Nagelsmann rozbity po kompromitacji Bayernu w LM. „Rozmawiał z psychologiem”

Przygoda Juliana Nagelsmanna z Bayernem Monachium nie przebiega tak, jak wyobrażano to sobie na początku. 34-latka mocno dotknęła krytyka, jaka na niego spadła oraz ostatnie niepowodzenia. „Bild” zdradził, że na środowym treningu Bawarczyków szkoleniowiec wydawał się być nieobecny. 

Bayern Monachium we wtorek pożegnał się z Ligą Mistrzów. W ćwierćfinale „Die Roten” musieli uznać wyższość Villarrealu (1-2 w dwumeczu). Tym samym Bawarczykom do wygrania została jedynie Bundesliga.

Jest o czym myśleć

Bieżący sezon w wykonaniu Bayernu jest generalnie nie najlepszy. Wśród kibiców i dziennikarzy już słychać, że Nagelsmann nie odnajduje się w tak wielkim klubie. Według „Bilda” szczególnie szkoleniowca zabolała jednak porażka w Lidze Mistrzów.

– Julian Nagelsmann oraz Benjamin Glueck jako ostatni opuścili wczoraj Allianz Arenę (tuż po godzinie 1:00). Trener i jego wideo analityk nie chcąc tracić czasu, od razu rozpoczęli pracę nad spotkaniem. Przygotowano fragmenty wideo z gry FCB oraz przemówienie do zespołu – cytuje Gabriel Stach.

– Dziś nad ranem Nagelsmann wyraźnie przygnębiony pojawił się przy Saebener Strasse. W południe, po treningu dla rezerwowych, trener rozmawiał przez dłuższy czas z psychologiem Dr. Pelką, po czym w milczeniu przez około 10 minut przechadzał się boso po murawie – dodaje.

– Nagelsmann był wyraźnie wycofany i milczący – nigdy dotąd nie widziano takiego zachowania u Nagelsmanna – podsumował.

 

Lekarz reprezentacji Polski: „Glik jest niezwykłym przypadkiem. Do niego podchodzimy inaczej”

Jacek Jaroszewski udzielił wywiadu Przeglądowi Sportowemu. Lekarz reprezentacji Polski zdradził kulisy występu Kamila Glika przeciwko Szwecji. Obrońca Biało-Czerwonych całe spotkanie zmagał się z kontuzją.

Niezwykły przypadek Kamila Glika

Kamil Glik wystąpił w meczu ze Szwecją z kontuzją. Uraz pogłębił się po kilku minutach spotkania. Doświadczony obrońca zagrał jednak do samego końca. Lekarz reprezentacji Polski opowiedział o kulisach występu 34-letniego stopera.

– Glik jest niezwykłym „przypadkiem”. Ze Szkocją mocno naderwał mięsień dwugłowy uda. W normalnych okolicznościach zawodnik wypada na trzy tygodnie, a sztab informuje selekcjonera, że nie ma szans na udział w meczu po pięciu dniach. Ale Kamil jest ulepiony z innej gliny. Do niego, w sytuacjach związanych z jego urazami, podchodzimy inaczej – powiedział Jacek Jaroszewski.

– Po powrocie ze Szkocji chciałem go wziąć na badanie USG, żeby wiedzieć, w jakim stopniu jest naderwany mięsień. Byłem przekonany, że gdzieś między 10 a 30 procent, ale chciałem dokładnie sprawdzić. Usłyszałem tylko: „Doki, po co ta cała diagnostyka i informacja, skoro i tak planuję grać ze Szwecją” – dodał.

