przegrali w półfinale Ligi Narodów z Hiszpanią (1-2), rozgrywanym na San Siro. W bramce „Azzurrich” stanął Gianluigi Donnarumma, dla którego był to powrót na stadion Milanu, po odejściu latem do Paris Saint-Germain.

Kibice nie byli zachwyceni ponownym widokiem 22-latka na murawie legendarnego stadionu. Młody bramkarz został wygwiazdany, a na trybunach pojawiły się banery, uderzające w „Gigio”.

Gorąco było jednak jeszcze przed spotkaniem. Na jednym z mostów w Mediolanie wywieszono transparent skierowany bezpośrednio do bramkarza PSG.

– Nigdy nie będziesz tu mile widziany – napisano na płótnie.

Do mediów trafiło z kolei zdjęcie sprzed stadionu. Widniał na nim baner z przekreślonym wizerunkiem Donnarummy. Podobnie, jak na transparencie, napisano na nim niemiłe słowa.

– Nie jesteś mile widzianym gościem na San Siro.

Kto wygra Złotą Piłkę? Rummenigge nie ma wątpliwości. „Życzę mu tego”

Wielkimi krokami zbliża się gala wręczenia Złotej Piłki. Jednym z faworytów do zdobycia nagrody jest Robert Lewandowski. Na wyróżnienie Polaka liczy między innymi Karl-Heinz Rummenigge. 

Choć 33-latek znajduje się w gronie kandydatów do zgarnięcia prestiżowej nagrody, to głównie wymienia się dwóch innych piłkarzy. Mowa o Leo Messim i Jorginho. Pierwszy wygrał Copa America z Argentyną, zaś drugi – mistrzostwa Europy z Włochami.

Kto zasłużył najbardziej?

O typy do laureta Złotej Piłki zapytano Karla-Heinza Rummenigge. Były dyrektor sportowy Bayernu Monachium wyznał, że wierzy w zwycięstwo Roberta Lewandowskiego. Według Niemca to właśnie 33-latek najbardziej zasłużył na to wyróżnienie.

– Życzę mu tego. Nie znam piłkarza, który zasłużyłby na nią bardziej. Ma za sobą świetny sezon, pobił nawet rekord Gerda Muellera – przyznał działacz.

W najbliższy piątek „France Football” opublikuje listę 30 nominowanych do wygrania statuetki. Ceremonia odbędzie się natomiast 29 listopada w paryskim paryskim Theatre du Chatelet.

Surez bezlitosny dla Ronalda Koemana. „Mówi, że on jest lepszy od Neymara”

Luis Suarez udzielił obszernego wywiadu Gerardowi Romero. Urugwajczyk poruszył w nim sporo tematów związanych z FC Barceloną. Nie zabrakło szpilek wbitych w były klub oraz Ronalda Koemana.

Rozstanie Suareza z Blaugraną nie przebiegło tak, jak powinno. Napastnik dowiedział się, że musi odejść… przez telefon. Ronald Koeman poinformował go w ten sposób, że nie widzi dla niego miejsca w swojej koncepcji Barcelony.

Krótka informacja

O szczegółach opowiedział Gerardowi Romero. W rozmowie z dziennikarzem Urugwajczyk cofnął się do momentu, kiedy dowiedział się, że musi opuścić Camp Nou.

– Rozmowa z Koemanem, gdy powiedział mi, że nie jestem w jego planach, trwała 40 sekund. To nie jest sposób na pożegnanie się z legendą. Mogę powiedzieć, że chciałem zostać w Barcelonie, aby pomóc i obniżyłbym pensję, gdyby o to poprosili – mówił 34-latek.

– Koeman najpierw powiedział mi, że nie jestem w jego planach, później zaś przekazał mi, że jeśli mój kontrakt nie zostanie rozwiązany, to zagram przeciwko Villarreal. Brakowało mu osobowości, by powiedzieć mi wyraźnie, czy to on mnie nie chce, czy to klub jest na „nie” – zdradził.

Suarez nie był jedynym piłkarzem, którego klub potraktował nietaktownie. Także Antoine Griezmann został odpalony przez obecnych działaczy. Francuz wrócił do Atletico Madryt na zasadzie wypożyczenia z opcją wykupu.

