Kolejna rozmowa Kuleszy z Nawałką! Prezes grał na zwłokę z powodu wpisu Mateusza Borka?

Kwestia wyboru selekcjonera reprezentacji Polski nadal nie została rozstrzygnięta. Z najnowszych doniesień dowiadujemy się, że miało dojść do kolejnej rozmowy między Cezarym Kuleszą a Adamem Nawałką.

Pod koniec ubiegłego roku reprezentacja Polski straciła selekcjonera po tym, jak za pracą w Brazylii zaczął rozglądać się Paulo Sousa. Przez ostatnie tygodnie byliśmy zasypywani nazwiskami kandydatów do objęcia naszej drużyny narodowej. W pewnym momencie wydawało się, że selekcjonerem zostanie Adam Nawałka, jednak niedługo później w mediach pojawiła się kandydatura Andrija Szewczenki. Ostateczną decyzję prezesa PZPN mamy poznać 31 stycznia.

Do pierwszego spotkania Cezarego Kuleszy z Adamem Nawałką miało dojść w czwartkowy wieczór, 13 stycznia. Wówczas mówiło się, że obie strony doszły do wstępnego porozumienia ws. warunków kontraktu. O kulisach tamtych rozmów pisaliśmy TUTAJ.

Kolejna rozmowa

Po kilkunastu dniach miało dojść do kolejnego spotkania Nawałki z Kuleszą. Tak przynajmniej wynika z informacji przekazanych przez Adama Godlewskiego z portalu „Sportowy24.pl”. Dowiadujemy się także, że obaj panowie mieli już dojść do ostatecznego porozumienia.

– Udało nam się ustalić, że tuż przed wylotem do Turcji Kulesza ponownie rozmawiał z Nawałką. Podobno naprawdę już bardzo konkretnie, jakby… wcale nie miał do czynienia z kandydatem rezerwowym na selekcjonera – czytamy na portalu „sportowy24.pl”.

Gra na zwłokę

Jak przekazuje Adam Godlewski, opóźnienie związane z ogłoszeniem nowego selekcjonera mogło być spowodowane komentarzami dziennikarzy. Prezes PZPN miał być szczególnie wściekły, gdy dowiedział się o wpisie Mateusza Borka, który 18 stycznia na swoim Instagramie przywitał Adama Nawałkę, jako nowego selekcjonera.

– Z otoczenia prezesa PZPN można zresztą usłyszeć, że – mimo że był już dogadany z tym pretendentem na trenera kadry – sternik związku postanowił zagrać na zwłokę z jego ogłoszeniem przez… media. A konkretnie przez „kościół Nawałki”, jak określani są w federacji komentatorzy i reporterzy sympatyzujący z byłym selekcjonerem – przekazał Adam Godlewski.

– Podobno Kulesza miał się wręcz wściec, gdy dowiedział się o tym, iż Mateusz Borek przesądził – a w zasadzie to ogłosił – już w social mediach, że Nawałka został selekcjonerem. I to miał być (przynajmniej jeden z głównych) powodów przeciągnięcia procesu rekrutacji – czytamy dalej.


źródło: sportowy24.pl

Mocne słowa Antoniego Piechniczka. „To pieniądze pana Kuleszy, czy środki PZPN?”

Adam Nawałka do niedawna był faworytem do objęcia reprezentacji Polski. W ostatnim czasie jego notowania spadły jednak kosztem Andrija Szewczenki. Antoni Piechniczek w rozmowie z katowickim „Sportem” ostro skomentował zachowanie PZPN-u w kierunku byłego selekcjonera. 

64-latek od momentu odejścia Paulo Sousy był głównym faworytem do przejęcia kadry. Sam Nawałka również przyznał, że nie odmówiłby ponownej ofercie PZPN-u. Później jednak doszło do spięć, przez które notowania szkoleniowca znacząco osłabły.

Obecnie największe szanse daje się Andrijowi Szewczence, a ostatnio do grona kandydatów na selekcjonera dołączył Jan Urban. Cezary Kulesza ma mieć już ustalone warunki kontraktu z Ukraińcem. Wybór prezesa poznamy jednak 31 stycznia.

„To nie mebel”

Antoni Piechniczek odniósł się do zamieszania z poszukiwaniem selekcjonera na łamach katowickiego „Sportu”. Były trener stanowczo skrytykował postępowanie PZPN-u wobec Nawałki, używając mocnego porównania.

