Abramowicz znalazł nowe pole do działania? Media: Rosjanin kupił kolejny klub

W związku z nałożonymi przez brytyjski rząd sankcjami, Roman Abramowicz nie może być dłużej właścicielem Chelsea. Turecki kanał telewizyjny Spor Smart informuje, że Rosjanin kupił Goztepe SK.

W związku z atakiem Rosji na Ukrainę brytyjski rząd zdecydował się na nałożenie sankcji, które uderzają m.in. w oligarchów. Wśród „poszkodowanych” jest Roman Abramowicz oraz jego Chelsea. The Blues nie mogą przeprowadzać transferów, podpisywać nowych kontraktów ani sprzedawać wejściówek na domowe spotkania. Jeszcze wiosną klub ma trafić w ręce nowego właściciela, wtedy wszystkie problemy Chelsea zostaną rozwiązane.

Mimo ostatnich kłopotów Abramowicz nie zdecydował się na zejście z piłkarskiego rynku. Jak podają dziennikarze Spor Smart 55-latek został właścicielem tureckiego klubu Goztepe SK. Jest to osiemnasta drużyna tamtejszej ekstraklasy i obecnie nie idzie jej najlepiej – zespół przegrał osiem ostatnich ligowych meczów. Według informacji transakcja ma zostać oficjalnie ogłoszona w piątek.

Neymar zareagował na zarzucanie mu problemów z alkoholem. Wymowny wpis na Instagramie

PSG rozniosło w minioną niedzielę Lorient 5-1. Dwa trafienia w tym spotkaniu należały do Neymara. Brazylijczyk po udanym występie postanowił zakpić z osób, które zarzucały mu brak formy i złą kondycję psychiczną. 

W ostatnich czterech spotkaniach Neymar łącznie czterokrotnie trafiał do siatki rywali. Forma, jaką ostatnio prezentuje, gryzie się z tym, co pisał pod jego adresem Daniel Riolo. Dziennikarz „RMC Sport” sugerował, że 30-latek zmaga się z problemem z alkoholem i znajduje się w złym stanie psychicznym, przez co także opuszcza treningi.

Piłeczka odbita

Po udanym występie z Lorient (5-1) Neymar postanowił odnieść się do słów Riolo. Na swojej relacji na Instagramie napisał wymowny komentarz, wraz z nagraniami swoich dwóch goli.

– Byłem pijany, więc zadziałało… jak mówią – napisał Brazylijczyk, a cały wpis okrasił śmiejącymi się emotkami. 

 

 

Gwieździe mundialowych rywali Polaków grozi wykluczenie. Nie przeszedł testów narkotykowych

Reprezentacja Polski na nadchodzącym mundialu zmierzy się w grupie z Argentyną, Meksykiem i Arabią Saudyjską. Ostatni z rywali może stracić swojego kluczowego piłkarza, który nie przeszedł pozytywnie testów narkotykowych. 

Fahal Al-Muwallad to prawdopodobnie największa gwiazda reprezentacji Arabii Saudyjskiej. 27-latek rozegrał dla swojego kraju 62 spotkania, w których strzelił 17 goli. Napastnik może się również pochwalić czterema trafieniami w eliminacjach do tegorocznego mundialu.

Nie zagra na mistrzostwach?

Okazuje się jednak, że wyłącznie na kwalifikacjach może zakończyć się pomoc Al-Muwallada dla Arabii Saudyjskiej. Piłkarz, podobnie jak kilka lat temu, nie przeszedł testów narkotykowych.

Podobna sytuacja miała miejsce w 2019 roku. Wówczas zawieszono go na rok. Tym razem grozi mu dużo poważniejsza kara.  „Arab News” pisze, że 27-latek może zostać zawieszony nawet na cztery lata.

Al-Muwallad na co dzień występuje w arabskim Ittihad. W przeszłości zaliczył epizod w Levante w La Liga. Na Półwyspie Iberyjskim zanotował zaledwie dwa występy.