– Nie spodziewałem się, że wróci do Atletico, choć miałem takie przeczucie. Przed meczem z Villarreal rozmawialiśmy o tym i wszyscy myśleliśmy, że klub spróbuje i to zrobi. Zjedliśmy razem kolację, mamy bardzo dobre relacje. To właśnie robią ludzie – przyznał Urugwajczyk.

Obecnie atak Barcelony wygląda blado, w porównaniu ze skład sprzed kilku sezonów. Zamiast Messiego, Suareza czy Neymara w ofensywie Blaugrany występuje między innymi Luuk de Jong. Na to także zwrócił uwagę napastnik „Rojiblancos”.

– Jeśli Xavi przyjedzie do Barcelony, będzie potrzebował doświadczonego napastnika. Luuk de Jong? Koeman mówi, że on jest lepszy od Neymara – skwitował.

Wenger porównał Szczęsnego i Fabiańskiego. „On do Arsenalu trafił za wcześnie”

Swojego czasu w Arsenalu w tym samym momencie występowali Łukasz Fabiański i Wojciech Szczęsny. Wówczas obu naszych bramkarzy prowadził Arsene Wenger. Francuski szkoleniowiec udzielił wywiadku „WP Sportowe Fakty”, w którym porównał obu golkiperów. 

Szczęsny trafił do Londynu w 2006 roku. Rok później do drużyny „Kanonierów” przybył z kolei Łukasz Fabiański. Z pierwszym Wenger miał okazję pracować do 2015 roku, zaś drugi odszedł do Swansea City rok wcześniej.

Wiele różnic

Na łamach „WP Sportowe Fakty” Francuz podzielił się swoimi spostrzeżeniami na temat wspomnianej dwójki. Obu różniło bardzo wiele, lecz posiadali ogromne umiejętności.

– Polska potrafi „produkować” świetnych bramkarzy, a ja miałem okazję z niektórymi pracować. No cóż, faktycznie, to dwaj wartościowi bramkarze, ale inni. Również pod względem charakteru. Łukasz, jak mówiłem, typ introwertyka, a Wojciech odwrotnie – ekstrawertyk. Szczęsny lepsze warunki fizyczne, ale Fabiański wspaniały technicznie – przyznał w rozmowie z Piotrem Koźmińskim.

Z tej dwójki wiekszą karierę w Arsenalu zrobił zdecydowanie Wojciech Szczęsny, który przez lata bronił dostępu do bramki „Kanonierów”. Skoro Fabiański nie odstawał od młodszego kolei umiejętnościami, to co zaważyło, że był drugi w hierarchii?

– Natomiast porównując ich karierę w Arsenalu, chciałbym podkreślić jedną, istotną rzecz. Szczęsnemu było jednak o wiele łatwiej – podkreślił. – Proszę spojrzeć na to, jak oni przychodzili do Arsenalu. Wojtek miał zupełnie inne wejście. Przyjechał tu jako nastolatek, dorastał z Arsenalem. Miał bardzo dużo czasu, żeby się tego klubu nauczyć, zaaklimatyzować w nim. Tymczasem dla Łukasza to był skok na głęboką wodę. W młodym jak na bramkarza wieku. O tym też trzeba pamiętać – analizował francuski szkoleniowiec.

Dobry człowiek

Choć kolejność była po stronie Szczęsnego, to Wenger nie ukrywa, że z Fabiańskim pracowało mu się bardzo dobrze. Nazywa go wręcz jednym z jego ulubionych zawodników.

– To jeden z najbardziej utalentowanych piłkarzy, z jakimi kiedykolwiek pracowałem. Piłkarsko miał i ma wszystko. Panowanie nad piłką, technika, inteligencja, szybkość reakcji. To bramkarz kompletny. A przy tym hiper inteligentny, świadomy tego, czego od sportowca oczekuje się w nowoczesnym futbolu. Mówię o tak zwanym „prowadzeniu się”, odżywianiu i wszystkim, co ma wpływ na formę zawodnika. Powiem więc jeszcze raz: to jeden z najbardziej utalentowanych piłkarzy, z jakimi pracowałem. I dodam jeszcze jedno: jeden z moich ulubionych. Również za to, jakim jest człowiekiem. A jest po prostu człowiekiem dobrym – przyznał.