– Uważam, że został potraktowany niepoważnie. To nie jest mebel, który można odstawić na bok, by sobie stał przez tygodnie, miesiące albo i całe życie. Jeśli prezes Kulesza ustalił warunki i nie uprzedził, że ma jeszcze kogoś w planach, to Adam rzeczywiście może czuć się niezbyt komfortowo – stwierdził Piechniczek.

– Trzeba by mieć tupet, proponując 2,5 miliona euro facetowi, który nie daje żadnej gwarancji tego, że jest lepszy i wygra na Łużnikach, da nam awans na mundial. Czy to są prywatne pieniądze pana Kuleszy, czy środki PZPN? Nawet jeśli ta kasa będzie pochodziła od sponsorów, to po jaką cholerę wyciągać aż tyle? 2, 2,5 czy 3 miliony euro za sezon… – dodał, odnosząc się do kandydatury Szewczenki.

Kręcina wskazał swojego kandydata na selekcjonera. Ostatni raz pracował 13 lat temu

PZPN wciąż nie wybrał nowego selekcjonera dla reprezentacji Polski. Z pomocą do związku przychodzi jego były sekretarz generalny, a więc Zdzisław Kręcina. Wskazał on swojego kandydata na to stanowisko.

31 stycznia Cezary Kulesza ma ogłosić nazwisko nowego selekcjonera reprezentacji Polski. Obecnie najwyżej stoją ponoć akcje Andrija Szewczenki oraz Adama Nawałki. To Ukrainiec ma być jednak w większej części dogadany z PZPN-em w sprawie objęcia „Biało-Czerwonych”.

Nowy kandydat

Zdzisław Kręcina postanowił podać swojego faworyta na stanowisko trenera naszej kadry. W rozmowie z „Interią” wyznał, kogo chciałby zobaczyć w tej roli.

– Moim zdaniem to mistrz świata w kategorii dokonywania niemożliwego. Czego by się nie tknął, kogo by nie prowadził, kończyło się to występem na mundialu. Nazywa się Bora Milutinović. Poznałem tego gościa. Gdyby tylko był 10 lat młodszy – stwierdził były sekretarz generalny PZPN.

– Jestem pewien, że jeszcze dekadę temu powiedziałby krótko: – Dwa miesiące? Mnóstwo czasu. Dacie milion „papierów” i pojedziecie do Kataru – dokończył.

Milutinović ostatni raz w zawodzie pracował… 13 lat temu. Wówczas czterokrotnie poprowadził kadrę Iraku. W swoim CV ma również pracę w reprezentacji Meksyku, USA, Jamajki, Kostaryki, Nigerii, Chin i Hondurasu.

Znany trener wysłał Cezaremu Kuleszy swoje CV. Kilka lat temu wygrał Premier League

Na stole Cezarego Kuleszy pojawiła się kolejna kandydatura. Jak poinformował portal „WP Sportowe Fakty”, Claudio Ranieri ma być zainteresowany objęciem reprezentacji Polski. 

Włoch w poniedziałek został zwolniony z Watfordu. Doświadczony trener pracował z „Szerszeniami” zaledwie od października i poprowadził tę drużynę w tylko 14 meczach. Początkowo media na Wyspach Brytyjskich twierdziły, że 70-latek będzie chciał odpocząć od ławki, jednak teraz pojawiły się nowe informacje.

Według Piotra Koźmińskiego Ranieri zmienił zdanie i jest bardzo mocno zainteresowany objęciem reprezentacji Polski. Były szkoleniowiec m.in. Leicester City miał już nawet wysłać swoje CV do prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej.

Po raz kolejny więc pojawia się zamieszanie przy okazji wyboru nowego selekcjonera. Kandydatura Włocha najprawdopodobniej nie zostanie jednak uwzględniona, bowiem Cezary Kulesza prowadzi już zaawansowane rozmowy z Andrijem Szewczenką.

Polska federacja od dłuższego czasu usilnie stara się rozwiązać sytuację związaną z Ukraińcem, więc wątpliwe jest, że Kulesza nagle porzuci wcześniejsze plany i zajmie się zatrudnianiem mistrza Premier League z 2016 roku.

Następca Paulo Sousy ma zostać ogłoszony najpóźniej 31 stycznia. Na ten moment wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że zostanie nim Andrij Szewczenko. W tym momencie toczą się negocjacje z Genoą na temat pensji 45-latka.

Karol Świderski został zawodnikiem Charlotte FC. Poza testami medycznymi musiał przejść te „na inteligencję”

W środę wieczorem Charlotte FC oficjalnie potwierdziło zakup Karola Świderskiego. 25-latek przeszedł już testy medyczne, ale to nie koniec jego badań przed grą w MLS.