– Testem był ostatni trening i na nim Kamil wyglądał znośnie. W piątej minucie barażu uraz w pełni się odnowił. Michał Helik był przygotowany do wejścia na boisku, my obserwowaliśmy Kamila. A on cały czas pokazywał, że daje radę. W przerwie usłyszałem: „Doki, nie jest dobrze, ale gram dalej”. Wykorzystaliśmy wszystkie sposoby wyłączenia bólu i było widać, że Kamil cierpi, ale nadąża. W ogóle w przerwie sytuacja była niewesoła – na urazy narzekali też Bartek Bereszyński i Krystian Bielik. Powiedziałem trenerowi, że w każdej chwili może być konieczna zmiana. Wszyscy dograli do końca – podsumował lekarz kadry Biało-Czerwonych.

Zobacz również: Lewandowski mógł ominąć mecz ze Szwecją. „Występ był realnie zagrożony”

Źródło: Przegląd Sportowy

Lewandowski mógł ominąć mecz ze Szwecją. „Występ był realnie zagrożony”

Lekarz reprezentacji Polski udzielił wywiadu Przeglądowi Sportowemu. Jacek Jaroszewski zdradził, że niewiele zabrakło, aby Robert Lewandowski nie zagrał w finale baraży przeciwko Szwecji.

„Lewy” mógł nie zagrać w kluczowym spotkaniu

Robert Lewandowski strzelił jedną z dwóch bramek w meczu Polska – Szwecja (2:0). Biało-Czerwoni mogli jednak wystąpić bez swojego kapitana. O szczegółach poinformował Jacek Jaroszewski, który udzielił wywiadu Przeglądowi Sportowemu.

– Dzień przed spotkaniem w Glasgow z treningu zszedł Robert Lewandowski, jego występ ze Szwecją był realnie zagrożony. Przy ostatnim strzale naciągnął więzadło poboczne w kolanie – zdradził lekarz reprezentacji Polski.

– Przez kolejne dni miał zakaz uderzania piłki prawą nogą. Na baraż wyszedł, choć nie było to takie pewne. Fizjoterapeuci wykonali świetną robotę, wzorowo ułożyła się współpraca sztabu medycznego z selekcjonerem, który rozumiał potrzebę szerokich indywidualizacji treningów u wszystkich zawodników mających kłopoty zdrowotne – dodał Jacek Jaroszewski.

Zobacz również: Optymizm lekarza reprezentacji Polski ws. Jakuba Modera. „Ma szansę pojechać na mundial”

Źródło: Przegląd Sportowy

Wisła Kraków: Współpracownicy, sponsorzy i trener gotowi zostać z klubem po ewentualnym spadku

Dawid Błaszczykowski wypowiedział się na temat przyszłości Jerzego Brzęczka podczas środowego spotkania z mediami. Prezes Wisły Kraków zdradził, że były selekcjoner zadeklarował swoją chęć do pozostania nawet w przypadku degradacji do pierwszej ligi.

Trudna sytuacja w lidze

Krakowianie w poprzedniej kolejce rozbili u siebie Górnik Zabrze (4:1), jednak wciąż muszą walczyć o przetrwanie. Biała Gwiazda zajmuje 16. miejsce w tabeli PKO BP Ekstraklasy. Podopieczni Jerzego Brzęczka uzbierali 28 punktów w 28 spotkań. Do bezpiecznej strefy Wiślakom brakuje trzech punktów (15. lokatę zajmuje Zagłębie Lubin z 31 punktami na koncie).

Deklaracja Brzęczka

Prezes Wisły Kraków opowiedział o deklaracji Jerzego Brzęczka w przypadku degradacji do pierwszej ligi. Dawid Błaszczykowski zdradził, że były selekcjoner jest gotowy zostać w klubie z ulicy Reymonta.

– Trener Brzęczek zadeklarował, że nawet jeśli spadniemy do pierwszej ligi, to jest gotowy zostać. Ja ze swojej strony chciałbym dodać, że również chciałbym, żeby trener został nawet jeśli – nie daj Boże – spadniemy – powiedział prezes Białej Gwiazdy.

Sponsorzy, współpracownicy i budżet

Dawid Błaszczykowski dodał również, że wszyscy współwłaściciele oraz większość sponsorów zostanie z Wisłą Kraków w przypadku spadku. Nie ma także większych obaw w sprawie budżetu Białej Gwiazdy.