– Nie pomyliliśmy się co do oceny piłkarskich umiejętności Łukasza. Tu zdania nie zmienię nigdy. Natomiast, gdy teraz o tym myślę, to wydaje mi się, że on do Arsenalu trafił za wcześnie. Miał wtedy 22 lata. Dla niego przeskok z Legii był duży i nagły. Przypuszczam, że gdyby przyszedł do nas w wieku 26-27 lat, gdy bramkarz jest już ukształtowany, to jego kariera w naszym klubie potoczyłaby się lepiej. Na pewno rolę odegrało też to, jak sam do tego podchodził. Według mnie miał tendencję do zbytniego obwiniania się za popełnione błędy. Wręcz się tym torturował. Brał to wszystko mocno, chyba za mocno do siebie. Przez to nie było mu łatwo – podsumował Wenger.

Sousa zostanie wezwany „na dywanik”? Prezes niezadowolony z zachowania selekcjonera

Nieobecność Paulo Sousy na meczach polskiej Ekstraklasy wzburzyła niektórych kibiców i ekspertów w naszym kraju. Portugalczyk coraz rzadziej pojawia się na spotkaniach rodzimych zespołów, co nie podoba się także Cezaremu Kuleszy. Prezes PZPN zamierza wezwać selekcjonera na rozmowę w tej sprawie.

Sousa nie tylko przestał pojawiać się na meczach Ekstraklasy. Ostatnio Portugalczyka zabrakło również na meczu Legii Warszawa z Leicester City w Lidze Europy. Zachowanie szkoleniowca wzbudziło kontrowersje i wzburzyło wielu dziennikarzy.

Będzie rozmowa

Sam zainteresowany odniósł się do całej sytuacji w rozmowie z Sebastianem Staszewskim z „Interii”. Selekcjoner przyznał, że nie rozumie całego zamieszania.

– Czy chodzi tylko o to, żebym był na miejscu? Zrobił zdjęcie? Porozmawiał z ludźmi? Myślę, że przez to tracimy czas. A tego nie chcę – mówił na kanale „Po Gwizdku”.

Poza kilkoma dziennikarzami i ekspertami, których zdenerwowało zachowanie Sousy, głos zabrał także Cezary Kulesza. Prezes PZPN stwierdził, że selekcjoner powinien oglądać mecze Ekstraklasy z trybun. Zaznaczył, że porozmawia o tym z Portugalczykiem.

– Chciałbym, żeby tak było. Będę musiał porozmawiać z trenerem, bo nie wiem, jakie były ustalenia z wcześniejszym prezesem – przyznał w rozmowie z Romanem Kołtoniem.

– Na pewno powinien być. Trener pojawiając się na trybunach dopinguje naszych ekstraklasowców, żeby lepiej i więcej energii dawali w danym meczu – dodał.

Adam Buksa mocno przygotowywał się do meczów reprezentacji. „Robiłem wszystko”

Adam Buksa bez wątpienia był jednym z najjaśniejszych punktów wrześniowego zgrupowania reprezentacji Polski. 25-latek doskonale wykorzystał otrzymane od Paulo Sousy szanse. Na łamach „Przeglądu Sportowego” zdradził, że przygotowania do wyjazdu rozpoczął kilka tygodni wcześniej.

Buksa na swoje pierwsze powołanie zapracował jeszcze grając w Pogoni Szczecin. Wówczas do kadry zaproszenie wysłał mu Jerzy Brzęczek. Nie zyskał jednak zaufania w oczach ówczesnego selekcjonera i więcej w reprezentacji nie zagościł.

Sytuacja odmieniła się po zmianie sternika „Biało-Czerwonych”. Paulo Sousa postawił na napastnika New England Revolution podczas wrześniowego zgrupowania. Ten odwdzięczył mu się natomiast czterema bramkami.

„Przygotowywałem się”

Buksa w rozmowie z „Przeglądem Sportowym” ocenił minione spotkania. Przypomnijmy, że Polacy w trzech meczach uzyskali siedem punktów, pokonując Alabanię (4-1), gromiąc San Marino (7-1) oraz remisując z Anglią (1-1).