Rybus odmówił pozdrowienia rosyjskich kibiców. Media skrytykowały postawę Polaka

Maciej Rybus dalej występuje w lidze rosyjskiej. W sobotę Lokomotiv Moskwa, w którym gra Polak, wygrał derby ze Spartakiem (1-0). Po spotkaniu nasz reprezentant otrzymał skandaliczną prośbę od jednego z dziennikarzy. 

Rybus rozegrał w derbach Moskwy 17 minut. Na murawie pojawił się w 74. minucie. Po zakończonej rywalizacji udzielił wywiadu rosyjskiemu dziennikarzowi Andriejowi Pankowemu. Poprosił on Polaka o… pozdrowienie rosyjskich kibiców i wsparcie ich w trudnym czasie. 32-latek oczywiście odmówił i poprosił dziennikarza o zadawanie pytań związanych wyłącznie z derbami.

Nagonka

Reakcja Rybusa nie spodobała się rosyjskim mediom. Portal euro-football.ru skrytykował zawodnika, prowadząc jawną propagandę.

– Od pięciu lat grający dla Lokomotiwu Moskwa Maciej Rybus nie darzy Rosji i jej mieszkańców ciepłymi uczuciami. A przynajmniej strasznie boi się okazywać takie uczucia – napisano. 

– To tylko pokazuje, jak dużą presję na reprezentantów kraju nakładają najbardziej wolne i otwarte społeczeństwa na świecie – dodał portal. 

Bayern Monachium zostanie ukarany walkowerem? Freiburg złoży odwołanie

W 28. kolejce Bundesligi Bayern wygrał z Freiburgiem 4-1. Mimo wysokiego zwycięstwa Bawarczykom grozi walkower. Przez kilkanaście sekund „Die Roten” grali bowiem w „12”, co jest zabronione przepisami. Freiburg zamierza złożyć wniosek w tej sprawie. 

Do sytuacji doszło w końcówce rywalizacji na Europa-Park Stadion. Podczas zmiany Sabitzera za Comana doszło do pomyłki sędziego liniowego. Na tablicy wyświetlono numer „29”, z którym dawniej występował Francuz. Obecnie nosi na koszulce „11”, więc nie zareagował i został na murawie. Sabitzer natomiast wbiegł na boisko, więc Bawarczycy grali przez kilkanaście sekund w przewadze jednego zawodnika.

Kuriozalna sytuacja w Bundeslidze. Bayern grał w „12”… przez błąd sędziego

Walkower?

Przepisy mówią jasno, że niedopuszczalne jest, aby jedna z drużyn miała na murawie o jednego zawodnika więcej, nawet przez chwilę. Oczywiście nie odnosi się to do sytuacji, gdy któryś z zawodników otrzyma czerwoną kartkę.

Freiburg może zatem złożyć wniosek o ukaranie Bayernu Monachium za nieprzepisowe wprowadzenie dodatkowego piłkarza. Działacze klubu opublikowali w poniedziałek oświadczenie, w którym jasno potwierdzono, że pojawi się odwołanie od wyniku gry (1-4).

– W trakcie intensywnego i niezwykle zróżnicowanego procesu, osoby odpowiedzialne w Sport-Club Freiburg dyskutowały, jak postępować po tym, jak Bayern Monachium popełnił błąd w meczu Bundesligi w ubiegłą sobotę. Wszystkie aspekty, które mogą mieć znaczenie w kontekście całościowej odpowiedzialności za klub, zwłaszcza pod względem ekonomicznym, sportowym i prawnym, zostały dokładnie przeanalizowane i omówione. Po pierwsze: nie z własnej winy mamy dylemat. SC Freiburg w żadnej części nie miał wpływu na wydarzenia towarzyszące procesowi zmian. Niemniej jednak przepisy prawne i proceduralne DFB (Niemiecki Związek Piłki Nożnej — przyp. red.) formalnie wymuszają na nas odgrywanie aktywnej roli w celu legalnego.

