Rodado blisko odejścia z Wisły Kraków. Turecki klub rozpoczął negocjacje

Wszystko wskazuje na to, że Ángel Rodado nie dokończy kontraktu z Wisłą Kraków. Agent Hiszpana potwierdził rozmowy z Trabzonsporem. Turecki klub jest gotów zapłacić za bramkostrzelnego napastnika od półtora do dwóch milionów euro.

Wisła może stracić swojego lidera ofensywy

Wisła Kraków nie awansowała do Ekstraklasy. W półfinale baraży przegrała z Miedzią Legnica i tym samym pozostanie na zapleczu ligi jeszcze co najmniej przez rok. Taki wynik oznacza jedno – odejścia kluczowych graczy są bardzo prawdopodobne.

Najwięcej mówi się o przyszłości Ángela Rodado. Hiszpan już wcześniej wzbudzał zainteresowanie klubów z zagranicy, ale ostatecznie przedłużył kontrakt z Wisłą do czerwca 2027 roku. Teraz wiele wskazuje na to, że nie dotrwa do końca umowy.

Trabzonspor wykazuje duże zainteresowanie zawodnikiem. Kwota, która może przekonać Wisłę, to minimum 1,5 miliona euro. Klub z Turcji jest w stanie spełnić te warunki.

– Rozpoczęli negocjacje z klubem. Wygląda na to, że Rodado opuści Wisłę Kraków – przekazał agent zawodnika w rozmowie z Alişanem Kılıçarslanem z portalu haberts.com.

Strata nie do przecenienia

Doniesienia z Turcji pokrywają się z informacjami Bartosza Karcza z „Gazety Krakowskiej”. Dziennikarz potwierdza, że Wisła czeka obecnie na konkretną ofertę z Trabzonu.

Rodado był bez wątpienia najważniejszym piłkarzem Wisły w ostatnim sezonie. W 43 meczach strzelił aż 30 goli i dorzucił 11 asyst. Według serwisu transfermarkt.de, jego rynkowa wartość wynosi obecnie 1,5 miliona euro.

Na razie transfer nie jest przesądzony, ale wszystko wskazuje na to, że Hiszpan opuści Kraków jeszcze przed startem nowego sezonu.

Źródło: Alişan Kılıçarslan

Koniec przygody Polaka w Hiszpanii. Klub potwierdził jego odejście

Kamil Jóźwiak oficjalnie opuszcza Granadę. Klub poinformował o zakończeniu współpracy, a reprezentant Polski znów musi szukać nowego miejsca dla siebie. Sezon 2024/25 okazał się dla niego wyjątkowo trudny.

788 minut i tylko jedna asysta

To nie była udana przygoda. Jóźwiak trafił do Granady zimą 2024 roku z amerykańskiego Charlotte. W Hiszpanii liczył na nowy start i odbudowę kariery. Skończyło się na roli rezerwowego.

W minionym sezonie wystąpił w 20 spotkaniach, ale tylko raz wpisał się do statystyk asystą. Na murawie spędził łącznie 788 minut. Był głównie zmiennikiem i nie przekonał trenerów do większego zaufania.

Od kilku tygodni wiele wskazywało na to, że nie przedłuży kontraktu. Teraz jest to już pewne. Granada oficjalnie ogłosiła rozstanie z Jóźwiakiem.

– Dziękujemy za bronienie naszej koszulki w każdym meczu – napisał klub w mediach społecznościowych, ogłaszając odejście dziewięciu zawodników, w tym Polaka.

Jagiellonia chciała, ale nie wyszło

28-letni skrzydłowy znalazł się na zakręcie kariery. Już od czterech lat nie gra w reprezentacji, choć wcześniej był regularnie powoływany – zaliczył 22 występy. Teraz znów musi szukać nowego klubu.

Zimą pojawił się temat jego transferu do Jagiellonii Białystok. Temat był konkretny, ale nie zakończył się podpisaniem umowy.

– Miałem okazję rozmawiać dziś z Kamilem. Na pewno na dzień dzisiejszy nie trafi do Jagiellonii, czego bardzo żałujemy. Tak naprawdę to był piłkarz, którego bardzo chcieliśmy i myślę, że to byłby dobry ruch dla obu stron – mówił dyrektor sportowy Jagiellonii Łukasz Masłowski w TVP Sport.

Granada zakończyła sezon na siódmym miejscu w tabeli La Liga2. Brakowało im czterech punktów do strefy barażowej. Drużyna spędzi kolejny sezon na zapleczu hiszpańskiej elity – już bez Polaka w składzie.

Według portalu Transfermarkt.de wartość Kamila Jóźwiaka wynosi 1,2 mln euro.