– Należy im się za to wielki szacunek. W trakcie dotychczasowej współpracy wypracowaliśmy sobie biznesowe zaufanie i ci ludzie nadal chcą z nami być. Niedawno czytałem artykuł prasowy na temat budżetów klubów w pierwszej lidze. Nie wiem, jak bardzo te dane są prawdziwe, ale dowiedziałem się, że budżet Widzewa wynosi 15 milionów złotych, a Miedź Legnica ma około 11 milionów. Nasz budżet na pewno się zmniejszy po ewentualnym spadku, ale na pewno nie będzie niższy niż te kwoty, o których mowa w przypadku Miedzi – podsumował prezes Wisły.

Źródło: Sport.pl

Wysokie ceny dotknęły Wisłę Kraków. Prawie milion złotych za rachunki w okresie zimowym

W ostatnich miesiącach ceny idą znacznie w górę. Przedstawiciel Wisły Kraków ujawnił, ile klub zapłacił za korzystanie z gazu w okresie zimowym. Kwota zwala z nóg.

Wysokie rachunki

Podwyżka cen dotknęła także kluby sportowe. Wzrosty opłat za prąd i gaz są teraz zdecydowanie większe, niż chociażby rok temu. Prezes Wisły Kraków opowiedział o rachunkach za gaz w zimowym okresie. Ich wartość jest bardzo wysoka.

– Za okres od grudnia do lutego otrzymaliśmy rachunek w wysokości 920 tysięcy złotych. Za sam styczeń wyniosło 400 tysięcy – powiedział Dawid Błaszczykowski na środowym briefingu prasowym.

Kolejne zaskoczenie

Okazało się, że to nie jedyne finansowe zaskoczenie dla Białej Gwiazdy. Wisła Kraków miała otrzymać od tureckiego Altay SK część kwoty za transfer Mateusza Lisa.

– Przelew nie przyszedł. Kolejna, ostatnia rata zaplanowana jest na kwiecień. Łącznie chodzi o 600 tysięcy euro. Wisła wystąpiła już w tej sprawie do FIFA. Tam będzie dochodziła sprawiedliwości – przekazał Mateusz Miga z TVP Sport.

Wisła Kraków jeszcze niedawno zmagała się z ogromnymi problemami finansowymi. Ich sytuacja w kasie klubowej się poprawiła, jednak klub przeżywa kryzys sportowy. Biała Gwiazda zajmuje 16. miejsce w tabeli PKO BP Ekstraklasy. Podopieczni Jerzego Brzęczka uzbierali 28 punktów w 28 spotkań. Do bezpiecznej strefy Wiślakom brakuje trzech punktów (15. lokatę zajmuje Zagłębie Lubin z 31 punktami na koncie).

Źródło: TVP Sport

Paulo Sousa wściekły na brazylijskich dziennikarzy. „Nie wydaje mi się to przejawem szacunku”

Paulo Sousa wyraził swoje niezadowolenie z powodu pojawiających się w brazylijskich mediach plotek o możliwej zmianie trenera. Portugalski szkoleniowiec powiedział o przejawie braku szacunku.

Przygoda Paulo Sousy w brazylijskim Flamengo nie rozpoczęła się najlepiej. Flamengo pod wodzą nowego szkoleniowca przegrało starcie o Superpuchar Brazylii. Ponadto podopieczni Sousy nie zdołali zwyciężyć rozgrywek o mistrzostwo stanu Rio De Janeiro. Na domiar złego piłkarze Flamengo nie potrafili także zwyciężyć na inaugurację nowego sezonu Serie A. W pierwszej kolejce jedynie zremisowali 1:1 z Atletico Goianiense.

Sousa krytykuje media

Na poprawę nastrojów Flamengo zdołało odnieść zwycięstwo w drugiej kolejce Copa Libertadores. Minionej mocy Brazylijczycy pokonali argentyński klub Talleres Cordoba 3:1. Na pomeczowej konferencji prasowej Paulo Sousa skrytykował dziennikarzy. Ostatnio w brazylijskich mediach pojawiła się informacja o możliwym powrocie Jorge Jesusa.