W zasadzie nie jesteśmy w ogóle zainteresowani tą aktywną rolą, która została nam powierzona wbrew naszej woli w zakresie technologii proceduralnej i czujemy się w niej wyjątkowo nieswojo. Dlatego uważamy, że to uregulowanie proceduralne w swojej ogólnej konstrukcji jest niewłaściwe. Ostatecznie obciąża całkowicie niezaangażowany klub – w tym przypadku nas – odpowiedzialnością za rozpatrzenie ewidentnego naruszenia regulaminu. Mimo to, po intensywnych dyskusjach na różnych szczeblach i badaniu prawnym, zarząd Sport-Club Freiburg zdecydował się odwołać od wyniku gry. O decyzji zadecydowały w szczególności następujące punkty:

  • Stworzenie przez sąd możliwości oceny i odpowiedzi na pojawiające się tu pytania dotyczące błędu popełnionego przez FC Bayern Monachium w zakresie prawa sportowego.
  • Stworzenie przyszłej pewności prawnej w porównywalnych przypadkach również dla innych klubów.
  • Konsekwentne działanie SC Freiburg w przypadku naruszeń przepisów, niezależnie od konkretnej sytuacji konkurencyjnej.
  • Przejmowanie całkowitej odpowiedzialności za klub zarówno pod względem ekonomicznym, jak i sportowym, z uwzględnieniem interesów zawodników.
  • Prawne perspektywy powodzenia w sądowych postępowaniach sportowych w związku z dotychczasowymi obowiązkami lojalności zarządu wobec klubu oraz kwestiami odpowiedzialności.

Szczegółowe pisemne uzasadnienie zostanie przesłane w odpowiednim czasie – czytamy w komunikacie klubu.

 

FIFA podała ceny za bilety na mecze mistrzostw świata. Kosmiczne kwoty

Ogromne ceny biletów dla widzów, którzy chcieliby obejrzeć spotkania mistrzostw świata z trybun. Kwoty na samą fazę grupową oscylują w przedziale 300-900 złotych. A im dalej, tym jest tylko gorzej. 

Reprezentacja Polski w piątek trafiła do grupy „C”. Na nadchodzącym turnieju spotkamy się więc kolejno z: Meksykiem, Arabią Saudyjską i Argentyną. Od wtorku na nasze mecze rusza sprzedaż biletów, a dziś kibice poznali oficjalny cennik wejściówek.

Szczegóły

Bilety można będzie od godziny 11:00 nabyć przez oficjalną stronę FIFA. Na jedną osobę przypada maksymalnie sześć wejściówek, zaś na cały turniej – 60. W danych trzeba podać: imie i nazwisko, datę urodzenia, kraj pochodzenia, kraj przebywania oraz dokument tożsamości.

Jeśli chodzi o obłożenie trybun, to do sprzedaży trafi osiem procent pojemności stadionu dla każdej z rywalizujących drużyn. Stadium 974, gdzie zagramy swoje mecze z Meksykiem i Argentyną mieści 40 tysięcy widzów. Do sprzedaży dla polskich kibiców trafi zatem 3200 wejściówek. Na Education Stadium zmierzymy się natomiast z Arabią Saudyjską. Obiekt mieści 45350 osób, więc nabyć będzie można łącznie 3628 biletów.

Porażające kwoty

FIFA podała również ceny, w jakich będą sprzedawane wejściówki. Kwoty podano w katarskich rialach. W przeliczeniu, na mecze fazy grupowej, bilety będą zatem kosztować od 300 do 900 złotych. W 1/8 finału ceny wzrosną i będą oscylować w przedziale 400-1150 zł.

Im dalej, tym kwoty są coraz większe. Aby obejrzeć ćwierćfinał, trzeba będzie zapłacić od 870 zł do 1800 zł, a za półfinał – od 1500 zł do 4000 zł. Dla kibiców, chcących obejrzeć spotkanie finałowe, będzie to natomiast kwota od 2500 zł do 6800 zł.