Za transfer Świderskiego Amerykanie zapłacili PAOK-owi Saloniki około 5 milionów euro. 14-krotny reprezentant Polski podpisał umowę do 2025 roku z opcją przedłużenia jej o kolejny sezon. Wcześniej media spekulowały na temat ewentualnych przenosin napastnika do Serie A, jednak ostatecznie wybrał on wyjazd za ocean.

W bardzo ciepłych słowach na temat Świderskiego wypowiedział się dyrektor sportowy Charlotte FC, Zoran Krneta. W „The Queen City” liczą na to, że Polak będzie prawdziwą gwiazdą.

– Jego zakontraktowanie jest wspaniałym osiągnięciem Charlotte FC. Jesteśmy przekonani, że będzie jednym z najtrudniejszych do upilnowania napastników w lidze. Ponadto wniesie do szatni cechy przywódcze i waleczny charakter – mówił Serb po zakontraktowaniu „Świdra”.

Testy na głowę

Świderski jest już po testach medycznych. Jak sam przyznał, poza tymi standardowymi badaniami, sprawdzającymi stan fizyczny, musiał przejść jeszcze inne, sprawdzające jego głowę.

– Najpierw miałem tradycyjne drobiazgowe testy medyczne, a później właśnie bardzo różne te „na głowę”. Testujący wymienia na przykład dziesięć słów, każe je powtórzyć, a po kwadransie wraca do nich, sprawdzając, ile z nich zapamiętałem – wyznał reprezentant Polski w rozmowie z „Przeglądem Sportowym”.

– Ponoć w razie ewentualnego urazu głowy lekarze sprawdzają czy piłkarz nie mówi czegoś „od czapy” i to, co opowiada, pokrywa się z tym, o czym mówił podczas testów. Nie odesłali mnie do domu, więc chyba źle nie nie wypadłem – dodał Świderski.

Real Madryt życzy Boguszowi powrotu do zdrowia. 20-latek otrzymał piękne listy

Mateusz Bogusz kilka dni temu doznał kontuzji. Jak poinformował sam zawodnik w środę – doznał zerwania więzadeł krzyżowych w kolanie. 20-latek musi teraz skupić się na rekonwalescencji i rehabilitacji. Piękne zachowanie pokazali włodarze Realu Madryt oraz Realu Sociedad, którzy wysłali specjalne listy do młodego pomocnika.

Przed startem sezonu 2021/22 Mateusz Bogusz opuścił Leeds United na rzecz Ibizy. Do Hiszpanii 20-latek trafił na zasadzie wypożyczenia i wydaje się, że świetnie odnalazł się w nowym środowisku. Młodzieżowy reprezentant Polski w 20 występach na zapleczu La Liga strzelił cztery gole i zanotował siedem asyst.

Niestety podczas ostatniego starcia Ibizy z Malagą Bogusz niefortunnie upadł na murawę. W 23. minucie musiał opuścić boisko, ale wydawało się, że uraz nie będzie aż taki groźny. Niestety, w środę ukazała się diagnoza, która wykazała, że pomocnik zerwał więzadła krzyżowe w kolanie.

Słowa wsparcia

Bogusz sam poinformował, z jaką kontuzją ma do czynienia. Piłkarz miał napisać do „Onetu”, że zerwał więzadła, a nie „naderwał”, jak początkowo podawały niektóre portale. To oznacza dla niego z kolei niemal pół roku przerwy.

Za dwa tygodnie 20-latek przejdzie operację. Do tego czasu nie pozostaje jednak sam. Głosy wsparcia płyną do niego na pewno od rodziny i znajomych, ale również… od innych hiszpańskich klubów. Swoje listy wysłały mu Real Madry i Real Sociedad.

W obu przypadkach piłkarz otrzymał życzenia szybkiego powrotu do zdrowia. Autorami byli zarówno prezesi klubów, jak i reszta zarządu i pracowników.

Jakub Kamiński nie boi się wyjazdu z Lecha. „Udowodniłem, że zasługuję, żeby grać w Bundeslidze”

Na antenie „Kanału Sportowego” ukazał się wywiad z Jakubem Kamińskim. 19-latek niedawno został ogłoszony nowym piłkarzem VfL Wolsburg. Do końca sezonu pozostanie jednak w Polsce, aby pomóc Lechowi w walce o mistrzostwo. We wspomnianej rozmowie skrzydłowy ocenił sytuację swojej nowej drużyny oraz swoje szanse w Bundeslidze. 