– Musimy zrozumieć, że to normalne, że kibice okazują komuś swoją sympatię. Natomiast nie jest normalne to, że posiada się z góry nastawienie A lub B do trenera A, czy zawodnika B. Nie wydaje mi się to przejawem szacunku także, jeśli chodzi o prasę. Ale to nas nie dotyczy. Jesteśmy drużyną, która od samego początku jasno określiła ideę gry – skomentował Paulo Sousa.


źródło: flamengo.com.pl

Mario Gomez krytykuje Lewandowskiego. „Jest zbyt samolubny w kwestii własnej przyszłości”

Po opadnięciu Bayernu Monachium z Ligi Mistrzów posypało się wiele gorzkich słów w kierunku zespołu Juliana Nagelsmanna. Oberwał także Robert Lewandowski. Zdaniem Mario Gomeza ostatnie plotki dotyczące transferu polskiego napastnika mogły źle wpłynąć na nastroje w szatni.

Bayern Monachium poległ w pierwszym meczu z Villarreal 0-1. Wiele osób uznało ten wynik za wypadek przy pracy i uważało, że w rewanżu na własnym obiekcie Bayern spokojnie odrobi straty. Tak się jednak nie stało. Mocno defensywnie grający Hiszpanie postawili ogromny opór Bawarczykom. Ostatecznie rewanżowy pojedynek zakończył się remisem 1-1. Tym samym Villarreal awansował do półfinału Ligi Mistrzów, a zespół Juliana Nagelsmanna pożegnał się z rozgrywkami.

Lewandowski skrytykowany

W ostatnich dniach wiele mówiło się na temat przyszłości Roberta Lewandowskiego. W mediach pojawiła się informacja o możliwym transferze do FC Barcelony. Po wczorajszym meczu Mario Gomez, były piłkarz Bayernu, stwierdził, że ostatnie doniesienia mediów mogły mieć zły wpływ na zespół.

– Osobiście uważam, że jest świetnym napastnikiem. Ale biorąc pod uwagę ogólną sytuację, jest zbyt samolubny w kwestii własnej przyszłości – ocenił Mario Gomez, cytowany przez „sport.pl”.

– Myślę, że te wszystkie destrukcyjne pożary wpływają niekorzystnie na zespół – dodał Niemiec.


źródło: sport.pl

Optymizm lekarza reprezentacji Polski ws. Jakuba Modera. „Ma szansę pojechać na mundial”

Jakub Moder doznał poważnej kontuzji, która wyklucza go z gry na kilka miesięcy. Lekarz reprezentacji Polski jest jednak optymistą. W rozmowie z „Przeglądem Sportowym” przekazał, że istnieje szansa, by Moder pojechał na Mundial, który zostanie rozegrany jesienią tego roku.

Ogromny pech spotkał Jakuba Modera. W pierwszym meczu po powrocie ze zgrupowania reprezentacji Polski nie znalazł się w wyjściowym składzie Brighton na mecz z Norwich. Na murawę wszedł w drugiej połowie i już po kilku minutach musiał ją opuścić. 23-latek zerwał więzadła krzyżowe.

Długa rehabilitacja

Na powrót po zerwaniu więzadeł krzyżowych trzeba czekać kilka długich miesięcy. W tym czasie piłkarz musi wykonywać ciężką pracę podczas rehabilitacji. Postęp w tym procesie w znacznej mierze determinuje czas, po którym piłkarz będzie mógł wrócić do gry. Znaczącym czynnikiem wpływającym na czas rekonwalescencji jest także wybór rodzaju operacji. Zdaniem lekarza reprezentacji Polski, Jacka Jaroszewskiego, wybrana opcja przez Jakuba Modera powinna pozwolić mu na powrót do zdrowia po około sześciu miesiącah.