Dodatkowo kibice, którzy chcieliby wybrać się na katarski turniej, będą musieli wyrobić specjalną Hayya Card. Na czas trwania mundialu będzie zastępować wizę. Termin jej ważności będzie obowiązywać od 1 listopada 2022 do 16 stycznia 2023 roku. Upoważnia ona do przekraczania granic Kataru, korzystania z darmowej komunikacji miejskiej oraz zapewnia wstęp na teren stadionu za okazaniem biletu.

Legia Warszawa zagra charytatywnie z Dynamem Kijów. Kibice bojkotują spotkanie

Kibice Legii Warszawa mają zamiar zbojkotować charytatywny mecz pomiędzy „Wojskowymi” a Dynamem Kijów. Powód? Bardzo prosty. 

Ukraiński klub wyruszy w podróż po Europie, w celu rozegrania kilku meczów charytatywnych. Na początek przyjdzie im się zmierzyć z Legią Warszawa. Następnie czekają ich pojedynki z PSG, FC Barceloną czy Milanem.

Bojkot

Celem odbycia takiej trasy jest głoszenie o zbrodniach, jakiej dopuszczają się wojska rosyjskie w Ukrainie. Świat nie zdaje sobie bowiem do końca sprawy z tego, co dzieje się za naszą wschodnią granicą.

– Celem tych meczów jest poinformowanie społeczności międzynarodowej o straszliwej wojnie w Ukrainie – oznajmił klub. 

Jak wspomnieliśmy, pierwszym rywalem na mapie Dynama będzie Legia Warszawa. Kibice „Wojskowych” nie podchodzą jednak optymistycznie do przyjęcia ukraińskiego klubu. Stołeczni fani uważają, że władze Dynama spełniają pragnienia Kremla.

– Wedle przedstawionych wiarygodnych dowodów i informacji, właściciele Dynama, bracia Surkis, prezentują od zawsze postawy prorosyjskie, współpracują z rosyjskimi politykami i lobbystami – napisano na legionisci.com.

– W związku z powyższym, zdecydowaliśmy, że nie weźmiemy udziału w tym meczu. Do władz Legii apelujemy zaś o przekazanie dochodu z tego meczu na konto sprawdzonej fundacji, a nie zasilanie Dynama Kijów i prorosyjskich braci Surkisów – dodano w komunikacie. 

Kamil Grosicki ocenił losowanie MŚ. „Układ gier jest korzystny, więc jest duża szansa na awans”

Po niemal rocznej przerwie Kamil Grosicki wrócił do reprezentacji Polski. W wywiadzie z „Super Expressem” piłkarz Pogoni Szczecin zdradził, jakie uczucia towarzyszyły mu przy powrocie na zgrupowanie reprezentacji Polski. Ocenił także naszą grupę na Mundialu w Katarze.

Kamil Grosicki jest jednym z najbardziej utytułowanych piłkarzy reprezentacji Polski w XXI wieku. W narodowych barwach rozegrał w sumie 84 oficjalne mecze, a do tego zdobył 17 bramek. Pod względem liczby rozegranych meczów zajmuje on 11. miejsce, biorąc pod uwagę całą historię naszej reprezentacji.

Powrót do reprezentacji

Ostatnie kilkanaście miesięcy nie były jednak zbyt udane dla Kamila Grosickiego. Co prawda pojawił się on na pierwszym zgrupowaniu w 2021 roku (i zarazem pierwszym pod okiem Paulo Sousy), jednak kolejne miesiące nie były już tak udane. Do samego końca pracy Paulo Sousy z reprezentacją nie było w niej miejsca dla Grosickiego. W marcu tego roku, po niemal rocznej przerwie, 33-latek wrócił do reprezentacji Polski. Szansę doświadczonemu piłkarzowi dał nowy selekcjoner, Czesław Michniewicz.

– Tęskniłem. Nie muszę powtarzać, że gra w reprezentacji zawsze była moim celem i marzeniem. Wróciłem do niej po roku. Zagrałem 20 minut ze Szkocją, a przeciwko Szwecji nie zagrałem, ale byłem gotowy wejść na boisko, gdyby trener potrzebował mojej pomocy. Trener zna moją wartość i wie, że jestem doświadczonym piłkarzem – opowiedział Kamil Grosicki.