Kilkanaście dni temu oficjalnie potwierdzono jedną z najgorętszych informacji zimowego okienka transferowego w naszym kraju. Jakub Kamiński po zakończeniu tego sezonu przeniesie się do Wolfsburga z Lecha Poznań za 10 milionów euro. 19-latek wyróżniał się już w zeszłorocznych rozgrywkach w barwach „Kolejorza”. Wówczas jednak władze lidera Ekstraklasy zdecydowały się odrzucić wszystkie oferty, jakie otrzymali za zawodnika z innych klubów.

Kto składał oferty?

Kamiński udzielił niedawno wywiadu Adamowi Sławińskiemu na antenie „Kanału Sportowego”. Zawodnik zdradził w nim między innymi, z których krajów spływały propozycje wykupienia go z Lecha.

– Były zapytania z Anglii, z Włoch, z innych niemieckich klubów, ale Wolfsburg był najkonkretniejszy. Mam nadzieję, że podjąłem właściwą decyzję – przyznał.

– To istotna kwestia. Miałem w szkole jakieś zajęcia z niemieckiego, ale naturalnie bardziej skupiałem się na lekcjach języka angielskiego. Inna sprawa, że na co dzień mam w życiu do czynienia z językiem śląskim, a jemu jest blisko do języka niemieckiego. Niektóre słowa, wyrażenia, konstrukcje są do siebie podobne, więc myślę, że szybko nauczę się niemieckiego. Jeśli odpowiednio się przyłożę, to pierwszego lipca wejdę do szatni Wolfsburga i będę mógł się jakoś z chłopakami dogadać – dodał „Kamyk”, zapytany o to, czy uczy się już języka niemieckiego.

Kamiński w szatni nie będzie osamotniony. Do Wolfsburga dwa lata wcześniej wyjechał także inny Polak, a więc Bartosz Białek. Do także dodaje pewności 19-latkowi.

– Fajnie, że jest tam Bartek, że będę mógł z nim dzielić szatnię, pewnie pomoże mi w wejściu do drużyny, ale nie sądzę, że ktokolwiek w klubie zwracał na to uwagę przy dopinaniu tego transferu. Ani ja nie trafiam do Wolfsburga, żeby Bartek jeszcze lepiej czuł się w zespole, ani Bartek nie jest w Wolfsbugu po to, żeby ułatwić mi początek w niemieckiej piłce – stwierdził.

„Zasługuję, żeby grać w Bundeslidze”

Kamiński przyznał, że nie boi się, że zniknie w Niemczech. Jego zdaniem udowodnił już, że potrafi grać na wysokim poziomie i zamierza to potwierdzić w Wolfsburgu.

– W minionym półroczu udowodniłem, że zasługuję na to, żeby grać w klubie z Bundesligi. Wolfsburg ma bardzo dobrą renomę, jest stabilny, walczy o ambitne cele. To dobry następny krok mojej kariery – oznajmił.

– Będę walczył o siebie, o swoją pozycję, o to, żeby wskoczyć do składu i pomagać drużynie – dodał.

– Wolfsburg nie spadnie z Bundesligi. Nie i już. Oczywiście, w piłce dzieją się różne rzeczy, nawet jak stanie się katastrofa i latem trafię do 2. Bundesligi, to przychodzę do Wolfsburga i walczę o powrót do elity. Wiem, że nie będzie takiej konieczności, ale jestem gotowy na wszystko – przyznał, zapytany o to, czy zastanawiał się nad możliwością spadku Wolfsburga. 

Całą rozmowę Adama Sławińskiego na „Kanale Sportowym” znajdziecie w linku poniżej:

Zapis całej rozmowy: Weszło.com

Grzegorz Krychowiak o swoim kandydacie na selekcjonera. „Jestem przekonany, że większość tego by chciała”

Grzegorz Krychowiak udzielił wywiadu na łamach „Interii”. Piłkarz Krasnodaru zdradził, kto jego zdaniem powinien zostać nowym selekcjonerem reprezentacji Polski. Pomocnik postawił na Adama Nawałkę. 

„Biało-Czerownym” zostało niewiele czasu na przygotowania do meczu barażowego z Rosją. Zaplanowano go na 24 marca, a od jego wyniku zależy, czy zachowamy szansę na wyjazd na mistrzostwa świata. Niestety na blisko dwa miesiące przed spotkaniem pozostajemy bez selekcjonera.