– Doznał jednego z gorszych urazów, jeśli chodzi o czas leczenia i rehabilitacji. Metoda, którą będzie operowany – z użyciem przeszczepu pobranego z więzadła rzepki – pozwala wrócić do gry po pół roku – ocenił Jacek Jaroszewski.

– Warunkiem powrotu po sześciu miesiącach jest kompleksowa praca określonego sztabu ludzi z zawodnikiem, codzienna praca, trening siłowo-stabilizacyjny. Musi być pod stałą opieką fizjoterapeuty, wykorzystać wszystkie możliwości treningu – zaznaczył lekarz reprezentacji Polski.

– Trzeba wykonać kompleksową pracę z profesjonalnym zespołem ludzi i nakreślić plan powrotu, by krok po kroku celować w te sześć miesięcy, oczywiście nie poświęcając zdrowia i niczego nie przyspieszając, bo za każdym razem to indywidualna sprawa. Jeden wróci po 5,5 miesiącach, inni po ośmiu. Kuba ma szansę pojechać na mundial – dodał.

Wybór leczenia

Lekarz reprezentacji Polski zdradził, jak przebiegało postępowanie z wyborem metody leczenia. Po konsultacjach Moder zdecydował się poddać operacji pod okiem Angielskiego lekarza.

– Kuba ma świetny sztab medyczny, który z nim rozmawia i bierze jego zdanie pod uwagę. Po rozważeniu operacji w wersji polskiej i włoskiej oraz spotkaniu z czołowym angielskim ortopedą wykonującym ten typ zabiegów, Kuba zdecydował się na zabieg w Anglii – przekazał Jacek Jaroszewski.

– Na Whatsupie powstała grupa dyskusyjna założona przez klub, do której zaproszono także mnie, Kubę oraz jego menedżerów. To bardzo w porządku zachowanie – zdradził.

– Istnieje szansa, by Kuba wrócił na boisko w październiku, pokazał się selekcjonerowi i dał sobie szansę występu w mistrzostwach świata – dodał.


źródło: przeglad sportowy

Modrić na ustach całego świata. Piłkarze, dziennikarze i kibice wychwalają asystę [WIDEO]

Real Madryt zameldował się w półfinale Ligi Mistrzów po dwumeczu z Chelsea (5-4). W kluczowym momencie rewanżu z „The Blues” kapitalną asystą popisał się Luka Modrić. Podanie Chorwata do Rodrygo odbiło się szerokim echem w mediach. 

„Królewscy” w pierwszym meczu gładko ograli Chelsea na Stamford Bridge (3-1). W rewanżu role się odwróciły i to ekipa z Premier League postawiła swoje warunki. Do 75. minuty „The Blues” wygrywali na Santiago Bernabeu 3-0 i dopiero gol Rodrygo, po świetnym podaniu Modricia, dał Realowi dogrywkę.

Zachwyty z całego świata

Podanie Chorwata do młodszego kolegi okrzyknięto niemal dziełem sztuki. Zachowaniem pomocnika zachwycają się dziennikarze i kibice z całego świata.

– Maestro Modrić. Asysta klękajcie narody – napisał między innymi Andrzej Twarowski, komentator Canal+.

– Co za pass! Co za strzał z pierwszej – dodał także Michał Pol.

– Asysta Luki Modricia powina być wystawiona w muzeum. To nie jest piłka nożna – to sztuka – dodał Fabrizio Romano, znany włoski dziennikarz.

Podaniem Modricia zachwycają się również inny piłkarze. Głosy zachwytu płyną między innymi od Cesca Fabregasa czy Nigela de Jonga.

– Niech żyje piłka nożna! Asysta Roku Modrica. Co za gra! – napisał pomocnik AS Monaco.

– Takie podanie Luki Modricia powinno być przestępstwem – dodał de Jong.