– W mojej głowie były myśli o zakończeniu kariery reprezentacyjnej w przypadku, gdybyśmy nie awansowali. W takiej sytuacji pewnie budowano by nowy zespół, stawiając na młodych zawodników. Awansowaliśmy, więc moja kariera w kadrze może jeszcze trwać – dodał 33-latek.

Ocena losowania

Dzięki zwycięstwu z reprezentacją Szwecji, Biało-Czerwoni awansowali na Mistrzostwa Świata w Katarze. Za nami także losowanie fazy grupowej. Polska trafiła do grupy „C” wraz z reprezentacjami Argentyny, Meksyku i Arabii Saudyjskiej. Jak losowanie ocenia Kamil Grosicki?

– Chciałbym mieć przyjemność zagrać albo być w meczu, przeciwko Messiemu. Przeciwko Cristiano Ronaldo grałem w reprezentacji trzykrotnie, a przeciwko Messiemu nigdy. To byłoby świetne zwieńczenie kariery w kadrze – skomentował Grosicki.

– Bardzo ciekawa grupa i fajnie, że mamy rywali spoza Europy. Dobrze będzie zagrać z takimi drużynami, a nie z tymi którymi gramy zazwyczaj w eliminacjach do wielkich turniejów, nawet jeśli to świetne drużyny – Włochy, Niemcy czy Holandia. Układ gier jest korzystny, więc jest duża szansa na awans. Ktoś powie, że na poprzednim mundialu też graliśmy z drużynami spoza Europy i nie daliśmy rady. Wierzę, że teraz będzie inaczej, ale musimy grać z pełną determinacją  – dodał.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Argentyna, Meksyk i Arabia Saudyjska. Jak do tej pory szło nam z tymi reprezentacjami?


źródło: super express

Emocjonalna wiadomość Jakuba Modera po zerwaniu więzadeł. „Długa droga przede mną”

W ostatnim meczu ligowym przeciwko Norwich City Jakub Moder doznał groźnie wyglądającej kontuzji. Później okazało się, że piłkarz „Mew” zerwał więzadła krzyżowe w kolanie i czeka go długa przerwa w treningach. 22-latek opublikował na Instagramie emocjonalną wiadomość do kibiców. 

„Modziu” był jednym z architektów sukcesu reprezentacji Polski na Stadionie Śląskim. Biało-Czerwoni pokonali Szwecję 2:0, a młody pomocnik rozegrał pełne spotkanie. Jego chwile radości nie potrwały jednak długo, ponieważ kilka dni później doznał katastrofalnej w skutkach kontuzji.

W sobotnim starciu przeciwko Norwich City Moder miał wyjść na boisko na kilka minut, aby nie przeciążyć organizmu po zgrupowaniu kadry. Graham Potter posłał Polaka do boju w 83. minucie gry. 5 minut później były zawodnik Lecha Poznań musiał opuścić plac gry w asyście lekarzy.

Sytuacja od początku nie wróżyła nic dobrego. W szczególne zaniepokojenie mogły wprawić sceny, które kibice ujrzeli kilka chwil później. Moder został wyniesiony do szatni na noszach.

Fatalna diagnoza

Do oficjalnego komunikatu klubu wszyscy pozostawiali sobie nadzieję na to, że piłkarz Brighton nie zerwał więzadeł krzyżowych w kolanie. Niestety diagnoza jest jednoznaczna i z właśnie taką kontuzją będzie musiał zmagać się reprezentant Polski. W tym momencie nie wiadomo czy uda mu się wrócić na mundial w Katarze.

– Ciężko mi cokolwiek napisac w takim momencie, bo jeszcze kilka dni temu przeżywałem najlepsze chwile w moim życiu, a dzisiaj jestem po fatalnej diagnozie i przed operacją. Długa droga przede mną, ale zrobie wszystko, żeby jak najszybciej wrócić na boisko! Dziękuje za wszystkie słowa wsparcia i wiadomosci, bardzo to doceniam. Widzimy sie za pół roku (pisownia oryginalna) – napisał Moder na Instagramie.