W mediach ostatnimi tygodniami huczało o rychłym powrocie Adama Nawałki za stery kadry. Obecnie jednak większe szanse ma mieć Andrij Szewczenko, który to miał już dogadać warunki kontraktu z PZPN-em.

Ktoś, kto zna kadrę

Na razie nie otrzymaliśmy żadnych oficjalnych informacji od Cezarego Kuleszy. 19 stycznia prezes związku miał podać nazwisko następcy Paulo Sousy, lecz na spotkaniu zarządu niczego nie ustalono.

Grzegorz Krychowiak w rozmowie z „Interią” stwierdził, że Adam Nawałka byłby dobrym wyborem. Przed barażami reprezentację powinien objąć trener, który zna drużynę i wie, na co ją stać. Zdaniem piłkarza Krasnodaru były selekcjoner pasuje do tych kryteriów.

– Jako zawodnik wiem, że do meczu z Rosją zostało bardzo niewiele czasu. Nowy selekcjoner, który podejmie rękawice, będzie tu kluczowy, więc ważne jest, by zaaklimatyzował się jak najszybciej. Adam Nawałka, który zna reprezentację i zawodników, byłby kilka kroków przed kimś, kto tego doświadczenia nie ma. To jednak tylko opinia, ja decyzji nie podejmuję – ocenił „Krycha”.

– Jestem przekonany, że większość tego by chciała. Bo pamiętają, że współpraca z trenerem Nawałką była dobra. W wypadku każdego trenera przychodzi porażka i trzeba wtedy odejść, ale to jeszcze nie znaczy, że mamy do czynienia ze złym szkoleniowcem. To rytm futbolu – dodał.

– Nic, zero. Zupełnie się nie znamy – odparł z kolei zapytany o Szewczenkę. 

Paulo Sousa rozstał się z reprezentacją Polski w nieelegancki sposób. Portugalczyk porzucił prowadzenie naszej kadry na kilka miesięcy przed barażami z Rosją. Wybrał prowadzenie Flamengo. O zachowaniu szkoleniowca także wypowiedział się Krychowiak.

– Bardzo niski poziom Paulo Sousy, bardzo. To decyzja, po której niesmak zostaje na lata. Wstyd po prostu. Wydaje mi się, że jednak ostatecznie wielu zawodników kadry było zadowolonych, że Sousy już nie ma. Takiego kontaktu z nim, jaki powinien być, nie mieliśmy. To było widać, to się przekładało. Jego odejście może okazać się jeszcze korzystne – stwierdził.

Specjalne wydarzenie w grze FIFA 22! Do zdobycia m.in. stroje WOŚP

W grze FIFA 22 pojawiło się specjalne wydarzenie związane z 30. finałem Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Za wykonanie zadań można otrzymać między innymi specjalne stroje z logiem WOŚP.

Wielkimi krokami zbliża się 30. finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. W tym roku finałowe wydarzenie odbędzie się 30 stycznia. Mimo że do głównego wydarzenia pozostało jeszcze kilka dni, to na ten moment zebrano już ponad 26 milionów złotych. Pieniądze są kumulowane na leczenie ciężko chorych ludzi, przede wszystkim dzieci. Fundusze są przeznaczane nie tylko na zakup potrzebnego sprzętu medycznego, ale także na prowadzenie ośmiu ogólnopolskich programów medycznych oraz jednego edukacyjnego. Do tej pory podczas 29 finałów zebrano ponad 1,5 miliarda złotych, za co zakupiono ponad 67 300 urządzeń.

WOŚP w FIFA 22

W związku z tegorocznym wydarzeniem firma EA Sports postanowiła dodać do swojej produkcji FIFA 22 specjalny event. Za wykonanie poszczególnych zadań gracze otrzymają tifo, motyw, herb oraz specjalne stroje, które zostały zaprojektowane przez samego Jerzego Owsiaka. Gwoli ścisłości – zadania mogą wykonywać nie tylko gracze z Polski, ale z całego świata.

Zadania

Aby zdobyć wszystkie wspomniane nagrody gracze muszą wykonać trzy zadania. Są to: rozegranie 8 meczów w trybie Squad Battles (lub Rivals) na poziomie minimum „Zawodowiec”, strzelenie gola wolejem w czterech różnych meczach Squad Battles (lub w Rivals) na poziomie minimum „Nowicjusz” oraz zaliczenie 6 asyst pomocnikiem w Squad Battles (lub w Rivals) na poziomie minimum „Zawodowiec”.