Źródło: TVP Sport, X

Nawałka zostawiłby Grosickiego kadrze. „Wybitny na nasze warunki”

W piątek Kamil Grosicki po raz ostatni zagra w reprezentacji Polski. Adam Nawałka uważa jednak, że „TurboGrosik” wciąż ma wiele do zaoferowania drużynie narodowej.

Grosicki żegna się z reprezentacją

Kamil Grosicki pożegna się z reprezentacją w symbolicznym stylu. W piątkowym meczu towarzyskim z Mołdawią wybiegnie na boisko po raz 95. i spędzi na nim około 30 minut. To będzie jego ostatni występ w biało-czerwonych barwach.

Pomocnik Pogoni Szczecin ma za sobą udany sezon w Ekstraklasie – strzelił 10 goli i zaliczył 15 asyst w 39 spotkaniach. Jednak niemal 37-letni zawodnik podjął decyzję o zakończeniu reprezentacyjnej kariery. Nie wszyscy się z tym zgadzają.

– Gdyby to zależało ode mnie, to namawiałbym Kamila, by został w kadrze. To jest zawodnik jak na nasze warunki wybitny – powiedział Adam Nawałka w rozmowie z Przeglądem Sportowym Onet.

Grosicki przez lata był jednym z liderów reprezentacji – szczególnie w okresie 2013–2018, czyli za kadencji Nawałki. Później jego rola malała. Kolejni selekcjonerzy nie widzieli dla niego miejsca w kadrze. Sam Grosicki nie miał jednak do nich żalu.

Nawałka z kolei nie ukrywa, że od początku wiązał z Grosickim duże nadzieje.

– Od samego początku Kamil był zawodnikiem, w którym pokładałem duże nadzieje. Bardzo dobrze pasował do modelu gry, gdzie kładliśmy nacisk na boczne sektory boiska i współpracę z zawodnikami na pozycjach 9 i 10. (…) Kamil doskonale się dopasował, bo miał pewne naturalne cechy, jak szybkość, dynamikę. Z czasem też kapitalnie zyskiwał, jeśli chodzi o rozumienie gry, był tu naprawdę na bardzo wysokim poziomie, bardzo się rozwinął pod względem taktycznym – tłumaczył były selekcjoner.

Za czasów Nawałki na skrzydłach grali Kuba Błaszczykowski i właśnie Grosicki. To był złoty okres w ofensywie reprezentacji.

– Grając na pozycji skrzydłowego, miał fantastyczną naturalną umiejętność do schodzenia do środka, a że świetnie rozumiał się z Robertem, miał podanie, ale i wykończenie, to przynosiło efekty – dodał Nawałka.

Były selekcjoner zaznaczył, że Grosicki osiągnął pełną dojrzałość piłkarską.

– Bardzo dobrze rozwijał się w tej kadrze, złapał pewność siebie i to – oraz brak kontuzji – pozwoliło mu robić szybkie postępy. A obecnie jest zawodnikiem kompletnym. W każdym aspekcie. Pod względem technicznym, taktycznym, mentalnym. Myślę, że od początku pokazał, że będzie ważną postacią kadry, gdy już w pierwszym meczu, przy stanie 0:1 z Litwą, zrobił kapitalną akcję i dograł do Arka Milika – ocenił.

Powinien zostać w kadrze?

Nawałka nie kryje, że nadal widzi miejsce dla Grosickiego w reprezentacji.

– Jako trener uważam, że trzeba wprowadzać młodych, by trzymać stały wysoki poziom, ale też trzeba korzystać z najlepszych zawodników. A Kamil jest wśród tych najlepszych i rocznik nie ma tu nic do rzeczy. Jestem absolutnie przekonany, że mógłby wciąż być tym, który swoimi cechami zmieni oblicze gry – podsumował.

Źródło: Przegląd Sportowy Onet

Wstrząsająca wiadomość z Krakowa. Potencjalny inwestor Wisły walczy o życie

Thomas Kokosinski, amerykański biznesmen, który miał zainwestować w Wisłę Kraków, doznał poważnego wypadku. Jak ustalił portal Weszło, przedsiębiorca znajduje się w stanie krytycznym.

Dramatyczne doniesienia z Krakowa

Do zdarzenia doszło w środę, 4 czerwca. Thomas Kokosinski, amerykański przedsiębiorca polskiego pochodzenia, przyleciał do Polski, by dopiąć rozmowy w sprawie wykupu pakietu akcji pierwszoligowej Wisły Kraków.

Jak poinformował portal Weszło, Kokosinski uległ nieszczęśliwemu wypadkowi tuż przed planowanymi rozmowami z władzami klubu. Trafił do szpitala w Krakowie, gdzie został podłączony do respiratora.