Adrien Rabiot wściekły po porażce z Interem. „Szkoda wyniku, ale trudno jest grać 11 na 12”

W niedzielny wieczór Juventus Turyn poległ w starciu z Interem Mediolan (0:1). Po meczu swojego niezadowolenia nie krył piłkarz Starej Damy, Adrien Rabiot.

W 31. kolejce włoskiej Serie A doszło do niewątpliwego hitu, jakim było spotkanie Juventusu Turyn i Interu Mediolan. Oba zespoły znajduję się w czołowej czwórce ligowej tabeli z niewielką stratą do liderującego AC Milan. Przed rozpoczęciem tego meczu Inter wyprzedzał Juventus o zaledwie jeden punkt. Można było zatem śmiało stwierdzić, że jest to spotkanie o „6 punktów”.

Stroną dominującą w tym spotkaniu był Juventus, który raz za razem stwarzał sobie dobre okazje do zdobycia bramki. W szeregach Interu dobrze dysponowany tego dnia był Samir Handanović, który nie dopuścił do  utraty gola. Piłkarze gości ograniczyli swoje poczynania ofensywne do absolutnego minimum. Najlepiej o tym świadczy statystyka oddanych celnych strzałów na bramkę rywala, która wyniosła jeden. Przyjezdni postawili na jakość, a nie na ilość i ten jedyny celny strzał na bramkę zakończył się golem.

W samej końcówce pierwszej połowy arbiter przyznał Interowi rzut karny. Wojciech Szczęsny stanął na wysokości zadania i obronił jedenastkę, jednak sędzia nakazał powtórzyć rzut karny. Za drugim razem Hakan Calhanoglu wyszedł z tarczą ze starcia z polskim bramkarzem. Była to jedyna bramka w tym spotkaniu.

Po meczu swojej irytacji nie krył piłkarz Juventusu, Adrien Rabiot. Francuz umieścił na swoim koncie na Instagramie wpis, w którym odniósł się do pracy sędziego.

– Świetna gra, wszyscy dobra robota! Szkoda wyniku, ale trudno jest grać 11 na 12! – napisał Adrien Rabiot.

 

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Adrien Rabiot (@adrienrabiot_25)

Koniec plotek na temat transferu. Matty Cash związał się z Aston Villą wieloletnim kontraktem

Już ostatecznie wyjaśniła się kwestia przyszłości Matty’ego Casha. Reprezentant Polski podpisał nowy, pięcioletni kontrakt z Aston Villą. Obrońca zakomunikował ten ruch przez swoje media społecznościowe. 

Wraz z wzrostem formy Casha pojawiły się spekulacje na temat potencjalnego transferu do silniejszego klubu. Hiszpańskie media szczególnie głośno pisały o przenosinach 24-latka do Atletico Madryt. Włosi sugerowali natomiast, że defensor może trafić do Milanu. 4-krotny reprezentant Polski już podczas zgrupowania kadry dał do zrozumienia, że nigdzie się nie wybiera.

– Chcę dalej grać w Aston Villi. Świetnie się tu czuję, nie chcę odchodzić. To dopiero mój drugi sezon w Premier League, a na Wyspach każdy chłopak marzy od małego, aby w niej zagrać. Ja to marzenie spełniłem i chcę je kontynuować – mówił Cash w rozmowie z portalem „WP Sportowe Fakty”.

 

Nowy kontrakt

W poniedziałek defensor Aston Villi potwierdził swoje słowa. Cash przez swoje media społecznościowe poinformował o przedłużeniu kontraktu z „The Villans” o kolejne pięć lat.

– Cieszę się, że mogę przedłużyć mój pobyt w Aston Villi o kolejne 5 lat. Kocham grać dla tego klubu i nie mogę się doczekać, aby kontynuować tę ekscytującą podróż. Dziękuję „Gaffa” (Steven Gerrard)  i wszystkim w klubie za danie mi tej szansy, a zwłaszcza wam fanom za ciągłe wsparcie – napisał Cash na Twitterze.