źródło: sport.pl

Trwają poszukiwania trenera dla Legii Warszawa. „Ma być przede wszystkim dobry”

Dyrektor sportowy Legii Warszawa, Jacek Zieliński udzielił wywiadu Przeglądowi Sportowemu. 54-latek opowiedział o poszukiwaniach nowego trenera dla mistrzów Polski.

Częste zmiany trenerów w sezonie 2021/22

Legia Warszawa jesienią 2021 roku zwolniła dwóch trenerów. Zaczęło się od Czesława Michniewicza, który nie potrafił łączyć gry w Lidze Europy z Ekstraklasą. Jego rolę przejął Marek Gołębiewski, który również nie podołał temu zadaniu.

Dariusz Mioduski postanowił ponownie zatrudnić Aleksandara Vukovicia, który wciąż był na kontrakcie w Legii Warszawa. Umowa Serba z mistrzami Polski wygasa jednak wraz z końcem sezonu.

Papszun jednak nie dla Legii

W kolejnej kampanii trenerem CWKS-u miał być Marek Papszun. Ostatecznie ten szkoleniowiec wolał zostać w Rakowie Częstochowa, 47-latek przedłużył umowę z RKS-em o kolejny rok. Przed dyrektorem sportowym Legii Warszawa stoi więc spore wyzwanie.

Trwają poszukiwania

Jacek Zieliński poszukuje trenera dla warszawiaków. Klub chciałby zacząć kolejny sezon z nowym szkoleniowcem. Dyrektor sportowy CWKS-u wypowiedział się na ten temat podczas rozmowy z Przeglądem Sportowym. Zieliński wie, że poszukiwania trwają długo, jednak chciałby być pewnym, że nowy szkoleniowiec będzie dobry.

– Jaki ma być trener Legii? Przede wszystkim dobry. Prowadzenie tej drużyny to nie jest prosta sprawa. Najlepszy polski klub, największa presja, najwięcej uwagi poświęcanej w mediach i ogromne zainteresowanie kibiców. To naprawdę nietypowe, patrząc na ekstraklasę, miejsce do pracy, które może przytłoczyć niejednego szkoleniowca – powiedział Jacek Zieliński na łamach Przeglądu Sportowego.

– Trener Legii musi mieć otwartą głowę, nie ulegać stereotypom, rozwijać warsztat, nie spoczywać na laurach, nie żyć przeszłością. Chcę trenera ambitnego, potrafiącego działać pod presją – dodał dyrektor sportowy Legii Warszawa.

Źródło: Przegląd Sportowy

Artur Boruc może zostać w Legii na kolejny sezon. Jest jednak jeden warunek

W ostatnich miesiącach wiele wskazywało na to, że Artur Boruc po zakończeniu sezonu pożegna się z Legią Warszawa. Po zgrupowaniu w Zjednoczonych Emiratach Arabskich sprawy nabrały jednak innego obrotu.

Boruc wrócił na Łazienkowską latem 2020 roku i od tamtej pory jest ważnym ogniwem „Wojskowych”. Na placu gry pojawił się łącznie 50 razy, znacznie przyczyniając się do mistrzostwa Polski oraz awansu do fazy grupowej Ligi Europy. Kibice Legii wybrali go najlepszym piłkarzem minionej rundy oraz całego roku.

Jego sytuacja znacząco zmieniła się we wrześniu. 41-latek doznał kontuzji pleców, która wykluczyła go z gry na 2 miesiące. W klubie uważano wtedy, że jego przyszłość jest już przesądzona i latem zakończy karierę.

Powrót króla

Bez Boruca między słupkami Legia miała gigantyczne problemy ze zdobyciem jakichkolwiek punktów w Ekstraklasie. Doświadczony golkiper z powodu urazu opuścił 7 spotkań, a jego koledzy przegrali wszystkie z nich. Po jego powrocie „Legioniści” co prawda nie zaczęli triumfować co kolejkę, ale udało im się przerwać zatrważającą serię bez ligowego zwycięstwa.

Pozytywne sygnały płyną także ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, gdzie mistrzowie Polski przygotowywali się do rundy wiosennej. Boruc podczas zgrupowania prezentował się bardzo dobrze, co podkreślił trener Legii, Aleksandar Vuković.

– Artur wrócił do dobrego treningu i tym samym do dobrej dyspozycji. Jego doświadczenie jest nieocenione, to coś czego nie da się kupić. Jestem pozytywnie zaskoczony jego zaangażowaniem i podejściem do treningów, tym jak dobrze sportowo wygląda. Oby tak dalej, oby zdrowie mu dopisywało. Wydawało mi się, że trudno będzie oczekiwać od niego pełnego treningu i takiej dyspozycji, a widzę gościa, który jest gotów raz jeszcze podjąć rękawice. Nie widzę zawodnika, który miałby kończyć karierę – chwalił Serb pod koniec zgrupowania.