– Według naszych informacji jego stan jest bardzo poważny, prawdopodobnie doszło do śmierci mózgu – czytamy w tekście Szymona Janczyka.

Miał przekazać 5 milionów dolarów

Thomas Kokosinski miał objąć rolę mniejszościowego właściciela Wisły Kraków. Amerykanin planował zainwestować w klub 5 milionów dolarów. Środki miały wspomóc „Białą Gwiazdę” w walce o powrót do Ekstraklasy.

Kokosinski od 2010 roku pełni funkcję CEO firmy Metalogic Industries, która działa w branży przemysłowej, lotniczej, motoryzacyjnej i energetycznej. Roczne przychody firmy wynoszą około 9 milionów dolarów. Biznesmen ukończył Worcester Polytechnic Institute, gdzie zdobył tytuł inżyniera mechanika.

Do Polski przyleciał w konkretnym celu – finalizacji inwestycji. Jak informuje Weszło, rozmowy z przedstawicielami Wisły miały się odbyć zaraz po jego przyjeździe.

Obecnie większościowy pakiet akcji Wisły Kraków znajduje się w rękach Jarosława Królewskiego (53,69 proc.). Jakub Błaszczykowski posiada 15,3 proc. Reszta udziałów jest rozproszona wśród mniejszych inwestorów.

Źródło: Weszło

Skandal w europejskiej lidze. Sędzia musiał uciekać do lasu

W Bośni i Hercegowinie doszło do skandalicznej sceny po jednym z meczów. Sędzia musiał uciekać do lasu przed rozwścieczonymi zawodnikami. Według wielu komentujących był to szczyt żenady.

Patologiczna sytuacja w Bośni

Prowadzenie meczów w niższych ligach to często walka nie tylko z warunkami, ale i z ludźmi. Nie inaczej wygląda to na Bałkanach. Ostatni przypadek z Bośni tylko to potwierdza.

Do incydentu doszło po meczu drugiej ligi regionu Tuzla. Zmierzyły się drużyny OFK Mionica i NK 12. Decembar. Spotkanie zakończyło się zwycięstwem gości 2:1. To, co wydarzyło się po ostatnim gwizdku, przekroczyło jednak wszelkie granice.

Piłkarze i członkowie sztabu Mionicy ruszyli w pogoń za głównym arbitrem. Sędzia nie miał wyjścia. Musiał uciekać z boiska. Zbiegł na pobliską łąkę, a potem schronił się w lesie.

„Patrzcie na niego, biegnie!” – krzyczeli kibice z trybun. Na razie nie wiadomo, co dokładnie sprowokowało tak agresywne zachowanie gospodarzy. Atmosfera już wcześniej była bardzo napięta, co potwierdzają to lokalne media. „Mecz zakończył się w napiętej atmosferze i było spore zamieszanie po końcowym gwizdku” – relacjonował serbski Raport.

Sędzia czekał w lesie, aż sytuacja się uspokoi. Według mediów lokalny związek piłki nożnej rozważa interwencję i możliwe sankcje.

Nagranie z całego zajścia trafiło do sieci. Internauci nie szczędzą ostrych słów w komentarzach. Według komentujących całe zdarzenie było żenujące. Oto kilka ze wpisów, jakie zostawiono pod nagraniem:

„Bośnia nie zajdzie daleko z takim prymitywizmem”

„Czy mamy podziwiać nasz prymitywizm i dzikość?”

Sędziowie z niższych lig są narażeni na hejt i agresję nie tylko w Polsce. Jest to niewątpliwie problem, nad którym lokalne federacje powinny się szeroko zastanowić.

Źródło: Sport.pl, Raport, Facebook

FC Barcelona może mieć kłopoty. Kolejny raz spierają się z UEFA

Wiele wskazuje na to, że FC Barcelona znów złamała zasady Finansowego Fair Play. UEFA nie zamierza jednak przymykać oka. Tym razem kara może być znacznie poważniejsza.

Barcelona pod lupą po raz drugi

Według angielskiego dziennika The Times, UEFA prowadzi kolejne dochodzenie wobec Barcelony. Klub z Katalonii po raz drugi naruszył zasady Finansowego Fair Play, a o wszystkim poinformował dziennikarz Martyn Ziegler.

Jak podaje wspomniane źródło, UEFA potwierdzi ustalenia śledztwa już w czerwcu. Na Barcelonę czeka nowa kara i tym razem może to być coś więcej niż grzywna.

W październiku 2024 roku FC Barcelona przegrała odwołanie w Sportowym Sądzie Arbitrażowym. Sprawa dotyczyła grzywny w wysokości pół miliona euro. UEFA nałożyła ją za błędne wykazanie zysków w 2022 roku. Klub twierdził, że wszystko było zgodne z przepisami. Sąd był jednak innego zdania.