Matty Cash trafił do Aston Villi na początku sezonu 2020/2021. Nottingham Forrest zarobiło na jego transferze prawie 16 milionów euro. Dotychczas 24-latek zanotował w brawach klubu z Birmingham 60 występów we wszystkich rozgrywkach.

Upadł temat transferu Szymańskiego do Realu Sociedad. Przenosiny do Hiszpanii nadal możliwe

Sebastian Szymański po zakończeniu sezonu 2021/2022 niemal na pewno opuści Dynamo Moskwa. 22-latek łączony był z Realem Sociedad, wiadomo jednak, że transfer do tej drużyny jest mało prawdopodobny. Mariusz Piekarski poinformował o innych potencjalnych kierunkach dla swojego klienta. 

W aktualnej kampanii ligowej Sebastian Szymański gra jak z nut. Reprezentant Polski jest kluczową postacią w ofensywie Dynama Moskwa. Do tej pory strzelił 6 bramek i dołożył do tego 8 asyst. Jego spokój przerwała jednak sytuacja polityczna w Rosji. Po ataku na Ukrainę stało się jasnym, że były zawodnik Legii Warszawa musi poszukać nowego klubu. O całej sytuacji opowiedział Mariusz Piekarski.

– Mamy kilka rozwiązań. W przypadku klubów Premier League, włoskich i niemieckich nie ma szans, żeby dopasować się do tego okienka, które zostało otworzone przez piłkarskie władze dla piłkarzy z Rosji i Ukrainy. I tak by było najrozsądniej – podjąć tę decyzję po lidze, bo został jakiś miesiąc grania. Cieszę się, że Sebastian utrzymuje wysoką formę, bo znowu trafił do jedenastki kolejki. Mamy duży wybór i będziemy wybierać między klubami z lig TOP5. Sebastian ma ulubione rozgrywki, a my mamy parę ciekawych tematów i jesteśmy w kontakcie z klubami. Na spokojnie. Zostało 4-5 tygodni i po lidze wyjaśni się sytuacja, gdzie będzie grał Szymański – zaczął.

– W klubie wszyscy są świadomi, że po sezonie Sebastian odchodzi. Zaczynamy konkretne rozmowy z jego potencjalnym pracodawcami i Dynamo Moskwa o tym wie. Są to zaawansowane rzeczy. Kwota? Takiej nie rzucę, ale nie jest to kilka, a „naście” milionów euro – zdradził Piekarski w „Kanale Sportowym”. 

Kierunek Hiszpania?

W ostatnim czasie media głośno spekulowały na temat potencjalnego transferu Szymańskiego do Realu Sociedad. Jak się okazało, agent Szymańskiego nie prowadzi już rozmów z klubem z San Sebastian. Mimo to przeprowadzka na Półwysep Iberyjski nadal wchodzi w grę.

– To podali hiszpańscy dziennikarze. My w tym kraju rozmawiamy z innymi klubami. Wcześniej byliśmy w kontakcie z Realem Sociedad, ale bez jakiegoś większego odzewu z ich strony. Pamiętajmy też, że Sebastian jest drogim piłkarzem. Sytuacja na świecie sprawia, że cena spada, ale ciągle jest na tyle wysoka, że klubów ze środka lig TOP5 – poza angielską – często na niego nie stać – wyjaśnił. 

Mariusz Piekarski o przyszłości Michała Karbownika: „Tam się najlepiej czuje”

Na razie nie wiadomo, jaka przyszłość czeka Michała Karbownika. Kariera 21-latka stanęła na równi pochyłej po odejściu z Legii. Mariusz Piekarski, agent zawodnika w programie „Polacy pod Lupą” zdradził plany swojego podopiecznego. 

„Karbo” w październiku 2020 roku do Brighton z Legii Warszawa. Do definitywnego transferu notabene jednak wtedy nie doszło. Do zimy reprezentował jeszcze barwy stołecznej drużyny w ramach wypożyczenia.