Istnieje więc spora szansa na to, że Boruc przedłuży wygasający w czerwcu kontrakt o kolejny rok. Wszystko zależy jednak od jego stanu zdrowia. Jeśli 41-latek zostanie w Legii na dłużej, to jego rola ulegnie zmianie. Legenda „Wojskowych” ma ustąpić miejsca w pierwszym składzie młodszym bramkarzom, jednocześnie będąc ich mentorem. Zwolennikami takiego ruchu są zarówno zawodnik jak i klub.

Źródło: Legia.Net

Leo Beenhakker ocenił sytuację w reprezentacji Polski. „Zatrudnienie obcokrajowca byłoby błędem”

Na początku przyszłego tygodnia Cezary Kulesza ma ogłosić nazwisko nowego selekcjonera reprezentacji Polski. Leo Beenhakker podzielił się kilkoma przemyśleniami w tej kwestii.

Pod koniec ubiegłego roku prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej zadeklarował, że nazwisko następcy Paulo Sousy zostanie przekazane opinii publicznej 19 stycznia. Kulesza nie wywiązał się jednak z tego terminu i na oficjalne informacje musimy jeszcze poczekać. Ostateczna decyzja ma zostać podjęta najpóźniej 31 stycznia.

Były selekcjoner komentuje

Głos w temacie wyboru nowego selekcjonera zabrał Leo Beenhakker, który sprawował tę funkcję w latach 2006-2009. Według Holendra kolejnym trenerem biało-czerwonych powinien być Polak, znający realia tej szatni.

– W sytuacji, kiedy liczy się marcowy mecz z Rosją i miejmy nadzieję drugi baraż pięć dni później, zatrudnienie obcokrajowca byłoby błędem. Nie ma czasu. W marcowych meczach kadrę powinien prowadzić Adam Nawałka. A jeżeli z jakichś powodów jest to niemożliwe, równie dobrym kandydatem jest Jan Urban – powiedział były szkoleniowiec w rozmowie z Janem De Zeeuwem.

Mimo wszystko Beenhakker nie przekreśla pomysłu zatrudnienia Andrija Szewczenki. Uważa jednak, że byłby to bardzo ryzykowny ruch, ponieważ jego sukcesy z pracy z reprezentacją Ukrainy wcale nie musiałyby przełożyć się na polską kadrę.

– Szewczenko? Był świetnym piłkarzem, podobnie jak kiedyś mój rodak Marco van Basten, który też był selekcjonerem narodowej drużyny swojego kraju. Ale to nie znaczy, że poradziłby sobie jako trener innej reprezentacji, szczególnie w tak trudnym momencie, kiedy zupełnie brakuje czasu i nie ma żadnej wiedzy o specyfice zespołu. Każdy zagraniczny trener w takim momencie to ogromne ryzyko, które staje się jeszcze większe, jeżeli ten trener nie ma specjalnie dużego doświadczenia. Takie decyzje można ewentualnie po barażach, kiedy nowy selekcjoner miałby więcej czasu – twierdzi 79-latek.

Dziennikarz nie chce, aby Lewandowski pobił kolejny rekord: „Drogi Robercie, proszę nie bądź na mnie zły”

Robert Lewandowski zdobył już 300 bramek w Bundeslidze. Polak jest na dobrej drodze, aby strzelić przynajmniej 365 goli i pobić rekord Gerda Mullera, czego nie do końca chciałby Raimund Hinko, niemiecki dziennikarz.

Maszyna

W tym sezonie kapitan reprezentacji Polski również pokazuje, że jest nie do zatrzymania. Od sierpniowego spotkania z Borussią Dortmund Lewandowski wystąpił w 28. spotkaniach w barwach Bawarczyków oraz strzelił 34 gole. Napastnikowi brakuje 18-stu trafień, aby pobić swój rekord z zeszłego sezonu Bundesligi w ilości strzelonych bramek w jednych rozgrywkach. Na osiągnięcie tego celu ma jeszcze 14 kolejek.

Czas na kolejny rekord?

Robert Lewandowski rozegrał na boiskach Bundesligi 370 spotkań, a w tym czasie 300 razy trafiał do siatki rywali. Polakowi brakuje 65 bramek, aby wyrównać rekord wszechczasów ligi niemieckiej ustanowiony przez Gerda Mullera. Nie wszyscy jednak chcą, aby napastnik Bawarczyków prześcignął legendę bundesligowych boisk.