Według sądu kara była stosunkowo łagodna w stosunku do wagi naruszenia. Zapowiedzieli również, że kolejne podobne uchybienia mogą skutkować poważniejszymi konsekwencjami ze strony UEFA. Wiele wskazuje na to, że właśnie nadszedł ten moment.

Różnice w interpretacji

Problem dotyczy tzw. dźwigni finansowych. Barcelona, aby poprawić sytuację finansową, sprzedała część praw telewizyjnych. UEFA uznała, że takie wpływy nie mogą być uznane za zysk w ramach FFP.

Już w czerwcu trzy lata temu, klub został za to ukarany. Teraz sytuacja się powtórzyła. W lipcu Barcelona znów sięgnęła po podobne rozwiązanie. UEFA po raz kolejny uznała to za złamanie przepisów. Wtedy także Barcelona odwołała się do Sportowego Sądu Arbitrażowego, ale ten rozpatrzył sprawę na korzyść UEFA.

To otwiera drogę do surowszej reakcji. UEFA ma ogłosić decyzję jeszcze w czerwcu. Może ona wykraczać poza grzywnę i objąć inne sankcje – np. ograniczenia w transferach lub wykluczenie z europejskich pucharów.

Źródło: The Times

Trener Lecha wzmacnia sztab po mistrzostwie. Do klubu ma dołączyć 26-letni szkoleniowiec

Lech Poznań szykuje zmiany w sztabie szkoleniowym. Według duńskiego portalu Tipsbladet, do drużyny dołączy Markus Uglebjerg. 26-latek ma zostać jednym z asystentów Nielsa Frederiksena i odpowiadać za stałe fragmenty gry.

Nowy asystent Duńczyka

Lech Poznań przygotowuje się do nowego sezonu, już jako świeżo upieczony mistrz Polski. Klub planuje wzmocnić sztab szkoleniowy.

Jak informuje duński portal Tipsbladet, do drużyny dołączy Markus Uglebjerg – dotychczasowy asystent trenera w Viborg FF.

Uglebjerg ma rozpocząć pracę przy Bułgarskiej latem, gdy ruszą przygotowania do nowego sezonu.

W Lechu będzie współpracować z Nielsem Frederiksenem, który prowadzi „Kolejorza” od roku i właśnie sięgnął z nim po tytuł mistrzowski.

26-letni szkoleniowiec specjalizuje się w stałych fragmentach gry. To właśnie za ten element odpowiadał w Viborgu.

Drużyna zakończyła sezon na ósmym miejscu w lidze duńskiej i spokojnie utrzymała się w elicie, mając aż 20 punktów przewagi nad strefą spadkową.

W Viborgu pierwszym trenerem był Jakob Poulsen, a Uglebjerg pełnił rolę jego asystenta.

Wcześniej młody trener pracował z zespołami juniorskimi OB i krótko w FC Helsingør. Teraz spróbuje swoich sił w PKO BP Ekstraklasie.

Źródło: Tipsbladet

FOTO: lechpoznan.pl/Przemysław Szyszka

Karol Linetty odchodzi z Torino. Komentator chciałby jego powrotu do Polski

Karol Linetty po pięciu sezonach żegna się z Torino. Klub nie przedłuży z nim umowy, która wygasa w czerwcu. Piotr Dumanowski z Eleven Sports liczy na jego powrót do Lecha Poznań. Według komentatora włoskiej piłki byłby to dobry ruch dla piłkarza i klubu.

Koniec turyńskiej przygody

Karol Linetty odejdzie z Torino po zakończeniu sezonu. Włoski dziennikarz Nicolo Schira nie ma co do tego wątpliwości. Kontrakt pomocnika wygasa z końcem czerwca i nie zostanie przedłużony.

Linetty spędził w Turynie pięć lat. W obecnych rozgrywkach występował regularnie. Kilkukrotnie wyprowadzał drużynę na boisko jako kapitan. Mimo to władze klubu nie widzą go już w planach na przyszłość.

W sezonie 2024/2025 zagrał w 28 meczach Serie A. Strzelił jednego gola i zaliczył jedną asystę, a portal Transfermarkt wycenia go na 2,5 miliona euro.

Gdzie teraz?

Na razie nie wiadomo, gdzie trafi po rozstaniu z Torino. W Polsce coraz głośniej mówi się o jego możliwym powrocie do Ekstraklasy. Piotr Dumanowski z Eleven Sports ma jasno sprecyzowane oczekiwania.

– Chciałbym, żeby Karol Linetty wrócił do Ekstraklasy, potencjalnie do Lecha Poznań. Dziś topowe polskie kluby wcale nie muszą oferować gorszych warunków od np. beniaminków Serie A – powiedział Dumanowski na kanale Meczyki.pl.