Asysta Modricia, po której padł gol na 1-3 dała Realowi dogrywkę. W niech bramkę zanotował Karim Benzema, który wprowadził „Królewskich” do półfinału Ligi Mistrzów.

Thomas Tuchel atakuje Szymona Marciniaka. „Powiedziałem mu o tym”

Real Madryt rzutem na taśmę wywalczył sobie awans do półfinału Ligi Mistrzów. „Królewscy” przegrali z Chelsea 2-3 po dogrywce na Santiago Bernabeu, ale dzięki wygranej 3-1 na Stamford Bridge, mieli lepszy bilans bramkowy (5-4). Po ostatnim gwizdku sporo uwag do poziomu sędziowania miał Thomas Tuchel. Szkoleniowiec „The Blues” uderzył w Szymona Marciniaka. 

Rewanż ćwierćfinałowy należał do meczów z gatunku bardzo trudnych. Mecz opiewał w multum emocji, zwrotów akcji oraz ciężkich decyzji, jakie musiał podjąć sędzia. Dużo pracy miał więc Szymon Marciniak.

Krytyka

Choć generalnie polski arbiter raczej sprostał wyzwaniu, jakie postawiono mu na Bernabeu, to pretensje miał do niego Thomas Tuchel. Niemiec miał do niego żal o rozmowę z Carlo Ancelottim po ostatnim gwizdku.

– Byłem rozczarowany, widząc sędziego uśmiechniętego i żartującego z trenerem rywali po meczu. Myślę, że to zdecydowanie nie był dobry moment, by robić to po ostatnim gwizdku, tuż po tym, jak jeden z zespołów zostawił serce na boisku i walczył do ostatniego tchu przez 126 minut. Myślę, że arbiter wybrał zły timing na to, powiedziałem mu o tym – powiedział po meczu.

– Nie widziałem gola Marcosa Alonso [nieuznanego – przy. red.], ale jestem nadzwyczaj rozczarowany, że sędzia nie poszedł i sam tego nie sprawdził. Musisz pozostać szefem i nie dawać podjąć decyzji komuś, kto siedzi odizolowany, na krześle – dodał Niemiec.

– Jeśli grasz przeciwko Realowi Madryt, czasami nie możesz oczekiwać, że wszyscy będą mieć odwagę – podsumował. 

Oliver Kahn nie ma wątpliwości. „Lewandowski zostanie z nami po tym sezonie”

Oliver Kahn zaprzeczył ostatnim doniesieniom mediów w sprawie odejścia Roberta Lewandowskiego. Prezes Bayernu Monachium stwierdził, że polski piłkarz zostanie w klubie ze stolicy Bawarii na kolejny sezon.

Robert Lewandowski zwleka z przedłużeniem umowy z Bayernem Monachium. Obecny kontrakt Polaka z Die Roten obowiązuje do 30 czerwca 2023 roku. Pomimo chęci przedłużenia współpracy ze strony Bayernu sam piłkarz nie ogłosił jeszcze swojej oficjalnej decyzji.

Pomimo 33 lat na karku Robert Lewandowski jest w ścisłej czołówce piłkarzy na świecie. Raczej nikt nie ma wątpliwości, że przed polskim napastnikiem jeszcze kilka lat gry na najwyższym poziomie. Kapitalna forma w jakiej od lat znajduje się Lewandowski, wytworzyła ogromne zainteresowanie niemal każdego topowego klubu w Europie.

Zainteresowanie Barcelony

W ostatnich dniach pojawiła się informacja o zainteresowaniu Robertem Lewandowskim ze strony FC Barcelony. Niektóre źródła podały nawet, że obie strony doszły już do wstępnego porozumienia.

Komentarz Olivera Kahna

Głos w tej sprawie zabrał prezes Bayernu Monachium, Oliver Kahn. Legendarny bramkarz zadeklarował, że w przyszłym sezonie Robert Lewandowski będzie występował w barwach Bayernu.