– Drogi Robercie Lewandowski, proszę nie bądź na mnie zły. Muszę przyznać, że mam cichą nadzieję, że nigdy nie pobijesz szalonego rekordu Gerda Muellera (365 bramek w Bundeslidze w 427 meczach). Zwyczajnie dlatego, że Gerd był bardzo sympatycznym facetem, który przechodził od łatwych do bardzo wymagających celów. A jednak pozostał skromny przez całe życie (co nie znaczy, że jesteś niesympatyczny) – napisał Raimund Hinko w felietonie, który znajdziecie na portalu SportBild.

Niemiecki dziennikarz nie krył radości z faktu, iż Lewandowski w ubiegły weekend nie zdołał pokonać golkipera Herthy Berlin.

– Drogi Robercie, pozwól mi i wszystkim fanom Gerda Muellera na małą radość, że odszedłeś z Berlina z pustymi rękoma. W sobotę, po spotkaniu z RB Lipsk, prawdopodobnie będziesz świętował swój 301. gol w Bundeslidze – dodał.

Barcelona chciała odkupić Neymara od PSG. Jego były agent zdradził, czemu nie doszło do transferu

W 2019 roku FC Barcelona oferowała PSG gigantyczne pieniądze za Neymara. Były agent Brazylijczyka wyznał, dlaczego transfer ostatecznie nie doszedł do skutku.

We wtorek w serwisie Netflix pojawił się serial dokumentalny pt. „Neymar: Perfekcyjny Chaos”. Można w nim zobaczyć nieujawniane wcześniej nagrania oraz rozmowy z ludźmi z bliskiego otoczenia gwiazdy PSG. Szczególnie interesująco wypadła wypowiedź Wagnera Ribeiro, który w przeszłości był agentem 29-latka.

Nieugięci Szejkowie

W 2019 roku FC Barcelona miała obsesję na punkcie Neymara, co tylko potwierdziły zeznania Ribeiro. Stwierdził on, że hiszpański klub był w stanie zapłacić za niego kwotę większą od tej, jaką dwa lata wcześniej zapłaciło PSG, wykupując go z „Blaugrany”. Nasser Al-Khelaifi nie miał jednak zamiaru negocjować.

– Neymar nie wrócił do Barcelony, ponieważ w Katarze nie chcieli go sprzedać za żadną kwotę. Barcelona złożyła wyższą ofertę w 2019 roku niż sprzedała go do PSG w 2017 roku – powiedział Ribeiro.

Jeśli wierzyć jego słowom, to ówczesny prezydent „Dumy Katalonii”, Josep Maria Bartomeu, był skłonny zapłacić za brazylijskiego skrzydłowego ponad 222 miliony euro. Ostatecznie zamiast Neymara na Camp Nou trafili wtedy m.in. Antoine Griezmann oraz Frenkie de Jong.

Podwójne standardy w Pucharze Narodów Afryki. „Traktują nas jak obywateli gorszej kategorii”

Puchar Narodów Afryki już od początku wydawał się kiepsko zorganizowanym wydarzeniem. Niestety wraz z kolejnymi meczami problemów tylko przybywa. Tym razem o podwójnych standardach i warunkach w jakich muszą się przygotowywać zawodnicy mniejszych krajów wypowiedział się trener Malawi Mario Marinica.

Reprezentacja Malawi sensacyjnie awansowała do 1/8 finału w której zmierzy się z Marokiem. Jest to nie lada wyczyn dla tak małego kraju. Niestety organizatorzy nie stanęli na wysokości zadania fundując podstawowe zaopatrzenie tylko największym reprezentacjom. Selekcjoner Malawi na poniedziałkowej konferencji prasowej zdecydował się opowiedzieć w jakich warunkach muszą się przygotować jego piłkarze:

– Nie zobaczycie Sadio Mane piorącego swoje ciuchy i suszącego je. Zostaliśmy zakwaterowani w złych warunkach. Istnieje stronniczość i gorsze traktowanie maluczkich” – oświadczył rumuński szkoleniowiec.

– Traktują nas jak obywateli gorszej kategorii. Dostajemy nieświeże jedzenie, piłkarze zatruli się i wymiotowali przed meczami. Nie mamy dostępu do pralni, piłkarze sami piorą stroje. Gambia miała to samo. Mamy do czynienia z podwójnymi standardami” – stwierdził 57-latek.

Źródło: Twitter Dominik Piechota