Dziennikarz nie ukrywa, że widzi w tym szansę na świetny ruch transferowy.

– To byłby kapitalny transfer, zawodnik z dorobkiem ponad 250 występów w Serie A. Zagra na 'szóstce’, na 'ósemce’, zawsze prezentuje solidny poziom – ocenił.

Linetty to wychowanek Lecha Poznań. W barwach „Kolejorza” zadebiutował w Ekstraklasie, zanim wyjechał do Włoch. Jego powrót do macierzystego klubu byłby dużym wydarzeniem, ponieważ wielu kibiców od dawna w mediach społecznościowych oczekuje takiego transferu.

Źródło: Meczyki.pl

Frederiksen spokojny o ostatni mecz sezonu. „To będzie ekstremalnie nudne”

Lech Poznań może sięgnąć po tytuł mistrza Polski już w najbliższą sobotę. Warunek jest prosty — musi pokonać Piasta Gliwice. Trener Niels Frederiksen mimo problemów kadrowych emanuje spokojem i wiarą w swój zespół.

Wszystko w rękach Lecha

Lech Poznań stoi przed decydującym krokiem. W ostatniej kolejce sezonu zmierzy się z Piastem Gliwice. Tylko zwycięstwo gwarantuje „Kolejorzowi” mistrzostwo. W przypadku remisu lub porażki, szansa otwiera się przed Rakowem Częstochowa.

Oczywiście, może być również tak, że Medaliki także stracą punkty. Poznaniacy muszą zatem zdobyć tyle samo lub więcej punktów w ostatniej kolejce od Rakowa.

Mimo presji przed końcem sezonu i braków kadrowych Frederiksen nie traci wiary. Duńczyk wypowiedział się na temat nadchodzącego spotkania z Piastem Gliwice.

– Mimo problemów wyglądaliśmy ostatnio dobrze. Udźwignęliśmy presję, z siedmiu ostatnich meczów wygraliśmy pięć, a dwa razy zremisowaliśmy. Nie mam większych wątpliwości co do składu. Musimy być mocni mentalnie i poradzić sobie z emocjami. To będzie ważne, zawodnicy znają stawkę meczu, ja mam jednak dobre przeczucie co do tego pojedynku – powiedział Duńczyk.

Jesienią Lech nie potrafił sforsować defensywy Piasta. Spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem. Teraz taki wynik nikogo w Poznaniu nie zadowoli.

– Nam podoba się to, że mamy wszystko w swoich rękach. Nie możemy się już doczekać tego meczu, chcemy wygrać. Widzę po zawodnikach spokój i koncentrację. Czeka nas trudny bój, ale chcemy po tym meczu wszystkich uszczęśliwić – zaznaczył Frederiksen.

Trener Lecha musi sobie radzić bez kilku kluczowych zawodników. Kontuzje wykluczyły m.in. Radosława Murawskiego, Bartosza Salamona i Filipa Jagiełłę. Z powodu kartek nie zagrają Patrik Walemark i Daniel Hakans.

Spokój u trenera

Zapytany o to, czy specjalnie przygotuje drużynę do meczu o tytuł, Frederiksen zaskoczył lekko żartobliwą odpowiedzią.

– To będzie ekstremalnie nudne. W sobotę pospacerujemy po lesie, będzie obiad, odprawa, potem będzie rozgrzewka, a po niej przyjdzie mecz. Strzelimy jednego gola, będzie przerwa, potem strzelimy drugiego i wygramy – podsumował.

Źródło: Głos Wielkopolski

Flick da szansę Lewandowskiemu. Chce mu pomóc w kolejnym celu

Robert Lewandowski od początku kwietnia nie może trafić do siatki. Ma już 99 bramek w barwach Barcelony, ale jak podaje kataloński „Sport”, to właśnie pogoń za setnym trafieniem trzyma go w podstawowym składzie Hansiego Flicka.

Polak walczy o setkę

Robert Lewandowski rozegrał solidny sezon. Strzelił aż 40 goli w 51 spotkaniach. Jednak mimo imponującego dorobku, od 9 kwietnia nie zdołał zdobyć żadnej bramki. Przez ten czas pauzował też z powodu kontuzji.

Barcelona zapewniła sobie mistrzostwo Hiszpanii po wygranej z Espanyolem (2:0). Od tego momentu gra już bez presji. Mimo to Hansi Flick nie zrezygnował z doświadczonych zawodników, a Lewandowski wciąż pojawia się w wyjściowym składzie.