Niestety po ostatecznej przeprowadzce do Anglii w styczniu ubiegłego roku Karbownik nie zdołał przebić się do składu „Mew”. Uzbierał zaledwie dwa występy w pierwszej drużynie, więc Brighton zdecydowało się go wypożyczyć. W ten sposób 21-latek trafił do Olympiakosu w sierpniu 2021 roku.

W Grecji piłkarz ponownie zderzył się ze ścianą. Mimo kilku występów nie zagrzał na długo miejsca w pierwszym składzie i głównie występował w rezerwach. Niebawem kończy się wypożyczenie, więc Karbownik szykuje się do powrotu do Brighton.

Co dalej?

Mariusz Piekarski, agent zawodnika, przyznaje, że ma już pewne plany na dalszy rozwój kariery swojego podopiecznego. Najpierw jednak, wraz z Karbownikiem, chcą je przedyskutować z władzami Brighton.

– Możemy mieć plany, ale musimy je skonsultować z Brighton. Olympiakos? Na pewno liczyliśmy na więcej – wyjaśnił w programie „Polacy pod Lupą”. 

– Dostał troszeczkę szans, cztery mecze grał z rzędu w podstawowym składzie, w piątym wszedł z ławki, miał asystę. Później po kontuzji też trzy mecze pod rząd zagrał, nie przekonał trenera – dodał.

– Gra na boku obrony troszeczkę go ogranicza. Uważam, że mógłby dać więcej w środku. I będziemy na pewno zmieniać klub. Nie wszystkie kluby widziały go na środku pomocy, ale będziemy się upierać. Taki jest nasz plan. Chce iść tam, gdzie będzie grał na środku pomocy, bo tam się odnajduje i najlepiej czuje – zaznaczył agent. 

– Nie będziemy już kombinować z lewą czy prawą obroną, bo jak widać w Brighton się nie przebił na tej pozycji, w Olympiakosie się nie przebił na tej pozycji. Idziemy do klubu, który będzie widział Michała na środku pomocy, da mu przynajmniej więcej szans, aby się pokazał i udowodnił, że to jest jego pozycja – podsumował Piekarski. 

Polska i Meksyk zagrają o wyjście z grupy? U naszych rywali „jest duża napinka”

Reprezentacja Polski na inaugurację mistrzostw świata w Katarze zmierzy się z Meksykiem. Dla obu stron będzie to bardzo ważny mecz, niewykluczone, że przesądzający o wyjściu z grupy. Michał Matlak, ekspert od meksykańskiej piłki w programie „Misja Sport” twierdzi, że nasi rywale także „napinają się” na to spotkanie. 

Polska na nadchodzącym mundialu znajdzie się w grupie „C” z Argentyną, Meksykiem i Arabią Saudyjską. Rozpoczniemy od meczu z drugą z wymienionych drużyn. Spotkanie zaplanowano na 22 listopada w Dosze.

Obustronna napinka

Pierwsze spotkanie na dużej imprezie jest bardzo istotne. Od niego tak naprawdę zależy ułożenie grupy, pod kątem walki o wejście do fazy pucharowej. Wiemy to my, ale wiedzą to także Meksykanie. Według Michała Matlaka będzie to spotkanie o wyjście z grupy.

– W Meksyku, tak samo, jak w Polsce, mówi się, że ten pierwszy mecz będzie bardzo ciężki, ale też decydujący, żeby potem do Argentyny obie drużyny podchodziły z lepszą pozycją – stwierdził ekspert od meksykańskiego futbolu w „Misja Sport” na „Onecie”. 

– Pierwsze nagłówki gazet w Meksyku: zagramy z Messim, Lewandowskim. Jest duża napinka po obu stronach oceanu na dobre otwarcie tych mistrzostw świata – dodał Matlak.

Cztery dni po meczu z Meksykiem Polska zmierzy się z Arabią Saudyjską. 30 listopada, na zakończenie fazy grupowej, czeka nas natomiast rywalizacja z Argentyną, a więc pojedynek Messi vs Lewandowski.