– Przede wszystkim cieszę się z tego, jak przebiegło tamto zgrupowanie. Na początku atmosfera wokół zespołu była dosyć gęsta, nie stawiano nas w roli faworytów. Ani nie spodziewano się pewnego zwycięstwa nad Albanią, ani ugrania czegokolwiek z Anglią – przyznał 25-latek.

– Tymczasem wywalczyliśmy siedem punktów, pojawiło się więcej optymizmu wśród kibiców i miło mi, że w tym pomogłem. Bardzo skrupulatnie przygotowywałem się do przyjazdu na kadrę i według mnie było to widać – dodał.

Buksa zaznaczył, że kilka tygodni przed zgrupowaniem podkręcił obroty. Zależało mu na dobrym występie pod okiem nowego selekcjonera.

– Przez kilka tygodni – od kiedy wiedziałem, że mam szansę przyjechać na to zgrupowanie – robiłem wszystko, by trafić z formą na czas eliminacji MŚ. Pod kątem fizycznym, piłkarskim i mentalnym, bo współpracuję z psychologiem sportu. I to wszystko zagrało. Ale jak mocno się cieszyłem tymi pierwszymi trzema występami, tak szybko o nich zapomniałem, bo nie chciałbym żyć tym, co było, tylko tym co dopiero będzie. Kolejne wyzwania są za rogiem – stwierdził chłodno.

– Poziom i skala trudności tej ligi nawet przewyższyły moje oczekiwania. Czuję, że się rozwinąłem. To był dobry wybór – podsumował.

 

Lewandowski otworzył czteropiętrową restaurację. Poznaliśmy menu oraz ceny

Robert Lewandowski w poniedziałek otworzył nowy lokal. „Nine’s” to czteropiętrowy budynek znajdujący się w Warszawie, w którego skład wchodzą część restauracyjna oraz bar sportowy. Piłkarz Bayernu jest jednym z trzech właścicieli przybytku.

„Nine’s” mieści się w zrewitalizowanym budynku XIX-wiecznej warzelni. W poniedziałek udostępniono sam bar sportowy, w którym znajduje się kilkanaście telewizorów. Samo pomieszczenie może pomieścić natomiast 115 osób, o czym poinformował na łamach „WP Sportowe Fakty” Jacek Trybuchowski, jeden ze współwłaścicieli.

– Pamiątek związanych z Robertem jest tu najwięcej, ale naszym celem jest również wyeksponowanie innych sportów i sportowców. Będzie u nas można obejrzeć nie tylko mecze piłkarskie, inne zawody również – dodał Trybuchowski.

Bawarskie precle

Poza barem sportowym ważną częścią lokalu jest restauracja. Na jej terenie znajduje się między innymi „pretzel bar”. Można w nim zamówić specjalne bawarskie precle w kształcie „9”, a więc numeru, z którym występuje na co dzień Lewandowski.

Co więcej, przekąska serwowana jest w wielu wariantach. Podstawowa wersja kosztuje 10,90, zaś tzw. „Hat Trick Pretzel Pizza” kosztuje już 41,90. W skład takiej opcji wchodzą trzy minipizze z neapolitańskiego ciasta preclowego z różnymi dodatkami.

Menu precli jest bardzo bogate
fot. WP Sportowe Fakty

„WP Sportowe Fakty” podają, że w restauracji góruje kuchnia amerykańska i azjatycka. Portal uspokaja jednak, że znajdzie się coś także dla smakoszy polskiej gastronomii.

– Lokal ma w sumie trzy kuchnie, a menu sports baru nieco się różni od tego w zajmującej dwa poziomy restauracji. Przeważa kuchnia amerykańska, ale i azjatycka jest mocno reprezentowana. Nie brakuje też jednak polskich elementów jak choćby schabowy z kością – czytamy.

Fragment menu dań głównych, tak zwane main goals
fot. WP Sportowe Fakty

Fan Zone

W najwyżej położonej części lokalu znajduje się jeszcze „Fan Zone”. Pomieszczenie zawiera prawdziwą trybunę, zdolną pomieścić 65 osób, a także wielki telebim. Goście będą mogli oglądać na nim wydarzenia zarówno piłkarskie, jak i z innych sportów.

„WP Sportowe Fakty” podają, że pierwszym transmitowanym meczem ma być spotkanie reprezentacji Polski z San Marino.