Flick pomaga spełnić mu cel

Jak donosi „Sport”, nie jest to przypadek:

„Lewandowski wciąż ma czas, aby zdobyć swoją setną bramkę jako zawodnik Barcy w tym sezonie. Jest to cel, który może dać mu miejsce w wyjściowym składzie na San Mames, mimo że jest to mecz przeznaczony w zasadzie dla mniej doświadczonych graczy” – pisze kataloński dziennik, cytowany przez Przegląd Sportowy Onet.

Barcelona w niedzielę zmierzy się na wyjeździe z Athletikiem Bilbao. Spotkanie zaplanowano na 25 maja o godzinie 21:00.

Portal „Transfermarkt” wycenia Roberta Lewandowskiego na 15 milionów euro. Umowa polskiego napastnika z Dumą Katalonii obowiązuje do końca czerwca 2026 roku.

Źródło: Sport.es, Przegląd Sportowy Onet

Żona gwiazdy Ekstraklasy komentuje trzy lata w Polsce. „Nie odważyłam się założyć koszulki”

Benjamin Kallman żegna się z Cracovią i Ekstraklasą. Od przyszłego sezonu będzie grał w niemieckim Hannoverze 96. We wpisie na Instagramie jego żona podzieliła się osobistymi refleksjami z pobytu w Polsce. Co szokujące, wyraziła się na ten temat bardzo negatywnie.

Trzy lata w Ekstraklasie i kontrowersyjne pożegnanie

Fiński napastnik po trzech sezonach w barwach Cracovii przeniesie się do 2. Bundesligi. Transfer do Hannoveru 96 zakończy jego polski rozdział. W związku z tym jego żona postanowiła opublikować osobiste pożegnanie z tym etapem.

W relacji na Instagramie podsumowała czas spędzony w Polsce. Podkreśliła, że początki były dla nich trudne. Co ważne, sam Kallman udostępnił dalej jej relację.

– Tutaj nienawidzi się nowych zawodników, zwłaszcza obcokrajowców – napisała.

Zaznaczyła również, że na początku unikała zakładania koszulki z nazwiskiem męża.

– Nie odważyłam się założyć koszulki Bena na pierwsze domowe mecze. Jeśli już to robiłam, byłam jedyną na całym stadionie. Starałam się ukryć jego nazwisko na plecach, żeby nikt nie zaczął krzyczeć – dodała.

Według niej, Kallman spotkał się z chłodnym przyjęciem, a odchodzi jako uznana postać w lidze.

– To, co zrobił pod względem piłkarskim przez te trzy lata, jest po prostu godne podziwu. Trzy lata później facet osiągnął w piłce więcej, niż kiedykolwiek myślał – napisała.

Reakcja kibiców

Część kibiców Cracovii zareagowała sporym zaskoczeniem. W mediach społecznościowych szybko przypomniano wcześniejsze zdjęcia partnerki zawodnika, na których pozuje z koszulką Cracovii i nazwiskiem męża — również na jego pierwszych meczach.

Jedno z nich sama udostępniła, podpisując je jako wspomnienie debiutu Benjamina. W przekazie są więc spore rozbieżności.

W mediach społecznościowych pojawiły się pytania o to, dlaczego zawodnik zdecydował się promować wpis zawierający tak krytyczne słowa.

Pojawiły się też doniesienia o rzekomo złym traktowaniu pary przez klub i niezadowoleniu z życia w Krakowie. Te słowa wcześniej padły w osobnym poście, również udostępnionym przez kobietę Kallmana.

Źródło: Instagram, weszlo.com

Piłkarz Liverpoolu może zostać ukarany za cieszynkę. Poszło o religijny przekaz

Liverpool pewnie pokonał Tottenham 5:1 i na cztery kolejki przed końcem zapewnił sobie mistrzostwo Anglii. Radość z tytułu w czerwonej części Merseyside była ogromna, ale jeden z piłkarzy może wkrótce ponieść konsekwencje za sposób, w jaki celebrował swój udział w historycznym triumfie. Cody Gakpo, zdobywca gola na 3:1, naruszył kilka przepisów Premier League.

Cieszynka w stylu Kaki

Holenderski napastnik po zdobyciu bramki odsłonił podkoszulek z napisem „Należę do Jezusa”. W ten sposób nawiązał do słynnej cieszynki Kaki z finału Ligi Mistrzów w 2007 roku, gdy Brazylijczyk zamanifestował swoją wiarę po zwycięstwie nad… Liverpoolem.

Choć w większości przypadków za zdjęcie koszulki po golu sędzia pokazuje żółtą kartkę, tym razem sprawa może mieć dalszy ciąg. Jak informuje The Telegraph, Gakpo mógł naruszyć zasady Premier League dotyczące treści umieszczanych na sprzęcie zawodników.