– Wygląda na to, że to będzie konkurs typu – kto wymyśli największą bzdurną historię o Robercie Lewandowskim? Mamy z nim kontrakt do 2023 roku. Rozpoczęliśmy już rozmowy – skomentował Oliver Kahn.

– W każdym razie zostanie z nami po tym sezonie. Nie jesteśmy szaleni i nie oddamy kogoś, który strzela tyle bramek. Poczekamy i zobaczymy – jeśli będzie o czym informować, zrobimy to. Jest absolutnym profesjonalistą i w każdym meczu stara się dać z siebie wszystko – dodał.

Wieczysta Kraków chętna na kolejny głośny transfer. Na celowniku napastnik Jagielloni Białystok

Mimo występów na piątym poziomie rozgrywkowym, Wieczysta Kraków nie boi się dużych nazwisk i sprowadza do siebie zawodników z ciekawą przeszłością. Jak podaje Piotr Koźmiński z WP Sportowe Fakty, IV-ligowiec jest zainteresowany podpisaniem kontraktu z napastnikiem Jagielloni Białystok – Jesusa Imaza.

Po ruchach transferowych Wieczystej Kraków możemy wnioskować, że klub stawia sobie poprzeczkę naprawdę wysoko. Mimo występów w IV lidze, Wojciech Kwiecień nie oszczędza na pensjach swoich zawodników. W końcu na piątym poziomie rozgrywkowym mało kogo stać na Sławomira Peszko, Radosława Majewskiego, Łukasza Burligę, Thibault Moulin czy Franciszka Smudę.

Według Piotra Koźmińskiego to nie koniec dużych nazwisk w Wieczystej. Dziennikarz WP Sportowe Fakty informuje, iż klub ze stolicy Małopolski interesuje się usługami Jesusa Imaza. Hiszpan w ostatnich latach był jedną z wyróżniających się postaci Jagielloni Białystok. Napastnik w 94. występach w barach Dumy Podlasia strzelił 39 goli i 12 razy asystował. Imaz od połowy listopada zmaga się z kontuzją, a jego kontrakt z Jagiellonią obowiązuje do końca czerwca i niewiele wskazuje na to, że zostanie przedłużony.

Hiszpański napastnik w swojej karierze występował już w barwach drużyny z Krakowa. Imaz trafił do Wisły w 2017 roku i spędził w niej nieco ponad 1.5 sezonu. Przez ten czas napastnik rozegrał 49 spotkań, zdobył 14 bramek i zanotował 7 asyst.

Ekspert wypowiedział się nt. sytuacji z polskiego klasyku. „Zabrakło koncentracji i współpracy”

Podczas meczu Lecha Poznań z Legią Warszawa doszło do ogromnej kontrowersji. Lindsay Rose w ostatniej akcji meczu dotknął piłki ręką. Sędzia Damian Sylwestrzak nie zastanawiał się długo nad tą sytuacją. Arbiter powołał się na asystentów z VAR i zakończył mecz. Rafał Rostkowski, który jest ekspertem od spraw sędziowskich w TVP Sport, podważa decyzję arbitrów.

Fatalna decyzja VAR

Rafał Rostkowski udzielił wywiadu redakcji FAKT. Były sędzia piłkarski wypowiedział się na temat sytuacji z sobotniego meczu PKO BP Ekstraklasy pomiędzy Lechem Poznań a Legią Warszawa. Więcej o tym zdarzeniu z weekendu pisaliśmy tutaj.

– Piłka leciała około siedmiu metrów i obrońca Legii Lindsey Rose, nie powinien wykonywać ruchu ręką do piłki. Arbiter był na tyle blisko, że musiał widzieć całe zdarzenie. Mógł natomiast nie dostrzec, w którą cześć ręki legionisty trafiła piłka. Przepisy mówią, że zagranie ręką jest wtedy, gdy futbolówka dotyka ręki poniżej linii pachy. I tu się zgodzę, że sędzia Damian Sylwestrzak mógł mieć wątpliwości. I tu do gry wchodzi VAR – powiedział Rostkowski.

– Sędzia od wideoweryfkacji miał dwa wyjścia: albo mógł powiadomić sędziego, że powinien podyktować rzut karny i pokazać żółtą kartkę za rękę, albo zasugerować arbitrowi głównemu, żeby sam zobaczył powtórki na monitorze. Z żadnego z nich nie skorzystał – dodał.

– Na pewno w Poznaniu arbitrowi zabrakło koncentracji i współpracy z VAR. Generalnie smutne jest, kiedy zespół, bez względu o jakie cele walczący, jest krzywdzony – podsumował.

Były sędzia piłkarski wypowiedział się również o potrzebie istnienia systemu VAR. W rozmowie ze Sport.pl przyznał, że przed erą wideoweryfikacji było zdecydowanie gorzej, ponieważ arbitrzy nie mogli zobaczyć powtórek.

– Cały stadion widział, tylko nie sędzia.

Wrócili na fotel lidera

Mecz Lecha Poznań z Legią Warszawa zakończył się remisem 1:1. Piłkarze i sztab szkoleniowy Kolejorza utrzymuje, że w tym meczu stracili dwa punkty, a nie zyskali jeden. Mimo to ekipa z Bułgarskiej plasuje się obecnie na pierwszej pozycji PKO BP Ekstraklasy.

Źródło: Fakt, Sport.pl

Kamil Grabara rozchwytywany na rynku transferowym. Pojawiło się zainteresowanie z Bundesligi

Kamil Grabara z każdym miesiącem udowadnia swoją wartość na boiskach duńskiej Superligi. Dzięki swoim dobrym występom wzbudził zainteresowanie klubów z niemieckiej Bundesligi.

W lipcu 2021 roku Kamil Grabara przeniósł się z Liverpoolu do FC Kopenhagi. Duński klub zapłacił wówczas za polskiego bramkarza 3,5 miliona euro. Czas pokazał, że ten ruch okazał się strzałem w dziesiątkę zarówno dla Grabary, jak i dla Kopenhagi.

Znakomite statystyki

W trwającym sezonie Kamil Grabara zagrał w 38 meczach we wszystkich klubowych rozgrywkach. W tym czasie zanotował 21 czystych kont. Przeciwnicy zaledwie 24-krotnie potrafili pokonać polskiego bramkarza. Ostatnio Grabara pobił także historyczny rekord ligi duńskiej. 23-letni bramkarz jest niepokonany od ponad 700 minut. Tym samym pobił ponad dwudziestoletni rekord, który należał do Jana Hoffmanna.

Zainteresowanie z Niemiec

Dobra postawa Kamila Grabary nie umknęła uwadze skautów czołowych klubów z Europy. Tomasz Włodarczyk przekazał, że usługami 23-letniego bramkarza zainteresowane są kluby z Bundesligi. Dziennikarz podkreślił, że agent Grabary w ostatnim czasie przeprowadził kilka ciekawych transferów do Niemiec. Mowa tutaj o transferach Bartosza Białka i Jakuba Kamińskiego.

– Co do jego przyszłości, to zostawiłbym otwartą furtkę. Z tego co wiem, to Liverpool ma taką opcję, że mógłby z powrotem sprowadzić go do siebie, ale wydaje mi się, że Kamil może postawić weto. W tym momencie jest mu to chyba niepotrzebne, Alisson nie wyjdzie z bramki na Anfield przez dobre kilka lat – powiedział Tomasz Włodarczyk.

– Co do innych kierunków, to Bundesliga bardzo mocno się tym chłopakiem interesuje, także ze względu na jego agenta, którym jest Bartłomiej Bolek. Kilka transferów do Bundesligi zrobił, więc ten kierunek wydaje mi się bardzo mocno realny. Realne wydaje się też rozwiązanie, że Grabara w Kopenhadze jeszcze zostanie, bo może grać w fazie grupowej Ligi Mistrzów lub Ligi Europy – dodał dziennikarz.


źródło: meczyki.pl