Liga reaguje

Regulamin jasno zabrania prezentowania haseł politycznych, religijnych, osobistych czy komercyjnych na stroju zawodnika.

– Na sprzęcie nie mogą znajdować się żadne hasła czy obrazy o charakterze politycznym, religijnym, osobistym lub reklamowym, z wyjątkiem loga producenta – czytamy w przepisach.

Na ten moment Gakpo otrzymał jedynie formalne upomnienie. Niewykluczone jednak, że sprawa może skończyć się grzywną, zwłaszcza jeśli federacja uzna, że doszło do jawnego złamania zapisów.

Nie pierwszy taki przypadek

Temat religijnych odniesień w Premier League wzbudzał już kontrowersje. W grudniu 2024 roku media rozpisywały się o Marcu Guehim, który na opasce promującej społeczność LGBTQ+ umieścił napis „Kocham Jezusa”.

38-krotny reprezentant Holandii rozgrywa solidny sezon. W barwach Liverpoolu Gakpo wystąpił w 31 ligowych meczach, zdobył dziewięć bramek i dołożył cztery asysty.

Źródło: The Telegraph, Meczyki.pl

Gonçalo Feio: „Stworzono ze mnie czarny charakter. Czasem to niesprawiedliwe”

Gonçalo Feio należy do najbardziej wyrazistych postaci w PKO BP Ekstraklasie. Portugalczyk często zbiera kartki od sędziów i, jak sam twierdzi, nie zawsze dzieje się to z uzasadnionych powodów. W rozmowie z TVP Sport otwarcie opowiedział o swojej reputacji, medialnym szumie i uprzedzeniach, z jakimi – jego zdaniem – musi się mierzyć.

„Nazwisko Feio się klika”

Trener Legii nie unika tematu swojej przeszłości. Przyznaje, że popełniał błędy, ale jednocześnie uważa, że jego obecny wizerunek nie oddaje tego, kim naprawdę jest jako szkoleniowiec i człowiek.

– Popełniłem błędy w przeszłości. Zdaję sobie też sprawę, że stworzono ze mnie nieco czarny charakter. To też wiąże się z sukcesem sportowym w poprzednim klubie, ale i obecnym, bo potrafiliśmy już sięgać po wyjątkowe rzeczy – stwierdził Feio.

– Nazwisko „Feio” się klika. Często pisze się o mnie w taki sposób, by nawiązywać do negatywów. To wpływa na zainteresowanie i na pewno w jakimś stopniu nakręca ludzi – dodał.

Portugalczyk podkreślił, że nie zależy mu na popularności i medialnym rozgłosie. Wręcz przeciwnie – wolałby pracować w cieniu.

– Czy to mi się podoba? Nie. Są w piłce ludzie, którzy uwielbiają być celebrytami. Ja tak zupełnie nie mam. Gdybym mógł zrezygnować z części swojej pensji, by być anonimową postacią, to z miłą chęcią bym to zrobił. Wiem jednak, że tak się nie da – zaznaczył.

Niesprawiedliwe traktowanie?

Feio odniósł się także do liczby kartek, które otrzymał w tym sezonie. Jego zdaniem część z nich była zdecydowanie przesadzona.

– W PKO BP Ekstraklasie mam na koncie 10 kartek. Czasami na nie zasłużyłem. Byłem też jednak karany za zdjęcie kurtki czy przywołanie własnego gracza w Katowicach – tłumaczył.

– Mam poczucie, że pojawia się uprzedzenie wobec mnie. Nie mam innego słowa, by nazwać te odczucia. Nikt mi nie powie, że jestem innym trenerem w Polsce, a innym w Europie – dodał, przywołując fakt, że w rozgrywkach UEFA nigdy nie został napomniany.

Zderzenie reputacji z rzeczywistością

Szkoleniowiec Legii przyznał, że różnice między opiniami osób, które go znają, a tym, co funkcjonuje w przestrzeni publicznej, są ogromne.

– Stworzyła się pewna aura, która nie jest bezpodstawna, bo jednak wiąże się z błędami przeszłości. Nie ma jednak do końca nic wspólnego z rzeczywistością Gonçalo Feio jako trenera, lidera czy współpracownika. Często to niesprawiedliwe – podsumował.

Źródło: TVP Sport

Szymon Marciniak w egzotycznej lidze. Poprowadzi mecz o mistrzostwo

Szymon Marciniak ponownie rozszerzy listę krajów, w których miał okazję prowadzić spotkania. Po doświadczeniach w krajach arabskich, Szwajcarii, Czechach, Grecji, Japonii czy na Cyprze, teraz przyszedł czas na Albanię.

Marciniak rozjemcą finału play-offów

Polski arbiter otrzymał zaproszenie do poprowadzenia finału ligi albańskiej, który odbędzie się 12 maja. Będzie to spotkanie decydujące o mistrzostwie kraju, rozegrane w formacie Final Four. O tytuł powalczą: Egnatia Rrogozhinë lub FK Partizani oraz Vllaznia Shkodër lub Dinamo City Tirana.

Decyzję o zaproszeniu Marciniaka ogłosił prezydent Albańskiego Związku Piłki Nożnej, Armand Duka:

– Do finału zaprosiliśmy jednego z najlepszych sędziów na świecie, Polaka Marciniaka, który tak poprowadzi mecz finałowy, aby dać jak najmniej wątpliwości co do zwycięzcy – podkreślił podczas ceremonii losowania par półfinałowych.

Polski sędzia pożądany w całym świecie

Od kilku sezonów Marciniak cieszy się ogromnym uznaniem nie tylko w UEFA czy FIFA, ale także w federacjach krajowych. Wielokrotnie proszono go o prowadzenie pojedynków o podwyższonym ryzyku, aby zmniejszyć szanse na kontrowersje związane z decyzjami sędziowskimi.

Z możliwości takich wyjazdów 44-latek chętnie korzysta, oczywiście za zgodą Polskiego Związku Piłki Nożnej.

Sytuacja w albańskiej lidze

W sezonie zasadniczym liderem została Egnatia Rrogozhinë, choć w końcówce rozgrywek straciła sporo punktów i wyprzedziła Vllaznię Shkodër zaledwie o dwa „oczka”. Kolejne dwa punkty straty zanotowało Dinamo City Tirana, które jednak prezentowało się słabo w decydujących tygodniach sezonu.

Z kolei FK Partizani na ostatniej prostej wskoczyło na czwarte miejsce, rzutem na taśmę zapewniając sobie udział w play-offach.

Sezon w Albanii przyniósł także znaczące niespodzianki – z elitą pożegnały się takie uznane marki jak KF Laçi oraz ośmiokrotny mistrz kraju, FK Skënderbeu.

Źródło: FSHF, transfery.info

Szykuje się rekordowy transfer Widzewa? Napastnik na radarze klubu

Widzew Łódź szykuje się do intensywnych ruchów transferowych po zakończeniu sezonu. Jednym z głównych celów klubu jest Mariusz Stępiński. 29-letni napastnik Omonii Nikozja może nie tylko wrócić do Polski, ale także stać się bohaterem największego transferu w historii łódzkiego klubu.

Ambitne plany Widzewa

Od czasu, gdy Robert Dobrzycki – właściciel firmy Panattoni – przejął większość akcji Widzewa, w Łodzi mówi się o ambitnych planach. 13,4 miliona złotych zainwestowanych w klub ma przełożyć się na realne wzmocnienia. Wiele mówiło się także o usprawnieniu infrastruktury. Opowiadał o tym między innymi wiceprezes Rydz, w rozmowie z Tomaszem Ćwiąkałą.

Wśród nazwisk pojawiających się w medialnych spekulacjach znaleźli się polscy piłkarze grający za granicą: Michał Skóraś, Kamil Jóźwiak, Dawid Kownacki. Wiele wskazuje jednak na to, że pierwszy z wymienionych raczej nie będzie chciał jeszcze wracać do Ekstraklasy. Wśród wymienionych znalazł się także Mariusz Stępiński.

Omonia oczekuje miliona euro

Jak donoszą cypryjskie media, Omonia Nikozja wycenia swojego napastnika na milion euro. Portal Sport-fm.com.cy informował, że Widzew Łódź już złożył ofertę, ale była ona zbyt niska, by rozpocząć negocjacje.

– Omonia oczekuje lepszej propozycji. Obecnie nie prowadzi rozmów z żadnym polskim klubem. Sprawa jest rozwojowa – czytamy na cypr24.eu.

Jeśli Widzew rzeczywiście zdecyduje się spełnić oczekiwania Cypryjczyków, byłby to najdroższy zakup w historii klubu. Dotąd rekord transferowy Widzewa wynosił 500 tysięcy euro – tyle zapłacono za Marcina Robaka w 2008 roku.

Mariusz Stępiński ma za sobą bardzo udany sezon. W 38 występach dla Omonii zdobył 16 bramek i zanotował jedną asystę. Jego regularność i doświadczenie czynią go atrakcyjnym celem transferowym.

Aktualnie Omonia Nikozja zajmuje czwarte miejsce w cypryjskiej lidze z dorobkiem 61 punktów. W ostatniej kolejce klub powalczy o awans na trzecią pozycję, dającą prawo gry w eliminacjach Ligi Konferencji Europy.

Źródło: Cypr24.eu, Sport.pl

EkstraklasaTrolls.pl
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.